Zanim jednak smoki doleciały do Berk, Czkawka przebił się do swojej świadomości i obudził się, uczepiony kurczowo Szczerbatka. Smok wyglądał na nieco spokojniejszego, widząc przytomnego jeźdźca.
- Co się stało, Mordko? - spytał troskliwie, próbując przypomnieć sobie całą sytuację. Czuł ból po swojej prawej stronie. Gdy tam spojrzał, aż stęknął, widząc zakrwawiony strój i siodło. - O nie... - szepnął. Jego dłonie też były z krwi.
Valka podleciała bliżej, najwyraźniej zauważając już fakt, że jej syn zdołał utrzymać swoją przytomność. Na jej twarzy malował się strach. Za nią, przytulona mocno do jeźdźczyni siedziała Mel, spoglądając z taką samą miną na rannego jeźdźca swoimi wielkimi, zielonymi oczami.
- Czkawka, jak się czujesz? - spytała Valka, gładząc szyję Chmuroskoka.
- Sam nie wiem - ból zaczynał się rozprzestrzeniać. Niedługo jego umysł znów eksploduje, a przed twarzą zatańczą gwiazdy. Dobrze jednak, że nie spadł z siodła, gdy stracił przytomność. - To Mel cię znalazła? - spytał, patrząc z uwagą na dziewczynkę.
- Znalazłyśmy się obie - powiedziała Valka, wciąż wbijając wzrok w krwawiący bok syna. - W czasie lotu. Czkawka, Berk jest już niedaleko.
- Tak, wiem - odparł, poznając te tereny. Jeszcze kilka minut i zobaczą wioskę. - Co z Astrid?
Valka wzruszyła ramionami.
- Mam nadzieję, że Iskra doleciała na Berk. - jej głos drżał, gdy to mówiła. Albo bardzo martwiła się o swoją synową, albo cała ta sytuacja ją przerastała.
Czkawka wyjął z kieszeni siodła czerwony materiał, który służył jako zapas, jeśli proteza przy ogonie Szczerbatka spłonęłaby, i przyłożył sobie do boku, odwracając przy tym twarz, by Valka i Mel nie widziały, jaki sprawia mu to ból. Strzała nadal tam tkwiła. Nie miał na tyle odwagi, by ją wyciągnąć. Poza tym wtedy na pewno straciłby świadomość, a tego nie chciał. Musiał najpierw zobaczyć, co z Astrid.
Berk ukazało się przed nimi, jak fatamorgana na pustyni, błyszcząc przepychem gładkich skał i kolorowych chorągwi. Obraz znów migotał przed oczami wodza. Zagryzł zęby, wiedząc, że to pomaga. Szczerbatek zajęczał.
- Spokojnie - szepnął, głaszcząc jego głowę. - To minie. Dam radę.
Smok obruszył się, słysząc te słowa. Bardzo martwił się o swojego jeźdźca. Usta Czkawki na moment wygięły się krzywo w uśmiechu.
W końcu dolecieli na wyspę, zauważając już z daleka czarne skrzydła Iskry. A jednak, doleciała, pomyślał wódz, oddychając spokojniej. Smoczyca stała tuż pod drzwiami jego domu. Zastanawiał się, czy Gothi już tam jest. Może potem zdoła pomóc i jemu, pomyślał.
Gdy Szczerbatek przystanął obok Iskry, jego jeździec stracił panowanie i zsunął się po jego grzbiecie na ziemię, stękając głośno. Valka podbiegła do niego, by mu pomóc, chwytając jego jedno ramię, drugie zaś dźwigał Szczerbatek, skomląc cicho. Mel podążała za nimi jak cień.
- Trzeba zawołać Gothi - mówiła pod nosem Valka. Na jej czole perlił się pot.
- Niech najpierw zobaczy Astrid - upierał się jeździec, który zaczynał tracić z nią kontakt wzrokowy. Szczerbatek podniósł nieco łeb, by zrównać jedno ramię jeźdźca z drugim, które trzymała Valka. Czkawka znów stęknął z bólu, gdy smok się przemieścił.
- Astrid nic nie jest - odparła Valka. - Popatrz na siebie! Twoja rana jest gorsza.
Gdy weszli do domu wodza, Gothi rzeczywiście już tam była, gotując w garnku świeże bandaże. Czkawka zdążył tylko zobaczyć przed sobą przestraszoną Astrid, siedzącą w fotelu z czystym bandażem na ramieniu, zanim przed jego oczami znów zapanowała ciemność.
Obudził się znów chyba po kilku godzinach. Czuł odprężające ciepło w miejscu, gdzie strzała przebiła skórę. Leżał w swoim łóżku - poznał to po zagłębieniach w belkach stropu, po których kiedyś skakał Szczerbatek. Gdy obrócił głowę na bok, zobaczył smoka, który położył głowę obok jego jedynej nogi, patrząc w jeźdźca ze skupieniem zielonych oczu.
- Cześć, Mordko - powiedział słabo, muskając jego nos swoją dłonią. Smok pojaśniał trochę, widząc, że zmagania Gothi dały jakiś rezultat.
Zaraz, jakby na zawołanie, do pokoju weszła Astrid. W tle słychać jeszcze było głos Valki dobiegający z dołu. Miała usztywniony bark, ale wciąż poruszała się z gracją. Najwyraźniej Valka miała rację i Czkawka niepotrzebnie się przejmował jej stanem zdrowia.
Astrid popatrzyła czujnie na męża, widząc, że już się czuje lepiej. Usiadła wolno tuż obok niego na łóżku, nieco spychając Szczerbatka, który mruknął niezadowolony. Astrid jednak podrapała go czule za uchem i smok się nieco uspokoił, dalej patrząc na jeźdźca.
- Czkawka, co ty sobie myślałeś? - spytała cicho z westchnieniem, wpatrując się w jego zielone oczy, które wyglądały, jakby ukrywały się za gęstą mgłą.
Czkawka ścisnął jej dłoń, zamykając oczy. Ból zelżał, ale nadal go czuł.
- Wtedy, gdy zgodziłem się na to, by Mel z nami leciała, czy wtedy, gdy przywiązywałem cię do Iskry? - spytał słabym głosem. Zanim otworzył oczy, poczuł na ustach intensywny dotyk ust Astrid, które z namiętnością nakazywały mu się uciszyć. Jego ręka powędrowała natychmiast do jej policzka i karku, gładząc go lekko. Szczerbatek mruknął z niezadowoleniem.
- Nie wstawaj - syknęła Astrid, odrywając się od Czkawki, gdy chciał ja objąć. - Masz teraz odpoczywać.
Czkawka położył się niechętnie, wpatrując się w błyszczące szafirem oczy. Dźwięki za drzwiami nieco przycichły. Ciekawe, czy Mel poszła już spać.
- Odkąd się tu zjawiłaś, nie chcę odpoczywać - szepnął, uśmiechając się po swojemu. Astrid wywróciła oczami, całując jego policzek.
- Ja nie wiem, jak ja z tobą czasami wytrzymuję - mruknęła, ale również się uśmiechnęła, patrząc na bandaże, owijające starannie jego brzuch. Na środku krew przebiła materiał, ale tylko lekko. Rana powinna się wkrótce zacząć goić.
- Jak twoje ramię? - zapytał nagle wódz, patrząc na jej bark. Astrid popatrzyła się na bandaże lekko, jakby widziała je po raz pierwszy. - Nic mi nie jest. Po lekach Gothi nic już nie czuję.
Czkawka odetchnął. Nie liczyło się dla niego, jak czuł się on sam, grunt, że nic nie stało się jego ukochanej. Usłyszeli cichy stukot do drzwi, który odwrócił ich uwagę od siebie.
- Proszę - zawołała Astrid, nie odsuwając się ani o milimetr od męża. Czkawka z zainteresowaniem zauważył, że jeszcze kilka lat temu, Astrid uciekłaby od niego, udając, że nic między nimi nie zaszło, a na jej gładkie policzki wystąpiłyby rumieńce. Zresztą na jego własnych również.
Mel weszła nieśmiało do pokoju, wisząc na heblowanej klamce. Na widok Astrid i Czkawki uśmiechnęła się, ukazując rząd śnieżnobiałych ząbków.
- Jak się czujesz? - spytała nieśmiało. Wciąz mówienie do wodza na "ty", zamiast "wodzu" sprawiało jej trudności. Czkawka jednak nalegał, by traktowała go z troszkę mniejszym dystansem.
- Trochę lepiej - odparł, spoglądając na swoją ukochaną. - A jak tam nasza mała bohaterka? - spytał z uśmiechem, gdy Mel zajęła miejsce jeszcze bliżej niego od Astrid, która ja objęła. Szczerbatek obrócił się i odszedł obrażony.
- Ja? - Mel wydawała się być zdziwiona. Dziwne, ale w rozwalonym warkoczu i cienkich kosmykach na twarzy wyglądała dużo lepiej niż w ciasnych, spiętych włosach, które zaplatała jej Astrid.
- No tak - przyznał Czkawka. - Przecież, gdyby nie ty, dalej siedzielibyśmy pod pokładem.
Dziewczynka wydawała się zbita z tropu.
- Ale gdyby mnie tam nie było, Astrid nie zostałaby ranna i ty pewnie też...
Czkawka podniósł bezwiednie dłoń i ścisnął w niej dwie chuderlawe rączki Mel. Zachwycające, że coraz częściej miał nawet gesty podobne do swojego ojca. Był z tego powodu bardzo dumny.
- Bogowie tak chcieli, to się musiało stać. A ty uratowałaś całą sytuację. - odparł. - Wandersmok trafił w dobre ręce.
Mel obróciła się w tył, spoglądając na Astrid. Jeźdźczyni kiwnęła głową, popierając męża.
- Burza chyba wróciła do Berk - powiedziała dziewczynka, przypominając sobie o smoku. - Nie widziałam jej.
- Smoki są mądre, Mel. Same znają drogę do domu lepiej od nas. - odparł Czkawka, patrząc z uwagą na siedzącą przy nim rozmówczynię. Astrid przytuliła ja do siebie, głaszcząc po brązowych włoskach.
Siedzieli tak jakiś czas w ciszy, która najwyraźniej im nie przeszkadzała. Czkawka pierwszy raz od wielu dni mógł się zrelaksować, choć nie tak, jakby tego chciał. Ranny bok wciąż przypominał o sobie w dość bolesny sposób. W końcu do pokoju wpadł Szczerbatek, przeskakując zwinnie nad całym dużym łóżkiem Czkawki i padając na podłogę gładko niczym kot. Wikingowie spojrzeli na niego ze zdziwieniem, ale sekundę przed zrozumieli, czego aż tak boi się Szczerbatek, chowający się za szafą.
Najwyraźniej Gothi przyrządzała gulasz z węgorzy, który świetnie działał na rany postrzałowe. Czkawka na samą myśl się skrzywił. Już raz ojciec kazał mu jeść ten gulasz, więc doskonale znał jego ohydny smak. Na ustach Astrid też zagościł grymas.
- Co się stało Szczerbatkowi? - spytała ciekawie Mel, spoglądając na smoka nerwowo.
- Boi się węgorzy - Astrid wzruszyła ramionami, wstając. - Prawie każdy smok się ich boi.
- Aha - odparła Mel, marszcząc brwi. Czkawka zareagował tak samo, gdy Szczerbatek odskoczył od niego, widząc, że trzyma w rękach smakowitego węgorza. Smoki to doprawdy nie pojęte stworzenia.
- Idę porozmawiać z twoją mamą i Gothi - powiedziała Astrid, wychodząc. - Postarajcie się go trochę uspokoić - dodała, patrząc troskliwie na Nocna Furię.
Czkawka westchnął i spojrzał na schowanego za wysoką szafą smoka. Wpadł na ciekawy pomysł. Tuż obok niego leżała torba, w której leżało troszkę smoczy miętki, zebranej kilka dni temu z pól Grubego i Wiadra. Czkawka pozbierał wszystkie kępki i podał je Mel. Dziewczynka znów wyglądała na zdziwioną.
- Co to jest? - spytała, trzymając w dłoni cienkie, bladozielone listki.
- Idź do Szczerbatka i pogłaszcz go tym po łuskach - podpowiedział jej jeździec, mrugając do niej zachęcająco.
Dziewczynka nie znając celu tego zabiegu, podeszła i wtarła zielsko w skórę smoka. Szczerbatek zamruczał gardłowo i wyciągnął ku niej szyję, jakby wskazywał jej, w którym miejscu ma go połaskotać cieniutkimi ziołami.
Mel zaśmiała się cicho, widząc jak Nocna Furia wygina się i pręży, mrucząc jak najprawdziwszy kot.
- Co ja mu takiego zrobiłam? - spytała, oglądając się na zmęczonego jeźdźca. Czkawka uśmiechnął się lekko, przypominając sobie moment, w którym on odkrył tajemnicze właściwości tej rośliny, gdy podczas nieudanego lotu na smoku wpadli razem w kępę smoczej miętki.
- To smoczy miętka, Mel - odpowiedział cicho. - Smoki ja uwielbiają.
- Ale właściwie czemu? - dociekała, siadając znów koło Czkawki. Szczerbatek szedł za nią jak zahipnotyzowany, wąchając przy tym trzymane w jej dłoniach gałązki. - Czemu nie jakaś inna roślina?
Czkawka uśmiechnął się, słysząc te pytania.
- No proszę, czyżby kogoś tu zainteresowały badania nad roślinami? Chyba powinnaś się zgłosić do Śledzika, on jest specjalistą od tych spraw.
Mel westchnęła cicho, spoglądając na wodza smutno. Jej ciemne kosmyki opadły jej na twarz. Szczerbatek wcisnął głowę pod dłoń Czkawki, domagając się pieszczot. Chyba już zapomniał, że obraził się na jeźdźca.
- Co to za mina? - spytał Czkawka lekkim tonem. Mimo wszystkich dzisiejszych problemów, jednak zdołał zachować swój niepowtarzalny humor.
- Widziałam to, co robiłeś wtedy, na statku. - szepnęła. - Nie bałeś się, broniąc Szczerbatka?
- Jasne, że się bałem - przyznał Czkawka. - Zawsze się boję. Bałem się o ciebie, o Szczerbatka, o Astrid. O pozostałych - miał na myśli jeźdźców i ich smoki, ale nie chciał wymieniać wszystkich. Dziwnie mogłoby to zabrzmieć, gdyby powiedział, że bał się też o Sączysmarka.
- W takim razie dlaczego tam poleciałeś? - spytała Mel.
- Bo musiałem znaleźć moją mamę. Poza tym, gdyby nas wtedy nie złapali i tak musiałbym coś zrobić z tymi kłusownikami. Byli zbyt blisko naszej wyspy.
Mel pokiwała głową z zamyśleniem, ale coś chyba przyszło jej do głowy, bo dziewczynka zmarszczyła brwi i zaczęła grzebać w lewej kieszeni. Wyciągnęła z niej małą, zwiewną chustkę z dwoma znakami po dwóch osobnych stronach - te same znaki, co na dwóch żaglach kłusowników.
Czkawka wziął od niej materiał, przyglądając mu się dokładnie. Skądś znał te herby. Tylko nie wiedział, skąd.
- To naprawdę kłusownicy? - spytała Mel. - Bo mieli broń i strzelali do Szczerbatka i innych smoków. A kłusownicy chyba by do nich nie strzelali.
Chyba że komuś zależało na martwych smokach, pomyślał Czkawka. Ale Mel miała rację. jemu też coś tu nie grało. Tylko jeszcze nie wiedział, co. Barwy żagli wciąż łopotały o granice jego umysłu, poszukując znaczenia.
Astrid w końcu weszła do pokoju, trzymając się pod boki. Jej ramię jednak było tak mocno zabandażowane, że szybko zrezygnowała ze swojego gestu.
- Dobra, lepiej dajmy naszemu jeźdźcowi chwilę pospać - rzekła do Mel, rozczesując palcami jej zburzone włosy. Czkawka lubił towarzystwo małej, ale musiał przyznać, że czuł się naprawdę zmęczony po dzisiejszym dniu.
Mel skrzywiła się lekko, ale przytuliła się do jeźdźca delikatnie, mrucząc ciche "dobranoc" i wyszła z pokoju. Szczerbatek ruszył za nią, jakby oczekiwał, że może miała przy sobie dalej smoczą miętkę. Czkawka popatrzył za dziewczynka, dalej zastanawiając się nad dziwnymi żaglami.
- Ja i Valka cię jutro zastąpimy - powiedziała dumnie Astrid, uśmiechając się do męża.
- Dwie kobiety, rządzące wyspą? - parsknął śmiechem. - No to brzmi jak dobry żart.
Astrid obruszyła się na te słowa, wpatrując się w Czkawkę wzrokiem węża.
- Śmieszy cię to? Zrobimy to dużo lepiej od ciebie - prychnęła, poprawiając włosy.
Czkawka odchrząknął krótko, wiedząc, że chyba posunął się odrobinę za daleko. Astrid wpatrywała się w niego gniewnie, oczekując reakcji.
- Wiesz, nie sądzę... - zaczął uspokajająco.
- Może mały zakład? - warknęła Astrid. No to skończyło się szczęśliwe pożycie, pomyślał Czkawka, hamując się przed wybuchem śmiechu.
- A jaka będzie nagroda? - spytał czarująco. Jego żona spojrzała na niego, jakby chciała go uderzyć, zawahała się jednak, spoglądając na jego owinięty bandażem brzuch.
- Nagrodę wybierze ten, kto wygra - powiedziała tylko krótko.
- Więc kto sędziuje? - zapytał Czkawka. Coraz bardziej podobał mu się ten plan. Znał bardzo dobrze Astrid i wiedział, że nie wszystkie jej pomysły przechodzą, a im bardziej dziewczyna się stara, tym większe szkody potem ponosi całe Berk. - Nie mogę się stąd ruszyć, więc nie wiem, jak wam idzie. Ktoś musi mi o tym donosić.
- Szpadka? - zaproponowała Astrid, uśmiechając się chytrze do jeźdźca.
- Może ktoś mniej przekupny? -Czkawka skrzywił się, wyobrażając sobie, jak łatwo by przegrał, gdyby Astrid przeciągnęła bliźniaczkę na swoją stronę.
- To może Sączysmarka? - warknęła Astrid sarkastycznie, wywracając oczami. Może i Wiking nie przepadał za Czkawką, ale prawda była taka, że ich rywalizacja skończyłaby się z tym samym skutkiem, co w przypadku Szpadki, tyle że odwrotnym. Faceci jednak zawsze obierają swoją stronę.
- Mel - pomyślał na głos Czkawka. - Nie będzie umiała wybrać między nami - próbował przekonać ją Czkawka, widząc minę żony. - Poza tym i tak pewnie będzie koło was.
- Zgoda, ale nie jestem pewna, czy to sprawiedliwe - mruknęła jeźdźczyni, rozplątując włosy jedną ręką. Trochę marnie jej to szło, ale jakoś sobie poradziła.
- Niesprawiedliwym jest szantażować chorego męża - poskarżył się, robiąc obrażoną minę. Astrid wystawiła mu język.
- Nawet nie wiesz, ile strachu najadła się przez ciebie dzisiaj twoja niesprawiedliwa żona - burknęła, robiąc obrażoną minę.
- Twój chory mąż również - mruknął Czkawka, którego powieki lekko się zamykały. Chyba naprawdę powinien się przespać.
Astrid usiadła na łóżku, wbijając wzrok w podłogę.
- Nawet nie pomyśleliśmy, co stanie się z Mel, jeśli my kiedyś nie wrócimy. - powiedziała cicho. Czkawka obudził się szybko, słysząc te słowa. Na samą myśl, po plecach przebiegły mu ciarki.
- Zawsze ktoś z nas wróci - próbował ją uspokoić. - I myślę, że Mel zdaje sobie z tego sprawę. Dzisiaj widziała, jak to wygląda, gdy była z moją mamą.
Astrid zrobiła przerażoną minę.
- To ona tam była z wami?! - wykrzyknęła.
Czkawka usiadł, ignorując ból w boku, przeszywający jego ciało.
- Tak, moja mama i ona spotkały się pod drodze i po prostu Mel z nią poleciała. Ani przez chwilę nie była w niebezpieczeństwie, Astrid. Chmuroskok doskonale sobie poradził tam, na statku.
Mimo to jeźdźczyni ani na moment się nie uspokoiła. Coś nadal ją niepokoiło.
- A czy... ona widziała, jak obrywasz? - spytała cicho.
Czkawka kiwnął bezwiednie głową, przypominając sobie jak przez mgłę moment, w którym strzała przeszyła jego ciało. Ból jeszcze mu o tym boleśnie przypominał.
- Zastanawiam się, czy podjęliśmy słuszną decyzję - odparła Astrid po dłuższym namyśle. W jej oczach pojawiły się łzy. - Nie byłaby szczęśliwsza u kogoś innego? I po co ja ją w ogóle wzięłam, sama nie wiem, co mi strzeliło do głowy.
Wódz widząc jej rozdarcie, otworzył przed nią ramiona, przywołując ją do siebie. Astrid bez namysłu przytuliła się do jego torsu. Łzy płynęły obficie z jej błękitnych oczu. Czkawka zastanawiał się, czy dziewczyna ma rację, ale prawda była taka, że sam o tym myślał i to niejednokrotnie. Jedynym sposobem na dowiedzenie się, czy ich przypuszczenia były prawdziwe, było spytanie dziewczynki.
Jak myślicie, kto wygra ten zakładzik?? :D przepraszam że tak długo, ale nie wyrabiam, pisząc teraz szczególnie dwa blogi :) mam nadzieję, że mi wybaczycie
Zaczęłam przy śniadaniu, skończyłam przed gabinetem dentystki. Ahh te moje jakże ciekawe życie. Nigdy nie lubię zaczynać komów, bo nigdy nie wiem co napisać. Chyba najlepszym sposobem jest właśnie napisanie coś od siebie, by potem zająć się wychwalaniem osobliwego talentu pod niebiosa. Tak to chyba lepsza sprawa xd
OdpowiedzUsuńNormlanie jestem bardzo przejęta stanem zdrowotnym Czkawki, ale ja się pytam, jak on do cholery utrzymał się na tym siodel? Przecież był nieprzytomny! Widać, iż twój styl uwielbiam mi udowadniać, że zawsze mnie czymś zaskoczysz. No bo to dla mnie zaskoczenie. Bardzo ciekawe jest to, że za każdym razem (no tak, ledwie zrobił to dwa razy; ale już "za każdym razem" ulllaaa) gdy widzi jakąś ważną osobę (na początku Valka, potem As) mdleje. Achhh jaki to.. słodkie ♡.♡ Wybudził się, nie boli go i kuźwa święto! Aaa dlaczego nie było jakieś kurde festynu powitalnego, czy chociaż odwiedzin ze strony pozostałych Jeźdźców? To on kuźwa się tak produkuje, obrania ich i wgl, a oni nie przyjdą go odwiedzić?! Just zrób coś z tym bo ja zaraz się zdenerwuje. A jak Hero się denerwuje to lepiej nie wiedzieć co potem. :*
Najlepsza Astrid. Troszczy się o swojego męża (achhh ❤) a potem się z nim zakłada. Od razu przypomniała mi się jaskinia, i to wspomnienie ❤ Jakże cudownie by było gdybyś wypadła na wspaniały pomysł. Ej, chwila przecież i tak wpadniesz, wiec co ja się martwię? xd
Bardzo podoba mi się ich roztargnienie. W sumie mają prawo mieć wątpliwości. Moim skromnym zdaniem to trochę za szybko podjęli tą decyzję o wzięciu Mel pod opiekę. W końcu Czkawka jest wodzem a Astrid jego żoną, a wszyscy wiedzą jak ta dwójka uwielbia szalone i niebezpieczne misje. A dziecko sprowadza na ziemie, to zapytania: Kto z nim zostaje? No wiadomo, że As bo Czkawka to wódz i od razu biedna Astrid spisywana jest na straty, bo musi zostać w domu. A każdy wie, że As no lubi przygody. No chyba, że u ciebie zmieniła się i woli siedzieć na dupie. Choć ja szczerze w to wątpię. :**
Znasz już mój pogląd na te wszystkie sprawy. Rozdział bardzo długi co u ciebie zdarza się teraz często i z czego jestem niezmiernie zadowolona. Trzymaj tak dalej, a zajdziesz jeszcze dalej. :*
Ej, co z tym facetem, którego uratowali? Przepadł, uciekł czy został? Niech lepiej go znajdą niż będzie za późno.
Hiccstrid ma najlepsze kłótnie. Och prawie jak stare, dobre małżeństwo xd Wydaje mi się, że Czkawka zrobił to specjalnie dając Mel na sędzię. Wydaje mi się, że wybierze Czkawkę. A szkoda bo lubię gdy Astrid wygrywa, a w zamian ma świetne nagrody! Ja na sędziego wzięłabym jakiegoś zwyczajnego wikinga. Nie ktoś z rodziny, zwykły prosty wiking. Na pewno nie byłby jednostronny, a wybrałby uczciwie. Na początku chciałam powiedzieć: Pyskacz! Ale za chwilę, ej Hero, przecież on nie żyje :/
Hahh, przynajmniej moja pamięć nie zawodzi!
• Weny od Sif.. niech prowadzi cię w pisaniu rozdziału... bla bla.. xd
Ode mnie szczere pozdrowienia i powodzenia.. Mam nadzieję, iż ciekawie rozwiążesz sprawę, cudownego zakładu...
Zapomniałam dodać: Jestem pierwsza! oraz spam zawsze mile widziany, nie?
Usuńnigdyniebedziedobrze.blogspot.com
Hahahh uwielbiam twoje komentarze, zwracasz uwagę na wiele ciekawych rzeczy. Powiem tak: przy Czkawce co chwilę był ktoś dla niego ważny więc kwestia z tym jego omdlewaniem to czysty przypadek, na który nie zwróciłam uwagi. Odwiedziny być może i były ale Czkawka obudził się dopiero po kilku godzinach, zresztą jest przy nim naprawdę wiele osób w tym Valka na warcie przy drzwiach więc nie sądzę że nawet, gdyby przyszli, to ona by ich wpuściła do zmęczonego Czkawki. As, Szczerbol i Mel to jednak trochę wyjątki bo Czkawka po przebudzeniu się sam by wpierw o nich pytał.
UsuńGdy wyszli na pokład, trochę ich działania były pokierowane paniką, przynajmniej pozostałych jeźdźców, a Sączysmark miał na głowie obcego jeźdźca, więc to on pewnie go zabrał. Nawet podczas podróży na Berk, Czkawka leciał obok Mel i Valki, a o jeźdźcach nie wspominałam, bo wylecieli wcześniej, pewnie widząc jak Valka dołącza do syna no i była tam Iskra.
Co do tajemniczego siodła Czkawki sprawa jest prosta- Szczerbatek nie dałby mu spaść poza tym jest i proteza Czkawki, mocno przyczepiona do części siodła zmieniającej ogon Szczerbatka, która pewnie mocno trzyma jego nogę no i pozostaje Valka, która pokazał że potrafi bezbłędnie przemieszczać się w powietrzu po smoczych skrzydłach więc zawsze mogłaby go ułożyć w dobrej pozycji :)
Mam nadzieję że rozwiałam nieco twoje wątpliwości. Kurczę, teraz widzę że naprawdę wiele brakuje temu rozdziałowi, jakiś tłumaczeń czy co. Bo to trochę bez sensu opisywać sytuację z perspektywy rannego który co chwila mdleje w siodle xD
O dziękuję za szeroką odpowiedź. Już wszystko wiem i już się lepiej czuje :* xd
UsuńBudzę się rano, mając nadzieję, że ktoś coś wstawił. Wchodzę na bloggera, a tu miła niespodzianka! Yay! :DD Fajnie się dzień zaczął :P
OdpowiedzUsuńRozdział jest normalnie........cud, miód i orzeszki, jak to piszą niektórzy xD. Nie wiem, od czego zacząć.... A mi się wszystko podoba! Tego z siodłem nie skomentuję, bo zrobiła już to Hero, więc muszę coś innego wymyślić...
Spodobał mi się charakter Mel. Jest taka mała, ale mądrzejsza niż inne dzieci. Pewnie wynika to z tego, że sytuacja rodzinna ją do tego zmusiła, że się tak wyrażę. Jeżeli chodzi o moje podejście do adopcji, to możesz już być spokojna, albowiem przywykłam do sytuacji a Mel bardzo polubiłam ^^
Fajne było to, że napisałaś o ich zakładzie, jakbyś chciała trochę rozwiać smutną atmosferę spowodowaną wypadkiem As i Czkawki. Właśnie a propo's naszego kochanego wodza. Odkąd czytam Twojego bloga, mam wrażenie, że stał się nie tym Czkawką. Nie tylko wydoroślał i stał się mężczyzną, ale także dlatego, że bardziej zależy mu na innych niż na sobie. I to jest piękne. Oznaka prawdziwego przywódcy.
No ale bez Astrid czy Valki nie zaszedł by tak daleko xD.
Aha, muszę chyba przemówić do rozsądku Astrid. Jak ona może myśleć, że Mel jest przy nich nieszczęśliwa? Prawda, ani Czkawka ani As nie znają się na dzieciach, ale to jak oni się nią zajmują jest naprawdę poruszające. Mam nadzieję, że będzie tak kiedyś, że Mel będzie się do nich zwracać na "mamo" i "tato". Albo doczeka się przyszywanego rodzeństwa? Kto wie....ach, no tak, Ty to wiesz xD.
Ja już tak powoli się zmywam, ale jeszcze słówko do zakładu. Od razu mam przed oczami rozdział, w którym to Val i Czkawka się zakładali, kto pierwszy wytresuje Iskrę. Koniec końców, nikomu się to nie udało, więc pomyślałam, że i tym razem nikt nie wygra. Ale jak mam już stawiać....to może As i Valka. :)
Padłam, gdy przeczytałam "szczęśliwe pożycie". To ma być jakaś aluzja czy co? xD
Ok, ja się zamykam. Gratuluję cudownego rozdziału i dziękuję bardzo, że sie tak dla nas poświęcasz :D
Myślę że jego :dorosłośc" zaczęła się od śmierci Stoicka. Już w samym JWS 2 na końcu wydawał się taki jak nie on, dumny, pewny sb i wgl :D
UsuńJeszcze raz to powiem: uwielbiam was i dlatego jeszcze jestem z wami tak długo, więc to jest dla mnie prawdziwa przyjemność że mnie odwiedzacie :) to ja powinnam wam dziękować :D
Zabije się!!!!! Usunęłam taki długi komentarz!!!
OdpowiedzUsuńNie!! ;'( nienawidzę się :c
Ale dla ciebie napiszę to jeszcze raz! Tyle, że krótszy :C
Popłakałam się jak dziecko! Mel jest taka słodka! Uratowała As, stała się wsparciem dla Czkawki a wszyscy w okół ją pokochali! Oni wszyscy tworzą jedną, piękną szczęśliwą rodzinkę! I tak trzymać :* Chce mieć w przyszłości taką córkę ♥.♥
Czkawka :3 Kochany mąż i cudowny ojciec, Ma już wyrobiony ten instynkt rodzicielski. Ale jednak tu wtrącę swoje trzy grosze. Oni nie powinni tak szybko podejmować tej decyzji. Po pierwsze oni są zbyt młodzi. Może i dorośli i doświadczeni ale oboje popełnili błąd. Czkawka nie powinien się zgadzać na pomysł As. Kategorycznie powinien ją siłą do łóżka przywiązać ale tego nie zrobił a As zachowała się lekkomyślnie. Są młodzi i zawsze pchają się w niebezpieczeństwo. To nie było odpowiedzialne z ich strony.
Co do zakładziku. Tu jestem w kropce. Mel kocha bardziej Czkawkę! To widać od razu. As traci przez to cenne punkty. Ale dziewczyny trzymają się razem i to też jest duży argument. Pół na pół. Masz szybko napisać rozdział bo mi bania pęknie! :D
Ja już se miałam iść na dwór i czekać na instruktora jazdy a tu paczam dodałaś rozdział ♥.♥ Normalnie czytam sobie czytam a tu on przyjeżdża i trąbi. Stwierdzam: ,, Poczekasz sobie, teraz to mam lekturę przed nosem". I tak było :D Facet trąbi i się wkurza a ja kończę pić herbatkę i czytam rozdział :D Musiałam! ♥
Kochana rozdział jak zwykle piękny. Wzruszający i bardzo dokładny.
Perfekcja w każdym słowie, zdaniu i opisie. Mowę mi odjęło. Rozdział piękny :*
Kocham i czekam na next ♥
SPAM: Wiking-kocha-najmocniej.blogspot.com Zapraszam ♥
Hahahaha żebyście to wy widziały moją reakcję gdy czekałam na mamę u lekarze i wszyscy pacjenci na mnie wytrzeszczali gały :D uwielbiam czytać wasze komy tak wgl ! <33 Myślę że Mel nie kocha bardziej Czkawki, ale bardziej go podziwia, no bo przecież wódz, jeździec Nocnej Furii i wgl duma Berk. Nic dziwnego, że mała co chwile za nim chodzi. A co do Astrid to często bywa bardziej uparta od Czkawki, a tym razem może Czkawka myślał, że zadanie będzie prostsze i że skończy się tylko na powrocie z jego mamą do domu. Tak czy inaczej ja też czekam niecierpliwie na wasze kolejne komy. Poza tym musze was podłamać :D nie będzie mnie przez dłuższy czas gdyż wasza Just wybiera się na pielgrzymkę :D co z tego że padnie po 2 km haha :D trzymajcie kciuki, a ja postaram poukładać sb w głowie kolejne rozdziałki ;) jeszcze napiszę do przyszłego tyg, spoczko ;*
UsuńJa także chciałam w tym roku do Częstochowy (ponad 300 km), ale troskliwą mamusia nie chce puścić xD. Cóż, zostaje mi tylko jedno: życzyć ci wytrwałości :)
UsuńA dziękuję, mnie od razu puściła, bo była i wie jak to jest :D jak jesteś z okolic Legnicy, to dawaj na pielgrzę! Jeszcze możesz dołączyć haha :) nie no, szkoda tylko że idę sama bo moje koleżanki się wydygały :) tak jest, odważna Just wkracza na dziewiczy teren :3
UsuńMoje przyjaciółki idą drugi raz...Ja mam zamiar iść za rok. W tym roku zdrowie niezbyt dopisuje :/
Usuń