sobota, 15 sierpnia 2015

Wizja sojuszu

   Nad Berk wstawało słońce, gdy obcy składali swój obóz.
- Gdzie reszta załogi? - zapytał wódz, rozplątując swoją srebrną brodę palcami.
   Dwójka szarych łuczników spojrzała na niego z zakłopotaniem, po czym wzruszyli ramionami, mówiąc do siebie w swoim własnym języku.
- Jeśli masz coś zrobić dobrze - warknął z gniewem wódz, chwytając swój topór. - Zrób to sam...
- Kupcy najchętniej dołączyliby się już po całej akcji, żeby zebrać łupy - zauważył Twardobród cicho.
- Niech ich licho - wódz machnął dłonią w ich kierunku. - Sam zgromadzę tu swoich. Nie potrzebny mi jest kolejny kłopot na głowie.
   Już miał odchodzić w stronę morza, by dać znać swoim ludziom, gdy nagle ze wszystkich stron polany wyszli Wikingowie uzbrojeni po zęby. Na samym przedzie stał wysoki chłopak, trzymając w dłoni dziwną broń, która paliła się dziwnym ogniem.
- Mi także nie - powiedział, uśmiechając się pewnie. - Więc lepiej, żebyście szybko opuścili moją wyspę.
   Obok niego stała najprawdziwsza Nocna Furia, o której nasłuchał się od swoich ludzi i kruczych kupców. Pokazała swoje białe zęby, nie spuszczając go z oka. Tuż koło uzbrojonego młodego wodza stanęła blondwłosa dziewczyna, trzymająca w dłoni lśniący topór. Po chwili pojawili się też kolejni Wikingowie, niemal każdy z nich ze swoim smokiem.
- Miło witacie gości - parsknął wódz, wpatrując się w jeźdźca z nieugiętą miną. Wódz Berk popatrzył na niego z ukosa, nie puszczając broni.
- Moimi gośćmi nazywam ludzi, którzy dobijają do portu i darzą sympatią moich ludzi - powiedział pewnym siebie głosem. - Nie tych, którzy skradają się po wyspie w nocy i chowają armie po drugiej stronie Berk.
   Wódz popatrzył na chłopaka z szokiem. Miał nie wiedzieć o tym, co szykuje dla Wikingów. Jeden z kruczych kupców wycelował w jeźdźca z łuku i strzelił, jednak zanim strzała dosięgła celu, chłopak machnął swoją bronią, paląc strzałę jeszcze w locie. Nocna Furia za jego plecami warknęła przeciągle i niemal natychmiast posłała lśniący pocisk ze swojego gardła wprost w łucznika. Drugi z kupców od razu puścił swoją broń i zakrył głowę dłońmi, klękając przed wodzem Berk.
- Czego chcecie na Berk? - zapytał tamten, połyskując swoją ognistą bronią. - Nie wydaje mi się, że wasz sojusz z kupcami opierał się wyłącznie na przyjaźni.
- Mój sojusz z kruczymi kupcami nie powinien cię interesować, synu Stoicka - warknął srebrzystobrody wódz, puszczając swój miecz na trawę. Jego towarzysz zrobił to samo.
- A jednak mnie interesuje - naciskał jeździec, patrząc na niego uważnie zielonymi oczyma. - Wiem, że nie zajmują się sprzedażą drobiazgów, a głów smoków, co interesuje mnie o wiele bardziej, niż mógłbyś przypuszczać.
   Wszystkie smoki, jakie stały w nierównym okręgu wraz ze swymi jeźdźcami zawarczały głucho na jego słowa. Wódz Hoodów popatrzył na nie z wyzwaniem, ale i szczerym podziwem, który naniósł na jeźdźca Nocnej Furii.
- Nie odstępujesz o krok od swojego ojca - powiedział z uznaniem. - Dziwne więc, że sprzymierzasz się z jego wrogami.
- Smoki przestały być wrogami Berk niemal dziesięć lat temu - skwitował to chłopak dumnie. - Nie są tylko naszymi sojusznikami, ale przyjaciółmi i wiemy, że gdyby doszło do starcia, mielibyście również i je na głowie.
- Kto tu mówi o starciu? - zapytał wódz Hoodów. - Może i widziałeś moją armię, ale ona niczego nie dowodzi.
- Więc jedynie oblega naszą wyspę dla twojej wygody? - prychnęła blondyna, stojąca obok zapewne męża. Wódz Hoodów popatrzył na nią zimno.
- U was kobiety mają prawo głosu? - zabrzmiał złowrogo, ale widział, że tymi słowami tylko rozwścieczył wodza wyspy.
- Mają prawo do wszystkiego, jak smoki - warknął jeździec, wciąż nie spuszczając broni, którą trzymał przed sobą.
- Tak więc wybacz, ciężko jest mi zaakceptować wasze inne zwyczaje - odparł wódz Hoodów dość ulgowo. - Dobrze, odgadłeś. Przybyliśmy tu po nasz główny towar, a ty raz stanąłeś nam na drodze. Wiesz mi, lepiej, żebyś nie popełniał drugi raz tego błędu.
- Tym razem to my mamy nad wami przewagę - powiedział chłopak, marszcząc brwi. - I nie zdobędziecie tego, po co tu przybyliście. Te smoki to część naszego plemienia. Ale zawsze mogę ci to wytłumaczyć w inny sposób.
   Wódz Hoodów popatrzył na chłopaka pytająco, gdy jego smok stanął tuż obok niego.
- Skoro już przybyłeś na moją wyspę, chciałbym byśmy mogli w spokoju pertraktować i żebyś ty został swoim własnym posłem. Nie zrobimy ci krzywdy, ale wiedz, że jeżeli kiwniesz choć palcem w kierunku mnie, innego Wikinga, czy smoka, twoja armia zostanie rozszarpana przez smoki i zniszczona przez Wikingów. Rozumiemy się?
   Hood uśmiechnął się złowrogo, myśląc nad propozycją.
- Skoro masz władzę, by to zrobić, dlaczego wciąż ze mną rozmawiasz? - zapytał chłopaka.
- Bo nie na tym mi zależy - odparł wprost, a jego broń zgasła niczym zdmuchnięta zapałka. Wódz Hoodów musiał przyznać, że choć syn Stoicka był młody, nie brakowało mu ani sprytu, ani odwagi. Bądź co bądź, żałował, że zanim smoki spaliły na wiór jego własną wyspę, nie obrał sobie jako sojusznika kogoś tak potężnego i przydatnego jak Berk.
- Zgoda - odparł pewnym głosem.


   Wikingowie zabrali jako zakładników dwóch kruczych kupców, którzy mówili pod ich adresem coraz to nowe przekleństwa w swoim języku, jednak to wszystko, co mogli im zrobić. Towarzysz wodza Hoodów miał wrócić do armii i opowiedzieć im o tym, co zdecydował ich wódz.
   Czkawka zabrał swojego gościa do Wielkiej Sali i ugościł go jak przystało na wodza. Dwóch kruczych kupców zamknął jednak w celach, wiedząc, że tamci stanowią prawdziwe zagrożenie dla jego wyspy. Skoro Hoodowie nigdy nie byli wrogo nastawieni wobec Berk, równie dobrze mogą zostać ich sojusznikami. Z kupcami nie łączyło go natomiast nic.
- Wybacz - zaczął Czkawka, gdy obaj się posilili. - nie dane było mi poznać, jak cię nazywają.
   Wódz Hoodów uśmiechnął się niedbale.
- Zwą mnie Gevorg Śmiały. A ciebie, Smoczy Jeźdźcze? - zapytał.
- Czkawka - uśmiechnął się tamten słabo.
- Więc jeden z najpotężniejszych wodzów Archipelagu zwie się Czkawka? - zapytał Gevorg z uśmiechem, ale nie wyglądał, jakby chciał go urazić. Czkawka wzruszył ramionami.
- Właśnie - odparł, choć w swoich oczach nie był jednym z najpotężniejszych wodzów Archipelagu.
   Nagle drzwi do sali otworzyły się, a do środka weszła Astrid, idąc dumnie.
- Wybaczcie, ale niestety nie mogłam dołączyć do was wcześniej.
   Wódz Hoodów odepchnął się na fotelu, tamując śmiech.
- Nie sądziłem, że w naszej rozmowie będzie uczestniczyć kobieta. - wyznał wprost. Brwi Czkawki uniosły się ze zdziwieniem.
- Jest jakiś problem z tym, by moja żona uczestniczyła w tej rozmowie?
   Gevorg spojrzał na Astrid z dziwną miną i pokręcił głową.
- Wybacz, Czkawka, ale jest to dla mnie co najmniej tak dziwne, jak wasza więź ze smokami. Potrzebuję czasu, by się do tego przyzwyczaić.
   Astrid kiwnęła tylko głową, nie odzywając się ani słowem. Czkawka był wdzięczny za jej obecność.
- Dziwi mnie jeszcze coś - powiedział Gevorg, wpatrując się w jeźdźca zza stołu. - Dlaczego chcesz ze mną jeszcze rozmawiać po tym, jak moi ludzie złapali ciebie wraz z twoimi ludźmi i zranili cię?
   Czkawka uśmiechnął się lekko.
- U nas na Berk panują inne zwyczaje, które mówiąc szczerze ja wprowadziłem. Nie chcę mieć cię za wroga. Chcę, byś zrozumiał, w jaki sposób funkcjonuje nasz świat, a może nasz świat ci się spodoba.
   Wódz Hoodów spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Nie rozumiem - powiedział twardo.
   Czkawka westchnął i wziął duży łyk ze swojego kufla.
- Wielu dziwi się, dlaczego sprzymierzyliśmy się ze smokami. - wyznał z zamyśleniem. - Powód tego jest bardzo prosty. Nasza przyjaźń jest wynikiem tego, że obie strony potrzebują siebie nawzajem. Żyjemy w harmonii. Moją wizją jest świat bezpieczny zarówno dla ludzi i smoków. Dzięki nim utrzymujemy pokój, który pragnę również zawrzeć z tobą.
   Gevorg spojrzał na Czkawkę ciekawie, głaszcząc swoją srebrną brodę. Zza brwi o tym samym kolorze spoglądały na niego bystre szare oczy.
- Jak to się stało, że Berk sprzymierzyło się ze smokami? - zapytał wódz, zaciekawiony rozmową, ku uldze Czkawki. Pozytywnie zaskoczyło go, że Gevorg tak szybko przyjął jego propozycję i w dodatku zachowywał się wobec niego wyjątkowo życzliwie, jakby sam pragnął rozejmu z Berk.
- Jest to zasługa Czkawki - odpowiedziała za niego Astrid, patrząc z szacunkiem na Gevorga. - On jako pierwszy wytresował na Berk smoka, a była nim właśnie jego Nocna Furia. Berk nie przyjęło tego lekko, ale po jakimś czasie nawet jego ojciec, Stoick Ważki przyzwyczaił się i zaakceptował te zmiany.
   Gevorg wpatrywał się w Astrid dziwnym spojrzeniem. Nie patrzył na nią tak, jak Theod, gdy siedział w tym samym miejscu ponad rok temu. Wyglądał, jakby wahał się, czy wysłuchać Astrid, czy kazać jej się przymknąć. W końcu jednak w jego oczach pojawił się błysk podziwu.
- Nie miej mi za złe, że tak cię traktuję - powiedział do niej po długiej chwili ciszy. - W naszych stronach twoje zachowanie byłoby nie do przyjęcia, ale tu widzę, że otaczasz się szacunkiem i mówisz równie mądrze, jak twój mąż. - spojrzał przy tym na Czkawkę. - Ciekawi mnie tylko, czy w pełni akceptujesz wybory twojego męża. Nie masz co do nich żadnych zastrzeżeń?
   Astrid popatrzyła na Czkawkę z zamyśleniem.
- Początkowo je miałam, jak każdy na Berk, ale byłam pierwszą osobą, którą przekonał do swoich racji. Mogę stanąć za nimi murem i w pełni się z nim zgadzam.
   Czkawka uśmiechnął się do siebie, zadowolony z odpowiedzi Astrid. Wódz Hoodów zamyślił się znów, patrząc na Czkawkę z uznaniem.
- Chcę poznać wasze zwyczaje - powiedział nagle, jakby wolał uprzedzić swoje wątpliwości. Czkawka uśmiechnął się, zadowolony.
- Szczerze mówiąc liczyłem na taką odpowiedź.
   Niedługo potem, gdy skończyli posiłek, Czkawka zabrał swojego gościa na główny plac Berk, na którym czekał na niego Szczerbatek. Słońce już opadało coraz niżej, by złączyć się w pocałunku z ziemią. Wódz Hoodów ze zdziwieniem, nutą strachu i ciekawości patrzył, jak Czkawka wita się ze swoim przyjacielem. Smok i jeździec zdołali się już pogodzić po ostatniej kłótni, a sytuacja w jakiej się znaleźli wymagała ich współpracy, W końcu, jeśli Czkawce uda się jego plan, wyniki będą korzystne niewiele bardziej dla smoków, niż dla Wikingów.
   Czkawka przygotował siodło i gestem dłoni wskazał je swojemu gościowi, mówiąc:
- Zapraszam.
   Gevorg spojrzał z szokiem to na jeźdźca, to na jego smoka.
- Na smoka? - zapytał, jakby chciał się upewnić. - To zwierzę mnie rozszarpie.
   Szczerbatek zamruczał cicho z groźbą na słowo "zwierzę". Czkawka posłał wodzowi pewne siebie spojrzenie.
- Przysiągłem, że nic ci się nie stanie, Gevorgu. Poza tym chciałeś poznać nasz świat. A nie ma na to innego sposobu, jak zobaczyć go z grzbietu smoka.
   Wódz Hoodów westchnął ledwie zauważalnie i wsiadł na siodło. Czkawka zajął miejsce przed nim.
- Uniesie nas obu? - zapytał Gevorg, a Szczerbatek natychmiast odpowiedział mu warkotem. Czkawka pogłaskał go szybko po karku, mówiąc ze śmiechem do Hooda:
- Chyba go uraziłeś.
   Kąciki ust Gevorga uniosły się do góry. Astrid pomachała im z ziemi, gdy Wikingowie i smok wzbili się lekko w powietrze. Wódz Hoodów rozglądał się dokoła, oglądając wszystko chciwie. Szczerbatek uniósł ich z łatwością, bo wódz mimo swojej muskulatury był dość szczupły, w porównaniu ze Stoickiem, którego miał okazję również wozić na swym grzbiecie.
   Czkawka odczekał chwilę, napawając się zaskoczeniem i ciekawością Gevorga, po czym spytał go:
- Od jak dawna zabijacie smoki?
   Szczerbatek udawał, że nie słyszy tego pytania. Czkawka zdołał go już przygotować na tę rozmowę i smok rozumiał, że jest konieczna, by zapieczętować rozejm, a być może osiągnąć coś ważniejszego.
- Odkąd splądrowały i zniszczyły moją wyspę - odparł bezbarwnie Gevorg. - Odtąd żaden smok, którego zdołałem zauważyć nie uszedł z życiem. Z wyjątkiem twojego, choć zobaczymy, jak to się skończy.
   Czkawka przemyślał słowa wodza.
- Mój ojciec znienawidził smoki dopiero wtedy, gdy zniknęła moja matka - powiedział cicho. - Wszyscy na Berk myśleli, że zabiły ją smoki. Przez dwadzieścia lat ja również tak myślałem, choć zdołałem się już zaprzyjaźnić ze Szczerbatkiem. Dopiero potem okazało się, że smoki okazały jej ciepło, a ona sama ukrywała się wraz z nimi i chroniła je przez te dwadzieścia lat. - tłumaczył. - Dzisiaj mieszka z nami na Berk, choć nigdy nie uwierzyłaby, że nasz świat może się zmienić. tak jak ty w to teraz nie wierzysz.
   Gevorg kiwnął głową ze zrozumieniem, słuchając jego słów.
- Domyślam się, jak trudne musiało to być dla twojego ojca - powiedział. - Wiem, co mógł czuć, bo moja żona również straciła życie przez smoki. A raczej przez wypadek przez nie spowodowany.
- Sęk w tym, że trzeba na moment zapomnieć dawne rany - odparł Czkawka, gdy Gevorg zakończył swoje słowa ciszą. - Smoki również zabijały naszych ojców, ponieśliśmy ogromne straty. Ktoś to musiał w końcu przerwać. Jest jeszcze czas, byś ty, Gevorgu, mógł zrobić to samo.
- Mówisz mądrze, synu Stoicka, ale jestem niestety sługą swego ludu. To oni decydują za mnie. Myślisz, że zapomną to, że potracili domy przez smoki i zapałają do nich przyjaźnią?
   Czkawka pogłaskał Szczerbatka, zastanawiając się nad słowami wodza Hoodów. W końcu odpowiedział z westchnieniem.
- Może gdybym nie spotkał na swojej drodze Szczerbatka, na Berk stałaby się ta sama tragedia. Pomimo wszystko, jesteśmy szczęśliwi, Gevorgu. Powiedz sam, czy jesteś szczęśliwy, współpracując z kruczymi kupcami w zabijaniu smoków.
   Gevorg nie odezwał się ani słowem do końca ich lotu. Czkawka widział, że widok Berk z góry robi na nim ogromne wrażenie, ale nie śmiał przerywać mu zastanawiania się. Zauważył już, że Gevorg jest inteligentnym wodzem i świetnie rozumie wybór, przed którym stanął.
   Lecieli ponad chmurami, patrząc na rozgrzane światłem słonecznym niebo. Obłoki jakby nosiły ciężar światła, którym przytłoczyło ich słońce, na szczęście Wikingowie nie odczuwali potęgi słońca, unosząc się ponad wszelkimi barierami, ustalonymi przez rozpaloną gwiazdę. Niebo połyskiwało lekko, jak krople rosy oświetlone słabymi promieniami jutrzenki. Nawet w dzień, lot ze smokiem potrafił być piękny, choć nie tak ujmujący jak pierwszy lot z Astrid, gdy niebo powoli gasło, rozmazując na swoim horyzoncie niebiańskie barwy.
   Gevorg patrzył z uznaniem i głębokim podziwem na świat dokoła, dopóki nie zobaczył w dole swojej własnej armii - piętnastu okrętów różnej długości, ustawionych przy skalistych wyżynach Zatoki Maug.
- Wyląduj przy Zatoce - poprosił Czkawkę, wskazując na miejsce. Wódz Berk i jego smok spojrzeli niepewnie po sobie, ale zdecydowali się spełnić prośbę Gevorga, tym bardziej, że Zatokę zabezpieczali ludzie z Berk, jak i sami jeźdźcy, którzy odprowadzali Twardobróda do jego plemienia.
   Szczerbatek załopotał skrzydłami tuż nad piaszczystym łukiem Zatoki i wylądował równo, starając się, by Gevorg nie poczuł się niepewnie w siodle. Wódz Hoodów zszedł z siodła dumnie, widząc już swoich kilku towarzyszy, którzy czekali na niego na plaży.
   Czkawka również zszedł ze smoka, osłaniając go swoim ciałem przed nieufnością Hoodów.
- Wodzu - rzekł jeden z Hoodów, który miał tak samo srebrną brodę, jak jego władca. Czkawka zauważył, że połowa plemienia ma taki sam, srebrzysty kolor włosów, twarze innych okrywają czarne szczeciny i krótkie, błyszczące nieco granatem włosy. - Jakie są twoje rozkazy?
   Gevorg podniósł do góry ręce, uspokajając swoich ludzi.
- Jak widzicie, nic mi nie jest. Wódz Berk nie złamał danego mi słowa, co więcej, ofiarował mi swoją przyjaźń.
   Hoodowie popatrzyli po sobie niepewnie, następnie ich spojrzenia zostały posłane ku Czkawce, który słuchał z uwagą Gevorga.
   Czterech kupców, tak samo ubranych jak ich dwóch pobratymców, trzymanych w Berk popatrzyło z nienawiścią na Czkawkę i jego smoka. Nie trzymali broni, bo stojący nieopodal Wikingowie zabrali im ją, gdy Twardobród przekazał im wieści. Sączysmark i bliźniaki stali na przedzie towarzyszy z Berk, zachowując ostrożność. Czkawka uśmiechnął się w myślach, widząc, że całym sercem stoją za nim.
- Dziwi mnie trochę sytuacja, w jakiej się znalazłem - wyznał Gevorg swoim ludziom, ale przemawiał głośno, za pewne po to, by Czkawka też mógł słyszeć jego słowa. - Nagle stałem się zakładnikiem wodza na ziemi, która należała do niego, a którą pragnęliśmy złupić, szczególnie ze względu na smoki. Mógł nas zgnieść, mając nad nami przewagę. Nie dziwi was, przyjaciele, fakt, że tego nie zrobił? Nawet nie wygnał nas ze swoich ziem, ale zaprosił mnie i ugościł. To prawdziwy akt przyjaźni, nieco zatrważający w naszych czasach. Potęga Berk, o której często marzyliśmy, stanęła przed nami otworem, pokazując to, co mają najcenniejszego. - odczekał chwilę, by zrobić napięcie. Obrócił się i spojrzał z szacunkiem na Szczerbatka. - Smoki.
   Wszyscy uśmiechnęli się, mając pewnie nadzieję, że wódz ma na myśli dalszą część ich ingerencji na Berk. Gevorg jednak się zawahał.
- Myślimy o nich, jak o bestiach i nikt nie dziwi się naszemu rozumowaniu, nawet Czkawka. - dodał, patrząc na wodza. - Muszę jednak przyznać, że świat, który mi pokazał, zachwycił mnie do głębi. Oni nie wykorzystują smoków. Nie czerpią z nich korzyści, lecz z nimi współpracują. Wszystkie plotki, jakie słyszeliśmy o Berk to prawda. Tak, mają smoki i mają nieustraszonego jeźdźca - Czkawka zdziwił się w duchu i zastanowił się, kto mógłby go nazwać nieustraszonym. - ale nie dowiedzieliśmy się najważniejszego. Swoją potęgę opierają na czymś, co my zgubiliśmy, gdy spalono naszą ziemię. Straciliśmy nie tylko godność, ale zdolność przebaczania. Dzisiaj smuci mnie ten fakt, bo gdyby nie to, stanąłbym murem za przyjaźnią z Berk i możliwością życia w ten sam sposób, jak nasi bracia, Wandale.
   Jego towarzysze spojrzeli na niego z szokiem, ale po chwili kiwnęli głowami w zamyśleniu. Wszyscy patrzyli ciekawsko na Szczerbatka. Twardobród, głaskał swoją czarną brodę palcami, uśmiechając się do Gevorga. Jego relacje z wodzem przypominały boleśnie Czkawce Pyskacza i Stoicka, którzy zawsze trzymali się razem i wspierali w trudnych sprawach.
- A cio z naszimi towarziszami? - pisnął jeden z kupców, wpatrując się gniewnie w Gevorga.
- Zostaną wypuszczeni na wolność - odparł Czkawka.
- Jaką mami gwarancję? - zapytał drugi.
- Ja jestem waszą gwarancją - warknął Gevorg. - Nie wystarczy wam?
   Kupcy uciszyli się szybko, nie chcąc rozgniewać Gevorga. Czkawka zauważył, że albo się go bali, albo darzyli ogromnym szacunkiem. Bardziej skłaniałby się ku temu pierwszemu.
- Więc żeby przełamać nasze waśnie, które sami rozpoczęliśmy, wyjdę z inicjatywą jako pierwszy. - zagrzmiał Gevorg. - Chcę zawiązać sojusz, między naszym plemieniem, a plemieniem Wandali.
   Nastała cisza. Smoczy jeźdźcy spoglądali ze zdziwieniem na Czkawkę, Hoodowie zaś na Gevorga. Nikt nie ważył się odezwać, dopóki ciszy nie przerwał Twardobród.
- Jestem z tobą, Gevorgu - odparł. - Jeśli uważasz, że warto im zaufać, podążymy za tobą. - jego towarzysze krzyknęli z aprobatą, podnosząc do góry dłonie w geście wiwatu. Gevorg uśmiechnął się.
   Kruczy kupcy obecni na wyspie szybko zabrali swoje rzeczy i odeszli bez słowa, zostawiając zadowolonych z pomysłu wodza Hoodów samych sobie. Plemię Gevorga wiedziało, że sojusz ten przyniesie im więcej, niż sojusz z kupcami, którzy bogacili się na ich podbojach. Byli jak pijawka, którą ciężko było odczepić od skóry. Gorzej, jeśli ta pijawka zwróci się przeciwko nim, pomyślał szybko Czkawka, patrząc jak mężczyźni w szarych strojach odpływają łodzią do okrętu. Miał co do nich złe przeczucia. Już raz to oni strzelali do niego ze swoich dziwnych łuków i to oni ranili Astrid.
   Gevorg tymczasem wyciągnął dłoń w kierunku Czkawki, uśmiechając się przyjaźnie. Czkawka bez chwili zastanowienia chwycił ją, przypieczętowując tym samym ich rozejm. Teraz miał po swojej stronie Łupieżców, Hoodów, Białonogich, uwolnionych niewolników i Damorów za sprawą Heathery i Tanyi. Berk rzeczywiście powoli stawało się potęgą złożoną z siły pokoju i przyjaźni.


No witam, witam :33 mam nadzieję że Wam się podoba, bo mam wrażenie że mój blog ma po prostu za dużo postów i za długo go ciągnę. Mogę pisać dalej, ale jeśli nikt nie będzie już na to wchodził to mój zapał padnie :/








11 komentarzy:

  1. Nie przestawaj pisać :D jest fantastico

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Niestety albo stety, przybywam dzień po przeczytaniu. Jupi ja jea! Wiem, że czekałaś ale pierwszej nocy zaraz po przeczytaniu, szłam spać. Bardzo przepraszam cię za ten dzień zwłoki, ale już wszystko nadrabiam. Leżę sobie na łóżeczku, nogi mnie bolą po dożynkach (tak to właśnie jest gdy masz tatę sołtysa. Ale za to mamy piękny wieniec) i ogólnie nie mam siły, lecz u ciebie kom napisze, choćby nie wiem co. To chyba tyle słowem wstępu. Idę się myć....

      Po cudownej kąpieli wracam by dokończyć komentarz. Włączam na słuchawkach (i tu uwaga bo coś nowego): Magic Band & Krzysztof Górka "Czarny chleb i czarna kawa" - mega wersja :* zakochałam się!

      Teraz wiem, ja już wiem. Czkawka jest zajebisty ❤ O tak! Jak przeczytałam fragment, że on też nie chce mieć kolejnego kłopotu, to normalnie wow! Taki odważny i władczy.. Mmmm taki nasz dorosły wódz. Kurde, 25 ma na karku a dziedzica brak. Ej no, co on taki słaby Just? :)))
      Niestety musze to przyznać tak jak pozostałe dziewczyny, że nasz wodzu ciupkę za bardzo naiwny. Mnie też coś się nie dziwi sojusz tak na jeden rozdział. Za szybko się zgodził Gevorg, i te jego słowa o Szczerbatku, że nie wie czy zabije go czy nie. Podejrzany typ. A ci kupcy to na pewno zaatakują w odwecie za zerwanie umowy przez Hoodow. Boję się o Czkawkę i Berk, jeśli znowu ściągnie na siebie kłopoty będzie kiepsko, ale też i ciekawie. Nigdy nie może być dobrze, kochani.
      Ja się bardzo dziwię, że Astrid nie wzięła swego toporka i rozwaliła całej tej armii na kawałki. Po tych słowach, że kobiety nie mają prawa się odzywać, myślałam, że Czkawka mu przywali, ale jednak zachował zimną krew, choć w środku nim tłukło. Biedna As, taka "sponiewierana" przez nowego "gościo-przyjaciela". I to dwa razy! Jak dla mnie już wystraczające dwa argumenty, dla których Czkawka powinien przegnać ich z Berk. Ten sojusz (tak jak z Thoedem) nie przyniesie nic dobrego, ja to czuje w kościach xddd

      Nie no, z każdym rozdziałem rozwiajsz się coraz bardziej, a ja po każdym rozdziale zakochuje się w twej twórczości od nowa. Nie wiem jak ty to robisz, ale robisz to świetnie więc nigdy nie przestawaj. Zaskakujesz i zaciekawiasz od nowa, więc jestem happy :D

      Powodzenia Just z wszystkim, blogiem :* Wiesz, że cię kocham, mała ❤
      • Weny od samiutkiej Sif.. bla bla..

      Jeśli mam czekać na nowy rozdział kolejny tydzień, to chyba już zdążę zrobić, ten przeklęty zielnik...

      Usuń
    2. Córka sołtysa? Mmmm xd weź mnie gdzieś tam do polityki kopsnij, jak takie układy masz hahahah :p dziękuję Ci Hero, że jesteś cały czas bo jesteś takim fundamentem tego bloga :))

      Usuń
    3. To zapraszam do mła, tu na południe xdd świetne widoczki, Just <3 hahahah xd Bo się zarumienię, ja fundamentem? och, dziękuję skarbie, ale to i tak najwięcej na tym blogu robisz TY <333 :***

      Usuń
  3. Za szybko poszło z tym sojuszem. Nie ufałabym im tak łatwo. Gevorg na prawdę jest przekonujący i ma dar przekonywania tak samo jak Czkawka. Chodź może to wynikać również z potęgi i strachu jaki sieje. Chociaż patrząc na to pod względem politycznym Hoodom by się nawet to opłacało. Mają świetnych zwolenników i ochronę a oni w sumie nic nie muszą robić. Wystarczy niech tylko wódz Hoodów zaprzyjaźni się ze smokiem a Czkawka już uwierzy, że jest dobry. Nie widzę tego tak. Może i ten lot go zmienił ale nie sądzę by lud Gevorga był wstanie to przyjąć z aprobatą. Kupcy na pewno uderzą, tego jestem w 100% pewna. Berk na tym nic nie zyska a jedynie może stracić. Czkawka tego nie przemyślał. Ściąga na wioskę wielkie kłopoty. No ale niby przyjaźń ważniejsza. Czkawka jest za bardzo ufny i naiwny. Jeszcze da się złapać na ich "cudowną" przemianę.
    Rozdział bardzo mi się podoba :3 Przepraszam, że nie skomentowałam poprzednich rozdziałów. Jakoś nie miałam do tego weny :c Wybacz.
    Kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo pozytywne myślenie xD ale o to właśnie chodzi. Czkawka w filmie również był strasznie naiwny a nie chciałam go zmieniać w opku bo to byłoby bez sensu. Poza tym ta jego wizja pokoju i wgl wgl :) tak czy inaczej zainteresowałaś mnie, muszę ci powiedzieć.

      Usuń
  4. Jeżeli skończysz tego bloga, znajdę ci choćby na końcu świata i skopie Ci cztery litery! :D Nie kończ, proszę!

    A teraz przejde do głównego koma. Ostatnio nie skomentowałam, ponieważ ciągle gdzieś jeżdżę i nie mam czasu. Do tego zajmuje się dwójka młodszego kuzynostwa, żeby się nie pozabijali... :P

    Czytałam ten post akurat wtedy, kiedy dzieciaki zaczynały się lać po głowach i nie przeczytałam ze zrozumieniem. Wkurzyłam się na tego ich wodza. Jest jakiś dziwny. Pezylepił się do tego, że tresuja smoki na Berk i na to, że kobiety mogą mówić, co chcą! Gdyby As była nadal tą Astrid, zatłukłaby cała jego flotę. Kuźwa, co on sobie wyobraża? Też mi wódz. Pfff...

    Co do Czkawki, on nadal jest zbyt naiwny co do zawierania przyjaźni. Podobnie było z Theodem i Drago. Czkawka za bardzo marzy o idealnym świecie, ale wg mnie zapomina, że niektórzy się po prostu nie zmieniają. :/.
    Chociaż trochę wydoroślał. Powinien być czujnieszy. Sprawdzać tego nowego Hooda, obserwować itp. No ale cóż, to Czkawka.

    Cieszy mnie jednak to, że potrafi być wyrozumiały i nie jest taki zimny. W końcu nie każdy wódz pozwolił by na takie coś. No jednak jego ludzie zranili jego przyjaciół oraz żonę no i on sam oberwał. Jest mądrzejszy niż mu sie wydaje. :D A As ma naprawdę szczęście xD.

    Wybacz mi, Just, ale nie wiem co dalej napisać. Jesteś cudowna! Uwielbiam Twojego bloga i twoje genialne posty. Nie rób tego nam i nie kończ bloga, bo my tego nie przezyjemy :/..

    Duuzo weny! :* :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za miłe słowa ale i tak będziecie musieli zaczekać. I to kolejny tydzień :/

    OdpowiedzUsuń
  6. O ja.... Jak ty piszesz! Kobieto, powalasz na kolana. Czytam dużo blogów o Czkastrid, jednak twój jest jednym z moich ulubionych. Tak się wciągnęłam, że nikt nie mógł mnie oderwać od telefonu czy laptopa. I pisz dalej, rozwijaj się. Jest warto. Masz naprawdę ogromny talent. Jeszcze te wszystkie słodkie sceny z Czkawką i Astrid <3 Jestem pod ogromnym wrażeniem ^^. Jeśli chciałabyś i mogła zapraszam również na mojego bloga: http://httydff.blogspot.com. Dopiero zaczynam, więc proszę o wyrozumiałość. No i oczywiście życzę weny. Pozdrawiam, wierna czytelniczka ;p

    OdpowiedzUsuń