wtorek, 11 sierpnia 2015

Atrament

   Następny dzień był dla Astrid jeszcze gorszy. Oczywiście, opowiadając Czkawce o wczorajszym dniu nie uwzględniła kłopotów z Wiadrem i Grubym. Niech wie, że świetnie daję sobie radę, pomyślała. Jak zwykle podzieliły się z Valką obowiązkami - jeźdźczyni monitorowała Berk i dbała o sprawy zewnętrzne, Astrid zaś miała pod pieczą wioskę i jej mieszkańców.
   Sączysmark prowadził dziś zajęcia w Akademii, więc Astrid poprosiła o pomoc Szpadkę. Zamierzała też pójść za radą Czkawki i wypytać ją trochę o Sączysmarka. Na razie jednak wolała skupić się na obowiązkach.
- Cześć, Hassa! - wykrzyknęła, widząc uśmiechniętego kowala.
- Och, witaj, Astrid - powiedział, rumieniąc się, ale głównie spoglądał na Szpadkę.
- Jak idzie praca? - zapytała żona wodza, nie reagując na zakłopotanie Hassy.
- Dobrze - odparł skromnie kowal. - Jestem na dobrej drodze. Czkawka jeszcze przed waszą misją opisał mi wasze Zawody Smoków i...
- Wyścigi - poprawiła go Astrid z uśmiechem.
   Kowal skinął głową chętnie.
- Wybacz, Wyścigi. Myślę, że za kilka tygodni będziemy mogli zacząć. Mam nadzieję, że nasz wódz będzie już w pełni sił? - zapytał. Astrid wywróciła oczami.
- Wydaje mi się, że tak, sądząc już po tym, że chodzi po domu i narzeka.
   Szpadka roześmiała się.
- Cały Czkawka - mruknęła. - Może powinnaś go przywiązać, czy coś? Szczerbatek go i tak pewnie namówi na lot.
   Hassa roześmiał się, chcąc pewnie sprawić przyjemność bliźniaczce, ale Astrid popatrzyła na nią poważnie.
- Nawet mnie nie strasz. Obiecał mi... - zaczęła, zastanawiając się nad słowami przyjaciółki.
- Co ci niby obiecał? - prychnęła Szpadka, patrząc na jeźdźczynię z pewnością. - Sączysmark co chwilę mi coś obiecuje i nigdy nie dotrzymuje słowa... - zakryła sobie szybko usta dłonią. - Upss...
   Hassa spojrzał na nią dziwnie. Astrid musiała się powstrzymać, żeby się nie roześmiać, zagadnęła więc Hassę, obracając się przy tym tyłem do przyjaciółki.
- Czyli wszystko gra, tak? - zapytała ze śmiechem.
- Taak, jak najbardziej - mruknął Hassa, wyraźnie niepocieszony, spoglądając smutno na Szpadkę. Co w niej takiego jest, pomyślała Astrid, spoglądając na głupawe spojrzenie Hassy. Zaczynała nieco zazdrościć przyjaciółce takiego wzięcia, choć dobrze pamiętała sytuację z Theodem, której nie chciała powtarzać. Postanowiła zapytać o to Śledzika, bo on chyba jako jedyny nie miał w głowie Szpadki. No, tym razem...
- No to dobrze, jeśli będziesz czegoś potrzebował, to powiedz. Będę gdzieś nieopodal - pożegnała się Astrid, ciągnąc za sobą Szpadkę.
   Gdy obie wyszły już z kuźni, Astrid zwróciła się jako pierwsza.
- O co chodzi z tym Smarkiem? - zapytała przyjaciółkę.
   Berk o tej porze było pełne robotników, rybaków z sieciami, wojowników spacerujących z bronią oraz kobiet zbierających różne okoliczne plony - od ziół, po strzępki warzyw. Oczywiście, największe pole mieli Wiadro i Gruby, ale poza wioską również znajdowały się zasiane miejsca, które obfitowały o tej porze w plony.
   Szpadka spojrzała na nią bystro, rumieniąc się cała, co było dość rzadkim widokiem jak u niej.
- O nic, o co ci chodzi? - burknęła. Reaguje tak samo, jak Sączysmark, zauważyła Astrid, wzruszając ramionami. Od razu poczuła jednak ból w ramieniu i syknęła z bólu.
- Nic, po prostu miałam wrażenie, że mu się podobasz - mruknęła i zaraz zaskoczyła ją reakcja.
- Serio? - zapytała Szpadka, otwierając szeroko oczy. Astrid ryknęła szczerym śmiechem. - No, dobra, złapałaś mnie - dodała z kwaśną miną. - Co chcesz wiedzieć?
- Kurczę, że ja nic nie zauważyłam... - chichotała wciąż Astrid. - Powiedz wszystko.
   Szpadka westchnęła. Jej długie włosy zwieszały się zza jej uszu w dwóch lekkich kaskadach związanych przy końcach. Od jakiegoś czasu przestała czesać sobie warkocze, jednak nikt nie potrafił już jej pomylić z Mieczykiem. Nic dziwnego, skoro wpadała w oko prawie każdemu, pomyślała Astrid z irytacją.
- Nic, po prostu... Kurczę, nic między nami nie ma, ogarnij się - mruknęła Szpadka, odwracając wzrok.
- Ale było? - dopytywała się jednak Astrid. Jej przyjaciółka uśmiechnęła się lekko.
- Być może... - odpowiedziała cicho.
- To dlaczego ja nic nie wiedziałam na Thora? - jęknęła Astrid, wznosząc ręce do góry w geście irytacji. - Czy wszystko, co się dzieje na Berk, musi mnie omijać?
- Nie wszystko - mruknęła Szpadka, wzruszając ramionami. - A ta ostatnia akcja z tymi kupcami? - zapytała dziewczyna.
- Szpadka... - zaczęła Astrid wrogo, przypominając sobie zakrwawionego Czkawkę i swoją własną ranę w barku. Nagle ją olśniło. - Dlaczego twierdzisz, że to byli kupcy? - zapytała szybko. - Przecież każdy z nas myślał, że to przemytnicy!
   Szpadka podrapała się pod hełmem z zażenowaniem.
- Wiesz, bo Johann Kupczy ma na swojej łodzi taką księgę z kontaktami no i ja i Mieczyk raz mu ją zwędziliśmy, bo chcieliśmy wiesz... dorysować tam kilka herbów, żeby się facet pomylił. Słowo daję, że jak już przypływa do Berk, to mam ochotę wyrwać mu ten głupi jęzor...
- O który herb ci chodzi? - zapytała Astrid. - Ten ze smokiem, czy z trzema mieczami?
- Widziałam tam tylko herb z tym smokiem i jakoś wpadł mi w oko, bo był jakiś inny. Kto normalny daje sobie na herb trzygłowego smoka, skoro taki nie istnieje? - zamyśliła się Szpadka.
- Więc ten drugi musiał należeć do Hoodów - pomyślała Astrid, dopiero zauważając, że Czkawka nie powiedział jej, który z herbów należał do rodu. - Skoro to kupcy, to czemu mają w herbie smoka? - zapytała raz jeszcze.
   Szpadka cmoknęła z namysłem.
- Wiesz, myślę, że może sprzedawali coś smokopodobnego. No bo w sumie to by wyjaśniało, dlaczego do nas strzelali...
  Astrid nagle przerwała jej, dusząc ją w silnym uścisku.
- Jesteś genialna! - wykrzyknęła. - Muszę tylko znaleźć Johanna. Mam nadzieję, że dalej ma tą księgę.
- Ty, weź mnie puść, bo zaczyna mi brakować tlenu. - stęknęła dziewczyna. Gdy Astrid ją puściła, ta od razu odetchnęła głęboko. - Dzięki, płuca mi się jeszcze przydadzą.
- Johann ma tą księgę, czy nie? - dopytywała się Astrid, patrząc na przyjaciółkę ciekawie.
- Pewnie, że ma. Akurat tego herbu raczej nie przerysowaliśmy, bo mi wpadł w oko, ale co do innych nie byłabym taka pewna.
   Zanim jeszcze Szpadka skończyła mówić, Astrid ruszyła pędem w stronę portu. Wiedziała, że jeśli Czkawka miał rację, to odnajdzie drugi fragment układanki. Ale dlaczego właściwie kupcy? Co mieli wspólnego z rodem Hoodów?
   Ziemia w tym miejscu stawała się miękka i grząska, przez co Astrid poślizgnęła się co najmniej trzy razy, zanim zdołała dojść do portu. Słońce nie pokazywało się od kilku dni i Wikingowie zaczynali być już rozdrażnieni pragnieniem słonecznego światła. Gdy dziewczyna w końcu zdołała wypatrzyć wśród niemal jednolitych żagli Berk, ciemnogranatowy żagiel Johanna z białym kołem na środku, zaczęła iść do niego, czując narastający ból w barku. Może Czkawka miał rację i nie powinna się przemęczać, pomyślała zaraz. Bzdura! Da sobie radę i jeszcze odkryje, kim byli ci obcy, którzy zaatakowali ich kilka dni wcześniej.
   Powietrze przeszyły potężne, czarne skrzydła i Astrid z przyzwyczajenia już miała okrzyczeć Szczerbatka, że próbuje znów ją nastraszyć, ale szybko zauważyła, że pomyliła Nocne Furie. Nie łatwo było przyzwyczaić się do dwóch smoków na Berk.
- Iskra! - wykrzyknęła jeźdźczyni z radością, przytulając się do smoczycy.
   Nocna Furia zacharczała szczęśliwa ze spotkania z Astrid. Zatrzepotała przy tym skrzydłami, próbując utrzymać się na drewnianym pomoście. Astrid zauważyła, że Wikingowie pracujący spokojnie w porcie stali się bardziej spięci i z uwagą spoglądali na niebezpiecznego smoka. Oczywiście, Szczerbatkowi ufali niemal tak bardzo, jak Czkawce, ale Iskra była całkiem innym przypadkiem. Już raz Astrid niemal przez nią zginęła. Teraz wizje smoczycy już zupełnie jej nie zagrażały, a Iskra wykorzystywała swoich wizji do kontaktów z innymi smokami, jak i z niektórymi Wikingami.
   Przez moment Astrid zobaczyła niebo, czyste, pełne pomarańczowego blasku zachodzącego słońca oraz ciemne chmury, po drugiej stronie nieba. Gdzieniegdzie daleko błyskały pioruny, dzielące nieboskłon na jeszcze drobniejsze kawałeczki. Gdy wizja się skończyła, Astrid pogłaskała smoczycę po pyszczku.
- Tak, wiem. Idzie burza. - powiedziała, ale Iskra pokręciła głową z warknięciem i naraz Astrid zobaczyła jeszcze dwa różne obrazy.
   Za pierwszym razem zobaczyła małą Mel z jajem Wandersmoka w jej drobnych rączkach widzianą z góry, zaś za drugim małe, wykluwające się smoki z ciemnofioletowych jaj, ryczące głośno do wtóru burzy i gromów. Astrid bez problemu zrozumiałą przesłanie wizji smoczycy.
- Iskra, nie. - powiedziała twardo. - Mel nie jest jeszcze gotowa, jej smok nie może się jeszcze wykluć. Musimy poczekać do następnej burzy.
   Iskra warknęła ponownie, tym razem bardziej natarczywie, spoglądając na niebo. Astrid przypomniała sobie słowa Śledzika, że smoki burzowe, jak Nocne Furie i Wandersmoki mogą się wykluć tylko w czasie burzy. To sprawiało niemały kłopot, stąd smoków było tak mało, skoro och smoczy rodzice musieli dbać i o pogodę, i o miejsce, w którym skorupy mogłyby się rozbić pod wpływem ciepła. Równie dobrym miejscem jak lawa były na przykład gejzery, ale te z kolei ciężko było znaleźć przez Wikingów, nie mówiąc już o tym, że małe smoczki często wystrzelone w niebo pod wpływem ruchu wrzącej wody, miały wyjątkowo nieprzyjemne lądowanie. Tą metodę wybierały więc jedynie smoki kamienne, jak na przykład Gronkiele, ponieważ ich małe nawet przy dużych wysokościach nie robiły sobie nawet najmniejszej krzywdy przy zetknięciu z ziemią.
   Smoczyca zamruczała coś pod nosem i odeszła na bok, zostawiając Astrid przejście w kierunku Johanna, do którego właśnie szła. Jeźdźczyni czuła się źle, wiedząc, że Iskra ma rację i że smok Mel powinien się wykluć teraz, podczas burzy, ale to był naprawdę zły pomysł, zważając na to, że oboje z Czkawką mieli za dużo na głowie, by móc poświęcać jeszcze każdą swoją chwilę małemu Wandersmokowi niosącemu zniszczenie w ich własnym domu. Nocna Furia w końcu usiadła na jednej z drewnianych beli i położyła wzdłuż swój długi, czarny ogon. Błękitne oczy wciąż spoglądały na Astrid, która wsiadała właśnie do łodzi Johanna.
- Zaraz do ciebie przyjdę - obiecała, stając pewnie na pokładzie.
   Łajba Johanna przez te kilkadziesiąt lat, przez które dane mu było żeglować zmieniła się i znacznie powiększyła. Teraz pod pokładem znajdowało się wiele więcej towarów, niż kiedykolwiek, a sam kupiec miał dla siebie pełną kabinę, w której mógł bez strachu nocować, gdy jego łódź cumowała przy brzegu.
   Astrid zeszła bez zaproszenia pod pokład, wiedząc, że kupiec pewnie teraz odsypia swoją pracę. Należy mu się. Nie widywano go ostatnio przez kilka miesięcy, przez które załatwiał od innych Wikingów żelastwo dla Hassy oraz żywność dla Berk, nie mówiąc o samej wymianie.
   Jeźdźczyni zawahała się przy ostatnim stopniu schodów, gdy łódź zakołysała się lekko. Szczerze nienawidziła łodzi i choć Czkawka nie raz mówił jej, że jej własne, błękitne oczy często przypominają mu morskie fale, to Astrid odczuwała mdłości wchodząc na pokład. Co innego, gdy leciała na smoku. Wtedy widok morza ją uspokajał.
   Nagle usłyszała huk z pomieszczenia obok, w momencie, gdy zaczynała oglądać przedmioty. Z pokoju wybiegł Johann, trzymający w dłoni sztylet.
- Aaach, kto na Odyna chce ukraść Johannowi jego towary?! - żachnął się, ale widząc Astrid szybko schował ostrze za plecami. - Wybacz mi, Astrid, ale naprawdę nienawidzę, jak mi się ktoś plącze po pokładzie. Raz nawet złapali mnie piraci na północnych wyspach i...
- Johann, - przerwała mu Astrid pewnie, opierając się o stolik pełen toporów i mieczy dla Hassy, które miały być zapewne wkrótce przetopione. - mam do ciebie ważną sprawę i chciałabym ja załatwić jak najszybciej.
- Mam nadzieję, że masz zamiar coś kupić, bo inaczej nie wiem, czy znajdę dla ciebie czas - odparł dumnie kupiec, krzyżując ręce. Astrid westchnęła, rozglądając się dokoła.
- Dobrze, niech będzie. W takim razie proszę o dwa flakoniki ardyckiego atramentu, jeśli łaska - mruknęła z niezadowoleniem. Naprawdę ciężko załatwiało się sprawy z Johannem.
   Kupiec z piosenką na ustach zaczął grzebać w swoich jukach, sprawdzając zapasy.
- Koniecznie ardycki? Nie może być zwykły, z Czarnych Wysp? - zapytał z zakłopotaniem.
- Nie - powiedziała z pewnością siebie dziewczyna. - A w miarę jak będziesz go szukał, może odpowiesz mi na kilka pytań?
- Co tylko rozkażesz, ale mam nadzieję, że jednak weźmiesz ten zwykły atrament. Tamtego pozostały mi tylko cztery maleńkie fiolki. - stękał Johann, potrząsając swoją czarną brodą.
- Więc wolisz zatrzymać swoje cenne fiolki dla innych, niż sprzedać je swojemu wodzowi? - zapytała Astrid, wpatrując się w kupca z gniewem, ale tak naprawdę tylko grała. Uwielbiała patrzeć, jak niektórzy reagują na imię Czkawki, zwłaszcza po tym, jak został wodzem. Mimo wszystko każdy musiał przyznać, że cieszył się niemal takim autorytetem, jak Stoick, a może i nawet większym.
- Nie, nie, skąd - odparł Johann, ocierając spocone czoło.
- W takim razie poproszę te ardyckie. - warknęła. Wiedziała, że Kupczy potrafi okręcić nad kimś bat pomimo miłego uśmieszku i bogatej charyzmy. Lepiej uważać na tak chciwych ludzi jak on.
   Gdy Johann wyszperał w końcu w kufrach dwie małe fiolki czarnego płynu i podał je Astrid, jeźdźczyni zapłaciła mu kilkoma złotymi monetami i od razu przeszła do rzeczy.
- Poszukuję herbu z trójgłowym smokiem, może taki widziałeś? - zapytała miłym głosikiem, jakby wcale poprzednio nie chciała go oskubać z jego najlepszych towarów.
- Nie, ale chętnie się do ciebie zgłoszę, gdy sobie taki przypomnę - powiedział kupiec, patrząc chytrze na Astrid. - Co? - zapytał, gdy dziewczynie nie ruszyła się nawet o krok.
- Chcę zobaczyć twoją księgę kontaktów - oznajmiła. - No, chyba że wolisz, żeby to zrobił Czkawka.
- Nie mogę pokazać mojej księgi nawet jemu - powiedział mocno zmieszany Kupczy. - Kupcy nie zdradzają swoich sekretów.
   Astrid skrzyżowała ręce na piersi.
- A co, jeśli te "sekrety" zagrażają sprawom Berk? - warknęła, wpatrując się gniewnie w Johanna.
- Na razie nie zagrażają - odparował kupiec. - Więc póki co, uprzejmie cię proszę o nie zaglądanie do cudzych spraw.
   Astrid westchnęła z gniewem, zerkając co rusz w stronę pokoju Johanna, umieszczonego pod pokładem, w którym pewnie trzymał swoją księgę.
- Johannie - odparła słodko Astrid. - Bardzo zależy mi na tej księdze i nie wyjdę stąd, póki nie znajdę tego, czego potrzebuję.
   Nagle cała łajba zadudniła, a Johann wytrzeszczył oczy, patrząc na Astrid, mówiącą spokojnie dalej.
- Nie chciałabym ciebie niepokoić, ale Iskra czeka na mnie tam na górze i raczej już się niecierpliwi, że długo nie wracam.
   Kupiec prawie się przewrócił, słysząc o kolejnej Nocnej Furii. Już gdy w okolicy pojawiał się Szczerbatek, Wiking stawał się nadpobudliwy i najchętniej uciekłby gdzie pieprz rośnie, a co dopiero, gdy miał do czynienia z dziką Nocną Furią, która akceptowała tylko Astrid w swoim otoczeniu.
- Dobrze, już dobrze. Trzeba było tak od razu, że ta księga jest ci koniecznie potrzebna... - wymruczał, wchodząc do siebie. Astrid poczekała chwilę, a Kupczy szybko wyniósł ze swojego pokoiku dużą, przepasaną czarną skórą księgę. - Czy teraz łaskawie opuścisz moją łódź, czy jeszcze czegoś potrzebujesz?
- Nie, już wszystko mam - Astrid posłała mu triumfalny uśmiech. - Dziękuję. Oddam ją, jak znajdę to, czego szukam.
- Byle szybko - mruknął Wiking. - Odpływam przy następnej pełni...

   Astrid ruszyła raźnym krokiem do swojego domu, koło niej dzielnie kroczyła Iskra.
- Spisałaś się dzisiaj - wymruczała do niej Astrid, głaszcząc smoczycę po grzbiecie. - Gdyby nie ty, nic bym nie załatwiła.
   Nocna Furia zaśmiała się po swojemu i wysłała jeźdźczyni szybką myśl, której obrazem była łódź Johanna, cała w kawałkach, które wypluwało morze.
- Nie trzeba się było aż tak poświęcać - zaśmiała się Astrid, przyciskając do siebie czarną księgę.
   Pożegnała się z Iskrą tuż koło drzwi i odleciała w stronę północnych szczytów Berk, na których zrobiła sobie swoje własne leże. Smoki rzadko kiedy leciały w tamtym kierunku, więc Iskra miała przynajmniej spokój.
- Czkawka! - zawołała wesoło dziewczyna, wchodząc do domu i zamykając za sobą szczelnie drzwi. - Mam coś dla ciebie.
   Zza progu sypialni wyszedł zaraz jeździec, trzymając oczywiście w dłoni zwoje pergaminów. Jednak na widok swojej ukochanej zaraz wszystko porzucił, by się z nią przywitać.
- A ty jak zwykle swoje - zaśmiała się Astrid, muskając lekko jego policzek.
- Co to? - zapytał Czkawka, zerkając na księgę.
- Rozwiązanie twoich problemów - powiedziała Astrid, bardzo z siebie dumna. - Wierz mi, nie było łatwo wyrwać ją Johannowi i gdyby nie Iskra...
   Czkawka powoli przejrzał strony księgi, uważając na stary papier.
- W czym miałaby mi pomóc księga rejestrów Kupczego? - spytał Czkawka, marszcząc brwi. Astrid przytuliła się do niego lekko, po czym opowiedziała mu o rozmowie ze Szpadką i o tym, jak przypadkowo natknęła się na rozwiązanie problemu z drugim herbem.
- I naprawdę Szpadka widziała akurat ten herb w tej księdze? - zapytał Czkawka z powątpieniem.
- Nie musisz do niej w ogóle zaglądać, jeśli to cię nie przekonuje - warknęła Astrid, wstając. No ładnie, ona cały dzień lata za Kupczym, żeby w końcu dowiedzieć się, co oznacza ten durny herb, a Czkawka oczywiście strzela fochy, jakby to i tak nic nie znaczyło.
   Zanim jednak Astrid zdołałą odejść, jeździec chwycił ją za rękę.
- Poczekaj - powiedział, odkładając księgę z głośnym westchnieniem. - Po prostu mam zły dzień, to wszystko. Przepraszam.
   Czkawka przytulił ją mocno, sadzając sobie na kolanach. Astrid położyła delikatnie głowę na jego ramieniu, wpatrując się w czarną okładkę księgi.
- Aż tak źle ci w domu? - zapytała cicho. Czkawka pocałował ją w czoło, odsłaniając jej złociste kosmyki.
- Wiesz, że moim domem jest niebo... - wyszeptał, biorąc do ręki księgę.
- Gdzie Szczerbatek? - zapytała jeźdźczyni, patrząc w tył na schody prowadzące do sypialni.
- Nie wiem, zmył się. Ostatnio często to robi - mruknął Czkawka z rozdrażnieniem, przeglądając księgę.
- To stąd twój humorek - mruknęła pod nosem, wciskając swoją głowę po gardło Czkawki i przesuwając się uchem w stronę jego serca. Słyszała już jego bicie, szybsze, jak po wzmożonym wysiłku. Zmarszczyła brwi, patrząc ukochanemu w oczy. - To na mnie tak reagujesz? - zapytała, mając na myśli bicie jego serca.
   Czkawka spojrzał na nią krótko, wpatrzony w stronnice księgi, ale jego policzki skryła czerwona barwa.
- O, jest - powiedział, patrząc z uwagą na herb trójgłowego smoka na zielonym tle i porównał go z chustką, wyciągniętą z kieszeni. - Kupcy z Mohamett, dalekich wysp na wschód od Archipelagu. Trudzą się łapaniem i zabijaniem smoków, tudzież sprzedawaniem ich łusek nomadom z Wielkiego Lądu. Zaraz, chwila, co to Wielki Ląd?
- I jacy nomadzi? - zapytała Astrid, biorąc do ręki księgę. Herb był rzeczywiście identyczny. - Johann nie ma tu nic na temat Hoodów?
- Najwyraźniej nie - westchnął Czkawka. - Ale to już wskazówka. W wielu księgach są opisani różni kupcy, tylko nie znałem wcześniej ich nazwy. Teraz będę szukał pilniej.
- Myślę, że tych kupców i Hoodów mogą łączyć smoki - rzekła Astrid. - No wiesz, opowiadałeś, że wyspy Hoodów zniszczyły smoki, więc mieliby za co się mścić, a kupcom by to było na rękę, skoro bardziej zależy im na łuskach niż na zabijaniu.
- Kto to wie - mruknął Czkawka, ale odebrał Astrid księgę i odłożył ją obok siebie, jakby chciał już zakończyć temat tajemniczych herbów.
   Astrid spoglądała z zainteresowaniem jak jego usta powoli przemierzają długość jej szyi.
- Jesteś genialna - wymruczał. - Cały dzień siedzę i czytam, a ty wychodzisz do wioski i dowiadujesz się od Szpadki, co oznacza ten herb.
- Trzeba mieć talent - prychnęła Astrid. - Czyli uznajmy, że wygrałam ten zakład? - zachichotała, gdy Czkawka popatrzył na nią z udręczeniem.
- No dobra, niech ci będzie. - powiedział, patrząc w oczy swojej żonie.
   Astrid nagle sobie o czymś przypomniała.
- Aha, prawie zapomniałam - sięgnęła do kieszeni przy swoim boku i wyciągnęła z niej dwa flakoniki. - Załatwiłam ci te ardyckie - mruknęła, oglądając dokładnie flaszki atramentu. - Wiem, że ostatnio brakowało ci atramentu.
- Nie musiałaś - mruknął Czkawka. - Zwykłe też by mi wystarczyły.
   Astrid spojrzała na niego z beznadziejnością w oczach, nie wiedząc, czy lepiej na niego nawrzeszczeć, czy po prostu pójść i położyć się spać.
- Co? - zapytał Czkawka, patrząc na nią dziwnie swoimi zielonymi oczami.
- Jeszcze chwila a mu je odniosę razem z tą księgą - warknęła, wciskając mu flakoniki w otwarte dłonie, po czym wstała, zostawiając torbę przy drzwiach.
   Czkawka patrzył na nią jeszcze przez moment w szoku, nie wiedząc, co ma odpowiedzieć, ale zanim zdołał otworzyć usta, Astrid przerwała mu, warcząc z sypialni:
- Dobranoc!


Mam nadzieję, że nieco was te przekomarzanki rozśmieszyły, bo szczerze mówiąc na miejscu Astrid chyba bym dała Czkawce w mordę :D tyle się biedna natrudziła xd tak czy inaczej, witam ponownie! Obyście czekali z utęsknieniem bo za jakiś czas niestety znów zniknę ://

PS: Co do pielgrzymki, pisałam to już na WS ale napiszę i tu: było świetnie, serio. Jeśli zastanawialibyście się kiedykolwiek, czy pójść, czy się opłaca, czy dam radę to spoko, miałam te same obawy. Co najważniejsze, szłam sama, nie znając praktycznie nikogo, bynajmniej z mojej grupy. I nie jestem wysportowana a dałam radę aż do Jasnej Góry. Zachęcam za rok :dd

Wasza wierna Just, która tak się za wami stęskniła że o raju ;33

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. O Boziu, tak długo czekałam i nareszcie się doczekałam. Ohho teraz uważaj, mam całą noc, będzie dłuuuugi komentarz :))
      W słuchawkach mój ukochany soundtrack: Mythical Hero - Veigar Margeirsson (yeah, nauczyłam się z pamięci pisać), a ja po prostu zaczynam pisać....

      Strasznie rozśmieszył mnie twój komentarz do zachowań Czkawki xd Oj ja też dałabym mu w mordę, jakbym była As. Chociaż nawet nie będąc nią w myślach mogę mu przywalić, tak jak to robię po rozdziałach Mich, i jak to robiłam po rozdziałach Chi. :)) Wirtualność tak bardzo!
      Ach świadomość tego, że znowu jestem pierwsza, jest genialna. Udało mi się, 2 godziny po dodaniu, skomentowałam. To szczęście, a zarazem wielka gonitwa. Bo każdy chciałby dostąpić zaszczytu i skomentować jako pierwszy. Niestety tylko jedna osoba to zrobi, a na moje szczęście od kilku rozdziałów, jestem to ja! Nawet nie wiesz jakie to szczęście, wiedzieć, że tak wspaniała autorka przeczyta jako pierwszą, moją wypowiedź. Niesamowite ❤
      Obiecuję, że nie będę zaśmiecać twego cudownego umysłu, moim porąbanymi, z drzewa wziętymi wypowiedziami. Jak to mówię: Są wakacje - wszystko mi wolno! Niestety gdy nadejdzie czas szkoły, nie będziesz czytać moich zrytych komentarzy. Oj tak, odpoczniesz sobie :*
      Kurde, co chwile zabierając się za jakąś poważną myśl, piszę o czymś totalnie bezsensownym. No normalnie, nie wiem co się ze mną dzieje, ale to chyba przez ten twój kochany rozdział. Dostałam skrętu kiszek od tej głupoty Czkawki. Hahaha, nie spokojnie, jego temat jeszcze porusze, ale tam na dole, w dalszych częściach tego dziwnego komentarza. :)))

      Uwielbiam to, że As, pomimo twego, że ma już dość, dalej chce pokazać Czkawce, że jest silna i lepsza. I like it!
      Tyle się dziewczyna natrudziła, a ten kurde zamiast powiedzieć, że dziękuje za atrament, za częściowe rozwiązanie zagadki, która może przeważyć losy Berk na straty? Nie no! On jest po prostu genialny. Takiego to ze świecą szukać (czujesz ten sarkazm? xd) Niebywale to najgorszy a jednocześnie najlepszy mąż świata. Dziwne połączenie, prawda? Ale to przecież jest kochany Haddock, a ten to czasami jest odważnym wodzem i opiekuńczym mężem, a nieraz po prostu ma kapustę w łepetynie i nic więcej. Ale chociaż tyle, że ma tę kapustę, nie? Lepszy rydz niż nic, jak to mówią.
      No chyba skończyłam o Czkawce, choć nie jestem pewna do końca.
      Teraz Iskra. Ej, lubię ją! I szczególnie jej wizje do As. To tak jakby z nią rozmawiała - genialne. Haha te wizje zniszczonej łodzi Johanna - bezcenne. Normalnie Iskra zachowywała się jak dobra przyjaciółka As ❤ Powiedz czy mogę liczyć, że Astrid zostanie jej Jeźdźczynią i przyjaciółką? Proszę!
      Valka, takiej teściowej to ze świecą szukać i to na serio. Nie no, jest genialna. Pomaga swojej synowej - uroczo. *.*

      A teraz przechodzę do mojej (zaraz po Hiccstrid) ulubionej pary. WHAT THE F*CK?! CO? GDZIE? DLACZEGO? CZEMU?
      Nie chcę by pomiędzy Szpadką a Smarkiiem nic nie było. Oni są tacy słodcy na swój sposób. Just, złącz ich, bo coś czuję, że Szpadka naprawdę się zakochała. Gdyby byli parą, kochałabym ich bardzo! (ale nie więcej jak Hiccstrid ❤)
      Hahahahah co to Hassa zalatuje do Szpadki? Astrid jest zazdrosna? Hahahaja genialnie to napisałaś Just ❤

      A teraz do całego ogółu. Jestem mega zachwycona i biję pokłony - to tyle xoxo
      Do następnego, a i ja wiem, że ty wiesz na co ja czekam. Bo ja czekam!

      Usuń
    2. Hahahahhaha, uwielbiam twoje komy, Hero <3 dziękuję :3

      Usuń
  2. Jestem druga, ale to też się liczy ! ^^. Przeczytałam Twój rozdział kilka godzin temu, ale byłam zbyt zmęczona, żeby coś napisać. :D

    Ciężko przebić Hero, bo jak ona zacznie P czymś gadać to nie przestanie.
    Uwielbiam Astrid, ponieważ za wszelką cenę chce pokazać, że poradzi sobie ze wszystkim. Zakład z ukochanym kto lepiej sobie poradzi? Proszę bardzo! Kurde, ta dziewczyna jest naprawdę zdeterminowanana. A Czkawka biedak musi w domu odpoczywać :/ Nawet jego smok ma go dosyć. Nie dziwię się. Jego stękania nikt nie wytrzyma. :P.
    A co do Szpadki....ej chwila, moment! Just, chcesz powiedzieć, że teraz to Szpadka ma miano pięknej dziewczyny Berk? Wydawało mi się, że to As ma takie miano. A, czy As nie jest przypadkiem zazdrosna o Hasse? Ej, ?kobieto, Ty masz męża! xD No ale się nie dziwię. As już ma wybranka na całą wieczność A Szpadka jest wciąż wolna, choć relacje pomiędzy nią A Smarkiem mówią co innego. Hassa, Ty się pilnuj, bo jak coś zrobisz to...hmm...przypomnę ci historię pewnego Theoda, okey? Haha. Wybacz mi, Just, czytałam komentarz Hero.

    I ja pokochałam Iskrę. Jest taka urocza. I kto by pomyślał, że to nocna furia? Jest naprawdę slodka. I w idealnym momencie wyczula "kłopot" Astrid. Haha. Cudowne smoczysko. Czkawka może czuć się zazdrosny.
    Powiem szczerze, że trochę się zgubiłam z tymi rodami Hoodow A potem jest coś innego. Może to zmęczenie tak zadziałało? Już mi się mózg plącze....

    Wyobrażam sobie minę As, kiedy Czkawka powiedział "zwykły wystarczy". Haha. To ona się trudzi, żeby wyciągnąć od Johanna lepszy atrament, a ten mówi, że zwykły wystarczy?! No co za....typ. ^^

    Chyba już kończę... Nie wiem co napisać, muszę iść skomentować dalej, splukac odżywkę, zaczac w końcu pisać nn bo Chi i Hero mnie zabija.

    A co do pielgrzymki. Moje kochane przyjaciółeczki dziś wracaja z Jasnej Góry. Dwa tygodnie szły. No ale dały radę, choć nogi mówią co innego :D Cieszę się, że i Ty dałaś radę. Ja jeszcze nie byłam, ale być może w przyszłym roku się wybiorę ^.^.

    Dobra, spadam. Trzymaj się i czekamy na nn! :))

    OdpowiedzUsuń