wtorek, 7 lipca 2015

Zacząć od nowa

   Śledzik chrapał tuż przy wezgłowiu łóżka mamy Mel, a Gothi patrzyła na niego morderczym spojrzeniem, za pewne zastanawiając się, jak chłopaka uciszyć. Sztukamięs również chrapała, ale na szczęście na zewnątrz, przed domem. Czkawka na widok zaślinionego i chrapiącego przyjaciela nie potrafił się nie uśmiechnąć.
- Jak się czuje? - zapytał Gothi, kiwając głową w stronę mamy Mel.
   Gothi zrobiła dziwną minę, po czym wzruszyła ramionami. Najwyraźniej gorączka jeszcze nie przeszła. Czkawka westchnął i tknął przyjaciela w ramię, żeby go obudzić.
- Nie, Szpadka, to nie ja zjadłem te orzechy - mruknął pod nosem, odpychając dłoń Czkawki.
- Uspokój się, to ja - odparł jeździec, gdy Śledzik uchylił lekko oczy.
- Aaa, wybacz, troszkę mi się oczy przymknęły - próbował się usprawiedliwić Śledzik, nie potrafiąc stłumić potężnego ziewnięcia. Czkawka uśmiechnął się lekko.
- Idź do domu, ja ją popilnuję. Dzięki - miał nadzieję że Śledzik jednak nie przespał całej swojej warty.
- Aha, no dobrze - zgodził się. - To ja ten, zajmę się Sztukamięs.
   Po czym wyszedł z domku, stukając ciężko o podłogę swoimi małymi buciorami. Czkawka westchnął, zajmując miejsce, w którym wcześniej drzemał Śledzik.
   Musiał się poważnie nad tym zastanowić. Nie mógł ignorować faktu, że ryzyko śmierci mamy Mel jest spore. Najchętniej omijałby te myśli szerokim łukiem, ale wiedział, że jako wódz musi przewidywać niektóre okoliczności. Co wtedy stałoby się z małą? Przed oczami stanął mu obraz jego, Astrid, Szczerbatka i dziewczynki jako jednej rodziny. Czy byłoby go na to stać? Dałby sobie radę z zastąpieniem Mel domu? Przecież sam go jeszcze potrzebował. Tak często prosił o pomoc swoją własną mamę, że czasem wydawało mu się, iż nie wypada tego wodzowi. Tak czy siak, Valka była dla niego oparciem, tak samo jak Astrid. Czuł, że bez nich nie byłby tak pewny w podejmowaniu trudnych decyzji, a przecież tego właśnie wymagała jego pozycja. Całe szczęście też, że miał przy sobie Szczerbatka. Być może nie dawał mu tyle wsparcia, co Astrid i Valka, ale wiedział, że choćby wpadł przez swoją lekkomyślność w największe tarapaty, to smok bez namysłu skoczyłby za nim w ogień. To również pomagało mu w zdobyciu pewności siebie, którą zbierał przez te wszystkie lata.
   Nagle jego rozmyślaniom położył kres głos, który usłyszał, jakby przez mgłę.
- Jestem dumny, że jesteś moim synem - powiedział Stoick. Jego broda kapała ze słonej wody, ale on patrzył twardo w oczy syna, wcale nie wstydząc się targających jego sercem uczuć. Czkawka siedział wtedy na Szczerbatku, równie zmoczony, a słowa, które usłyszał działały jak balsam na jego złamane serce. Ojciec naprawdę go kochał. Nawet, gdy dowiedział się, że jego syn jest Smoczym Jeźdźcem...
   Czkawka usłyszał drugi głos, ale tym razem nie był to głos z jego głęboko zachowanych wspomnień, ale głos z tego pokoju.
   Mama Mel obróciła się na drugi bok. Pot dalej trwał na jej czole, mimo że wieszczka skrzętnie obmywała jej twarz. Miała takie same brązowe włosy jak córka, a jej policzki były zaczerwienione od trudu walki z chorobą.
- Mel - jęczała, jakby to jej córka była powodem jej bólu. Może dalej myślała, że dziewczynka się nią zajmuje, uświadomił sobie Czkawka. - Mel, Mel, proszę, podejdź tu!
   Wódz zacisnął dłonie w pięści, widząc cierpienie malujące się na twarzy kobiety. Ona cierpiała, a on nic nie mógł na to poradzić.
   Gothi wyjęła z kieszeni mały flakonik i opróżniła go, wlewając do gardła matki. Wypiła bez najmniejszego buntu, myśląc pewnie, że lekarstwo podaje jej córka.
- Mel... - szeptała dalej z ogromnym trudem kobieta, a Czkawce przeszło przez myśl, że może powinien zawołać dziewczynkę. Jednak, gdy spytał o to Gothi, ta stanowczo odmówiła.
   Tak siedział przez kilka godzin, znosząc ból i cierpienie kobiety. Jego dobre serce łkało w głębi duszy, widząc jak życie mamy Mel z niej uchodzi. To nie może się tak skończyć, krzyczał w środku. Musi być coś, co jej pomoże. Nie może umrzeć przez jakąś głupią gorączkę. Czkawka trzymał się twardo cały czas, wiedząc, że ktoś musi trwać przy łożu chorej. Nie może to być jej malutka córeczka.
   Gothi skinęła na Czkawkę w końcu i złapała chłopaka za dłonie. Spojrzała na niego tak smutno, że Czkawka przez chwilę stracił czucie w obu dłoniach, które dotknęła staruszka. Rozumiał ją bez słów.
- Ona umrze? - spytał wieszczkę. Gothi wzięła do ręki swoją laskę i oparła się na niej, oddając hołd chorej. Czkawka czuł, że zaraz się załamie. Nie znał kobiety tak bardzo jak innych, ale nikomu nie życzyłby odejścia z Berk, nawet, gdyby miał odejść do kraju Walkirii.
   Zanim jednak jeździec zdołał spostrzec, po jego policzkach płynęły obfite łzy. Naprawdę żałował mamy Mel. Gothi patrzyła na niego smutno, jakby chciała coś powiedzieć.
   Czkawka rozumiał, że to jedyna szansa, żeby Mel mogła jeszcze zostać z mamą. Teraz, póki nie jest za późno. Wyszedł więc przed dom, zauważając jasne, pokryte fioletową i pomarańczową łuną niebo. Świt przyszedł nagle, jakby nie interesowała go żałoba Berk. Już wystarczająco wiele osób odpłynęło w łodziach przez ostatnie kilka miesięcy. Jak Berk mogło znieść taką liczbę dusz, które odeszły na zawsze na pole bitewne Odyna, by nigdy nie wrócić już na rodzinną wyspę?
   Szedł smętnie, ale starał się zachowywać tempo. Tak trzeba, Czkawka, powtarzał sobie. Teraz, tuż przed świtem, plac był pusty, więc mógł jeszcze uronić łzy, które cisnęły się z wnętrza jego serca.Wolał zachować się twardo przy Mel i Astrid, by nie niepokoić ich bardziej. Chociaż chyba gorzej już być nie mogło.
   Nie taki scenariusz przewidywał. Cały czas wierzył, że mama Mel poradzi sobie z chorobą, że wszystko wróci do normy. Że znów będzie widywał w Akademii uśmiechniętą, skłonną do nauki dziewczynkę. Na słodkiego Thora, dlaczego tak się musiało stać i co zamierzają bogowie względem tak słabej i coraz bardziej podupadającej w żałobie wyspie, jak Berk?
   Z domu wodza wybiegł raźno Szczerbatek, uśmiechając się do jeźdźca. Jednak, gdy tylko zauważył minę Czkawki, przystanął przed nim, by go wesprzeć. Oblizał twarz jeźdźca, próbując dodać mu otuchy. Czkawka przed sekundę poczuł się lepiej.
- Dziękuję, Mordko - szepnął, przytulając smoka. - Jak ja jej to powiem? - zapytał, ale chyba bardziej do siebie.
   Smok zrozumiał przesłanie i schylił głowę ze smutkiem. Nocne Furie rzadko kiedy płakały, choć były przynajmniej według Czkawki jednymi z najbardziej wrażliwych stworzeń. Zresztą Szczerbatek nawet nie zdążył poznac mamy Mel, więc nie odczuwał specjalnej więzi z chorą.
   Czkawka zdecydował się jednak oddalić od siebie wszystkie słabości. Chociaż raz musiał się zachować tak, jak przystało na mężczyznę. I jak przystało na wodza. Chociaż tak naprawdę wolałby ponowną walkę z Drago Krwawdoniem niż powiadomienie małego, smutnego dziecka o jej sieroctwie.
  Ścisnął dłonie w pięści i z tą pewnością wszedł do swojego domu. Szczerbatek szedł wiernie jak zwykle tuż koło jeźdźca, dodając mu odwagi.
   Przy palenisku siedziała Astrid, a obok niej, zajadająca śniadanie Mel, która wyglądała na wypoczętą. Jej ciemne kosmyki związane były w ciasny, schludny warkocz, którego kosmyki lekko wystawały na czoło dziewczynki. Czkawka wyczuł tu robotę Astrid.
   Jego żona potrzebowała jedynie jednego spojrzenia na swojego męża, by wiedzieć, co zaszło w chacie mamy Mel, choć Czkawce wydawało się, że ukrył już wszystkie złe i smutne uczucia przed wszystkimi. Szkoda tylko, że nie przed swoją ukochaną.
   Mel spojrzała bystro na jeźdźca.
- Jak czuje się moja mama? - zapytała twardym głosem. Być może była silniejsza od Czkawki, zastanowił się jednak Wiking.
- Chce ciebie zobaczyć - skłamał jeździec. Jego głos brzmiał, jakby nie pił od wielu tygodni, ale nie przejmował się nim.
   Usta Mel na chwilę rozjaśnił uśmiech. Za pewne domyślała się, że jej mama czuje się lepiej, skoro sama poprosiła o spotkanie z córką. Całe szczęście, że Mel w tym momencie patrzyła na Astrid i nie widziała miny Czkawki. Mur, który zbudował dokoła swojego serca upadł, gdy jeździec uświadomił sobie jak okrutnie okłamał to dziecko.
- Dobrze, to chodźmy - odparła lekko Astrid, poprawiając włosy. Była o niebo lepszą aktorką niż jej mąż. Mel radośnie wybiegła z domu wodza, gdy tylko drzwi uchyliły się przed Szczerbatkiem. Smok odskoczył, gdy dziewczynka biegła przez pagórki Berk do swojego domu.
   Astrid wtedy ściągnęła maskę, łapiąc Czkawkę za rękę i splatając z nim swoje palce.
- Naprawdę nie ma już żadnej szansy? - spytała cicho. Czkawka pokręcił w odpowiedzi głową.
- Gothi siedzi tam tylko po to, by łagodzić ból, poznaję niektóre zioła. Gorączka musiała trawić ją od wielu dni, Astrid - odparł, a dziewczyna zarzuciła mu na szyję swoje ręce, łkając w jego szyję. Czuł na karku ciepły oddech ukochanej. Szczerbatek znów skłonił głowę, skomląc cicho.
- Musimy tam iść za nią - powiedział Czkawka, przywołując i jeźdźczynię i smoka do porządku. - Nie może tam być sama.
   Oboje szybko zgodzili się, idąc za wodzem. Astrid cały czas trzymała dłoń Czkawki, ale prawdopodobnie dlatego, że to jej pomagało. Druga ręka wodza spoczywała na głowie Nocnej Furii, która smęnie wlokła za sobą długi, czarny jak noc ogon.
- Zastanawiałeś się nad domem dla Mel? - spytała w końcu Astrid, gdy przebyli już połowę drogi. Czkawka wiedział, że ktoś w końcu zada to trudne pytanie.
   Uniknął jednak odpowiedzi, udając, że się nad tym zastanawia, a Astrid, jak nie ona, nie drążyła więcej tego tematu. Pewnie wyczuła, że to dla wodza trudny temat.
   Gdy dotarli bez słowa do pokoju, w którym leżała bezwiednie kobieta, zostawiając oczywiście biednego Szczerbatka pod drzwiami, zauważyli klęczącą obok łóżka Mel. Dziewczynka nie płakała, ale wpatrywała się w mamę, jakby samym spojrzeniem potrafiła przywrócić ją do życia.
   Jej mama miała otwarte oczy, wokół których tworzyły się drobne zmarszczki. Uchyliła lekko usta, szepcząc:
- Mel, to ty skarbie...
- Tak, to ja - odparła słabo dziewczynka, łapiąc mamę za rękę. - Chciałaś mnie widzieć.
- Pewnie, że chciałam - odpowiedziała jej mama, ku uldze Czkawki. Czy Mel znienawidziłaby go za to kłamstwo. Widząc zmęczoną, ale przytomną kobietę, nadzieja znów zatliła się w jego sercu. Gothi siedziała cicho w kącie, przymykając oczy. Staruszka pewnie była śpiąca po całej nocy siedzenia przy chorej. - Musze ci coś powiedzieć, zanim...
   W oczach Mel zebrały się gorzkie łzy. Astrid, stojąca obok Czkawki zakryła sobie usta dłonią.
- Nie płacz - nakazała jej mama. - Jesteś Mel, córka Storczyka Wędrowca, pamiętaj o tym. - dziewczynka szybko otarła łzy, jakby w strachu przed ostrym tonem mamy. Kobieta odetchnęła głęboko, łapiąc powietrze, po czym wyszeptała znów jeszcze bradziej słabym głosem niż wcześniej: - Nie zostało mi dużo czasu, ty to na pewno wiesz, bo jesteś bardzo mądra. Obiecaj mi, że nie będziesz płakać, gdy odejdę.
   Mel spojrzała na nią ze zdziwieniem i strachem, otwierając szeroko małe usteczka.
- Ale mamo, ja...
- Obiecaj - nakazała jej mama, zamykając znów oczy. Każde słowo sprawiało jej ból.
   Dziewczynka w końcu schyliła głowę ze smutkiem i wyszeptała:
- Obiecuję.
   Mama Mel dyszała jeszcze ciężko, ale jej wzrok wkrótce przeniósł się na Czkawkę. Po jej stalowym spojrzeniu widać było, że nawet tak chora i słabowita w tej chwili kobieta ma charakter, który musiał powstrzymywać ją przez te wszystkie lata od przyjaźni ze smokami.
- Smoczy Jeźdźcu - jej usta poruszyły się lekko. Astrid puściła ramię Czkawki, jakby kazała mu podejść do kobiety.
   Czkawka zajął miejsce przy Mel, klęcząc obok łoża jej matki. Dziewczynka nadal trzymała ją za rękę.
- Ktoś musi się zająć Mel - oczy kobiety zaszły mgłą bólu i zmęczenia. Jej widok był naprawdę ciężki dla oka.
- Wiem - odparł spokojnie Czkawka.
- Dopilnujesz tego? - głos chorej już całkiem wypłowiał, jak liście późną jesienią. Czkawka wolałby, jakby nie mówiła już nic więcej, skoro słowa sprawiały jej taki ból.
- Przysięgam - powiedział wódz, patrząc w oczy mamie Mel.
   Gothi stuknęła lekko laską, wskazując coś Czkawce ruchem głowy. On jednak nie zrozumiał jej gestu. Mel dalej trzymała mamę za rękę, jakby wokół niej nie stali inni Wikingowie, jakby dalej trwała samotnie przy mamie.
   Astrid zakrywała usta dłonią, a jej oczy zaszkliły się od nadmiaru emocji. Wpatrywała się z goryczą w całą tę scenę, jakby była daleko stąd, całkiem obca.
   Mel od swojego wcześniejszego płaczu, gdy mama ją uspokoiła, nie uroniła już ani łzy. Mama dziewczynki zamknęła spokojnie oczy, jakby spała. Jej klatka piersiowa unosiła się wolno, gdy oddychała. Czkawka pomyślał w pewnym momencie o Pyskaczu i o jego śmierci. Patrząc na to z dystansu, wolał fakt, że stary Wiking umarł nagle i bezboleśnie niż miałby się tak męczyć, jak mama Mel.
   Siedzieli tak dłuższy czas. Czkawka ani na chwilę nie zostawił Mel samej przy łóżku mamy, a Astrid czuwała nad nimi, stojąc dalej, przy ścianie. Gothi nuciła coś pod nosem, zamykając przy tym oczy i kołysząc się lekko, jakby targał nią lekki, wiosenny wiatr.


   Wszyscy Wikingowie zebrali się na klifie, jak zawsze, gdy żegnali jednego ze swoich. Samotna łódź płynęła wolno. Wiatr był wolny, uciszony, jakby na wieść o stracie kolejnego człowieka Wandali.
   Astrid trzymała Mel za rączkę. Dziewczynka pomimo zregenerowania sił i napełnienia pustego żołądka, wyglądała na bardziej wychudzoną, niż gdy Czkawka znalazł ją w jej domu, usługującą chorej mamie. Pod jej oczami widniały szare plamy, choć dziewczynka, jak obiecała mamie, nie płakała.
   Po wypowiedzeniu sekwencji i wystrzeleniu pierwszej strzały, Czkawka stanął przy Astrid i Mel, patrząc, jak łódź zajmuje się żywym ogniem. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czuł tak wielkie zagubienie. Dalej zastanawiał się, co zrobić w sprawie Mel. Niemniej jednak wiedział, że musi znaleźć dziewczynce dom. Obiecał to w końcu jej mamie, która teraz znikała za horyzontem w bladozłotych płomieniach.

   Czkawka zdecydował się w końcu na poważną rozmowę z Astrid. Musieli dobrze przemyśleć, jaki krok teraz podejmą. Wybrali się więc na spacer, gdy zachodziło słońce. Valka zabrała Mel na przechadzkę z jej Chmuroskokiem. Chciała też spędzić z dziewczynką trochę czasu, Czkawka domyślał się, że dlatego, że dobrze znała jej ból. Straciła w końcu męża kilka lat temu.
- W ciągu kilku dni znów się coś zmieniło - jęknęła Astrid, wpatrując się w ocean. Jej niesforne blond kosmyki powiewał wiatr. Czkawka kiwnął głową bez słowa. Taka była prawda. - Mam dość pogrzebów w Berk, Czkawka - mówiąc to, wtuliła się w ramię chłopaka. Za każdym razem, gdy ich ciała się stykały, po skórze chłopaka przechodził dreszcz.
- Nie mówmy o tym - poprosił wódz, bo przed oczami znów widział Pyskacza. Jego przyjaciel namawiałby go teraz do uśmiechu, do zmierzenia się z przeciwnościami.
   Dalej trzymając się za ręce usiedli w swoim ulubionym miejscu, czyli na klifie. Spoglądali stąd na rzadkie mewy, które szybowały tuż nad pryskającą wodą, uderzającą z siłą o skały wyspy. Dziwne, że ptaszyska nie wystraszyły się mieszkających na wyspie smoków.
- Mel jest taka słaba... - zaczęła znów Astrid, a na jej twarzy pojawił się grymas. - Co jeśli nie poradzi sobie z tym wszystkim?
   Czkawka pomyślał sobie, że tak naprawdę nie wie, co czuje dziewczynka, bo choć przez większość życia nie miał mamy, a jego ojciec umarł kilka lat temu, to tak naprawdę nigdy nie był sierotą.
- Jest silniejsza niż ci się wydaje - powiedział spokojnie, ważąc każde słowa. Spojrzał na swoją ukochaną. - Jest tak silna, jak ty.
   Na twarzy Astrid wpierw pojawiło się zaskoczenie, potem kąciki jej ust wygięły się, co prawie przypominało uśmiech. Zaczęła bawić się cienkimi listkami trawy, wyrywając ją i przerzedzając między cienkimi, silnymi palcami wojowniczki, w których tak często trzymała swój topór.
- Ktoś musi się nią zająć, Czkawka - znów ten sam temat, pomyślał chłopak, choć prawda była taka, że nawet, gdyby rozmawiali o motylach, w głowie siedziałby mu temat Mel. Był zbyt rozważny, by choć na chwilę odpuścić, gdy teraz od jego decyzji zależało dobro małego dziecka. - Myślałeś o tym - dodała, widząc wyraz twarzy męża.
   Czkawka kiwnął.
- Ale nic nie wymyśliłem, As, naprawdę. - westchnął.
- Czkawka - warknęła w końcu, siadając tak, by być z nim twarzą w twarz. - Sprawa jest prosta: albo my zaopiekujemy się Mel, albo oddamy ją do obcych ludzi.
- My też jesteśmy dla niej obcy - zauważył Czkawka, patrząc wprost na rozżarzone zniecierpliwieniem oczy dziewczyny, których błękit przypominał mu gejzery na wyspach archipelagu wschodniego, do którego często witali ze Szczerbem.
- Ale nam ufa - broniła się dziewczyna. Igram z ogniem, przypomniał sobie Czkawka, patrząc uważnie na swoją ukochaną. Była dla niego wszystkim, nawet ze swoim wybuchowym temperamentem, który tak naprawdę szczerze w niej uwielbiał. - Co jeśli zamknie się w sobie od śmierci mamy? - spytała nieco łagodniej.
   Czkawka przez chwilę nie odpowiadał na to pytanie. Wiedział, że to możliwe. Od momentu rozmowy z mamą, Mel nie odezwała się do nikogo ani słowem. Nagle wpadło mu coś do głowy.
- Znałem chłopaka - zaczął, przyciągając wzrok blondwłosej jeźdźczyni. - który tak samo jak ona stracił matkę. Tak naprawdę nawet jej nie pamiętał. - irytująca zabawa trawą Astrid najwyraźniej była zaraźliwa, skoro sam zaczął skubać rosnącą dokoła kępę. - Przełamał się dopiero wtedy, gdy poznał takiego, jak on. Tak samo dzikiego i nieuchwytnego, a jednocześnie zamkniętego i cichego.
   Astrid westchnęła.
- Czkawka, wiele można o tobie powiedzieć, ale ty nigdy nie byłeś... zagubiony. Zawsze wiedziałeś, co robić, miałeś cel. - mówiła Astrid, spoglądając w odległą granicę między morzem, a niebem. - Mel ma inaczej. Myślisz, że smok pomoże na jej smutek?
- Jestem tego pewien - powiedział Czkawka, wpatrując się w oczy dziewczyny z pewnością, jaką rzadko kiedy odczuwał, odkąd został wodzem. Choć inni mieli o nim inne zdanie, jako ten sławny Smoczy Jeździec latający na potężnej Nocnej Furii, on wahał się przy każdej decyzji i nie był pewien swoich racji.
   Astrid zatrzepotała rzęsami, mocno zdziwiona.
- Zabrzmiałeś dokładnie jak Stoick - wyszeptała z podziwem.


   Chciałabym podziękować wszystkim - małym i dużym, obserwującym i tym, którzy wchodzą tylko od czasu do czasu, komentującym i tylko czytającym... Dzięki wam jestem tu, gdzie jestem i mam nadzieję, że mój blog w żaden sposób was nie zniechęcił do dalszego czytania. Nie chcę, żebyście mieli do mnie pretensji, że piszę teraz tak, a nie inaczej, że bohaterowie podejmują takie, a nie inne decyzje, że Berk stale się zmienia. Ja również inaczej patrzę na niektóre elementy, dlatego myślę postacie również dochodzą do różnych wniosków :) mam nadzieję, że się nie znudziliście, mówiąc wprost :D

   I chciałabym podziękować Realistycznej Marzycielce za nominację do LBA. Odpowiedzi na pytania zamieszczę tutaj, żeby nie drażnić was nowym, wyskakującym postem i reakcją "aaa, to tylko nominacja Just".
   Tak więc, lecimy:
1. Czemu zaczęłaś pisać?
   Bo mam niewiarygodnie wielką wyobraźnię i chcę choć część z mojego umysłu przekazać innym, bo mogli mnie zrozumieć i zaciekawić się moim podejściem do życia. Oraz poznać mnie, co według mnie jest niemożliwe, nie wiedząc, co mi siedzi w głowie. A blog o Czkastrid wziął się z uwielbienia przeze mnie serii i zafascynowaniem ich pary, mówiąc wprost.
2. Skąd czerpiesz inspirację?
   Zamykam oczy, widzę Berk. Po chwili myśli i opcje pojawiają się same. Wtedy wybieram te najlepsze i buduję z nich zdania :)
3. Masz jakiś rytuał, jaki odprawiasz przed napisaniem rozdziału?
   Nieee, raczej nie. Najczęściej teraz, gdy kończę rozdział, zaczynam pisać początek następnego, by łatwiej wyłapać klimat, gdy będę kontynuować ;P
4. Czy gdybyś mogła zmieniła/skasowała jakąś sytuację ze swojego życia?
   Jeśli chodzi o takie najgorsze kwestie typu - złamane serce, kłótnie z rodzicami... Nie. Nie skasowałabym ich, bo dzięki nim jestem twardsza i inaczej podchodzę do życia. Jedynie skasowałabym mój wypadek z gimnazjum, gdy założyłam do szkoły spódnicę i miałam mały wypadek na boisku...
5. Co uważasz za najważniejsze w życiu?
   Wiara. Jak dla mnie. Nawet gdy oddalam się od Tego, bez którego moje życie jest bez sensu, to dalej krocze jego drogami i wyznaję jego zasady. I tylko dlatego jeszcze jestem stała emocjonalnie i psychicznie :)

11 komentarzy:

  1. Wiedziałam, że tak to się skończy :(
    Taki smutny rozdział... Weź, prawdziwy smutas. Powiedz proszę, skończysz już z mordowaniem (If you know what I mean) postaci? Postaw teraz na słodkie i... Może walnij pikantny pocisk dalekiego zasięgu, co?
    Podpisano: Ten Troll Który Czyta A Nie Komentuje ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha z tym trollem to mnie rozwaliłaś ale dzięki xd nie martw się, next wam się spodoba ;))

      Usuń
    2. Znowu cię lubię ;) A kiedy next na W6?

      Usuń
    3. Pracuję nad tym, to ci mogę powiedzieć:))

      Usuń
  2. Kolejny pogrzeb w Berk. Czy Ty chcesz, abyśmy popadli w depresję!? Biedna Mel, ona ma tylko 7 lat! Taka mała, a musi szybciej dorosnąć. Smutne. ;(
    Szczerze mówiąc, nie chciałabym, aby Mel została zaadoptowana przez Czkawke i Astrid. Sorki, że jestem temu przeciw, ale za dużo naczytalam o ich biologicznym dziecku xD Pewnie u Ciebie też się pojawią :)
    Mam taką nadzieję. Jednak jak zadecydujesz, tak zrobisz. Ja nie mam nic do tego i z chęcią będę nadal czytała Twojego bloga <3
    Co ja mogę jeszcze powiedzieć..? No nic, mam nadzieję, że długo nie będziemy czekać na nn. Z tego, co wychwycilam w komentarzach u góry, to mamy się szykować ma super-rozdział, zgadza się?
    ;D
    Oki, ja kończę i życzę Ci weny i duuuużo czytelników! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wszystko przez te stereotypy psia mać :/// jak pojawia się w rodzinie dziecko to już wieje nudą i wgl porażka. To są smoczy jeźdźcy! Heloooł! :D Powiem tak: specjalnie postaram się Cb przekonać moim pisaniem, że wcale nie będzie tak źle, jak ci się wydaje, okeej? :D speszial for ju ;*

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Nie no bez przesady. Nie musisz się specjalnie starać dla mnie, bo mam taki kaprys. Z pewnością polubię taką rodzinę Haddocków :D Ale dziękuję bardzo :D

      Usuń
  3. Mój ty geniuszu literacki ❤!

    Przeraźliwie smutny rozdział. Taki głęboki, o trudnych wyborach, wahaniach Czkawki, sile Mel i pokrzepiającym pogrzebie. <3 Jesteś niesamowita, że tak świetnie to napisałaś. Mam nadzieje, iż Czkawka zdobędzie się na odwagę i postanowi zostawić Mel w domu. Czy ja mówiłam, że kocham Astrid? Nie? Ona jest meeega kochana! I taka idealna, pod każdym względem, normalnie żona cud miód, malina :***

    Coś nie wychodzi mi ten kom, bo już usinam prawie. Jeszcze powiem, że wspaniale.
    Gratuluję nominacji <3

    nigdyniebedziedobrze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Ja powiem inaczej niż wszyscy. Otóż wszyscy nie chcą smutnych rozdziałów, pogrzebów. A ja powiem, że chce takie właśnie! Ty tak ujmująco opisujesz te pogrzeby, rozpacz, smutek i cierpienie, że normalnie czapki z głów. Więc chce więcej takich rozdziałów!

      Usuń
    2. Wychwyciłam to już po twoim blogu, bo niektóre rozdziały zwłaszcza te gdzie chcieli się zabić były takie mroczne, przerażające i smutne a potem takie jak to mówi mój kochany Thomas Sangster "so sweet *-* " :D

      Usuń