sobota, 1 listopada 2014
Lepkie coś, co łączy ludzi
Czkawka leciał najszybciej, jak mógł. Musiał zapomnieć o twarzy Astrid, którą widział przed chwilą. Obraz zmęczonej walką, utrapionej dziewczyny cały czas siedział mu w głowie, przez co czuł, że serce mu pęka. Nie teraz, teraz musiał być silny, musiał pomóc swoim przyjaciołom. Jeśli nie uratuje życia Astrid, to przynajmniej może pomóc Szpadce.
- Gdzie ją trzymają? – zawołał Czkawka w stronę Sączysmarka. Tutaj, w obłokach, byli niesłyszalni.
- W Wielkiej Sali. – powiedział ostro. – Tak myślę.
Szczerbatek zawarczał, zauważając obcych na wyspie. Czkawka pogłaskał go po głowie uspokajająco.
- Spokojnie, uwolnimy Szpadkę i odlecimy.
Smok najwyraźniej chciał mu przekazać cos ważnego, ale pomimo tak wielu lat razem komunikacja człowiek-smok była nadal na tym samym poziomie.
- Później porozmawiamy – naciskał Czkawka, nie rozumiejąc nic z dzikiego spojrzenia Nocnej Furii. W końcu smok wkurzył się na tyle, że stanął nagle w przestworzach, niemal zwalając jeźdźca z siodła. – Szczerbek!! – krzyknął jeździec, łapiąc siodło. – O co ci chodzi?!
Szczerbatek wskazał ruchem głowy czarne okręty, które wydały się Czkawce znajome. Jeden zresztą rozwalili całkiem niedawno…
- Malgor! – wykrzyknął Czkawka i odleciał w stronę lasów Berk, dając do zrozumienia Sączysmarkowi, żeby leciał za nim. Chciał mu wyjaśnić, z kim zadarli.
- Czkawka, co ty robisz? – zapytał przyjaciel, schodząc z wyższością z Hakokła. Tak, to stary dobry Sączysmark. – Mieliśmy chyba lecieć do wioski, nie?
Czkawka odetchnął.
- Sączysmark, to nie jest takie proste. Wiem już, kto okupuje wyspę… - przypomniał sobie, kiedy razem z Astrid bali się, że Theod może wykorzystać ich nieobecność. Kiedy zobaczyli czarne żagle na Plaży Thora, ich przypuszczenia jeszcze się potwierdziły. A teraz? Teraz Czkawka wiedział, że to nie będzie łatwa walka, a Theod, którego uważali za silnego wodza, zwiał razem ze swoimi ludźmi, kiedy ich sprzymierzeńcy mają kłopoty.
Czkawka opowiedział w skrócie przygody razem z Astrid, kiedy poszukiwali smoka, mówił o Malgorze i jego ludziach i powiedział, że Szczerbatek poznał ich żagle. Po twarzy Sączysmarka przeszło zwątpienie.
- Czyli wycofujesz się? – zapytał ze smutkiem wodza. Czkawka zamyślił się.
- Nie, nigdy. Musimy jej pomóc, ale potrzebujemy dobrego planu. – powiedział z uporem.
- Może po prostu nałożyć na siebie stare worki i próbować wbić się w tłum? – rzekł Sączysmark kpiąco. Czkawka spojrzał na niego z błyskiem w oku. Jeździec Hakokła rozłożył ręce w geście porażki. – Nie no, serio?!
Czkawka bał się, że któryś z niewolników może go rozpoznać, szczególnie, jeśli byli tu ci, których statek zatonął. Wiedział, że Malgor nie mógł uciec sam. Ale co go skłoniło, żeby przypłynąć na Berk? Nagle to dotarło do Czkawki. Krzyż Berk, który miał na ramieniu, a który stracił w trakcie ewakuacji z okrętu. Widział tylko jak herb wyspy zostaje w dłoni nieprzyjaciela.
Stali teraz przebrani w niewolników razem z Sączysmarkiem, który musiał na jakiś czas pożegnać się ze swoim hełmem. Czkawka widział go po raz pierwszy z goła głową, dlatego nie mógł wytrzymac bez śmiechu.
- A tobie co? – warknął Sączysmark.
- Nic, nic. Dziwnie wyglądasz. – Czkawka próbował zatamować falę rozbawienia, ale nie potrafił. Wszystko to, co widział i przeżył w Smoczej Jamie jakby w tym momencie uciekło z niego.
Sączysmark nie wiedział, o co chodzi przyjacielowi.
- Że niby co? Worek? – zapytał, pokazując kawałek szaty, który mieli obydwoje na sobie. – Przecież ty też tak wyglądasz.
Czkawka zatkał zaraz usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Tak, dokładnie o to chodzi, przyjacielu. – poklepał go po ramieniu i pstryknął w ucho, wkurzając jeźdźca jeszcze bardziej.
- Nie wiem, co ci dali do jedzenia, ale lepiej to wypluj – mruknął Sączysmark, odpychając od siebie Czkawkę.
Dotarli na środek wioski i z ulgą zauważyli, że wszystkie domy pozostały przynajmniej po tej części nienaruszone. Czkawka przypomniał sobie walkę z Drago i całą wyspę naszpikowaną lodowymi stalagnitami. Zobaczymy jak ta wyspa będzie wyglądała za kilka dni, pomyślał.
Powrócił myślami do Szczerbatka schowanego w cieniu drzew. Jeżeli będzie chciał mu pomóc, to zostaną schwytani, a cała akcja okaże się klapą, ale wiedział tez, że smok jest na to zbyt inteligentny. Co innego Hakokieł, przecież to smok Sączysmarka…
Zauważyli, że ludzie dokoła wynosili wszystkie rzeczy z domów należących kiedyś do Wikingów, w poszukiwaniu jedzenia. Niewolników było tak wielu… Dlaczego nie przeciwstawili się ludziom Malgora? I w tym momencie zaświtał mu w głowie plan.
Kiwnął do Sączysmarka, po czym wzięli pod boki wysokiego mężczyznę o włosach koloru czekolady i kwadratowej szczęce. Przytargali go obok domu Astrid, chowając się tak, żeby nikt ich nie zobaczył. Mężczyzna nawet nie próbował się sprzeciwiać, choć wyglądał na silniejszego nawet od umięśnionego Sączysmarka.
- Czego chcecie? – zapytał umęczonym tonem. Jego dziwny akcent wydawał się Czkawce dziwnie znajomy. Naida mówiła podobnie.
- Spokojnie, jesteśmy przyjaciółmi – powiedział Czkawka cicho. – Chcemy wam pomóc.
- Jesteście tutejszy? – zapytał mężczyzna.
- Tak, ale nie wydaj nas, bo inaczej nie pomożecie ani sobie ani nam. – Sączysmark patrzył na jeźdźca, jakby nie rozumiał, po co Czkawka w ogóle to robi. Co prawda, niewolnik mógł ich wydać choćby za dodatkową porcję jedzenia.
- Co to da, nieznajomy? – zapytał niewolnik tęsknym głosem. – Łowcy tak łatwo nie odpuszczają.
- Zauważyłem – powiedział Czkawka do siebie. – Posłuchaj…
- Włodiej.
- Włodiej – powtórzył Czkawka, starając się wymówić poprawnie jego imię. – Nie słyszałem o takim imieniu. Skąd jesteś? – zapytał z zapałem naukowca.
- Czkawka, czas! – warknął Sączysmark, rozglądając się dokoła.
- Jestem Słowianinem. Pochodzę ze wschodu. – rzekł spokojnie Włodiej.
- Dobra, Włodieju. Zauważyliśmy, że was, zniewolonych jest prawie tyle, co łowców. Co prawda, są uzbrojeni, ale to my jesteśmy Wikingami i to my się znamy na walce. – Sączysmark pokiwał głową przytakując Czkawce. Łał, chyba po raz pierwszy. – Wystarczy, że spróbujecie nam pomóc, a my pomożemy wam.
- Jesteśmy zmęczeni i na dodatek bez broni, Wikingu. – Błękitne oczy Włodieja błyskały dziko. Kolor oczu niewolnika przypominał boleśnie Czkawce o jeszcze jednej osobie. – Wyobrażasz sobie nas w walce? Jedynie ze względu na twoją życzliwość nie doniosę na wasz spisek, ale nie licz, że tak zmarnowani ludzie podążą za tobą.
Czkawka złapał go za ramię.
- Możemy wam donieść broń, pomóc pokonać łowców i odzyskać waszą wolność. Nie oczekujemy nic w zamian, jedynie walki po naszej stronie. Pomogliśmy już kilku niewolnikom z okrętu, na którym płynął Malgor – na dźwięk imienia przywódcy łowców, Włodiej się zawahał.
- Co z Naidą? – zapytał tylko, a jego oczy zabłyszczały dziko. Czkawka czuł, że coś go łączy z dziewczyną.
- Jest wolna. Ona, jak i reszta. Odpłynęli.
Włodiej wydawał się nie być przekonany, ale na wieść o ucieczce kilku niewolników trochę się ożywił.
- Kiedy chcecie zaatakować? – zapytał jedynie.
Czkawka musiał szybko zadecydować, ale wiedział, że Wikingowie mogą ruszyć do ataku choćby teraz.
- Jutro o świcie. – powiedział, a Sączysmark popatrzył na niego z szczerym szoku.
- Czkawka, my…
- Damy radę – wódz uciszył go ruchem dłoni.
Włodiej popatrzył w oczy Czkawce.
- Jeśli tylko wyjawisz mi swoje imię, postaram się przekonać choćby część niewolników – obiecał.
- Czkawka. – powiedział prosto, choć Sączysmark dźgnął go za jego naiwność.
Włodiej dalej patrzył na jeźdźca wzrokiem, który zdawał się przeglądac jego duszę.
- Jeśli pomogłeś Naidzie, to ja jestem ci coś winny. – powiedział. – Niechaj Perun ma ciebie w swojej opiece. – Włodiej pozdrowił go gestem dłoni, nieznanym Wikingom.
- A niech tobie dopomaga Odyn – rzekł Czkawka i obaj mężczyźni uśmiechnęli się do siebie przyjacielsko.
Kiedy niewolnik odszedł Sączysmark krzyknął do Czkawki.
- Coś ty zrobił? – dopiero po chwili uspokoił się na tyle, żeby mówić. – Teraz nie uda nam się ocalić Szpadki, a jeszcze mogą nas złapać zanim spróbujemy.
- Nie mamy wyjścia – warknął Czkawka. - Ich los i nasz los jest od siebie zależny. Musimy sobie pomóc.
Sączysmark uniósł dłonie do góry.
- Jeżeli nie uda nam się uratować Szpadki, to zrobię to, co chciałem zrobić odkąd pierwszy raz ciebie zobaczyłem. – warknął.
- Podziękować Thorowi? – zapytał Czkawka kpiąco.
- Nie, zabiję cię – przyrzekł i oboje zgodnie pobiegli w stronę Wielkiej Sali.
Co was tak mało?? Gdzie wy się podziewacie?? :(( aż mi smutno...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No i muszę kilka razy jak zwykle pisać to samo bo mój telefon działa jak chce. Ja sobie na przykład choruje. Musiałam chodzić na uczelnie to się doprawiłam. A co tam święto, lepiej mieć gorączkę co nie :-P Rozdział bardzo fajny, tylko nie za bardzo wiem do czego się odnosi tytuł, może prze z to ze jeszcze nie bardzo myślę xd ale rozwalil mnie ten słowianin, mógł być z Polski to by było śmieszne. Nie wiem czemu jak zawsze to czytam to wyobrażam sobie małego czkawke. Może przez to ze nadrabiam zaległości i oglądam Jeźdźców Smoków r-D A tak wgl mam pytanie czy mogę się skontaktować z Tobą jakoś szybciej? Mam na mysli komunikator bo Hangousta chyba nie masz. Mam parę pytań bo staram się zacząć coś pisać ale nie chce ludziom pisać głupot :-)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że bardzo dużo osób czyta twoje opowiadanie. :) Ale nie wszyscy mają czas, żeby napisać komentarz. Ja ostatnio mam czas tylko wieczorem, by zobaczyć czy na jakimś blogu pojawił się next.
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to super! :) Czekam z niecierpliwością. :D
Kocham twoje opowiadanie ♥
OdpowiedzUsuńMogę ci podać mojego fb jeśli chcesz :) chętnie czytałabym twoje opowiadania, lubię się dokształcać czyimś pisaniem :D
OdpowiedzUsuńI dziękuje wam że cały czas sprawdzacie, czy nie ma kolejnych rozdziałów, robię co mogę, wierzcie mi :D ale próbowałam też pisać drugiego bloga, przez co te spowolnienia :D
OdpowiedzUsuńJa właśnie też myślałam o dwóch tematach wiec je chyba połącze. Było by miło jak byś mi podała. Mam na telefonie massagera to będę mogła pisać nawet na uczelni :-P
OdpowiedzUsuńTen blog jest suuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuper
OdpowiedzUsuń