poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Sen o ogniu

- I powiedz, co ja mam zrobić? – zapytał Szczerbatka, opowiedziawszy cała rozmowę ze Szpadką przyjacielowi.
   Szczerbek wywrócił oczami, dając Czkawce jasna odpowiedź.
- Myślisz, że mam się tym nie przejmować? Ech, łatwo ci powiedzieć Mordko, twoim jedynym problemem jest moja i twoja niepełnosprawność – mruknął, a Czkawka warknął przeciągle. Jeździec czuł, że coś jeszcze trapi przyjaciela, ale nie chciał o to pytać. Po prostu poczuł, że musi jak najszybciej odnaleźć drugą Nocną Furię.
   Kiedy przylecieli na wyspę, było już ciemno, a na klifie czekała na nich… Heathera. Tak, widział ją dobrze, ale zdumiało go, czemu przyjaciółka czeka na niego. Szczerbatek lekko sfrunął na ziemię, a dziewczyna podbiegła do niego szybko.
- Czkawka, moglibyśmy porozmawiać? – zapytała nieśmiało.
- Jasne, jak widzisz nie mam specjalnego zajęcia. – Szczerbek fuknął i odszedł niepocieszony. Raju, chyba wszyscy dzisiaj się na niego uwzięli.
   Heathera ruszyła ścieżką w stronę Plaży Thora.
- Widzisz, Czkawka, martwię się o moją siostrę. – powiedziała wprost, jak to miała w zwyczaju. Jej oliwkowe oczy lśniły dziko w blasku pełnego księżyca. Czkawka dopiero zobaczył, jak bardzo się zmieniła od czasu, gdy znaleźli ją na tej samej plaży, do której teraz zmierzali. Dziewczyna nabrała więcej kobiecych kształtów, zarówno jak Astrid, ale nie to na Czkawce zrobiło największe wrażenie. Jej twarz przybrała chłodny wyraz, jakby coś odebrało jej choć trochę beztroski, której miała w sobie. Nawet zaczęła spinać włosy, nie wiązać w ciasny warkocz, przez co wyglądała o wiele dojrzalej, niż Astrid. Cóż, trzeba przyznać, że uśmiechnięta Astrid bardziej mu się podobała niż poważna Heathera, jednak w tej dziewczynie była jakaś tajemnica, która go do siebie niebezpiecznie przyciągała. – Martwię się, czy powinna z nami odjeżdżać.
- Chcesz, żeby została na Berk? – zapytał Czkawka. Odrodziły się w nim wyrzuty sumienia, jak zawsze, gdy cos obiecywał, a potem wszystko się zmieniało. Powiedział Szpadce, że wszystko się zmieni, gdy Tanya wyjedzie. Co jeśli nie?
- Widzę, że jest zakochana w Mieczyku z wzajemnością. Nie wiem, czy powinniśmy ich rozdzielać… - zawahała się. Czkawka położył jej dłoń na ramieniu.
- Heathero, posłuchaj mnie. Jutro chcemy wyruszyć z Astrid szukać Nocnej Furii. Może to zająć trochę czasu. Może zostawmy ich samym sobie na jakiś czas, a potem zobaczymy, co z tym zrobić? Z tego, co słyszałem, Theod obiecał, że zostaniecie do naszego powrotu…
   Heathera rzuciła mu się na szyję.
- Dziękuję, Czkawka. Sama nie wiedziałam, co z tym zrobić. – uśmiechnęła się delikatnie, o ile można to uznać za uśmiech i odeszła.
   Czkawka poczuł dreszcz, gdy zobaczył nieopodal Astrid, stojącą spokojnie koło domu Beatrice, siostry Pyskacza. Podszedł do niej, jakby się spodziewał nagany.
- Astrid, ja tylko… - zaczął się tłumaczyć, ale Astrid popatrzyła na niego chłodno.
- Już po twoim podłym humorze? – mruknęła, po czym odwróciła się na pięcie i chciała odejść, ale Czkawka złapał ją za ramię.
- Wybacz, skarbie, to się nie powtórzy. I powiem ci, że tak, mój humor się poprawił po locie ze Szczerbatkiem. – wyznał.
- Nie po rozmowie z Heatherą? – zapytała złośliwie, ale na jej twarzy pojawił się uśmieszek, z którym zawsze robiła sobie z niego żarty.
   Pocałował ją w czoło.
- Teraz mam doskonały humor – powiedział, patrząc jej w oczy.
- To bardzo dobrze – obrzuciła go wzrokiem podziwu, który tak mu się podobał. – Będę mogła ci go zepsuć w czasie podróży – szepnęła, pokrzywiając mu się. Szczerbatek odleciał w stronę twierdzy.
   Czkawka sam nie wiedział, co ma myśleć na temat zachowania dziewczyny. Chyba chciała w jakiś sposób zasłonić swoją zazdrość o chłopaka, a to, że była zazdrosna wiedział na pewno. Poszedł po prostu za nią i za Szczerbatkiem do twierdzy, gdzie zgromadzone było połowa Berk i całe plemię Damorów, wraz z Theodem i jego rodziną na czele.
   Czkawka zdążył tylko opowiedzieć Astrid o spotkaniu ze Szpadką, oczywiście pomijając ostatnie słowa przyjaciółki, gdy usiedli obok Theoda przy Wielkim Stole, przy którym zazwyczaj odbywały się narady.
    Theod jak zwykle podarował Astrid uśmiech, od którego Czkawce zrobiło się niedobrze. Cała twierdza rozbrzmiała od skocznej muzyki i tak oto Wikingowie zaczęli kolejny dzień zabawy z powodu gości.
   Czkawka modlił się, żeby Theod nie zaprosił Astrid do tańca a na to był tylko jeden sposób – zaprosić narzeczoną jako pierwszy. W taki oto sposób – ku szoku Astrid, odebrał ją spod łap Theoda, który patrzył na nich z grymasem na twarzy.
- Jeszcze raz cię przepraszam za tamto – mruknął Czkawka, wbijając wzrok w wodza.
- Zignorujmy to – powiedziała wesoło. – Theod zaczyna mnie wkurzać – wyznała szczerze, przez co Czkawka odetchnął z ulgą. – Cały czas się na mnie gapi.
- A wiesz, że postanowił tu zostać podczas naszej wyprawy tylko dlatego, że miał nadzieję, że ty również zostajesz? – Czkawka wyszczerzył zęby we wrednym uśmiechu. – Najwyraźniej mam konkurencję. – szepnął, całując ją w policzek.
- Daj spokój, Czkawka, nie wierzę mu. – powiedziała, ignorując zaloty chłopaka. – I ty też nie powinieneś.
- Ej, wylatujemy po zawarciu sojuszu. – Czkawka machnął ręką.
- Brak wodza to doskonała okazja do ataku, Czkawka, nie lekceważ tego – mruknęła gniewnie. Wódz myślał nad jej słowami, ale postanowił nie dawać tego po sobie poznać. Przyciągnął ją bliżej do siebie i wyszeptał tylko:
- Teraz widzę, że posiadanie takiej żony u swojego boku jest bardziej korzystne dla wyspy niż mi się wydawało. – powiedział.
   Astrid uniosła brew do góry.
- Więc tylko dlatego poprosiłeś mnie o rękę? – udając, że jest obrażona. – Bo to korzystne?
Czkawka miał ochotę ugryźć się w język, ale wiedział, że musi teraz odpowiedzieć na to pytanie.
- A czy całowałbym ciebie i był przy tobie, tylko gdybym kierował się dobrem wyspy? Równie dobrze mógłbym wybrać Heatherę… - i w tym momencie zrozumiał swój błąd, ale i tak było za późno, bo Astrid obróciła się i chciała odejść. Czkawka przyciągnął ją na siłę, tłumacząc się.
- Gdyby zależało mi tylko na dobru wyspy to mógłbym wybrać Heatherę, ale mam w nosie to co jest korzystne bądź nie, Astrid – powiedział całkiem szczerze. Pomimo, że wiedział, że narzeczona mu wierzy, na jej oczach pojawiła się mgła. – Skarbie, przepraszam, źle się wyraziłem. To wszystko.
- Tak więc, czemu jej nie wybrałeś? – zapytała całkiem poważnie.
- Bo wybrałem ciebie. – rzekł, przytulając ją.

   Tej nocy Czkawka miał koszmar. Śniła mu się jego wyspa – znana od urodzenia i tak bliska jego sercu, ale była jakaś inna. Stał na środku Wielkiego Placu, tam gdzie jego przyjaciele urządzili przyjęcie na cześć przybycia Damorów, ale Plac był pusty, co było rzadkością na wyspie. Nie widział żywej duszy, ani tutaj, ani w innych częściach wioski. Próbował  wołać po imieniu każdego Wikinga, ale było to na marne. W końcu, doszedł do granic wioski i zauważył ślady po ogniu. Większość domów po tej stronie wyspy była spalona. Żył ze smokami dość długo, by odróżnić ich ogień, ale to nie był ogień smoków. Wiedział, że Berk zostało zaatakowane przez ludzi, dlatego nie znalazł żadnego Wikinga.
   Wystraszył się i pobiegł prosto do swojego domu, ale nie znalazł tam ani Szczerbatka, ani mamy. Nagle przypomniał sobie o jeszcze jednym, bardzo ważnym domu, który musiał sprawdzić. Biegł jak najszybciej prosto do Astrid. Czuł tak wielkie przerażenie i grozę jak jeszcze nigdy.
   Zastał to samo, co w innych domkach, ale tym razem zalał go niewyobrażalny ból, który zaczął się od wejścia do Domu Wodza. Jeszcze nigdy w życiu tak się nie bał.
   Całe szczęście, ten okropny sen się skończył. Kiedy Czkawka otworzył oczy, które były dziwnie mokre, zauważył, że obok jego łóżka stoi Szczerbatek z zielonymi oczami wbitymi wprost w niego. W tych oczach widział troskę, przez co coś kazało mu go uspokoić.
- Spokojnie, Szczerbek, to tylko zły sen – powiedział, tak naprawdę do siebie, ale wolał o tym nie mówić.
   Usłyszał kroki na schodach i po chwili w drzwiach pojawiła się jego mama, trzymając  w dłoni zapaloną świecę.
- Coś się stało? – wykrzyknęła, ale uspokoiła się, widząc jego w łóżku i Szczerbatka siedzącego obok przyjaciela. – Krzyczałeś – mruknęła, usprawiedliwiając się.
- Tak, miałem zły sen – przyznał Czkawka. Jego mama usiadła obok niego na łóżku, jakby był małym dzieckiem.
- Jaki? – zapytała.
- Co jaki? – Czkawka poczuł się urażony. – Sen to sen, po co nad tym dyskutować?! – miał ochotę śnić o locie ze Szczerbatkiem, a nie o pustej wiosce.
Valka roześmiała się.
- Może Stoick ci tego nie mówił, ale sny zawsze biorą się z czegoś. – mówiła dalej. – Ja sama zauważyłam, że coś cię gryzie od powrotu.
Czkawka wywrócił oczami.
- Nic mi nie jest, po prostu Astrid trochę mnie wystraszyła. – mruknął, obrażony.
- Trochę, że aż tak krzyczałeś przez sen? Dziwię się, że tu nie przybiegła. – powiedziała, śmiejąc się.
- No dzięki ci wielkie.
- Przepraszam, co ci powiedziała? – zapytała, głaszcząc go po włosach całkiem jak Astrid.
   Czkawka odetchnął. Wiedział, że i tak nie ukryje tego przed mamą. Usiadł naprzeciw niej i spojrzał jej w oczy z bólem, przypominając sobie koszmar. Tak naprawdę cieszył się z jej obecności, bo tylko potwierdzała, że to tylko zły sen.
- Astrid twierdzi, że nasza wyprawa pozostawia Berk samą, bez obrony, a to oznacza, że jest świetnym celem dla wrogów. – powiedział, głaszcząc Szczerbatka, który, korzystając z sytuacji, położył się obok Czkawki.
- Ma sporo racji. – powiedziała Valka, zastanowiwszy się.
- Dzięki, mamo. – mruknął niepocieszony.
- I to cię tak zabolało? – zapytała. – To ci się śniło?
- Śniła mi się opustoszała wioska. A kiedy zobaczyłem, że nie ma ciebie, ani Szczerbatka – popatrzył na przyjaciela, jakby chciał podkreślić swoje słowa. – potem jeszcze pusty dom Astrid…
- Acha, więc tego boi się najdzielniejszy Wiking w historii? – zaśmiała się.
- Najdzielniejszy to był tata – powiedział, smutniejąc.
Valka pokręciła przecząco głową.
- Każdy czasem się czegoś boi. Stoick także się bał. O ciebie. – powiedziała, patrząc mu w oczy.
- O mnie?
- Tak, za każdym razem kiedy pakowałeś się w kłopoty, po jego skórze przechodziły ciarki – mówiła to całkiem szczerze. – Mówił mi to.
- Więc twierdzisz, że…
- Czkawka, boisz się nie smoków, nie ciemności, nie wody, tak jak Pyskacz – tutaj obydwoje się uśmiechnęli. – Boisz się o bliskich. I to jest twoja największa słabość.
- Dzięki za podsumowanie – mruknął.
- O kogo się boisz najbardziej? – Valka zignorowała gniewny ton syna.
- O Szczerbatka, o ciebie… - czekał chwilę, nie wiedząc, czy wyznawać mamie wszystko. W końcu zdecydował, zauważywszy, że mama wychwyciła jego zwątpienie. -… i o Astrid.
Valka uśmiechnęła się.
- W takim razie możesz być spokojny, dwójkę z nich zabierasz ze sobą. – głaskała Szczerbatka, z czego smok był bardzo zadowolony, nawet zaczął mruczeć.
- Ej, przestań – Czkawka zwrócił się do smoka. – Szczerbek, zaślinisz mi kołdrę… - mruknął, ale nie na wiele to pomogło.
- Odpręż się i nie myśl o tym – rzekła Valka. – Jutro już wyruszacie. – mrugnęła do niego, po czym wzięła do ręki świeczkę i ruszyła w dół, po schodach.
   Czkawka nie mógł zasnąć jeszcze przez chwilę. Cały czas zdawał sobie sprawę z tego, co powiedziała mu mama. Myślał, że bał się wiele więcej rzeczy, ale w sumie mama miała rację. Ciekawe, że zawsze dręczyły go koszmary, gdy obok nie było Astrid. Jego mama chyba zdawała sobie z tego sprawę, mówiąc to ostatnie z tym dziwnym, tajemniczym uśmiechem. Miał nadzieję, że nic nie zepsuje jutrzejszego dnia…


Musze wam powiedzieć, że strasznie będzie mi brakowało pisania :/ bardzo spodobało mi się to opowiadanie i ciężko mi będzie zrobić tygodniową przerwę, ale obiecuję, że w poniedziałek znów wracam! <3

12 komentarzy:

  1. Twoje opowiadanie jest jednym z moich ulubionych, a może nawet tym głównym :) Podoba mi się w nim to że wszystko dzieje się małymi kroczkami a nie zaraz katastrofa, ślub czy dzieci. Podziwiam cię :) Sama lubię popisać sobie w podobie takie historyjki :) Miłego wyjazdu życzę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ;)) czasem mam takie wrażenie że pisze strasznie poważnie i że to opowiadanie nie przypomina serialu czy tez filmów :/

      Usuń
    2. Akurat powaga w niektórych blogach jest bardzo dobra, powstaje wtedy w całym wątku historii poukładane, ale w tej historii nie odczuwam jej. Miłego wypoczynku : D

      Usuń
  2. Wypoczywaj. A ja czekam na kolejny post. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem od pierwsze rozdziału i pierwszego dnia i będę do końca. Postanowiłam sama napisać. Ten blog zmotywował mnie maksymalnie. Niech ci przypłynie morze weny. Powodzenia. Pięknie piszesz i fajne jest to co skomentowała ~Astrid, że wszystko idzie małymi kroczkami a nie jak na blogu którego już spotkałam śmierć, tragiczne pożegnanie i nagle znalazła się druga Nocna Furia W DWÓCH ROZDZIAŁACH.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję wam wszystkim :) wypoczęłam i nabrałam wiele sił i nie wiem czemu ale chciałabym wam powiedzieć że ten tydzień spędziłam na spotkaniu młodych diecezji legnickiej. serio, namawiam do tego typu spotkań bo to naprawdę wzbogaca człowieka i w nowe znajomości i w bliższy kontakt z Panem Bogiem. Przepraszam że nie w stylu strony ;p to tylko dla "chcących wiedzieć więcej" :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, że wkrótce, wybaczcie że tak to odkładam, ale wolę ułożyć w głowie coś naprawdę dobrego, niż po prostu pójść na łatwiznę i napisać wam coś gównianego ;3 mam nadzieję że to zrozumiecie ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Spoko, wiesz ja kiedyś żeby napisać dobry rozdział musiałam przełożyć... I napisałam na kolejny miesiąc xd Ale i tak z tego nic nie wyszło xdd

    OdpowiedzUsuń