Wikingowie zajęli się swoją pracą, bo tylko praca potrafiła odciągnąć ich od złych myśli i uprzedzeń. Przeszłość była już za nimi i nic nie potrafiło tego zmienić.
Czkawka potrzebował chwili, żeby zostać sam, więc zaszył się w swoim pokoju, teraz dzielonym z Astrid, w którym znajdowało się dalej jego sosnowe biurko, przy którym często szkicował. Cały czas miał przed oczami ciało Seliny. Czy naprawdę Pyskacz mógł się w niej kiedyś zakochać? Czemu nie powiedział o tym swojemu najlepszemu przyjacielowi?
Z tyłu Szczerbatek układał się do snu na wspólnym łóżku małżonków. Czkawka uśmiechnął się delikatnie na ten widok.
- Uważaj na Astrid, raczej nie będzie zadowolona, widząc gada w swoim łóżku. - Szczerbatek zmrużył oczy, wlepiając je w Wikinga posępnie, jakby ten chciał mu zabrać chociaż część miękkich poduszek.
Węgiel w palcach Wikinga pracował nieprzerwanie, ale żaden ze szkiców nie wyglądał nawet dość podobnie do urody kobiety. Skąd wziął się pomysł na rysowanie Seliny? Razem ze Śledzikiem tworzyli przecież kronikę, a jeśli kobieta miała coś wspólnego z Pyskaczem, to wolał uwiecznić ją na pergaminie, zanim pamięć o niej zaniknie w jego głowie. Tego spodziewałby się po nim przyjaciel, gdyby słowa Sączyślina były prawdą.
- Szczerbek! - usłyszał znajomy głos zza swoich pleców. - Zmiataj mi stąd, zaraz na pościeli będzie pełno łusek! - Astrid przegoniła smoka, strasząc go, ale Szczerbatek zrobił tylko kółko wokół pokoju, zahaczając ogonem o krzesło Czkawki i przewracając je razem z jeźdźcem, po czym skoczył na Astrid i przywitał się z nią zaślinionym pocałunkiem.
- Szczerbatek! - warczała, choć widać było, że na siłę tamuje śmiech. Czkawka podniósł się na nogi, po czym podbiegł do smoka i podrapał go pod brodą.
Nocna Furia w jednej chwili padła na podłogę, przygniatając Astrid swoim cielskiem. Dziewczyna jednak zdołała się wygramolić. Jej włosy były w kompletnym nieładzie, nie mówiąc już o tym, że w połowie były mokre.
Czkawka nie wytrzymał i zaczął rechotać. Widok swojej żony w takim stanie trochę poprawił mu humor.
- A ty z czego rżysz? - warknęła dziewczyna, próbując przygładzić mokrą grzywkę. Rzuciła smokowi pogardliwe spojrzenie, po czym wyszła z sypialni. Szczerbatek wystawił język, jakby chciał się bawić.
Wódz odłożył na bok swoje rysunki, część z nich musiał zebrać z podłogi, porozwalane biegiem Szczerbatka. Otworzył smokowi wielkie okno, przez które wcześniej wychodził każdego ranka na zewnątrz, po czym wyszedł z pokoju.
Nie znalazł Astrid nigdzie po drodze, a nie chcąc jej wkurzać jeszcze bardziej, po prostu wyszedł z domu. Miał do omówienia kilka spraw z siostrami Theoda oraz z jeźdźcami. Czas, by stopniowo wcielać w życie plan wznowienia Akademii. A żeby to zrobić potrzebował czasu. Żałoba była dość odpowiednim okresem, ponieważ Wikingowie nie znosili jej za dobrze. A Czkawka w szczególności, jako że był wrażliwszy od reszty.
Po drodze spotkał Mieczyka, który błąkał się smętnie po Berk.
- Cześć, Mieczyk - przywitał się jeździec. - Jak tam Tanya? Już lepiej? - starał się nie pokazywać tak bardzo, że martwi się o dziewczynę, nie ze względu na chłopaka, ale na swoją wrażliwość, którą musiał utemperować, jeśli chciał być lepszym wodzem. Po wydarzeniach ostatnich kilku dni poznał samego siebie na tyle, by stwierdzić, że czas łaskawości i beztroski minął. Gdyby nie okazał jej wcześniej, Pyskacz dalej by żył, a Astrid nic by się nie stało. Nie mówiąc już o biednej Selinie.
Jasne włosy chłopaka smagał wiatr, nie chcąc pozwolić mu na ułożenie ich pod żelaznym hełmem.
- Nie najlepiej - wychrypiał. - Czkawka, naprawdę nie wiem, co mam robić.
Wiking wyglądał na załamanego. Wódz domyślał się, że nie tylko dla niego wynik sprawy z Theodem będzie trudny, ale nie sądził, że wpłynie to nawet na tak pozytywną osobę, jaka był Mieczyk. Przy Tanyi bardzo się zmienił, stał się taki... troskliwy.
- Jest z nią Heathera? - spytał Czkawka cicho, patrząc w stronę domu, który pod koniec jesieni wikingowie podarowali Tanyi.
- Tak, ale nie za bardzo pomaga jej obecność Heathery - wyznał Mieczyk. - Ale gdyby ona nie...
Bliźniak zatrzymał się, zagryzając wargę. Czkawka wiedział, co ten chciał mu powiedzieć. Widział twarz Mieczyka ściągniętą panicznym strachem o siostrę, gdy Theod trzymał przy jej gardle nóż. Zastanawiał się, jak wpływa na stan emocjonalny śmierć bliźniaka. To więź znacznie bliższa nawet od tej między Stoickiem, a Czkawką, a młody wódz i tak nie pogodził się szybko z odejściem ojca.
- Daj spokój - skończył Czkawka, wiedząc, że bliźniak będzie mu wdzięczny. - Ważne, żeby jakoś odbudować Berk. - nagle naszła go dziwna, wręcz niepokojąca myśl. - Łatwiej było naprawić zepsute domy i posprzątać po Łowcach niż po obecności Theoda, choć nie wpłynął na wygląd wioski - było to tak proste i jednocześnie tak dołujące zdanie, że przez chwilę plany Czkawki na temat Akademii stanęły w miejscu, a sam wódz zaczął się zastanawiać, czy jest sens zaczynać coś, co wikingowie mogą źle odebrać. - Może Berk przejęło trochę z jego szaleństwa - wyszeptał w końcu.
Mieczyk popatrzył na swojego wodza tak poważnie, jak nigdy w życiu i powiedział:
- Każdy z nas jest trochę szalony, Czkawka. Ważne, żeby radzić sobie z tym, co nas czeka. Theod sobie nie poradził z waszym ślubem.
Czkawka otworzył szeroko usta ze zdziwienia, ale ku jego uldze przyjaciel chyba tego nie zauważył.
- Myślisz, że w tym całym szaleństwie chodziło o nasz ślub? - spytał Czkawka. W jego głosie czaił się gniew skierowany do zmarłego.
- Tak myśli Tanya. - Mieczyk wzruszył ramionami i nagle prysła mgiełka, którą oboje się spowili prowadząc tak poważną rozmowę. Czkawka był zdziwiony, że potrafił rozmawiać na te tematy z bliźniakiem. - Dobra, ja spadam. Coś przekazać?
Wódz na chwilę zamyślił się. Z jednej strony chciał porozmawiać z Tanyą i powinien był to zrobić, jako że wykonał wyrok na jej bracie, ale z drugiej strony wiedział, że dziewczyna dużo lepiej poradzi sobie bez spotkania z nim, w końcu była przy niej Heathera.
W ciągu kilku sekund zdecydował:
- Przekaż Tanyi, że chciałbym z nią pomówić. I że naprawdę bardzo mi przykro, że sprawa przybrała taki obrót.
- Przekażę - obiecał Mieczyk, ruszając wolnym krokiem w stronę domu.
Czkawka postał w miejscu, układając myśli. Rozmowa z przyjacielem przygnębiła go, ale wiedział, że jego świat musi wrócić do normy, nie może stać w miejscu, bo smoki nigdy nie przystają, nie rozpatrują, ale lecą dalej, wzbijając się w powietrze, coraz wyżej i wyżej.
Zdecydował, że warto porozmawiać z jeźdźcami i zdradzić im szczegóły pomysłu, ale chciał też, aby przy tej rozmowie była jego mama, jako że nikt tak jak ona nie zajmował się smokami.
Nie minęło dziesięć minut, gdy znalazł ją na klifie. Obok w szumiącym wichrze dryfował lekko Chmuroskok, nie chcąc odlecieć, by nie zostawić swojej jeźdźczyni. Valka odwróciła się do syna, uśmiechając się smutno. Wiedział, co mu powie, jeszcze zanim otworzyła usta. Smoki nie potrzebują słów, by się porozumieć.
- Jak się czujesz, Czkawka? - spytała cicho, gdy Czkawka usiadł przy niej. Wziął do ręki kępkę trawy i zaczął się nią bawić, jednocześnie zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Nie najlepiej. - szepnął, spoglądając w morze.
- Byłbyś głupcem, gdybyś po tym wszystkim czuł się dobrze - mruknęła pod nosem. Jej uwagi nie sprawiały jeźdźcowi przykrości, wiedział, że ma sporo racji.
- Martwię się. O Tanyę, O Heatherę, o Astrid... Czy jest sposób, żeby w Berk było w końcu dobrze? - spytał, zerkając na zaciekawionego Chmuroskoka. Smok podszedł do jeźdźca i trącił go łbem przyjaźnie.
- Czkawka, może właśnie w tym problem, że za wiele bierzesz na siebie. - Valka skupiła na synu swój mądry wzrok. Z czoła zwisały jej srebrne pasma siwych włosów.
- Biorę tyle, ile muszę - powiedział Czkawka buńczucznie.
- Wcale że nie. Bierzesz na siebie o wiele więcej. W tym problem, że traktujesz wszystkich jak przyjaciół, Czkawka, a wódz powinien znać swoją wartość.
- To co? - oburzył się Czkawka, potrząsając nerwowo ramionami, jak już zauważyła Astrid. - Mam traktować ich z góry i rozkazywać?
- Nie. - Valka wydawała się zirytowana. Nie lubiła, kiedy ktoś zmieniał jej słowa w całkiem coś innego. - Masz robić swoje i być pewnym, że to, co robisz jest słuszne, Czkawka. A tak było w przypadku Theoda i przestań w końcu przekonywać samego siebie, że nie miałeś wyboru, bo tak było. - przerwała, widząc, że jej słowa trafiły do serca syna, po czym dodała po dłuższej chwili ciszy. - Jesteś odważniejszy, niż myślisz.
Czkawka siedział bez ruchu na klifie, nie reagując na bodźce dokoła. Słowa mamy wyrzeźbiły w jego umyśle dziurę, przebijającą wszystkie uczucie, które kłębiły się pod ciemnoczekoladową czupryną. Valka przełamała całą barierę jego wątpliwości jedną drobną sugestią. Wódz poczuł, że powrócił stary dobry Czkawka, którego zgubił po drodze, zmieniając się od chwili przybycia Damorów.
- Od teraz Berk będzie lepszym miejscem. - powiedział krótko i odszedł.
...
Jeźdźcy zebrali się wokół stołu obrad, przy którym Czkawka i wszyscy najstarsi Wikingowie spotykali się, by omówić najważniejsze sprawy wioski. W obradach rady Berk uczestniczyli z obecnych tylko oczywiście Czkawka, Valka i Astrid, więc na reszcie wywarło to dość spore wrażenie.
- Rada nie będzie niezadowolona, że nie podjąłeś tego tematu z nimi? - spytała Astrid na boku męża. Czkawka uśmiechnął się lekko.
- Nie będę omawiał z nimi spraw, które ich nie dotyczą. Jeźdźcy nie są zależni ani ode mnie, ani od rady, tak samo smoki - Astrid kiwnęła głową, rozumiejąc. Rzeczywiście, jeśli wódz chciał rozwinąć Akademię, mógł to zrobić w każdej chwili, w końcu z pustej Areny i tak nie mieli pożytku, a to od jeźdźców zależało, czy będą chcieli uczyć następne pokolenie.
- Streszczaj się, Czkawka - mruknął Sączysmark, krzyżując ramiona. - Tak się składa, że chyb każdy z nas boi się twoich pomysłów.
Wszyscy uśmiechnęli się delikatnie w stronę jeźdźca, nawet Astrid zgubiła wzrok gdzieś daleko od twarzy męża. Jedynie Valka dodawała odwagi synowi twardym spojrzeniem. Co zrobiłby bez niej? Pewnie nic.
- Dzięki za wsparcie - odpowiedział Czkawka zjadliwie, ale na jego twarzy również zakwitł uśmiech. - Mam nadzieję, że akurat ten pomysł się wam spodoba. - nastała chwila ciszy, po której jeździec odpowiedział, wpatrując się w każdego z przyjaciół z osobna. - Chcę wznowić Smoczą Akademię.
Jeźdźcy popatrzyli na siebie ze zdziwieniem, niektórzy z nich z radością, jakby usłyszeli dobrą nowinę.
- Czkawka, żartujesz? - Sączysmark albo miał zły humor, albo chciał dogryźć przyjacielowi. - Niektóre smoki odleciały, wikingowie coraz rzadziej je dosiadają, kiedy ostatnio latałeś na Szczerbatku? - Czkawka nie chciał pokazać, jak zabolały go jego słowa, bo rzeczywiście zaniedbał swojego smoka i to bardzo, ale miał nadzieję, że dzięki Akademii będzie mógł spędzać więcej czasu ze smokiem.
- Jeśli ktoś jeszcze jest przeciwny Akademii, niech podniesie rękę do góry - powiedział wódz, wywracając oczami. Nastała cisza. Żaden z Wikingów nie podniósł ręki.
- Nie zrozum mnie źle, Czkawka - mruknął Sączysmark. - Chcę Akademię, ale nie wiem, czy to się uda.
- Z takim nastawieniem na pewno nie - skończył jego narzekania wódz.
- Czkawka, to genialne! - powiedział w końcu Śledzik. Zdawał się być najbardziej zadowolony z tego pomysłu. Jego oczy świeciły się z zapału.
- Śledzik, potrzebujesz specjalnej pomocy? - spytał Mieczyk, prostując ręce w łokciach i strzelając knykciami. - Bo wiesz, Gothi jeszcze przyjmuje.
- Haha, zabawne - mruknął Śledzik, czerwieniejąc się ze swojego przypływu euforii. - Czkawka, ale szczegóły. Jak chcesz to zrobić? Valka będzie nas uczyć?
Mama wodza przeniosła pytający wzrok na syna, ale na jej ustach widniał uśmiech. Zapewne pomysł ten spodoba się każdemu, kto uwielbia smoki, pomyślał Czkawka.
- Nie nas. Myślałem bardziej o tym, żebyśmy my uczyli nowych jeźdźców - przyznał Czkawka nieśmiało, drapiąc się po głowie. Cała jego pewność zniknęła, gdy zauważył miny jeźdźców.
Zapadła głucha cisza. Astrid rzuciła wszystkim zjadliwe spojrzenie i wreszcie przerwała gęstniejąca atmosferę.
- Będziecie tak sterczeć i się gapić, czy w końcu coś powiecie? - warknęła. Może i tego nie zauważyła, ale jej mąż był jej wdzięczny. - Jeśli o mnie chodzi, to popieram ten pomysł - powiedziała twardo, opierając się o stół, na którym leżał tylko gruby notes Czkawki. Miał tam wszystkie notatki na temat swojego pomysłu, jakie zebrał do tej pory.
Dziwne, bo wcześniej żona wodza nie była za wznowieniem Akademii, pomyślał wódz, ale od razu przyszło mu do głowy, że dziewczyna po prostu ufa mu na tyle, że weszłaby w najgorsze bagno, byle go wesprzeć.
- No nie wiem - przyznała Szpadka, jakby się wahała. Mieczyk wyglądał tak samo.
- Ja też jestem za - burknął Śledzik, naśladując ostry ton Astrid. Słabo mu to wyszło, bo tak naprawdę tylko rozśmieszył Sączysmarka.
- A ty Smark? - spytał Czkawka. - Co myślisz?
Wiking nagle opuścił wolno ręce, rozglądając się dokoła.
- Brakuje mi lotów z Hakokłem, Czkawka - przyznał. - Ale wątpię, że to wypali. Skąd mamy mieć pewność, że wiesz co robisz? - spytał.
Wódz popatrzył w oczy przyjaciela, szukając w nich wsparcia. Sączysmark zawsze był przeciwny wszystkiemu, co proponował Czkawka, ale był mu potrzebny, bo często stając naprzeciw widział trudności, których jeździec sam nie dostrzegał.
- Nie miałem pewności atakując Czerwoną Śmierć - przyznał. - Nie miałem pewności, gdy po raz pierwszy spotkałem Szczerbatka. Nie miałem pewności, gdy ojciec chciał, żebym został ojcem. Nigdy nie masz do końca pewności, Smark, ale coś trzeba robić, a Berk stoi w miejscu. Sam zauważyłeś, że większość smoków odleciała.
- Ej, on ma rację - wtrącił się Mieczyk. - Weźcie, fajnie byłoby znowu masakrować innych, latając na smokach - rozmarzył się. Szpadka trąciła go łokciem, przywołując do porządku.
- Akurat nie za bardzo o to mi chodziło - powiedział Czkawka. - Ale dzięki za entuzjazm.
- Dobra, sprawa już i tak jest przesądzona, nie? - spytał Śledzik. - W końcu przeciw jest tylko Sączysmark.
- Być może - pierwszy raz do rozmowy dołączyła się Valka. Wyglądała na czujną, ale jej modre oczy błyszczały z ciekawości. - Zależy od dalszej części planu. Ja powiem tak dopiero wtedy, gdy zobaczę wszystko.
Czkawka uśmiechnął się i zaczął rozwijać wszystkie elementy swojego notatnika, który wyglądał jak ogromna mapa, z tym, że zamiast wysp widniały na niej runy i drobne szkice. Wikingowie nachylili się z ciekawością, oglądając pomysły, jakie miał do zaoferowania im ich wódz.
- Zacznijmy więc od Śledzika. Dysponuje dużą wiedzą, najlepiej idzie mu z teorią, więc mógłby prowadzić zajęcia Nauki o Smokach. Wyznaczyłem mu do tego specjalnie wydzieloną część Areny, która została dobudowana kilka lat temu. Nie jest spora, ale powinna wystarczyć, bo nie będziecie w tym miejscu trzymać smoków. No, może z wyjątkiem Sztukamięs - uśmiechnął się Czkawka. Śledzik wyglądał na przeszczęśliwego.
- Genialne - mruknął tylko. Najwyraźniej sugestie Mieczyka uciszyły go na tyle, by skomentował całość jednym słowem.
- Rozkład materiału trzeba będzie złożyć do kupy, ale jestem pewny, że coś wymyślimy - dodał Czkawka, po czym popatrzył na bliźniaków. - Z wami miałem problem. - przyznał. - Ale chcę, żeby Szpadka prowadziła zajęcia z Więzi ze Smokami, a Mieczyk Tresurę. Pomyślałem, że miło będzie, jeśli nie będziecie zmuszeni dzielić ze sobą jeszcze nauczania - wstał, rozglądając się dokoła.
- Bomba! - wykrzyknął Mieczyk. - Wchodzę w to, bez dwóch zdań. A tak w ogóle, Szpadka ma uczyć nawiązywania Więzi? Już lepsza byłaby Astrid, w końcu jej się udało jako drugiej okiełznać Nocną Furię.
Dziewczyna odwróciła wzrok, rumieniejąc się. Sprawa Iskry nie powinna wyjść na wierzch, ponieważ Astrid jawnie zignorowała rozkazy męża tresując Iskrę, a żadne z nich nie chciało, by reszta Wikingów wzięła z niej przykład.
- Dla Astrid mam coś specjalnego - wyznał Czkawka, patrząc na żonę tymi samymi maślanymi oczami, którymi patrzył na nią jeszcze kiedy oni sami przystępowali do Smoczego Szkolenia. Z tym, że tamten materiał nieco się różnił, na przykład nauką zabijania smoków. - Ale co do bliźniaków Szpadka będzie miała Polanę Igrony, tuż obok wioski. Mam w planie ogrodzić ten teren. Jest dość duży, więc raczej nie będzie problemu. Mieczyk będzie zajmował Arenę. Całą.
- Ha, frajerzy - mruknął Mieczyk, entuzjazmując się jak Śledzik, któremu się wcześniej za to oberwało.
- A ta Polana nie jest zajęta przez drwali? - spytała Szpadka, ignorując brata.
- Już nie. - uśmiechnął się wódz. - Przenieśli się na drugą stronę wyspy. Rozmawiałem z Hodgarem. Dobra, teraz Sączysmark. - miał nadzieję, że jego słowa przekonają Wikinga. - Chciałbym, żebyś prowadził Zajęcia Sztuki Ognia. Myślę, że macie z Hakokłem spore doświadczenie w tej kwestii.
Sączysmark wydawał się urażony.
- Nie tylko w tej, Czkawka - prychnął, ale po chwili uśmiechnął się. - A jakby to miało wyglądać?
- Myślę, że wystarczy ci Plaża Thora. Jest dość obszerna, nie ma tam wiele roślinności, którą moglibyście podpalić no i oczywiście nieopodal macie wodę - Czkawka wszystko przemyślał, idąc za sugestią Astrid na temat jeźdźca i bliźniaków, więc starał się zmniejszyć ryzyko jakichkolwiek problemów z nimi związanych. - A co do samych zajęć, to chcę, żeby przyszli uczniowie nauczyli się też walki z grzbietów smoków, nie tylko do ataku, ale też do obrony własnej. A biorąc pod uwagę Berk, lepiej nauczyć ich wszystkiego dotyczącego przetrwania - przyznał Czkawka, krzywiąc się na samą myśl. Chciał, żeby Berk było najbezpieczniejszym miejscem na ziemi, ale wiedział, że cuda rzadko się zdarzają, choć dwa już się zdarzyły na ich wyspie jak przekonanie Stoicka i innych Wikingów do smoków, czy odnalezienie Valki.
- Uczniowie - Astrid wyglądała na rozmarzoną. - jak słodko. - uśmiechnęła się. W jej głosie nie było ani cienia sarkazmu, co Czkawka odebrał z drobnym dreszczem na plecach.
- Jesteś pewien, że Sączysmark ma prowadzić zajęcia z walki? - warknął Mieczyk. - On nawet kija nie obsłuży.
Jeździec Hakokła podniósł z podłogi cienką deskę i zamachnął się na hełm bliźniaka, od którego uderzenie obiło się głuchym hukiem. Mieczyk potrzebował chwili, by zrozumieć, że dostał strzał w głowę deską z podłogi.
- Powiedz to jeszcze raz, a zaraz ściągnę ci ten krzywy hełm - Sączysmark wyszczerzył zęby w uśmiechu, przyglądając się leżącemu na podłodze Wikingowi. Szpadka zachichotała.
Czkawka położył dłoń na czole i przejechał nią wzdłuż twarzy.
- O bogowie - mruknął sam do siebie.
- A co z dalszą częścią planu? - dopytywała się Astrid. - Chcę usłyszeć, co to za specjalne zajęcia. - oparła się o blat stołu, obracając się tyłem do bijących się Sączysmarka i Mieczyka.
Czkawka uśmiechnął się do żony podejrzanie.
- Sztuka Lotu. - powiedział wprost. - Pamiętam, że doskonale radziłaś sobie z Wichurą, jestem pewien, że z Iskrą pójdzie ci równie dobrze. - Astrid nie zareagowała na wzmiankę o jej ukochanej smoczycy, której śmierć tak bardzo przeżyła, choć wódz wiedział, że pewnie coś wewnątrz jej ukuło ją na myśl o przyjaciółce. - Wyznaczyłem ci klify, ewentualnie Krucze Urwisko. To jak? - spytał.
Astrid uśmiechnęła się, ale zanim odpowiedziała przerwał jej Sączysmark.
- Ej, cwaniaczki, podyskutujecie sobie w domu, jeszcze jeden jeździec został do obsłużenia. - oczy wszystkich zwróciły się ku Valce, która stała cicho w kącie, przysłuchując się rozmowom. Po jej twarzy nie można było poznać naprawdę żadnych uczuć.
- Mamo, chciałbym, żebyś prowadziła Zajęcia Smoków, na których przekazywałabyś uczniom tajemnice, o których mi mówiłaś zanim wróciliśmy razem do Berk. Moglibyśmy rozszerzyć Smoczą Księgę o wiele innych zbiorów, jestem nawet za, tylko proszę zgódź się - poprosił Czkawka.
Wikingowie patrzyli na jeźdźczynię w ciszy, próbując odgadnąć zagadkę malującą się na jej twarzy.
- Nie sądzisz, że jestem na to za stara, Czkawka? - spytała z kpiącym uśmiechem.
- Skąd - prychnął wódz. - ale muszę przyznać, że masz doświadczenie, jakiego nie ma nikt w całym Berk. Bez ciebie nie otworzymy Smoczej Akademii.
- Aż tak jestem wam potrzebna?
- Tak - odpowiedziała tym razem Astrid. - Czkawka ma rację. Nie ruszymy bez ciebie do przodu, a potrzebujemy czegoś, co moglibyśmy rozwijać na Berk.
Valka zmierzyła parę wzrokiem.
- To wy jesteście podporą tej wyspy, nie ja - odparła, uśmiechając się tym razem szczerze. - Z taką dyplomacją Berk faktycznie będzie bezpieczne.
- Więc? - spytał Czkawka.
- Wchodzę w to - skończyła temat Valka, jej oczy zaświeciły ekscytacją.
Wowowow, ostatnim moim postem trochę was zdołowałam, nie chodziło mi o to, po prostu mam trudne dni, nie starcza mi za bardzo czasu a poświęciłam go już tyle na tego bloga, że miałam nadzieję na większe efekty :/ ale spoko, moi czytelnicy i tak są najlepsi na świecie, nie zamieniłabym ich na żadnych innych, nawet jeśli jest ich tak mało. Kocham was i przesyłam wam buziaki z pochmurnego Jawora :**
Niech Odyn ma was w opiece! :D Przygoda na Berk trwa dalej ;)
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńOjojjoo cudownie ❤
(późno więc reszta jutro)
~ SuperHero ❤
Dzień dobry!
UsuńJak się spało? Komentarz byłby wcześniej ale już było późno i jeszcze sprawdzian dzisiaj z fizyki i matematyki mnie usprawiedliwia, prawda? Jednakże pomyślałam sobie, że nie mogę cię zostawić bez niczego. Otóż rozdział jak zwykle wyszedł ci genialnie, zero błędów i ja się do niczego nie przyczepie. Plany otwarcia Akademii? No wow! Niespodziewalam się tu takiego pomysłu a tu proszę, tylko bardziej nespodziewalam się takiego odzewu Smarka w tej sprawie. Jak to mógłby ten pomyśl nie wypalić? Helol w końcu to Berk. Jedyna wyspa na której latają na smokach. Mnie również wraz z Czkawką zakuło to co powiedział o Szczerbatku. Mimo, iż ma trochę racji powinien pamiętać co ich wódz zrobił dla wyspy i dla nich, a nie wypominać mu, że niechcący zaniedbań swojego przyjaciela. No Smark stracił u mnie punkt. Już myślałam, że się Valka nie zgodzi, na szczęście. Szczerze? Nie myślałam o As w roli nauczycielki Lotu, ale to twój pomysł. A co dostanie Czkawka? Może Sztukę bycia najprzystojniejszym wodzem w historii Berk? Nie oszukujmy się, Stoik niestety nie miał co do pokazania xd hahah :)
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na nowy rozdział (nigdyniebedziedobrze.blogspot.com) dzięki tobie znalazłam wenę i bum wyszedł. Dziękuję z całego serca za każdy komentarz od ciebie. Kocham cię!!!
Pozdrawia wesoła, trochę niewyspana faneczka
~ SuperHero ❤
Ja Ciebie też xd ja też nie wyobrażam sb As ale lata prawie najlepiej, przebija ją tylko Czkawka i może Valka jeśli się postara haha poza tym to myślę że Czkawka chciałby mieć oko na resztę jako ten obowiązkowy dyrektor hahaha xd ale zobaczymy, zobaczymy ;)
UsuńCudo - nic dodać, nic ująć. Długość - prefecto. ;*
OdpowiedzUsuńNie wiem co jeszcze napisać, bo nie odnajduję słów, by opisać ten rozdział i wgl bloga! :D
Trzymaj się i pisz dla nas, dla siebie, dalej! :D
A teraz, dobranoc. C:
No no! Rozdział genialny! A pomysł otwarcia Akademii o wiele lepszy! Choć myślałam, że SA nigdy nie będzie zamknięta. Powalasz nas na kolana, serialnie. Nie wiem, co mam powiedzieć, bo konczy mi sie wena. Ale mogę Cię tylko wielbic. Kom krótki- przepraszam.
OdpowiedzUsuńNiech Cię mają wszyscy bogowie, jacy są ! xD