niedziela, 22 lutego 2015

Spotkanie zakochanych

   Następnego dnia Czkawka starał się nie myśleć o wczorajszym dniu, choć i tak nie mógł się skupić na niczym, co robił do tej pory. Gdy pomagał Pyskaczowi w kuźni po południu, nie raz upuścił coś przypadkiem, albo zrobił coś nie tak.
- Czkawka, coś ci jest? - spytała Valka, widząc roztrzepanie syna.
- Nie, nie, wszystko gra - mruknął jeździec, paląc żelazo, które starał się jedynie podgrzać.
- Uważaj, - krzyknął Pyskacz, odbierając mu oręż. - sam potrafię to świetnie spalić i bez twojej pomocy.
- Wybacz - rzucił jedynie Czkawka. Valka wzięła go na bok.
   Gdy stali w miejscu, gdzie stary Wiking nie mógł ich usłyszeć, Valka spytała ponownie:
- O co chodzi? Tylko tym razem nie mów, że nic, bo i bez twojego spojrzenia widzę, że kłamiesz.
   Czkawka westchnął.
- Chodzi o Astrid. To ona wytresowała Iskrę. Nie udało się ani tobie, ani mnie - Valka otworzyła szeroko usta ze zdziwienia.
- Astrid? No, kto by się tego spodziewał - uśmiechnęła się. - Dziewczyna jest niesamowita, nie uważasz?
   Czkawka westchnął.
- Tak, jest niesamowita, ale pokłóciliśmy się o to wczoraj i to dość ostro. Wiesz, ona zarzuca mi, że ja za bardzo ryzykuję, że w ogóle nie myślę, co się stanie, kiedy mnie tu zabraknie...
- A ona robi to samo, spędzając czas z Iskrą, tak? - domyśliła się Valka. Czkawka westchnął ponownie. Jego mama położyła mu dłoń na ramieniu. - Czkawka, czasem mamy różne pomysły i dopiero na koniec zastanawiamy się, jak to się mogło skończyć. Myślę, że powinniście spędzić trochę czasu ze sobą. Tak dawno nie rozmawialiście, nic dziwnego, że się nie dogadujecie.
   Czkawka spojrzał w zielononiebieskie oczy mamy.
- Chyba masz rację... - mruknął.
- Wezmę dzisiaj na siebie twoją robotę u Pyskacza, jakoś mu to wytłumaczę, a ty znajdź Astrid - mrugnęła do syna. - Tylko błagam cię, nie kłóćcie się znowu.
- Postaram się - powiedział Czkawka, po czym ruszył na zewnątrz, głaszcząc głowę Szczerbatka.
   Wódz szukał Astrid po całej okolicy - oczywiście najpierw zaczął od Akademii, bojąc się, że to tam przesiaduje jego narzeczona. Zobaczył tylko Iskrę schowaną w cieniu, w swoim kącie. Czkawka wsiadł więc na siodło i leciał dalej. W końcu zauważył ukochaną, idącą środkiem placu. W dłoniach trzymała dwa Straszliwce Straszliwe, które zapewne były pod opieką Gothi.
   Czkawka wpadł na pomysł. Kazał Szczerbatkowi się nie wychylać i oboje schowali się za pobliskim domem. Gdy Astrid była blisko, oboje wyskoczyli i w ciągu ułamka sekundy chwycili oniemiałą dziewczynę, a Straszliwce pouciekały z jej rąk, bojąc się Nocnej Furii.
- Czkawka! - krzyknęła dziewczyna, zauważywszy ukochanego, trzymającego ją w ramionach. - Jak mogłeś, zabiję cię za to! - krzyczała, choć na jej ustach widniał uśmiech.
- Będziesz miała masę czasu, żeby to zrobić - zaśmiał się Czkawka.

...

   Oboje usiedli na klifie. Tutaj nikt nie mógł im przeszkodzić. Szczerbatek bawił się promieniami słońca, prześwitującymi przez cienkie listki, łapiąc je i ganiając po ziemi, jak mały kot. Czkawka uśmiechnął się na ten widok.
- Myślałam, że dalej jesteś na mnie obrażony za wczoraj - zaczęła Astrid, bawiąc się strzępkami trawy, trzymanymi w dłoniach.
- Nie potrafię się na ciebie długo gniewać, przecież wiesz - Czkawka uśmiechnął się do dziewczyny. - Tylko martwię się o ciebie. Wiesz... ryzyko to część tego kim jestem, a jestem wodzem. Nie mogę siedzieć bezpiecznie w domu, gdy zagraża nam niebezpieczeństwo.
- A ja zostałam wychowana na wojowniczkę, Czkawka. Wiem, co mam robić, nie musisz się mną stale opiekować.
   Czkawka przypatrzył się narzeczonej od jej błękitnych oczu, mieniących się w słońcu jak dwa diamenty po mały nosek, nakrapiany jasnymi piegami, po blond włosy, skręcone na czole i splecione w skromny warkocz, puszczony na jednym z silnych ramion. Ubrana była jak zwykle w czerwoną tunikę, a barkach miała kaptur obszyty futrzanym kołnierzem. Czkawka poczuł, jak bardzo tęsknił za ich wspólnymi chwilami i jak bardzo mu to było potrzebne. Valka miała rację. Oddalili się od siebie i to bardzo.
- Co mi się tak przyglądasz? - spytała Astrid.
- Zaczynałem już zapominać jaka jesteś piękna - szepnął Czkawka. Kiedyś mówiąc jej coś takiego pewnie zacząłby się jąkać, albo czerwienić. Teraz był pewny swoich słów, a Astrid słyszała je już wiele, wiele razy...
   Astrid uśmiechnęła się. Jej policzki poczerwieniały delikatnie.
- I dlatego porwałeś mnie z Berk? - spytała. Czkawka przybliżył się.
- Nie, to nie było porwanie. To było wymuszone spotkanie przez wodza - Astrid uśmiechnęła się, po czym pocałowała Czkawkę delikatnie w policzek. Spojrzała na swojego narzeczonego, po czym przytuliła się, mówiąc:
- Cieszę się, że możemy pobyć razem chociaż chwilę.
- Ja bardziej - szepnął jej do ucha Czkawka, na co Astrid zareagowała śmiechem.
- Z czego się śmiejesz? - spytał jeździec, mrużąc oczy.
- Jesteś dzisiaj wyjątkowo wylewny, nie uważasz?
- Nie, jestem po prostu szczery. - powiedział Czkawka, wzruszając ramionami.
   Astrid westchnęła, przytulając się ciaśniej do wodza. Siedzieli tak dłuższy czas, ciesząc się swoją obecnością, gdy w końcu Czkawka przemówił:
- Dowiedziałem się wczoraj od Pyskacza, że moi rodzice wzięli ślub, mając tyle, co my.
   Astrid otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.
- Żartujesz!
- Nie, mówię prawdę. Zdziwiło mnie to, przecież nie wyglądają na takie wyjątki. - Czkawka wolał nie wspominać, że Pyskacz chciał go odwlec od myśli o ślubie z Astrid. Dziewczyna mogłaby to źle zrozumieć.
- Bohaterski wódz Berk i szalona jeźdźczyni smoków? Błagam ciebie, Czkawka - Astrid uśmiechnęła się. Rzeczywiście, ich małżeństwo nie było normalne. Nie mówiąc już o tym, że dzięki nim urodził się Czkawka.
- No, może masz rację - zaśmiał się wódz.
- A więc... na kiedy planujesz nasz ślub? - spytała Astrid, chuchając sobie w grzywkę, która zafalowała pod wpływem jej oddechu.
Czkawka uśmiechnął się chytrze.
- I myślisz, że ci powiem? - tradycją Wikingów było, że gdy mężczyzna planował ślub z kobietą, to nigdy nie znała czasu ani miejsca. Narzeczony po prostu porywał swoją wybrankę i stawiał przy ślubnym kobiercu. W ten sposób pokazywali, że chcą by bogini małżeństwa, Frigg była zawsze z nimi, nie tylko w konkretnych i zaplanowanych sytuacjach.
- Nie mów, że chcesz korzystać z tradycji, hę? Bo jeszcze ucieknę i mnie nie znajdziesz - zaśmiała się.
- Naprawdę uciekłabyś ode mnie? - zamruczał Czkawka. Astrid udawała, że się zastanawia.
- Wiesz, musiałabym to przemyśleć. - dzisiaj uśmiechała się bez końca. Czkawka cieszył się, że wprawił ją w tak dobry humor.
- Osz ty - mruknął jeździec, chwytając narzeczoną w ramiona i dotykając jej warg swoimi. Wódz pomyślał, że równie dobrze bogini Skadi mogłaby ich teraz zamienić w skałę, tak jak teraz stali, by mogli być złączeni pocałunkiem przez wieczność.
   W końcu oboje rozdzielili się, ale Czkawka i tak głaskał policzek Astrid.
- Żałuję tylko, że wcześniej nie dałam ci szansy - wyszeptała dziewczyna.
- Tak? Kiedy? - spytał jeździec.
- Na długo przed tym, gdy znalazłeś Szczerbatka. Mogłabym być dla ciebie milsza, zauważać to, co dla mnie robiłeś.
- A co robiłem? - Czkawka udawał, że nie rozumie o co dziewczynie chodzi. Astrid zmarszczyła brwi.
- Och, dobrze wiesz. Nie muszę ci tego tłumaczyć.
- Ale ja chciałbym - mrugnął do niej Czkawka.
- A więc dobrze, próbowałeś mnie podrywać na wszelkie możliwe sposoby - wódz roześmiał się. - Pamiętam raz poszliśmy łowić ryby z Pyskaczem...
- O nie, nie mów. - jeździec próbował jej przerwać. Niestety, bezskutecznie, bo Astrid kontynuowała ze śmiechem.
- ... a Sączysmark złowił takiego pstrąga - wskazała długość około półtora łokcia. - Chciałeś go pobić, aż w końcu wpadłeś do wody razem z siecią i Pyskacz musiał ciebie wyłowić.
- A co to ma wspólnego z podrywaniem ciebie? - zaśmiał się Czkawka.
- To, że zawsze próbowałeś udowadniać innym, że jesteś od nich lepszy i myślę, że ja też byłam tego powodem - Astrid pokazała mu język.
- O, toś ty taka? - zapytał Czkawka, po czym chwycił dziewczynę, podniósł ją i zakręcił dokoła. Nie chciał się przyznać do tego, że miała sporo racji.
- A jak tam Pyskacz? Nie wkurzy się, że go zostawiłeś? - zapytała Astrid. Marszcząc brwi.. Chyba nie do końca udało jej się wyluzować i zapomnieć o obowiązkach. Czkawka westchnął.
- Mama powiedziała, że to załatwi. Najczęściej Pyskacz jej słucha, więc...
   Astrid westchnęła.
- To dobrze - mówiła. - Nie chciałabym, żeby mój przyszły mąż narobił sobie problemów przez jedną głupią wyprawę.
- Głupią? - prychnął Czkawka, udając obrażonego. - To ja się zrywam z roboty specjalnie, żeby pobyć z moją złośliwą wybranką - tutaj dotknął teatralnie swojego serca, a Astrid zachichotała - a ona mówi, że to jest głupie?
- Jak tak dramatyzujesz to owszem - śmiała się jeźdźczyni, całując Czkawkę. Szczerbatek pchnął ich oboje, że o mały włos nie upadli.
- Co jest? - spytał Czkawka przyjaciela, kiedy zauważył czarny dym ulatujący nad Berk.
   Czkawka wskoczył szybko na siodło, ciągnąc za sobą Astrid, która zareagowała tak samo. Lecieli jak najszybciej, bojąc się, że mogło stać się coś złego. Wioska nie powinna ot tak dymić i to jeszcze tak czarnym i potężnym dymem. Coś tu nie grało i to na pewno nie było coś dobrego.
- Skąd ten dym się bierze? - Astrid próbowała przekrzyczeć wiatr, bo siedziała za wodzem i mógł jej nie słyszeć.
- Nie mam pojęcia - okrzyknął, po czym mruknął do smoka: - Szczerbatku, skąd to paskudztwo się bierze?
   Smok wskazał ruchem głowy kuźnię Pyskacza. Czkawka poczuł, że jego ciało drętwieje w przypływie strachu o najbliższych. Mama. Pyskacz.
- Szybciej, błagam - szepnął, Astrid ścisnęła go w pasie, chcąc mu dodać otuchy.
   Oboje modlili się do Odyna, żeby Wikingom nic się nie stało.

Moi kochani! :* dziękuję wszystkim wytrwałym, którzy są z moim blogiem... praktycznie od zawsze :) to dzięki wam chcę mi się pisać. Dziękuję także osobom, które dopiero co znalazły mojego bloga ;) mam nadzieję, że wam się podoba, ale widząc wasze komentarze... aż serducho rośnie.

Ostatnio mam problemy z internetem, poza tym piszę tez inne blogi. Jeśli jesteście ich ciekawi, to bardzo proszę o zerknięcie, bo wiem, że ten blog może wam niestety nie wystarczać :D :
http://wielka-szostka-we-re-heroes.blogspot.com/
http://jack-frost-queen-elsa.blogspot.com/
Pozdrawiam was wszystkich i bardzo dziękuję, a że jest wieczór, to życzę smoczych snów ;)

4 komentarze:

  1. I elegancja ale.za kare ze tak dlugo nie bylo jutro pod wieczór mam widzec dwa dluuugie.nexty

    OdpowiedzUsuń
  2. Ekstra,Pięknie...co mogę więcej napisać,po prostu bomba!
    Ciekawe co się stało w tej kuźni...
    Cóż,czekam żeby się przekonać na nn.

    PS.Życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No, wreszcie jest rozdział. Bardzo fajny, i to spotkanie zakochanych było takie słodkie, że chciało się czytać i czytać. Mam nadzieję, że będzie się działo w nn. Już nie mogę się doczekać :D

    OdpowiedzUsuń