środa, 13 sierpnia 2014

Przyjęcie

Świtało, gdy Czkawkę obudził znajomy dotyk języka Szczerbatka.
- Mordko… - mruknął, wycierając się ze śliny. Zauważył, że dalej jest u Astrid. Spała obok niego, nieświadoma obecności Szczerbatka. Próbował sobie przypomnieć, co tu robi. Ach, no tak, pocieszał ją. Pamiętał tyle, że padł z wykończenia i razem zasnęli. O dziwo, Astrid zawsze uspokajała się w jego ramionach, więc nie chciał zostawić ją samą sobie.
   Ucałował dziewczynę w czoło i okrył kocem z owczej wełny. Musiał zabrać Szczerbatka, bo jego smok zawsze budził go o świcie na poranny powietrzny spacer.
   Teraz ziewając głośno i zamykając za sobą drzwi domku Astrid, zauważył, że cała wioska budzi się powoli ze snu. Ciekaw był, jak czują się jego goście, ale nie mógł dłużej czekać, Szczerbatek chciał już lecieć. Siedział i przekręcał słodko głowę, patrząc na swojego jeźdźca.
- Co jest, Szczerbek? – zapytał Czkawka, głaszcząc go po głowie. Szczerbatek wyraźnie wskazywał mu, że pyta o Astrid. – Mam nadzieję, że nic jej nie będzie – szepnął. – Ty też tęsknisz za Wichurką, prawda?
   Szczerbatek zwiesił smutno głowę. Czkawka dokładnie pamiętał tę scenę. Wszystkie smoki, wraz z Alfą – Szczerbatkiem, kłaniające się poległej Wichurze. Nie wiedział, że smoki przeżywają w ten sposób śmierć bliskich. Pamiętał krzyki Astrid: „Nie, to moja wina, moja! Wichura, nie odchodź, zostań, błagam…”.
   Nie mógł znieść widoku rozpaczy ukochanej. Myślał, że ona dalej wierzy, że to była jej wina, ale to nieprawda. Tak samo, jak Szczerbatek nie zabił Stoicka, bo został wykorzystany jako narzędzie Alfy.
   Wsiadł na smoka i odleciał. Jego myśli wirowały wysoko w niebie, razem z nimi. Wtedy wszystko było dużo prostsze. Zastanawiał się dalej, czy istnieją inne Nocne Furie. Jego mama mówiła, że owszem, ale na pewno nie tutaj. Więc gdzie?
- Nocne Furie nie są przyjaciółmi wiecznych lodów i zimna – mówiła mama, głaszcząc Chmuroskoka. – Szczerbatek musiał być na nie wyjątkowo odporny, że zaleciał tak daleko od domu.
- Tak więc są inne smoki? – zapytał Czkawka z nadzieją. Nawet Szczerbatek patrzył na nią pytająco.
Valka roześmiała się.
- Czkawka, świat jest wielki. Jestem tego absolutnie pewna.
   Pomimo, że Szczerbatek nic nie mówił, Czkawka wiedział dobrze, jak bardzo potrzebuje towarzystwa innej Furii. Ostatnio nawet rzadziej bawił się z innymi smokami, może to też ze względu na brak Wichury, która przecież była jego najczęstszą towarzyszką zabaw.
   Oblecieli wyspę dokoła, gdy zauważył flotę niedaleko Berk. Nie wyglądała na zbrojną. Na pewno nie należała ani do Dagura, ani do Albrechta. Nie znał tego herbu. Skrzyżowany młot i miecz. Wyglądała jak flota kupców, toteż Czkawka postanowił zaczekać na nią przy porcie.
   Gdy była już niedaleko, usłyszał za sobą głos.
- Wybacz, że cię nie ostrzegłem, Czkawko. – powiedział Theod, z uśmiechniętym wyrazem twarzy. – To moja flota. Nie mieliśmy, gdzie się podziać, bo od dawna szukamy bezpiecznej przystani i chciałbym cię prosić o schronienie dla moich ludzi.
   Pomimo przyjaznego nastawienia przyjaciela, Czkawka czuł żal do wodza, że nie powiedział mu o jego planach. Wiedział, że jego ludzie bez problemu pomieszczą się na wyspie.
- O ile nie będzie z nimi kłopotów, to mogą zostać – powiedział Czkawka.
Theod uśmiechnął się z wdzięcznością.
- Moi ludzie to rzemieślnicy, Czkawka. Daj im kawałek metalu, a zrobią z niego wszystko. Ale nie są wojownikami.
Czkawka kiwnął głową.
- Wybacz, ale twoi ludzie to na pewno Wikingowie? – roześmiał się wódz. – Wszyscy, których znam nie mogli się obyć bez broni. – Czkawka ze wstydem przypomniał sobie czasy, kiedy sam próbował zapolować na Nocną Furię.
Theod spojrzał na niego w szczerym zdziwieniu.
- Przecież znam jednego Wikinga, który zawsze kierował się rozsądkiem, a nie siłą. Nie mów, że zmieniłeś się od tego czasu, Czkawko. – chłopak sam zaczął się nad tym zastanawiać.
- Widzisz, Theod, o niektóre rzeczy warto walczyć. – powiedział pewnie Czkawka, głaszcząc Szczerbatka.
Theod przytaknął mu.
   Do portu przybił pierwszy statek. Wyskoczyła z niego dziewczyna łudząco podobna do Heathery, ale o wiele od niej młodsza. Miała taki sam uśmiech jak Theod, Czkawka nawet nie pytał go o pokrewieństwo.
   Dziewczyna ukłoniła się nisko przed Czkawką.
- Wybacz, Jeźdźcu Nocnej Furii, że się ośmielam, ale chciałabym ciebie prosić o gościnę w imieniu moich towarzyszy. – spojrzała na swojego brata, który pochwalił ją kiwnięciem głowy. Czkawka domyślał się, że ciężko było zmusić dziewczynę do tak uprzejmego zwrócenia się do wodza Berk. Znał młodzieńczy zapał tak dobrze, że jeszcze z niego dobrze nie wyrósł, a dziewczyna bardzo przypominała mu siebie sprzed lat.
Czkawka roześmiał się.
- Udzielam wam mojej gościny, przyjaciele. – Szczerbatek czujnie obserwował ludzi na pokładzie. – Mógłbym poznać twoje imię? – zapytał, a dziewczyna momentalnie się zaczerwieniła.
- Przepraszam, Wodzu. Na imię mi Tanya. – ukłoniła się znowu.
Czkawka położył jej dłoń na ramieniu.
- Tanyo, nie musisz się kłaniać za każdym razem, gdy do mnie mówisz – młody wódz uśmiechnął się.
   Nie zauważył, że dołączyła do nich Astrid.
- Witaj, Theodzie – rzekła, uśmiechając się do przyjaciela Czkawki. Podeszła do narzeczonego i ucałowała go delikatnie. – Cześć, skarbie. Czyżbyśmy mieli nowych gości?
- Na imię mi Tanya – odpowiedziała dziewczyna, próbując się ukłonić, przypomniawszy sobie jednak słowa Czkawki.
- Bardzo mi miło. – powiedziała Astrid. – Myślę, że jesteś zmęczona tak długą podróżą. Chodź, pokażę ci, gdzie możesz odpocząć. – po czym zabrała siostrę Theoda w głąb wioski.
Kiedy odeszli, Theod zwrócił się bezpośrednio do Czkawki. Jego ludzie zaczęli wypakowywać bagaże.
- Przepraszam cię za moją siostrę. Trochę brak jej ogłady. – szepnął.
- Theodzie, nie pamiętasz jacy my byliśmy w tym wieku? – zapytał Czkawka, śmiejąc się. – Co ja mówię, dalej taki jestem – wzruszył ramionami, a Theod wybuchnął śmiechem.
   Damorowie okazali się bardzo przyjacielskim ludem, ale też bardzo zaradnym. Kiedy Czkawka oprowadzał ich po wyspie, najwięcej czasu spędzili w kuźni Pyskacza, gdzie podziwiali zbrojomistrza przy pracy. Theod obiecał, że w ramach podziękowania za gościnę, pomogą Pyskaczowi.
   Niedługo potem Czkawka zwołał swoich przyjaciół do twierdzy, prosząc ich o przygotowania przyjęcia na cześć nowych gości. Śledzik był odpowiedzialny za jedzenie, Sączysmark za zadbanie o rozrywkę, zaś Mieczyk i Szpadka… Cóż, Czkawka kazał im pomóc Sączysmarkowi, bo wiedział, że nie na wiele zdadzą się ich chęci.
- Czkawka, to może my porozstawiamy stoły, co ty na to? – zapytał Mieczyk. Czkawka był zdziwiony, że Mieczyk po raz pierwszy wpadł na dobry pomysł.
- Ten stół i tak jest od ciebie mądrzejszy, głąbie – prychnęła Szpadka, poprawiając włosy.
- A może zacznijmy od pozbycia się mojej wrednej siostry? – Mieczyk uderzył o jej hełm, co wydało głuchy dźwięk.
- Ja mam lepszy pomysł! – wykrzyknął Sączysmark z drugiego końca sali. – Pozbądźmy się bliźniaków – uśmiechnął się zjadliwie do bijącej się dwójki.
Czkawka złapał się za głowę. Czuł, że przyjęcie okaże się klapą.
- Nie martw się, Czkawka – powiedział Śledzik, głaszcząc Sztukamięs. – Ja wszystkiego dopilnuję.
Wódz pozwolił sobie na oddech ulgi. Wiedział, że może liczyć na Śledzika.
- Dobrze, zaraz wrócę i zobaczę, jak idą przygotowania.
   Czkawka postanowił odwiedzić Heatherę i zapytać, jak się czuje w Berk, ale coś kazało mu iść w przeciwnym kierunku. Wiedział, że Astrid nie będzie zadowolona. Ale przecież Astrid normalnie rozmawiała z Theodem i to jak rozmawiała! Poczuł złość i poszedł wprost do domku, w którym spali Theod i Heathera. Niestety, nikt mu nie odpowiedział.
   Usiadł na progu i patrzył jak Pyskacz ukazuje Damorom swój hak. Za pewne opowiadał im historię, w jaki sposób stracił rękę. Czkawka uśmiechnął się w myślach. Był zazdrosny o Astrid, i to jak zazdrosny! Przez tyle czasu Sączysmark starał się o względy Astrid, ale Czkawka nie czuł się zazdrosny, bo wiedział, co Astrid o nim myśli. Z Theodem było inaczej i Czkawka boleśnie to sobie uświadamiał.
   Szczerbatek trącił go łbem, jakby chciał go pocieszyć.
- Daj mi spokój, Szczerbek – powiedział, odtrącając przyjaciela. Szczerbatek nie dał się odepchnąć i zrzucił Czkawkę z progu, dociskając go głowa do ziemi, w ramach zabawy.
- Mówił ci już ktoś, że jesteś złym smokiem? – warknął Czkawka, ale nie mógł powstrzymać chichotu, widząc wkurzoną minę smoka. Szczerbatek oblizał mu twarz i cofnął się, czekając, aż Czkawka wstanie.
- Blee. Obleśne stworzenie – mruknął Czkawka, żeby Szczerbatek usłyszał, wycierając się ze śliny.
   Szczerbatek roześmiał się gardłowo. Gdyby go dobrze nie znał pomyślałby, że chciałby w niego strzelić plazmą.
   Cały dzień minął mu na rozmowie z Theodem na temat przyszłych planów. Dowiedział się do niego, że nie tylko szukają miejsca na zadomowienie się, ale także sojuszników. Czkawka pomyślał, że dobrze byłoby mieć tak wspaniałych ludzi po swojej stronie, tym bardziej, że pomysły i wynalazki Theoda bardzo go inspirowały.
   Kiedy nadszedł wieczór, Czkawka ze zdumieniem odkrył, że jego przyjaciele urządzili wspaniałe przyjęcie na świeżym powietrzu. Noc była spokojna, więc stoły postawili na wprost twierdzy, na wielkim placu, a wszelkie ozdoby najczęściej składały się z błyszczącego żelastwa Pyskacza i owczej wełny. Zdziwił się, że można z tych dwóch przedmiotów stworzyć tak wspaniałą dekorację, a tym bardziej był zdziwiony, że jego przyjaciele wywiązali się z jego prośby.
   Theod był oczarowany całym przyjęciem. Po obfitej uczcie Mieczyk i Szpadka rozpoczęli tańce, co Damorowie przyjęli z uznaniem. Okazali się wspaniałymi tancerzami, ku zaskoczeniu mieszkańców Berk.
   Niedługo dołączyła do nich Astrid, ubrana w skromną sukienkę ozdobioną miękkim kożuchem, z rozpuszczonymi włosami. Czkawka zamarł z wrażenia, Theod tak samo.
   Narzeczona uśmiechnęła się do Czkawki, wyciągając go na parkiet. Był jej wdzięczny za to, że odciągnęła go od Theoda, który coraz bardziej go irytował zainteresowaniem Astrid.
- Czy aby nie przeszkadzam, Słynny Pogromco Smoków? – zapytała z przekąsem. Czkawka zmarszczył brwi. Nie podobało mu się, jak zwrócił się do niego kiedyś Albrecht. Nie był wcale pogromcą smoków, on je tresował. Wiedział, że Astrid się z nim droczy.
- Astrid, ja nie umiem tańczyć – wyszeptał, tak, aby pozostali go nie słyszeli.
- Nic się nie martw, kochanie – zaśmiała się, całując go w policzek, co przecież on miał w zwyczaju. – Ja też nie.
   Astrid opowiedziała mu cały swój dzień, rozmowy z Tanyą i Heatherą oraz powitanie Damorów przez mieszkańców Berk. Powiedziała również, że Mieczyk i Sączysmark są pod wrażeniem Tanyi i starają się o jej względy. Czkawka nie mógł w to uwierzyć. Znaczy… To, że Sączysmark to możliwe, ale Mieczyk? Zastanawiał się co na to Szpadka.
   Długo bujali się rytmicznie objęci w uścisku. Czkawka czuł się dobrze, trzymając ją w ramionach. Wystarczyła tylko chwila z Astrid, żeby odzyskiwał siły i chęci do bycia wodzem.
- Astrid… - zaczął niepewnie.
- Tak, Czkawka?
- Moja mama twierdzi, że na pewno istnieją gdzieś Nocne Furie…
- Chcesz je znaleźć? – zapytała. Wiedziała, jak czuje się Szczerbatek, wierząc, że jest jedyny.
- Jeszcze nie wiem, gdzie, ale muszę je znaleźć. Dla Szczerbatka. – obiecał. Jego smok zapewne doglądał okolicę, od kiedy Czkawka zrobił mu ogon, dzięki któremu mógł latać sam. Szczerbatkowi często towarzyszył Chmuroskok, jednak wiedział, że tym razem jego mama także wybrała się na wieczorny lot. Dalej czuła się obco wśród ludzi, a tym bardziej, jeśli było ich teraz o wiele, wiele więcej. Nie miał jej tego za złe. Sam chciał się uwolnić od bycia wodzem, choć na jeden dzień.
- Czkawka… - szepnęła Astrid, a chłopak domyślał się, co powie.  „Nie puszczę cię samego na tak niebezpieczna wyprawę. A co jeśli to znowu zasadzka?”. – Zgadzam się, ale pod jednym warunkiem.
Czkawka nie mógł wyjść z podziwu.
- Jakim?
- Weźmiesz mnie ze sobą. Skoro mam znaleźć smoka, chcę, żeby to była Nocna Furia.
   Czkawka podniósł ją i zatoczył z nią piruet.
- Bez ciebie i tak daleko bym nie odleciał – roześmiał się, całując ją.

Specjalnie dla Kelsey ;) Mam nadzieję, że ci się spodoba :D


3 komentarze:

  1. Nie no powalasz! Czytałam wiele blogów o tej tematyce ale ten jest chyba najlepszy. Ja w jeden dzień nie mogę napisać miniaturki a ty walisz tu cudowny post!

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepszy? No może nie przesadzajmy ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. To opowiadanie jest niesamowite, masz talent. Idę czytać dalej. :D
    ~Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń