Świtało,
gdy Czkawkę obudził znajomy dotyk języka Szczerbatka.
- Mordko… - mruknął, wycierając się ze śliny. Zauważył, że dalej jest u Astrid.
Spała obok niego, nieświadoma obecności Szczerbatka. Próbował sobie
przypomnieć, co tu robi. Ach, no tak, pocieszał ją. Pamiętał tyle, że padł z
wykończenia i razem zasnęli. O dziwo, Astrid zawsze uspokajała się w jego
ramionach, więc nie chciał zostawić ją samą sobie.
Ucałował dziewczynę w czoło i okrył
kocem z owczej wełny. Musiał zabrać Szczerbatka, bo jego smok zawsze budził go
o świcie na poranny powietrzny spacer.
Teraz ziewając głośno i zamykając za
sobą drzwi domku Astrid, zauważył, że cała wioska budzi się powoli ze snu.
Ciekaw był, jak czują się jego goście, ale nie mógł dłużej czekać, Szczerbatek
chciał już lecieć. Siedział i przekręcał słodko głowę, patrząc na swojego
jeźdźca.
- Co jest, Szczerbek? – zapytał Czkawka, głaszcząc go po głowie. Szczerbatek
wyraźnie wskazywał mu, że pyta o Astrid. – Mam nadzieję, że nic jej nie będzie –
szepnął. – Ty też tęsknisz za Wichurką, prawda?
Szczerbatek zwiesił smutno głowę.
Czkawka dokładnie pamiętał tę scenę. Wszystkie smoki, wraz z Alfą –
Szczerbatkiem, kłaniające się poległej Wichurze. Nie wiedział, że smoki przeżywają
w ten sposób śmierć bliskich. Pamiętał krzyki Astrid: „Nie, to moja wina, moja!
Wichura, nie odchodź, zostań, błagam…”.
Nie mógł znieść widoku rozpaczy
ukochanej. Myślał, że ona dalej wierzy, że to była jej wina, ale to nieprawda.
Tak samo, jak Szczerbatek nie zabił Stoicka, bo został wykorzystany jako
narzędzie Alfy.
Wsiadł na smoka i odleciał. Jego myśli
wirowały wysoko w niebie, razem z nimi. Wtedy wszystko było dużo prostsze.
Zastanawiał się dalej, czy istnieją inne Nocne Furie. Jego mama mówiła, że
owszem, ale na pewno nie tutaj. Więc gdzie?
- Nocne Furie nie są przyjaciółmi wiecznych lodów i zimna – mówiła mama,
głaszcząc Chmuroskoka. – Szczerbatek musiał być na nie wyjątkowo odporny, że
zaleciał tak daleko od domu.
- Tak więc są inne smoki? – zapytał Czkawka z nadzieją. Nawet Szczerbatek
patrzył na nią pytająco.
Valka roześmiała się.
- Czkawka, świat jest wielki. Jestem tego absolutnie pewna.
Pomimo, że Szczerbatek nic nie mówił,
Czkawka wiedział dobrze, jak bardzo potrzebuje towarzystwa innej Furii.
Ostatnio nawet rzadziej bawił się z innymi smokami, może to też ze względu na
brak Wichury, która przecież była jego najczęstszą towarzyszką zabaw.
Oblecieli wyspę dokoła, gdy zauważył
flotę niedaleko Berk. Nie wyglądała na zbrojną. Na pewno nie należała ani do
Dagura, ani do Albrechta. Nie znał tego herbu. Skrzyżowany młot i miecz.
Wyglądała jak flota kupców, toteż Czkawka postanowił zaczekać na nią przy
porcie.
Gdy była już niedaleko, usłyszał za
sobą głos.
- Wybacz, że cię nie ostrzegłem, Czkawko. – powiedział Theod, z uśmiechniętym
wyrazem twarzy. – To moja flota. Nie mieliśmy, gdzie się podziać, bo od dawna
szukamy bezpiecznej przystani i chciałbym cię prosić o schronienie dla moich
ludzi.
Pomimo przyjaznego nastawienia
przyjaciela, Czkawka czuł żal do wodza, że nie powiedział mu o jego planach.
Wiedział, że jego ludzie bez problemu pomieszczą się na wyspie.
- O ile nie będzie z nimi kłopotów, to mogą zostać – powiedział Czkawka.
Theod uśmiechnął się z wdzięcznością.
- Moi ludzie to rzemieślnicy, Czkawka. Daj im kawałek metalu, a zrobią z niego
wszystko. Ale nie są wojownikami.
Czkawka kiwnął głową.
-
Wybacz, ale twoi ludzie to na pewno Wikingowie? – roześmiał się wódz. –
Wszyscy, których znam nie mogli się obyć bez broni. – Czkawka ze wstydem przypomniał
sobie czasy, kiedy sam próbował zapolować na Nocną Furię.
Theod spojrzał na niego w szczerym zdziwieniu.
- Przecież znam jednego Wikinga, który zawsze kierował się rozsądkiem, a nie
siłą. Nie mów, że zmieniłeś się od tego czasu, Czkawko. – chłopak sam zaczął
się nad tym zastanawiać.
- Widzisz, Theod, o niektóre rzeczy warto walczyć. – powiedział pewnie Czkawka,
głaszcząc Szczerbatka.
Theod przytaknął mu.
Do portu przybił pierwszy statek.
Wyskoczyła z niego dziewczyna łudząco podobna do Heathery, ale o wiele od niej
młodsza. Miała taki sam uśmiech jak Theod, Czkawka nawet nie pytał go o
pokrewieństwo.
Dziewczyna ukłoniła się nisko przed
Czkawką.
- Wybacz, Jeźdźcu Nocnej Furii, że się ośmielam, ale chciałabym ciebie prosić o
gościnę w imieniu moich towarzyszy. – spojrzała na swojego brata, który
pochwalił ją kiwnięciem głowy. Czkawka domyślał się, że ciężko było zmusić
dziewczynę do tak uprzejmego zwrócenia się do wodza Berk. Znał młodzieńczy
zapał tak dobrze, że jeszcze z niego dobrze nie wyrósł, a dziewczyna bardzo
przypominała mu siebie sprzed lat.
Czkawka roześmiał się.
- Udzielam wam mojej gościny, przyjaciele. – Szczerbatek czujnie obserwował
ludzi na pokładzie. – Mógłbym poznać twoje imię? – zapytał, a dziewczyna
momentalnie się zaczerwieniła.
- Przepraszam, Wodzu. Na imię mi Tanya. – ukłoniła się znowu.
Czkawka położył jej dłoń na ramieniu.
- Tanyo, nie musisz się kłaniać za każdym razem, gdy do mnie mówisz – młody wódz
uśmiechnął się.
Nie zauważył, że dołączyła do nich
Astrid.
- Witaj, Theodzie – rzekła, uśmiechając się do przyjaciela Czkawki. Podeszła do
narzeczonego i ucałowała go delikatnie. – Cześć, skarbie. Czyżbyśmy mieli
nowych gości?
- Na imię mi Tanya – odpowiedziała dziewczyna, próbując się ukłonić,
przypomniawszy sobie jednak słowa Czkawki.
- Bardzo mi miło. – powiedziała Astrid. – Myślę, że jesteś zmęczona tak długą
podróżą. Chodź, pokażę ci, gdzie możesz odpocząć. – po czym zabrała siostrę
Theoda w głąb wioski.
Kiedy odeszli, Theod zwrócił się bezpośrednio do Czkawki. Jego ludzie zaczęli
wypakowywać bagaże.
- Przepraszam cię za moją siostrę. Trochę brak jej ogłady. – szepnął.
- Theodzie, nie pamiętasz jacy my byliśmy w tym wieku? – zapytał Czkawka,
śmiejąc się. – Co ja mówię, dalej taki jestem – wzruszył ramionami, a Theod
wybuchnął śmiechem.
Damorowie okazali się bardzo
przyjacielskim ludem, ale też bardzo zaradnym. Kiedy Czkawka oprowadzał ich po
wyspie, najwięcej czasu spędzili w kuźni Pyskacza, gdzie podziwiali
zbrojomistrza przy pracy. Theod obiecał, że w ramach podziękowania za gościnę,
pomogą Pyskaczowi.
Niedługo potem Czkawka zwołał swoich
przyjaciół do twierdzy, prosząc ich o przygotowania przyjęcia na cześć nowych
gości. Śledzik był odpowiedzialny za jedzenie, Sączysmark za zadbanie o
rozrywkę, zaś Mieczyk i Szpadka… Cóż, Czkawka kazał im pomóc Sączysmarkowi, bo
wiedział, że nie na wiele zdadzą się ich chęci.
- Czkawka, to może my porozstawiamy stoły, co ty na to? – zapytał Mieczyk.
Czkawka był zdziwiony, że Mieczyk po raz pierwszy wpadł na dobry pomysł.- Ten
stół i tak jest od ciebie mądrzejszy, głąbie – prychnęła Szpadka, poprawiając
włosy.
- A może zacznijmy od pozbycia się mojej wrednej siostry? – Mieczyk uderzył o
jej hełm, co wydało głuchy dźwięk.
- Ja mam lepszy pomysł! – wykrzyknął Sączysmark z drugiego końca sali. – Pozbądźmy
się bliźniaków – uśmiechnął się zjadliwie do bijącej się dwójki.
Czkawka złapał się za głowę. Czuł, że przyjęcie okaże się klapą.
- Nie martw się, Czkawka – powiedział Śledzik, głaszcząc Sztukamięs. – Ja wszystkiego
dopilnuję.
Wódz pozwolił sobie na oddech ulgi. Wiedział, że może liczyć na Śledzika.
- Dobrze, zaraz wrócę i zobaczę, jak idą przygotowania.
Czkawka postanowił odwiedzić Heatherę
i zapytać, jak się czuje w Berk, ale coś kazało mu iść w przeciwnym kierunku.
Wiedział, że Astrid nie będzie zadowolona. Ale przecież Astrid normalnie
rozmawiała z Theodem i to jak rozmawiała! Poczuł złość i poszedł wprost do
domku, w którym spali Theod i Heathera. Niestety, nikt mu nie odpowiedział.
Usiadł na progu i patrzył jak Pyskacz
ukazuje Damorom swój hak. Za pewne opowiadał im historię, w jaki sposób stracił
rękę. Czkawka uśmiechnął się w myślach. Był zazdrosny o Astrid, i to jak
zazdrosny! Przez tyle czasu Sączysmark starał się o względy Astrid, ale Czkawka
nie czuł się zazdrosny, bo wiedział, co Astrid o nim myśli. Z Theodem było
inaczej i Czkawka boleśnie to sobie uświadamiał.
Szczerbatek trącił go łbem, jakby
chciał go pocieszyć.
- Daj mi spokój, Szczerbek – powiedział, odtrącając przyjaciela. Szczerbatek
nie dał się odepchnąć i zrzucił Czkawkę z progu, dociskając go głowa do ziemi,
w ramach zabawy.
- Mówił ci już ktoś, że jesteś złym smokiem? – warknął Czkawka, ale nie mógł
powstrzymać chichotu, widząc wkurzoną minę smoka. Szczerbatek oblizał mu twarz
i cofnął się, czekając, aż Czkawka wstanie.
- Blee. Obleśne stworzenie – mruknął Czkawka, żeby Szczerbatek usłyszał,
wycierając się ze śliny.
Szczerbatek roześmiał się gardłowo.
Gdyby go dobrze nie znał pomyślałby, że chciałby w niego strzelić plazmą.
Cały dzień minął mu na rozmowie z
Theodem na temat przyszłych planów. Dowiedział się do niego, że nie tylko
szukają miejsca na zadomowienie się, ale także sojuszników. Czkawka pomyślał,
że dobrze byłoby mieć tak wspaniałych ludzi po swojej stronie, tym bardziej, że
pomysły i wynalazki Theoda bardzo go inspirowały.
Kiedy nadszedł wieczór, Czkawka ze
zdumieniem odkrył, że jego przyjaciele urządzili wspaniałe przyjęcie na świeżym
powietrzu. Noc była spokojna, więc stoły postawili na wprost twierdzy, na
wielkim placu, a wszelkie ozdoby najczęściej składały się z błyszczącego
żelastwa Pyskacza i owczej wełny. Zdziwił się, że można z tych dwóch
przedmiotów stworzyć tak wspaniałą dekorację, a tym bardziej był zdziwiony, że jego
przyjaciele wywiązali się z jego prośby.
Theod był oczarowany całym przyjęciem.
Po obfitej uczcie Mieczyk i Szpadka rozpoczęli tańce, co Damorowie przyjęli z
uznaniem. Okazali się wspaniałymi tancerzami, ku zaskoczeniu mieszkańców Berk.
Niedługo dołączyła do nich Astrid,
ubrana w skromną sukienkę ozdobioną miękkim kożuchem, z rozpuszczonymi włosami.
Czkawka zamarł z wrażenia, Theod tak samo.
Narzeczona uśmiechnęła się do Czkawki,
wyciągając go na parkiet. Był jej wdzięczny za to, że odciągnęła go od Theoda,
który coraz bardziej go irytował zainteresowaniem Astrid.
- Czy aby nie przeszkadzam, Słynny Pogromco Smoków? – zapytała z przekąsem.
Czkawka zmarszczył brwi. Nie podobało mu się, jak zwrócił się do niego kiedyś
Albrecht. Nie był wcale pogromcą smoków, on je tresował. Wiedział, że Astrid
się z nim droczy.
- Astrid, ja nie umiem tańczyć – wyszeptał, tak, aby pozostali go nie słyszeli.
- Nic
się nie martw, kochanie – zaśmiała się, całując go w policzek, co przecież on
miał w zwyczaju. – Ja też nie.
Astrid opowiedziała mu cały swój
dzień, rozmowy z Tanyą i Heatherą oraz powitanie Damorów przez mieszkańców
Berk. Powiedziała również, że Mieczyk i Sączysmark są pod wrażeniem Tanyi i
starają się o jej względy. Czkawka nie mógł w to uwierzyć. Znaczy… To, że
Sączysmark to możliwe, ale Mieczyk? Zastanawiał się co na to Szpadka.
Długo bujali się rytmicznie objęci w
uścisku. Czkawka czuł się dobrze, trzymając ją w ramionach. Wystarczyła tylko
chwila z Astrid, żeby odzyskiwał siły i chęci do bycia wodzem.
- Astrid… - zaczął niepewnie.
- Tak, Czkawka?
- Moja mama twierdzi, że na pewno istnieją gdzieś Nocne Furie…
- Chcesz je znaleźć? – zapytała. Wiedziała, jak czuje się Szczerbatek, wierząc,
że jest jedyny.
- Jeszcze nie wiem, gdzie, ale muszę je znaleźć. Dla Szczerbatka. – obiecał.
Jego smok zapewne doglądał okolicę, od kiedy Czkawka zrobił mu ogon, dzięki
któremu mógł latać sam. Szczerbatkowi często towarzyszył Chmuroskok, jednak
wiedział, że tym razem jego mama także wybrała się na wieczorny lot. Dalej
czuła się obco wśród ludzi, a tym bardziej, jeśli było ich teraz o wiele, wiele
więcej. Nie miał jej tego za złe. Sam chciał się uwolnić od bycia wodzem, choć
na jeden dzień.
- Czkawka… - szepnęła Astrid, a chłopak domyślał się, co powie. „Nie puszczę cię samego na tak niebezpieczna
wyprawę. A co jeśli to znowu zasadzka?”. – Zgadzam się, ale pod jednym
warunkiem.
Czkawka nie mógł wyjść z podziwu.
- Jakim?
- Weźmiesz mnie ze sobą. Skoro mam znaleźć smoka, chcę, żeby to była Nocna
Furia.
Czkawka podniósł ją i zatoczył z nią
piruet.
- Bez ciebie i tak daleko bym nie odleciał – roześmiał się, całując ją.
Specjalnie dla Kelsey ;) Mam nadzieję, że ci się spodoba :D
Nie no powalasz! Czytałam wiele blogów o tej tematyce ale ten jest chyba najlepszy. Ja w jeden dzień nie mogę napisać miniaturki a ty walisz tu cudowny post!
OdpowiedzUsuńNajlepszy? No może nie przesadzajmy ;D
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest niesamowite, masz talent. Idę czytać dalej. :D
OdpowiedzUsuń~Pozdrowionka