poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Smak wolności

   Czkawka całą noc latał ze Szczerbatkiem po grafitowym niebie, na którym skrzydła smoka były niewidoczne. Bez skutku. W oczach jeźdźca ciemność zlewała się ze sobą na tyle, że nie potrafił dostrzec w niej niczego konkretnego, nawet linii drzew.
- Szczerbek, widzisz coś? - spytał przyjaciela, ale smok pokręcił przeczącą głową.
   Chłopak znalazł Szczerbatka w Akademii, śpiącego tuż obok Iskry. Nie wiedział, że smoki tak bardzo zżyły się ze sobą. Skrzydła smoka zdawały się okrywać smoczycę, obie Nocne Furie drzemały słodko, jakby wcale nie przejmowały się żałobą panującą tuż za drzwiami Akademii. Czkawka pierwszy raz w życiu widział coś podobnego, ale też nigdy przedtem nie miał okazji obejrzenia dwóch smoków tego gatunku razem. Odepchnął do siebie zainteresowanie nauką i skupił się na ważniejszym zadaniu. Żal było mu budzić smoka, ale Szczerbatek zdawał się cieszyć z wspólnego lotu, przecież tak dawno razem nie latali.
- Musisz mi pomóc, Mordko - szepnął, głaszcząc smoka. - Mogę na ciebie liczyć?
   Szczerbatek oblizał mu twarz, co Czkawka uznał za tak. Wydawało się, że Nocna Furia nie ma żalu do jeźdźca za jego ostatnie słowa tuż przed ślubem, być może nawet zrozumiał, że Czkawka nie ma innego wyjścia.
   Teraz, gdy jeździec nad tym rozmyślał, zdał sobie sprawę, że jest pogrążony jakby w półśnie. Wybudził się szybko, oprzytomniawszy.
- Długo spałem? - spytał. Smok zamruczał coś w odpowiedzi, ale Czkawka westchnął.
- To chyba nie ma sensu, co? - Szczerbatek utkwił w jeźdźcu zielone spojrzenie, jakby oczekiwał na decyzję. Jego siły były wprost nieograniczone, nawet późną nocą, ale wódz czuł się potwornie. Nie dość, że mało spał, raz z powodu ślubu, dwa z powodu zabójstwa przyjaciela, to uczucia, które teraz odczuwał sprawiały, że chłopak miał wrażenie przemęczenia psychicznego. Jeśli nie odpocznie, niedługo zwariuje.
   Szczerbatek, jakby czytając mu w myślach zawrócił i poleciał w kierunku Berk. Z drugiej strony, pomyślał Czkawka, jeśli jego teoria jest prawdziwa i pojawienie się mordercy w wiosce miało związek z nowiem, to do następnej fazy księżyca mieli co najmniej kilka dni. To dość sporo czasu na poszukiwania.
   Czkawka nie pamiętał momentu, gdy wrócił ze smokiem do swojego domu. tak naprawdę nawet nie pamiętał, czy była tam też Astrid. Wiedział jedynie, że gdy jego głowa i zmęczone ciało napotkały miękką pościel, wódz wpadł w ramiona Morfeusza.

...

   Słońce padało wprost na twarz Czkawki, oślepiając go i budząc z twardego snu. Gdy otworzył oczy, zobaczył przed sobą zatroskaną twarz ukochanej. Astrid głaskała go po twarzy, ale nie potrafiła schować jej przed nieznośnymi promieniami słońca.
- Więc nie udało się? - spytała gładko. Wódz spojrzał w dół ze smutkiem, nawet nie próbując odpowiedzieć - jego mina mówiła jasno. - Nie spałeś bardzo długo - szepnęła. - Powinieneś odpocząć.
   Wódz ignorując jej słowa wstał i zaczął zakładać buty.
- Czkawka, słyszysz, co mówię? - mruknęła już nie tak przyjaźnie, jak przedtem.
- Tak, słyszałem, ale nie zamierzam czekać bezczynnie do następnego nowiu. - pytające spojrzenie żony przypomniało mu, że choć Astrid wie, że to Theod zabił Pyskacza, to nie miała w dłoni listu od zabójcy.
   Niedbale położył zgiętą kartkę na łóżku, przygotowując się do drogi. Astrid szybko przeczytała treść, jeździec nawet nie zdążył wstać.
- A więc to prawda... - powiedziała jakby do siebie. - Jesteś pewny, że znowu coś się stanie? - spytała, nie potrafiąc ukryć drżenia w głosie. Szczerbatek siedział przy łóżku, czekając z niecierpliwością na poranny lot.
- Astrid, nie zamierzam czekać, aż Theod coś zrobi, chcę zakończyć z nim sprawę raz na zawsze, żeby nigdy więcej nie bać się o dobro Berk, przynajmniej nie z jego strony.
   Jeździec podszedł do smoka i poprawił mu siodło, upewniając się, że trzyma się dobrze. Zawsze rozluźnia rzemyki, by Szczerbatkowi było wygodniej podczas snu.
- Czkawka, ty ledwie idziesz. Chcesz zabić Theoda będąc w takim stanie?
- Jeśli będę musiał - wódz zdawał się nie zawracać sobie tym głowy.
   Nastawił umysł na jeden cel, zatrważało go to, że jego ojciec robił to samo - wyłączał myślenie, gdy w grę wchodziła troska o dobro wioski i niebezpieczeństwo. Liczyła się wtedy tylko siła. Czkawka całe życie walczył o zmianę toku myślenia Wikingów, a gdy już wygrał, okazało się, że sam zaraził się tą chorobą.
- Skarbie, - Czkawka uniósł brwi, po raz pierwszy Astrid zwróciła się do niego w ten sposób - nie puszczę ciebie. Nie, kiedy tak źle wyglądasz.
   Wódz westchnął. Może faktycznie, dziewczyna miała rację.  Czy już zawsze zamierzała tak grać na emocjach, żeby go przy sobie zatrzymać?
- Musisz to robić? - spytał Czkawka z uśmieszkiem, pierwszym, od czasu śmierci Pyskacza.
   Astrid przyciągnęła męża do siebie i czule pocałowała.
- Myślałam, że obowiązkiem irytującej żony jest dbanie o męża-ryzykanta - wystawiła mu język.
- Nie ryzykuję - jeździec starał się brzmieć w miarę wiarygodnie. - Walczyłem już z nim zapomniałaś? A ty nie jesteś wcale irytująca.
- Wcale - mruknęła. - Idź się jeszcze zdrzemnij, ja się zajmę twoimi obowiązkami, myślę, że inni zrozumieją.
- Okej - zgodził się. - możesz mieć rację. W końcu, jeśli ten list ma jakikolwiek sens, to mam czas do następnego nowiu.
- Więc dlatego pytałeś - zrozumiała Astrid. - Chcę dzisiaj wypuścić Iskrę. Mam nadzieję, że wyśpisz się do tego czasu.
- Coo? - spytał Czkawka. Nagle odechciało mu się snu, pomimo że jego powieki nadal kleiły się do siebie. - W takim razie idę z tobą - powiedział. - Jesteś tego pewna?
- Czkawka, ślepy jesteś? Iskra stąd nie odejdzie, jest tu Szczerbatek. Każdy zauważył, że te smoki się nie rozdzielają.
   Jeździec przypomniał sobie wczorajszą sytuację, gdy szukał swojej Nocnej Furii, śpiącej tuż przy czarnej smoczycy. Nie miał ostatnio zbyt wiele czasu, by obserwować Iskry, co pojął ze smutkiem, ale miał większe wyrzuty sumienia, że nie widział, jak jego własny smok zżywa się z samicą tego samego gatunku.
- Cieszę się, że Szczerbatek być może w końcu znalazł sobie bratnią duszę - szepnął. Dość ciężko było mu się z tym pogodzić, ale wiedział, że smok będzie o wiele szczęśliwszy, gdy zmieni jego protezę na tę, dzięki której smok będzie mógł latać samodzielnie. Już zdecydował, tak zrobi. Żal mu patrzeć, jak jego przyjaciel cierpi, uczepiony ziemi, on się czuł identycznie.
   Astrid chwyciła męża za dłoń z uśmiechem i oboje poszli wolno w kierunku Smoczej Akademii.
- Ostatnio zrobiłeś się strasznie spięty, przypominasz Stoicka o wiele bardziej niż zwykle - nie chciała go urazić, miała na myśli bardziej fakt, jak Czkawka zawsze reagował, gdy inni porównywali go do wspaniałego i odważnego ojca. Tak między nami również zrzędliwego i kapryśnego.
- Dzięki, wiesz, od razu mi lepiej - wódz mrugnął do niej z roztargnieniem. Faktycznie był zmęczony.
- Aaa... może weźmiesz ze sobą chociażby Sączysmarka?
   O nie, Czkawka wiedział, co próbuje zrobić Astrid. Skoro nie pozwolił jej, by leciała z nim, próbuje w każdy możliwy sposób zadbać o jego bezpieczeństwo.
- Kochanie, nie wierzysz, że dam radę? Tak mało znaczę w twoich oczach? - Wiking przewrócił oczami. Astrid objęła go, mierząc wzrokiem.
- Wiesz, trochę bym pozmieniała...
- Astrid! - żachnął się wódz, ale dziewczyna zachichotała.
- Przestań, żartuję. Po tym, co mówiłeś wczoraj, jestem za tym, żebyśmy trochę spasowali z całą goryczą. Pyskacz też chciałby ciebie siłą zatrzymać w Berk, wiesz o tym.
- Gdyby Pyskacz miałby tu cokolwiek do powiedzenia, nie musiałbym szukać Theoda. - warknął Czkawka. Naprawdę nie miał ochoty na rozmowy na temat przyjaciela. W jego sercu panował smutek, nie chciał pogłębiać i tak wielkiej otchłani jaką wydrążyło w nim odejście Pyskacza.
   Astrid wydawała się oburzona.
- Czkawka!
- Przepraszam - zamruczał Wiking, pocierając zmęczone oczy. - Chyba faktycznie kiepsko się czuję. Naprawdę nie chcę się z tobą kłócić.
   Szybko dotarli do Smoczej Akademii, nie wracając już więcej do tematu Pyskacza i Theoda, Astrid jakby chciała jak najdłużej przetrzymać Czkawkę w dobrym humorze, za co był jej szczerze wdzięczny.
   Szczerbatek leżał tuż pod bramą Areny, tak, jak to robił bardzo często, co wynikało ze słów Astrid. Na widok jeźdźca uśmiechnął się, pokazując gołe dziąsła, na widok których Czkawka nie potrafił się nie roześmiać.
- Nie ciesz się tak, bo ci wypadną - mrugnął do smoka, ale Szczerbatkowi nie za bardzo spodobał się ten komentarz. Czkawka podszedł i pogłaskał swojego ulubieńca, podczas, gdy jego partnerka uklękła obok bramy.
- Cześć, ślicznoto - zamruczała. - Jak miło cię widzieć - Iskra zamruczała, przyciskając swoje czarne łuski do kraty, żeby dziewczyna mogła ją pogłaskać, jednak, gdy zauważyła Czkawkę zawarczała dziko. Dalej nie nabrała do niego zaufania.
- Mam odejść? - spytał jeździec.
- Nie, zostań. Bądź przy Szczerbatku. Zawsze, jeśli coś nie wyjdzie, on cię przed nią obroni - poinstruowała. Chyba po raz pierwszy to Astrid uczyła Czkawkę na temat smoków i było mu z ta myślą bardzo niewygodnie, choć jego szacunek do dziewczyny stale rósł.
- Dzięki za szczerość - mruknął jeździec, jednak przysunął się bliżej do Nocnej Furii. Astrid rzuciła mu poirytowane spojrzenie.
   Dziewczyna dźwignęła się na silne nogi i otworzyła bramę. Iskra początkowo cofnęła się, rozglądając naokoło, jakby nie pojmowała całej tej sytuacji.
- Nie jesteś więźniem, Iskro - szepnęła Astrid. - Jesteś wolna. Leć!
   Jeźdźczyni podeszła do Czkawki, obserwując smoczycę. Iskra zdawała się nie kryć zdziwienia. Początkowo rozglądała się tylko, jakby oczekiwała ataku, jej błękitne oczy woziły dokoła, szukając zagrożenia. Potem wyszła niepewnie z Akademii, patrząc wprost na parę i Szczerbatka. Wydawała się być o wiele bardziej zaskoczona niż przestraszona, ale jej skrzydła nagle rozprostowały się i smoczyca w ułamku sekundy śmignęła w powietrze, zostawiając trójkę samą na ziemi. Szczerbatek wykonał ruch, jakby chciał lecieć tuż za nią, ale się zawahał, przypominając sobie, że nie ma na grzbiecie jeźdźca.
   Czkawka rzucił mu współczujące spojrzenie. Naprawdę chciał pomóc przyjacielowi. Iskra obleciała Berk dokoła, oglądając je uważnie z lotu ptaka. Ku zaskoczeniu wikingów smoczyca wróciła i stanęła tuż przy Smoczej Akademii, po czym zakradła się do Astrid i Szczerbatka, dalej uważając na Czkawkę, jakby chuderlawy chłopak z protezą zamiast nogi stanowił dla niej zagrożenie.
- Pięknie, kochana - zaszczebiotała do niej Astrid. Smoczyca uśmiechnęła się - Czkawka zauważył, że pokazywała zęby, nie chowała ich, tak jak to robił Szczerbatek.
   Smok natomiast podszedł do swojej partnerki pewnie i potarł opiekuńczo swoją głowę o jej szyję. Iskra prychnęła, ale zamiast tego trąciła Szczerbatka głową i wygięła do góry ogon, całkiem jak pies, który prosi o zabawę. Smoki zaczęły się ganiać, wkrótce smoczyca znów wyskoczyła w górę, jakby ponownie zapominając o przypadłości Szczerbatka.
   Czkawka nie mógł już na to patrzeć.
- Gdzie idziesz? - spytała go Astrid, marszcząc brwi.
- Do kuźni - wzruszył ramionami. Serce mu się krajało na widok nieszczęsnego Szczerbatka. W tym momencie postanowił, że nieważne, jak bardzo będzie zmęczony, skoro potrafił już raz zbudować dla Szczerbatka protezę ogona, bez konieczności uruchamiania go przy siodle, może to zrobić po raz drugi.


Kochani, dziękuję wam po raz kolejny, komentarze naprawdę wiele dla mnie znaczą, jesteście dla mnie jak Czkastridowa rodzina :) Widzę czasami komentarze że dzięki mojemu blogowi ktoś zaczął pisać - i to mnie bardzo cieszy :) podawajcie swoje blogi, a ja postaram się na nie zerknąć kiedy będę miała okazję, nawet te niedotyczące JWS. Serio, tak strasznie się cieszę, że moje pisanie nie idzie na marne, aż chce się pisać dalej! ;**


7 komentarzy:

  1. Ummmm ❤
    Jak tamten rozdział słodki, że och i ach! To ten równie uroczy, co zabawny i przyjemny. Trochę smutny gdyż wspomniany Pyskacz ale i też od razu wkurzyłam się na głupiego Thoeda! Co za baran! Niech umrze straszną śmiercią! Tego mu życzę.
    Awwww ♡.♡
    - Skarbie..... - ummm jak cutieeee ❤ No Astrid taka wobec Czkawki.. hehe coś ten facet kiepski skoro żona jednym słowem namawia go do pozostania w domu.. xd brawo As! ❤
    Rozdział genialny! Czekam oczywiście na kolejny. Wiesz jak się ucieszyłam jak zobaczyłam na Google+ twój wpis i napisane: dodano 1 minutę temu... Hahaa myślałam że pęknę. Ja to mam wyczucie!
    Dużo, litry, mile, tony, hektolitry weny. Niech cię tam wspiera Frigga (tak dla odmiany) w pisaniu. ^^
    Powodzenia i wielbię cię dziewczyno! ❤ dziękuję co za to, że weszłaś i skomentowałaś rozdział. To dla mnie ogromnie ważne i strasznie się cieszę! ❤
    Nowy rozdział: nigdyniebedziedobrze.blogspot.com ❤
    To dzięki tobie piszę tak codziennie. Dziękuję ♡.♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rzeczywiście, masz wyczucie haha :D a to że weszłam, wybacz mała wpadka z tel (spadł z 1 piętra) i teraz nie mam czasu czytać dalej twojego bloga, ale będę się starać na niego wchodzić co jakiś czas, to ci mg obiecać :33

      Usuń
  2. Siedzę sobie wygodnie w łóżku i czytam ^.^ Bardzo ucieszyłam się, że jest nn. Mówiąc szczerze, jako z bardzo nielicznych osób potrafisz pisać po prostu genialnie. Wiem, że ciągle czytasz komentarze tego typu, ale do końca będę mówić, że jesteś genialna. Nie dość, że Twój styl jest super to jeszcze piszesz w zawrotnym tempie. Szacun. Fajny rozdział, taki lekki, ponieważ dalas "odpocząć" od Theoda i śmierci Pyskacza. Taki mały luz, jeśli wolno mi tak powiedzieć :) Co do kochanego wodza Damorów....W sumie to nie wiem co, ale już tracę resztki cierpliwości, gdyż, iż, ponieważ nie mogę się doczekać końca horroru Czkawki. A propo, Czkawka-wódz idealny! :D Kto wie, czy nie lepszy niż Stoik. Zabrakło mi Valki, gdzie się podziała? Ja także prowadzę bloga, i to na temat JWS, ale link podeślę Ci później, bo mój super-nowoczesny telefon nie potrafi kopiować, albo ja. W każdym razie nie zapomnę o tym. Tylko ostrzegam, że moje op są amatorskie i na 100% gorsze niż Twoje. Poważnie. Taka mała uwaga. Jak zawsze życzę weny i do nn razu! :D ~Twój wierny fan XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A moje pierwsze wpisy nie były mega amatorskie? :D dalej są, ale im więcej piszę, a trochę już napisałam tym mniej błędów robię no i bardziej lekko mi się pisze :) powodzenia życzę w dalszej twórczości :D

      Usuń
  3. Ty masz wprawę, a ja niestety nie. Ale cóż, trening czyni mistrza. Dziękuję bardzo ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sól! Sól! Pieprz! Pieprz!
    Ty moja Guru :)
    Mówisz, że twoje rozdziały są amatorskie? Ha ha ha. Śmieszny żart.
    Gdybyś tylko zobaczyła mój zeszyt od polskiego, załamałabyś ręce i rozpaczała nad poziomem nauczania.
    Ten rozdział za bardzo nic nie wniósł, ale był majestatyczny niczym jednorożec i te romantyczne momenty Hicctrid <3
    A potem będą malutkie Nocne Furiątka(?)
    Ach ten bezzębny uśmiech Szczerbatka - wszystkim smoczycom na wyspie uginają się kolana.
    Standardowy tekst:
    Zgiń, spłoń, przepadnij Theodzie!
    Chyba, że masz zamiar go ( w następnym rozdziale ) bestialsko uśmiercić. Masz na to moją całkowitą zgodę. Zakładam, że wiele czytelniczek się pod tym podpisze.

    Pozdrawiam
    ~córka kochającego tatusia z twarzami na sukience z Biedronki

    OdpowiedzUsuń