poniedziałek, 13 października 2014

Ewakuacja Berk


- Aaaaaa, dzień dobry, Księżniczko! – zaczął nowy dzień Śledzik, przez chwilę żyjąc w głębokim stanie, w którym nie pamiętał pewnego wieczora. O kurczę…
   W sumie dzień jak każdy inny, wymienienie kilku grzeczności z mieszkańcami Berk i Damorami, odwiedzenie Valki i Pyskacza, ale najgorsze było pokazanie się przyjaciołom, których przecież podsłuchał. Valka poprosiła ich, żeby oblecieli wyspę od strony północnej, i zerknęli na plażę Thora. To samo zadanie mieli wczoraj, ale Śledzik wiedział doskonale, że ten lot nie będzie taki sam. Ze zdziwieniem zauważył, że jeźdźcy zachowują się tak jak przedtem, jakby ich cała rozmowa tylko mu się przyśniła. Może rzeczywiście?
- Dziwne, że Valka kazała nam polecieć na plażę, w końcu mieliśmy sprawdzać lasy, nie? – zaczepił ich Sączysmark, próbując zapanować nad Jotem. Nie do końca czuł się dobrze na Zębirogu, wolał pewnie Hakokła, ale Śledzik domyślił się, czemu zgodził się na układ ze Szpadką.
- Lepiej nie myśl, bo cię od tego myślenia głowa rozboli, bezmózgu – warknęła Szpadka, próbując czegoś szukać na plaży.
- Ta? Bo ty w ogóle wiesz jakie to uczucie? – Sączysmark próbował lecieć wyżej, żeby nie czuć gazu Wyma.
- Uspokójcie się może, co? – krzyknął Śledzik przez wicher, ale odetchnął z ulgą. Dzięki ci, o Thorze, pomyślał. Najwyraźniej udają takich skłóconych, ale Śledzik wolał zachowanie, które znał od lat niż szok, który przeżył wczorajszego wieczoru.
- Tak, Pupilku Valki? Może powiesz nam o czym rozmawiałeś z nią wczoraj wieczorem? – wzrok Szpadki był przebiegły i złośliwy. Stara, dobra Szpadka, ale pomimo to, Śledzik aż się zagotował ze złości.
- O co ci chodzi?
- No nie wiem, może powiesz o tym Czkawce? – nawet Sączysmark się roześmiał.
- A może wy przestaniecie udawać i pokażecie innym, co was ze sobą łączy?! – wykrzyczał Śledzik, po czym zamknął usta, ale było już za późno. Szpadka i Sączysmark wymienili ze sobą spojrzenia.
- O czym ty mówisz w ogóle? – warknął chłopak. Śledzik westchnął i skierował Sztukamięs na polanę, tak, żeby Wym i Jot polecieli za smokiem. Kiedy wylądowali, jeździec od razu powiedział im prawdę.
- Mówię, ze widziałem was wczoraj. Przepraszam, głupio wyszło, nie chciałem…
- Niby co widziałeś? - zapytał Sączysmark wyniośle, tak jak miał w zwyczaju. Szpadka otworzyła szerzej oczy, ale jej wyraz twarzy pozostał bez zmian. Z północy zawiał chłodny wicher, rozplątując jej włosy. Śledzik zauważył, że nawet w tym momencie Smark patrzy na swoją smoczą partnerkę.
- Nie tylko widziałem, ale też słyszałem, o czym rozmawialiście.
Sączysmark był dużo mniej pewny siebie, niż wcześniej, a w oczach Szpadki pojawiły się łzy. Wiking podszedł do Śledzika i złapał go za koszulę.
- Mówiłeś o tym komuś? – warknął dużo mniej przyjemniej. Śledzik czuł się zażenowany całą tą sytuacją, ale wiedział, że musi być szczery wobec przyjaciół.
- Nie, nikomu. Czemu to ukrywacie? – zapytał.
- Ale, że co my niby ukrywamy? – odpowiedział pytaniem Sączysmark, rumieniąc się lekko.
Śledzik otarł spoconą twarz małymi dłońmi.
- No to, że jesteście razem! – Śledzik nie wytrzymał napięcia. – Myślałem, że etap dojrzewania i ukrywania swoich uczuć mamy już za sobą, a wy zachowujecie się jak dzieci! – wreszcie to z siebie wyrzucił. Sączysmark i Szpadka wymienili spojrzenia.
- To jest trochę bardziej skomplikowane – szepnął Smark spokojnym głosem, jakiego Śledzik chyba nigdy nie usłyszał. Postanowił jednak poczekać, aż przyjaciel sam mu się wytłumaczy, ale nie doczekał się.
- Znam was tyle lat! – wykrzyknął, nie wytrzymując. Sztukamięs powarknęła cicho za jego plecami, dając mu znak, że powinien się troszkę uspokoić. Odetchnął i powiedział spokojniej: - Sączysmark, możesz mi wyjaśnić, czemu to ukrywacie?
Chłopak najwyraźniej nie mógł mu nic powiedzieć, bo nawet wyglądał, jakby ignorował ataki jeźdźca. Szpadka w końcu przemówiła:
- Widziałeś Mieczyka i Tanyę? – Wiking wyczuł dziwny, nieprzyjemny ton, gdy wymawiała imię dziewczyny swojego brata. Śledzik przytaknął, nie wiedząc co ma wspólne jedno z drugim. Szpadka tłumaczyła dalej. – Widzisz to wygląda jak… rozprawa sądowa.
- Co?! – wykrzyknęli chłopcy równo. Szpadka wywróciła oczami.
- No żebym ja mogła mieć zarzuty do Mieczyka sama muszę być okej, zrozumiałeś? – Śledzik przez chwilę zobaczył smutek na twarzy jeźdźca Hakokła. Domyślał się, że Smark nie był zachwycony tym, że wszystko kręci się wokół Mieczyka.
- Nie do końca. – wyznał Śledzik.
 - Wyobrażasz sobie Mieczyka, który widzi nas razem? – zapytała dziewczyna, ale Sączysmark najwyraźniej źle to pojął.
- Czyli wstydzisz się mnie? – huknął, trzymając się pod biodra, jak to miał w zwyczaju.
- Nie, tylko wydrapałby ci oczy – powiedziała z powagą w głosie.
- Myślisz, że się go boję?! – Sączysmark był jeszcze bardziej rozwścieczony. Możliwe, że sam nie wiedział, czemu Szpadka chce ukrywać to, co było między nimi?
- Jakoś Tanya jeszcze żyje – zaczepił ich Śledzik, próbując rozładować napięcie, ale został zignorowany.
- Dlaczego Mieczyk zawsze jest dla ciebie najważniejszy? – oburzył się Sączysmark. Śledzik czuł się nieswojo, nie wiedział, czy ma ich zostawić samych sobie, czy też lepiej pilnować, by nie zrobili sobie krzywdy.
- Bo to mój brat!! – wykrzyknęła równie rozzłoszczona Szpadka. – W dodatku bliźniak! To tak jakbyś miał trzecią rękę – dodała.
- Taak? A nie możesz się jej pozbyć? Jakby trochę utrudnia ci życie. – któraś z głów – Wym albo Jot warknęła cicho. Śledzik zgadł, że pewnie Jot, rozumiejąc, o czym mówi Smark. Dobrze, że nie może powtórzyć tej rozmowy swojemu jeźdźcowi. – A co, może nie? – zapytał smoka, któremu iskry tryskały z uchylonego pyska i odbijały się od długich kłów.
- Bo to boli, zrozumiałeś?! – wykrzyknęła Szpadka, a w jej oczach pojawiły się łzy, które szybko zasłoniła dłońmi i odbiegła do lasu.
   Na twarzy Wikinga pojawiło się zdziwienie i wyrzuty sumienia, których nie zdążył zasłonić maską Sączysmarka, jakiego znał Śledzik. Zębiróg zawył za swoją jeźdźczynią, ale nie ruszył się z miejsca, jakby wiedział, że Szpadka woli zostać sama. Tylko Śledzik stał i wpatrywał się otępiałym wzrokiem w chaszcze, w które pobiegła przyjaciółka.
- Nie przeprosisz jej? – zapytał, głaszcząc swoją Sztukamięs po grubych, twardych łuskach.
- Ja? Ani mi się śni! To ona powinna przeprosić mnie… - warknął i pobiegł w całkiem innym kierunku, a za nim niepewny Zębiróg. Na Odyna, pomyślał Śledzik, Valka nie będzie zadowolona z rozdzielenia jeźdźców akurat w takiej sytuacji.
  
   Nastał już zmierzch, kiedy Śledzik skończył w końcu wieczorne patrole. Miał nadzieję, że Szpadka i Sączysmark się pogodzili, ale najrozsądniej było po prostu się nad tym nie zastanawiać… Ale to moja wina, wszystko krzyczało w środku.
   Śledzik przełknął głośno ślinę i zsiadł z Sztukamięs na znany plac Berk. Powitał Brygide i Psykacza, którzy rozmawiali o zastosowaniu smoczej śliny, po czym zechciał odwiedzić Sączysmarka. Tak o, żeby sprawdzić czy się dobrze czuje… znaczy, czy Hakokieł się czuje dobrze, znaczy… Ugh, nieważne, chciał się upewnić, że konflikt między nim a Szpadką został zażegnany, taka była prawda.
   Zapukał po prostu do drzwi domu, którego dach wyglądał jak płaskie skrzydła Koszmara Ponocnika. Nikt nie odpowiedział. Zastukał po raz drugi. Nawet po którymś razie spróbował wejść, ale drzwi były zamknięte.
   Nagle usłyszał głosy z kierunku klifu, jakby okrzyki bojowe. To dziwne, przecież nie możliwe są próbne alarmy o tej porze. Znaczy, to był w sumie jego własny pomysł i Valka mogła to wykorzystać jak chciała, ale i tak czuł, że coś tu nie gra. Pobiegł w kierunku panikujących Wikingów na klifie i zauważył czarne okręty ledwie widoczne na granatowoczarnym widnokręgu. Nie znał tych łodzi, ale były ich setki. I na pewno nie wyglądały przyjaźnie. Nagle z tłumu gapiów wystąpiła Valka. Zobaczyła okręty i przerażenie pojawiło się w jej oczach na moment. Chmuroskok zawył za jej plecami z wściekłości, ale powstrzymała go swoją drewnianą laską.
- Bierzcie wszystko co macie i do Smoczej Jamy!! – wykrzyknęła, a Wikingowie zabrali się do pakowania dobytków w swoich domach.
- Ale jak to, nie będziemy walczyć? – Śledzik próbował przekrzyczeć tłum, ale chyba udało mu się, skoro Valka zwróciła na niego uwagę.
- Śledzik, bez mojego syna nie mamy szans. – powiedziała z rozpaczą w głosie, na która mogła sobie teraz pozwolić, kiedy ratujący się Wikingowie ją ignorowali.
   Przez moment Śledzik dostrzegł w tłumie Sączysmarka, który stał z szeroko otwartymi oczami i nawet nie śmiał się ruszyć, chociaż inni go szturchali i popychali. Dopiero teraz Śledzik uświadomił sobie, że jeździec szepcze, być może pyta. To słowo brzmiało: Szpadka.
   Po czym odwrócił się i pobiegł w kierunku lasów, a Śledzika w jednej sekundzie zamurowało. Zdążył to przełamać i przebudzić się na tyle, żeby wiedzieć, co musi teraz zrobić. Wyruszyć za przyjacielem.

Może niektórzy z was się poobrażali, że na chwilę opuściłam Czkawkę i Astrid oraz oczywiście Szczerbka, ale do nich wrócę, nie bójcie się, to tylko część historii :D

4 komentarze:

  1. Uwielbiam twoje opowiadanie , jest cudowne

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to opowiadanie! Pisz szybko nexta! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hesus co?! Nie obrażam się, ja cię jeszcze bardziej kocham! Lubię czkastrid, ale uwielbiam rufflout!!

    OdpowiedzUsuń