Cała czwórka siedziała dokoła małego stolika, na którym spoczywało na poduszce małe, fioletowe jajo, pokryte białą pajęczyną linii. Szczerbatek mlaskał głośno nad głową Astrid spożywając dorsza.
- Szczerbatek! - skarciła go Astrid, ocierając włosy ze śliny, ale smok zarechotał tylko i wtulił się w dziewczynę. - No patrz, zrobił się arogancki - wskazała Czkawce jego smoka. - Zupełnie jak jego jeździec!
- Ma zły dzień - Czkawka zwrócił się do smoka, jakby usprawiedliwił Astrid, ignorując jej piorunujące spojrzenie.
- Mogliście mnie wcześniej powiadomić, że to Wandersmok - wyszeptała smutno Mel, której broda oparta była o krawędź stolika.
- Nic się nie stało, kochanie - szepnęła do niej Astrid, przytulając ją do siebie.
- Tak - potwierdził Czkawka. - możesz go przecież wytresować na takiego milusiego smoczka, jakim jest Szczerbatek - zaszczebiotał w stronę smoka, który zerknął na jeźdźca z zażenowaniem. - Co nie, Szczerbol?
Smok zawarczał na te słowa, a Mel wybuchnęła śmiechem. Nie bała się już wcale Szczerbatka, co więcej, Nocna Furia często zasypiała przy niej w jej pokoju, a ona czuła się w jej towarzystwie bezpiecznie. Mimo to Czkawka skończył swoje dręczenie zaraz po odpowiedzi smoka.
- Myślałaś już nad imieniem? - zapytała ją Astrid, całując troskliwie w policzek. Uwielbiała rozpieszczać małą.
- Nie jestem jeszcze pewna, czy będzie to chłopiec, czy dziewczynka - broniła się. - Może powinnam zaczekać.
- Wiesz, będziesz miała trochę czasu, zanim smok się wykluje - wtrącił się Czkawka, drapiąc Szczerbatka pod brodą. - Możesz w zasadzie pomyśleć nad obiema opcjami.
- Tak, to dobry pomysł - potwierdziła Astrid, wyjątkowo zgadzając się ze swoim mężem.
Mel westchnęła.
- A kiedy on się wykluje? - zapytała. Nikt z nauczycieli nie powiadomił uczniów, że jaja po prostu wrzuca się do lawy, bo gdyby to zrobili, Berk czekałaby zagłada małych, zionących wszędzie ogniem stworzonek.
- W swoim czasie - odparł Czkawka. - Teraz musisz się wyjątkowo pilnie uczyć o Wandersmokach, żeby cię nie zaskoczył.
- Nikt nigdy nie wytresował Wandersmoka, prawda? - zapytała smutno Mel. Była niezwykle inteligentna, pomyślał Czkawka. Albo przeczytała już cały smoczy podręcznik, co i tak było nie lada wyczynem jak na sześciolatkę.
- Masz szansę zostać pierwszą osobą, która go wytresuje - powiedział po namyśle Czkawka.
Mel zadrżała na samą myśl.
- Nie bój się - Astrid znów przytuliła dziewczynkę, rzucając Czkawce zezłoszczone spojrzenie. - Będziemy mieć na was oko poza tym Szczerbatek nie da cię skrzywdzić, prawda?
Smok jakby w potwierdzeniu oblizał policzek Mel, aż dziewczynka zachichotała.
- Chciałabym dać radę. W końcu wszyscy myślą, że dam, bo mieszkam z wami - popatrzyła wyczekująco na Astrid i Czkawkę, którzy poczuli się, jakby to nie o nich mówiła. Może rzeczywiście byli wzorem w oczach dzieci, pomyśleli oboje.
- Dasz radę, bo sama sobie poradzisz - powiedział pewnie Czkawka. - My będziemy ci tylko podpowiadać, Mel.
- Dokładnie - uśmiechnęła się do męża Astrid. - A teraz idź już lepiej spać, bo twój Wandersmok nie wytrzyma naszego gadania i sam się wykluje - po czym załaskotała dziewczynkę, która odskoczyła ze śmiechem i ruszyła w stronę pokoju Czkawki, który teraz należał do niej. Ściana naprzeciw jej łóżka miała duże okno, przez które kiedyś wychodził Szczerbatek. teraz gdy Mel miała smoka, okno czekało, aż smok się wykluje i wtedy będzie mógł spać obok jej łóżka. Oczywiście, jak już dorośnie.
- Dobranoc - zawołała na pożegnanie, a Szczerbatek poleciał za nią, muskając ogonem okoliczne półki ku przerażeniu Astrid. Całe szczęście, że nic nie narozwalał.
- Dobranoc - odpowiedzieli razem Czkawka i Astrid.
Małżeństwo usiadło na kanapie przykrytej grubym, niedźwiedzim futrem i odetchnęło z powagą
- Kłopoty to się dopiero zaczną, Czkawka - powiedziała cicho Astrid, kładąc głowę na ramieniu męża.
- Nie będzie tak źle - odparł z uśmiechem. - Ten dom wytrzymał już jednego smoka klasy uderzeniowej, więc wytrzyma też drugiego.
Astrid przygryzła wargę, celowo coś ukrywając przed mężem. Czkawka widział, że coś jest na rzeczy, skoro dziewczyna przyjmuje niewygodna pozę - obejmując kolano dłońmi.
- Hmm? - zapytał Czkawka, patrząc na nią uważnie.
- Nie, nie mogę ci nic powiedzieć, bo się nie zgodzisz - mruknęła, obracając wzrok.
Czkawka przyciągnął ją do siebie.
- Kolejny głupi pomysł? - zapytał, a dziewczyna szybko przypomniała sobie wydarzenie ze Smoczą Skałą kilka lat temu.
- Można tak powiedzieć.
- To nie zdziw się, że się nie zgodzę - zaśmiał się Czkawka, przytulając ją mocniej.
Astrid westchnęła tylko, nasłuchując czujnie kroków smoka po pokoju Mel i śpiewających Straszliwców Straszliwych za oknem, które jak zawsze rozpoczynały swój nocny repertuar.
- Jestem padnięty - stęknął Czkawka, kładąc głowę na ramieniu Astrid, tak jak to ona zrobiła wcześniej. Dziewczyna uśmiechnęła się, głaszcząc go czule po włosach i całując w czoło.
- Tak, mój jeździec jest zmęczony nadążaniem za grupką dzieci, o których zapomniał. Ujmujące.
Czkawka nagle usiadł prosto, patrząc z niedowierzaniem na Astrid, która śmiała się w najlepsze.
- Wielkie dzięki za odrobinę współczucia z twojej strony - odparł, uśmiechając się delikatnie.
- Masz go na co dzień - mruknęła Astrid, wstając.
Noc już dawno wisiała nad Berk, gdy ciszę przerwał jęk. Czkawka zerwał się z łóżka, nasłuchując uważnie. Szczerbatek spał smacznie u jego nóg, wróciwszy od śpiącej Mel. Astrid chrapała cicho tuż obok. Jej blond włosy były porozwalane na poduszce w kompletnym nieładzie. Gdy Czkawka nagle usiadł, nasłuchując, powieki dziewczyny uchyliły się.
- Słyszałaś to? - zapytał ze zdenerwowaniem. Na pewno coś słyszał.
- To Szczerbek, Czkawka, idź spać - jęknęła Astrid, kładąc się na drugi bok. Czkawka zmarszczył brwi i przykrył ją kołdrą, wymykając się.
Szczerbatek już czujny podążył za ubierającym się w pośpiechu jeźdźcem, który wyszedł przez duże okno na zewnątrz. Smok zrobił to samo.
- Ty to słyszałeś, prawda?
Nocna Furia jęknęła i kiwnęła głową, co miało oznaczać w języku smoczo-ludzkim "tak". Szczerbatek coraz częściej naśladował zachowania swoich nordyckich przyjaciół.
Czkawka pobiegł w stronę placu, na którym stał już Sączysmark i Szpadka. Myślał, że wyszli z domu, słysząc ten dziwny odgłos, ale najwyraźniej byli tu już wcześniej, sądząc po ich zawstydzonych twarzach.
- Ej, słyszeliście ten dziwny odgłos? - zapytał znów Czkawka. Miał nadzieję, że to nie są jakieś odgłosy tylko w jego głowie, ale skoro Szczerbatek też je słyszał, to nie było z nim jeszcze tak źle.
Szpadka kiwnęła głową, mówiąc z przekonaniem:
- To przed chwilą? Już pół nocy coś tak jęczy.
Czkawka zawarczał z poirytowaniem.
- To czemu mnie nie obudziliście?! - zapytał, ale Sączysmark próbował go jakoś uspokoić.
- Czkawka, Straszliwce każdej nocy jęczą i jakoś nie budzimy cię z tego powodu.
- Tym razem to nie Straszliwce - zamyślił się Czkawka, trzymając dłoń na głowie swojego smoka. - Moja mama wróciła? - spytał spokojniej, spoglądając na parę Wikingów.
Sączysmark i Szpadka popatrzyli po sobie i oboje się wykrzywili.
- W jej domu nie świeciło się światło, więc chyba nie - odparła Szpadka, wzruszając ramionami.
- O nie - jęknął Czkawka. - Znajdźcie smoki i dołączcie do mnie, moja mama może potrzebować pomocy.
Jeźdźcy wyjątkowo nie protestowali, tylko pobiegli w dwóch różnych kierunkach po swoje smoki, słuchając wodza.
Czkawka wskoczył na Szczerbatka i oboje za chwilę znajdowali się w powietrzu, pod gęstą warstwą nocnych chmur. Jedyne oświetlenie stanowiły gwiazdy i księżyc, zawieszone wysoko na niebie oraz światło nielicznych pochodni w Berk, które przypominały wciąż o swojej obecności. To one pomagały Wikingom odnaleźć swoje miecze i topory, gdy wymagała tego sytuacja, ale tym razem Czkawka nie budził nikogo więcej, nawet Astrid. Jeśli jego mamie coś się stało, to on musi jej pomóc.
Lecieli nad Berk, obszukali każdy zakamarek, co przy zdolnościach Nocnej Furii było banalnie proste nawet w kompletnej ciemności, gdy dołączyła do nich reszta.
Najpierw na niebie zabłysnęła lekko skóra Hakokła, na którego szyi siedział Sączysmark. Bliźniaki lecieli tuż obok, Mieczyk chyba spał, sądząc po jego śmiesznej pozycji. Śledzika nigdzie nie było.
- Sory, Czkawka - mruknął Sączysmark, gdy był już przy Szczerbatku. Czerwone skrzydła Hakokła poruszały się wolno i leniwie, jakby smok także był w słabej drzemce. - Nie zdołaliśmy obudzić Śledzika. No i zapomnieliśmy o Astrid.
- Nie, to dobrze, że jej nie obudziliście - odparł jeździec i ruszył na północ. Smoki szybko przystosowały się do szybkiego tempa Furii. - Lepiej, żeby została z Mel.
Nastała cisza, przerywana tylko odgłosem ruchu smoczych skrzydeł. W końcu jednak Szpadka odezwała się.
- Co was tak wzięło z tą Mel? - spytała ze zdziwieniem. - Całe Berk się nad tym zastanawia.
- No właśnie - poparł ją Sączysmark, zagłuszając donośne chrapanie Mieczyka. - Tak ci się spieszy robić za ojca?
Czkawka wywrócił oczami i nie odpowiedział na te zaczepki. Szczerbatek zawarczał w stronę Sączysmarka, który uniósł ręce w geście rezygnacji.
- Spokojnie, próbuję tylko wytłumaczyć twojemu jeźdźcowi, że jego plany przeszukiwania nowych wysp i tresury całkiem wzięły w łeb. Ale jak kto woli - prychnął, łapiąc znów rogów Hakokła, jak sterów.
Szpadka skrzywiła się.
- On ci i tak na to nie odpowie - powiedziała, jakby usprawiedliwiając Czkawkę. - Gdzie lecimy?
- Wszędzie - odparł Czkawka nieco zeźlonym głosem. - Musimy znaleźć moja mamę.
- Ale dźwięk dochodził z południa - zaczęła Szpadka, pokazując przeciwny kierunek.
Czkawka zawrócił natychmiast swojego smoka i pognał w kierunku południa, głośno przy tym narzekając.
- A nie mogłaś mi tego powiedzieć wcześniej? - krzyknął, bo wiatr zagłuszał jego głos.
- Woleliśmy cię trochę powkurzać - odparła z uśmiechem i walnęła Mieczyka pięścią w ramię, by go obudzić. Jeździec prawie spadł z siodła, łapiąc bezwiednie swój hełm.
- Co, gdzie? - zapytał, próbując ogarnąć swoje położenie. - Gdzie ja jestem?
- Na Jocie, który nie wygląda na specjalnie zachwyconego - warknęła Szpadka. - Usiądź prosto, bo spadniesz.
- Uuu, moja siostra, jaka troskliwa - zadziwił się Mieczyk.
- Nie, po prostu do lotu na naszym smoku trzeba dwóch jeźdźców, wiesz? - odparła zjadliwie.
- Hmmm, ciekawe... - zaczął chłopak. - A jakby było mnie pół, to czy wtedy się liczy, czy też nie możesz latać? Albo jakbyś ty przytyła...
- O nie - Szpadka przybrała groźny ton. - Nie przytyłabym!
- Jasne, ty się chyba nie oglądałaś w lustrze, siostra. - mruknął Mieczyk, prawdopodobnie tylko po to, by wkurzyć Szpadkę, która zaczęła się bacznie obserwować, jakby rzeczywiście przybyło jej kilka kilo.
- Nie jest tak źle, piękna - zaczepił ją Sączysmark, puszczając oko. Czkawka słuchał z zażenowaniem ich dyskusji, ale tak naprawdę trochę się za nimi stęsknił.
Szpadka wywróciła oczami, ignorując jego zaczepkę, ale jej policzki stały się ciemnoróżowe, co w świetle księżyca widać było jak na dłoni.
Słońce już dawno wisiało między chmurami, gdy jeźdźcy w końcu wrócili ze swojej nocnej wyprawy. Astrid i Mel czekały już na placu na Czkawkę, wyczekując szczupłego cienia Nocnej Furii. Gdy w końcu zauważyły na widnokręgu czarne skrzydła smoka, zareagowały podekscytowaniem i ulgą.
Czkawka i Szczerbek zatrzymali się tuż obok nich, a pozostali jeźdźcy stanęli tuż obok, schodząc z jękiem zmęczenia ze swoich siodeł.
- Mam dość - warknął Mieczyk, który najwięcej spał podczas tej drogi.
- Ja też - dodała jego siostra, prostując plecy.
Mel odskoczyła od Astrid i pognała na ręce Czkawki, który ze smutkiem schodził z siodła. Astrid już wyczuła, że poszukiwania zakończyły się porażką.
- Wyspana? - zapytał Czkawka z wysilonym uśmiechem dziewczynkę, która objęła mocno jego szyję.
- Ja tak, ale Astrid chyba nie - odszepnęła, a jeździec uśmiechnął się tym razem prawdziwie. - Radziłabym jej nie prowokować.
- Hola hola, wszystko słyszę! - zawołała jeźdźczyni, podchodząc do męża. Przywitawszy go czułym pocałunkiem, jakby ignorowała obecność małej. - Nie udało się? - spytała cicho.
- Nie. Moja mama nie mówiła ci, gdzie leci? - zapytał z chrypą w głosie.
- Nikomu nic nie powiedziała. Może odwiedza Smocze Sanktuarium, albo poleciała na polowanie z Chmuroskokiem... - Astrid próbowała go jakoś uspokoić.
- Albo znów szuka kłusowników - zakończył jej wywód Czkawka, patrząc jej chłodno w oczy. Był tak zmęczony, że nie było siły, by potrafił patrzeć optymistycznie na całą tą sprawę.
Astrid westchnęła ciężko i chwyciła Mel za rękę.
- Idziemy oglądać tęczowe pstrągi - powiedziała mu. - Ty idź się lepiej prześpij. Dołączymy do ciebie później.
- Mi to pasuje - odparł Czkawka, ziewając.
Pożegnał się z Mel i oboje ze Szczerbatkiem wrócili do domu, powłócząc nogami. Tak głośny jęk, który słyszał w nocy nie mógł dochodzić z daleka, myślał, zanim dotarł do swojego miękkiego i ciepłego łóżka, które wciągnęło go do reszty. Nie minęła sekunda, a oczy jeźdźca zamknęły się.
Szczerbatek również zaczął chrapać na swoim posłaniu, nie przejmując się tym, że jego ogon leży na progu do sypialni Czkawki.
- Znalazłeś coś? - spytał wódz, patrząc wymownie na Śledzika, który wrócił z dziennego poszukiwania. Astrid zsiadała właśnie z szarego grzbietu Burzy, która zawarczała złowrogo. Jej jeźdźczyni jednak wydawała się nieporuszona groźnym pomrukiem jej smoka.
- Tak, na wschodzie widzieliśmy dwie duże łajby, ale ani śladu Val... znaczy twojej mamy - odparł Śledzik, rumieniąc się. Nikt z jeźdźców tak naprawdę nie wiedział, jak ma zwracać się do matki wodza.
Astrid podeszła do rozmawiających i przytuliła Czkawkę.
- Powinieneś to zobaczyć - powiedziała. - Najlepiej, weźmy wszystkich jeźdźców. Podejrzanie wyglądały mi te łodzie - brwi dziewczyny skrzywiły się, gdy to mówiła, jednak i tak w oczach męża wyglądała pięknie.
- Ale ty zostaniesz w domu z Mel - upierał się, patrząc w niebieskie oczy Astrid, która obróciła się i zgrabnie podeszła do Burzy, majsterkując przy siodle. Wyglądała, jakby puściła słowa wodza mimo uszu.
- Jadę z tobą - odparła. - A Mel zabieramy z nami.
Czkawka zdziwił się i oburzył, słysząc tak głupi pomysł.
- Zwariowałaś? To niebezpieczne. Zostań z Mel w domu - naciskał. Sztukamięs zaskomlała, słysząc jego złowrogi ton. Gronkiel miał wiele szacunku do wodza Berk, ale czasem odczuwała strach, gdy stawał się pewny siebie. Nie był już tym samym chuderlawym chłopcem, który pomógł Śledzikowi ją wytresować.
- Wystraszyłeś ją - zauważył Śledzik, głaszcząc swojego smoka w uspokajającym geście.
Obaj jeźdźcy zignorowali ich.
- Jesteś moim mężem, Czkawka, ale to nie znaczy, że będę robić, co mi rozkażesz. Nie puszczę cię samego, a Mel będzie bezpieczna przy moim boku - powiedziała pewnie, ostrząc lśniący topór.
Czkawka spojrzał jej w oczy z naciskiem, ale dziewczyna zaczęła tylko gwizdać pod nosem, nie patrząc na niego.
- Astrid, nie rozkazuję ci, tylko cię proszę. Zostań w domu - znów nalegał, tym razem delikatniej. Nie mógł znaleźć sposobu na dziewczynę, a wiedział, że jeżeli poleci, może narazić na niebezpieczeństwo siebie i małą.
- Ale ja podjęłam już decyzję, skarbie - odparła, wzruszając ramionami. Jej złociste włosy zalśniły w słońcu jak świt jutrzenki.
- To ja może powiadomię resztę - burknął Śledzik, odchodząc ze Sztukamięs.
Astrid posłała Czkawce całusa i poszła do domu wodza po Mel. Czkawka westchnął. Na Thora, może podjął złą decyzję, biorąc ją za żonę, zastanawiał się ironicznie. To nieco poprawiło mu humor, ale wiedział, że i tak będzie musiał mieć oko na nie obie.
Minął kwadrans a pięć smoków już leciało w kierunku wschodnich szczytów archipelagu, muskając lekko mroźne powietrze skrzydłami. Mel siedziała spokojnie przed Astrid, opatulona w futra i nie odezwała się ani razu, wyraźnie podekscytowana wyprawą.
- Daleko to było? - spytał Czkawka, przekrzykując wicher, który już trochę osłabł od wczorajszego dnia, ale nadal był na tyle silny, by odpychać smoki od kierunku ich lotu.
- Nie jestem pewien - zaczął Śledzik, spoglądając z prośbą na swoją wcześniejszą towarzyszkę. - Astrid?
- Gdzieś za tymi szczytami! - krzyknęła, zasłaniając twarz od wiatru. - Nie jest ci zimno? - spytała siedzącą przed nią dziewczynkę.
- Nie - odparła cicho Mel. - Mieszkałam na wzgórzu, więc często dokuczał nam taki wiatr.
- No to nie miałaś za fajnie - Szpadka uśmiechnęła się do niej z sympatią. - Ale i tak bym to wolała, niż mieszkanie z moim bratem, wierz mi.
- Odszczekaj to! - krzyknął Mieczyk, lekko oburzony.
- Ani myślę. Ostatnio to ty miałeś myć kabinę, a jak zwykle spadło na mnie przez twoje schadzki z Tanyą, myślisz, że nie wiem?
Mieczyk zarumienił się, ale nie odpowiedział. Szpadka zaśmiała się gardłowo.
- Chciałbym wam przypomnieć, że to nie wieczorek towarzyski - przekrzyczał ich Czkawka. - Prawie jesteśmy na miejscu.
- I dobrze - stęknął Sączysmark. - Bo jeszcze chwila i zepchnąłbym ich z tego Zębiroga.
- Nie ty jeden - westchnęła Astrid, po raz pierwszy od niepamiętnych czasów zgadzając się z Wikingiem.
Czkawka popatrzył w przód, ku dwóm statkom opisywanym przez Astrid. Stały przy grani po zachodniej części Wyspy Zielnej, kołysząc się lekko na wietrze. Ani śladu Chmuroskoka i jego mamy.
- Lecimy w stronę klifów - krzyknął Czkawka.
Wszystkie smoki ruszyły w tamtym kierunku, trzepocząc skrzydłami, zanim dotknęły łapami ziemi. Mel zeszła szybko z siodła, ale Astrid ją powstrzymała.
- Nie, ty zostań w siodle - powiedziała jej szeptem. Dziewczynka skinęła smętnie głową i wykonała rozkaz. Usta Czkawki wygięły się w lekkim uśmiechu.
Reszta jeźdźców podeszła do krawędzi klifu, by obserwować stamtąd dwa okręty. Czkawka wyjął z kieszeni swojego stroju małą, składaną lunetę i przyłożył ją do oka. Zaraz obok siebie poczuł ciepły oddech Astrid.
- Co widzisz? - spytała, ledwie poruszywszy wargami.
Czkawka podał jej lunetę.
- Widzę kilkunastu uzbrojonych ludzi, trzy klatki na średniej wielkości smoki. Nie muszę chyba powiadamiać, kogo mamy przed sobą.
- Czyli kogo? - spytał Mieczyk.
- Ty weź ty się lepiej skup, no pewnie, że Berserków - warknął Sączysmark.
- Nie, nie Berserków - jęknął Czkawka. - Nawet lepiej tego nie mów, błagam. To kłusownicy.
Łodzie nie miały tego samego herbu na żaglach. Na jednej widniał trójgłowy smok na zielonym tle, na drugim zaś trzy miecze, skrzyżowane ze sobą. Oba statki wyglądały, jakby przypadkowo spotkały się na morzu.
- Myślisz, że tam może być twoja mama? - spytał cicho Śledzik drżącym głosem, wyciągając głowę nad Sączysmarkiem.
- Schowaj się - syknęła Astrid, ale w tym momencie smoki zaryczały gniewnie, a Szczerbatek skoczył przed Burzę, by chronić Mel.
Za jeźdźcami zebrała się duża grupa wrogich kłusowników, trzymających łuki i topory. Jeden z nich o czarnej szczecinie wyszedł naprzód, wyciągnąwszy przed siebie kuszę.
- Kolejni jeźdźcy? Słodko - zaśmiał się. W jego głosie Czkawka wyczuł wyższość.
- Kolejni? - zapytał cicho. Astrid spojrzała na męża ze smutkiem.
- Podnieście ręce - zawył tajemniczy kłusownik, podchodząc z kuszą coraz bliżej. Jego towarzysze naciągnęli cięciwy. - I tak nie macie szans.
Wtem Astrid odskoczyła od reszty w stronę Burzy i machnęła dłońmi, by przegnać smoka. Mel krzyknęła głośno, gdy smoczyca poderwała się do lotu.
- Leć do Berk! - krzyknęła Astrid, zanim pierwsza strzała nie ugodziła jej w ramię.
Mel zapłakała, ale złapała się szyi smoczycy, która trzepotała usilnie skrzydłami. Zanim kłusownicy wystrzelili następne strzały w stronę jeźdźczyni, Czkawka już tam był ze swoją tarczą. Już nic nie mogli poradzić na fakt, że jeden smok im uciekł. Na pozostałe rzucili swoje ciężkie sieci, przeplatane metalem. Szczerbatek spalił sieć, lecącą w jego kierunku, zanim zastygła na jego ciele, ale Czkawka dał mu znak, by się poddał, zanim smokowi groziłoby coś gorszego.
Astrid trzymała się za krwawiące ramię, zaciskając zęby. Czkawka objął ją czule ramieniem.
- To moja wina, Czkawka - dwie samotne łzy spłynęły jej po policzku. - Musiałam chronić Mel.
- Wiem to - szepnął jeździec, zanim ktoś nie wyrwał mu tarczy i nie przyszpilił obojga do ziemi. Smoki wrzeszczały, widząc jak kłusownicy brutalnie zawiązywali ciężkie sznury wokół nadgarstków ich jeźdźców.
- Bierzcie łapy! - krzyknął Sączysmark, ale zaraz został uciszony przez jednego z wrogów ciosem w twarz. Czkawka syknął, widząc ślad po uderzeniu na policzku przyjaciela.
Oczy Astrid bledły z każdą chwilą i każdą kroplą krwi z rany na ramieniu.
- Pomóżcie jej - błagał Czkawka. - Ktoś musi zatrzymać krwotok.
- Mogła o tym pomyśleć, zanim straciliśmy smoka - syknął chudy kłusownik z łukiem w ręku.
- Jeźdźczyni smoków jest więcej warta niż pięć Koszmarów Ponocników - warknął Czkawka, podnosząc się. Hakokieł ryknął urażony, ale jeździec nie zwrócił na niego uwagi, mówiąc dalej. - Chcecie pozwolić jej umrzeć?
Dwóch mężczyzn spojrzało po sobie bez słowa, po czym podeszło do najwyraźniej swojego dowódcy, wymieniając z nim kilka słów.
Śledzik podturlał się w kierunku Czkawki.
- Co zamierzasz? - szepnął.
- Na razie chronić Astrid - szepnął, patrząc na swoją ukochaną, która traciła powoli przytomność. Prawy rękaw jej tuniki był czerwony z krwi. - Potem zobaczymy.
- Gorzej być nie może - jęknęła Szpadka.
Chudy kłusownik wrócił z pasem skóry i siłą podniósł Astrid z ziemi. Czkawka znów próbował się podnieść, widząc grymas bólu na twarzy dziewczyny, ale uniemożliwiły mu to węzły na nogach. Kłusownik zawiązał mocno pas nad krwawiącą raną, po czym niezbyt delikatnie wyciągnął jej strzałę. Astrid jęknęła cicho, osuwając się w ciemność.
- Weźcie ją - warknął kłusownik do swoich towarzyszy. Ktoś dźwignął z siłą Czkawkę na nogi i pociągnął w stronę urwiska, koło którego były skalne stopnie. To tędy dostali się tu ich nieprzyjaciele, pomyślał.
Bliźniacy zaczęli się szamotać, ale szybko jeden z uzbrojonych napastników ogłuszył jeźdźca, zadając mu cios w tył głowy. Wypadło na Szpadkę, którą trudno było odróżnić od brata.
- Szpadka! - krzyknął Sączysmark, nie patrząc na to, czy znów nie oberwie ciosu w twarz.
Czkawka cały czas spoglądał to na niesioną przez kłusowników Astrid, to na związywaną na klifie Nocną Furię. Serce łamało mu się, gdy widział, jak dwie z czterech najważniejszych osób w jego życiu zostały brutalnie obezwładnione przez obcych. Nie miał pewności, czy pod pokładem jednej z łajb nie siedzi trzecia z nich. Całe szczęście, że Mel była bezpieczna...
Dziękuję za wytrwałość. Muszę wam powiedzieć że super się bawiłam na weselichu i było mega tak z moich prywatnych spraw.
Mam pytanie: ma ktoś konto na sod? Podawajcie swoje nazwy jak coś :pp
MEGA!!!!
OdpowiedzUsuńKobito ten rozdział! Łał!
Astrid zachowała się trochę bezmyślnie ale jako pierwsza rzuciła się na pomoc Mel. Biedna :C
Czkawka powinien ją siła do łóżka przywiązać i nie pozwolić jej lecieć :/
I co teraz z nimi będzie? Jeju pisz szybko bo umrę z ciekawości!
Mel musi im pomóc!
Czkawka jaki troskliwy. Mam nadzieję, ze nic im nie będzie.
Wreszcie jeźdźcy w kupie :) Kolejna misja.
Błagam na wszystkie świętości uratuj ich!
Ten rozdział mega! I w dodatku taki długi
Ale mój kom nie :c niestety nie mam siły już więcej pisać bo dochodzi 1 godzina!
Ale wiedz ze rozdział najlepszy i.. wooow! :*
Kocham i czekam na next :*
PS.: Ciesze się, że weselicho się udało xD mój weekend również się udał :3
No cóż, czasem sie jej zdarza działać bezmyślnie, Czkawce zresztą też :3 dziękuję bardzo :D
UsuńPierwszy raz komentuję twojego bloga, ale zawsze prawie od początku byłam na bierząco z każdym rozdziałem:). Jesteś świetna i masz talent którego można tylko pozazdrościć. Biorąc pod uwagę inne blogi które czytałam twój jest najlepszy i zawsze chętnie do niego wracam. Rozdział genialny i trzyma w napięciu. Nie mogę się doczekać nexta :) Pozdrawiam Wiki:)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo i mam nadzieję, że mój blog dalej ci się będzie podobał :3
UsuńJa jak zwykle ostatnio spóźniona xd Nie no wybacz bardzo :*
OdpowiedzUsuńAle straszny ten rozdział. Jeźdźcy wszyscy razem, super, ale źle, że zostali złapani. Jak to wspaniale opisałaś, gratuluję ❤ Teraz tak myślę, że przez to, że Czkawka i Astrid wzięli Mel do siebie, przekreśla ich misję, bo tak to wszyscy lecieli, a tu Czkawka od razu zostawia As z Mel w domu. Szkoda, że nie mają jakiejś niańki, czy coś. :* Ale jaki on troskliwy ;* Astrid taka opiekuńcza, rzuca się od razu Mel na pomoc. I ta strzała, obrona Czkawki - jak sweet :* <3
Teraz to się nie mogę doczekać nexta. Wprowadzasz co chwile nową akcję i nie sposób się oderwać od twego bloga!
• Weny od samego Thora bla..bla, niech cię prowadzi w pisaniu :***
Dziękuję za kom u mnie ❤ ❤ ❤
Kocham ^^
Chodzi ci o School of Dragons? Ja mam konto tylko mam problem z włączeniem. :*
UsuńTaak, School of Dragons :* dziękuję za miłe słowa i ja też z niecierpliwością będę wyczekiwać twojego bloga ;)
UsuńTo może ty mi pomożesz. Chciałam sobie pograć przez internet, ale trzeba coś tam włączyć tylko nie mogę tego znaleźć, a instalować nie chce. Doradź coś :*
UsuńBo tam chyba trzeba coś pobrać, żeby gra się uruchamiała, ostatnio pojawiła się też opcja pobrania całej gry na komputer, bardzo szybko. Jeszcze nie sprawdzałam, choć juz mam pobraną i mam ją na pulpicie :3
UsuńMi tam wyskakuje, że trzeba coś włączyć w ustawieniach przeglądarki. Nie wiem, może ściągnę sobie ją na telefon :)
UsuńJust, ja Cię po prostu wielbię! Piszesz genialnie! Kurczę, oddaj weny! Nie wiem, jak to robisz,ale normalnie pękam od środka!
OdpowiedzUsuńJesteś mega!
Just, tylko nie mów, że Czkawka żałuje, że ożenił się z As ;( To smutne :((
As jednak powinna posłuchać się swojego męża. Przez jej lekkomyślność została ranna, ale dzięki temu uratowała Mel. Mam nadzieje, że nikomu nic nie będzie. Bo się poryczę!!!!
Dobrze, że Mel jest bardzo mądra. Zeby tylko zdążyła na czas! :/
Kochana, ja nie wiem, co mam napisać. Ale za to mam pytanie, które było już nasunięte w rozdziale: Jak mieszkańcy Berk zareagowali na to, że Czkawka i Astrid zaadoptowali Mel?
Błagam, dodaj szybko nn!
Aha, i cieszę się, że wesele się udało. :)))
Życzę ci weny i więcej czytelników.
Jeżeli masz czas i chęć to zapraszam do mnie. Także związane z JWS :D
http://historiazberk.blogspot.com
http://loveforeternityhiccstrid.blogspot.com
Serdecznie pozdrawiam :))
Ooo chętnie :)) właśnie szukałam inspiracji i chciałam tez poczytać sb inne blogi ;) chętnie zajrzę jak się uporam z moim blogiem. A propos zapraszam:
Usuńhttp://niezniszczalni-opowiadanie.blogspot.com/
Jest to moja własna wyobraźnia w 100% i mam nadzieję, że wam się spodoba ;)
Chętnie zajrzę ;)
UsuńJejku, super! *-*
UsuńEj ej! Tylko nie zabijaj Astrid i Valki! Obiecałaś koniec wyrzynania wyspy Berk, nieprawdaż???? I znowu ci kłusownicy... Putain... Nie rób sobie żartów z V przykazania :D
OdpowiedzUsuńCzyli jak: Mel zorganizuje pomoc, a Astrid... Będzie ratować Czkawkę z tarapatów? Może i jest ranna, ale koniec końców, to ona jest chyba silniejsza :P
Obiecałam to dotrzymam słowa :pp poza tym jedna strzała nawet o dużym grocie nie powinna zabić tym bardziej wymierzona w ramię chociaż to też zależy dokładnie od miejsca ;)) a co do As to nie powiedziałabym że jest silniejsza, może na swój sposób owszem po prostu wie jak trafić do męża xd
Usuń