Czkawka leżał o poranku w swoim łóżku. Nie mógł jeszcze wstawać, zresztą dobrze wiedział, czym to grozi, gdyby zobaczyła go przypadkowo Astrid, a raczej wolał się jej nie narażać. Szczęście, że Astrid tymczasem zajmowała się Akademią i obowiązkami męża wraz z Valką, jak obiecała. Szczerbatek chrapał jeszcze obok, rozwijając długi ogon po całym pomieszczeniu.
Nagle do sypialni weszła Mel, stukając głośno po drewnianych deskach. Czkawka nie spał już, wpatrując się z uśmiechem w drzwi, w których pojawiła się dziewczynka.
- Ups, nie chciałam cię budzić. - powiedziała, widząc zaspanego jeźdźca.
- Nie obudziłaś - odparł Czkawka. Czarna powieka Szczerbatka uniosła się nagle, oglądając dokładnie pokój. Jego szczerbata mordka nieco wyszczerzyła się, widząc Mel.
Dziewczynka usiadła przy Czkawce, patrząc na niego uważnie.
- Dobrze się czujesz? - zapytała z troską.
- O wiele - westchnął z ulgą. - Chociaż trochę jeszcze boli. - nagle przypomniał sobie o czymś. - Nie powinnaś iść na zajęcia? - spytał.
Mel zarumieniła się lekko.
- No, dobra, powinnam. Kilka minut nie robi różnicy.
- Mel... - zaczął Czkawka dość ostrym tonem. Dziewczynka uśmiechnęła się przepraszająco i otuliła delikatnie jeźdźca, starając się, by go nie trącić w bok.
- Zaraz pójdę - obiecała cicho. Szczerbatek zamruczał, skradając się w stronę łóżka. Czkawka odwzajemnił uścisk małej.
- Jesteś niemożliwa, jak Astrid - zaśmiał się. - A w ogóle to kiedy zniknęła?
Mel usiadła, wzruszając ramionami. Szczerbatek położył na jej kolanach swoją wielką głowę, prosząc się o pieszczoty.
- Czy ja wiem, nie słyszałam, jak wychodziła. Musiała to zrobić wcześnie - odpowiedziała z namysłem.
- Ale zawzięta - zachichotał Czkawka, po czym wytłumaczył Mel, o co chodzi w ich małym zakładzie. Dziewczynka słuchała z uwaga, a gdy jeździec skończył, zaczęła się głośno śmiać.
- To śmieszne - odparła. - Ale mogę sędziować, mi to bez różnicy.
- Nie wierzę, że Astrid da radę - wyznał Czkawka. - Wiem, co musi robić zajmując moje miejsce i nawet moja mama nie zdoła jej pomóc.
Mel uśmiechnęła się chytrze, po czym założyła na ramię swoją małą torbę i czmychnęła przez drzwi, żegnając się z wodzem.
Czkawka westchnął, patrząc na Szczerbatka.
- Zanudzę się tu na śmierć - jęknął, nasłuchując oddalających się kroków.
Nocna Furia zarechotała wrednie, pokazując mu język. Czkawka spojrzał na niego spod brwi.
- Może idź odwiedź Iskrę, co? - burknął.
Astrid spacerowała właśnie po Berk, patrząc na trzymany przez nią topór, który miała zanieść Sączyślinowi Jorgensonowi. Hassa naprawdę się postarał, pomyślała, gładząc ostrze. Chyba poprosi go, by wykonał coś takiego także dla niej. Czkawka pewnie nie będzie niczego potrzebował. Sam tworzy swoją broń. Myśląc o mężu naszła ją jednocześnie lekka złość i troska. Jej ukochany w nią nie wierzy, ale ona mu pokaże, że stać ją na to, by go zastąpić. Innej opcji nie widzi. Jednak, gdy przypominała sobie wydarzenia z wczorajszego dnia i widok Czkawki, padającego w progu domu z zakrwawionym ubraniem...
Przystanęła nagle, zdając sobie sprawę jak bardzo niebezpieczna to była misja. W dodatku zabrała na nią Mel! Jak mogła być aż tak nieodpowiedzialna!
Przygryzła wargę, idąc szybciej do Jorgensona. Miała dzisiaj jeszcze kilka spraw, a ramię wciąż ją pobolewało. Może Czkawka miał rację i jeszcze jeden dzień powinna zostać w domu...
- Cześć, Astrid - przywitał ją Sączysmark, stojąc przy drzwiach domu swoich rodziców. - Coś się stało?
- Zastępuję dzisiaj Czkawkę - powiedziała bez zbędnych niedomówień. - Mogę zostawić ci topór dla twojego ojca?
- A może mnie w jakiś sposób zachęcisz? - spytał złośliwie.
- Smark! - warknęła Astrid.
- Dobra, ale ojciec właśnie wyszedł. Daj mi go, to rzucę mu gdzieś przy stole, sam zobaczy jak wróci.
Dziewczyna wywróciła oczami, podając ostrze jeźdźcowi.
- Jak to dobrze, że zawsze jesteś taki skory do pomocy - mruknęła.
- Cały ja - odparł Sączysmark, kładąc topór przy progu. - Aha, no właśnie, co tam u Czkawki?
- Nie za dobrze - powiedziała, krzywiąc się. - Gdybyś go wczoraj widział... Myślałam, że zwariuję, jak zobaczyłam go całego zakrwawionego...
- Wyluzuj - uśmiechnął się zjadliwie. - Gdyby nie Czkawka, tamci by nas dopadli. Da sobie radę.
- Eee, czekaj chyba pomyliłam domy - parsknęła Astrid. - I przyjaciół.
- Nie mów mu tego - ostrzegł ją Sączysmark, mierząc ją uważnym spojrzeniem.
- W porządku. Gdzie Szpadka? - spytała od niechcenia, jednak nie wiedziała, że przyjaciel zaraz obleje się rumieńcem.
- U siebie, o co ci chodzi? - burknął.
Astrid zatrzepotała rzęsami ze zdziwieniem, poprawiwszy bandaż, oplatający szczelnie jej ramię.
- O nic. Po prostu pytałam, gdzie Szpadka. - odparła poważnie.
Sączysmark popatrzył na nią tępym spojrzeniem, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
- Yyyy, dobra, byłabym wdzięczna, gdybyś mi pomógł - zaczęła Astrid, widząc, że rozmowa się jakby nie klei. - Nie uczysz dzisiaj z Akademii?
- Nie, skąd - mruknął. - Mogę pomóc.
- No proszę - uśmiechnęła się Astrid. - Naprawdę cię nie poznaję.
- Tylko smoki się nie zmieniają - warknął Sączysmark, idąc smętnie za blondynką. Astrid wyczuła w tych słowach coś więcej niż luźną sugestię.
Niedługo potem okazało się, że Gruby i Wiadro mieli problemy na polu. Smoki stratowały część ich zbiorów, które zaopatrzały wyspę w żywność. Astrid rozejrzała się dokoła, oceniając wielkość szkód.
- Myślę, że da się to w jakiś sposób naprawić - odparła, uznając, że tylko mały odsetek zbóż i warzywa została zniszczona.
Poczuła na plecach chłodny podmuch wiatru. Nie musiała się obracać, by wiedzieć, że to Chmuroskok. Valka zeskoczyła ze smoka dumnie, machając przed sobą swoją smoczą laską. Powitała uśmiechem synową oraz resztę Wikingów.
- Widziałam z góry, że coś się stało z plonami - mruknęła, głaszcząc swojego smoka. Chmuroskok wcisnął głowę pod jej ramię, mrużąc oczy.
- Tak, gdyby Wiadro nie zostawił Byka i Czerwa na środku pola, do niczego by nie doszło - warknął Gruby, wskazując na blondsłowego przyjaciela.
Astrid zerknęła na dwa smoki - Byka i Czerwa, schowane za domem, jakby było im wstyd za całą tę sytuację. Byk był żółto-czerwonym Ponocnikiem o ostrych zębach i zawziętym spojrzeniu, choć oczywiście swoim temperamentem nie dorównywał Hakokłowi, a Czerw to zielony Śmiertnik o spokojnym usposobieniu, dopóki Byk nie zaczynał go drażnić. Sączysmark wzruszył ramionami i podszedł do smoków, by je uspokoic. Astrid natomiast znów zajęła się Wikingami, którzy zaczynali się kłócić.
- Ja? Czerw potrzebował odrobiny ruchu, nie mogłem go trzymać wiecznie na polanie. - usprawiedliwiał się Wiadro, poprawiając swoje wiadro na głowie.
- No, gdybyś nie posłał go razem z Bykiem na środek pola, nic by się nie stało. - warczał rozdrażniony Gruby. Na codzień Wiking ten był raczej spokojny, chyba, że chodziło o jego plony czy zwierzęta.
- Ej... - wtrąciła się Astrid, ale obydwaj ją zignorowali, kłócąc się dalej. Wyglądali, jakby zaraz miało dojśc do rękoczynów, co u Wikingów przychodziło niezwykle łatwo. Ot, błahostka.
Valka spojrzała krzywo na Astrid, zostawiając jej pełne pole do popisu. Jako żona Stoicka na pewno często łagodziła spory, obruszyła się Astrid. Mogłaby mi pomóc. Nagle przyszło jej do głowy, że jeźdźczyni chcę ją poddać próbie, a ona nie zamierzała jej zawieźć.
- Wiadro... - zaczęła znów Astrid, ale znów niegrzecznie jej przerwano.
- Gdybyś trzymał swoje łapska z dala od pól, nic by się nie stało! - Gruby wymachiwał rękami, przekrzykując stojącą obok blondynkę. - Ale ty zawsze zazdrościłes mi moich zbiorów!
- Twoich zbiorów? - zapytał tępo Wiadro. - Myślałem, że mamy wspólne zbiory...
- No to źle myślałeś! - wykrzyknął Gruby, dźgając palcem w pierś Wikinga. - Od dzisiaj będę miał swoje zbiory i będę je chronił przed twoim niewydarzonym smokiem!
Byk ryknął dziko, wskazując ostre kły. Sączysmark rzucił Astrid ostrzegawcze spojrzenie i spróbował uspokoić smoka. Miał w końcu w tych sprawach doświadczenie.
- A tak w ogóle to... - zaczął znów Gruby ostro.
- Cisza!! - wrzasnęła Astrid, nie wytrzymując. Obaj Wikingowie spojrzeli na nią z szokiem tak, jak pozostała część wioski, która słyszała jej krzyk. Valka uśmiechnęła się do siebie.
Astrid rzuciła Wiadru i Grubemu rozzłoszczone spojrzenie, próbując się uspokoić.
- Ustalmy jedno: zbiory są zniszczone, więc ktoś musi je naprawić. Pole należy do was obydwu, ale Wiadro ponosi odpowiedzialność za szkody - kiwnęła w stronę smętnego blondyna. - Jeśli macie problemy ze smokami, możecie wypuszczać je w pobliżu wioski, a nie w stronę pól. Jestem pewna, że wmieszałyby się w tłum innych smoków i nie stanowiłyby zagrożenia, a przynajmniej nie czyniłyby szkód na polach.
Gruby próbował coś powiedzieć, ale tym razem Astrid znów mu przerwała.
- A co do podziału pól, to wszystkie pola należą do Berk - warknęła. - i jednocześnie przez to do was. Skoro chcecie równego podziału, to może podzielimy też równo części ziem przylegające do poszczególnych domów Wikingów?!
Spojrzała wyczekująco na Wiadro i Grubego, którzy kiwnęli głowami w zrozumieniu. Astrid przetarła czoło, na którym zebrał się już perlisty pot, po czym ruszyła w stronę Berk, mrucząc coś pod nosem. Sączysmark i Valka dołączyli do niej szybko.
- To było genialne! - zaśmiał się jeździec. - Spójrz na ich miny.
- Odynie - jęknęła Astrid, nie oglądając się jednak za siebie. - Dlaczego mi nie pomogłaś? - stęknęła, patrząc na Valkę.
Jeźdźczyni uśmiechnęła się chytrze.
- Bo wiedziałam, że dasz sobie radę, Astrid. - położyła dłoń na jej ramieniu, po czym zerknęła znów na Wikingów, którzy zabierali się do pracy. - ale nie sądziłam, że aż z takim skutkiem...
Astrid uśmiechnęła się słabo. Było dopiero południe, a ona już padała z sił.
- A jak z wodopojami? I kopaniem studni? Nie ma żadnych problemów?
Valka pokręciła przecząco głową.
- Sprawdziłam dokładnie plany Śledzika, za dwa dni powinny być gotowe. Śledzik obiecał, że dokończy je po powrocie z Akademii. - Valka spojrzała na Astrid uważnie, próbując jakby odkryć jej emocje. - Dobrze się czujesz? - zapytała z troską.
Jeźdźczyni kiwnęła hardo głową, choć rzeczywiście nie czuła się najlepiej.
- Skończę to, co mam do roboty i pójdę odwiedzić Czkawkę. Nie powinien siedzieć sam - powiedziała, zastanawiając się, jakie pomysły mogłyby przyjść do głowy samotnemu jeźdźcowi. Znała go na tyle, by wiedzieć, że pomysły Czkawki często sprowadzały na nich kłopoty . No, wyjątkiem było stworzenie Akademii, co było naprawdę udanym pomysłem.
- Mel z nim jest - powiedziała Valka, uśmiechając się lekko. - Da sobie radę.
Astrid uśmiechnęła się lekko, po czym pożegnała Valkę, która znów leciała na patrol Berk i ruszyła z Sączysmarkiem drogą.
- Kto by pomyślał, że Astrid da sobie radę jako wódz - zarechotał. - Ty, może pogadaj z Czkawką, niech ci odda tą funkcję, co?
Jeźdźczyni przystanęła, wlepiając rozzłoszczone spojrzenie w Wikinga. Sytuacja na polu wkurzyła ją mocno i jeszcze się nie uspokoiła.
- Ty tak na serio, czy żarty sobie stroisz? - warknęła, patrząc na zacięte spojrzenie Sączysmarka i sterczące spod hełmu czarne włosy.
- Wyluzuj, przecież wiem, że nie dasz rady - próbował się usprawiedliwić, ale szybko zarobił cios w ramię, od którego aż jęknął. Astrid uśmiechnęła się triumfalnie, przechodząc obok Wikinga.
- To co ja mam właściwie gadać? - jęknął Sączysmark. - Ej, poczekaj!
Gdy Astrid skończyła część swoich obowiązków, postanowiła, że odwiedzi swojego męża, tak jak to obiecała Valce. Mel przechodziła przez drogę razem z Lindą, jej przyjaciółką z Akademii. Obie były tego samego wzrostu, z tym, że Linda miała jasne włosy, co było u Wikingów dość popularne. Pomachała Astrid z uśmiechem, idąc w stronę portu.
- Gdzie idziecie? - zapytała Astrid, patrząc na oddalające się dziewczynki. Mel przystanęła.
- Idziemy łowić ryby nad zatokę - odpowiedziała, wyraźnie podekscytowana. - Tanya obiecała, że nas tego nauczy.
Astrid uśmiechnęła się, słysząc, że Tanya jakoś odnalazła się w Berk. Co prawda, nie uczyła w Akademii, jak choćby Mieczyk i Szpadka, ale szybko znalazła sobie inne zajęcie - wymyślała różne zabawy dla dzieci, gdy kończyły już naukę. Co więcej, wychodziło jej to naprawdę dobrze, bo dogadywała się z dziećmi jak nikt. Szkoda, że Czkawka nie mógł jej dołączyć do listy nauczycieli w Smoczej Akademii.
Westchnęła, wchodząc do domu i rzucając swoją torbę koło drzwi. Szczerbatek o tej porze pewnie latał z Iskrą, uśmiechnęła się. Jak to dobrze, że Nocna Furia znalazła swoją drugą połówkę, pomyślała z nadzieją. Wiedziała, że to więź smoków trzyma tu Iskrę oraz jej znajomość ze smoczycą. Często latały razem i, czego Astrid nie chciała powiedzieć Czkawce, ćwiczyły przed zbliżającym się Wyścigiem Smoków. Zamierzała wziąć w nich udział po raz pierwszy odkąd straciła Wichurę.
Jej myśli nagle posmutniały, przypominając sobie ukochaną smoczycę. Z takim humorem weszła do sypialni, ale zauważyła tylko puste łóżko. Ogarnął ją gniew. Nie, jeśli Czkawka poleciał ze Szczerbatkiem, to...
Nagle usłyszała ruch obok siebie, przy drewnianym biurku Czkawki. Jeździec siedział tam, nieco skrzywiony, szkicując coś w swoich szkicownikach. Na widok żony, uśmiechnął się szczerze.
Astrid wystraszyła się początkowo i odskoczyła w bok, łapiąc się za serce.
- Na bogów! - wykrzyknęła, próbując się uspokoić. - Czkawka, wystraszyłeś mnie...
Jeździec wstał, nie przestając się uśmiechać i odłożył swoje notatniki, wyraźnie uradowany jej obecnością. Astrid widząc ten sam pewny siebie uśmiech czuła na ciele lekkie drżenie, jak zawsze gdy jeździec był blisko.
- Nie chciałem cię wystraszyć - powiedział cicho, całując ją dłuższą chwilę w usta. Astrid zamrugała, patrząc w zielone oczy jeźdźca, błyskające ciekawością.
- Nie powinieneś wstawać - odparła tylko szorstko, objęta z mężem w uścisku. Czkawka wywrócił oczami.
- Taa, jakbyś przeczytała całą smoczą księgę cztery razy, też byś wolała paść po kilku krokach niż dalej leżeć - burknął. Astrid roześmiała się szczerze. Była wykończona, ale mimo to widząc męża poczuła się znacznie lepiej.
Objęła go lekko, uważając na bok i położyła mu głowę na ramieniu, chłonąc zapach jego skóry. Uwielbiała to robić. Czkawka przegładził jej włosy palcami, jakby rozkoszował się ich dotykiem, po czym pocałował ją w czoło.
- Jak dzisiejszy dzień? - zapytał w końcu. Astrid wolała nie odpowiadać. Była wystarczająco zmęczona, by położyć się zaraz obok Czkawki i spać kilka dni.
- Nie było tak źle - odparła. - Twoja mama nawet powiedziała mi coś miłego - pochwaliła się, rzucając mu dumny uśmiech.
- Zawsze myśli o tobie tylko dobrze - rzekł Czkawka, głaszcząc czule jej policzek. - Wiem, bo często mi mówi, że natrafiłem na prawdziwy skarb.
- A ty jej słuchasz? - zapytała Astrid, naigrawając się z jeźdźca.
Czkawka uśmiechnął się szeroko, po czym wymruczał po swojemu:
- Nie musi mi tego mówić. Dobrze wiem, na kogo trafiłem.
Astrid objęła go jeszcze mocniej, czując jak wszystkie troski z niej spływają, przy dotyku z ciałem jeźdźca.
- Sączysmark i Szpadka chyba coś do siebie mają - zaczęła, przypominając sobie rozmowę z przyjacielem. Opowiedziała swojemu mężowi o tym, gdy obaj usiedli na łóżku. Czkawka skrzywił się, czując znów ból w boku, ale słuchał bardzo uważnie. Astrid uwielbiała to w Czkawce, że zawsze jej słuchał, nie ważne, czy plotła od rzeczy, czy opowiadała mu historie, które opowiadał jej kiedyś jej ojciec. To samo rozmarzone spojrzenie, ale ten sam bystry umysł, zaśmiała się w myśli.
- Dopiero to zauważyłaś? - zaśmiał się, obejmując ją ramieniem. Astrid zamrugała gwałtownie, odpychając lekko jeźdźca.
- Serio? - zapytała.
- No tak - Czkawka wzruszył ramionami, jakby w ogóle nie dziwiła go ta sytuacja. - Czego się dziwisz? Sączysmark zarywa do niej od...
- Od pierwszych Wyścigów Smoków, gdy wpadła mu w ręce - przypomniała sobie. Szpadka potem przez kilka tygodni narzekała na swojego brata, przez którego wyszedł cały ten cyrk. Gdyby Mieczyk nie zaryzykował takiego manewru, jego siostra wciąż trzymałaby się Wyma, zamiast wpadać wprost w ramiona Sączysmarka.
- Właśnie - przytaknął skromnie Czkawka. - Może za kilka lat, kto wie, odbędzie się drugie wesele.
Astrid spojrzała na niego z politowaniem.
- Że niby Szpadka miałaby... Przecież ona go nienawidzi! - zachichotała, wyobrażając ich sobie razem.
Czkawka patrzył na nią jednak z powagą.
- Ty chyba dawno nie gadałaś ze Szpadką - mruknął pod nosem. Astrid przemyślała jego słowa. Właściwie rzadko rozmawiały ze Szpadką jak to dziewczyny na temat chłopaków. W przypadku Astrid i tak było wszystko jasne.
Jeździec zamyślił się na chwilę, po czym szybko wstał i podszedł znów do biurka, szukając czegoś w książce. Astrid zmarszczyła brwi.
- Znalazłem coś, co mnie zastanowiło - odparł. - Mel wczoraj dała mi coś, co wyglądało jak kopia herbów tych dwóch statków.
- Czkawka... - zaczęła Astrid, kręcąc z głową.
- Coś jest nie tak! - przerwał jej krótko. - Mel ma rację, przecież kłusownicy łapią smoki, a nie strzelają do nich!
- Więc co zamierzasz? - warknęła blondynka. - Chcesz zaraz wsiadać na Szczerba i lecieć ich szukać?
- Nie, skąd - skrzywił się Czkawka, siadając obok z materiałem w ręku.
Astrid wzięła delikatnie materiał z jego dłoni, oglądając go. Na jednej połowie chustki widniał herb trójgłowego smoka na zielonym
tle, na drugim trzy czarne miecze na pomarańczowym zachodzie słońca.
- Znalazłem jeden herb w księgach mojego ojca. To ród Hoodów, mieszkańców południowych wysp. Mój ojciec znał tamtejszego wodza, ale nie byli sojusznikami. Powiedzmy, że byli obojętni naszemu plemieniu - opowiadał, gdy Astrid patrzyła czujnie w jego mądre oczy. - Ich tereny zostały jednak doszczętnie zniszczone przez smoki, co tłumaczyłoby, dlaczego strzelali do naszych smoków. Poza tym jeden z łuczników, ten który się do nas zwracał, znał nasz język. To na pewno oni!
Astrid zmrużyła oczy, zastanawiając się szybko. To naprawdę bardzo dziwne.
- W takim razie co z tym drugim herbem? - zapytała, oddając mu kawałek chustki.
- Tego nie wiem - przyznał Czkawka. - Ale w księgach herbów nic o tym nie napisano. Więc nie chodzi tu o ród...
- Może o profesję - zaczęła Astrid. - A może Hoodowie sprzymierzyli się z jakimś rodem spoza wysp? - zapytała.
Czkawka kiwnął głową, z zainteresowaniem.
- Cóż, połowę układanki już mamy - powiedział z namysłem.
Astrid westchnęła, oplatając dłonie wokół jego karku. Czkawka uśmiechnął się do niej znów, jakby cała maska miłośnika tajemnic i nauki nagle zniknęła, uosabiając znów tego samego wrażliwego i pewnego siebie wodza.
- Nigdy nie dajesz za wygraną, co? - mruknęła, przyglądając mu się czujnym wzrokiem. Znała każdy milimetr jego twarzy. Od rudawobrązowej czupryny okalającej jego czoło, do cienkiej blizny na jego brodzie.
- Nie - odpowiedział Czkawka, przyciągając ją do siebie. - Zresztą ty jesteś na to dowodem - dodał cicho.
Astrid zamknęła oczy, czując na szyi ciepły oddech jeźdźca. Nareszcie wszystko wraca do normy, pomyślała, korzystając z chwili, gdy Czkawka jest tylko jej, gdy nie ma żadnych obowiązków, gdy Szczerbatek nie wyciąga go na przejażdżkę, a Berk nie zagraża niebezpieczeństwo.
- Nigdy więcej mnie tak nie strasz - wyszeptała cicho, mając na myśli wczorajszy wieczór. Jeszcze chwila i... Och, nawet wolała o tym nie myśleć. Zadrżała lekko, wyobrażając sobie, jak wyglądałoby Berk bez Czkawki. Musiałaby stąd odejść, pomyślała z goryczą. Nie zniosłaby widoku Berk, które przypominałoby jej nieznośnie o jej stracie.
Czkawka ujął jej podbródek i przyjrzał jej się uważnie. Pewnie jej oczy już lśniły od łez, pomyślała z poirytowaniem. Kiedyś rzadko co powodowało u niej płacz. Co się z nią stało po śmierci Wichury?
- Nic się nie stało, Astrid - powiedział pewnie, by wytępić w jej sercu wątpliwości. - Widzisz, żyję. - podniósł do góry ręce, jakby chciał jej się zaprezentować.
Astrid odwróciła wzrok, ale nie odpowiedziała. Czkawka westchnął i pocałował ją z uczuciem, wodząc miękkimi ustami od jej warg, do słonych łez, które już spływały po jej gładkich policzkach.
- Nawet bogowie nie zdołali by mnie od ciebie oddzielić - mruknął między kolejnymi pocałunkami. Astrid uśmiechnęła się niemrawo.
- Nawet ich nie kuś - odpowiedziała, zamykając z rozkoszą oczy.
Ta daaam! :3 myślę że trochę słodyczy nie zawadzi, postaram się jeszcze coś napisać przed środą. Dedykuję ten rozdział wszystkim czytelnikom, bo nie umiałabym wybrać pomiędzy wami :D taka jestem. Piszcie komy, bo nie mogę się doczekać waszych reakcji ^^
Dodano: 27 minut temu...
OdpowiedzUsuńA i moje cudowne wyczucie czasu. Zawsze wiem kiedy dodasz rozdział, po prostu mam takie przeczucie: "O, Just doda rozdział" i wchodzę sobie na Google+ i widzę kolejny. Chyba działa przez nas telepatia <3
UsuńCzy ja już mówiłam, że uwielbiam długie rozdziały w twoim wykonaniu? Oczywiście nigdy nie przeszkadzały mi krótsze rozdziały, ale te długie są niesamowite.
Więc narazie włączam blogera i Castle, by w ogóle nabrać weny. Ale po twoim rozdziale nabrałam takiej chandry na coś niebywale słodkiego, że chyba napisze jakiegoś OS o Hiccstrid. Bądź co bądź brakuje mi mojej ukochanej parki w moim opowiadaniu, ale dzięki twoim notkom (i innych blogerek) nie narzekam na brak słodyczy ze strony Astrid i Czkawki.
Och jakie to szczęście. Od dłuższego czasu zrządzeniem losu jestem pierwsza. To taki zaszczyt :*
Szlag, wylałam sobie przed chwilą picie na laptopa :/ na szczęście wszystko już opanowane!
Niezwykle waleczna wojowniczka, powróciła. Nie ma to jak wydrzeć się na facetów. Czasami to oni zachowują się gorzej od nas. A mówią, że tylko baby się kłócą. Jaka to dziwność przypadku, hoho.
Żona wodza postawiła sprawę jasno i to rozumiem. Nie będą się wydzierać, ejhh ci wikingowie.
Czkawka. Jak on w ogóle mógł myśleć, że As sobie nie poradzi. Niech lepiej mnie nie denerwuje. Już dość jest opowiadań, w których niesamowicie podnosi mi ciśnienie. Ona da sobie świetnie rade, i cichutko liczę na to, iż to właśnie ona wygra zakład.
No kurde, już myślałam, że jak Hiccstrid sami w domu, to będzie jakieś tyryrt, tarara... a tu nic. Ale poczekam i się doczekam, dziedzica Czkawki. Oj tak! W końcu Czkawka ma się brać do roboty. Przy jego szalonych pomysłach długo nie pożyje. A noo warto mieć wcześniej zapewnionego następcę. :D (i ten szyderczy uśmieszek na twarzy)
Nigdy nie będę umiała tak świetnie pisać jak ty. To na sto pewne. Więc składam serdeczne życzenia :*
• Weny od Odyna i pomyślnych wiatrów od Thora bla..blaa bla..
Jeśli by cię to zainteresowało zapraszam na mojego bloga: difficult-crimes.blogspot.com oraz zapraszam do zajrzenia na "aktualności" nowego bloga: nigdyniebedziedobrze.blogspot.com :*
Kocham bardzo, bardzo <3
wciąż nie mogącą się nadziwić faneczka
~ SuperHero ❤
Hahahahahah rozjebałaś mnie z tym tyryry xDD miałam ochotę żeby coś takiego napisać no ale to by chyba jednak przegięcie było noo :pp poza tym jak oni są że tak to ujmę niedysponowani ... XD ale no nwm nwm, wolę pobudzać waszą wyobraźnię niż opisywać swoją, tego możecie być pewni ^^
OdpowiedzUsuńJa też czekam na ten pikantny pocisk nocny *banan* :D
UsuńPierdyknij go niedługo, co?
Piwonia i ty Brutusie przeciw mnie? Haha xd
UsuńA i jeśli chodzi o to zdjęcie moje co kiedyś pytałaś to na fb już widziałaś, gdyż zaprosiłaś mnie :))
UsuńJeśli by cię to zainteresowało dodałam nowy rozdział --> nigdyniebedziedobrze.blogspot.com.
UsuńJeśli nie, przepraszam za spam :*
To opowiadanie jest CCCUUUDDDOOOWWWNNNEEE!!!!!!!!!!!! :* :* :D
OdpowiedzUsuńDziękuję! ^^
UsuńPrzeczytalam już wczoraj, ale byłam zbyt zmęczona, żeby pisać kom....
OdpowiedzUsuńKochana, jesteś po prostu mega! Rozdział jest cudowny, bo hiccstrid! Oni są tacy slodcy ♡ Brakowało mi trochę cukru, a tu proszę, jak na zamówienie.
Masz problem z kłócącymi się facetami? Wrzeszcz. xD Biedna As, musiała sobie gardło zdzierać. Ale jednak poskutkowało :)
Podobało mi się to, że dodalas Sączysmarka do akcji. Coś innego :P
I narobiłaś smaka na nn jeszcze bardziej, bo zaciekawiłam się tymi symbolami na flagach. Szykuje się kolejną akcja! Yes! ^^
A tak właściwie, to co z Hassą? Już dawno nie było o nim większej wzmianki. Ale wiem, że jakoś to poskładasz w piękną całość.
Szczerze, jak powyżej napisali inni, też myślałam, że coś ten teges z Hiccstrid xD.
I zaraz tam przegięcie. Tu raczej nie ma dzieci xD. Być może spelnisz nasze prośby. :D
Przepraszam, że kom taki krótki, ale naprawdę nie wiem, co mam ci napisać :/
Ok, także ten. Idę skomentować dalej.
Weny!
Nie jest krótki, a ja uwielbiam czytac długie komy, za krótkie też dziękuję ;* tak pomyślałam że fajnie byłoby w końcu ruszyć poboczne tematy jak Szpadka i Sączysmark czy Hassa. Mam to w planie, luzik :dd
Usuń