niedziela, 17 sierpnia 2014

Korzeń... Znowu

Czkawka był na wyspie położonej na zachód od Berk. Miał nadzieję, że Szczerbatek zaraz przyleci z Astrid. Zastanawiał się nad mapą Theoda i porównywał ze swoją. Znana przez niego połowa mapy się zgadzała, reszty nie mógł wiedzieć i musiał zdecydować, czy zaufać Theodowi.
   Zaplanował dokładnie całą podróż, choć wiedział, że może zająć tygodnie. Nocne Furie wcale nie są ufnymi stworzeniami. Zawsze Szczerbatek mógł ją zmusić siłą woli jako Alfa, ale wiedział, że smok raczej unikał tak radykalnych rozwiązań.
   Ślęczał nad kawałkami pergaminu i rozmyślał nad jutrzejszą wyprawą. Co jeśli się nie uda? Stracą tyle cennego czasu… Czkawka wyobraził sobie te kilka tygodni z Astrid i wszystkie złe myśli nagle zniknęły. Cieszył się na samą wyprawę, nie tylko na jej cel.
   Kiedy zauważył sylwetkę przyjaciela, dryfującą po niebie, niczym sokół, zaczął szybko składać wszystkie mapy. Chciał zrobić niespodziankę Astrid i zaplanował wszystko bardzo starannie. Wystarczyło tylko jej o tym powiedzieć.
   Odetchnął z ulgą, gdy zobaczył swoją narzeczoną zsiadającą ze Szczerbatka. Pogłaskała go za lot i uśmiechnęła się do Czkawki. Szczerbatek ułożył się na skałach, na które grzało ciepłe, wiosenne słońce.
- Co się stało, że nasz wódz siedzi tutaj sam? – zapytała zalotnie Astrid, na co Czkawka zareagował z entuzjazmem.
- Widzisz, bo jest taka sprawa… - zaczął, zastanawiając się jak dobrać słowa.
- No?
   Czkawka przyciągnął ją do siebie bardzo blisko.
- Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę? – zapytał. Astrid miała ochotę zmusić go do logicznego wytłumaczenia jego zachowania. Jak na inteligentnego Wikinga, Czkawka zawsze się przy niej motał.
- Jaką rozmowę , Czkawka? – spytała Astrid, wzdychając.
- Theod twierdził, że widział Nocną Furię na Północnych Wyspach Brytyjskich. Narysował nawet wyspę, na której widział smoka.
   Mina Astrid wciąż się zmieniała. Najpierw widział, że jest szczęśliwa, ale stawała się bardziej czujna i ostrożna z każdą chwilą.
- Co jeśli to znowu zasadzka? – zapytała Astrid.
- Od Theoda? Myślałem, że mu ufasz – powiedział, rozdrażniając ją jak dzikiego smoka.
- Ja? Jemu? Proszę cię, nigdy w stu procentach… - próbowała się usprawiedliwiać, ale Czkawka się roześmiał, przytulając ją do siebie.
- A mi ufasz? – zamruczał. Szczerbatek patrzył na nich z dziwną miną, którą Czkawka wolał zignorować.
   Astrid w ramach odpowiedzi pocałowała go.
- Nie odpowiedziałaś – nadąsał się Czkawka. Jego narzeczona roześmiała się szczerze.
- Mam nie ufać mojemu przewodnikowi podróży? – mrugnęła, podchodząc do Szczerbka.
   Szczerbatek polubił ją znacznie bardziej niż kiedy miała Wichurę. Może dlatego, że teraz on był jej głównym pieszczochem, a może po prostu smok bardzo chciał jej pomóc walczyć z żalem.
- Astrid, wszystko jest gotowe. Jeśli chcesz możemy wyruszyć jutro. – powiedział Czkawka, próbując jak najszybciej zamknąć ten rozdział. Wiedział, że jeżeli coś przed nią ukryje, to mama będzie musiała go zastąpić na stałe.
- Już jutro? – zapytała z powagą. – Dobrze, Czkawka.
   Jeździec nie był do końca przekonany.
- Żadnego „Nie zdążę się przygotować!”, „Co ja zabiorę?” , czy „Nie jestem gotowa.”? Po prostu zwykłe „Dobrze”?! – Czkawka nie mógł wyjść z podziwu. W wielu względach Astrid była inna od znanych mu dziewczyn, ale w tym momencie przeszła sama siebie. Poczuł, że żołądek zaplata mu się w ciasny węzeł, widząc minę Astrid.
   Jej oczy wyglądały, jakby były zrobione ze szkła.
- Czkawka, chcę jak najszybciej zapomnieć o mojej samotności. – powiedziała drżącym głosem. Szczerbatek wtulił się jej pod ramię.
   Wódz nie wiedział, co ma powiedzieć. Czemu wcześniej o tym nie pomyślał? Mógł od razu znaleźć Furię, a nie zastanawiać się, co powiedzą inni na temat jego podróży.
- Skarbie, - zdobył się w końcu na odwagę, że przemówić do narzeczonej, ale jego głos brzmiał strasznie cicho, jakby szeptał. – Zrobię co w moje mocy, żeby ci pomóc. Choćbyśmy mieli pokonać drugą Czerwoną Śmierć – obiecał.
   Astrid otarła szybko łzy i opadła w ramiona Czkawki. Stali tak chwilę, spleceni ze sobą, dopóki Szczerbatek nie chciał wracać.

   Całe szczęście, Valka była w domu. Czkawka postanowił zostawić Astrid z mamą, by mogły spokojnie porozmawiać. Wiedział, że tylko on i Valka potrafią uspokoić rozdygotaną dziewczynę. Tyle, że Czkawka nie potrafił nic w takim momencie powiedzieć, mógł tylko być obok niej, a Valka mogła coś przenieść do głowy Astrid, żeby ta się mniej martwiła.
   Czkawka postanowił odwiedzić Szpadkę i zobaczyć, co u niej. Czasem obawiał się o Tanyę, znając zwariowane pomysły Szpadki. Zobaczył, że drzwi są otwarte, więc po prostu tam wszedł.
- Cześć, Szpadka – powiedział, widząc ją ze smoczym korzeniem, którego próbowała ukryć za plecami.
- Oo, cześć, Czkawka. Ja tylko… - skopała jakiś przedmiot pod drewniany stolik.
Szczerbek próbował wyciągnąć ów przedmiot spod stołu, ale Szpadka go odepchała, tak samo jak Czkawka. Smoki dość dziwnie reagują na smoczy korzeń…
- Szpadka, co to jest? – zapytał, wskazując pod stół.
- Jak to co, przecież stół, nie?
Czkawka zamknął drzwi za Szczerbatkiem, starając się nie urazić przyjaciela.
- Ja mówię o tym, co jest pod stołem, Szpadka. – próbował sięgnąć pod mebel, ale Szpadka go zatrzymała. – I po co ci w ogóle ten smoczy korzeń? Wyrzuć to, bo będą kłopoty.
- Ja tam… smoka trzymam. – powiedziała, odkładając korzeń.
Czkawka podniósł jedna brew.
- Smoka, powiadasz?
- Tak – pokiwała głową. – Straszliwca.
- No więc skoro tak, to po co ci ten korzeń? – zapytał znowu. Szpadka strasznie się motała przy odpowiedziach, skąd wiedział, że coś kombinuje.
- Testuję go. – powiedziała szybko.
- Testujesz? Przecież wiemy, że Straszliwce reagują na korzeń tak jak wszystkie smoki.
Szpadka wywróciła oczami. Zauważył, że jest dość nieschludnie uczesana jak na… no, Szpadkę.
- Nie wszystkie. Wrzeńce, na przykład, nie.
- Wrzeńce?! – wykrzyknął Czkawka podnosząc stolik, ale jedyne co znalazł, to mały, okrągły kamień wielkości piłki. Nie musiał pytać, by wiedzieć, że to jajo Wrzeńca. – Szpadka, jak możesz być taka głupia? – krzyknął. – Przecież, jeżeli to maleństwo się wykluje, to zmiecie całe Berk.
- Nie wrzeszcz na mnie, okej? – warknęła Szpadka. – Gdyby nie ty i twoi goście nie musiałabym go zabierać z Plaży Thora.
- A co Damorowie mają z tym wspólnego?! – krzyknął Czkawka, nie wytrzymując. Przypomniał sobie Śledzika i jego nauki o szybkim uspokajaniu.  Spróbował nabrać powietrza i wypuścić, byle jak najwolniej, ale to średnio podziałało.
- To, że ta dziunia zabiera mi mojego smoka, więc muszę wytresować własnego. Nie mam zamiaru dzielić smoka z tym zdrajcą, zresztą on też nie – powiedziała, tupiąc nogami. Czkawka niemal widział, jak całe nerwy z niej schodzą. Miał nadzieję, że smoczy korzeń nie działał także na nich.
- Masz na myśli Tanyę i Mieczyka? Co oni mają ze sobą wspólnego? – zapytał Czkawka dalej nie rozumiejąc.
- No sama nie wiem, totalnie do siebie nie pasują. Popatrz na mojego śmierdzącego i leniwego brata i na Tanyę. – Czkawka wyobraził ich sobie razem i aż zadrżał ze współczucia dla Tanyi. – Widzisz? A jeszcze laska ostatnio latała na Jocie. Coś jest nie halo! – najwyraźniej próbowała przemówić Czkawce do rozumu.
- Czekaj, czyli ty myślisz, że Tanya chce ci odebrać smoka?
- I brata – potwierdziła.
- Przecież to chore – Czkawka walnął się z całej siły w czoło, jak to robił zawsze przy bliźniakach. – Słuchaj, nie musisz tresować nowego smoka. Niedługo Damorowie wyjadą, a Mieczyk zostanie tu, w Berk – teraz to Czkawka próbował przekonać dziewczynę. Swoim uporem przypominała mu Astrid, choć dziewczyny na ogół były raczej przeciwieństwami. Nagle wyobraził sobie Berk, kiedy on, Astrid i Szczerbatek wyruszą w poszukiwaniu Nocnej Furii.
- Wmawiaj sobie, co chcesz ja i tak wytresuję własnego smoka. – gdyby Czkawka rozmawiał z Sączysmarkiem, mógłby go uderzyć, ale Szpadkę chyba nie wypada. Nie?
- O nie, odniesiesz go z powrotem na miejsce. – powiedział Czkawka stanowczo, chociaż wiedział, że bliźniaki i tak go nigdy nie słuchają.
- Czkawkuś – powiedziała pieszczotliwie, czego nie robiła nigdy. Przynajmniej nie do Czkawki. – Proszę, pozwól mi go wychować. Nie chcę zawsze wszystkiego dzielić z bratem. Już raz wytresowałam Wrzeńca. A zresztą to będzie mój smok zapasowy. – powiedziała z miną dziecka.
- Smok zapasowy? – jeździec nie mógł uwierzyć w to, co słyszał.
- No na wypadek, jak mój brat odpłynie z tą zołzą – mruknęła, podnosząc korzeń.
- Powiedz mi na Thora po co ci ten korzeń?! – nie wytrzymał zadając znowu to pytanie.
- A to… jest prezent dla Tanyi. Chciałam zrobić z tego perfumę dla mojej przyjaciółki – rzekła z udawaną dobroczynnością.
Czkawka otworzył szeroko oczy.
- Szpadka, ja wiem, że ty nie lubisz Tanyi, ale nie możesz! – wykrzyknął, odbierając jej korzeń. – To by rozwiązało nas sojusz natychmiastowo, a nie chcę żeby tak było, dla dobra Berk. Mogę na tobie chociaż raz polegać i mieć pewność, że odniesiesz jajo na miejsce? – zapytał.
- Okej, ale nie obiecuję, że znowu znajdę to samo miejsce.
- Super, - powiedział Czkawka, ignorując niepełną obietnicę. – Ja zaniosę korzeń Śledzikowi. Jak zwykle – powiedział już do siebie. Chociaż na jednego z przyjaciół mógł polegać.
   Kiedy już miał wychodzić, Szpadka zaczepiła go.
- Acha, Czkawka, na twoim miejscu nie ufałabym tym nowym. – powiedziała poważnie. Chwila, Szpadka i powaga? To rzadkie zjawisko. – Widziałam, jak Theod kręci się wokół Astrid. Na twoim miejscu miałabym na tą dwójkę oko.
   Pomimo, że Czkawka nie zawsze wierzył Szpadce, to tym razem jej słowa uderzyły go jak rozpędzony Gronkiel. Zaraz, rozpędzony? Okej. Jego logika najwyraźniej zawodzi. W jego wyobraźni pojawił się mimowolnie obraz Astrid i Theoda, przez co wódz trzasnął drzwiami Szpadki, nawet nie żegnając się z przyjaciółką.
   Kiedy wracał od Śledzika zauważył na swojej drodze Astrid i obraz wyobraźni boleśnie do niego powrócił. Dziewczyna próbowała go przytulić, ale Czkawka odepchnął ją delikatnie i wsiadł na Szczerbatka.
- Czkawka, co ci jest? – zapytała zdziwiona dziewczyna. Nie widziała, żeby Czkawka się tak zachowywał.
- Nic, mam podły nastrój – mruknął. – Dalej, Mordko – szepnął do smoka i obaj odlecieli w zachodzący horyzont.
   Czkawka czuł, że powrót będzie trudny i dla niego i dla Astrid, ale na razie rozkoszował się lotem, a jego troski pozostały na Berk.

2 komentarze:

  1. Jeju wspaniałe :) Czekam na kolejną część :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Łoł! Smoczy korzeń, perfumy i jajko wrzeńca- genialne

    OdpowiedzUsuń