Jeźdźcy, tak jak myślał Czkawka, zostali wrzuceni pod pokład jako więźniowie. W jednej dużej kabinie, w której przechowywano żywność, czuć było ostry zapach wschodnich ziół, ale zapach to wszystko, co mogli w tym momencie zauważyć, bo gdy klapa się zamknęła, toczyła ich gęsta ciemność.
Zanim oczy Czkawki przyzwyczaiły się do ciemności, ten skulił się, przykładając nogi do związanych dłoni Mieczyka.
- Mieczyk - szepnął, sprowadzając jeźdźca na ziemię. - Sięgnij do mojego buta i wyjmij Piekło. Szybko!
W kącie pomieszczenia dały się słyszeć jakieś jęki. Czkawka przekręcił się znów, by pomóc Mieczykowi odnaleźć dotykiem skrytkę na broń.
- Zaraz - mruknął bliźniak. - Który to ma być but?
- Mam jednego buta! - syknął Czkawka, a Mieczyk wyraźnie pokiwał głową.
Oczy wodza zdołały już po części przyzwyczaić się do światła. Drobne błyski słoneczne wlewały się przez szczeliny w podłodze pokładu.
- Dobra, jest! - zawołał Mieczyk, wyciągnąwszy Piekło.
- Zamknij dziób! - warknął Sączysmark, zanim zrobił to Czkawka. - Usłyszą nas.
Czkawka poczuł w dłoni zimny metal broni i otworzył część, która zapłonęła żywym ogniem Śmiertnika. Zaczął po kolei rozcinać węzły, co nie było takie łatwe, gdy miał związane ręce z tyłu. Parę razy przypalił sobie skórę, ale zdołał spalić część węzłów, a resztę po prostu rozerwał. Potem sięgnął szybko do nóg i przepalił kolejne sznury.
- Czkawka, szybciej - jęknął Śledzik.
- To nie takie proste - odpowiedział mu wódz. - Nigdy nie widziałem takich węzłów...
Kiedy zdołał się jednak od nich uwolnić, odszukał wzrokiem lśniących blond włosów i podążył za tym widokiem. Astrid leżała pod ścianą. Jej głowa leżała bezwiednie na podłodze wśród spróchniałych desek. Czkawka zaczął po kolei rozcinać liny, wiążące dziewczynę. Nie wiedział, czy sznury nie uciskały jej w sposób, w który krew dalej mogłaby płynąć z rany na ramieniu. Gdy przepalił wszystkie jej sznury, pogładził jeźdźczynię po policzku, przyglądając się jej. Astrid paliła gorączka, ale dziewczyna bezwiednie uchyliła powieki.
- Czkawka, nie mamy czasu! - syknął Sączysmark, a jeździec z roztargnieniem podbiegł do niego i zaczął tak samo jak wcześniej przecinać węzły.
Gdy Sączysmark został uwolniony, Czkawka dał mu Piekło, by rozwiązywał resztę przyjaciół, a sam znów wrócił do swojej ukochanej.
- Astrid, słyszysz mnie? - spytał, kładąc jej lśniącą od jasnych włosów głowę na kolana.
- Słyszę - ledwie poruszyła ustami, wymawiając to słowo, a jej twarz wygiął grymas bólu. - Dam radę. - dodała po chwili, próbując wstać. Czkawka poczuł na kolanie gorącą ciecz. Krew dalej płynęła małymi strużkami.
Szybko wstał i rozdarł sobie kawałek spodniej tuniki, po czym zawiązał ją w miejscu, w którym Astrid zraniono strzałą. Najwyraźniej grot musiał być większy, niż im się początkowo zdawało. Gdyby strzelili ją choćby dwa razy, nie wiadomo, czy miałaby jakiekolwiek szanse.
Czkawka przytrzymywał ramię dziewczyny, ignorując zapach krwi, drażniący go w nozdrza. Astrid trzymała się twardo, ale jej oczy znów zachodziły mgłą. Szpadka podbiegła do niej i przycisnęła jej dłoń do karku w dziwny sposób. Czkawka chciał ją powstrzymać, ale Astrid zapadła w głęboki sen, który nie nadwyrężał jej sił.
- Co zrobiłaś? - spytał przyjaciółkę. Reszta jeźdźców stała już za nimi.
- Nie wiem - przyznała Szpadka. - Gothi tak robiła, kiedy Pyskacz się skarżył na ból pleców. Chwilę pospał i wracał do formy.
Jeźdźcy spojrzeli po sobie ze zdziwieniem, ale nie odpowiedzieli nic. Czkawka wziął na ręce śpiącą dziewczynę i przytulił ją do siebie, jakby chciał ją osłonić przed atakiem obcych.
- Co robimy? - spytał Sączysmark, patrząc na Czkawkę.
- Czekamy na coś, co odwróci ich uwagę. - mówił wódz, patrząc na przyjaciół. - Sączysmark, weź Piekło, będziesz mnie osłaniał, oboje pójdziemy uwolnić smoki. Bliźniaki musicie odwrócić uwagę od nas, Śledzik, pomożesz im.
Jeźdźcy kiwnęli głowami, a Mieczyk i Szpadka ucieszyli się z funkcji im przydzielonej. W kącie pod pokładem ktoś jęknął. Oczy wszystkich zwróciły się na tajemniczego więźnia.
Sączysmark wyciągnął z kieszeni po boku swój krótki sztylet i stanął przed Czkawką, trzymając go w jednej dłoni. Drugą dzierżył dumnie Piekło.
- Mamo, to ty? - spytał Czkawka ciemność.
Usłyszeli męski głos. Nie mówił w ich języku, ale najwyraźniej coś szeptał. Czkawka otworzył szeroko oczy, spoglądając na jeźdźców.
- Nie zostawimy go tak. Sączysmark, rozetnij mu więzy.
Jeździec przysunął się do obcego i obrócił w dłoni swój sztylet. Rozcięcie węzłów zajęło mu dłużej niż Czkawce, ale gdy odwrócił obcego do światła, Szpadka zasłoniła usta dłonią, a Śledzik zwymiotował w kąt pomieszczenia.
- Co mu się stało? - zapytał Mieczyk, przyglądając się twarzy mężczyzny.
Jego policzki przecinały dwie rany wielkości ostrza. Najwyraźniej obcy kłusownicy lubili znęcać się nad swoimi więźniami. Czkawka zadrżał na myśl o związanym na pokładzie Szczerbatku. Musieli się spieszyć.
- Czkawka, tam na górze na nas czekają - przypomniał mu Sączysmark. - Poza tym bliźniaki i Śledzik nas nie obronią. No popatrz tylko na niego... - wódz nie musiał patrzeć w tył, wystarczyło mu to, co słyszał.
- Coś wymyślę - odparł jeździec, gdy nagle coś łupnęło o pokład, a cała załoga wpadła w panikę. Dźwięk, który Czkawka usłyszał przed uderzeniem mógł oznaczać tylko jedno.
- Na pokład! - ryknął i sam zaczął biec jako pierwszy po wąskich stopniach. Astrid jęknęła bezwiednie w jego ramionach. Była tak lekka, że jeździec dopiero przypomniał sobie o jej obecności.
Jeźdźcy biegli tuż za nim, strzegąc jego pleców. Nad statkiem latał czarny cień Nocnej Furii, jednak nie tej, która Czkawka miał nadzieję widzieć. Nad obiema łajbami latała Iskra, plując wściekle plazmą w najważniejsze części pokładu. Stalowy ster właśnie strzelił w momencie, w którym Czkawka i pozostali wyszli spod pokładu, rozrzucając na boki kawałki metalu. Nad żaglami latał także Chmuroskok, warcząc dziko. Na jego grzbiecie siedziała Valka. Czkawka odetchnął z ulgą. Spojrzał w bok i zobaczył smoki uwiązane łańcucham. Szczerbatek ryknął z radością, widząc jeźdźca. Czkawka podbiegł do niego i położył lekko Astrid na pokładzie.
- Sączysmark, Piekło! - zawołał, a biegnący obok Wiking podrzucił mu broń, ruszając w kierunku swojego smoka.
Czkawka chwycił Piekło i zaczął przepalać łańcuchy, ale praca ta była mozolna i ciężka, a potrzebowali już teraz rozwalić te podłe łańcuchy.
Tuż obok pojawił się jeden z kłusowników z bronią, wyraźnie zamierzając ugodzić Astrid. Zanim to jednak zrobił, Czkawka złapał go pod rękę, obrócił i uderzył łokciem w twarz, nokautując. Tak ich nie powstrzymam, pomyślał i jego wzrok pognał w górę ku Nocnej Furii.
- Iskra! - krzyknął, machając do smoka. Właśnie teraz potrzebował pomocy smoczycy.
Ku jego zdziwieniu przyleciała od razu, machając skrzydłami mocno, by odepchnąć strzały, które w nią leciały. Czkawka wyciągnął z kieszeni sznur i podniósł swoją ukochaną. Iskra z zaangażowaniem patrzyła, jak jeździec przywiązuje dziewczynę do jej grzbietu.
- Błagam cię, zanieś ją do Berk. - jego głos drżał, nie mówiąc już o rękach, które wciąż dygotały, myśląc o tym, jak niebezpieczna będzie obecność jeźdźców na pokładzie, gdy zniknie Iskra i jej ataki plazmą. Musiał jednak wybrać w tym wypadku dobro Astrid. O resztę zadba sam.
Iskra obróciła łeb i warknęła do kłusowników, biegnących w jej kierunku, aż zdecydowali się na ucieczkę. Czkawka poklepał ją po karku, na znak, że już skończył, po czym jej gładkie, czarne skrzydła zwinęły się, a mięśnie naprężyły do skoku. Sekundę później czarny cień snuł się między chmurami, a jedynym dowodem jej obecności na statku były błyszczące jasne pasma, falujące tuż przy uszach smoczycy.
Gdy kłusownicy podążyli wzrokiem za uciekającą smoczycą, ich gniew skierował się ku wodzowi Berk, który przepędził bezcenną Nocną Furię z ich włości. Czkawka uśmiechnął się do nich złośliwie, stając przed Szczerbatekiem. Smok głośno jęknął, wiedząc, co ma zamiar uczynić jeździec.
- Pięciu na jednego? - spytał Czkawka, rozglądając się. - To niesprawiedliwe.
Wszyscy na raz ruszyli do ataku, machając na przemian nożami i maczetami w kierunku chłopaka. Wódz unikał zgrabnie ich ataków, jednocześnie wydobywając z Piekła całe zapasy gazu, jakie zamieścił tam w jednym naboju. Kłusownicy nie wykryli podstępu i już gdy jeden nóż śmignął Czkawce koło ucha, jeździec wycofał się i podpalił gaz Zębiroga. Zdziwił się, że kłusownicy wcześniej nie zrozumieli, co jest grane. Chyba, że nie byli kłusownikami...
Ta strona pokładu wybuchła cała, podpalając jednocześnie stare, zbutwiałe belki. Czkawka machnął w kierunku jeźdźców, którzy sprawnie ratowali swoje smoki. Ich wrogowie zostali na chwilę unieszkodliwieni.
Szczerbatek warknął, gdy jeden z napastników się do niego zbliżył. Włosy na ciele Czkawki zjeżyły się ze strachu.
- Szczerbatek! - wrzasnął, biegnąc w tamtą stronę, ale Valka była szybsza. Chmuroskok skoczył wprost na kłusownika, przygniatając go całym ciężarem do podłoża. Czkawka mimo to nie zatrzymał się, przeskakując trochę poparzonych gazem kłusowników. Jeden z nich szybko dźwignął się na nogi i naciągnął łuk.
Czkawka podbiegł do smoka i zaczął znów podpalać jego łańcuchy, jakby wcześniejsze zmagania wcale się nie liczyły. Wtedy poczuł ból w prawym boku. Na pokładzie działo się piekło. Chmuroskok jednym zionięciem ognia podpalił trzech atakujących wcześniej Czkawkę. Wódz tylko dotknął krwawiącego boku i wciąż przerywał łańcuchy. Szczerbatek popatrzył na niego błagalnie, spoglądając na jego bok, z którego wciąż sterczała strzała.
- Później, Mordko - szepnął jeździec, zagryzając zęby z bólu. Przed oczami miał tylko lśniące srebrem łańcuchy.
Bliźniaki i Sączysmark pomagali jeszcze Śledzikowi w przełamywaniu ogniw wiążących Sztukamięs. Wtedy Czkawka zauważył siedzącą potulnie za Valką Mel. To ona zwołała pomoc, pomyślał sobie. Zaczynał już tracić świadomość.
Gdy w końcu węzły łańcuchów Szczerbatka spadły z łoskotem na podłogę, Chmuroskok rozwalił dobre pół statku, który zanurzał się coraz bardziej. Czkawka otarł ze znużeniem krew z policzka, pewnie draśniętego, gdy zagazowywał przestrzeń między kłusownikami i usiadł na smoku, który wystartował w powietrze, jak ciśnięty z procy.
Niedługo dołączył do niego także i Chmuroskok, zostawiając za sobą wrak statku. Valka ściągnęła z twarzy maskę, pokazując niezwykle troskliwą twarz. Kształty i kolory mieszały się powoli Czkawce w głowie.
- Czkawka, jesteś ranny! - usłyszał, zanim nad jego światem zapanowała ciemność.
Wohooo kochani, wiem, że czekacie :3 sorki, mój tatuś nie respektuje tego, że prowadzę kilka blogów i teraz muszę trochę ponadrabiać :3
Chciałabym was zaprosić do przeczytania mojego drugiego bloga, który jest moją inwencją twórczą:
http://niezniszczalni-opowiadanie.blogspot.com/
Oraz na świetny blog także o JWS, który osobiście bardzo mi przypadł do gustu, a mianowicie blog SuperHero*.* :
http://nigdyniebedziedobrze.blogspot.com/
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńO JEJUU *.*
UsuńCzy ja się przeczytałam? Aż mi mowę odebrało. Dziękuję bardzo, że mój blog przypadł Ci do gustu <3 Dziękuję ❤
Opisy są niesamowite. Wciąż będę powtarzać, że ty tak to genialnie opisujesz, że aż brak mi słów. Masz taki zasób słownictwa... O.O normalnie nie da się opisach tego ci ty tu wyczyniasz z tymi opisami.
Rozdział. Nie krótki, a idealny. Czkawka i jeźdźcy pojmani, lecz udało im się trochę za szybko i za łatwo wyjść, ale to nie ważne. Biedna As. Ona przeżyje na pewno! A potem? Iskra ratuje wodza i resztę, Mel z Valka? Wspaniale. Prawdziwa wojowniczka, wręcz taka sama jak Czkawka lub Astrid. :* Prawdziwa walka w płomieniach, aż się mi gorąco robiło. Cudownie :3 <3 Czkawka postrzelony? Nie, nie, nie. On ma być cały i zdrowy! :* biedaczek, obydwoje zranieni :( :*
Kochana, genialnie to opisałaś. Te emocje i wrażenia - bajka po prostu!
A ten facet podejrzany jest.. tak od razu przypomina mi się Thoed, :/ ble.
Db, teraz życzę powodzenia w dalszym pisaniu
• Weny od Frigg.. bla bla..
Dziękuję raz jeszcze!
Hahahah :D uwielbiam Cie, Hero :3 nie ma za co, żałuję tylko, że tego nie zrobiłam wcześniej, bo warto Cię polecać ;) mój zasób słów jak dla mnie jest niewystarczający ale mimo to bardzo się cieszę, że ci się podoba :)
UsuńJust chce byś wiedziała, że również czytam twojego bloga Niezniszczalni, ale nie mam czasu komentować::/ Obiecuje, że się poprawię, a samo opowiadanie jest świetne <3
UsuńOjejku, naprawdę? :)) bardzo się cieszę;))
UsuńHero mi się wtrąciła! :P
OdpowiedzUsuńRozdział niby krótszy a japę cieszy xD
Kochana, jestem pod ogromnym wrażeniem, ze masz czas na tyle blogów. Ty musisz cały czas przed komputerem siedzieć i pisać xD
Opowiadanie jest genialne! Uwielbiam Twój styl pisania. Jest taki lekki a zarazem przyprawia o dreszcze.
Wiesz, nadal się zastanawiam, jak Czkawka i As mogą się tak bardzo kochać. Po prostu glowa mała. :D Ale oczywiście się cieszę ;))
Ogólne opisy ucieczki jeźdźców są genialne. Cała walka i to, jak Czkawka chroni Szczerbatka i swoją żonę. <33
Cudo! Dobrze, ze Szpadka zrobiła "coś" As. Na pewno ulzyla jej w cierpieniu.
No cóż, ja lecę.
Twój wierny fan życzy Ci weny :D
Żebyś wiedziała :p piszę na razie bardziej w dwóch blogach ale i tak cały czas przed lapkiem -.- masakra xd miło mi że wam się podoba ;)
Usuń