środa, 29 kwietnia 2015

Tajemnica snu

   Czkawka dokręcił wszystkie nawet najmniejsze śrubki mechanicznej protezy z tą jednak różnicą od poprzedniego ogona, że w razie zapłonu nie spłonęłaby, co zdarzało się dość często, gdy jeździec latał na smoku. Gdy już był pewny całej konstrukcji, zabrał ją i wyszedł na zewnątrz kuźni. Nie chciał zostawać w niej ani chwili dłużej.
   Niebo rozjaśniło się słonecznym blaskiem, który ujął widnokrąg już na dobre. Możliwe, że było koło południa, Czkawka nawet nie chciał zgadywać pory dnia, jakby to nie miało dla niego znaczenia. Szedł swobodnie, trzymając w dłoni metalową protezę, kiedy zauważył Sączysmarka, Śledzika i Szpadkę, spacerujących po wiosce. Schował się za jedną z chat, bo wolał nie tłumaczyć się przyjaciołom ze swojej wczorajszej reakcji na rozmowę na temat sprawcy śmierci Pyskacza. Poza tym, im szybciej znajdzie się przy Szczerbatku, tym lepiej dla smoka.
   Widział na niebie czarną sylwetkę smoczycy, więc druga Nocna Furia musiała być gdzieś niedaleko niej. Czkawka w końcu zauważył Szczerbatka siedzącego na klifie, obok Astrid ostrzyła swój sztylet, zdaję się, że zdołała już wyczyścić lśniący topór, który leżał pod jej nogami. Kiedy zauważyła męża, od razu pojęła, po co szedł do kuźni. Jej oczy zaświeciły smutno, gdy dziewczyna odwróciła wzrok.
   Szczerbatek podleciał wesoło do jeźdźca, ale szybko zrozumiał, co przyjaciel trzymał w dłoni.
- Nie ruszaj się, Mordko - mruknął Czkawka, podchodząc do ogona, ale smok położył go w inne miejsce, utrudniając jeźdźcowi zadanie. - Szczerbek! - krzyknął zrezygnowany, gdy po trzech próbach, proteza wciąż spoczywała w dłoniach chłopaka.
   Astrid odłożyła swoją broń i podeszła do smoka, głaszcząc go. Szczerbatek zerkał na nią jakby wyczuwał podstęp.
- To nic nie da, Czkawka - powiedziała, wzdychając. - On jest zbyt blisko związany z tobą przez ten ogon, żeby inna proteza mogła to zmienić, przecież wiesz.
- Astrid, nie zamierzam patrzeć, jak cierpi, widząc jak inne smoki latają, a on siedzi na Berk. Ja nie mogę... - nie dokończył, bo jego żona podeszła do niego i zatkała mu usta dłonią.
- Dlatego trzeba wykombinować coś innego, Czkawka. Automatyczna proteza to jeden z pomysłów. Gdzie się podział ten Czkawka, który miał ich od groma? Wymyśl coś - te słowa orzeźwiły chłopaka o wiele bardziej niż kilkugodzinny sen. Miała absolutną rację. Kiedy ostatnio wódz kierował się wyłącznie instynktem i intelektem? Coś bardzo niepokojącego działo się z jego osobowością.
   Jeździec westchnął, ominąwszy żonę i usiadł na skałach klifu, odpychając od siebie topór.
- Nie wiem, gdzie się podział ten dawny Czkawka - szepnął, czując na ramieniu dotyk Astrid. - Może zabrał go Theod, albo Pyskacz? - w jego oczach zalśniły łzy.
   Astrid westchnęła, siadając tuż obok. Szczerbatek patrzył na nich z zainteresowaniem, ignorując na moment swoją partnerkę.
- Ten dawny Czkawka nadal jest tutaj - wskazała serce. - Myślę, że jest schowany za całym smutkiem i brzemieniem, jaki go przygniótł. Problem w tym, że cały czas próbujesz naśladować swojego ojca. Nie jesteś Stoickiem i nigdy nie będziesz, ale to nie znaczy, że jesteś gorszy. Twój ojciec też popełniał błędy, sam pomyśl, pomylił się co do ciebie. - Czkawka skrzywił się na wspomnienie z odległej przeszłości, gdy ojciec go unikał, bo przynosił mu wstyd. Może to i prawda, ale od kiedy zaczął naśladować swojego ojca? I czy naprawdę było to konieczne?
- Nie wiem, czym zasłużyłem sobie na taką żonę - powiedział spoglądając z zachwytem na Astrid, która wystawiła mu język.
- Nie podlizuj się, słabo ci to idzie - mimo jej słów, na policzki wystąpił jej rumieniec.
   Czkawka spojrzał na Szczerbatka, zastanawiając się gorączkowo. Co mógłby dla niego zrobić? Miliony myśli przelatywały przez sito jego umysłu, nie zostawiając nic naprawdę dobrego. Potrzebował jakiegoś naprawdę dobrego pomysłu, a w tej sytuacji myślał jedynie o Pyskaczu i zemście na Theodzie. Nic dziwnego. Musiał znaleźć go jak najszybciej, by Wikingowie mogli spać spokojnie. Wiedział, że ich niewiedza nie potrwa długo.
    Zebrał myśli do kompletu. Wiedział, że musi latać ze Szczerbatkiem, smok nie chce innych rozwiązań, a jemu również byłoby ciężko rozstać się z Nocną Furią. Ale przeszkadzało mu to, że jest wodzem. Wódz Berk nie może latać na smoku, gdy Wikingowie go potrzebują tu, na wyspie. Znowu pomyślał sobie, jaki pożytek mógłby płynąć z jego latania i odkrywania nowych wysp i sztuk tresury smoków ze Szczerbatkiem. Nagle go olśniło. Zaniemówił z wrażenia, jego pomysł zdawał się być idealny.
- Wymyśliłeś coś - powiedziała Astrid z uśmiechem, widząc jego minę.
- Tak, Astrid, miałaś rację - szepnął. - Że też na to nie wpadłem!
- Stop, powiesz mi później - powstrzymała go ruchem dłoni. Czkawka zmarszczył brwi.
- Czemu? - spytał, ale w odpowiedzi Iskra wylądowała na klifie, stając obok dziewczyny. Znów po ciele wodza przeszedł dreszcz, jak zawsze, gdy niebezpieczny smok znajdował się w pobliżu jego ukochanej. Teraz Iskra mierzyła Wikinga nieufnym spojrzeniem. Astrid, patrząc smoczycy w oczy, cofnęła się i wyciągnęła zza krzaków siodło, wykonane z bydlęcej skóry. Czkawka od razu dostrzegł detale wspaniałego siodła, które wskazywały na jego twórcę.
   Pyskacz.
- Astrid... - szepnął Czkawka, próbując ją powstrzymać, ale dziewczyna już zapinała pas przy ciele oniemiałej smoczycy.
- Nie ruszaj się - powiedziała do jeźdźca, nawet na niego nie patrząc. Koncentrowała się tylko i wyłącznie na smoczycy. To dobrze, pomyślał Czkawka. Nie mógł teraz zrobić nic, jedynie patrzeć jak jego żona wsiada na cienkie siodło.
   Przełknął głośno ślinę i przytrzymał się Szczerbatka. Bał się i to okropnie, o wiele bardziej niż przy starciu z Drago czy z Theodem. Bał się o Astrid.
   Dziewczyna usiadła delikatnie na siodle, cały czas jedną rękę zostawiając na ciele smoczycy.
- Iskierko, wszystko dobrze - wyszeptała. - Nic ci nie zrobię.
   Smoczyca prychnęła i poderwała się w powietrze, tak, jak to robiła wcześniej. Nogi Czkawki stały się całkiem miękkie, ale złapał się siodła Szczerbka i wślizgnął na nie. W razie, gdyby jego żona spadła, złapie ją.
   Oboje z Mordką polecieli w górę, szukając w powietrzu smoczycy i dziewczyny. W końcu znaleźli je, drżące w powietrzu, jakby w drgawkach, albo, co gorsza, jakby smoczyca usilnie próbowała się pozbyć jeźdźczyni.
- Szybko - wykrzyknął Czkawka i zaraz pognali w tamtym kierunku.
   Iskra faktycznie chciała zrzucić z pleców Astrid, ale dziewczyna była zawzięta i trzymała się mocno. Ani jedna, ani druga nie chciały zrezygnować.
   Szczerbatek widząc tą szamotaninę warknął gardłowo, gdy byli nieopodal wśród białych obłoków. Smoczyca nagle zaprzestała swojej czynności i skupiła uwagę na Nocnej Furii. Poruszały się tylko jej skrzydła, oczy utkwione miała w smoku i jego jeźdźcu.
- Tak, dobrze, Iskra, patrz na nas - powiedział Czkawka, wyciągając nieznacznie dłoń w stronę smoczycy, by w dalszym ciągu skupiać na sobie ją uwagę. - Mordko, wiesz co robić - szepnął, a smok zanurkował w dół z prędkością błyskawicy. Jeździec położył się płasko na jego grzbiecie, by siła oporu nie zdarła go z siodła.
    Czkawka zerknął za siebie i zobaczył coś, co chciał widzieć. Iskra leciała za nimi, w identyczny sposób rozkładając skrzydła, po prostu naśladowała ich. Zdawało mu się, że słyszy krzyki Astrid. Miał tylko nadzieję, że dziewczyna utrzyma się na siodle.
- Bardzo dobrze, Szczerbek, teraz lekko góra. - smok od razu poszybował w stronę obłoków, które jeszcze przed chwilą zostawili. Zdawało się, że jest równie ciekawy, co jego jeździec, czy smoczyca za nimi leci.
   Iskra wyglądała na zaciekawioną, możliwe, że nawet do pewnego stopnia zignorowała siedzącą na jej grzbiecie dziewczynę.
   Zrobili kilka łatwych manewrów, wirując w powietrzu. Czkawka wiedział, że Astrid siedzi na tym siodle po raz pierwszy i że nie jest do niego w żaden sposób przywiązana, jak on za sprawą mechanizmu ogona, który trzymał jego protezę nogi przy ciele smoka. Mimo całego ryzyka, wódz czuł się wolny jak jeszcze nigdy. Znał każdy najmniejszy fragment swojego siodła, a ze Szczerbatkiem nawet nie musiał się porozumiewać, by oboje się rozumieli bez słów. Wcześniej Czkawka mówiąc do smoka robił to bardziej po to, by uspokoić swoje zszargane nerwy, niż wydawać komendy swojemu smokowi. Odetchnął jeszcze raz świeżym powietrzem, zapominając o całym bożym świecie na jedną krótką chwilę.
   Dolecieli do tego samego klifu, z którego rozpoczął się ich lot. Czkawka zszedł szybko ze Szczerbatka, ale nie podszedł do smoczycy, która wylądowała tuż nieopodal z jednej prostej przyczyny. Iskra zdawała się nie pałac do niego sympatią.
   Astrid ześlizgnęła się gładko z siodła z nieco otępiałą i wystraszoną miną. Na ustach Czkawki na moment pojawił się uśmiech. Jeźdźczyni odpięła siodło od smoczycy i pogłaskała ją po szyi, ale z mniejszą pewnością, niż wcześniej. Nocna Furia popatrzyła na nią po raz ostatni i odleciała ku zachodzącemu słońcu.
   Kiedy Astrid dołączyła do Czkawki, niemal padła mu w ramiona z ciążącego strachu i zmęczenia.
- Świetnie sobie poradziłaś - powiedział, obejmując żonę.
- Taa - prychnęła - gdyby nie ty, to zostałaby po mnie mokra plama, kiedy gruchnęłabym o skały.
- Nie gruchnęłabyś - przekonywał ją Czkawka, ale nie do końca szczerze. W końcu sytuacja była poważna.
- Nikt nigdy nie będzie w tym tak dobry jak ty - stęknęła patrząc mężowi w oczy. Nie podlizywała się, była szczera, zdumiał się Czkawka. Szczerbatek wystawił język, jakby spróbował zjeść starego węgorza, po czym odszedł w stronę Akademii. Jeździec zaśmiał się, rozumiejąc, że zachowuje się jak człowiek - po prostu brzydzi go zachowanie jego i Astrid. - A temu co znowu?
   Czkawka wzruszył ramionami.
- Myślę, że w pewien sposób chce nam pokazać, że to, co robimy go obrzydza - on sam zaśmiał się z tej sytuacji. Astrid zachichotała.
- Może masz rację. Coraz bardziej przypomina człowieka, nie? Jest całkiem inny od Iskry.
- Jest zbyt dzika. Nie wiem, czy akurat ona da się oswoić. Jako pierwszy smok, którego spotkałem żywi do mnie coś jakby...
- Nieufność? - podsunęła dziewczyna.
- Gorzej, skłaniałbym się ku nienawiści. - mrugnął do niej, jakby ta sytuacja go nie irytowała. Smoki były jego życiem, a Iskra stanowiła dość duże wyzwanie. Zaczynał się zastanawiać czy gdyby Szczerbatek nie był całkowicie uziemiony, to w ogóle udałoby się go wytresować.
   Astrid zmarszczyła nos - robiła tak, gdy się nad czymś zastanawiała. Nagle jakby odrzuciła te myśli.
- Miałeś mi coś powiedzieć - przypomniała.
   Czkawka przypomniał sobie o swoim pomyśle. Pocałował Astrid w policzek, rzucając tylko:
- Gdybym ci powiedział, nie byłaby to niespodzianka, nie? Poza tym słońce zachodzi, idę znaleźć Szczerbatka.
   Ruszył beztrosko w stronę Akademii, jakby wcale nie szykował się na poszukiwanie mordercy swojego przyjaciela. Żona złapała go za rękę.
- Czkawka, proszę, powiedz. Nie na każdy swój pomysł reagujesz takim entuzjazmem, chcę wiedzieć, o co chodzi. - udała lekko obrażoną, ale Czkawka znał ją na tyle, by umieć sobie z tym poradzić.
- Nie wymusisz tego na mnie - mruknął, idąc dalej.
- Ale i tak będę próbować! - krzyknęła Astrid na pożegnanie, bo Czkawka był już daleko.
   Rozstali się tak po prostu, jakby wódz nie miał odnaleźć Theoda, albo nawet nie brał pod uwagę możliwości, że może przegrać. I szczerze mówiąc Czkawka wolał takie nastawienie. Zrozumiał też, że Theod łapie go na przynętę. Po to zabił Pyskacza. Wiedział, że wódz Berk będzie chciał się osobiście zemścić i że będzie to ryzyko dla niego w takim samym stopniu, jak dla jeźdźca. Co stałoby się, gdyby Czkawka przegrał? Przypuszczalnie Astrid byłaby w wielkim niebezpieczeństwie.
   Szczerbatek był gotów do drogi, czekał tuż przy Arenie na swojego jeźdźca. Czkawka wsiadł na siodło i obaj znów poszybowali w ciemnypomarańcz nieba. Między słońcem, a resztą widnokręgu pojawiła się rysa, dość głęboka, by zmieściły się w niej trzy dorosłe Ponocniki lecąc obok siebie. Niebo jakby pękło, całe szczęście, że z jego rany nie sączyła się obficie krew, inaczej na Berk spadłby znów deszcz.
   Latali ze Szczerbatkiem całą noc. Obszukali całą wyspę naokoło, zaglądnęli w każdą szczelinę, do każdej jaskini i tunelu w okolicy, a trochę ich było, bo bliźniaki uwielbiali się chować w różnych wymyślnych kryjówkach, więc Czkawka niestety znał je na wylot.
   Właśnie miał zawracać nad klifami i lecieć do domu, gdy zauważył czyjąś sylwetkę w gęstwinie drzew. Szczerbatek zauważył go sekundę przed Czkawką i już pędził w kierunku obcego. Smok nie miał szans przedrzeć się przez gęstą roślinność, ale leciał tuż nad koroną drzew, rozglądając się bacznie dokoła.
   Obcy cały czas biegł na wprost, choć mógł chować się z którymś z drzew, bądź umknąć w innym kierunku. Nieopodal las się kończył, Czkawka wiedział, że uciekinier zostanie złapany w pułapkę, gdy nagle skoczył z wysokiego klifu wprost do śnieżnobiałej piany. Szczerbatek zatrzymał się tuż nad wodą, jego jeździec miał nadzieję, że obcy zaraz wynurzy się z głębin, wpadając w ogromne kłopoty.
   Szczerbatek był dość słaby po całonocnym patrolu, więc uczepił się skał, niczym nietoperz. Jego skrzydła zostały jakby przywiązane do ostrej krawędzi klifu. Czkawka wyglądnął przez siodło i nasłuchiwał. Czekał. Przeczekali cały kwadrans. Gdyby jakiś człowiek był tyle czasu pod wodą z pewnością by się utopił, z kolei, gdyby się utopił, jego szczątki wypłynęłyby na zewnątrz. Czkawka wiedział, co to oznacza.
- Cholera! - warknął. Szczerbatek popatrzył na niego z troską. - Znowu się nie udało.
   Oboje wrócili smętni do Berk. Jeździec rozstał się ze smokiem obok Akademii, każdy z nich poszedł w innym kierunku - na Szczerbatka czekała Iskra, na Czkawkę Astrid. To było nawet zabawne.
   Czkawka wszedł do domu, zamykając za sobą szczelnie drzwi. Modlił się do Odyna, by nikt nie przerwał mu snu. A jednak, przy palenisku siedziała Astrid. najwyraźniej czekała na niego. Czkawka czuł się nieusatysfakcjonowany - w końcu nawet nie doszedł do łóżka, a już ktoś coś od niego chciał.
   Astrid podleciała do męża i przytuliła się do niego mocno.
- Jak to dobrze, że wróciłeś. - zamruczała, oddychając z ulgą. Cyba się martwiła, oprzytomniał Czkawka, odwzajemniając uścisk.
- Czekałaś na mnie? - spytał zdziwiony.
- Pewnie, że czekałam, głupku, myślisz, że poszłabym sobie smacznie spać, kiedy mój kochany mąż leci mordować swojego wroga? - prychnęła. Jeździec z trudem powstrzymał się, by się nie roześmiać. Pomimo tonu Astrid i tak czuł się szczęśliwy, że na niego zaczekała. - Nie znalazłeś go? - spytała, poznając po wyrazie twarzy.
   Czkawka wzruszył ramionami, odrzucając na bok Piekło.
- Może i tak, ale nie ma to znaczenia, bo zwiał. - mruknął niechętnie. Kolejna porażka, Czkawka, przyznał sam przed sobą niechętnie.
- Zwiał? Jakim cudem? Miałeś Szczerbka.
- Powiadom mnie, jak Nocne Furie nauczą się pływać, chętnie to zobaczę - w głosie wodza słychać było zmęczenie. Jego mięśnie był tak obolałe, że ledwie powłóczył nogami o drewnianych schodach. - Na razie wolę drzemkę.
   Astrid zrobiła smutną minę i znów usiadła obok paleniska. Czkawka zmarszczył brwi.
- Nie kładziesz się? - spytał.
   Dziewczyna rzuciła mu dość dziwne spojrzenie, którego nie potrafił rozgryźć. Jej oczy w świetle ognia wydawały się być stalowoszare.
- I znowu mam śnić o jakimś chłopcu o blond włosach? Yyy, nie, dziękuję. - nie wydawała się zadowolona. Czkawka zmusił swoje mięśnie do kolejnych ruchów, schodząc znów do dziewczyny.
- Jakim chłopcu? Mam być zazdrosny? - próbował zamienić to w żart, ale głos miał tak chrapliwy, że niezbyt mu to wyszło. Astrid przysunęła nogi pod brodę i zapatrzyła się w płomienie świszczące w chłodnym powietrzu.
- Nie wiem, o co chodzi w tym śnie - przyznała. - Widzę chłopca, którego skądś znam, tylko... Nie wiem skąd. Cały czas śni mi się to samo. Widzę go w porcie. Daje mi coś do ręki, uśmiecha się, po czym ucieka. Ten uśmiech przypomina mi kogoś, tylko nie wiem, kogo...
- Nie przypominam sobie, żebym ci cokolwiek dawał przy porcie - zaśmiał się Czkawka, a Astrid rzuciła mu poirytowane spojrzenie.
- To nie było o tobie! Nawet nie masz blond włosów - warknęła. - Przestań, to mnie naprawdę zastanawia.
   Czkawka wzruszył ramionami, siadając obok swojej żony.
- Wiesz, pomyślałem po prostu, kto inny może ci się śnić, jeśli nie twój mąż. - Astrid rzuciła się na Czkawkę z zawziętą miną i zaczęła go łaskotać, uśmiechając się nieco, gdy chłopak próbował ja od siebie odepchnąć. - Żartowałem! - wykrzyknął, próbując obezwładnić dziewczynę. - Astrid, stop!
- Naprawdę wszystko musi się kręcić wokół ciebie? - Astrid nie przestawała atakować zmęczonego Wikinga. W końcu Czkawka chwycił ja za nadgarstki i przyszpilił do kamiennej ławy, osłoniętej grubym futrem.
   Pochylił się i pocałował żonę w usta, na początku próbowała protestować, ale w końcu zatopiła się w czułych pocałunkach. Czkawka ucieszył się w duchu, że zdołał ją uspokoić. Musiał przyznać, że jego żona ma charakter.
- Jesteś nie do wytrzymania - westchnęła, gdy w końcu ich usta się od siebie oddaliły. Czkawka wygiął wargi w uśmiechu.
- Uprzejmie dziękuję za komplement.
- A niech cię - warknęła Astrid, siadając.
   Czkawka oparł głowę o jej pochylone ramię, jego oczy automatycznie się zamknęły, musiał się zmusić, by otworzyć je ponownie.
- Przepraszam, widzę, że jesteś zmęczony, a ja cię jeszcze zagaduję - dopiero zauważył, że Astrid mu się przygląda. Jej warkocz spływał po ramieniu kaskadą bladozłotych włosów.
- Nie, nic się nie stało. Uwielbiam rozmawiać z tobą nad ranem - jego żona zaśmiała się.
- Idź ty już lepiej spać.
- A wiesz co wolę bardziej od naszych rozmów? - zapytał chytrze, spoglądając na żonę spojrzeniem, za które pewnie jeszcze kilka lat temu dostałby od niej w twarz. Astrid wywróciła oczami.
- Chyba nie chcę słyszeć. - wstała i ruszyła po schodach na górę. - Aha, dzisiaj śpisz na dole - wskazała mężowi ciężką kamienną ławę stojącą pośrodku głównego pomieszczenia.
- Dlaczego? - zapytał Czkawka, plując sobie w brodę, że pewnie powiedział jej coś przykrego.
- Bo jesteś cały ze śliny Nocnej Furii - odpowiedziała opryskliwie. - Dlatego.
   Czkawka westchnął i oparł się o ławę, na której miał spędzić noc. Zerknął na drzwi, które zamknęły się tuż za dziewczyną i uśmiechnął się do swoich myśli. Obiecał sobie, że odczeka, aż dziewczyna zaśnie i i tak pójdzie się przespać na górę.

...

   Stał na plaży Thora. Czuł pod bosymi stopami miękki piasek, z którego kiedyś z Sączysmarkiem budowali zamki, jeszcze przed tym, jak Jorgenson zaczął traktować go jak słabeusza. Ktoś dotknął jego ramienia, gdy odwrócił się, zauważył chłopca o blond włosach i błękitnych oczach.
   Walczył ze snem, bo część jego czujnej świadomości złączyła wygląd chłopca z opisem Astrid. Nie mógł się jednak powstrzymać, by śnić dalej.
- Cześć - powiedział do nieznajomego dziecinnym głosikiem. Ile mógł mieć wtedy lat? Pięć? Stojący przed nim chłopiec był młodszy, mógł mieć około trzech lat.
   Blondwłosy wyciągnął dłoń w jego kierunku, jakby chciał mu coś dać. Czkawka podłożył swoja otwartą dłoń pod zaciśniętą pięść chłopca i na jego ręce spoczęła muszla o dość dziwnym kształcie, mieniąca się szkarłatem. Wyglądała tak niezwykle, że Czkawka od razu ją oddał. W końcu należała do małego.
- Jest piękna, ale nie mogę jej przyjąć - powiedział, oddając cenną muszlę. Chłopiec pokręcił głową i znów wyciągnął swoją dłoń w stronę Czkawki. Wiking poczuł się sfrustrowany.
   Obraz nagle rozmył się, a Czkawce pozostał w pamięci widok smutnej twarzy chłopca. Gdy otworzył oczy, zobaczył nad sobą drewniany strop. Spojrzał w bok i zauważył unoszące się i opadające ramiona Astrid w lekkim wydechu. On sam leżał tuż obok ubrany w cienką tunikę, w której zazwyczaj spał i spodnie z tego samego materiału. Przypomniał sobie wreszcie, że przecież przebrał się i położył przy żonie, jeszcze zanim zasnął.
   Opadł miękko na poduszki, rozmyślając o śnie. Wciąż miał przed oczami blond kosmyki chłopca i jego smutne, zacięte usta. Wiedział, że go znał, tylko nie pamiętał skąd, tak samo, jak opowiadała Astrid.
   W końcu zrezygnowany otulił żonę swoimi ramionami i zasnął tuż obok niej. Być może jutro znajdzie odpowiedź na to pytanie.

8 komentarzy:

  1. Coraz dłuższe rozdziały, no no. Cholera, wciągasz czytelnika jak nikt! Podoba mi się ten sen. Na początku, gdy Astrid mówiła o tym chłopcu z blond włosami to myślałam, że jest w ciąży xD Takie myślenie. No cóż, najwyraźniej się myliłam. Czyżby Theod się pojawił ?! Albo ten chłopiec ? Już nie mogęsię doczekać.Jejciu... jak jak uwielbiam Hiccstrid <3 Cudo!!!! Nie mogę się uspokoić :P Ty musisz pisać ! :)) Weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, pudło :D ten blondasek nie ma za wiele wspólnego z Astrid. Ani z Czkawką. Mogę zdradzić tylko tyle ;))

      Usuń
  2. Umucia, umcia, umummumumu ❤ bosko!
    Mistrzu to jest niesamowite ♡.♡
    Gratuluję dłuższego rozdziału, powiem przyjemnie się czyta coś takiego. Mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej. Grrr niech Thoed wreszcie umrze. Już nie lubię jak rozdział skupia się przy nim! Gahh!
    Ale słodko ♡.♡ Czkawka i Astrid ♡.♡ oni są świetni. Tacy ymmmmmm ❤
    Ciekawi mnie czemu Iskra jest taka wobec Czkawki. Przecież to Pan Smoków! heloł? On jest najlepszy i tatrarara...
    Fajnie, że Szczerbatek ma kogoś ze swojego gatunku ale trochę głupio, że Astrid będzie na niej latać. Jeśli nie to ok, jeśli tak zepsuje to trochę oryginalność Szczerkawki ❤ w końcu to była jedyna w swoim rodzaju para smok-jeździec. Ale wiem, że wymyślisz coś ciekawego. ❤
    Nom czekam na kolejny rozdział. I super, że ten pojawił się tak szybko! Super! ❤
    Kocham, kocham, kocham ♡.♡
    • Niech prowadzą i dodają pomysłów wojownicy-bogowie Asgardu •
    Weny twórczej kochana ♡.♡
    Powodzenia ^^
    P.S. Dzisiaj będzie rozdział u mnie. Tak pod wieczór 😃 zapraszam! ❤
    Kocham ❤
    ~ SuperHero ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uuuu, już się nie mg doczekać kochana :D ;) cóż myślę że Czkawka i Szczerbatek nie są zagrożeni, Astrid i Iskra, to całkiem... inny duet. Naprawdę. Każdy mówi że Astrid nie powinna mieć drugiej Nocnej Furii ale jestem ryzykantką i chcę spróbować, jednocześnie zachowując niezwykłość duetu - Czkawka, Szczerbek :) zobaczymy czy mie się uda :D czymcie kciuki za waszą Just!

      Usuń
    2. Jestem ciekawa i ostatecznie zostawię ci prawo do decyzji w związku z Astriskra ❤ wiem głupia nazwa. xd oczywiście, że trzymam kciuki. Czekam na rozdział. A u mnie się już pojawił. ❤ zapraszam!
      Powodzenia w pisaniu ^^

      Usuń
  3. Rozdział moja droga jest przepiękny. Przyznam się szczerze, że myślę, że ten blondynek malutki to będzie ich syneczek ^^ oj słodzę :D bujną wyobraźnię mam :D
    Ah i te scenki hiccstrid ^^ ubóstwiam ♥ chociaż Czkawka ostatnio jest dziwny. Jest bardziej oschły w stosunku do żony mimo ze okazuje jej uczucia. Czytam i wydaje mi się, że on nagle zaraz krzyknie i ją uderzy :O co ja mam w tej głowie xD ale nie serio może mi się wydaje ale taki mało wrażliwy się zrobił :C
    Ale rozdział i tak cudowny. Bardzo się ciesze, że rozdział obszerny i taki.. mrrr :3
    Z niecierpliwością czekam na next ♥

    PS: Zainspirowałam się twoim talentem i postanowiłam, że założę bloga xD ta wena po prostu musi ze mnie spłynąć więc serdecznie cię zapraszam na mojego bloga bo bez twoich cudownych opowiadań na pewno by nie powstał :3
    http://king-and-queen-hiccstrid.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czkawka jest o wiele mniej wrażliwy - zgodzę się ;) ale tak w sumie kto by nie był po utracie najbliższego przyjaciela (nie liczę Szczerbka bo to jest ktoś więcej niż przyjaciel dla Czkawki). Taki mi się wydawał po śmierci Pyskacza, bo uporanie się z tym na pewno łatwo mu nie wyjdzie ;) samo to jak przeszedł śmierć ojca...

      Usuń
  4. Obiecałam link do mojego bloga, więc proszę :) http://historiazberk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń