Nastał
piękny, chłodny świt. Rosa błyszczała się w świetle wschodzącego słońca, a
Szczerbatek, jak to miał w zwyczaju, bawił się lśniącymi kroplami. Czkawka
przypatrywał się wiosce, którą musiał porzucić na kilka tygodni. Wiedział, że
mama godnie go zastąpi, ale miał pewne obawy.
Zobaczył, że ktoś wychodzi z domku
niedaleko centrum wioski. Nie wiedział, że Theod tak wcześnie wstaje. Rozglądał
się na boki, ale na szczęście nie widział Czkawki. Wódz miał wrażenie, że jego
przyjaciel nie chce być obserwowany. Czkawka już chciał lecieć za nim, kiedy
usłyszał za sobą cichy głos.
- Cześć, Czkawka. Wszystko w porządku? – zapytała Heathera, stojąc obok nie
spodziewającego się wodza. Czkawka podskoczył ze strachu, zaś jego smok
roześmiał się na swój sposób.
- Kobieto – zaczął, zwracając się do przyjaciółki. – Nigdy więcej mi tego nie
rób. – mówił, oddzielając każde słowo chwilą ciszy.
Heathera uśmiechnęła się, co Czkawkę
nieco podniosło na duchu. Nie wiedział czemu, uśmiech jego bliskich zawsze
dawał mu radość, a tym bardziej Heathery, skoro uśmiechała się dużo rzadziej od
innych.
Dziewczyna zaczesała włosy do tyłu,
żeby pokazać całą swoją gładką twarz.
- Czkawka, jak to będzie z tym wyjazdem? – zapytała smutno. Najwyraźniej czar
rozbawienia już prysł.
- O co ci chodzi? – Czkawka nie rozumiał.
Heathera zatrzepotała rzęsami.
- Co jeżeli nie wrócisz? – próbowała udawać obrażoną. Przez chwilę Czkawka miał
wrażenie, że dziewczyna próbuje go uwieźć.
Odsunął się od niej, bojąc tak
naprawdę, że ich znajomość może pójść za daleko. Udawał, że ogląda się za
plecy.
- Wrócę, na pewno. Pytanie, czy coś znajdziemy. Jesteś pewna, że to była Nocna
Furia? Nie chcę lecieć bez sensu…
- Tak myślę – powiedziała. – Inaczej nie pozwalałabym ci lecieć, wiem, że to
dla ciebie ważne… - tym patrzeniem w oczy naprawdę zaczynała wkurzać wodza.
- Muszę iść, zobaczyć, co u Astrid… - mruknął, ale Heathera, złapała go za
rękę.
Czkawka popatrzył na nią urażony.
- Chciała, żebyś ją zabrał, czy ty tego chciałeś? – spytała chłodno. Czkawka
czuł, że nie rozumie, co dziewczyna ma na myśli. Naprawdę chciał zobaczyć, co u
Astrid.
- A co to za różnica? – warknął niegrzecznie. Był naprawdę poirytowany bezpośredniością
dziewczyny.
Heathera podeszła do niego bardzo blisko. Szczerbatek cicho warczał, dobrze
wiedział, co się dzieje.
- Jak dla mnie ogromna – wyszeptała, całując go. Czkawka odepchnął ją szybko,
ku zdziwieniu dziewczyny. Miał dość tego, jak się zachowuje. Wystraszył się tym
bardziej, że Astrid to przeczuwała.
Spojrzał na nią wściekle i odszedł bez
słowa. Czuł łzy Heathery za jego plecami, ale nie mógł bądź nie chciał zrobić
nic. Prawdziwa przyjaciółka nie chciałaby rozwalić ich związku, Czkawka
przynajmniej nigdy by czegoś takiego nie zrobił.
Nie chciał iść do Astrid. Czuł wielką
dziurę w swoim sumieniu, nawet jeżeli nie zrobił nic. Poszedł prosto do mamy.
Musiał to komuś powiedzieć. Szczerbatek biegł za nim. Próbował go nawet zatrzymać
i spytać, jak to smoki, ale zignorował przyjaciela. Chciał po prostu jak
najszybciej być w domu. Tak, może i zachowywał się dziecinnie, ale chciał być
jak najdalej od Heathery i, niestety, jak najdalej od Astrid.
Wszedł do domku i trzasnął głośno
drzwiami tuż przed nosem Szczerbka. Dopiero potem o nim pomyślał, ale
przyjaciel zawsze miał wejście przez jego pokój, które wykorzystał. Valka
właśnie przygotowywała śniadanie.
- Co się stało? – spytała mama, patrząc na niego, jakby przed chwilą stoczył bitwę
z drugą Czerwoną Śmiercią.
- Nie
wiem, jak ci to powiedzieć – powiedział szczerze. – Chcę lecieć. Już, zaraz.
Nie chcę dłużej czekać. – podjął już decyzję. Miał czekać, aż podpiszą rozejm,
ale nie chciał, aby Astrid spędziła z Heatherą choć chwilę.
- Jak to… już? – Valka, mało nie upuściła wrzątku na podłogę, w porę pod jej
dłońmi pojawił się Szczerbek. – Ale Czkawka, wiesz, że rozejm…
- Tak, wiem, ale ufam Theodowi, w dodatku jestem już spakowany. – mama patrzyła
mu w oczy, nie dowierzając. Nie oszuka jej, dobrze wie w co się pakuje jej syn.
- Ale…
- Mamo, Theod boi się smoków. Jakim cudem miałby z nimi walczyć? – Czkawka naciskał.
– Poza tym Damorowie nie walczą, my walczymy. Skończmy temat…
Nie czekając na opinię mamy, Czkawka
poszedł do pokoju, zapakować dodatkową porcję smoczy miętki i szkiców
Szczerbatka.
- Jesteś tego absolutnie pewien? – zapytała go mama, stojąc w progu. Czkawka
miał nadzieję, że nie zada tego pytania. Niczego nie był pewien. Nie był
pewien, czy ślub w ogóle będzie, jeśli Astrid się dowie… Doskonale wiedział,
jaka była zazdrosna. Czuł, że musi to powiedzieć Astrid, tak, żeby nie
usłyszała tego od Heathery.
- Tak, jestem pewien – powiedział smutno. Jego głos drżał, ale Czkawka nie mógł
pokazać po sobie nic więcej.
- A więc dobrze. – Valka podeszła do niego i nakreśliła mu run na czole. Wiedział,
że tak rodzice życzą szczęścia swoim pociechom, kiedy opuszczają dom. Stary
zwyczaj Wikingów. Czkawka czul, że zaraz się rozklei, ale trzymał się dzielnie,
przytulając mamę.
- Wrócę niedługo – obiecał.
- Wiem, kochanie – głos mamy drżał podobnie do jego głosu. Nie wiedział, że
Valka również może zatęsknić choćby przez kilka tygodni nieobecności syna.
Wszystkie myśli nieznośnie krążyły wokół Heathery.
Czkawka wziął na plecy swój mały
pakunek i zabrał Szczerbatka, który dalej był obrażony. Całe szczęście, że
jeździec wziął zapas smoczy miętki, będzie mógł trochę udobruchać przyjaciela.
Nie minęła chwila, kiedy byli już u
Astrid. Miała rozczochrane włosy i zaspane oczy, ale i tak wyglądała pięknie.
Cały czas sumienie Czkawki nie dawało mu normalnie funkcjonować.
Nie musiał nalegać, żeby wylecieli
wcześniej, Astrid od kilku dni się pakowała, tym bardziej szybciej się
przygotowała i ruszyli w drogę.
Życie w Berk jeszcze nie ruszało.
Mieli jakąś zasłonę przed decyzją Czkawki.
Zanim odlecieli, Astrid chciała jeszcze
stanąć na klifie. Zeszła ze Szczerbka i ku prawdziwemu zdziwieniu położyła coś
na gołej ziemi.
- Astrid,… co ty…? – zaczął Czkawka, widząc, że to maleńka figurka szybującego
Szczerbatka.
- To taki stary zwyczaj – Astrid uciszyła go, zamykając mu usta jednym palcem. –
Każdy Wiking przed podróżą zostawia swoją podobiznę na krawędzi swojego
terytorium. Wiesz, dla Thora. – wzruszyła ramionami.
- To dlaczego tam jest Szczerbek? – Czkawka nie do końca zrozumiał. – On nie
jest Wikingiem. – smok prychnął.
Astrid uśmiechnęła się. Tak pięknego uśmiechu Czkawka jeszcze w życiu nie
widział.
- Szczerbatek to symbolika naszej podróży. Trochę wgłębiłam się w te sprawy i
pytałam Gothi. – pocałowała go w policzek. – Już dobrze, ruszajmy. – usiadła za
nim na siodle, wtulając się w niego.
Czkawka zarumienił się.
- Nie przypomina ci to czegoś? – zapytał ze śmiechem. Astrid nie rozumiała. –
Nasz pierwszy lot… - wspomniał, na co Astrid zareagowała rumieńcem, tak jak on.
- Widzę, że zrobiłeś się strasznym romantykiem – roześmiała się.
- Dla ciebie wszystko – powiedział, choć w jego przekonaniu zabrzmiało to jak
obietnica, którą chciał spełnić.
Twoje opowiadanie jest niesamowite !
OdpowiedzUsuńNiesamowite! Uwielbiam twoje opowiadania! Kiedy następne?
OdpowiedzUsuńWspaniałe! Warto było czekać :) Co ile możemy się spodziewać nowych rozdziałów? A jak wiemy szkoła to bardzo utrudnia...
OdpowiedzUsuńWłaśnie, co ile będą rozdziały?
OdpowiedzUsuńBardzo was przepraszam, ale niestety awaria komputera i całe pisanie szlag trafił -.- dziękuję wam za 1100 wejść, jesteście kochani <3 postaram się dodawać co tydzień nowego posta, bądź wcześniej, wiecie jak to z weną ;)
OdpowiedzUsuń