Zapadał już zmrok, kiedy Czkawka i Szczerbatek wracali do Berk. Wódz właśnie kończył swój ostatni patrol i miał nadzieję, że Wikingowie nazbierali dość dużo jedzenia i drwa, aby móc powiedzieć, że był to dobry dzień. On sam nie czuł nóg, a pół dnia latał na Szczerbatku.
Kiedy szli przez pusty plac w stronę Wielkiej Sali, Czkawka usłyszał krzyk. W jednej chwili serce pękło mu na pół, kiedy zrozumiał, do kogo należy ten głos. Szczerbatek zareagował tak samo. Obydwoje natychmiast pobiegli w stronę ogłuszającego krzyku dziewczyny. Dziwne, że nikt tego nie usłyszał.
Czkawka biegł niemal tak szybko jak Szczerbatek, aż dobiegli za dom Flegmy, za którym zobaczyli Astrid leżącą obok drzwi stajni z nad szarpanymi ubraniami i sinymi policzkami i szyją oraz Śledzika trzymającego się za oko z twarzą równie pobitą jak Astrid. Czkawka nie wiedział, jak ma zareagować, Szczerbatek natychmiast pobiegł w stronę klifu, najwyraźniej usłyszał bieg oprawcy w przeciwieństwie do jeźdźca.
- Astrid... - wydukał w końcu. - Cco, ci się stało?
Podbiegł do niej i przytulił ją do siebie. Cały czas dygotała, jakby dostała nagłych dreszczy. Oboje zaczęli płakać z przerażenia, dopóki ich wspólnych szlochów nie przerwał Śledzik:
- To był Theod, Czkawka - powiedział Śledzik chrapliwym głosem. Miał twarz ubrudzoną krwią.
Czkawka popatrzył na niego, nie wiedząc,co odpowiedzieć. Theod? Ten sam wódz, który uratował im życie?
- Ggdzie on teraz jest? - wydukał w końcu. Jakby w odpowiedzi wrócił Szczerbatek. Trzymał w zębach kawałek materiału. Czkawka poznał, że jest to kawałek płaszcza Theoda. W tym momencie wszyscy zrozumieli, że sprawca uciekł, zostawiając swoje plemię na Berk.
...
- Gothi mówi, że Astrid miała szczęście, gdyby nie Śledzik skończyłoby się to naprawdę źle. - tłumaczył Pyskacz poruszonym głosem.
- Ale nic jej nie jest? - zapytał Czkawka. W tej sytuacji to pytanie było bez sensu, widząc zakrwawioną i posiniaczoną twarz Astrid, nie mówiąc już o kończynach. Czkawka cały czas trzymał ją na kolanach.
- No nie powiedziałbym nic, Czkawka, jeśli tego nie zauważyłeś...
- Przecież widzę!! - wykrzyknął Czkawka. Pyskacz i Śledzik stanęli jak wryci. W oczach Czkawki pojawiły się łzy, ale obrócił wzrok.
- Czkawka, przepraszam - wyszeptała dziewczyna. Wszyscy zwrócili na nią zdziwione spojrzenia.
- Za co ty mnie przepraszasz? - zapytał cicho chłopak.
- Obiecałam ci, że z nim porozmawiam, że go przekonam, żeby ci zaufał, a ja...
Wszyscy czekali w milczeniu, każdy z innego powodu- Czkawka nie wiedział, co powiedzieć, inni czekali, aż dziewczyna skończy.
- A ja zdzieliłam go w twarz - dokończyła Astrid, troszkę się rumieniąc. Pyskacz wybuchnął zduszonym śmiechem, a na sinych ustach Astrid pojawił się słaby uśmiech.
- Wcale nie musiałaś - szepnął Czkawka. Pyskacz rozpoczął pogawędkę ze Śledzikiem, jakgdyby nigdy nic. Nie słyszeli rozmowy narzeczonych. Gothi gotowała coś w blaszanym kociołku.
- Musiałam. Już niedługo to będzie mój obowiązek. Chciałam ci pomóc. Widziałam, że go nie udobruchasz. Przestał ci ufać. - Czkawka prychnął.
- Ja mu też. Zresztą nigdy mu nie ufałem.
- Właśnie - przerwała Astrid. - Dlatego musiałam ci pomóc. On mi ufał.
Czkawka coś zrozumiał. Popatrzył dziewczynie w oczy.
- Ty mu też...
Astrid odwróciła wzrok.
- Ocalił mi życie. - zatrzymała się, a po chwili dodała - Nie wiedziałam, że będzie chciał mi je odebrać.
Czkawka westchnął, ale w jego sercu rozchodziła się nienawiść, prędkością błyskawicy. Astrid się domyślała, że gdyby Theod ponownie pojawił się na wyspie, Czkawka zabiłby go bez mrugnięcia okiem.
- Jest kiepskim wodzem - rzekł w końcu Czkawka, patrząc w dal. Szczerbatek czekał pod drzwiami Gothi, Astrid domyślała się, że Czkawka bada, czy smok czeka przy drzwiach.
Od czasu, kiedy prawie stracił Szczerbatka przez Drago, bacznie obserwował smoka i często nasłuchiwał czy dalej przy nim jest. Może i śmierć Wichury miała na niego taki wpływ - był świadomy, że Szczerbatek może opuścić go w każdej chwili tak, jak Śmiertnik.
Astrid zwróciła wzrok na narzeczonego.
- Opuścił swoich - tłumaczył Czkawka.
Dziewczyna uśmiechnęła się znowu. Najwyraźniej czuła się już lepiej.
- Znam lepszego wodza niż on - zaszczebiotała. Czkawka próbował się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego grymas.
- Tak? Kto to?
- Zgadnij - wyszeptała , przytulając się do niego.
Czkawka nie musiał się długo zastanawiać.
- Mój ojciec - powiedział gorzko. Astrid natychmiast rzuciła mu przepraszające spojrzenie.
- Stoick był wielkim wodzem - przyznała, ale dotknęła policzka Czkawki wierzchem dłoni i dodała - Ale to jego syna miałam na myśli.
Wtulili się w siebie, słuchając wesołych opowiadań Pyskacza. Czkawka był mu wdzięczny, że rozładowywał i tak napiętą atmosferę.
Piękne. ;* Czekam na nexta. <3
OdpowiedzUsuńCudowne :* :') <3
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać nexta, wczoraj przeczytałam całość od deski do dski i krótko mówiąc, kobieto masz talent :D
OdpowiedzUsuńOjejku dziękuję :D miło wiedzieć że mojego bloga odwiedzają coraz to nowe osoby ;)
Usuń