Pomimo, że Czkawka bardzo lubił Theoda i
świetnie się ze sobą czuli, chciał, żeby w końcu odczepił się od Astrid. Tak,
był zazdrosny i to strasznie, tym bardziej, że Astrid rozmawiała z Theodem
przez połowę przyjęcia, a z Czkawką tańczyła tylko jeden taniec, o ile można to
nazwać tańcem.
W końcu Theod poprosił Astrid do
tańca, co całkiem wytrąciło Czkawkę z równowagi. Usiadł na skraju klifu, z dala
od ludzi. Musiał się uspokoić, a nie chciał nikomu zrobić krzywdy. W
odpowiednim momencie pojawił się Szczerbatek.
Czkawka tylko marzył, żeby odlecieć i
zostawić swoje problemy za sobą. Usiadł na przyjaciela i razem odlecieli w
nocne niebo. Szczerbatek wyczuł jego podły nastrój i spojrzał na niego
zielonymi oczami.
- Nic mi nie jest, Mordko – mruknął, krzyżując ręce i pocierając, bo z daleka
od wrzawy przyjęcia, nie było mu już tak ciepło.
Szczerbatek zamruczał posępnie. Dobrze
wiedział, że Czkawce coś jest.
Oblecieli dokoła całą wyspę, Czkawka
starał się nie patrzeć na tańczących pośrodku placu. W końcu zdecydowali, że
polecą w jedyne miejsce, gdzie mogą nacieszyć się tylko sobą i, w przypadku
Czkawki, spokojnie pomyśleć.
Wybrali jedną z ścian klifu, otoczoną tak
bujną roślinnością, że nie można było się do niej dostać inaczej niż na smoku.
Usiedli na klifie, patrząc w wodę, setki stóp w dół.
Czkawka położył się na wilgotnym mchu
i zasłonił oczy ramieniem. Szczerbatek usiadł obok niego, patrząc na jeźdźca ze
smoczą troską.
-
Czyżbyś wyrwał się z przyjęcia, Czkawka? – usłyszał głos Valki z tyłu klifu.
Obrócił się szybko, wyrwany z odpoczynku.
- Tak, Astrid zabawia gości – rzekł, dopiero zdając sobie sprawę ze swoich
słów. Valka usiadła obok niego, obserwując go tak jak Szczerbek.
- Coś cię gnębi, synu? – zapytała.
Czkawka mógł mieć tajemnice przed
wszystkimi, ale nie przed własną matką. Tylko ona go w pełni rozumiała.
- Chodzi o Astrid – mruknął, zrezygnowany. Nie mógł ukryć bardziej wrażliwej
części swojej duszy. Jako wódz musiał dbać o reputację, nie mógł pokazywać
swoich słabych punktów, a prawda była taka, że byli nimi jego bliscy. – Ona…
nie ma dla mnie czasu, a nawet jeśli ma, to woli spędzić go z Theodem. –
powiedział, poważniejąc.
- Jesteś o nią zazdrosny? – zgadła.
- Nie, nie jestem zazdrosny – warknął, nagle wstając. Przypomniał sobie, że
Astrid zareagowała tak samo, przy pierwszym spotkaniu z Heatherą. Uspokoił się
trochę, widząc zdumienie na łagodnej twarzy Valki. – Po prostu… do ślubu
zostało niewiele czasu i… nie chcę, żeby sprawy się pokomplikowały.
- Och, Czkawka… - westchnęła, podnosząc kij, który zawsze miała w prawej dłoni.
– Zazdrość nie zawsze jest zła. Pokazuje, że naprawdę ci na kimś zależy, jednak
w większym stopniu prowadzi do stałych konfliktów, co może tylko zniszczyć wasz
związek.
Czkawka myślał nad słowami mamy. Może
faktycznie przegiął? Nie chciał stracić Astrid.
- Ufasz jej? – zapytała nagle Valka.
Czkawka obrócił się w jej stronę.
- Powierzyłbym jej własne życie. – powiedział pewnie.
- W takim razie zaufaj jej. Kiedy Damorowie odpłyną, znów wszystko wróci do
normy.
Oby – dokończył w myślach Czkawka.
- Mamo, mógłbym cię o coś prosić…
…
Zabawa zaczynała się już kończyć, gdy
Czkawka wrócił ze Szczerbatkiem na Berk. Chodził między gośćmi, witając się z
co niektórymi, często wyglądał w tłumie swoich przyjaciół. Zauważył Szpadkę
przy stole, ślęczącą nad jagnięciną. Zdziwił się, że przy Szpadce nie było
Mieczyka.
Podszedł i przywitał się z blondynką.
- Gdzie Mieczyk? – zapytał od razu, jego reakcja była naturalna, nawet jeśli
się kłócili, zawsze byli razem.
Szpadka, pokazała trzymaną w dłoni
kością w środek tłumu, gdzie Mieczyk tańczył z Tanyą. Czkawka otworzył szeroko
oczy. Mieczyk i dziewczyna? To znaczy, Szpadka też była dziewczyną no, ale… Wiecie,
o co chodzi.
- Nie lubię jej od samego początku. – warknęła Szpadka, ale patrząc na Czkawkę,
opamiętała się. – Znaczy wiesz, jest za mądra na mojego brata. – mruknęła. –
Idę zobaczyć, co u Wyma i Jota.
Czkawka pokręcił głową, patrząc na
samotną bliźniaczkę. Najwyraźniej nie tylko jemu, przyjazd Damorów dał w kość.
Niedaleko Szpadki siedział Sączysmark,
zapatrzony w tą samą parę, na którą patrzyła Szpadka. Tyle, że chyba jemu nie
chodziło o Mieczyka…
Co się tu dzieje? – myślał Czkawka.
Nie widział jeszcze swoich przyjaciół tak skłóconych. Na szczęście na widok
Śledzika z Heatherą, odetchnął z ulgą. Znaczy, widział Śledzika z nosem w
książce i Heatherę, udającą zaciekawienie, gdy jej towarzysz opowiadał jej za
pewne o Gronkielu. Przynajmniej on zachowywał się… no jak Śledzik.
Theod siedział na swoim miejscu i rozmawiał
z Pyskaczem, ale Czkawka nie mógł nigdzie znaleźć Astrid.
Po przeszukaniu niemal całej wioski
znalazł ją na progu własnego domu. Astrid zobaczywszy go, poczerwieniała ze
złości.
- Gdzie ty byłeś? – krzyknęła, podchodząc do niego. Czuł, że zaraz go uderzy,
ale cieszył się jej reakcją.
- Martwiłaś się? – zapytał, wyraźnie uradowany.
- Pewnie, że się martwiłam idioto! – wykrzyknęła, machając rękami. – Jak mogłeś
mnie tak zostawić?! Pyskacz mówił, że odleciałeś, a ja nie wiedziałam nic…
Czkawka uciszył ją pocałunkiem. Astrid spojrzała na niego z większym
spokojem.
- Nie rób mi tego, Czkawka. – szepnęła, przytulając się do niego. Znów Czkawka
poczuł, że miał w ramionach cały swój świat. Brakowało mu tylko Valki i Szczerbatka.
- Myślałem, że jesteś zajęta – powiedział, przyjmując obojętny ton.
Astrid szybko pojęła, o co chodzi.
- Jesteś zazdrosny o Theoda? – zapytała, kładąc ręce na biodrach i przyglądając
mu się uważnie.
- Nie, skąd. – powiedział, mijając ją i otwierając drzwi domu wodza. – A jest
coś, o co miałbym być?
Astrid nie dawała się łatwo zbyć,
weszła z nim do domu. W pomieszczeniu siedziała Valka, zupełnie ignorując ich
obecność, więc weszli po schodach na górę. Astrid szczelnie zamknęła za sobą
drzwi.
- Czkawka, jak możesz być zazdrosny o Theoda? – prychnęła narzeczona,
upewniwszy się, że Valka ich nie usłyszy.
- Mówiłem ci, że nie jestem zazdrosny. – Czkawka przypomniał sobie scenę z
przyjazdu gości. – Prędzej ty jesteś zazdrosna o Heatherę i byłaś o nią
zazdrosna od początku. Mam rację?
Dziewczyna bardzo starannie ukrywała
prawdziwe emocje, ale Czkawka i tak je rozpoznał.
- Jesteś niemożliwy, Czkawka. – powróciła stara, dobra Astrid, która chętnie
nadziałaby go na swój topór. – Jak śmiesz wmawiać mi coś takiego?
Przypomniał sobie czasy, kiedy ich
relacje wyglądały tylko w ten sposób. Zaśmiał się w myślach i uśmiechnął do
Astrid, próbował ją nawet przytulić, ale go odepchnęła.
Gdyby była to inna dziewczyna, pewnie
zaczęłaby ryczeć i pobiegłaby do siebie, ale nie Astrid. Ta dziewczyna
wpatrywała się w niego hardo, jakby chciała przekonać go samym spojrzeniem
błękitnych oczu, że ma rację.
- Co się z tobą dzieje, Czkawka? – zapytała i przez chwilę jej oczy zamigotały.
– Nie poznaję cię ostatnio.
- Przepraszam, Astrid – wódz czuł się głupio, że oskarżał ją o takie bzdury.
Valka miała rację. Za dużo zazdrości prowadzi do rozpadu związku. Nie mógł
stracić Astrid.
Dziewczyna wskoczyła mu w ramiona,
całując go. W tym momencie metalowa noga Czkawki nawaliła i obydwoje upadli na
łóżko, śmiejąc się do rozpuku.
Przez okno wleciał Szczerbatek,
przekrzywiając głowę jak kot, obserwujący myszy w klatce. Astrid wtuliła się w
wodza, słuchając bicia jego serca. Czkawka rozczesywał jej włosy. Trochę
żałował, że nie nauczyła go robić warkoczy.
- Mam dla ciebie niespodziankę, kochanie – szepnął nagle. Astrid popatrzyła na
niego czujnie. Nie lubiła niespodzianek. Wiedziała, że Czkawka się z nią
droczy. – Rozmawiałem z mamą. Zastąpi mnie, gdy będziemy szukać Nocnych Furii.
Astrid otworzyła szeroko usta ze
zdziwienia, a Czkawka je zamknął chichocząc.
- Zgodziła się, naprawdę? – zdumiała się. – Rozmawiałam z nią kilka dni temu.
Powiedziała, że nie chce…
Czkawka oparł się, chcąc dobrze
widzieć dziewczynę. Astrid naprawdę pięknie wyglądała w rozpuszczonych włosach.
Jeżeli na przyjęciu z okazji przyjazdu nowych sojuszników wyglądała tak
pięknie, to co dopiero na ich ślubie.
- To
dziwne, mi powiedziała, żebyśmy polecieli i się nie martwili. – Szczerbek
zamruczał mu nad uchem, aż Czkawka odskoczył, spadając z łóżka.
Astrid roześmiała się szczerze, a
Szczerbek pomógł wstać swojemu jeźdźcy. Widać, że nie mógł usiedzieć spokojnie,
zrozumiawszy rozmowę Wikingów. Jego mina mówiła: ”Kiedy wyruszamy?”.
Czkawka pomyślał, że z dwiema Nocnymi
Furiami, niechybnie by zwariował.
Jeju piszesz wspaniałą opowieść ;3 oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńDzięki, mam nadzieję, że zaciekawiłam :p
OdpowiedzUsuńI to bardzo :) Jeśli pozwolisz udostępnię twój blog na stronie mojej na fb o Szczerbatku, jeśli tylko się zgodzisz :) Czekam na następną część :)
OdpowiedzUsuńJak pozwolę? Pewnie, że tak ;D Jeśli chcecie to udostępniać to nawet nie pytajcie :)) ja sama próbuję to rozpowszechnić, a wy byście mi tylko pomogli hahaha :)
UsuńOkej zapraszam na moją stronkę :)
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/NocnafuriaSzczerbatek?ref=hl
Cześć. Wybacz, że nie dodawałam komentarz ale ledwo co wróciłam z wakacji gdzie nie było internetu. Post jak zawsze świetny! Wspaniale piszesz i motywujesz. Mam pytanko; Pisałaś kiedy coś? Bo moje pierwsze rozdziały na blogu były kichą a twój pierwszy rozwala na wejściu. Zresztą nawet sama możesz, zobaczyć co to było :)
OdpowiedzUsuńWiesz, tak naprawdę pisze od szóstej klasy, a idę teraz do technikum, ale zaczęło się od naprawdę beznadziejnych i moim zdaniem najgorszych opowiadań, jakie chyba powstały. Mam jeszcze innego bloga:
Usuńhttp://opowiadanie-druga-strona-lustra.blogspot.com/
który jest moją własna wyobraźnią. Próbowałam go spisać chyba z 20 razy, za każdym od nowa :D tak więc to moja "twórczość"
:O Szok! Ależ ty piszesz! Lecę dalej :D
OdpowiedzUsuńSuper! Masz talent do pisania! :D Lecę dalej!
OdpowiedzUsuń