Łopot wielkich skrzydeł Szczerbatka
uspokajał jego jeźdźca coraz bardziej. Czkawka odetchnął z ulgą. Kiedy został
wodzem, nie miał zbyt wiele czasu dla siebie. Praktycznie w ogóle nie miał
czasu. Żałował tylko, że nie wziął ze sobą Astrid. Wiedział, że jej także tego
brakuje. Tym bardziej po śmierci Wichury.
Wreszcie Szczerbatek skręcił w
znajomym kierunku i ich oczom ukazała się Berk. Czkawka czuł dumę, że tak
piękna wyspa należy do niego i to on ma nad nią panować. Tyle tylko, że nie do
końca wiedział jak, no i nie miał doświadczenia Stoicka. Ach, Stoick, pomyślał
sobie i łzy naciekły mu do oczu. Tak bardzo tęsknił za swoim ojcem, że żałował
każdej chwili kłótni, każdego konfliktu, jaki między nimi wystąpił, a przecież
dopóki nie odnalazł Szczerbatka, ojciec dawał mu do zrozumienia, jak bardzo nie
akceptuje jego jako syna.
Jego rozmyślania przerwał widok
Astrid, czekającej już na nich na wyspie. W sercu Czkawki coś się zmieniło, jak
zawsze, gdy myślał o dziewczynie. Nie wie, jakim cudem, jej osoba wywoływała u
niego tak silne emocje. Przecież na długo przed Szczerbatkiem strasznie go
nienawidziła. A teraz mogłaby za niego oddać życie, zresztą z wzajemnością.
Patrząc na nią zakochiwał się w niej od nowa.
Szczerbatek dokładnie wyczuł jego
nastrój i uśmiechnął się do niego szczerbatą mordką, od której dostał swoje
imię.
- Ej, no co się cieszysz? – odparł Czkawka nieco zażenowany całą tą sytuacją.
Było mu dość głupio, że jego najlepszy przyjaciel znał tak dobrze jego myśli.
Kiedy wreszcie wylądowali, Astrid
rzuciła mu się na szyję, całując czule. Wiedział, że mógłby ją całować
godzinami, ale nie mieli tyle czasu dla siebie. Zapatrzył się w jej błękitne
oczy, na chwilę tracąc świadomość, co dzieje się naokoło. Astrid uśmiechnęła
się do niego, widząc jego minę.
- Co ci jest, Czkawka? – spytała podchwytliwie, jakby domyślając się
odpowiedzi.
- Ty mi jesteś, skarbie – wyszeptał jej do ucha. Astrid zarumieniła się, po
czym przybrała oficjalny ton, jakby składała meldunek.
- Przyjechał wódz wioski Damorów z południowych wysp. Powiedział, że chce się z
tobą spotkać. – mówiła to tonem, którego Czkawka tak bardzo nie lubił. Wyczuwał
w jej głosie napięcie, przez co czuł, że musi ją chronić. To uczucie było
naprawdę silne.
Okrążył ją i poszedł wprost do
twierdzy. Szczerbatek szedł za nim, po chwili usłyszał też kroki Astrid. Czuł,
że nie będzie to łatwe spotkanie i miał wiele obaw. Jego cel – utrzymanie pokoju
dzięki smokom, stawał się coraz bardziej nierealny, bo wszyscy traktowali smoki
jako broń, dzięki której Czkawka mógłby podbijać ich wioski. A przecież Czkawce
było dobrze tu, w Berk, gdzie już i tak miał wystarczająco dużo problemów.
Otworzył wielkie drzwi twierdzy,
czując coraz większy strach. Nigdy nie słyszał o plemieniu Damorów, tym
bardziej był zaciekawiony, że pochodzili w wysp południa. Astrid zaplotła swoje
palce o jego, jakby chciała przesłać mu cały spokój, jaki w niej panował. Od
czasu, kiedy straciła Wichurkę bardzo się zmieniła – stała się jeszcze twardsza
niż przedtem, hę, no o ile to możliwe, i bardzo spokojna, jakby już nic nie
mogło ją ruszyć. Bardzo się niepokoił o jej stan psychiczny. Wiedział, że
śmierć Wichury nią wstrząsnęła. On nie wyobrażał sobie życia bez Szczerbatka.
Jego oczom ukazał się wielki stół –
dobrze mu znany, bo przecież to tu po raz pierwszy czytał Smoczą Księgę, przy którym
siedział mężczyzna o czarnych włosach i młodzieńczym zaroście. Mógł być w jego
wieku, może niewiele starszy, w każdym razie Czkawka wierzył, że złapią jakiś
kontakt. Wódz spojrzał swoimi czarnymi oczami na Szczerbatka, jakby starał się
go objąć jednym spojrzeniem. Obok niego siedziała dziewczyna, której w
pierwszej chwili nie poznał. Heathera, nie kto inny, siedziała obok wodza
Damorów. Czyżby była jego żoną? – zastanawiał się.
Na ich widok dziewczyna wybiegła im na
przywitanie.-
Czkawka! – wykrzyknęła, rzucając mu się na szyję i całując w policzek. Czkawka
spojrzał od razu na Astrid, u której przez sekundę widział zazdrość.
Oczywiście, dziewczyna powie, że wcale nie jest zazdrosna o niego, ale on
bardzo dobrze wiedział, że kłamie.
- Cześć, Heathero – powiedział, uśmiechając się przyjaźnie, czując, że robi
błąd.
Heathera już raz namieszała w ich
spokojnym życiu w Berk. Czkawka nie mógł jej przecież odepchnąć, tym bardziej,
że nigdy nie walczyły o niego dwie dziewczyny. Nie mógł się przyzwyczaić, że
Astrid go kocha, a co dopiero, że Heathera może też do niego coś czuć.
- Astrid! – przytuliła przyjaciółkę. Czkawka odetchnął z ulgą.
- Witaj, jestem Czkawka, wódz Berk. – przedstawił się swojemu gościowi,
zostawiając dziewczyny same sobie. – Miło cię gościć na naszej wyspie.
Wódz wstał i uśmiechnął się po przyjacielsku, a Czkawka poczuł, że zna ten
uśmiech.
- Czkawka? To naprawdę ty? Niebywałe! – wykrzyknął, po czym podszedł do niego i
objął go w śmiertelnym uścisku, niczym Śledzik.
- Czy my się… znamy? – zapytał.
- Nie poznajesz mnie? – zapytał gość, smutniejąc. – To ja, Theod.
Czkawka spojrzał w swoje wspomnienia i
przypomniał sobie nieznajomego. Kiedyś, na długo przed tym, gdy w Berk
stacjonowały smoki, znalazł na plaży chłopca, ciężko rannego, którego ludzie z
wioski opatrzyli i nakarmili.
Był to pierwszy przyjaciel Czkawki.
Chłopcy z upływem czasu bardzo się polubili i Theod został u nich na stałe.
Łączyła ich logika myślenia i szalone pomysły, przez co Czkawka poczuł, że ktoś
go naprawdę akceptuje. Niedługo potem w wiosce wybuchł pożar, prawdopodobnie
wywołany przez któregoś ze smoków i Theod zniknął. Czkawka bardzo rozpaczał za swoim
przyjacielem, ale w głębi duszy miał nadzieję, że nic mu nie jest.
Najwyraźniej miał rację.
- Theod, przyjacielu! – wykrzyknął. – Gdzieś ty się podziewał?
Słyszał zdziwione szepty gapiów,
którzy przybyli do twierdzy powitać gościa. Niestety, Berk pod względem plotek
było bardzo dobrym miejscem.
- Chwila, znacie się? – spytała Heathera, uśmiechając się widząc ich razem.
Astrid także zdawała się mile zaskoczona całą tą sytuacją.
- Tak, ale tak dawno… Co ci się stało? – zapytał Czkawka.
- Musiałem uciekać. Widzisz, ja… Ja boję się smoków – przyznał czerwieniejąc ze
wstydu.
- Współczuję ci, przyjacielu. – Czkawka pokazał Szczerbatkowi, aby odszedł na
pewną odległość i nie straszył gościa. Smok rozumiał go i bez tego. Przysiadł
obok drzwi. – A skąd wy… - spojrzał na Heatherę, a potem znowu na Theoda. –
Jesteście parą?
Obydwoje ryknęli śmiechem. Dopiero teraz Czkawka zauważył ich podobieństwo.
- Nie, jesteśmy rodzeństwem, Czkawko. – wyjaśniła Heathera, a młody wódz poczuł
się głupio.
Astrid zachrząkała cicho, dając do zrozumienia, że chciałaby być przedstawiona.
- Ach, tak, wybacz mi, słońce. – uśmiechnął się do blondynki, przez co Heathera
otworzyła usta ze zdziwienia. Ujął dłoń swojej dziewczyny, pokazując ją w
świetle paleniska. – To jest Astrid, moja narzeczona.
Thoed spojrzał na nią z podziwem,
który nie za bardzo spodobał się Czkawce. Przyjaciel ujął jej dłoń i ucałował
jak dżentelmen.
- Nie wiem, jak długo szukałeś tak pięknej dziewczyny, ale najwidoczniej zajęło
ci to bardzo wiele czasu. – Astrid zarumieniła się.
- Miło
cię poznać, przyjacielu Czkawki. – powiedziała dziewczyna tonem, który był
zarezerwowany tylko dla niego, dla Czkawki. Poczuł ukłucie zazdrości, tak
niepokojące, jako że nigdy go przecież nie czuł.
- Słyszałem, że oswoiliście smoki, ale nie wiedziałem, że to prawda. –
powiedział Theod z podziwem. – Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że to możliwe.
Jak ci się udało, Czkawka?
Czkawka przywołał do siebie
Szczerbatka, który próbował pokazać się gościowi w całej swojej okazałości jak
domowy pupil, co rozbawiło oboje wodzów. Theod jednak wyczuwalnie starał się
trzymać od smoka z daleka, jakby oglądał piękną bestię, którą Szczerbatek
jednak był.
- Widzisz, Szczerbatek to nie tylko jakaś broń, czy sposób obrony. – smok zawarczał
cicho, jakby nie wiedział, co Czkawka ma na myśli. – Jest moim najlepszym
przyjacielem – kontynuował, głaszcząc swojego smoka po wielkiej głowie koloru nocnego
nieba.
- Obydwoje kilkakrotnie uratowali sobie życie – wyjaśniła Astrid.
- Czy ty też posiadasz smoka? – zapytał, a w oczach Astrid zalśniły łzy.
- Przepraszam – wyszeptała tylko i odeszła, łkając.
Czkawka chciał biec za nią, ale nie mógł zostawić swoich gości samych.
- Co się jej stało? – zapytał Theod. – Nie chciałem jej urazić, mam nadzieję,
że mi wybaczy.
- Widzisz – wyjaśnił Czkawka. – Astrid straciła swojego smoka miesiąc temu.
Jeszcze dotąd się nie pozbierała. Strasznie tęskni za Wichurą.
Theod wydawał się zbity z tropu.
Widać, że spodobała mu się Astrid, przez co Czkawkę dopadał coraz większy gniew.
Po krótkim oprowadzeniu nowych gości
po wyspie (wiele miejsc pamiętała Heathera, niestety Theod pamiętał mniej od
siostry), Czkawka pożegnał się grzecznie i zaprosił ich do domków, w których
mogliby odpocząć po ciężkiej podróży. Po upewnieniu się, że gościom niczego nie
potrzeba, pobiegł prosto do Astrid, odprawiając przy tym Szczerbatka.
- Wybacz, mały – szepnął, przytulając go. – Ale ty jesteś zmęczony, a ja muszę sprawdzić,
co u niej. Wracaj do domu, zaraz wrócę.
Nocna furia odbiegła z werwą w stronę
domu wodza. Czkawka zapukał w drzwi Astrid. Nikt nie otworzył. Drzwi były
otwarte, więc wszedł do środka. Mieszkanie było puste na pierwszy rzut oka, ale
Czkawka wszedł po schodach na górę, do sypialni Astrid.
Zobaczył ją płaczącą na łóżku, co
tylko rozbiło jego serce jeszcze bardziej.
- Astrid, kochanie – wyszeptał, siadając na łóżku. Dziewczyna wtuliła się w
niego popłakując. Czekał cierpliwie, aż jej przejdzie, wiedział, że może tylko
pogorszyć sprawę.
- Czkawka, ja nic nie mogłam zrobić nic… Tak za nią tęsknię. Często siedzę na
skale i nawołuję Śmiertnika… - płakała jeszcze bardziej, trzęsąc się przy tym
okropnie. - Ona już nie wróci… - szepnęła z pewnością, jaką miała stara dobra
Astrid.
- Nie, Astrid. Wichurka już nie wróci. – powiedział Czkawka. – Nigdy nie będzie
tak wspaniałego smoka jak ona, ale to nie znaczy, że twojego rozbitego serca
nie może poskładać inny smok.
- Chcesz… chcesz powiedzieć, że mam znaleźć drugiego smoka? – wychlipała. Nawet
płacząc wyglądała pięknie.
- Tak myślę, Astrid. Powiedz, nie chciałabyś znowu być panią nieba i latać na
smoku, z którym łączy cię tak wielkie uczucie jak przyjaźń? Zastanów się,
kochanie. – Czkawka czuł, że jego słowa budują w Astrid zwątpienie, ale niczego
nie był tak pewien jak swoich słów. – Proszę, Astrid, nie mogę patrzeć jak
cierpisz… - spojrzał jej w oczy, widząc tak wielką tęsknotę, że bał się, co
będzie jeśli straci Szczerbatka.
- Pocałuj mnie, Czkawka – poprosiła cicho. Młody wódz uśmiechnął się, wiedząc,
że wraca jego bratnia dusza.
No dobra, jest pierwszy rozdział, mam nadzieję, że się spodoba :))
Kobieto masz talent! To jest wspaniałe! Jak najszybciej dodawaj kolejną notkę. A i mogę ci pomóc wypromować się :) Bo coś takiego warto pokazywać :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa ;) cieszę się, że ci się spodobało. Byłam trochę no rozdarta po obejrzeniu obydwu filmów więc szukałam jakiś ciekawych kontynuacji. Znalazłam kilka, ale niestety, nikt ich nie dokańczał, więc postanowiłam sama coś napisać :)
UsuńNiesamowite opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa :)
UsuńPostanowiłam sobie zrobić maraton twej twórczości! Zakochuje się od nowa.... ❤
OdpowiedzUsuń