- I
powiedz, co ja mam zrobić? – zapytał Szczerbatka, opowiedziawszy cała rozmowę
ze Szpadką przyjacielowi.
Szczerbek wywrócił oczami, dając
Czkawce jasna odpowiedź.
- Myślisz, że mam się tym nie przejmować? Ech, łatwo ci powiedzieć Mordko,
twoim jedynym problemem jest moja i twoja niepełnosprawność – mruknął, a
Czkawka warknął przeciągle. Jeździec czuł, że coś jeszcze trapi przyjaciela,
ale nie chciał o to pytać. Po prostu poczuł, że musi jak najszybciej odnaleźć
drugą Nocną Furię.
Kiedy przylecieli na wyspę, było już
ciemno, a na klifie czekała na nich… Heathera. Tak, widział ją dobrze, ale
zdumiało go, czemu przyjaciółka czeka na niego. Szczerbatek lekko sfrunął na
ziemię, a dziewczyna podbiegła do niego szybko.
- Czkawka, moglibyśmy porozmawiać? – zapytała nieśmiało.
- Jasne, jak widzisz nie mam specjalnego zajęcia. – Szczerbek fuknął i odszedł
niepocieszony. Raju, chyba wszyscy dzisiaj się na niego uwzięli.
Heathera ruszyła ścieżką w stronę
Plaży Thora.
- Widzisz, Czkawka, martwię się o moją siostrę. – powiedziała wprost, jak to
miała w zwyczaju. Jej oliwkowe oczy lśniły dziko w blasku pełnego księżyca.
Czkawka dopiero zobaczył, jak bardzo się zmieniła od czasu, gdy znaleźli ją na
tej samej plaży, do której teraz zmierzali. Dziewczyna nabrała więcej kobiecych
kształtów, zarówno jak Astrid, ale nie to na Czkawce zrobiło największe
wrażenie. Jej twarz przybrała chłodny wyraz, jakby coś odebrało jej choć trochę
beztroski, której miała w sobie. Nawet zaczęła spinać włosy, nie wiązać w
ciasny warkocz, przez co wyglądała o wiele dojrzalej, niż Astrid. Cóż, trzeba
przyznać, że uśmiechnięta Astrid bardziej mu się podobała niż poważna Heathera,
jednak w tej dziewczynie była jakaś tajemnica, która go do siebie
niebezpiecznie przyciągała. – Martwię się, czy powinna z nami odjeżdżać.
- Chcesz, żeby została na Berk? – zapytał Czkawka. Odrodziły się w nim wyrzuty
sumienia, jak zawsze, gdy cos obiecywał, a potem wszystko się zmieniało.
Powiedział Szpadce, że wszystko się zmieni, gdy Tanya wyjedzie. Co jeśli nie?
- Widzę, że jest zakochana w Mieczyku z wzajemnością. Nie wiem, czy powinniśmy
ich rozdzielać… - zawahała się. Czkawka położył jej dłoń na ramieniu.
- Heathero, posłuchaj mnie. Jutro chcemy wyruszyć z Astrid szukać Nocnej Furii.
Może to zająć trochę czasu. Może zostawmy ich samym sobie na jakiś czas, a
potem zobaczymy, co z tym zrobić? Z tego, co słyszałem, Theod obiecał, że
zostaniecie do naszego powrotu…
Heathera rzuciła mu się na szyję.
- Dziękuję, Czkawka. Sama nie wiedziałam, co z tym zrobić. – uśmiechnęła się
delikatnie, o ile można to uznać za uśmiech i odeszła.
Czkawka poczuł dreszcz, gdy zobaczył
nieopodal Astrid, stojącą spokojnie koło domu Beatrice, siostry Pyskacza.
Podszedł do niej, jakby się spodziewał nagany.
- Astrid, ja tylko… - zaczął się tłumaczyć, ale Astrid popatrzyła na niego
chłodno.
- Już po twoim podłym humorze? – mruknęła, po czym odwróciła się na pięcie i
chciała odejść, ale Czkawka złapał ją za ramię.
- Wybacz, skarbie, to się nie powtórzy. I powiem ci, że tak, mój humor się
poprawił po locie ze Szczerbatkiem. – wyznał.
- Nie po rozmowie z Heatherą? – zapytała złośliwie, ale na jej twarzy pojawił
się uśmieszek, z którym zawsze robiła sobie z niego żarty.
Pocałował ją w czoło.
- Teraz mam doskonały humor – powiedział, patrząc jej w oczy.
- To bardzo dobrze – obrzuciła go wzrokiem podziwu, który tak mu się podobał. –
Będę mogła ci go zepsuć w czasie podróży – szepnęła, pokrzywiając mu się.
Szczerbatek odleciał w stronę twierdzy.
Czkawka sam nie wiedział, co ma myśleć
na temat zachowania dziewczyny. Chyba chciała w jakiś sposób zasłonić swoją
zazdrość o chłopaka, a to, że była zazdrosna wiedział na pewno. Poszedł po
prostu za nią i za Szczerbatkiem do twierdzy, gdzie zgromadzone było połowa
Berk i całe plemię Damorów, wraz z Theodem i jego rodziną na czele.
Czkawka zdążył tylko opowiedzieć Astrid
o spotkaniu ze Szpadką, oczywiście pomijając ostatnie słowa przyjaciółki, gdy
usiedli obok Theoda przy Wielkim Stole, przy którym zazwyczaj odbywały się
narady.
Theod jak zwykle podarował Astrid uśmiech, od
którego Czkawce zrobiło się niedobrze. Cała twierdza rozbrzmiała od skocznej
muzyki i tak oto Wikingowie zaczęli kolejny dzień zabawy z powodu gości.
Czkawka modlił się, żeby Theod nie
zaprosił Astrid do tańca a na to był tylko jeden sposób – zaprosić narzeczoną
jako pierwszy. W taki oto sposób – ku szoku Astrid, odebrał ją spod łap Theoda,
który patrzył na nich z grymasem na twarzy.
- Jeszcze raz cię przepraszam za tamto – mruknął Czkawka, wbijając wzrok w
wodza.
- Zignorujmy to – powiedziała wesoło. – Theod zaczyna mnie wkurzać – wyznała szczerze,
przez co Czkawka odetchnął z ulgą. – Cały czas się na mnie gapi.- A
wiesz, że postanowił tu zostać podczas naszej wyprawy tylko dlatego, że miał
nadzieję, że ty również zostajesz? – Czkawka wyszczerzył zęby we wrednym
uśmiechu. – Najwyraźniej mam konkurencję. – szepnął, całując ją w policzek.
- Daj spokój, Czkawka, nie wierzę mu. – powiedziała, ignorując zaloty chłopaka.
– I ty też nie powinieneś.
- Ej, wylatujemy po zawarciu sojuszu. – Czkawka machnął ręką.
- Brak wodza to doskonała okazja do ataku, Czkawka, nie lekceważ tego –
mruknęła gniewnie. Wódz myślał nad jej słowami, ale postanowił nie dawać tego
po sobie poznać. Przyciągnął ją bliżej do siebie i wyszeptał tylko:
- Teraz widzę, że posiadanie takiej żony u swojego boku jest bardziej korzystne
dla wyspy niż mi się wydawało. – powiedział.
Astrid uniosła brew do góry.
- Więc tylko dlatego poprosiłeś mnie o rękę? – udając, że jest obrażona. – Bo to
korzystne?
Czkawka miał ochotę ugryźć się w język, ale wiedział, że musi teraz
odpowiedzieć na to pytanie.
- A czy całowałbym ciebie i był przy tobie, tylko gdybym kierował się dobrem
wyspy? Równie dobrze mógłbym wybrać Heatherę… - i w tym momencie zrozumiał swój
błąd, ale i tak było za późno, bo Astrid obróciła się i chciała odejść. Czkawka
przyciągnął ją na siłę, tłumacząc się.
- Gdyby zależało mi tylko na dobru wyspy to mógłbym wybrać Heatherę, ale mam w
nosie to co jest korzystne bądź nie, Astrid – powiedział całkiem szczerze.
Pomimo, że wiedział, że narzeczona mu wierzy, na jej oczach pojawiła się mgła. –
Skarbie, przepraszam, źle się wyraziłem. To wszystko.
- Tak więc, czemu jej nie wybrałeś? – zapytała całkiem poważnie.
- Bo wybrałem ciebie. – rzekł, przytulając ją.
…
Tej nocy Czkawka miał koszmar. Śniła
mu się jego wyspa – znana od urodzenia i tak bliska jego sercu, ale była jakaś
inna. Stał na środku Wielkiego Placu, tam gdzie jego przyjaciele urządzili
przyjęcie na cześć przybycia Damorów, ale Plac był pusty, co było rzadkością na
wyspie. Nie widział żywej duszy, ani tutaj, ani w innych częściach wioski.
Próbował wołać po imieniu każdego
Wikinga, ale było to na marne. W końcu, doszedł do granic wioski i zauważył
ślady po ogniu. Większość domów po tej stronie wyspy była spalona. Żył ze
smokami dość długo, by odróżnić ich ogień, ale to nie był ogień smoków.
Wiedział, że Berk zostało zaatakowane przez ludzi, dlatego nie znalazł żadnego
Wikinga.
Wystraszył się i pobiegł prosto do
swojego domu, ale nie znalazł tam ani Szczerbatka, ani mamy. Nagle przypomniał
sobie o jeszcze jednym, bardzo ważnym domu, który musiał sprawdzić. Biegł jak
najszybciej prosto do Astrid. Czuł tak wielkie przerażenie i grozę jak jeszcze
nigdy.
Zastał to samo, co w innych domkach,
ale tym razem zalał go niewyobrażalny ból, który zaczął się od wejścia do Domu
Wodza. Jeszcze nigdy w życiu tak się nie bał.
Całe szczęście, ten okropny sen się
skończył. Kiedy Czkawka otworzył oczy, które były dziwnie mokre, zauważył, że
obok jego łóżka stoi Szczerbatek z zielonymi oczami wbitymi wprost w niego. W
tych oczach widział troskę, przez co coś kazało mu go uspokoić.
- Spokojnie, Szczerbek, to tylko zły sen – powiedział, tak naprawdę do siebie,
ale wolał o tym nie mówić.
Usłyszał kroki na schodach i po chwili
w drzwiach pojawiła się jego mama, trzymając w dłoni zapaloną świecę.
- Coś się stało? – wykrzyknęła, ale uspokoiła się, widząc jego w łóżku i
Szczerbatka siedzącego obok przyjaciela. – Krzyczałeś – mruknęła, usprawiedliwiając
się.
- Tak, miałem zły sen – przyznał Czkawka. Jego mama usiadła obok niego na łóżku,
jakby był małym dzieckiem.
- Jaki? – zapytała.
- Co jaki? – Czkawka poczuł się urażony. – Sen to sen, po co nad tym
dyskutować?! – miał ochotę śnić o locie ze Szczerbatkiem, a nie o pustej
wiosce.
Valka roześmiała się.
- Może Stoick ci tego nie mówił, ale sny zawsze biorą się z czegoś. – mówiła dalej.
– Ja sama zauważyłam, że coś cię gryzie od powrotu.
Czkawka wywrócił oczami.
- Nic mi nie jest, po prostu Astrid trochę mnie wystraszyła. – mruknął,
obrażony.
- Trochę, że aż tak krzyczałeś przez sen? Dziwię się, że tu nie przybiegła. –
powiedziała, śmiejąc się.
- No dzięki ci wielkie.
- Przepraszam, co ci powiedziała? – zapytała, głaszcząc go po włosach całkiem
jak Astrid.
Czkawka odetchnął. Wiedział, że i tak
nie ukryje tego przed mamą. Usiadł naprzeciw niej i spojrzał jej w oczy z
bólem, przypominając sobie koszmar. Tak naprawdę cieszył się z jej obecności,
bo tylko potwierdzała, że to tylko zły sen.
- Astrid twierdzi, że nasza wyprawa pozostawia Berk samą, bez obrony, a to
oznacza, że jest świetnym celem dla wrogów. – powiedział, głaszcząc
Szczerbatka, który, korzystając z sytuacji, położył się obok Czkawki.
- Ma sporo racji. – powiedziała Valka, zastanowiwszy się.
- Dzięki, mamo. – mruknął niepocieszony.
- I to cię tak zabolało? – zapytała. – To ci się śniło?
- Śniła mi się opustoszała wioska. A kiedy zobaczyłem, że nie ma ciebie, ani
Szczerbatka – popatrzył na przyjaciela, jakby chciał podkreślić swoje słowa. –
potem jeszcze pusty dom Astrid…
- Acha, więc tego boi się najdzielniejszy Wiking w historii? – zaśmiała się.
- Najdzielniejszy to był tata – powiedział, smutniejąc.
Valka pokręciła przecząco głową.
- Każdy czasem się czegoś boi. Stoick także się bał. O ciebie. – powiedziała,
patrząc mu w oczy.
- O mnie?
- Tak, za każdym razem kiedy pakowałeś się w kłopoty, po jego skórze
przechodziły ciarki – mówiła to całkiem szczerze. – Mówił mi to.
- Więc twierdzisz, że…
- Czkawka, boisz się nie smoków, nie ciemności, nie wody, tak jak Pyskacz –
tutaj obydwoje się uśmiechnęli. – Boisz się o bliskich. I to jest twoja największa
słabość.
- Dzięki za podsumowanie – mruknął.
- O kogo się boisz najbardziej? – Valka zignorowała gniewny ton syna.
- O Szczerbatka, o ciebie… - czekał chwilę, nie wiedząc, czy wyznawać mamie
wszystko. W końcu zdecydował, zauważywszy, że mama wychwyciła jego zwątpienie.
-… i o Astrid.
Valka uśmiechnęła się.
- W takim razie możesz być spokojny, dwójkę z nich zabierasz ze sobą. – głaskała
Szczerbatka, z czego smok był bardzo zadowolony, nawet zaczął mruczeć.
- Ej, przestań – Czkawka zwrócił się do smoka. – Szczerbek, zaślinisz mi kołdrę…
- mruknął, ale nie na wiele to pomogło.
- Odpręż się i nie myśl o tym – rzekła Valka. – Jutro już wyruszacie. – mrugnęła
do niego, po czym wzięła do ręki świeczkę i ruszyła w dół, po schodach. Czkawka nie mógł zasnąć jeszcze przez chwilę.
Cały czas zdawał sobie sprawę z tego, co powiedziała mu mama. Myślał, że bał
się wiele więcej rzeczy, ale w sumie mama miała rację. Ciekawe, że zawsze
dręczyły go koszmary, gdy obok nie było Astrid. Jego mama chyba zdawała sobie z
tego sprawę, mówiąc to ostatnie z tym dziwnym, tajemniczym uśmiechem. Miał
nadzieję, że nic nie zepsuje jutrzejszego dnia…
Musze wam powiedzieć, że strasznie będzie mi brakowało pisania :/ bardzo spodobało mi się to opowiadanie i ciężko mi będzie zrobić tygodniową przerwę, ale obiecuję, że w poniedziałek znów wracam! <3
Twoje opowiadanie jest jednym z moich ulubionych, a może nawet tym głównym :) Podoba mi się w nim to że wszystko dzieje się małymi kroczkami a nie zaraz katastrofa, ślub czy dzieci. Podziwiam cię :) Sama lubię popisać sobie w podobie takie historyjki :) Miłego wyjazdu życzę :D
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo ;)) czasem mam takie wrażenie że pisze strasznie poważnie i że to opowiadanie nie przypomina serialu czy tez filmów :/
UsuńAkurat powaga w niektórych blogach jest bardzo dobra, powstaje wtedy w całym wątku historii poukładane, ale w tej historii nie odczuwam jej. Miłego wypoczynku : D
UsuńWypoczywaj. A ja czekam na kolejny post. ;)
OdpowiedzUsuńJestem od pierwsze rozdziału i pierwszego dnia i będę do końca. Postanowiłam sama napisać. Ten blog zmotywował mnie maksymalnie. Niech ci przypłynie morze weny. Powodzenia. Pięknie piszesz i fajne jest to co skomentowała ~Astrid, że wszystko idzie małymi kroczkami a nie jak na blogu którego już spotkałam śmierć, tragiczne pożegnanie i nagle znalazła się druga Nocna Furia W DWÓCH ROZDZIAŁACH.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDziękuję wam wszystkim :) wypoczęłam i nabrałam wiele sił i nie wiem czemu ale chciałabym wam powiedzieć że ten tydzień spędziłam na spotkaniu młodych diecezji legnickiej. serio, namawiam do tego typu spotkań bo to naprawdę wzbogaca człowieka i w nowe znajomości i w bliższy kontakt z Panem Bogiem. Przepraszam że nie w stylu strony ;p to tylko dla "chcących wiedzieć więcej" :D
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział?
UsuńKiedy kolejna część?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wkrótce, wybaczcie że tak to odkładam, ale wolę ułożyć w głowie coś naprawdę dobrego, niż po prostu pójść na łatwiznę i napisać wam coś gównianego ;3 mam nadzieję że to zrozumiecie ;D
OdpowiedzUsuńRozumiem c;
UsuńSpoko, wiesz ja kiedyś żeby napisać dobry rozdział musiałam przełożyć... I napisałam na kolejny miesiąc xd Ale i tak z tego nic nie wyszło xdd
OdpowiedzUsuń