wtorek, 7 października 2014

Czas zwątpienia


Słońce powoli wschodziło, kiedy zobaczyli wyspę o barwie lila-róż, całej pokrytej wrzosem. Czkawka pomyślał, że to idealne miejsce do wypoczynku dla smoka. Widział, że Szczerbek się męczy. Nie musiał mu nawet sugerować lądowania, bo smok ledwie doleciał do wyspy.
- Wybacz przyjacielu, że dopiero teraz – szepnął, głaszcząc go. – Świetnie się dzisiaj spisałeś.
Szczerbek obrócił głowę i polizał go po twarzy.
- Dosyć tej intymności – wykrzyczał, ocierając się. Astrid zaśmiała się, trzymając się za brzuch.
   Szczerbatek ułożył się w cieniu wielkiej sosny, okrywając głowę własnym skrzydłem. Dziewczyna pogłaskała go po grubej, granatowo-czarnej błonie skrzydła. Szczerbek automatycznie rozsunął na moment skrzydło. Astrid podeszła i ucałowała go w mordkę.
- Dzięki, Szczerbatku – szepnęła ledwie słyszalnie.
Smok skulił się i zasnął, mrucząc przez sen.
   Astrid podeszła do Czkawki i biorąc go za rękę prowadziła za sobą.
- Co to ma być? – Czkawka udawał oburzonego. – Smokowi wszyscy dziękują, a o Wikingu nie pomyślą…
- Ja? Tobie? Za co? – zapytała Astrid, dobrze udając.
- Za uratowanie życia może? Chyba że wolałabyś spędzić większą część swojego życia pod pokładem łowców niewolników niż z Wodzem Berk… - zaczął, ale uciszyła go pocałunkiem. Stali spleceni ze sobą dłuższą chwilę.
- Dziękuję, kochanie za ocalenie mi życia. – rzekła, mrugając do niego, nie wytrzymując ze śmiechu. – Wybaczysz mi za to niedopatrzenie?
- Zastanowię się – mruknął Czkawka, stykając się nosami z Astrid.
   Nareszcie mogli spędzić ze sobą trochę czasu. Czkawka co jakiś czas zerkał tylko w stronę śpiącego smoka, upewniając się, że jest bezpieczny. Siedzieli z Astrid na polanie na wrzosowisku i wpatrywali się w płynące obłoki.
- Co będzie kiedy wrócimy do domu? – spytała nagle Astrid. Czkawka popatrzył na nią, nie rozumiejąc. – No wiesz, ty dalej będziesz wodzem, a ja pewnie będę gdzieś się pałętać i opiekować się Szczerbatkiem.
- Nie – powiedział, Czkawka spotykając taką samą minę Astrid, jaką zrobił przed chwilą. – Ja to sobie wyobrażałem nieco inaczej.
- No to słucham panie „zawsze mam rację” – mruknęła, nieznośnie go przedrzeźniając.
- Ej, nie mam zawsze rację. – powiedział obrażonym tonem.
- No dokładnie – narzeczona mrugnęła do niego. – No więc jaki masz plan?
   Jeździec przytulił ją do siebie.
- Miałem na myśli, że moja złośliwa narzeczona w końcu zostanie moją żoną – mówił, stykając swoje usta z jej policzkiem.
   Astrid odsunęła się od niego, przez co Czkawka poczuł się odepchnięty. Tak naprawdę często zastanawiał się nad przyszłością, ale miał nadzieję, że Astrid również. Możliwe, że dziewczyna tylko przez cały czas się zgrywała?
- Naprawdę tak to sobie wyobrażałeś? – zapytała głosem bez cienia jakichkolwiek uczuć.
Treser smoków poczuł się głupio, ale przytaknął. W tym momencie zobaczył załzawione oczy Astrid, które złamały jego tezę.
- Kochanie, tak się cieszę – szepnęła, przytulając się do niego.
- Cieszysz się, serio? – zapytał, nie wiedząc już, co ma myśleć. Dziewczyny naprawdę ciężko pojąć, pomyślał.  
- No tak – odpowiedziała, jakby można się było tego domyślić. – Czkawka, ja od dawna nad tym myślałam, po prostu… Myślałam, że zrezygnowałeś.
   Chłopak sam nie wiedział, co ma myśleć. Astrid naprawdę myślała, że on ją zostawi? Po tym wszystkim przez co razem przeszli? Przez tyle lat, ile o nią walczył? Westchnął cicho.
- Kiedyś siedziałem na plaży – zaczął, jakby ot tak wspominał sobie jakiś ślad, jakąś myśl z dzieciństwa. Astrid zmarszczyła brwi, nie wiedząc, co Czkawka chce jej powiedzieć.  – Zauważyłem, że ktoś się topi w zatoce. Do tej pory nie wiem, jakim cudem udało mi się tą osobę uratować, ale na Odyna warto było. Tego dnia obiecałem sobie, że choćby Thor walił we mnie piorunami to nie opuszczę tej blond dziewczynki, którą uratowałem…
   Astrid wyglądała na oszołomioną. Czkawka sam nie wiedział, czy chciał sprawdzić jej pamięć, czy odpowiedzieć jej na niezadane pytanie, może i jedno, i drugie. W każdym razie chyba podziałało, bo dziewczyna nie mogła wydusić z siebie słowa.
- Ty dalej to pamiętasz… - szepnęła. – Minęło tyle lat, a ja nawet ci nie podziękowałam, nawet cię nie przeprosiłam za to, ile przeze mnie przeszedłeś, że cały czas cię odpychałam od siebie.
   Usłyszeli chrapanie Szczerbatka i oboje wybuchnęli śmiechem.
- Astrid, to ja powinienem podziękować tobie. Nie dotrzymałem tej obietnicy, często nie było mnie przy tobie, a ty zawsze byłaś przy mnie od spotkania ze Szczerbatkiem. – przypomniał mu się podniebny lot, a raczej porwanie Astrid i moment, w którym go pocałowała. Tej wieczór chyba zapamięta do końca życia, tak jak i tę rozmowę. Przytulił ją mocno, a ona tym razem nie odepchnęła go, ale oparła mu głowę o ramię.
- Naprawdę chcesz tego ślubu? – zapytała, jakby chciała się upewnić.
- Pewnie, prosiłbym cię o rękę, gdybym tego nie chciał?
- No, ale Heathera…
- Co Heathera? – zapytał Czkawka.
 - Ona też cię kocha – powiedziała Astrid beznamiętnym tonem.
- Wiem – Czkawka wiedział, że musi jej o czymś powiedzieć. Problem w tym, że nie wiedział jak.  – Pocałowała mnie przed wyjazdem. – rzekł wprost.
- Co?! – wykrzyknęła Astrid, patrząc mu w oczy. – Czkawka…
- Domyśliłem się już po jej zachowaniu, że czegoś ode mnie chce. Wiesz, jest naszym gościem, nie chciałem jej urazić, ale w tamtym momencie przegięła i to ostro – Czkawka był równie wściekły, co jego narzeczona.
- To dlatego wylecieliśmy wcześniej? – zapytała. – Dlatego nie podpisałeś rozejmu?
   Czkawka nie odpowiedział. Stał i rzucał kamieniami, daleko w wody oceanu. Astrid uznała to za potwierdzenie, więc zaczepiła go znowu.
- Wiesz, że to mogło zacząć się wojną? – próbowała zwrócić na siebie jego uwagę.
- Rozejm jest rozejmem, ale nie będę pozwalał im na to, żeby rozwalali mi życie. – spojrzał jej w oczy. – Podpiszę rozejm ze względu na Thoda i tylko ze względu na niego. Z Heatherą nic mnie nie łączyło i nie będzie łączyć.
   Astrid pokiwała głową.
- Więc to było tylko jednostronne? – zapytała. Czkawka wiedział, że ukrywa prawdziwe emocje: zazdrość, gniew, pewnie też i żal, ale wiedział, że poradzi sobie z nim. Nie poznał jeszcze tak twardej dziewczyny i pewnie już nie pozna.
 - Przysięgam na Berk, na Szczerbatka i całą moją rodzinę. – powiedział poważnie. Błękitne oczy Astrid przyjęły to dość dobrze. Widział w nich siłę, niczym wielkie fale, bijące nieznośne klify Berk.
- Ufam ci, Czkawka – powiedziała, trzymając go za rękę.
   Stali dłuższy czas gapiąc się na wodę. Może gdyby wiedzieli, co powiedzieć, rozmawialiby ze sobą, ale żadne z nich nie chciało się odezwać jako pierwsza. Czkawka przerwał wreszcie ciszę, bo pewnie domyślił się, że Astrid jest zbyt uparta, żeby zacząć temat.
- Nie zastanawia cię, co podziało się z Malgorem? – zapytał. Mógłby się w sumie wysilić na coś bardziej… no nie wiem, romantycznego, ale obydwoje czuli się dość nieswojo.
Astrid odwróciła głowę.
- Rzeczywiście, nie widziałam go na plaży. – rzekła.
- Ani ja na statku. Musiał uciec zaraz po pożarze. – Czkawka zamyślił się. Tak, miał pewność, że łódek było dziesięć, jeśli zostało ich siedem to znaczy, że Malgor nie uciekł sam, ale z częścią swojej załogi.
- Czkawka, myślisz, że będą ich ścigać? – zapytała.
- Nie wiem tego na pewno, ale jeżeli uciekli to musieli mieć jakiś cel, raczej nie przestraszyli się Szczerbka.
Znów nastała chwila ciszy. Czkawka miał już iść złowić małe śniadanie, ale Astrid zatrzymała go.
- Czkawka, tą, mapę wyspy, gdzie widziano Nocną Furię dał ci Theod? – dopiero teraz zrozumiał, jaki popełnił błąd. Na Thora, Theod chciał zostawić wyspę bez niego i Szczerbatka! Znowu dali się nabrać…
- Na Odyna! – krzyknął Czkawka.
 - Czekaj, sprawdźmy to miejsce jak najszybciej… - powiedziała Astrid zatrzymując go pewnym spojrzeniem. – Potem wrócimy do domu. Valka opiekuje się smokami, Theodowi raczej nie uda się zdobyć wyspy. Zresztą reszta jeźdźców została na Berk…
- Astrid, co ja narobiłem?! Mogłem podpisać ten rozejm, póki jeszcze miałem okazję…
Dziewczyna złapała go za ramię, próbując uspokoić. Dziwne, ale częściej to ona musiała uspokajać jego niż na odwrót.
- Kochanie, nieważne już tego nie zmienimy. Po prostu musimy zdecydować, czy na pewno wrócimy z niczym, czy spróbujemy odnaleźć smoka. Może się okazać, że wcale nie mamy racji co do Theoda i wioska jest bezpieczna.
   Po raz pierwszy to Astrid, nie Czkawka mówiła z sensem. Zawsze to on był od rozwiązywania problemów i trudnych zagadek. Co się z nim właściwie dzieje?
 - Przemyślę to – obiecał Czkawka, po czym poszedł szukać jedzenia po drugiej stronie wyspy.

Mam nadzieję, że jesteście szczęśliwi, w końcu dwa rozdziały zaraz po sobie :DD Dziękuję wam bardzo za to że cały czas czytacie mojego bloga i proszę o dalsze komentowanie :) pozdrawiam

3 komentarze:

  1. Czekam na nexta :) I opko wspaniałe :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana, nie wiem jak mam nazywać tego bloga!! <3
    Ty mnie zainspirowałaś, do napisania tego: http://jakwytresowacsmoka.wikia.com/wiki/Blog_u%C5%BCytkownika:Furia./Inna_historia

    OdpowiedzUsuń
  3. zapraszam ciebie na mojego bloga :) znajdziesz go w moim profilu : D

    OdpowiedzUsuń