poniedziałek, 10 listopada 2014

Pomysły Mieczyka i ich konsekwencje


Czkawka wychodził ze Szczerbatkiem ze Smoczej Jamy. Smok chyba dalej boczył się na jeźdźca, ale chłopak miał nadzieję jakoś go przebłagać. Może mały obiad? Albo głaskanie po brzuchu? Sam już nie wiedział. Skupiając się na smokach, sam stawał się jednym z nich, co oznaczało, że odpychał od siebie wszystkie ludzkie sprawy. Jakby nie był wodzem, jakby nigdy nie zakochał się w Astrid, jakby nigdy nie odnalazł matki i nie stracił ojca. Po prostu zapomina o wszystkim.
   Wódz był zmęczony po wielogodzinnej obradzie, w której powiedział im o umowie zawartej z niewolnikiem, na którą zareagowali dość niechętnie, jako dumni i wspaniali Wikingowie, ale Czkawka czuł, że wiedzą tak samo jak on, że mają niewielkie szanse. Flegma zasugerowała, że może się podkradać i dawać niewolnikom jedzenie, żeby nabrali sił, ale Czkawka odmówił, zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa. Widział, w jakim stanie jest Szpadka. Nie mógł dopuścić do tego, by torturowano więcej Wikingów. Myśląc o dziewczynie miał dla niej wiele szacunku za to, co zrobiła. A ocaliła życie całej wiosce.
   Szedł tak, rozmyślając, nie zauważywszy, że ktoś za nim biegnie. Obrócił się i dotknął metalowego Piekła, był to impuls, który wyćwiczył w walce. Zobaczył jednak tylko Mieczyka i odetchnął z ulgą. Chociaż nie widział przyjaciela długi czas i wiadomo, Mieczyk trochę zmężniał, tak, nawet Mieczyk, to jednak wory pod oczami i usta wygięte w grymasie, nie w złośliwym uśmiechu, dawały Czkawce do zrozumienia, że przyjaciel nie czuje się najlepiej.
- Czkawka, mogę z tobą lecieć? – zapytał, drapiąc się w głowę.
Wódz spojrzał na Szczerbatka, którego mina nie zdradzała żadnych uczuć.
- Ale ja lecę tylko pomyśleć, nie będzie żadnych misji… - zaczął, ale przyjaciel mu przerwał.
- Proszę, tak dawno nie latałem… Wym i Jot, oni… Odeszli. – powiedział smutniejąc.
- Jak to?! – Czkawka był w szoku.
   Wzrok Mieczyka mówił jasno – bolało go to, że stracił smoka. Czkawka pamiętał o Astrid, której serce zostało rozerwane śmiercią Wichury.
- Pewnego dnia, po prostu obudziłem się, a ich nie było. Może to przez moje kłótnie z siostrą. O tym tez chce z tobą porozmawiać.
   Czkawka pomyślał, że jeszcze chwila i zamiast bycia Wodzem zostanie psychologiem od spraw trudnych, takim jak Pyskacz. Nawet Stoick prosił go o rady.
- Zgoda, powiedział cicho Czkawka, siadając na Szczerbatka. Mieczyk usiadł za nim.


- No to słucham, jaki masz problem? – Czkawka czuł się już lepiej, słysząc trzepot skrzydeł Szczerbka, tnący powietrze niczym Drzewokos.
Mieczyk westchnął.
- Nie słyszałeś, że Damorowie nas opuścili, nie? – zapytał nagle, jakby mówił o pogodzie.
- Słyszałem coś od mamy. Podobno dokładnie wtedy, kiedy zaatakowali nas Łowcy. – mruknął Czkawka. Wcześniej myśleli z Astrid na temat Thoeda i tego, czy tak naprawdę od początku nie zaczaił się na wyspę. To, że uciekli, gdy przybyli Łowcy, nie oznacza, że się bali, mogli z nimi również współpracować, tym bardziej, że zabrali połowę dobrej broni Wikingów. – Niech zgadnę, tęsknisz za Tanyą?
Mieczyk ożywił się, jakby Czkawka uszczypnął go w policzek. Chociaż… to byłoby dziwne.
- Tak, to znaczy… Nie! Aghh! – gdyby nie to, że Szczerbatek popatrzył na niego z ostrzeżeniem w zielonych oczach, Mieczyk uderzyłby pięściami w jego tułów. – Czkawka, widziałem, co stało się Szpadce. Chyba wyjdzie z tego, prawda?
Czkawka obrócił się, chcąc na niego popatrzeć ze współczuciem.
- Nie jestem tego pewien, wiele wycierpiała. – Mieczyk popatrzył w dół, jakby słowa przyjaciela go zdołowały.
- Widziałeś ją i Smarka, nie? – w jego głosie było słychać oburzenie. – A pomyśleć, że to mi robiła awantury o Tanyę!
- Zaraz, czyli ona i Sączysmark… - Czkawka nie mógł uwierzyć, znaczy zastanawiał się już nad tym wcześniej, ale znał ich od dziecka i wiedział, że Szpadka wiele razy dała kosza Sączysmarkowi, nie mówiąc już o tym, że to on w dzieciństwie ciągnął ją za włosy.
- Serio tego nie zauważyłeś?! – Miecyzk prychnął. – Przecież cały czas siedzi u Gothi, nawet siostra nie ma czasu dla brata, bo tam cały czas jest on!!
   Czkawka wiedział, że sprawa była dość poważna, przynajmniej dla Mieczyka, ale nie mógł wytrzymać i wybuchnął śmiechem.
- A ty z czego rżysz? – warknął Mieczyk, szczerze urażony.
- Bo nie cały miesiąc temu to Szpadka mówiła mi to samo na twój temat. Twój i Tanyi. – Czkawka musiał się powstrzymywać, ale nawet Szczerbek chichotał.
- Przesadzała – Mieczyk wzruszył ramionami.
- Na pewno – dodał Czkawka z sarkazmem. A Szczerbatek wyszczerzył swoją bez zębną mordkę.
Mieczyk westchnął.
- Wiesz, ta smocza ospa… chyba już mi przeszła – powiedział krótko.
Czkawka skierował wzrok do nieba, myśląc „Thorze, daj mi siłę.” , ale starał się zachować powagę.
- Acha, czujesz się już lepiej?
- No, trochę. – podrapał się w głowę, budząc swoje grube, splątane włosy do życia. – Ale chyba dalej będę wykradał śledzie z juków.
Czkawka zmarszczył brwi.
- Jakie śledzie?
- No nie wiedziałeś? – Mieczyk czuł się szczerze zdziwiony. – Najlepszym lekarstwem na smocza ospę jest porcja śledzia… a bo co?
- Ale my nie mamy w zapasach śledzi – mruknął zdezorientowany jeździec.
- No tak, ale ludzie Malgora owszem – zaśmiał się gardłowo, trochę przypominając Szczerbka. Smok jakby wyczuł myśli Czkawki, bo popatrzył na niego znużonym wzrokiem.  
- Coo?! – wykrzyknął Czkawka, obracając się gwałtownie. – Niby jak się tam dostajesz skoro cię nie zauważyli?!
- No jak to jak? Przejściem.
- Jakim przejściem?! – Czkawka już nie wytrzymywał. – Mów po ludzku.
- Noo w Jamie jest kilka przejść, nie? Odkopałem jedno z nich, okazało się, że prowadzi do Berk. Sprytnie, nie? – Czkawka poczuł chłód na całej swojej skórze. Jeśli to prawda i łowcy znajda to przejście, to Wikingowie nie mają żadnych szans.
   Czkawka zawrócił szybko Szczerbatka, tak, że Mieczyk prawie wypadł z siodła.
- Ej uważaj, kolego, ten mózg – wskazał tu na swoją głowę – jeszcze pracuje!
- Potem porozmawiamy o tym, jak długą zrobił przerwę – warknął Czkawka, niemal kładąc się na ciele smoka, żeby zwiększyć prędkość.
   Jednak w głowie Wodza zrodziła się pewna myśl – to ryzykowne, ale jeśli tunel prowadzi bezpośrednio do Berk, to równie dobrze to Wikingowie mogą zaatakować z zaskoczenia.

Takie tam :p ten Mieczyk mi się chyba nie udał, niezbyt mi się podoba, a jak wam? Przypadł do gustu?

3 komentarze:

  1. Super! Czekam na nexta!
    PS. Sorka za reklamowanie, ale chcę zdobyć więcej obserwatorów i liczę na twoją pomoc, i opinię mojego opowiadania.
    http://inna-historia-czkawki.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, nie ma co chwalić bo wiadomo że jest super :D
    Postarałam się i ja, narazię tylko zapowiedz
    zapraszam :)
    http://opowiadania-katariny.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń