- Mi też śnił się ten chłopak o blond włosach - Czkawka wyznał Astrid przy śniadaniu. Siedzieli na miękkich futrach i grzali się przy palenisku, jedząc świeży chleb z serami od Wiadra.
Berk spowite było gęstą mgłą, Wikingowie zdecydowali się spędzić ten dzień w swoich domach.
- Naprawdę? - Astrid wydawała się szczerze zdziwiona. - Miał taki dziwny, smutny uśmiech? Dołeczki?
- Więc to ten sam - mruknął Czkawka, rozkładając się wśród futer. Jego żona zmarszczyła brwi.
- Też nie wiesz, kto to może być?
Jeździec wzruszył ramionami.
- Wydawał się znajomy. - po dłuższej chwili, gdy uznał, że temat jest już skończony, odrzekł: - Mam większy problem. Berk miało jednego kowala. Jeśli na wyspie zabraknie kowala...
- ... zabraknie i broni - dokończyła Astrid, kiwając głową. - Na Berk nie ma nikogo innego, kto umiałby zastąpić Pyskacza. Z wyjątkiem ciebie.
- Ale po pierwsze nie byłbym dobrym kowalem, a po drugie jestem wodzem - uśmiechnął się Czkawka. - Jeśli nie ma kowala na Berk, musimy poszukać go na innych wyspach i dobrze mu zapłacić, by zdecydował się u nas zamieszkać.
- Naprawdę nie ma innego wyjścia? Inne wyspy nie będą zadowolone, że dajesz łapówkę kowalom.
- To nie łapówka - roześmiał się Czkawka popijając mleko jaka. - Po prostu potrzebujemy kowala bardziej niż oni.
Astrid położyła się na futrach obok Czkawki, jej jasne włosy spłynęły po nierównościach materiału.
- Mam inny pomysł - powiedziała, patrząc w sufit. Czkawka spojrzał na nią z zaintrygowaniem.
- Zamieniam się w słuch.
- Na Morvel mieszka najlepszy kowal wśród Wikingów, oczywiście jest nim teraz, po śmierci Pyskacza - dodała smutno. - Można wybrać spośród młodszych chłopców dwóch, może trzech, którzy chcieliby płynąć do Morvel i podjąć naukę u kowala. Są nasi, kiedy wrócą, będą mieli szansę się wykazać. Trzeba tylko odpowiednio zapłacić temu kowalowi, oczywiście koszty będą mniejsze, niż gdybyś chciał go wynająć.
Czkawka patrzył na Astrid z niedowierzaniem. Pomysł był rzeczywiście dobry, jedyna wada to czas, na pewno dłużej zajmie szkolenie nowych kowali, ale zdaje się, że mają wiele dobrze naostrzonej broni, którą wykuł Pyskacz. Powinna wystarczyć do zakończenia szkolenia.
- Nie podoba ci się? - spytała smutno Astrid, obracając głowę. Miała na sobie błękitną sukienkę o tym samym odcieniu, co jej oczy.
- To genialne, Astrid. - przyznał Czkawka szczerze. - Ale najpierw musimy polecieć do tego kowala i poprosić go, żeby się zgodził. A żeby zostawić Berk, muszę mieć pewność, że Theod będzie martwy. - wóz spochmurniał od razu, jakby jedno słowo, dokładniej imię, potrafiło obrócić cały jego dobry humor w rozgoryczenie.
Astrid usiadła i pogłaskała męża po ręce.
- Daj spokój, może to nie on. Będziesz czekał w nieskończoność, aż w końcu wyjdzie z ukrycia?
Czkawka wzruszył ramionami. Sama myśl, że miałby być uziemiony w Berk napawała go niechęcią. Ciężko utrzymać kogoś o smoczym sercu w klatce.
- Jeśli będę musiał.
Dziewczyna westchnęła i przyciągnęła do siebie męża, całując go z uczuciem.
- Miałeś mi coś powiedzieć - przypomniała, odsuwając się od Czkawki nagle, gdy ten miał dalej przymknięte oczy.
- Co takiego? - mruknął niepocieszony.
- Ze Szczerbatkiem. Podobno wymyśliłeś coś lepszego niż mechaniczna proteza ogona. - przypomniała. Czkawka kiwnął głową.
- Nie dasz mi z tym spokoju, nie?
- Nie - odpowiedziała, pokazując mu język.
Czkawka westchnął.
- Zauważyłem, że jest wśród nas dość dużo dzieci.
- Cóż za bystry wódz - mruknęła Astrid, a Czkawka dźgnął ją jedną z poduszek.
- Eeej, po prostu pomyślałem, co będzie, jeśli byśmy umarli. My, znaczy jeźdźcy. Powinniśmy chyba przekazać naszą wiedzę dalej, tak?
Jeźdźczyni wydawała się znudzona.
- No tak, i co z tego?
- Chcę wznowić Smoczą Akademię. - powiedział jednym tchem. Nastała głucha cisza. Rzęsy dziewczyny zatrzepotały, ona sama trawiła informacje, jakby doszukiwała się szans i zagrożeń.
- Ale w jaki sposób? Będziesz sadzał dzieci na smoki i kazał im latać? Może dasz je pod opiekę Smarkowi? Naprawdę, doskonałe wyjście z tej sytuacji. - odgryzła się. Nadal lubiła dokuczać Sączysmarkowi.
- Spokojnie, przemyślałem wszystko. Na początek wiedza teoretyczna. Każdy z nas ma chyba jakąś odmienną wiedzę od pozostałych, prawda? Moja mama na pewno się zgodzi. Myślałem już nad tym, by ona uczyła zdobywania więzi ze smokiem. Śledzik uczyłby wiedzy ogólnej. Sączysmark... Cóż, jemu też się coś wymyśli.
- A bliźniaki? - spytała, krzyżując ręce.
- Wszystko w swoim czasie. Bliźniaki mogliby... no nie wiem, uczyć opieki nad smokami, właściwego odżywiania, Szpadka się na tym dość dobrze zna. A Sączysmark... Nie no, tu faktycznie pojawia się problem.
- Daj ją do grupy ze Szpadką, będzie wniebowzięty - warknęła, wstając. Czkawka zmarszczył brwi.
- Co cię ugryzło? - spytał. - Myślałem, że ten pomysł ci się spodoba.
Astrid wyjrzała na polanę przez otwarte okno. Właśnie padał rzęsisty deszcz.
- Pomysły są świetne, Czkawka, ale wiem, jak to będzie wyglądało w praktyce. - spojrzała na męża szorstko. - I tak będziesz szukał Theoda, wioska na tym cierpi, naprawdę tego nie widzisz?
- Cierpi, bo sam do tego dopuściłem. Mogłem go cisnąć o skały i patrzeć jak się wykrwawia - wysyczał, ku szokowi żony. Jego pięści były zaciśnięte, nawet nie zauważył, kiedy wstał.
Deszcz dalej kropił o drewniany strop, a w domu pachniało wilgotnym powietrzem. Nikt się nie poruszył, Czkawka czuł, jakby atmosfera w tym jednym pomieszczeniu zgęstniała.
- Nie poznaję cię. Obecność Theoda bardziej odmieniła ciebie niż mnie, chociaż przecież to mnie chciał skrzywdzić...
- I właśnie dlatego, że chciał skrzywdzić ciebie nie mam zamiaru puścić mu tego płazem. - przerwał jej Czkawka ostro, po czym dodał niemal szeptem. - Twoje życie liczy się dla mnie bardziej niż moje.
Astrid otworzyła szeroko oczy, ale nie odpowiedziała nic. Jeździec podszedł do drzwi i wyszedł na deszcz, zostawiając żonę samą. Co mógł zrobić, żeby uspokoić zszargane nerwy? Znał na to tylko jeden sposób.
- Szczerbek! - przekrzykiwał nadciągającą burzę, wołając przyjaciela. Wkrótce wódz Berk usłyszał znajomy ryk Nocnej Furii, która biegła w jego kierunku, otrzepując z uszu krople.
Berk w deszczu wyglądało całkiem fantazyjnie. Zamiast gwaru rozmów i pracy słychać było jedynie pluski, a cała wyspa świeciła pustkami, jak w jakimś słabym horrorze. Czkawka nie przejmował się wcale tym, że był cały mokry, cieszył się, bo mógł się wyrwać z wioski, ale nie na tyle, by zaprzestać szukania Theoda. Miał nadzieję wypatrzeć wroga za dnia. Najpierw poleciał więc w miejsce, w którym zdawał się go widzieć ostatniej nocy.
Stanęli z Szczerbatkiem na wysokim klifie - wyższym od tego nad Berk i rozejrzeli się wokół. Nawet jeśli ktoś skoczył z tej wysokości i nie zabił się, to nie miał żadnej drogi, którą mógłby wypłynąć na jakąś plażę bądź wyspę. Chyba, że pod klifem była jakaś jaskinia wypełniona powietrzem. Dlatego ścigany nie wypłynął wtedy na powietrze, myślał gorączkowo Czkawka. A żeby się tego przekonać, sam musiał wskoczyć do lodowatej wody.
- Mordko - powiedział do smoka. - zostań tu. Nie leć za mną, bardzo cię proszę.
Smok zmierzył chłopaka zimnym spojrzeniem, jakby szczerze wątpił, że jego jeździec może zostać sam.
- Oj, daj spokój, nie zawsze wpadam w tarapaty, nie? - mruknął, ale mina smoka mocno negowała jego słowa. - Dzięki - prychnął, po czym podbiegł do klifu i po prostu skoczył, nie czekając na reakcję smoka. Gdy leciał w dół, słyszał jedynie skomleń Nocnej Furii pełnych przerażenia i troski.
Woda była tak lodowata, że Czkawka zastanawiał się, jakim cudem nie zamarzła. Jego serce przy zetknięciu z wodą niemal wyskoczyło mu z piersi, ale wódz starał się zachować spokój. Wystarczyło, żeby obrócił się raz wokół własnej osi, gdy fala bąbelków wreszcie odkryła przed nim głębinę, aby zauważył czarną otchłań, widoczną tak doskonale, jak inne jaskinie położone na wyspie, a nie pod nią. Czkawka nie czekając na zaproszenie wpłynął tam, bo jego zapasy tlenu były dość ograniczone.
Wystarczyła jedna fala, by wyrzucić chłopaka na brzeg jaskini, schowanej w środku wyspy. Chłopak zakrztusił się kilka razy wodą i rozejrzał ciekawymi oczami dokoła. Ściany i sufit były naturalne, jaskini nie wytworzył żaden Wiking, ale z kąta dwóch ścian zaczynały się kamienne stopnie, prowadzące w górę. Pod nimi leżały kawałki futra, trochę żywności. Było logiczne, że ktoś tu przebywał.
Czkawka zignorował falę entuzjazmu, która zalała jego ciało. Nie miał pewności, czy to Theod. Gdy podszedł jednak do tych rzeczy zauważył kawałek pergaminu, który widział już wcześniej na swoim weselu. Pismo również poznał od razu.
Bardzo dobrze, mój przyjacielu. Prawie mnie złapałeś. Tyle, że ja zawsze będę o krok przed tobą, nawet jeśli ty masz swoją Nocną Furię, bo posiadam wiedzę, której nawet się nie domyślasz. Mogę życzyć ci tylko powodzenia w dalszych poszukiwaniach, a gdyby nie wypaliły - chyba zobaczymy się podczas następnej pełni, prawda? Aha, na twoim miejscu bardziej pilnowałbym Astrid.
Wódz odepchnął od siebie list ze złością i zauważył leżące w futrze ostrze. Dobrze mu znane. Topór Astrid. Niemożliwe, ona zawsze nosi go przy sobie. Chyba, że...
Czkawka szybko schował list do kieszeni oraz chwycił topór i pognał na górę po schodach prowadzących wciąż do góry. Furia, jaką czuł, wypełniała jego usta smakiem krwi, przyspieszała jego ruchy, tak, że nawet nie wiedział, kiedy pojawił się na polanie, wśród dzikich sosen, rosnących obok siebie. Korytarz był kręty, więc nie mógł się znajdować daleko od klifu. Zawołał swojego smoka, czując narastające przerażenie na myśl o swoje żonie.
Usłyszał szelest wśród traw i po chwili wyskoczył z nich Szczerbatek, biegnąc w jego kierunku równie szybko, jak wcześniej jeździec po zawiłych schodach. Smok przywitał się czule z jeźdźcem, przykrywając jego plecy ogromnymi nietoperzymi skrzydłami.
- Nic mi nie jest, Mordko - szepnął Czkawka, głaszcząc smoka. - Ale Astrid może grozić niebezpieczeństwo. Musimy wracać do Berk.
"Dodano 1 minutę temu". Czułam, że pojawił się kolejny rozdział ^^. Nawet nie mam słów, by wyrazić jak się teraz czuję. Napewno szczęśliwa. Matko, dziwnie to zabrzmi, ale uwielbiam Theoda, a jeszcze bardziej jego gierki. Skąd, do czarnej dziury, on wiedział, że Czkawka tam przyjdzie ?! I co robi tam topór Astrid? Kobieto, przez Ciebie nie zasnę. Za każdym razem jest o niebo lepiej. To opowiadanie wciagnęło mnie bardziej niż książka. Błagam, dodaj nn jak najprędzej, bo nie wytrzymam! :) I to takie słodkie, no Czkawka i Astrid. A tak na marginesie, to czego ten Theod chce od niej? I tak już ma męża, więc po ptakach, mam rację, czy nie? xD Po prostu GENIALNE. Czytając te "zagadki", miałam wrażenie, że Theod to psychopata.... Aż ciarki przechodzą. Jakim cudem były (?) wódz Damorów jest krok przed Czkawką? Czyżby miał donosiciela? Pewnie znowu pudło, ale próbować zgadywać nie zaszkodzi :P Dobra, idę spać. Dobranoc i weny życzę !!
OdpowiedzUsuńPS. Proszę o przychylne rozpatrzenie mojej prośby :)
"Godzina 22:38" zamiast spać ja muszę sprawdzić wiadomości blogerowe przed snem. I co tu mamy? Kolejny fantastyczny rozdział, z odrobiną rozgoryczenia, smutku. Jej wiesz tak genialne opisujesz ich uczucia, że razem z Czkawką jestem wkurzona, zła, albo zaciekawiona. Tak samo z Astrid. Nie wiem jak ty to robisz ale robisz to nadzwyczajnie. Masz dar. I to wielki. Jak ten patałach Thee.. bler od, uff może chcieć od As? Przecież to żona Czkawki. Najprzystojniejszego jeźdźca świata! No heloł?! Jest on swego rodzaju psychopatą. Hhah detektyw Czkawka zawsze na tropie, ułaaa :) niech As przywali temu debilowi a Czkawka do końca ukręcić mu łeb. Nie mogę już wytrzymać z tym dziadem, choć nadaje on akcji, ciekawego obrotu spraw, i wychodzi to na dobre fabule. Jednakże gdy era "cudownego" Theoda się skończy wiem, że ty coś wymyślisz. I love it! ❤
OdpowiedzUsuńChyba to tyle. Życzę ci multum weny i powodzenia.
• Dobrych wiatrów w pisaniu od Odyna.. blabla, bla bla .. ❤
Pozdrowionka ^^
Największa fanka
~ SuperHero ❤
Hahah, myślałam że tylko ja to taki nocny marek ale fajnie że czuwacie, bądź co bądź już od prawie roku to można się przyzwyczaić że wasza Just zawsze dodaje o późnych porach ;-; wielkie dzięki za miłe słowa i wgl ale fajnie jest wiedzieć że czytelnicy nie są ani trochę w kierunku prawdy, czuję się jak taka Christie chociaż nigdy nie brałam się za jej kryminały xd mam nadzieję że potrzymam was trochę w napięciu
OdpowiedzUsuńBoski <3 Jak zawsze!!!
OdpowiedzUsuńTylko nic nie zrób Astrid bo nie przezyje.
Zapraszam na mojego bloga:
http://gdy-ogarnie-cie-ciemnosc.blogspot.com/
Czkawuś stałeś się lekkomyślny. No co ty to do ciebie nie podobne. Taki szorstki, taki typowy wiking się z niego zrobił xD jeszcze niech brodę zapuści to już konkret.
OdpowiedzUsuńA co do tego dziecka dalej będę się upierała, że to ich synuś :3 mają sen proroczy ^^
Może wreszcie wykończy tego pajaca bo zaczyna mnie denerwować. Zabij go raz a dobrze xD Theod uh... giń zboczeńcu. Niech tylko cos zrobi Astrid to zginie z mojej ręki ;P
Także ten rozdział bardzo fajny i w ogóle :) Czekam na nexta ♥