Nad Berk zapadał mrok, gdy Sączysmark wraz z bliźniakami siedzieli na wyspie, obserwując nocne niebo i połyskujące nad taflą wody okręty Hoodów. Wiking czuł się źle i w pełni nie zgadzał się z decyzją Czkawki. Przeczuwał, że jego wódz podjął złą decyzję, ale pomimo to chciał go w tym wesprzeć.
- Ciekawe, co się dzieje w Berk - westchnęła Szpadka, wpatrując się w taflę wody w Zatoce Maug. Przy jej boku błyszczał sztylet. - Czkawka obiecał, że gdy podpiszą rozejm z Hoodami, to wrócą.
- Jakoś dużo czasu mu to zajmuje - warknął Sączysmark, gładząc szyję Hakokła. Smok zamruczał cicho, wciąż spoglądając nieufnie na dryfujące dalej okręty.
Nieopodal tliło się małe ognisko. Siedziało przy nim trzech Wandali i czterech Hoodów. Po kruczych kupcach nie było już śladu, zniknęli w chwili podjęcia przez Gevorga decyzji o pokoju z Berk. Choć rozmowy przy ognisku zdawały się mieć przyjazne tło, Sączysmark wciąż patrzył na obcych z dystansem.
- Może Czkawka tak naprawdę nie podpisze z nimi tego rozejmu? - zapytał ich Mieczyk z zamyśleniem. Stali na tyle daleko od Hoodów, że mogli z bezpiecznej odległości rozmawiać o tego typu sprawach.
- Mówisz, jakbyś go nie znał - skończyła temat Szpadka, przybierając grymas na twarzy. Po chwili jednak zniknął, zostawiając tęskne spojrzenie. Sączysmark przyglądał się jej przez chwilę. Szczególnie zaciekawiły go jej błyszczące od wody oczy, wpatrujące się usilnie w światło księżyca.
- Eee, Smark? - zaczepił go Mieczyk, wyrywając z rozmyślania.
- Co? - burknął Wiking.
- Jak jesteś śpiący to idź się połóż - powiedział, wskazując wzrokiem na Szpadkę. Sączysmark dopiero teraz zrozumiał, jak inny mogli odebrać jego zainteresowanie Szpadką.
- Nie jestem śpiący - odparł twardo. Szpadka popatrzyła wprost na niego, ale on tylko wzruszył ramionami, obracając wzrok. Był na siebie ogromnie zły za tą sytuację. Mieczyk w jakiś sposób domyślił się, co się dzieje pomiędzy jego kumplem, a siostrą i najwyraźniej nie za bardzo mu to odpowiadało.
Nagle usłyszeli hałas, blisko, za wysokimi kępami traw. Hakokieł zaraz zapłonął w jaskrawoczerwonym ogniu, warcząc w tamtym kierunku. Na jego reakcję, Wikingowie siedzący razem przy ognisku podskoczyli, czujni.
- Co się dzieje? - zapytała Szpadka ze strachem, spoglądając na Koszmara Ponocnika.
Kępa traw poruszyła się niespokojnie i zaraz wyszła z niej Tanya, okryta czarnym futrem. Hakokieł zawarczał gardłowo, po czym dopiero zauważył zalęknioną dziewczynę, która pisnęła ze strachem.
- Tanya! - wykrzyknął Sączysmark ze zdziwieniem. Mieczyk podbiegł do niej i objął ją mocno.
- Coś się stało? - zapytała ją Szpadka, idąc w ślad za bratem. Tanya najwyraźniej mocno wystraszyła się Hakokła, bo cała drżała, wpatrując się w smoka.
- Nic. Czkawka poprosił mnie, bym wam przekazała informacje - wyjąkała, wtulając się w Mieczyka.
- Jakie to są informacje? - zapytał szorstko Sączysmark, siadając znów przy swoim smoku. Bliźniacy popatrzyli na niego z urazą. No tak, jego smok wystraszył dziewczynę, a cała wina spadła jak zwykle na niego, pomyślał z przekąsem.
- Czkawka i Gevorg rozmawiają jeszcze z trzynastoma Hoodami w Wielkiej Sali, Astrid niestety musiała stamtąd wyjść. Czkawka kazał mi też przekazać, że chciałby, żebyście już wrócili do Berk. Kilkunastu Wikingów z Berk zaraz tu przyjdzie, żeby was zastąpić.
- W takim razie na nich poczekamy - powiedział Sączysmark, rozsiadając się wygodnie. Czuł zadowolenie, że jego przyjaciel nie jest na tyle głupi, żeby kazać im opuścić posterunki przy Zatoce Maug bez zmiany. Wtedy Hoodowie mogliby z łatwością wkroczyć na Berk.
Bliźniacy jeszcze chwilę rozmawiali z Tanyą, ale Sączysmark już ich nie słuchał. Cały czas patrzył się na statki Hoodów. Ich żagle, na których błyskały trzy czarne miecze na pomarańczowym tle, łopotały na wietrze zdradziecko. Sączysmark we wszystkim dopatrywał się podstępu. Miał przeczucie, że konflikt z Hoodami jeszcze się nie skończył, ale kto chciał go słuchać...
Czkawka pociągnął spory łyk ze swojego kufla i uśmiechnął się do Gevorga rozprawiającego o swoich wyprawach. Większość z obecnych tu Hoodów włączyła się do rozmowy, dodając coś do opowieści ich wodza, reszta zaś rzucała Czkawce nieufne spojrzenia. Jeździec miał jednak nadzieję, że uda mu się zawrzeć pokój z Gevorgiem i jego plemieniem. Jak się okazało, wódz ten był niezwykle charyzmatyczny i łatwo zawierało się z nim kontakt. Mimo to był niezwykle inteligentny, dlatego Czkawka starał się zachować środki ostrożności przede wszystkim przy Zatoce Maug.
Nagle drzwi do Wielkiej Sali otworzyły się z hukiem, a do środka pewnym siebie krokiem wszedł Sączysmark. Za nim szli również Hakokieł, bliźniaki, Tanya, Wym i Jot.
Czkawka otworzył szeroko oczy, widząc w jaki sposób Sączysmark patrzy na obecnych tu Hoodów. Bez słowa zajął miejsce obok swojego wodza, nie próbując nawet na chwilę opuszczać wzroku z Gevorga. Srebrnobrody wódz starał się jednak tego nie zauważać.
- Więc to są twoi jeźdźcy? - zapytał tylko, patrząc wymownie na Czkawkę. Szczerbatek położył mu głowę na kolanach i szybko zasnął. Czkawka głaskał go po łbie, uśmiechając się do Gevorga.
- Owszem.
- Najlepsi z najlepszych - mruknął Mieczyk, krzyżując pewnie ręce za głową i opierając się plecami o oparcie krzesła.
Hoodówie uśmiechnęli się niepewnie, mówiąc coś żywo do siebie. Czkawka popatrzył na długi stół, który przedzielał Wandali i Hoodów. Miał nadzieję, że pomiędzy dwoma plemionami nie powstanie coś, co miałoby ich przedzielać. Zależało mu na poparciu Hoodów.
- A więc mam pytanie do twoich przyjaciół - powiedział z namysłem Gevorg. Na jego twarzy zakwitł chytry uśmieszek. - Byliście przeciw smokom na Berk, zgadza się?
- No kiedyś tak - przytaknęła wprost Szpadka. Hoodowie popatrzyli na nią ze zdziwieniem i wyższością i dalej zajęli się jedzeniem. Czkawka zauważył, że Sączysmarka rozwścieczyło zachowanie tamtych.
- To kiedy zmieniliście swoje nastawienie? - zapytał z namysłem wódz Hoodów. - I jak to się stało?
- To bardzo proste - Sączysmark podjął temat, odstawiając pełny kufel z dala od siebie. Czkawka poczuł drżenie własnych dłoni, niepewny, co przyjaciel ma zamiar powiedzieć. - Każdy z nas był przeciwny zarówno Czkawce, jak i smokom. Nie wiem tak naprawdę, komu bardziej. Zszokowało nas jednak to, co łączy go ze Szczerbem no i jeszcze była Astrid - Sączysmark wywrócił oczami. - Powiedzmy, że jakoś nas do tego przekonała...
- Aha - mruknął Gevorg, przytrzymując swój podbródek. - Czyli rozumiem, że nie za bardzo rozumieliście poglądy Czkawki, ale zaczęliście je respektować?
- Respe-co? - zapytał Sączysmark, marszcząc brwi.
- Gevorg pyta was, czy popieraliście mnie czy moje pomysły. - wytłumaczył przyjacielowi Czkawka.
- Ahaa - mruknął Sączysmark. - Nikt nigdy nie rozumiał pomysłów Czkawki, ale i tak każdy je wykonywał, bo nikt z nas nie znajdywał lepszych. A co do smoków, to akurat chyba mu się udało, skoro Berk jeszcze nie spłonęło.
Czkawka zrobił zdziwiona minę, ale Hoodowie wybuchnęli śmiechem. Sączysmark widząc reakcję obcego plemienia, uśmiechnął się jeszcze pewniej.
- Wydajesz się być silnym Wikingiem - dodał Gevorg z uznaniem. - Jak ciebie zwą?
- Sączysmark - odparł wprost Wiking, jednak pijąc ze swojego kufla. Szpadka patrzyła na niego ze szczerym szokiem, tak samo jak Czkawka. Najwyraźniej młody Wiking miał więcej wspólnego z Hoodami, niż im się wszystkim wydawało.
-Skąd wzięło się to imię? - zapytał z ciekawością jeden z Hoodów. Sączysmark zrobił grymas, przełykając głośno piwo.
- Nie chcesz wiedzieć - odparł Mieczyk, zachowując twarz pokerzysty.
- Chciałbym znać twoje zdanie odnośnie rozejmu między nami - zaczepił go Gevorg, oceniając go uważnie. Czkawka poczuł, że zaraz zemdleje. Doskonale znał zdanie przyjaciela, nie musząc go nawet o nie pytać. - Twoim zdaniem powinniśmy zostać sprzymierzeńcami?
Sączysmark natomiast czuł się dobrze, będąc pośrodku uwagi. Dopił swój trunek do końca, po czym odstawiając swój kufel, rzekł:
- Byłbyś idiotą, gdybyś nie skorzystał z tej szansy - odparł poważnie. Czkawka otworzył szeroko usta ze zdziwienia, ale nigdy nie spodziewałby się reakcji Hoodów.
Cała czternastka, łącznie z ich wodzem ryknęła gromkim śmiechem, jakby zapomnieli, gdzie są. Usta Sączysmarka wygięły się w uśmiechu, choć jego własny wódz czuł przerażenie na myśl o konsekwencjach słów jeźdźca.
- Widzę, - rzekł Gevorg, ocierając łzy śmiechu. - że jest nam bliżej, niż sądziłem. Takiej właśnie odpowiedzi spodziewałem się po Wandalu, wcale mnie nie zaskoczyłeś.
Twardobród zarechotał obok, popijając swój miód. Sączysmark natomiast czuł się dumny z takiego rozwoju sytuacji. Czkawka domyślał się, że potem całe Berk będzie huczało od jego przechwałek, że gdyby nie on, Berk nie uzyskałoby potężnego sojusznika.
Wieczór trwał długo. Wandale i Hoodowie wiwatowali i cieszyli się swoją obecnością. Wkrótce okazało się, że obcy Wikingowie są dość otwarci i po niemałej dawce trunku nawet ci najbardziej złośliwi i czujni, śpiewali z Mieczykiem jego piosenki. Tanya i Szpadka szybko opuściły salę, gdy zrozumiały, jakie zasady panują wśród Hoodów. Czkawka z ubolewaniem wspominał reakcję Astrid na ich tradycje.
- To jak oni traktują kobiety? Gorzej od smoków?! - krzyczała, gdy Czkawka wziął ją na moment na bok, by z nią pomówić. - Tradycja Wikingów opiera się na potężnych wojowniczkach, a oni mają czelność...
- Spokojnie - próbował ją uspokoić jeździec. - Z tego, co przekazał mi Gevorg, ich wiara nieco różni się od naszej. Nie wierzą w Walkirie...
Astrid zrobiła wielkie ze zdziwienia oczy, ale zanim cokolwiek zdołała powiedzieć, Czkawka przeprosił ją i wrócił do swoich gości. Wiedział, że będzie musiał jej to jakoś wynagrodzić, ale dużo łatwiej osiągnąłby sojusz, jeśli Hoodowie nie wściekaliby się, widząc jego żonę. Miał nadzieję, że ona również szybko to zrozumie i mu to wybaczy.
Jednak to, co w teorii wydawało się łatwe, wcale takim nie było. Nie raz łapał się na tym, że chciał coś powiedzieć Astrid, a jej nie było przy jego boku. Tak naprawdę odkąd Czkawka został wodzem, oboje już wtedy stali się swoimi partnerami, a Astrid poza tym, że stała się jego żoną, była nieocenioną strategiczką, co często przydawało się na Berk.
Tak więc, Czkawka siedział przy stole i skupił się na rozmowach z Gevorgiem i Twardobrodem, starając się na chwilę zapomnieć o swojej ukochanej. Pomagało przy tym miłe szumienie w uszach, które było wynikiem wypitego miodu i piwa.
Nad ranem, gdy oba klany podpisały już rozejm, Czkawka i pozostali jeźdźcy odprowadzili swoich gości do okrętów, zacumowanych wciąż przy Zatoce Maug. Czkawka był dumny ze swoich ludzi, którzy całą noc czujnie pilnowali obcych statków, dobijających do Berk.
- Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy, Gevorgu - rzekł Czkawka, wyciągając dłoń w przyjaznym geście. Gevorg chwycił ją z uśmiechem. - Być może w bardziej sprzyjających warunkach.
- Być może - odpowiedział drugi z wodzów. - Chciałbym jednak, byś pomógł nam w odzyskaniu naszej wyspy. - Czkawka nagle spoważniał. - Wiem, że to wbrew twoim zasadom, ale wcale nie chcę krzywdzić smoków.
- Gevorgu, ja... - zaczął młody wódz, ale Hood zaraz mu przerwał.
- Nie martw się. Moi ludzie mają jeszcze co robić przez następny rok. Jeśli się zdecydujesz, Johann z pewnością nas znajdzie i dostarczy wiadomość.
Czkawka stał tak dalej zszokowany, myśląc nad tą propozycją. Z jednej strony ciężko byłoby mu odmówić - lepiej, żeby to on zajął się smokami na wyspie Hoodów niż jej gospodarze, z drugiej strony jednak nie mógł zostawić swojej własnej wyspy na tyle czasu. Już raz popełnił ten błąd i gorzko tego żałował. Wciąż pamięta, co stało się Szpadce, gdy Drago ją torturował.
- Przemyślę to - obiecał Czkawka, patrząc Hoodowi w oczy.
Gevorg przysunął się do jeźdźca i wyszeptał mu do ucha:
- Wiem, że to graniczy z niemożliwym, jeśli chcielibyśmy to zrobić zbrojnie, Czkawka. Nie zamierzam poświęcać swoich ludzi, ale słyszałem o twoich niesamowitych umiejętnościach. Nie chcę, żebyś narażał życia, ale jeśliby ci się to udało, nasze plemię nigdy ci tego nie zapomni. A my nigdy nie zapominamy.
Po czym oba klany pożegnały się ze sobą i Gevorg odpłynął ze swoją świtą na pokład. Czkawka stał na piaszczystym wybrzeżu, zastanawiając się nad propozycją wodza. Wiedział, że będzie to trudna decyzja, ale cały czas myślał tez o kruczych kupcach, którzy mogliby łatwo wykorzystać jego nieobecność. Nie. Nie mógł zostawić swoich ludzi bezbronnych. Przynajmniej na razie...
Ten rozdziałek jakoś ciężko mi się pisało :/ ale mam nadzieję, że nie będziecie zagniewani że tak długo nie pisałam ;3 w zamian za to dodam wam moje zdjątko ze spotkania młodych, które mnie strasznie rozbawiło xD Ci paparazzi są wszędzie, uch :3
Rozdział normalnie bomba :)
OdpowiedzUsuńCzkawka jakby stąpał po kruchym lodzie. Wydaje mi się, że wszystko tak czy inaczej dobrze się skończy. Przepraszam, że nie napiszę długiego rozdziału, ale jestem trochę chora i ciężko nawet te kilka zdań wcisnąć.
Wgl jestem pierwsza.
UsuńPo drugie kocham cię za tego bloga, dziękuję, że go piszesz.
Po trzecie nexcik mega genialny <3
Po czwarte jesteś śliczna
Po piąte zdj rozwala :>
Pozdrawiam
Dziękuję i tak za te kilka zdań i zdrowiej mi tam! Bo tak trochę głupio chorować na ostatnie dni wakacji xd
Usuńdruga ^^
OdpowiedzUsuńDzisiaj przyjdę z krótszym komem, więc wybacz. Na wstępie, jak fajnie, że już wróciłaś, tęskniłam za twoim wspaniałym talentem <333
UsuńKurde rozdział genialny, brak słów :*
Sączysmark, widać, że czujny :)) mmm I like it :d
Fajnie, że dogadali się z Hoodami.
Dobrze, że Czkawka nie chce zostawiać Berk samej. Nie chcemy powtórki z Thoedem :)
A tak nawiasem, zrobiłam sobie ostatnio maraton twojej twórczości. Jeszcze kilka rozdziałów i będzie dwa razy przeczytany blog. Naprawdę wybacz mi ten, kom, sama nie jestem z niego zadowolona. Po prostu nie mam siły, a myśl o zbliżającej się szkole, przyprawia mnie o dreszcze...
~ pomyślnych wiatrów od wojowników Asgardu.....
Świetne zdjęcie. Śliczna jesteś <3
zapraszam:
nigdyniebedziedobrze.blogspot.com
Tak właśnie się zastanawiałam jak ten maraton ci idzie i czy przebrnęłaś xD dzięki i muszę nadrobić twojego bloga bo dawno na niego nie wchodziłam ;oo
UsuńNareszcie kolejny rozdział. Jedyne co mogę powiedzieć to - cudeńko, po prostu cudeńko. Już nie mogę się doczekać kolejnego. ^^ Jeju, ale ty jesteś śliczna <3 Weny życzę i czytelników :* Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńNa Was to zawsze mg liczyć <3 dziękuję za wszystkie komy, jesteście cudowni! Wy, nie ten blog :D
UsuńNo w końcu! Just, Ty zawszw piszesz cudownie. A te wątpliwości są po prostu bezpodstawne xD. Wybacz, że skomentuje krótko, ale jestem zmęczona.... wypad pod namiot z przyjaciółmi i wszystko jasne :P
OdpowiedzUsuńJestem pod ogromnym wrażeniem twoich umiejętności. Tak naprawdę to między innymi dzięki Tobie uczę się pisać. Można by rzec, że jesteś takim moim idolem :3.
Saczysmark ma rację. Coś tu nie gra i Hoodowie jakoś wykorzystają naiwność Czkawki. Coś tu śmierdzi i mam nadzieję, że nasz kochany wódz nie zgodzi się na propozycję Gevorga :D.
Cóż. Idę po kawę, bo padne xD .
Ps. To jesteś Ty, tak ? Ale pierwsyzy rzut oka: Ewa Farna ? :D Bardzo pozytywne zdjęcie :)))
Pozdrawiam ;*
Ja jako Ewa Farna? xDD lol, ale dzięki xd i bardzo się cieszę że mogę cię jakoś zmotywować bo w sumie jeśli ja się odważyłam i zaczęłam tworzyć blogi od podstaw (wolę nie zerkać na moje pierwsze rozdziały...) to każdy to może zrobić ;)
Usuń