niedziela, 30 listopada 2014

Lot próbny


   Rankiem Czkawka przechadzając się, zauważył Theoda obok studni. Wydawał się być dziwnie skupiony, jakby wypowiadał życzenie.
   Czkawka poklepał go po plecach.
- Witaj przyjacielu – powiedział, uśmiechając się na powitanie. Theod odwrócił wolno głowę i odwzajemnił uśmiech.
- Cześć, Czkawko – powiedział cicho.
- Coś się stało? – zapytał Wódz Berk, ale jego towarzysz zaprzeczył kiwnięciem głowy.
- Wszystko gra.
Czkawka oparł się o kamienne obramowani studni i popatrzył w czystą wodę.
- Nie chciałbyś mi dzisiaj pomóc? – zapytał. – Zobaczyłbyś, jak wygląda nasza współpraca ze smokami.
Theod zaśmiał się.
- Chcesz zrobić ze mnie Jeźdźca?
- A niby dlaczego nie? – Czkawka mówił całkiem poważnie. Theod spojrzał na niego ciemnymi, wyrozumiałymi oczami. – Smoki to bardzo pożyteczne i lojalne stworzenia. Mój ojciec zabił wiele z nich. Ja wiem, jak dzięki nim możemy zachować pokój.
- Myślisz, że smoki wystarczą, by zachować pokój? – pyta Theod. – Ludzie pozostają zawsze tacy sami.
- Teraz już to wiem, ale osoba, która wprowadziła nieufność wobec smoków już nie żyje – mruknął Czkawka twardym tonem, przypominając o momencie, kiedy Szczerbatek nie był sobą.
   Nagle na plac podleciała Astrid na Szczerbatku. Łuski smoka świeciły się od blasku świtu. Czkawka zauważył błysk w oku u Theoda na widok dziewczyny, ale starał się to zignorować.
- Cześć, chłopcy – zawołała wesoło, ale na tyle, by nie obudzić pozostałych Wikingów. Chociaż część z nich była już na nogach, wykonując normalne prace, to niektórzy, na przykład Sączysmark, dalej chrapali w najlepsze. – Naradzacie się przeciw mnie? – zapytała, całując Czkawkę na przywitanie. Theod odwrócił wzrok.
- Nie – odpowiada Czkawka z uśmiechem. Melancholia, która przekazał mu Theod zniknęła. – Po prostu Theod chce zostać Jeźdźcem Smoków.
Astrid wybałuszyła oczy.
- Naprawdę? – zapytała. Theod rzucił Czkawce obrażone spojrzenie, ale kiwnął głową.
- A więc dobrze, Pogromco Smoków – skrzyżował dumnie dłonie na piersi. Czkawka wzdrygnął się na nazwę, której nie słyszał od lat. Nazwę, która była nieprawdziwa. – Chcę poznać wasze zwyczaje.
- A więc lekcja pierwsza – powiedział Czkawka gniewnym tonem. – Jestem Treserem Smoków, nie ich Pogromcą. – po dłuższej chwili dopowiedział: - To Drago był Pogromcą. I barbarzyńcą.
Theod uniósł dłonie.
- Przepraszam, nie chciałem cię urazić. – powiedział, patrząc Czkawce w oczy.
   Na plac przyszli Szpadka i Mieczyk. Chociaż wyszli z domu o tej samej porze, nie wyglądali jakby szli razem, Czkawka zastanawiał się, czy w ogóle się do siebie odezwali od wczorajszej kłótni.
- Cześć, wszystkim – powiedziała Szpadka zmęczonym tonem. Pod jej oczami widać było cienie. Czkawka mimowolnie porównał ją z wypoczętą i uśmiechniętą Astrid.
Czkawka zaczął.
- Musimy jakoś przeszukać las. Ja lecę z Theodem, Astrid poleci na Płomieniu, a wy na Gronkielu – Czkawka przemyślał swój plan dokładnie. Jeśli poprosiłby o pomoc Sączysmarka, a nie Śledzika, mogłoby się to wydać podejrzane, a Mieczyk z pewnością by się oburzył. – Jakieś pytania?
Mieczyk podniósł rękę.
- Tak?
- Czy to prawda, że Gronkiele mają zanik mózgowy? – zapytał. Astrid zmarszczyła brwi.
- Nie? Pierwsze słyszę. – odpowiedział Czkawka.
- Ale ich Jeźdźcy owszem – dopowiedziała Szpadka, choć nie wyglądało, żeby dogadała się z Mieczykiem.
Theod uśmiechnął się.
- Nie sądzę, żeby Śledzikowi się to spodobało. – zwrócił się do Szpadki, ale i tak się śmiał.
Szczerbatek podszedł do Czkawki i trącił go pyszczkiem.
- Cześć, Mordko – wyszeptał, wdając się w pieszczoty ze smokiem. Astrid wzięła bliźniaków do Smoczej Akademii, gdzie była reszta smoków. Czkawka wiedział, że nawet gdyby po drodze zaczęli się znowu bić, Astrid dałaby im radę sama.
- Więc zapraszam – Czkawka wskazał na siodło. Theod popatrzył trochę krytycznie na lekkie siodło, ale usiadł. Czkawka zajął miejsce przed nim. Obrócił się do przyjaciela. – Po pierwsze, zamknij oczy. – nakazał. Theod wykonał polecenia posłusznie. Czkawka pomyślał, że Wódz naprawdę musi mu ufać.
   Szczerbatek wyskoczył pionowo w górę, a Theod w ostatniej chwili złapał się ramienia Czkawki.
- Acha i trzymaj się mocno - to Nocna Furia – zaśmiał się Czkawka, a Theod znowu przymknął oczy.
   Kiedy Szczerbek szybował już ponad chmurami, Czkawka pozwolił Theodowi otworzyć oczy. Lecieli nad Berk, lśniącym w blask słońca. Wschód był najpiękniejszą porą na loty na smokach.
   Czkawka usłyszał, jak Theod wstrzymuje oddech.
- Jaki cudowny widok. – szepnął. – Już wiem, czemu uwielbiacie latać na smokach.
 Czkawka zaśmiał się.
- Tak, każdy tak mówi. Trzymaj się! – wykrzyknął i złapał się mocniej siodła. Theod zrobił to samo. Lecieli w dół, z nienaturalną prędkością, a z ust Theoda, ku zdziwieniu Czkawki nie wydobył się żaden nawet najmniejszy krzyk.
   Kiedy lecieli nad wodą, Czkawka spojrzał na przyjaciela. Theod poza zmierzchwioną czupryną i szeroko otwartymi oczami, nie wydawał się szczególnie poruszony.
   Lecieli długi czas, cała trójka cieszyła się lotem. W końcu Czkawka wpadł na pomysł.
- Mogę pokazać ci coś jeszcze. – powiedział. Szczerbatek warknął. Dobrze wiedział, co jego Jeździec ma na myśli. Czkawka zwrócił się do niego: - Oj Mordko, tym razem wyjdzie.
   Szczerbatek wywrócił oczami. Czkawka ku zdziwieniu Theoda odpiął się od siodła i stanął na nim.
- Czkawka… Co ty robisz? – zaczął Theod.
- Spokojnie, tylko trzymaj się mocno, może trząść.
   Nagle młody Wódz skoczył w dół, tak jakby skakał na główkę do wody, tylko jakieś  pięćset metrów nad wodą. Z taką siłą powierzchnia wody by go zmiażdżyła.
   Czkawka słyszał świst skrzydeł Szczerbatka i już niedługo smok leciał w dół razem z nim, uśmiechając się.
   Kiedy znajdował się jakieś dziesięć metrów Czkawka mruknął ostrzegawczo do smoka, co było i tak zbędne.
- Uwaga.
   Tuż nad samą powierzchnia wody, Szczerbatek złapał go i skręcił tak, że teraz lecieli nad błękitną wodą.
   Theod oddychał głośno.
- Mogłeś zginąć – szepnął.
Czkawka uśmiechnął się.
- Już wiesz, czemu Astrid nie lubi, gdy lecę – zaśmiał się. Theod również się nieco uspokoił.
- Dobra, lećmy już do tego lasu – powiedział tylko.
   Kiedy już byli w lesie, na umówionym miejscu, zauważyli pod drzewami Astrid z bliźniakami, a tuż za nimi ogromne skrzydła Płomienia i łeb Sztukamięs.
   Obydwoje zeszli ze Szczerbatka, a Astrid zarzuciła Czkawce ręce na szyję.
- Jak się udała przejażdżka? – zapytała.
- No, Theod był zachwycony – zaśmiał się Czkawka, a Theod skwitował te słowa uśmiechem. – A ty nie miałaś problemów z bliźniakami?
Astrid wyglądała na zamyśloną.
- Znaczy myślałam, że lecą razem Sztukamięs, więc trochę zaczęli się kłócić, więc poleciałam ze Szpadką na Płomieniu.
- I Mieczyk się nie buntował, ze zabrałaś mu smoka, którego nauczył sztuczek? - spytał Czkawka z powątpieniem, ale Astrid zaczęła sugestywnie czyścić swój topór.
- Nie, wiesz, o dziwo nie – mrugnęła do niego. Szczerbatek podbiegł do Sztukamięs, żeby się z nią przywitać.
- Czkawka, właściwie jak mamy zacząć szukać naszego smoka? – mruknęła Szpadka, która dołączyła do nich razem z Mieczykiem. – Nie mamy żadnych śladów, ani nic.
Jeździec zastanowił się.
- Gdzie Wym i Jot mogliby się ukryć? – zapytał.
- Heloł, Czkawka, właśnie ci mówimy, że nie wiemy – warknął Mieczyk.
Astrid jednak zignorowała to.
- To nie są zbyt inteligentne smoki. Pewnie poszły tam, gdzie mają pożywienie. – mówiła.
- Świetny pomysł – wtrąciła się Szpadka. – Ale one jedzą prawie wszystko.
- Ale co lubią najbardziej? – drążył Czkawka.
Bliźnięta zamyślili się, co zdarzało się naprawdę rzadko.
- Smoczy miętkę – odburknął Mieczyk – Niby co innego mogą lubić smoki?
- Właśnie – Theod nie rozumiał. Czkawka wytłumaczył mu: – Smoczy miętka to sposób na obezwładnienie smoka. Działa mniej więcej tak jak koci miętka. Smoki ją uwielbiają.
Theod pokiwał głową.
- Z drugiej strony wyspy rośnie jej sporo – powiedział. Wikingowie wsiedli na smoki.
- Ooo, nie – powiedział Czkawka, kiedy Astrid usiadła na Płomienia. – Nie ma tak łatwo. Skoro Theod chce się uczyć naszych zwyczajów, to niech spróbuje zdobyć zaufanie smoka.
Astrid popatrzyła na Theoda.
- Czkawka, jesteś pewien? Płomień nie jest dobry jak na pierwszy raz.
Theod zaśmiał się.
- Dobra, spróbujmy, to co mam robić?
Czkawka dotknął łba Płomienia.
- Musisz zdobyć zaufanie smoka. Najczęściej można to zrobić dotykając jego pyska, najlepiej jeśli jest to miejsce między nozdrzami.
 Theod powoli zbliżył się do Płomienia, ale smok warknął.
- Czkawka, to zajmie pół dnia – wykrzyknęła Szpadka. Czkawka nakazał jej być cicho.
- Masz jakąś broń? – zapytał Wódz.
   Theod wyciągnął z pochwy miecz, a Tajfumerang ryknął, przewracając wodza Damorów. Czkawka próbował go powstrzymać.
- Theod, wyrzuć miecz – nakazał.
   Wódz posłusznie wykonał polecenie. Tajfumerang wykrzywił głowę zaciekawiony. Astrid miała się na baczności, znając możliwości smoka. Kiedy Wichura odeszła, zaczęła częściej latać na Płomieniu, przez co bardziej go poznała.
 - Dokładnie – mruknął Czkawka.
- Przecież na Szczerbatku masz Piekło – Theod nie do końca rozumiał.
- Ale Szczerbatek zna mnie na tyle dobrze, że wie, że nie zrobię mu krzywdy. – Nocna Furia zawarczała w geście aprobaty. – Płomień ciebie nie zna.
   Theod pokiwał głową, po czym wstał i bardzo wolno ruszył w stronę smoka. Płomień zamrugał i wyciągnął ku niemu łeb.
   Dłoń Damora i paszcza Tajfumeranga spotkały się, a Astrid odetchnęła cicho.
- Tak jest – szepnął Czkawka. – Teraz, cały czas trzymając dłoń na ciele smoka, wsiądź na jego grzbiet.
- Zwariowałeś? – huknęła Astrid. Theod uśmiechnął się.
- Spokojnie, skoro Czkawka twierdzi, że jestem na to gotów…
- Czkawka się często myli. – zauważyła Astrid, krzyżując dłonie.
   Jeźdźca mocno zdziwiło to, jak Astrid dba o dobro Theoda, co więcej, ukuła go zazdrość. Postanowił jednak nie dawać tego po sobie poznać.
- Dzięki za twoją wiarę we mnie, kochanie – odpowiedział tylko z uśmiechem, ale nie udało mu się rozbawić narzeczonej.
- Czkawka, tak jakby trochę nam się spieszy – mruknęła Szpadka, ale Wódz zignorował ją.
   Theod muskał delikatnie dłonią skórę smoka, po czym wsiadł delikatnie na jego grzbiet.
- Doskonale – pochwalił go Czkawka.
- Ale nie każesz mi teraz na nim lecieć, prawda? – zapytał Theod. Czkawka uśmiechnął się.
- To taki z ciebie Jeździec, przyjacielu? – Astrid obruszyła się.
- Czkawka, nie przesadzasz?!
- Dobra, co mam robić? – spytał Theod ignorując Astrid, ale Czkawka wiedział, że jej troska mu się podobała i tylko dlatego zgadza się na takie ryzyko.
- Możesz mówić do smoka, kiedy będziecie lecieć. Najważniejsze, żebyś mu zaufał. Trzymaj się mocno siodła. – instruował go Czkawka. Astrid zagrodziła mu droge do Płomienia.
- Może ja polecę z Theodem? – zapytała.
Czkawkę ogarnęła złość.
- Nie, Theod już leciał ze mną. Najwięcej da mu praktyka. – Astrid targał gniew. Czkawka domyślał się, że zaraz wybuchnie, ale wiedział też, że go posłucha, co niestety w tym przypadku musiał wykorzystać.
   Theod lekko dotknął stopą łusek Płomienia, tak jak pokazał mu Czkawka i smok z szybkością pioruna poszybował w niebo. Czkawka zaśmiał się i wskoczył na Szczerbatka, by z nim lecieć za Theodem, pomimo nawoływań Astrid.
   Bliźniacy musieli poczekać, w trójkę razem z Astrid nie zabraliby się na Sztukamięs. Astrid rozzłościła się na tyle, że pobiegła po Hakokła do Smoczej Akademii. Na szczęście, byli niedaleko Berk.
   Szczerbatek szybko dogonił Płomienia, choć wymagało to więcej wysiłku w przypadku Nocnej Furi. Tam, gdzie Płomień robił jeden ruch skrzydłami, Szczerbatek robił pięć.
- I jak ci idzie? – Czkawka próbował przekrzyczeć wiatr.
   Theod trzymał się kurczowo siodła, ale nie wyglądał na mocno spiętego, ale bardziej na czujnego. Jego czarne oczy błyszczały z podniecenia.
- Chyba dobrze – odpowiedział z uśmiechem.
- No dobra, więc teraz spróbuj skręcić – poradził mu Czkawka, po czym sam skręcił w prawo.
   Chwilę później Theod wyrównał z nim lot i znowu lecieli ramię w ramię.
- Super – wykrzyknął Theod.
- To co, wracamy? – zapytał Czkawka, ale, gdy się obejrzał, zauważył z tyłu jednego Gronkiela i Ponocnika. – Dobra, zmiana planów, lecimy nad lasami. Tylko nie leć za nisko, żeby nie zahaczyć skrzydłami.
   Lecieli dłuższy czas, ale nie znaleźli żadnych śladów. Jeżeli jednak mieli racje i w miejscu, które opisywał im Theod rosło dużo smoczej miętki, to tam powinni odnaleźć choćby ślad Zębiroga. Jednak Theod opisał im także wyspę, na której widział Furię i się pomylił.
   Nagle północne wiatry się wzmogły i uderzyły całą siłą w skrzydła Tajfumeranga, jako że były one największe. Theod nie potrafił manewrować smokiem i szybko ześlizgnął się z siodła. Szczerbatek zareagował równo z Jeźdźcem i oboje złapali go zanim naprawde zaczął się bać o swój upadek.
- Dzięki – wyszeptał Theod łapiąc dech.
- Nie ma za co – uśmiechnął się Czkawka. – Myślę, że Płomień może mieć duży problem z lotem w tych warunkach. Musze mu pomóc – powiedział, ale Theod spojrzał na protezę ogona Szczerbka.
- Że niby ja mam tu manewrować Nocna Furią? – Szczerbatek popatrzył czujnie na Czkawkę. Płomień raz pikował w dół, ku ziemi, a raz leciał zbyt wysoko.
- Musze mu jakoś pomóc – wykrzyknął Czkawka. Jeżeli Płomień uderzy w góry, to może to być tragedia…
   Nagle podleciała Astrid na Hakokle i złapała Czkawkę za ubranie, wciągając na siodło.
- Polecam się – warknęła nieprzyjemnie, po czym skoczyła na grzbiet Szczerbatka tuż przed Theodem. Czkawka czuł się winny tego, co się teraz działo. Nie przewidział sił natury.
   Przyspieszył tylko Ponocnika i już wkrótce był na równi z Płomieniem. Smok popatrzył na niego, jakby go o coś prosił.
- Spokojnie, mały – uspokajał go Czkawka, przypominając sobie moment, kiedy go znaleźli. Astrid i Theod byli już pewnie na ziemi.
   Czkawka zeskoczył na Płomienia, a Hakokieł przyszpilił się do grzbietu Tajfumeranga. Ponocniki miały również duże skrzydła, gdy Czkawka zostawił go ot tak, bez pomocy, mogłoby mu się stać to samo, co Płomieniowi.
   Byli tak blisko ziemi, gdy wicher zerwał się ponownie i wybił Jeźdźca z siodła. Czkawka był przyzwyczajony do lotu na Szczerbatku, dlatego nie zdążył dość szybko zareagować i poleciał w kierunku zachodniego lasu.
   Usłyszał tylko krzyki Astrid i dziwny szum tuz przed upadkiem…

Zachęcam do komentowania :P

4 komentarze:

  1. Kiefy nextt?!?!?!?! :D:D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Znowu mi tu kłócisz gołąbeczki, jeszcze się podziobią i co :-P I jeszcze mi tu Czkawkę spadasz.. oj ty niedobra. Ale fajne jest :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanawiałam się chwilę co mam napisac. Stwierdziłam w końcu, że ciężko opisac tak wspaniałego bloga, z tak piękna hIstorią.. Pisz proszę dalej

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, hej :)
    Dopiero zaczęłam czytać tego bloga, więc jestem jeszcze nowa i nierozgarnięta. Ale naprawdę mi się spodobało ^^ Fajnie piszesz, póki co historia naprawdę mi się podoba. Wszystko super :) Najpierw z uwag, które nasunęły mi się przy tym rozdziale, oki? Takie tam, drobinki, które gdzieś wyłapałam. W sumie jest tylko jedna, że miejscami brakowało przecinka, było kilka takich małym momentów, ale nie były widoczne, nie przeszkadzały w czytaniu, a ja nie mam siły - miałam długi, bardzo, bardzo długi dzień, a jutro zapowiada się dziesięć razy dłuższy - żeby ich szukać i wypisywać. Twój sposób pisania bardzo do mnie przemawia - czytałam z przyjemnością. Podoba mi się T., chyba go polubię, a końcówka.. Arghrh, urwanie w takim momencie to wystawienie czytelnika na ciężką próbę, wiesz? :D Będę się teraz zastanawiać co dalej... Naprawdę świetne i będę czytać dalej. Zapraszam też na Opera Lalek: Nic do stracenia (Jak wytresować smoka) Też piszę o Czkawce i Szczerbatku :) Pozdrawiam i czekam na więcej bardzo niecierpliwie ^^

    OdpowiedzUsuń