czwartek, 14 maja 2015

Sprawiedliwość

   Wódz biegł tak szybko w stronę portu, że jego pochodnia niemal zgasła pod wpływem nagłego powiewu. Szpadka. Jeśli coś jej się stanie, Czkawka nigdy sobie tego nie wybaczy. Dlaczego nie poszedł wtedy za bliźniaczką?
   Na te myśli nie było już czasu. Z plaży Thora dochodziło słabe światło, najwyraźniej ktoś tam był. Czkawka ruszył w tamtym kierunku, bo port, jak się okazało, był pusty. Wikingowie biegli tuż za wodzem, bojąc się niewiele mniej od niego o życie Szpadki.
   Kiedy buty jeźdźca dotknęły piachu, zauważył dwie postacie. W słabym świetle leżącej na plaży pochodni stał Theod, z nienawistnym spojrzeniem, w którym czaiło się szaleństwo, trzymający Szpadkę. Przy gardle dziewczyny błyszczało ostrze. Bliźniaczka pomimo zaistniałej sytuacji nawet nie odważyła się zapłakać, trzymała się bardzo dzielnie, choć jej jasne oczy zdradzały strach.
- Ach, jest więc mój przyjaciel - westchnął Theod teatralnie. Jego syczący głos oddawał w pełni groźbę, którą zawarł w listach. Były wódz Damorów był dużo bardziej zarośnięty niż, gdy Wikingowie widzieli go po raz ostatni. Takie były skutki ukrywania się po jaskiniach.
- Zostaw ją - rozkazał Czkawka, ale w jego głosie brzmiała bezsilność. Za wodzem stanęła postać, która musiała się podeprzeć, by nie upaść, widząc zakładniczkę Theoda.
- Szpadka - westchnął Mieczyk. Wódz nigdy nie widział w nim tyle przerażenia, jak w tym momencie. Wyglądał niemal jak duch, z którego uchodziło życie. Astrid dotknęła ramienia bliźniaka.
- Nie jest mi potrzebna - powiedział Theod spokojnym głosem. Wyglądał na szczęśliwego. - Nie ona była moim celem.
   Czkawka wyszedł na środek.
- Więc kto jest twoim celem? - warknął, nawet nie próbując udawać uprzejmego. Nie, kiedy chodziło o życie Szpadki. Nie, gdy Pyskacz zniknął z Berk, pozostawiając po sobie tylko wspomnienia. Nie, gdy Theod dopuścił się zniewagi wobec Astrid i złamania prawa gościnności.
- Mój cel - zaśmiał się Theod jak prawdziwy szaleniec. - Ach, Czkawko, mój cel leży tam - wskazał miejsce obok skał, gdzie leżała kobieta. Wódz nawet nie czekał na zaproszenie. Podbiegł do niej i sprawdził szybko puls. Pomimo dreszczy, jakie opanowały jego ciało, miał pewność, że kobieta jest martwa.
   Theod zaśmiał się ponownie. Wikingowie stali jak oniemieli, gdy morze szumiało smutno w żałobie po zmarłej kobiecie. Czkawka wstał, jego ciało dalej się trzęsło, ale z wściekłości tak wielkiej, że ledwie można było to nazwać furią.
- JAK ŚMIESZ?! - wykrzyknął tonem podobnym do tego, którym posługiwał się Theod. Tonem szaleńca. - JAK ŚMIESZ MORDOWAĆ INNYCH? KTO CI DAŁ TAKIE PRAWO?!
   Były wódz Damorów zacmokał. Wydawał się nieporuszony całą tą sytuacją.
- Biedny, naiwny Czkawka. Nikt nie daje nam do tego prawa, to się po prostu robi. - Piekło w dłoni Czkawki nagle zmieniło się. Z obudowy wychynęło ostrze, tworząc z niego miecz, wygięty w dziwnym kierunku, nieco przypominającym szable. Jego srebro zabłyszczało w blasku pełni. Gronkielowe Żelazo.
   Theod ścisnął mocniej gardło Szpadki, po czym wytarł brudne z krwi ostrze o policzek dziewczyny. Czkawka zdawał sobie sprawę, że to nie krew Szpadki. Rzucił jeszcze raz okiem na leżące obok niego ciało nieznanej kobiety, po czym ruszył wolnym tempem w stronę wroga, jakby w ogóle nie zauważył zakładniczki.
- Czy ty naprawdę sądzisz, że wygrasz? - zaśmiał się gardłowo Theod. - Mam w garści ród Borka Wielkiego.
   Czkawka przypomniał sobie, że Bork Wielki był praprzodkiem Pyskacza. Faktycznie, udało mu się zakończyć ród wspaniałego Wikinga. Tylko w jakim celu zabił tę kobietę?
   Nagle plażę przeszył świst strzały. Theod odwrócił się szybko, szukając napastnika, który trafił go w prawe ramię. Szpadka doskonale wykorzystała ten moment i kucnęła, a gdy Theod zwrócił na nią uwagę, po prostu zwaliła go z nóg jednym kopnięciem.
   Dziewczyna pobiegła w stronę Wikingów, podczas, gdy jej oprawca wstawał na nogi, trzymając się za ramię. Czkawka podszedł jeszcze bliżej, tak, by łatwo mierzyć do Theoda.
   Pierwszy raz w oczach szaleńca pojawiło się błaganie o łaskę. I to tak bolesne, że na moment wstrzymało poczynaniami wodza. Theod zacharczał i dobył miecza, zanim Czkawka zdołał wybudzić się z odrętwienia, jakie nasłało na niego udręczone spojrzenie wroga. Był jednak bardziej zdeterminowany. Żal po Pyskaczu i po nieznajomej kobiecie wziąć nad nim górę i wkrótce Czkawka ciął wściekle celując we wroga. Theodowi ledwie udawało się odparowywać ciosy, zadawane tak szybko i z taką precyzją. Czkawka działał szybko jak błyskawica, przypominając sposobem ataku Nocną Furię. Szybkość, bezwzględność, zwinność.
   W końcu wytrącił miecz Theoda z dłoni, zostawiając wroga bezbronnego. Wódz Damorów wydawał się szczerze zaskoczony takim obrotem akcji.
- Zrób to - powiedział, klękając przed wodzem Berk i wpatrując się w jego oczy z nienawiścią, ale i poddaniem. Kolejne gierki? Myślał Czkawka.
   Nie spuszczając wroga z oczu wydał wyrok, tak, aby wszyscy Wikingowie słyszeli, choć i tak pragnęli śmierci Damora.
- W imię Odyna, ja, wódz Berk skazuję cię na śmierć. - jego głos przybrał na sile, adrenalina buzowała nad jego umysłem. Następne słowa niemal wysyczał tak niepodobnym do niego tonem - Twoje winy będą wyryte w pamięci Wikingów na zawsze. W pamięci wszystkich Wikingów - dodał. - Również Damorów.
   Po czym jednym pchnięciem zakończył życie Theoda, wbijając Piekło w głąb serca. Wiking trząsł się w spazmach, ale w ostatnich sekundach odwrócił się w stronę Astrid i jego usta poruszyły się w słowach, których już nie mógł wypowiedzieć. Czkawka wyciągnął ostrze z piersi byłego przyjaciela, a jego ciało padło na piasek, sprawiając, że zmienił on kolor na szkarłat.
   Wódz popatrzył jeszcze raz na ciało Theoda, czując spokój i szczęście, za które zaczynał się nienawidzić. Cieszył się ze śmierci. Cieszył się, bo zabił. Śmierć jest smutna. Tylko smutna. Nawet takiego potwora, jakim był Theod.
   Czkawka otarł pot w czoła, nawet nie zerkając w stronę Wikingów. Spojrzał w głąb skał, do łucznika, który trafił Theoda w ramię. To dzięki niemu sprawa zakończyła się w ten sposób. Wódz nie musiał zgadywać, wiedział, kto ocalił Szpadkę, jak i wszystkich Wikingów tu obecnych.
   Spojrzał wprost na ta osobę i skłonił głowę w wyrazach szacunku i podziękowania. Astrid stanęła obok męża i szepnęła głosem pełnym szoku, widząc w pełni twarz łucznika:
- Heathera?

5 komentarzy:

  1. OOOOO JEEEAAA! BRAWOO! HURAAA! SUPER ❤ CUDOWNIE ♡.♡
    JAK SIĘ CIESZĘ, ŻE WRESZCIE TEN IDIOTA ZNIKNĄŁ Z TEGO ŚWIATA. JAK DOBRZE ❤
    Czkawka jaki władczy wódz, taki bezwzględny. Dobrze, że go zabił przynajmniej będzie spokój. Rozdział trzymający w napięciu i z każdym słowem coraz bardziej pragnie się śmierci tego zwyrodnialca. Szpadka, jak dobrze, że nic jej nie jest. Cieszę się!
    Heathera?! To ona?! Ja myślałam, że As wystrzeliła tą strzałę a tu taka niespodzianka. Super, potrafisz trzymać w napięciu i potrafisz nadać opowiadaniu totalne zaskoczenie. ❤
    Jestem mega ciekawa co dalej wymyślisz. Czekam nn :***
    • Weny kochana od bogów Asgardu i pomyślnych wiatrów od Thora.. bla bla ..bla
    Kocham cię!

    Pozdrawia z ogromną niecierpliwością czekającą fanka
    ~ SuperHero ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy rozdział - nigdyniebedziedobrze.blogspot.com
      Zapraszam ❤

      Usuń
  2. To było naprawdę niespodziewane. Myślałam, że Theod będzie się jeszcze droczył, co nawet polubiłam. Dobrze, że się nas posłuchałaś i nic nie zrobiłaś Szpadce ^^ Kocham Twojego bloga i mam nadzieję, że to nie koniec, bo inaczej złamiesz mi serce. I będę płakać. Całą noc. I nie dziw się, bo przywiazałaś nas do Twoich rozdziałów. Ale poza tym, ten post jest genialny!!!! Matko, po prostu cieszę się, że to koniec. Ale myślałam, że Theod chce czegoś od Astrid. Byłoby więcej dreszczy. :P Aha, co on chciał jej powiedzieć? Błagam, powiedz, chyba że sama nie wiesz xD I skąd wzięła się Heathera?! Przyczyniła się do śmierci własnego brata, który był psychopatą ale jednak. Cóż, czekam!!! :))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Taaak!!!! Nareszcie!!! Moje Marzenia się spełniły xD Czkawka dobiłeś go yeah!!!
    Cudownie wręcz! Theod żegnamy cię miło i przyjemnie, trzy razy nie odchodzisz! Haaa! Nareszcie koniec problemów z tym szaleńcem xD
    Ale czuję, że Heathera namiesza :/
    OMG Czkawka jakie mam mocne nerwy, zabił bez skrupułów :o
    On jest boski :3
    Kim była ta kobieta, którą zabił Theod? Czyżby to Valka? albo jego siostra?
    Tyle pytań tak mało odpowiedzi ^^
    Kochana przeszłaś samą siebie :*
    Rozdział genialny! Normalnie cieszę się, że z tym dupkiem to koniec ♥
    Nareszcie!
    Czekam na next :* Pisz tyle ile się da :* Nie możesz tego skończyć to jest zbyt piękne :3
    Kocham i jeszcze raz... czekam na kontynuację :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Łiiiii!!! Psychopata zdechł....!
    No w końcu!
    Taaa... Czkawka zostanie mordercą (seryjnym) XD
    Domyślam się, że Heathera rozwali system myślenia wikingów, co?
    Mówiąc krótko: rozdział powalający (jak i wszystkie) :D /*Pisz, pisz, pisz dużo!!!*/
    W oczekiwaniu na następny rozdział... Nie myśl o zakończeniu :P

    OdpowiedzUsuń