Czkawka szedł przez port, mając w myślach list. Na tym pragnął się skupić, bojąc się, że oszaleje, jeśli nie przestanie myśleć o tym, co się stało Pyskaczowi. Coś nie dawało mu spokoju, cały czas zastanawiał się, co znaczy werset "wtedy co nów będzie błagał o pamięć". Intuicja podpowiadała mu, że to nie wszystko, że coś mu umyka i że Theod nie skończył jeszcze tego, co zamierzał. Czkawka, pomyślał sobie, skup się na pogrzebie.
Gdy tak szedł do portu, zobaczył Tanyę skuloną na pokładzie jednej z łódek. Chłopak zastanowił się, co robi dziewczyna, kiedy zauważył jak jej ramiona dygoczą w szlochu. Nikt nawet nie pomyślał, jak mogłaby się czuć siostra mordercy. Czkawka zdecydował, że musi podjąć co do niej pewne kroki, w końcu Wikingowie nie należą do na tyle mściwych plemion, żeby obwiniać niewinną dziewczynę, ale musi jej pomóc uporać się z ciężącym na jej sumieniu przewinieniem brata.
- Tanya? - spytał, stając na pokładzie. Łódka zachybotała się w prawo i w lewo, po czym wróciła do poprzedniej pozycji. Siostra Theoda obróciła się tak szybko, że Czkawka aż podskoczył w miejscu. W jej oczach czaił się strach, ale nie odpowiedziała. Czkawka usiadł obok niej i położył dłoń na ramieniu dziewczyny. - Musisz się czuć koszmarnie - szepnął, zdając sobie sprawę, że niepotrzebnie dołuje i ją i siebie.
- Nigdy nie sądziłam, że... Czkawka, to nie mógł zrobić On, ja go znam, ja... - Tanya zaczęła się trząść jeszcze bardziej, jeździec wyciągnął ramię i przytulił ją, próbując dodać jej otuchy.
- Wiesz o liście? - spytał, po czym zaraz tego pożałował, widząc zagubienie dziewczyny.
- Jaki list?
Czkawka wyciągnął z kieszeni małą, wygniecioną karteczkę i podał ją Tanyi. Jej oczy poruszały się szybko, gdy czytała tekst, a wodzem miotały różne uczucia. Współczucie, złość, żal, smutek.
- To na pewno on - mruknął Czkawka, wpatrując się w swoje roztrzęsione dłonie. Tanya spojrzała na niego ze smutkiem.
- Przepraszam.
Wódz spojrzał na Tanyę z szokiem, mając nadzieję, że słowa te nie padły z jej ust.
- Za co ty mnie przepraszasz? - spytał, nie potrafiąc ukryć swojej irytacji za perfidność listu Theoda.
Dziewczyna westchnęła.
- Wszystko zaczęło się, kiedy tu przypłynęliśmy, na Berk. Może gdybym ich przekonała... Czemu się nie domyśliłam planu Theoda? - mówiła jakby do siebie. - Heathera nie miała nic wspólnego ze zdradą naszego brata, ale on musiał mieć taki plan wcześniej.
- Nikt cię o to nie oskarża - przerwał Czkawka, gdy Tanya brała oddech. - Znałem Pyskacza. Nigdy - Czkawka specjalnie zaznaczył to słowo - nie pozwoliłby, żebyś zawracała sobie głowę czymś, czego nie zrobiłaś. Pyskacz był najsprawiedliwszym Wikingiem w Berk. - po chwili dodał. - Zaraz po moim ojcu.
Tanya spojrzała na Czkawkę ze współczuciem.
- Musisz być dumny, że jesteś jego synem - powiedziała.
- Jestem - szepnął, wspominając sobie wszystkie miłe chwile spędzone z ojcem. Najwięcej było ich, oczywiście, już po wytresowaniu Szczerbatka. - ale to brzemię często mnie przerasta - przyznał.
Tanya położyła dłoń na ramieniu Wikinga, tak, jak to zrobił przedtem on, gdy wszedł na łódź.
- Jesteś najlepszym wodzem, jakiego znam, Czkawka. - powiedziała. Jej zielone oczy zalśniły od siły, jaka w nich była.
- Ale nigdy nie będę taki, jak on - skończył Czkawka, wstając. - Pomożesz mi? Chcę przygotować łódź pogrzebową dla Pyskacza. Chociaż tyle mogę jeszcze dla niego zrobić - mówiąc to, wyciągnął dłoń w stronę dziewczyny. Tanya ujęła ją i wódz pomógł jej wstać.
Oboje przeszli jeszcze pół portu, gdy Czkawka zauważył ogromne ramiona Tarczymłota, zawiązujące liny żagla na maszcie.
- Gotowe, Czkawka - powiedział ponuro Wiking, chyląc lekko głowę przed wodzem. Czkawka nie oczekiwał od nich, że nagle zamiast mówić do niego per Czkawka, zaczną do niego mówić Wodzu, co powiedział Wikingom już na początku objęcia miejsca po zmarłym ojcu. Mimo to, Wikingowie nabrali do niego takiego szacunku, że nie potrafili nie chylić czoła, gdy obok przechodził.
- Dziękuję, przyjacielu - szepnął Czkawka, klepiąc Tarczymłota po ramieniu. Wiking skłonił się ponownie i odszedł, zostawiając dwójkę przy łodzi ozdobionej kwieciem i żaglem wykonanym z najdroższych materiałów na Berk.
Tanya wskoczyła na łódź i zdążyła jedynie poprawić kwiaty na łodzi, gdy dołączyła do nich Flegma ze śnieżnobiałymi płótnami, o które Czkawka ją prosił. Wódz wziął od niej płótno i ułożył je na pokładzie, po czym wrócił na drewniany pomost, by pomóc Flegmie wejść na łódź.
Praca wrzała, dłonie Wikingów rozkładały płótna i układały kwiaty dokoła. Czkawka pomyślał o czymś jeszcze.
- Idę po młot i tarczę Pyskacza - szepnął, zostawiając kobiety same.
Nawet nie chcecie sobie wyobrazić, jak wielką krzywdę sprawił Czkawce widok pustej kuźni, do której już nigdy nie zaglądnie, by porozmawiać z przyjacielem. Spędził tu połowę życia, gdy był czeladnikiem i właśnie te wspomnienia zalały Czkawkę jak fala. Widział jak Pyskacz uczy go chwytania młota i pokazuje mu lśnienie idealnego ostrza. Wspomnienia kłuły go nieznośnie jak drzazga wbita w skórę. Jak Pyskacz chciał być zapamiętany, pomyślał Czkawka. Na pewno jako wesoły i odważny Wiking, ale czy chciałby żeby za nim rozpaczać? Miał swoje zdanie co do egzystencji i śmierci i, ku zdziwieniu Czkawki, potrafił zachowywać do tych spraw dystans. Dopóki same go nie dosięgły.
Czkawka zabrał szybko potrzebne przedmioty i wyszedł. To nie kuźnia wymagała teraz bliskości i żałoby Wikingów, ale bezwiedne ciało, leżące dalej na placu.
Wikingowie uwinęli się w niecałą godzinę. Gdy Czkawka wrócił na plac, zobaczył Pyskacza z zamkniętymi oczami, wyglądającego, jakby spał. Obok klęczała Astrid, która trzymała zmarłego za rękę, jakby chciała mu towarzyszyć przy przejściu przez pole bitewne Walkirii. Jej włosy rozwiewał wiatr, nadając jej wygląd bogini wiatru. Czkawka chwilowo zignorował uczucia co do niej, skupiając się tylko i wyłącznie na Pyskaczu, co nie było trudne, bo przecież nie mógł odepchnąć od siebie myśli o Wikingu. Usiadł obok Astrid i złapał ją za wolną dłoń, dodając otuchy.
- Rozmawiałam z nim - szepnęła. - Przed...
Czkawka spojrzał na swoją żonę z zaciekawieniem i smutkiem, oczekując, że rozwinie temat.
- Mówił o tobie, że byłeś początkowo najgorszym czeladnikiem, jaki mu się trafił - uśmiechnęła się pomimo całej żałobnej atmosfery, zalegającej Berk. Pyskacz byłby jej wdzięczny za przebicie całej rozpaczy jedną, małą szpilką, dobrym wspomnieniem. - Potem zmienił o tobie zdanie, bo widział, że zastępujesz swoje braki w działaniu inteligencją. Nie zawsze ci to wychodziło, ale starałeś się - wzruszyła ramionami. - Kiedy w końcu przestałeś mu się przeciwstawiać i Pyskacz zauważył, że polubiłeś bycie jego czeladnikiem... Powiedział, że zaczął traktować ciebie jak własnego syna i nie potrafił się odzwyczaić od znajomych dźwięków w kuźni, gdy wchodził do środka. - popatrzyła na męża z szacunkiem. - Stałeś się dla niego częścią tej kuźni.
Czkawka bez żadnego wstydu wytarł łzę, spływającą mu po policzku.
- Wiem. - tylko tyle odpowiedział. Uczucia nim zawładnęły.
Siedzieli tak jeszcze z pół godziny, po czym czterech rosłych Wikingów podeszło do ciała i okryło je białym płótnem, podobnym do tego z łodzi Pyskacza. Ujęli delikatnie zwłoki Wikinga i zanieśli aż do samego portu, na łódź. Czkawka i Astrid towarzyszyli im, reszta Wikingów pozostała na klifie, skąd mogła widzieć płynąca łódź.
Astrid, Czkawka i Wikingowie niosący Pyskacza wrócili do wioski i stanęli z pozostałymi. Łódź odbiła już od brzegu i mieszkańcy Berk widzieli ją teraz w całej okazałości. Jej obie burty zdobiły najlepsze tarcze, wódz wybrał je specjalnie, bo były zrobione przez niego, nie przez kowala. Chciał, by Wikingowi towarzyszyło wspomnienie jego czeladnika i przyjaciela.
Wódz odchrząknął i wyszedł na skraj klifu, stając bokiem i do tłumu, i do łodzi, odpływającej wolno w stronę horyzontu.
- Dziś, gdy Berk powinno przepełniać szczęście - spojrzał wymownie na Astrid. - straciliśmy naszego przyjaciela. Ani ja, ani nikt inny nie wątpi, że to właśnie dziś - głos Czkawki był twardy, zdawał się pokrzepiać pozostałych - odszedł człowiek-bohater, o którym niedługo będą śpiewać pieśni. Pyskacz był dla nas kimś więcej, niż tylko jednym z nas. Był przyjacielem każdego, od tych najmniejszych, do najstarszych, pamiętających wspólne bitwy i wyprawy. - nagle przerwał. - Nie wolno nam jednak zostawać w posępnym nastroju. - Wikingowie popatrzyli na niego, jakby nie do końca przemyślał to, co chciał powiedzieć. - Zrozumiałem to, gdy przekroczyłem próg kuźni. Z Pyskaczem wiążą mnie tylko dobre wspomnienia, myślę, że wasze są podobne. Nie zamierzam zapominać o tym, co w tym Wikingu było najlepsze. Dystans, zrozumienie, pociecha. Czy Wiking, który pozbawiał nas problemów, chciałby, aby w dniu jego pogrzebu serca jego przyjaciół przepełniał smutek? - głos Czkawki zadrżał. - Znamy odpowiedź. Pyskacz będzie i na zawsze pozostanie w naszych sercach. I niech bogowie mnie opuszczą, jeśli o tobie zapomnę, synu Borka Wielkiego.
Czkawka obrócił się w stronę łodzi. Nastała cisza, nieprzerywana niczym, jedynie szeptem tego samego wiatru, który odpychał łódź daleko, w głąb morza. Wódz zabrał znów głos, gdy obok niego pojawił się Sączysmark z łukiem wodza. Na cięciwie już nałożona była strzała.
- Niech powitają cię Walkirie i poprowadzą przez pola bitewne Odyna.
Niech wymawiają jego imię z miłością i gniewem, byśmy wiedzieli, że
zajął należne mu miejsce przy stole wodzów. Bo dziś poległ jeden z nas. Nasz największy przyjaciel - to ostatnie dodał z drżącym głosem, zdając sobie sprawę, że Pyskacz nawet nie miał rodziny, która mogłaby go żałować. Jego rodziną byli oni sami.
Po tych słowach Czkawka wziął do ręki łuk od Sączysmarka, a strzałę podpalił lekko o maleńkie ognisko zaraz obok niego, które przygotowali Wikingowie, oczekujący powrotu Czkawki, Astrid i reszty z portu.
Wódz naciągnął cięciwę mierząc w rozpływającą się w zachodzie słońca łódź. Zanim puścił, szepnął ledwie słyszalnie:
- Żegnaj.
Strzała przecięła powietrze i pognała w dal, ale dotarła do celu. Astrid wypuściła drugą, bliźniaczą strzałę, trafiła zaraz obok. Łódź powoli chłonęła ogień, rozprzestrzeniający się po niej, jakby z nieba zstąpiła błyskawica, podpalając wszystko jednym tchem.
Najbliżsi przyjaciele Pyskacza, czyli Valka, Flegma, Sączysmark, Sączyślin, bliźniaki i Śledzik stanęli obok wodza. Każdy z nich napiął łuk w tym samym momencie. Ich strzały płonęły zawzięcie, po czym zniknęły, lecąc w dal za odpływającą łodzią.
Czkawka stał na klifie najdłużej, mieszkańcy Berk zebrali się w Wielkiej Sali na skromnej stypie. Astrid trwała przy swoim mężu do końca, a Czkawka nie śpieszył się, żegnając swojego przyjaciela. W końcu obrócił się i spojrzał w oczy Astrid, w których był pewien dostrzec morskie fale, w których zniknęła płonąca łódź.
- Odszedł - wyszeptała. - Już nic dla niego nie zrobimy.
Czkawka objął ją, po czym oboje ruszyli do Wielkiej Sali, ciesząc się ciszą, jaka napawała to miejsce. Bądź co bądź, ta cisza oznaczała szacunek dla poległego wojownika.
Przez cały ten rozdział beczałam. To jest piękne! ❤ a jakby jeszcze było tego mało włączyłam sobie na słuchawkach soundtrack jak był pogrzeb Stoika. Ja to mam pomysły.
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały. Nic dodać nic ująć. Idealne pożegnanie najlepszego wikinga. Nad klifem, łódź, strzały, jeszcze cytaty z filmu - cudowne. ❤ Aż chce się płakać... ♡.♡
Nigdy nie pomyślałam nad tym, że opisany pogrzeb może być taki piękny. Jak umrę też chce taki ... ❤ Jestem pod wielkiej wrażeniem. Już nic nie umiem powiedzieć. ❤
To było po prosto... piękne.... ❤
Dalej wstrząśnięta -
~ SuperHero ❤
Nawet nie wiem, co napisać. Co kilka godzin sprawdzałam, czy jest kolejny rozdział. Pogrzeb Pyskacza był cudowny. Nic dodawać nic ująć. Genialne. Pożegnanie przyjaciela było cholernie smutne, aż serce pęka. Dziewczyno, jesteś po prostu cudowna! Cieszę się, że masz czas dla swoich czytelników :) Biedny Czkawka, tyle wycierpiał. Jeszcze tylko dorwać Theoda i po sprawie. Choć tego typa nie trawię, uwielbiam w opowiadaniach takich "psycholi", bo hak inaczej mam jego nazwać ? :P. Oki, kończę. Uwielbiam Twoje op i na 100% mogłabym czytać i czytać. Ostatnio przeczytałam po raz kolejny cały blog
OdpowiedzUsuń...Zgadza, się mam obsesję XD Hahaha, ok ja lecę i życzę weny!! :D
Dziękuję bardzo za miłe słowa! :*
OdpowiedzUsuńSól! Sól! Pieprz! Pieprz!
OdpowiedzUsuńGdy zobaczyłam, że jest nowy rozdział, najpierw się zapowietrzyłam.
A potem, już po fazie szoku: o jeju, o jeju!
Podobno wszystkim oczy się mocno pociły, ale nie mi. Wczoraj skończyłam miesięczny zapas łez, czytając Gwiazd Naszych Wina. Także oczy szczypały. Bardzo mocno. O czekaj nadchodzi tsunami łez! Uciekajcie, ratujcie co tylko możecie!
Zgiń,spłoń, przypadnij Theodzie!
Ten rozdział był taki cudowny. Smutny, ale cudowny.
A jeszcze niedawno Pyskacz bawił się na weselu.
Proszę Cię Just, spraw swym magicznym dotykiem klawiatury, aby teraz Theod cierpiał. Najlepiej tak, żeby nie pozostał na tym świecie.
I ta piękna mowa Czkawki.
Rozdział słodki niczym ogórek kiszony ( a ja uwielbiam ogórki kiszone :) )
Pozdrawiam
~córka kochającego tatusia z twarzami na sukience z Biedronki
O Boże...
OdpowiedzUsuńTylko to mogę powiedzieć...
Dobra Ala ogarnij się... (OMG! Mówię sama do siebie!!!)
To tak... Co tu napisać...
Wypłakałam chyba wszystkie łzy! Najbardziej ryczałam, gdy była przemowa Czkawki.
Jeśli Theod nie będzie umierał w męczarniach za to co zrobił to ja do Ciebie przyjde w nocy o północy (hmmm... Szkoda, że nie wiem gdzie mieszkasz :D), ale serio powinien cierpieć i to BARDZO!!!
Mam nadzieje, że spełnisz moje (choć pewnie nie tylko moje) marzenie.
Życzę weny
Pozdrawiam
Ala
Cóż napisać na temat tego wspaniałego i wzruszającego rozdziału, jednocześnie przepraszając za to, że mimo, iż byłam na bieżąco z rozdziałami to nie skomentowałam żadnego. Ale co mogłoby lepiej wyrazić mojego zachwytu, niż łzy spływające po moich policzkach? ❤ Nie wiem jak opisać ostatnie - i wszystkie dodane - na tym blogu rozdziały. ❤
OdpowiedzUsuńDziewczyno, masz ogromny talent i nie marnuj go, rozwijaj go dalej i dalej, a w przyszłości napisz książkę i podeślij mi tytuł. xd ❤ Mówię poważnie. C:
Nie wiem co jeszcze napisać, więc napiszę tylko to: uwielbiam to opowiadanie i będę z nim do samego końca - który niegdy nie nastąpi, mam taką nadzieję. ❤
Pozdrawiam,
Ola.
Czytam twojego CAAAAŁEGO DŁUUUGIEGO bloga od 2 dni xD I muszę przyznać ze było warto! To jak pokazujesz emocje i nadajesz temu wszystkiemu sens sprawia że chce mi się płakać z powodu braku u mnie tego talentu :c jestem zazdrosna :D
OdpowiedzUsuńAle do rzeczy. Napisze tu teraz wyczerpująco długi komentarz na temat tego cudownego bloga :)
Otóż zacznę od Theod. Jest on tak perfidny zboczeńcem w dodatku jakimś wariatem, psychol jakiś. Czkawka go zabija a ten zmartwychwstaje! Nie no może jak już Czkawce nie wyszło to niech Astrid go załatwi xD Wiadomo kobieca ręka działa cuda ^^ A w przypadku Astrid to pójdzie szybko i boleśnie ^^
PYYYSKACZ!!!!! BĘDĘ TĘSKNIĆ! Pogrzeb był taki wzruszający, Czkawka dał całe swoje serce w tą przemowę i jeszcze te łzy... aż sama się rozpłacze :'C
Hicctrid! Jako małżeństwo :D bardzo mi się to podoba ♥ Ich małżeństwo jak mniemam rozjebie ten perfidny Theod ( z góry przepraszam za przekleństwa ). Psychopatyczna zagadka moim zdaniem zwiastuje mordowanie osób w każda pełnie. Eh zbyt dużo horrorów się naoglądałam xD Czekam na pikantne scenki z naszym małżeństwem chociaż bardzo mi szkoda że wesela nie będzie :C Dlaczego akurat w takim momencie :C
Sie rozpisałam xD Tak więc jestem tu już na dobre! nie pozbędziesz się mnie hahha xD Jestem stałą czytelniczką :D Bardzo bym chciała mieć taki talent jakim cię Bóg obdarzył, no ale niestety. 6 lat blogowania a ja nadal nie znalazłam kogoś kto tak pięknie pisze :3 Ale wreszcie znalazłam! :*
Z ogromnym podnieceniem i w ogóle niecierpliwie czekam na next xD ♥
Wow, powiem tak: uwielbiam czytać komentarze od was wszystkich, to mnie napędza, aż mi głupio bo często wchodzę na bloga by sprawdzić czy ktoś coś napisał a jak zobacze koma to mi się japa cieszy :D tak czy inaczej bardzo dziękuję a Czkastrid trwa dalej, o to się nie martwcie! :D
UsuńPopłakałam sie... Super rozdział przepraszam ale w tym momencie na tyle mnie stac...
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :) to oznacza że moje wysiłki nie poszły na marne :)
UsuńWszyscy są wściekli na tego theoda czy jak mu tam. Ja mu współczuję. Źle zrozumiany i otoczony szaleństwem. Miłość to najgorsza broń. Zmienia człowieka nie do poznania. Wikingów takich jak wódz nie uczą miłości i gdy tylko taki się zakocha zrobi wszystko. Co zrobił czkawka gdy jego Astrid cierpiała? Co robił na wzmianki choćby o jej cierpieniu? Był gotów zabić. Dlaczego jego nie można też,winić za te zło, które ją spotkało? Theod dostał tylko wędkę od Astrid także. Była dla niego milsza niż dlaswojego lubego. Faceci w większości nie rozpoznają zachowania zwykłej przyjaźni i miłości. Coś o tym wiem. Nieświadomie Astrid go uwodziła. Z fatalnym skutkiem.
OdpowiedzUsuń