czwartek, 16 kwietnia 2015

Podarek

   Czkawka trzymał w ramionach Astrid, nie za wiele pamiętał z tego wieczora poza śmiechem, rozmowami i tańcem z nowozaślubioną żoną. Chyba miód mu w tym nie pomógł, skoro czuł się po nim aż tak źle. Pyskacz złapał go pod pachę i mruczał coś na temat prezentów ślubnych, prowadząc go przez Wielką Salę.
- Nie jestem w nastroju, naprawdę - mruknął Czkawka. Jego głowa pulsowała z narastającego wewnątrz bólu. Astrid zmarszczyła brwi wpatrując się w ukochanego.
- Pyskacz, zobaczymy je jutro, naprawdę - obiecała, ale Wiking się upierał.
- Nie po to postawiłem całe Berk na nogi w ciągu tygodnia, żebyście marudzili. To zajmie tylko chwilę. - w końcu wódz nie mając wyboru, zgodził się.
- To gdzie one są? - zapytał Czkawka sennym głosem. Nie chciał pokazać po sobie jak kiepsko się czuł w obecności tak wielu Wikingów wokół.
   Pyskacz podskoczył do góry i wskazał na góre prezentów na wielkim placu. Jeden z Wikingów dobiegł szybko do sterty i chyba coś dodał, sądząc po jego podekscytowaniu. Astrid zmierzyła wzrokiem stertę. Miała z pięć metrów.
- Wow, to naprawdę... coś - mruknęła. Jej mąż uśmiechnął się, widząc jak kiepsko udaje.
- Ten jest ode mnie - wskazał Pyskacz małe zawiniątko. - Macie go otworzyć jako pierwszy, bo inaczej stary wuj Pyskacz urządzi wam niezły miesiąc miodowy - po tych słowach przyjął dość groźną pozę, pozostali - łącznie z samą parą wybuchnęli śmiechem.
- Dobrze, już dobrze, nie wściekaj się tak - zaśmiał się Czkawka, biorąc do ręki zawiniątko. Szczerbatek czekał z niecierpliwością przy jego lewym boku, Astrid po prawym. Czkawka rozwinął podarunek i zobaczył coś, co wbiło go całkiem w chłodne kamienie placu. Reszta Wikingów zerkała mu przez ramię z narastającą ciekawością.
   To był sztylet. Nie byle jaki, z rękojeścią z kości słoniowej, musiał należeć do kogoś znaczącego, byle kto nie miał dostępu do takich wspaniałości. Na rękojeści także wypisane były runy ognia, gdzieniegdzie umieszczone były małe rubiny, rzucające cień na blade ostrze.
- Należał do mojego ojca, a wcześniej do dziadka - zamruczał Pyskacz. Stał tuż za nimi. Czkawka miał łzy w oczach.
- Więc czemu mi to dajesz?
- Miałem to dać kolejnym dzieciom, Czkawka. Ale ja nie mam dzieci - wzruszył ramionami, jakby wcale się tym nie przejmował. - Za to ciebie zawsze traktowałem jak syna.
   Czkawka po prostu wstał i wziął starego Wikinga w objęcia. Przypomniał sobie te wszystkie chwile kłótni z ojcem, gdy to Pyskacz sklejał jeszcze tą rodzinę. Był kimś więcej niż tylko... przyjacielem. Dzięki niemu Czkawka nie czuł się nigdy samotny, zawsze mógł na niego liczyć, wiedział, że jego ojciec również. Nigdy nie mógł mu podziękować, no bo nie miał tak naprawdę okazji, ani nie chciał się przyznawać do tego, jak wiele znaczy dla niego właśnie Pyskacz.
- Dziękuję - szepnął i oboje skończyli uścisk. Pyskacz uśmiechnął się do chłopaka krzepiąco.
- Może zachowaj te czułości dla Astrid, co? - spytał z uśmiechem.
- Zachowa - tym razem to Astrid mrugnęła do Pyskacza, po czym ona także go objęła, ale Wiking szybko wyrwał się z jej uścisku.
- Astrid, o tobie również nie zapomniałem, leży obok - wskazał wzrokiem następny podarek. Astrid spojrzała na Czkawkę ze zdziwieniem i podeszła do sterty ponownie, nie chcąc obrazić przyjaciela.
   W jej drobnych dłoniach prezent wyglądał nadzbyt okazale, dziewczyna zważyła go w dłoniach.
- Co to jest? - spytała z uśmiechem. Czkawka pomyślał, że jeżeli ten uśmiech ma go budzić co dzień, to cała ta sytuacja nie jest zła sama w sobie.
   Pyskacz pokręcił głową, dając jej do zrozumienia, że od niego nie dowie się niczego. Astrid wygładziła na sobie sukienkę, Czkawka zdał sobie sprawę, że uwielbia jak ona to robi, i usiadła na chłodnym placu, jak poprzednio wódz. Wypakowała delikatnie drewniane pudło, malowane w motywy kwiatowe, po czym otworzyła je bez zastanowienia.
   W środku znajdowała się kolia, ale nie byle jaka. Była jakby idealnie dopasowana do sztyletu. Kochankowie porównali je ze sobą. Kolia wyglądała tak dumnie, jakby została wyrwana najpiękniejszej królowej wprost z szyi i jakimś cudem wylądowała w skromnym Berk. Składała się z sześciu kamieni różnej wielkości, wszystkie błyszczały czerwienią, jaśniejącą w błękitnych oczach dziewczyny. Zostały "zszyte" ze sobą prawdopodobnie ta samą kością słoniową, która składała się na rękojeść sztyletu Czkawki.
- Wow - szepnęła Astrid z podziwem. Czkawka miał ochotę się roześmiać - znał dobrze swoją ukochaną i wiedział, że nie potrafiła zareagować jak normalna dziewczyna, kochającą błyskotki. Choć zauważył, że prezent Pyskacza rzeczywiście jej się podoba.
- Poznaję tu misterną robotę - Czkawka spojrzał na Pyskacza. Kilkanaście lat w jego kuźni pomogło mu poznać kowala tak dobrze, że nie musiał zgadywać, kto stworzył to dzieło.
- Dobra, rozgryzłeś mnie. To moje pierwsze dzieło, na ogół przecież nie wykuwam kolii... - nie zdążył nawet wypowiedzieć całego zdania, gdy Astrid zawisła na jego szyi.
- Jest piękna... - wyszeptała. - Dziękuję.
   Valka uśmiechnęła się. Czkawka dopiero przed chwilą ją zauważył, chyba niedawno do nich dołączyła.
- To co, otwieramy resztę? - spytała.
   Podczas następnych godzin małżonkowie otwierali chyba setkę różnych prezentów od tych najzwyczajniejszych typu garnki i patelnie do tych, które mogły równać się z prezentami od Pyskacza.
   Szczerbatek spał tuż obok, zmęczony całym tłumem rozemocjonowanych Wikingów i późną porą. Pozostałe smoki drzemały smacznie, czy to w domach Wikingów czy w Smoczej Akademii, tylko ten pozostał dalej przy swoim jeźdźcy.
   Niedługo potem, gdy Czkawka zdołał już rozpakować wszystkie prezent, ale Valka podała mu jeszcze kawałek pergaminu.
- To leżało między dwoma prezentami. Chyba do ciebie - mruknęła. Czkawka zerknął na pergamin, ale już po charakterze runów poznał, kto go napisał.

Z całego serca życzę szczęścia młodej parze i żeby uczcić wielkość pani Frigg chciałbym dać coś specjalnego nowym małżonkom.

   Dalej widniał tekst który Czkawka dobrze znał, była to jedna z bajek Demirjany, poetki wywodzącej się z potężnego klanu Wikingów, która kiedyś spędziła także miesiąc w Berk. Fragment pieśni brzmiał następująco:

Nim uszu moich dotknie pierwszy śpiew słowika,
Poranek obwieści ostatni oddech dzika.
A gdy dzik walki w końcu zaprzestanie,
wtedy co nów będzie błagał o pamięć.

   Pergamin wypadł z drżących dłoni Czkawki i spadł na plac. Nikt wokół nie zauważył tej sceny, jedynie Valka. Astrid rozmawiała właśnie z Pyskaczem na temat prezentu Flegmy.
- Czkawka, co jest? - spytała mama, kładąc dłoń na ramieniu wodza. Wódz spojrzał jej w oczy.
- On już wie... - szepnął Czkawka nie mogąc wyjść z przerażenia i szoku.
- Kto? - brwi Valki zmarszczyły się.
- Theod.

6 komentarzy:

  1. No, no!! Cudowny rozdział! Niby zwyczajny i prosty ale końcówka jest po prostu genialna. Miałam cichą nadzieję, że Theod wróci i namiesza na Berk. Jestem po prostu szczęśliwa! :) A już myślałam, że cały dzień będzie do bani. Poprawilaś mi humorek. A tak przy okazji, co to za miód, że tak bardzo daje kopa? No i dziękuję,że tak szybko dodalaś nn :) Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że ze zdrówkiem lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba sb sprawię różdżkę i w końcu pojadę do Hogwartu, bo ciągle słyszę tylko coś w stylu 'you made my day' :') magia!

      Usuń
  2. Sól! Sól! Pieprz! Pieprz!
    Nowy rozdział! Jej! :)
    Kość słoniowa. I to jeszcze sztylet. Normalnie jak motyw Boba i Damasena [*]
    Theod. Realy? Mam go serdecznie dość.
    Czy ten miód to jakiś rodzaj Ognistej Whiskey?
    I jeszcze ta piękna kolia.
    A tak w ogóle to ładny art w tle.
    Ale Ty nas rozpieszczasz. To takie miłe. Dzię-ku-je-my!

    Ps. Niech Ci Odyn sprzyja (słyszałam, że podobno jest bogiem poezji, czy to prawda?)
    Ps.2 Pisałam, że nie mogę się doczekać nowego rozdziału i proszę oto jest (to chyba magia)
    Pozdrawiam
    ~córka kochającego tatusia z twarzami na sukience z Biedronki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czm zawsze jak czytam twoje komy to mi się japa cieszy? xdd dzięki ci za to Ann <3 ;)

      Usuń
  3. No, no!
    Nie mogę wyjść z podziwu. Serio. I do rozdziału i do tego, że pojawił się tak szybko! ❤ Naprawdę. Gdy zobaczyłam nową notkę rzuciłam telefon na łóżko i z rozdziawioną buzią wpatrywałam się w jego ekran.
    To takie niesamowite. Ten rozdział jest niezwykle prosty. Łatwy w zrozumieniu i przekazie. Nie nudziłam się na nim, choć wydawał mi się odrobinę krótkie, ale co ja tam wiem xd. Po spokojnym rozdziale widzę, że zacznie się akcja. Na scenę wkroczy Thoed?! Serio?! Nie no! Jak tylko się pojawi pójdę tam i mu przy fasolę w gębę, że aż mu odleci. Gdy robi się fajnie, przyjemnie. Zawsze coś się musi zje..... zrypac. Grrr. Nie powiem, że jestem zadowolona z jego pojawienia się. Ale mam nadzieje, że wkrótce umrze. Mam racje?
    Pyskacz. Ty to jesteś! On był zaraz po Hiccstrid moim ulubionym/ulubioną wątkiem /postacią w filmie jak i serialu. Jest kochany! Pyskacz is the best ever. ❤ (nie wiem czy dobrze napisałam, ale chyba każdy wie o co cho)
    Ho, ho ho ho ho! Czekam na next. I już zaczynam się bać czego doświadczymy w kolejnych rozdziałach tej przecudnej historii.
    Pozdrawiam serdecznie!
    Niech Odyn cię wspiera a Thor dodaje sił na dalsze pisanie! ❤ hahahahaa kocham ♡.♡
    Enjoy! ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ajjjjj jak zobaczyłam twojego koma to tak jakbym miała ułożoną mowę i ktoś by wcześniej powiedział to samo :// czm musiałaś mi to zepsuć!! ;cc Znienawidzisz mnie za przyszły rozdział... :((( I'm so sorry, mam nadzieję, że mi wybaczysz...

      Usuń