sobota, 28 listopada 2015

Włócznia Fevel

   Wreszcie nadszedł upragniony dzień. Wikingowie odczuwali zmęczenie, ale i podniecenie na myśl o nadchodzącym wydarzeniu, w Berk odczuwało się pełne ciekawości napięcie. W końcu mogli nacieszyć się upragnionymi chwilami tętniącymi ekscytacją i szczerą radością, jaką podbudowywać mogły tylko smoki. Czkawka jednak wiedział, że jego plan może być trudniejszy niż przypuszczał, ze względu na brak sympatii Warringów co do smoków. Jeśli by im się nie udało, wioska mogłaby tego gorzko pożałować, a na dodatek stworzyć sobie kolejnych wrogów.
   Czkawka bał się nadchodzącego wydarzenia z tego właśnie powodu - na nim ciążył obowiązek wodza i wiedział, że jeśli coś nie pójdzie po jego myśli, mogliby ucierpieć niewinni, a tego by nie zniósł. Nadziei dodawał mu fakt, że Astrid i Orgah łączyła przyjaźń jednak wiedział też, jak zmienne charaktery mają kobiety i jak łatwo można zepsuć przyjaźń między nimi - choćby przyjaźń między Astrid a Heatherą. Na samą myśl o siostrze Theoda czuł niepokój i niewytłumaczone wyrzuty sumienia, jakby przez zachowanie dziewczyny i jej uczucia wobec niego nie czuł się do końca w porządku wobec swojej żony.
   Od wschodu słońca wciąż błąkał się bezczynnie po swoim domu, chodząc w tę i we w tę, czekając na informację z portu o przybyciu przyjaciół z Wysp Świec. Szczerbatek zerkał na niego niecierpliwie, rozzłoszczony jego porannym spacerem po domu. Sam pewnie odczuwał podekscytowanie nadarzającą się okazją do wspólnego lotu ze swoim jeźdźcem. Podczas ostatnich kilku dni zdołali poćwiczyć nieco własne wcześniej wymyślone triki, których mogliby użyć podczas rywalizacji. Czkawka jednak wciąż obawiał się, czy dobrze zdecydował, decydując się na wzięcie udziału w Wyścigach Smoków, ale starał się odpychać od siebie te myśli. Nie mógł też zawieźć swoich przyjaciół, którym już to obiecał a w szczególności Szczerbatka.
   Gdy Nocna Furia spoglądała na niego z rosnącą wściekłością, jeździec i smok usłyszeli stąpanie po schodach i ujrzeli Astrid, zapinającą swoje skórzane rękawice na nadgarstkach. Była ubrana w wybrany przez siebie strój, doskonały do latania - lekki i ciepły, jako że obawiała się mrozów na zewnątrz.
- Widzę, że nieźle się przygotowałaś na Wyścigi - powiedział Czkawka, nie mogąc wysilić się na nic więcej. Skoro nawet widok jego pięknej żony nie mógł go uspokoić, to już chyba nic nie będzie w stanie.
   Astrid uśmiechnęła się sennie i podeszła do męża, stąpając po schodach z lekkością kotki.
- Jeśli ma to być komplement to dziękuję - mruknęła, a kąciki jej ust uniosły się do góry w nieco złośliwym uśmiechu.
   Czkawka nie odpowiedział, siadając przy palenisku. Odchodził od zmysłów. Miał ochotę uciec z Berk i nigdy nie wracać. Wizja wojny, a smocze wyścigi... ha, cała ta sprawa wydawała się wręcz śmieszna, jakby rozrywka mogła zapewnić im zwycięstwo w nadchodzącej małymi krokami wojnie z Hoodami.
   Astrid zauważyła jego podły nastrój i bez wahania przystąpiła do naprawy.
- Czkawka, wszystko będzie dobrze. Uda się - powiedziała, bezbłędnie odgadując jego myśli. Czasem zastanawiam się, jak ona to robi, pomyślał poirytowany chłopak, wstając i przechodząc znów do drzwi i z powrotem jak robił to wcześniej.
- A co jeśli nie? - odparł niezbyt miłym tonem, który zdziwił jego wybrankę. - Co jeśli Warringowie nie zaakceptują smoków? Jeżeli nie zechcą z nami rozejmu? Jeśli poprą Gevorga i resztę Hoodów?
   Astrid zmarszczyła brwi i stanęła przed mężem. Właśnie taką chciał ją w tej chwili ujrzeć - silną i zdeterminowaną, bo sam tego potrzebował. Czuł się wciąż jak chłopak znienawidzony przez resztę Wikingów, którego nikt nigdy nie słuchał i nie podzielał jego opinii. Teraz wie, jak to jest, gdy wszyscy ci przytakują - chyba wolał, gdy ojciec go nie słuchał, pomyślał ze złością. Wtedy przynajmniej miał pewność swoich racji, teraz ona jakby wygasła.
- Ja wierzę w ten plan. Berk odżyło podczas ostatnich dni, czy tego nie widzisz? - spytała, próbując go przekonać. - Jeśli Warringowie nie zauważą tej energii, to nie wiem, co jest z nimi nie tak. Orgah powinna nas wysłuchać, tyle jest mi winna - powiedziała pewnie, opierając dłonie o swoje zgrabne biodra.
   Czkawka uśmiechnął się lekko i dotknął dłonią jej ciepłego, naznaczonego rumieńcem policzka.
- Może mogliśmy zrobić co innego, by zachęcić do siebie Warringów... - wyszeptał, a Astrid od razu położyła dłoń na jego ustach.
- Nie myśl tak - mówiła coraz zacieklej. Wydawało mu się, jakby role choć raz w życiu się obróciły. - Byłam na wyspach Archipelagu i widziałam miny wodzów, gdy o tobie wspominaliśmy. Oni cię szanują... Lepiej niż szanują, Czkawka. Nawet nie wiesz, jaki masz autorytet wśród innych klanów. Nic dziwnego, że Gevorg boi się nas zaatakować. Najwyraźniej ma więcej oleju w głowie, niż na to wyglądało.
   Czkawka roześmiał się, nieco rozluźniony jej słowami. Widział w jej oczach, że mówiła prawdę. Dziwnie się czuł, gdy go tak chwaliła, jakby wciąż sądził, że inni widzą w nim tego samego, chuderlawego chłopca, który przed kilkunastoma laty pływał z ojcem po morzach, by zawrzeć handlowe sojusze. Wiedział, że być może dowiedzieli się już o Szczerbatku, o Czerwonej Śmierci, o Drago... Jednak nie sądził, że te czyny wpłynęły tak bardzo na jego reputację.
   Wódz objął swoją żonę czułym ramieniem i zatopił się z zapachu jej złotych włosów. Dzięki niej czuł się lepiej, dodawała mu pewności, której tak teraz potrzebował. Nie wiedział, czy gdyby nie Astrid, dałby sobie radę z Gevorgiem i jego ludźmi.
   Nagle drzwi otworzyły się, a para oderwała się od siebie wolno, patrząc nieco zawiedzionym wzrokiem na drzwi, w których stał Gruby. Wiking dyszał ciężko, jego otyły brzuch, spięty pasem unosił się i opadał, gdy mężczyzna łapał powietrze w płuca.
- Wybacz... Czkawka - powiedział, wciąż łapiąc dech. Jego brązowa broda była cała ze śniegu, tak jak metalowy hełm. - Warringowie... nadpływają.
- Nareszcie - odetchnęła Astrid, gdy Czkawka obrócił się i machnął w stronę swojego smoka, który w ciągu sekundy stał już obok niego.
- Dziękuję, Gruby - powiedział, a Wiking skłonił lekko głowę i odszedł, sunąc po białym puchu, który tej nocy znów napadał. - Gotowa? - spytał Astrid, która natychmiast kiwnęła głową. 
- Jak zawsze - odparła, siadając za nim w siodle.
   Nie minęło kilka minut, a para już leciała na grzbiecie Nocnej Furii w stronę odbudowanego kamienno-drewnianego portu Wandali, umieszczonego pod samą wioską. Zanim jednak udało im się zapikować w dół nad drewnianymi ścieżkami z klifów, to spojrzeli przed siebie, stając na skalnym wybrzeżu, będącym krawędzią wioski. Widok z tego miejsca powalał na kolana. Nad morzem unosiła się gęsta, biała mgła, która zapewne utrudniała Warringom drogę do Berk. Ich dwa, samotne statki z rzeźbionymi burtami płynęły wolno, najwyraźniej nie spiesząc się z opuszczeniem ulubionego morza.
   Każdy Wiking był jak skała i woda - zdolny do walki tak samo dobrze, jak do żeglugi. Według tych standardów Czkawka czuł się jak obcy, walczył już nie raz, ale z morzem łączyło go tyle, ile zdołał zobaczyć z grzbietu swojego smoka. Kiedy Valka o tym usłyszała, zaśmiała się i powiedziała:"Ach, Czkawka, masz w sobie więcej wody, niż ci się zdaje". Dopiero przeczytawszy kilka ksiąg z genealogii Wikingów, pojął, że przez cały czas żył w błędzie. Woda i skała oznaczały dwa różne charaktery, które łączył w sobie Wiking - siłę i bezwzględność oraz spokój i cierpliwość.
   Złote żagle Warringów migotały jak iskry w białej mgle. Czkawka i Astrid dotarli już do portu, a Szczerbatek rozprostowywał skrzydła, po czym zwinął je, by się nieco ocieplić. Zima tego roku nie dawała za wygraną - ledwie się zaczęła, a całe Berk przykryte było półmetrową warstwą śniegu. Wikingom jednak nie straszny był mróz i śniegi - byli ludźmi twardymi i zahartowanymi w boju, nie dla nich ciepłe zimy i gorące lata. To tutaj, na północy czuli się dobrze.
- Nadpływają! - wykrzyknął jeden z Wikingów, pracujących w porcie. Od czasu pożaru Czkawka dał robotę większej ilości swoich ludzi, znajdując dla nich miejsca przy porcie, którymi koniecznie trzeba było się zająć. Praca ta nie należała do ciężkich, a szum wody uspokajał Wikingów, jak żadna rzecz na świecie. No cóż, może poza lotem na smokach.
- Jak smoki? - zapytał Czkawka stojącą na pomoście Flegmę. Miała na sobie ciężką zbroję, którą zawsze zakładała, gdy Berk obchodziło święto, albo na wyspę zjeżdżali się goście. Astrid rzeczywiście nieco różniła się od innych kobiet Wikingów, nie strojąc się jedynie zbroją, jaką posiadała na dnie szafy, pomimo że wciąż była wojowniczką.
- Schowane w Smoczej Jamie - odparła kobieta, idąc w kierunku wodza. - Tak, jak prosiłeś.
- Świetnie - ucieszył się wódz. Nie chciał odstraszyć Warringów, gdy tylko zawiną do portu. Choć smoki były miłym akcentem Berk, to musiał uważać i stopniowo przekonywać do nich swoich gości. Nie dla każdego widok smoczych skrzydeł, unoszących się dumnie nad wyspą zdawał się piękny.
   Mijały kolejne minuty, a statki bardzo szybko zbliżyły się do portu, wbrew temu, jak leniwie wyglądały. Ich budowa musiała być wyczynem mistrza - drewniane, gładkie burty o liściastych akcentach, pozłacane maszty i grube, wytrzymałe żagle - oto, czym mogli szczycić się Warringowie.
   Wandale pomogli zacumować oba statki, przy których uwinęli się niezwykle szybko, jak na osoby pracujące w porcie od niedawna. Wcześniej, jeden z główniejszych obiektów wyspy był zajmowany przez dwójkę rosłych Wikingów, którym całe szczęście udało się wyjść cało z pożaru.
   Z jednego ze statków wysunięto grubą deskę z przybitymi do niej stopniami, po której zeszła dumnym krokiem Orgah, a za nią jej ludzie. Dopiero, gdy ich przywódczyni dotknęła stopami pomostu, z drugiego statku zaczęli wychodzić Warringowie, kiwając głowami w kierunku Wandali i ruszający w stronę Orgah.
   Czarne warkocze kobiety były splecione w dziwny sposób - trzeba było umiejętności, by spleść coś takiego. Złoty hełm jak zawsze spoczywał na jej głowie, osłaniając wysokie czoło. Oprócz tego, przywódczyni miała złotą spódnicę, z pięknie wykonanej kolczatki, która migotała w blasku rannego słońca.
- Och, witajcie! - wykrzyknęła, podbiegając do wodza i jego żony. - Przepraszam, bylibyśmy wcześniej gdyby ta mgła nass nie zmyliła.
   Astrid uśmiechnęła się, gdy silna wojowniczka wzięła ją zamaszyście w ramiona, obejmując w przyjacielskim geście. Czkawka obserwował to z zainteresowaniem, podziwiając zachowania nieznanej wyspy.
- Mnie też dobrze jest ciebie widzieć, Orgah - odparła blondynka, nie przestając się uśmiechać na widok przyjaciółki i Czkawka zauważył, że jej radość jest szczera. Najwyraźniej rzeczywiście spodobał jej się pobyt na Wyspie Świec.
 - Wybacz moje zachowanie, Czkawko Haddocku - odparła Orgah, gdy w końcu puściła żonę wodza i stanęła przed nim. - To zaszczyt ciebie poznać.
- Mnie również - powiedział wódz, uśmiechając się ciepło. - Mam nadzieję, że spodoba ci się pobyt u nas, na Berk.
- Mówiłeś o pewnej niesspodziance - przypomniała mu kobieta, opierając swoje silne dłonie o pas, opinający jej spory brzuch. - Czy chodziło o twojego ssmoka? - spytała, patrząc nieufnie na stojącego za wodzem smoka, który bacznie obserwował gości. Czkawka wyciągnął rękę, po czym Nocna Furia podeszła do niego i wtuliła się w jego dłoń, ignorując spojrzenia przerażonych Warringów. - Pomiot burzy... - szepnęła z podziwem i lękiem Orgah, a jej oczy przypominały czarne spodki, gdy patrzyła na smoka.
- Orgah, poznaj Szczerbatka - powiedział Czkawka, gdy smok się z nim zrównał, stając obok w dumnej pozie.
   Przywódczyni zerknęła niepewnie na Astrid, po czym popatrzyła ze szczerym zdumieniem na Nocną Furię, która przewyższała ją znacznie, stając na tylnych łapach, niczym człowiek. Czkawce przeszło przez myśl, że Orgah jest niezwykle odważna - choć najwyraźniej nie ufała smokowi, to patrzyła na niego z dumną miną, podziwiając jego wielkość i siłę.
- Tak więc miło cię poz... - zaczęła, ale zanim skończyła, jeden z jej ludzi wychylił się przed szereg zgromadzony na pomoście, strzelając z łuku w kierunku smoka.
   Wódz nie spodziewał się takiego ataku, ale zanim grot zdołał uderzyć o ciało smoka, wyskoczył przed Szczerbatkiem, otwierając swoją tarczę, którą kiedyś zrobił dla niego Pyskacz z gronkielowego żelaza. Strzała odbiła się z hukiem od tarczy i upadła na drewniany podest, a Wiking, który próbował zabić Nocną Furię, przywarł do podłoża, kuląc się przed gniewem Szczerbatka.
   Dopiero, gdy Czkawka zerknął na Orgah zauważył, że to nie smoka bał się Wiking, ale swojej przywódczyni, która wyglądała, jakby próbował strzelić w nią samą. Jej policzki zaczerwieniły się nie z mrozu, ale z wściekłości, z którą wpatrywała się w niedoszłego zamachowca.
- Waldorf! - wykrzyknęła z jadem w głosie, a Wiking stojący niedaleko skulonego mężczyzny zasalutował jej. Miał bujną, czarną brodę, splecioną w dwa warkocze, ale w przeciwieństwie do swojej pani był wysoki i szczupły. - Przyprowadź go!
   Waldorf posłuchał rozkazu bez najmniejszego oporu, po czym chwycił skazańca za kark i przywiódł siła przed oblicze Orgah, skinąwszy głową przed Czkawką i Astrid, która wyglądała, jakby zaraz miała zemdleć. Chwyciła Czkawkę za ramię i wyszeptała mu do ucha rozpaczliwie:
- Nie pozwól im.
   Orgah tymczasem nie zwracała najmniejszej uwagi na Waldorfa, który rzucił pod jej nogi Wikinga, niczym worek ziemniaków. Kobieta spojrzała z tą samą złością na resztę swoich ludzi, po czym spojrzała na Czkawkę, nieco łagodniejąc.
- Proszę o wybaczenie, Czkawka - powiedziała twardo. - Powiedz, co mam zrobić ze zdrajcą z mojego klanu, który zniessławił moje imię. Oddaję go w twoje ręce.
   Czkawka był w szoku, widząc, jak Wiking kuli się, nie próbując się nawet bronić przed karą, jaka mogła go dosiąść za podobny czyn. Spojrzał wolno na pozostałych Warringów, nie spuszczających go z ciekawskich oczu, aż w końcu zdecydował.
- To nie twoja wina - odparł, czując na ramieniu dłonie Astrid, które starały mu się przypomnieć o prośbie jeźdźczyni. - i nie ja powinienem wymierzyć mu za to karę. - po czym zerknął przez ramię na zdziwionego Szczerbatka, który natychmiast pozbył się swojej wściekłej miny. Orgah otworzyła szeroko oczy, wymieniając spojrzenia z Czkawką. Pewnie nie spodziewała się takiego obrotu sprawy, jak i reszta jej ludzi.
   W porcie zapadła śmiertelna cisza. Nikt nie zdołał się odezwać, obawiając się, że dotknie ich ten sam los, co człowieka, który strzelał do Nocnej Furii. Szczerbatek wysunął się przed wodza Berk i spojrzał swoimi zielonymi oczami na skazańca, trzymającego się za swoją opatuloną w skórzaną czapkę głowę.
   Czkawka przez moment czuł się dziwnie odrętwiały, ale czuł, że postąpił słusznie. Całym sercem ufał Szczerbatkowi, który doskonale rozumiał problemy Wandali. Wiedział, że ma przekonać do siebie obcych Wikingów i tego trzymał się wódz, postępując w ten sposób.
   Szczerbatek otworzył jednak swoją paszczę i spiął potężne płuca, stając nad Wikingiem. Zanim Czkawka zdołał cokolwiek zrobić, Szczerbatek ryknął mocnym, smoczym głosem na biednego Wikinga, który przywarł jeszcze ciaśniej do ziemi. Zimny oddech smoka rozproszył się w chłodnym powietrzu niczym potężna chmura, ale oprócz niej, nie było widać niczego, żadnej plazmy, której obawiali się Warringowie. Ogłuszający ryk smoka przeciął ciszę, niczym rozerwany materiał, a Orgah odsunęła się szybko od wściekłego smoka. Czkawka i Astrid nawet nie ruszyli się ze swoich miejsc. Warringowie wyglądali na przerażonych, a gdy smok skończył, patrzyli na niego z szokiem. 
   Szczerbatek jednak usiadł na pomoście zadowolony z siebie, patrząc na drżącego z lęku Wikinga. Zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, albo o coś spytać, smok roześmiał się z własnego żartu, śmiejąc się po smoczemu. Goście jednak nie słyszeli nigdy śmiechu smoka, przez co nie wiedzieli, jak mają go odebrać. Czkawka spojrzał na Nocną Furię z uśmiechem i sam zaczął się śmiać, by rozładować sytuację. Wandale jeden po drugim dołączali do jeźdźca i smoka, obdarzając Warringów uśmiechami.
   Czkawka podszedł do leżącego przed nimi Wikinga i pomógł mu wstać, łapiąc go za ramię. Mężczyzna rozejrzał się zszokowany, a miał był może dwadzieścia lat i przerażone, szarozielone oczy.
- Jak masz na imię? - zapytał go wódz Wandali.
- Randall - odpowiedział tamten tak cicho, że Czkawka ledwie usłyszał odpowiedź.
- A więc Randallu, możesz wrócić do swoich towarzyszy - powiedział ze śmiechem. - Mój smok darował ci życie.
   Astrid odetchnęła z ulgą, a tym razem Orgah wybuchła śmiechem, trzymając się za swój brzuch. Niektórzy Warringowie uśmiechnęli się, inni rozmawiali między sobą, jeszcze inni stali wciąż zdumieni, wpatrując się zarówno w wodza, jak i Nocną Furię, która wypięła dumnie swoją czarną pierś.
- Doprawdy, twój przyjaciel ma wielkie sserce - odpowiedziała Orgah, gdy w końcu udało jej się uspokoić. - Nigdy nie widziałam czegoś podobnego.
- Żeby widzieć podobne rzeczy, musiałabyś urodzić się na Berk - odparła Astrid z delikatnym uśmiechem.
 - Chodźmy do Wielkiej Sali, twoi ludzie na pewno zmarzli podczas tak długiej podróży. - zdecydował wesoło Czkawka.
   Po godzinie wszyscy Warringowie się rozluźnili, rozmawiając z Wandalami i pijąc z nimi wyborny miód, który ze sobą przywieźli, oraz napitki serwowane w Berk. Podczas takiej surowej zimy nie było nic lepszego, niż szczypta gorąca w gardłach zmarzniętych Wikingów. Przy jednym stole siedział Czkawka wraz z Astrid i pozostałymi jeźdźcami oraz Orgah wraz z pięciorgiem rosłych Wikingów, którzy śmiali się i rozmawiali żywo z Sączysmarkiem i bliźniakami na temat podróży, jakie przebyli.
   Przy końcu stołu siedział również Szczerbatek, który z zainteresowaniem pożerał kolejne ryby, które Wikingowie stawiali przed nim. Zrozumieli, że smok odegrał ważną rolę w ich sojuszu postępując w taki sposób i był to rodzaj ich podziękowania. Sam Czkawka rzucał mu co rusz lepsze kąski, które smok chwytał w locie, zabawiając tym Orgah, która klaskała za każdym razem, gdy smokowi udało się złapać panierowaną rybę.
- Nie wiedziałam, że ssmoki mogą być tak przyjemne. Zawsze miałam o nich inne zdanie - oznajmiła Orgah, po czym wzięła spory łyk ze swojego kufla.
- Tutaj na Berk są traktowane jak jedne z nas - odparł Czkawka, głaszcząc swojego przyjaciela.
- Powiedz mi w końcu, czy to Szczerbatek miał być tą niesspodzianką, o której wsspominałeś? - spytała przywódczyni, gdy obok niej Waldorf i Haczykij ryknęli śmiechem, śmiejąc się z żartu Sączysmarka. 
- Niestety, Orgah - zaśmiała się Astrid. - To nie jest jedyna niespodzianka tego dnia.
   Czarna, gruba brew przywódczyni zmarszczyła się z zaciekawieniem, gdy drzwi Wielkiej Sali otworzyły się, a z wnętrza pokoi przybocznych wyszła Mel, ubrana w zieloną tunikę, podkreślającą jej kolor oczu. Dziewczynka miała rozpuszczone włosy, spływające po jej małych ramionach niczym brązowa fala. Warringowie spojrzeli na nią z zaciekawieniem, jako że teraz była jedynym dzieckiem, przebywającym w jednej sali. W dodatku kierowała się w stronę głównego stołu, przy którym zasiadali wodzowie dwóch klanów.
   Mel stanęła grzecznie przed stołem i ukłoniła się elegancko przed Orgah, bojąc się spojrzeć wojowniczce w twarz. Czkawka spojrzał na przywódczynię czujnie, obawiając się jej reakcji. Bądź co bądź, Astrid nie powiedziała jej o ich przyszywanej córce.
- Witam cię, pani - powiedziała, zerkając na Astrid z lękiem. - Nazywam się Mel.
- Witaj, Mel - odpowiedziała Orgah, poważniejąc nagle i spoglądając czujnie na Astrid i Czkawkę. - Co cię do mnie ssprowadza?
   Dziewczynka spojrzała ze strachem na Czkawkę, jakby prosząc go, by odpowiedział za nią, przy czym usiadła na jedynym wolnym miejscu przy stole obok Astrid, które stało tam specjalnie, czekając na pojawienie się dodatkowego gościa.
- Orgah - zwrócił się do niej Czkawka, odwracając uwagę kobiety od dziewczynki. - Mel jest naszą przyszywaną córką - powiedział wprost. - Jej rodzice zginęli, a ja i Astrid postanowiliśmy się nią zaopiekować.
   Wojowniczka wydawała się zdziwiona i zaniepokojona tym wyznaniem, jakby nie do końca w nie uwierzyła. Spojrzała na Astrid z wyrzutem, ale jeźdźczyni nie wyglądała, jakby wstydziła się, że zataiła tak ważną informację przed swoją przyjaciółką.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, Khanaa? - spytała nieprzyjemnie. Mel schyliła głowę, jakby wstydziła się tej sytuacji. Szczerbatek natychmiast podszedł do niej i położył jej głowę na kolanach, a dziewczynka pogłaskała go lekko. Towarzysze Orgah także patrzyli na dziewczynkę, szepcząc coś do siebie.
- Droga Orgah, widziałyśmy się po raz pierwszy - odparła twardo Astrid, patrząc wprost w oczy przywódczyni. Czkawka widział po żonie determinację, która pojawiała się w niej zawsze, gdy przychodziło jej bronić córki. - Czy ty wyjawiłabyś coś takiego nowopoznanej osobie, nie obawiając się o życie twojej własnej córki?
   Czkawka nie wiedział, jak Astrid to zrobiła, ale najwyraźniej uderzyła w czuły punkt Orgah, bo kobieta skrzywiła się, patrząc z zaciekawieniem na dziewczynkę. Mineła długa chwila, zanim sie odezwała, jakby musiała przemyśleć słowa swojej Khaany.
- Sspójrz na mnie, dziecko - powiedziała nagle łagodnie, zwracając się bezpośrednio do Mel.
   Dziewczynka po raz pierwszy popatrzyła na przywódczynię swoimi szmaragdowymi oczyma, tym razem zachowując tyle odwagi, że Czkawka czuł dumę. Wiedział, jak w trudnej sytuacji się znalazła i nie zazdrościł jej wcale uczuć, które teraz musiała czuć. Najchętniej pomógłby się jej z nimi zmierzyć, ale wiedział, że tę drogę Mel musi pokonać samotnie.
   Orgah spojrzała na dziecko, jakby coś przykuło jej uwagę.
- Jaka ssiła sspojrzenia... - nagle zerknęła na Czkawkę, a on od razu odgadł, co znaczy to spojrzenie. - Na pewno nie jesst twoją córką? Jesst taka podobna...
   Czkawka pokręcił głową, po czym dodał:
- Nie jest nią, choć żałuję. Każdy chciałby mieć taką córkę.
   Mel rozpromieniła się nagle, patrząc z nadzieją na Czkawkę. Astrid pogłaskała ją po głowie, przeczesując jej ciemne włosy palcami. Orgah uśmiechnęła się do dziewczynki z miną, jakiej wódz by się po niej nie spodziewał. Może wyglądała na silną i bezwzględną wojowniczkę, ale najwyraźniej robiła się miękka, jeśli chodziło o dzieci, pomyślał.
- W takim razie nasza umowa, dalej zobowiązuje, co Asstrid? - zarechotała nagle, a jej towarzysze spojrzeli z ciekawością na wodza i jego partnerkę. Czkawka i Astrid spojrzeli na siebie i obaj się roześmiali a wraz z nimi i jeźdźcy, którzy byli przy tym, jak Astrid obiecała Orgah, że wybierze imię dla jej córki.
- Myślę, że nic nie szkodzi na przeszkodzie - odpowiedziała w końcu jeźdźczyni, spoglądając z zagadkową miną na swojego męża.
   Orgah patrzyła z zaciekawieniem na Mel, która najwyraźniej ośmielona, rozglądała się dokoła, obserwując nowoprzybyłych gości.
- Co o nass myślisz, Mel? - zapytała kobieta, widząc zainteresowanie dziewczynki. - Patrzysz na nass, jakbyśmy ssię wyróżniali wśród ossób, które znasz.
   Dziewczynka zarumieniał się lekko, po czym powiedziała cicho:
- Wyglądacie inaczej, macie więcej zbroi na sobie. Poza tym dziwnie mówicie, pani.
   Orgah zaśmiała się, a wraz z nią jej towarzysze. Nie wyglądała jednak na zawiedzioną, najwyraźniej bardzo ceniła sobie szczerość, a tym bardziej niewinną szczerość dziecka.
- Och, Waldorfie, podaj mi moją Fevel. Masz dobre oko, Mel. I podziwiam cię za szczerość.
   Waldorf wstał szybko i podszedł do nawy Wielkiej Sali, gdzie Orgah zostawiła część swoich przybocznych bagaży, wyładowanych przez jej ludzi z dwóch statków. Wiking wrócił po chwili, niosąc w rękach drewniane pudło, które przy postawieniu zajmowało połowę wysokości rosłego Waldorfa, ale było za to wąskie. Czkawka zmarszczył brwi, zastanawiając się, co tez może być w drewnianym pudle.
   Wiking postawił pudło na stole, po czym wrócił na miejsce, tymczasem Orgah wstała ze swojego miejsca i otworzyła pudło, spoglądając na Mel.
- Chodź tu, do mnie - poprosiła, a Mel ruszyła za nią zaciekawiona. Gdy jej oczy napotkały to, co skrywało pudło za swoim wiekiem, dziewczynka zdziwiła się, ale wyraźnie podziwiała coś, co Orgah nazywała Fevel. Czkawka zmarszczył brwi, gdy Orgah patrzyła na dziewczynkę ucieszona z jej reakcji.
- Co to takiego? - zapytał, ale nie doczekał się odpowiedzi.
- Wybacz, że wyciągam broń na sstół i w dodatku w towarzysstwie twoich ludzi - powiedziała głośno Orgah, jakby usprawiedliwiając się, po czym wyciągnęła z pudła dwa mocne kije o heblowanych i rzeźbionych powierzchniach, przypominających nieco burty statków Warringów. Na końcu obu kijów sterczały srebrne ostrza o wielkości dłoni Czkawki, które były rzeźbione pod skos, w tajemniczy sposób. Orgah złożyła oba kije do siebie ciemnymi, drewnianymi końcami, formując ostrą włócznię, zaostrzoną po dwóch końcach, po czym podała ją zszokowaną Mel, która ugięła się pod jej ciężarem.
- To dla ciebie - powiedziała, gdy dziewczynka wyprostowała się, nie chcąc pewnie okazać słabości przed gośćmi. Cała Wielka Sala patrzyła na nią z niemym zainteresowaniem.
- To przecież dziecko - nie zgodziła się z nią Astrid, marszcząc jasne brwi, ale to Mel jej odpowiedziała.
- Nic nie szkodzi, mamo - powiedziała, dopiero po chwili zauważając, jak zwróciła się do Astrid, co zdziwiło nawet Orgah. Mel jednak zarumieniła się lekko i uśmiechnęła do Astrid, którą najwyraźniej zdołała udobruchać jednym słowem. - Znaczy... - zwróciła się tym razem do Orgah, kłaniając się przed nią z wdziękiem, wciąż trzymając włócznię Warringów. - Dziękuję ci, pani. Jest piękna.
   Orgah wciąż przyglądała się dziewczynce z zachwytem, widząc jak mała ogląda swój prezent. Spojrzała w końcu na oniemiałych Astrid i Czkawkę, po czym zaśmiała się krótko.
- Miałam rację co do niej. Widać to po sspojrzeniu, Czkawka. Mała będzie w przyszłości wojowniczką, jak Khaana. To jej wróżą gwiazdy.
   Czkawka spojrzał ze zdziwieniem na Mel, która uśmiechnęła się na widok jego miny, po czym oddała włócznię Orgah. Przywódczyni złożyła włócznię w ten sam sposób, w który ją złożyła, po czym schowała ją do pudła i zamknęła.
- Pilnuj jej, maleńka. - wyszeptała, nachylając się do Mel. - Fevel to osstra besstia. Nie raz mnie drassnęła, gdy chciałam ją naosstrzyć, ale w bitwie jesst tak ssamo przydatna jak ssmok - powiedziała, po czym mrugnęła w kierunku Szczerbatka, który ucieszył się tymi słowami. Najwyraźniej Orgah już go w pełni zaakceptowała.
- To dobrze się składa, pani. - powiedziała Mel z uśmiechem. - Bo niedługo i ja będę miała smoka.
 - Naprawdę? - zapytała ją Orgah z zaciekawieniem, wracając na miejsce, a Mel zrobiła to samo, siadając obok Astrid.
- Tak, Mel jest uczennicą Akademii Smoków - powiedział Czkawka. - Prowadzą ją bliźniaki, Astrid, Sączysmark, Śledzik i moja mama.
- Nie zapominaj, czyj to był pomysł - dodała Astrid, a Orgah wydawała się coraz bardziej zaciekawiona.
- Czyli, że dziewczynka będzie miała włassnego ssmoka? - zapytała. - Zachwycające...
- I to nie byle jakiego - pochwaliła się Mel. - Wandersmoka.
   Wikingowie ucichli, patrząc na nią ze zgrozą i przerażeniem. Wytresowanie Wandersmoka graniczyło z cudem, już o wiele łatwiej było wytresować Nocną Furię, czyli pomiot burzy, w końcu udało to się aż dwóm jeźdźcom, zaś Wandersmoka nie wytresował jeszcze nikt.
   Czkawka widząc minę Orgah roześmiał się szczerze.
- Mówiłaś coś o gwiazdach? - zapytał, a reszta Wikingów zawtórowała mu, nawet Orgah uśmiechnęła się lekko.
- W takim razie Fevel przypadła właściwej ossobie - powiedziała.
   Wikingowie rozmawiali jeszcze godzinę, a ranek powoli stawał się południem. Czkawka nie mógł tracić więcej czasu, zdając sobie sprawę, że zimą słońce szybciej chowa się za horyzontem wód. Zaprosił więc Orgah i jej ludzi na zewnątrz, nie mówiąc jej zbyt wiele. Przywódczyni jednak chyba wyczuła, że wódz coś dla niej przygotował, dlatego wyjątkowo nie spytała o szczegóły, ruszając za nim po kamiennych schodach. Gdy przystanął i obejrzał się za siebie, z Sali wyszli już wszyscy, zatrzymując się w równym pochodzie na kamiennych schodach, prowadzącym w dół, do wioski. Czkawka uniósł rękę i machnął nią, a z małej wieży, umieszczonej zaraz po prawej strony od Wielkiej Sali, wykopanej pośrodku wysokiej góry, ukazał się trębacz, który zagrzmiał w róg. Cisza trwała krótko - ze Smoczej Jamy na północ, we wnętrzu wyspy, wyleciały wszystkie smoki, które zamieszkiwały Berk, zalewając zimne niebo odcieniami kolorowych skrzydeł. Wszystkie leciały równo, bez jeźdźców, pokazując swoje wspaniałe grzbiety, a Orgah zaparło dech w piersi, gdy zobaczyła kolorową tęczę stworzoną z ciał cudownych stworzeń.
   Je ludzie wykrzykiwali coś w zachwycie, a Orgah natychmiast odwróciła się i ryknęła na nich.
- Jeśli komukolwiek przyjdzie do łba zranić jakiegokolwiek ssmoka z Berk to nadzieję jego głowę na pikę!
   Astrid i Czkawka uśmiechnęli się do siebie, ale Warringowie nie odebrali tego jako żartu, najwyraźniej wiedzieli, że Orgah jest w stanie to uczynić. Przywódczyni tymczasem wpatrywała się w niebo zakryte setkami smoków, które powoli lądowały w wiosce swobodnie. Szczerbatek ryknął na nie, a one rozpierzchły się, po czym znów wróciły, słuchając głosu Alfy.
- To była ta niesspodzianka? - zapytała Orgah ze wzruszeniem.
- Nie - odpowiedział jej Czkawka. - Przyjechaliście wprost na Wyścigi Smoków. To była ta niespodzianka. - powiedział wprost, ciesząc się ze zdziwienia na twarzy przywódczyni Warringów.


Wasza Just wróciła!! kto się cieszy? *słyszy świerszcze* XD
Oj dobra, ważne że mam garście pomysłów, wybaczcie za to opóźnienie i małą zmianę planów - znaczy Wyścigi Smoków oczywiście są, natomiast nie w jednym, pełnym rozdziale. Nie mogłabym tego tak opisać, a wy czekalibyście pewnie następny tydzień, żebym to ujęła. Wolałam to rozłożyć na przynajmniej dwa rozdziały, sami rozumiecie, tym bardziej że ten wyszedł mi mega dłuugi ;ooo

Ślę Wam soczyste buziaki za to że wciąż ze mną jesteście! <3 jesteście cudowni i jak widzę pod jednym postem ponad trzydzieści komentarzy, gdy nagle "zniknęłam" to aż się wzruszyłam, poważnie. To z dzięki Wam przygoda na Berk trwa nadal, pamiętajcie! ;* kocham Was <3

A tak na rozweselenie dla fanów Gry o Tron albo tych co kumają, kim jest Daenerys :




27 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział!!!
    Orgh jest super! Szczerbatek the best ❤❤ Mel taka słodka :D a czy Czkawka i Astrid robili już to? No wiesz xD chyba nie skoro dziecka nie mają chociaż ja tam nie wiem 😄
    Nawet nie wiesz jak sie ciesze że wróciłaś ❤❤
    Kidy dodasz następny rozdział?
    Bo już sie doczekać nie moge :D Pozdrawiam i dużo weny życze :D
    Twoja wierna fanka i czytelniczka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kinga Król
      As z Hiccy już to robili (noc po ślubna),ale Just nie opisała.

      Usuń
    2. Piszesz jakbyś miała do mnie o to pretensje Keep hahahah

      Usuń
    3. Ja? Pretensję? Yyyyyyyy, nie, raczej nie.

      Usuń
  2. Czy ja się cieszę? Czy ja się cieszę?
    Powiem szczerze, gdy tylko opublikowałam posta na swoim blogu, pomyśłałam ,,Czemu nie?" i weszłam na twój blog. I co? I normalnie rechotać zaczęłam (Syndrom wygiętej-w-łuk-gęby, nie martw się, ale to zaraźliwe. Objawy występóją m.in. gdy:
    a) ktoś napisze kommenta na moim blogu
    b) ktoś odpowie na komenta
    c) ty, Hero, lub Chi-Hero na piszą nexta. Objawy się nasilają zwłaszcza, w punkcie ,,c")
    Dobra, poraz skomentować treść.
    Czy Mel powiedziała ,,mamo", czy się przeczytałam? Normalne krztusić się zaczęłam. Jesteś zabójcza. I te emocje opisane. Cud, miód. Oj, minie chyba kilka wieków, kiedy wejde na poziom moich mistrzów. I ten dreszczyk emocji, gdy on prawie zabił Szczerbola. Uffff, dobrze, ża Hiccy ma refleks. Nie wiem co bym zrobiła gdyby go zabrakło. Chyba bym musiała wydawać tysiące na antydepresanty, chociaż nie. Pamiętam to Hero. Załamałam się wtedy, ale. Przeżyłam. Dobra, pora przejść do meridum.
    Cisza! Dziękuję.
    Czkawka, don't worry. A Astrid ma zdolość jak większość kobiet. Gdy pora pocieszyć ukochanego, to włącza w mózgu tryb ,,czytanie w myślach" i sobie czyta. Jak pora bronić potomstwa, to woli sama oberwać (najlepiej to widać w rozdziale ,,Poświęcenie"). Już sobie wyobrażam miny Hiccastrid, gdy Orgah zadała odważne pytanie. Czy ja dobrze myślę, czy przez umysły naszej ulubionej pary przebrnęły kosmate myśli? I Mel. Trafiłaś w dziesiątkę z tym odważnym spojrzeniem. Nie mogę się doczekać rozdziału o Wyścigach. Już chyba kończę, bo nwm co dalej napisać. Jak dobrze, że wróciła ci wena. Na prawdę, już się bałam, że zostanie ci tak na zawsze.
    The end.

    Pozdrowionka
    Keep

    (Just, nie 31, a 49)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraziłaś mnie tym syndromem :( chyba masz rację xd a co do tych myśli to uznajmy że jak narrator jest opisowy to nie może wyhaczyć myśli Czkawki a byłyby one bardzo ciekawe XD

      Usuń
    2. Przepraszam, że cię zaraziłam, no ale przecież mówiłam, że to zaraźliwe........

      Usuń
  3. Moje serce się raduje! Matko, Just ten rozdział był wspaniały!
    Mel powiedziała do Astrid ,,mamo"! Och, to takie urocze! ♥♡♥ Czemu ta mała jest taka cudowna? *o* Uwielbiam ją ;3
    Mhm, wyczuwam już nie długo poważną rozmowę między Czkawką a As. Bo Orgah nie będzie wiecznie czekać XD Jeju, ja sobie wyobrażam taką Astrid z jakąś małą kruszynką na rękach i obok takiego Czkawkę, który trzyma za rękę Mel. Awww ♥♥♥♥
    Huhu, no ja nie mogę się już doczekać wyścigów. Ciekawi mnie kto wygra. :D Mam nadzieję, że wydarzy sie tam coś słodkiego XD Więc, ja czekam na next, a tobie życzę weny. Pozdrawiam :*****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zasłodziłaś, oj zasłodziłaś ;33 ja też wyobraziłam sobie As z taką kruszynką, ale Czkawkę szalejącego na zewnątrz bo nie chcą go wpuścić do środka hahahahah xd a tam Sączysmark wielki kumpel pomaga mu się ogarnąć haha :pp

      Usuń
  4. wowowow super just znowu na scenie bardzo sie ciesze.Co za rozdzialO-O sweet mel wojwnicza mel chyba udany sojusz swietna akcja ze szczerbatym(dzieki thorowi za refleks u czkawki) nie moge sie doczekac wyscigow bo normalnie czuje w kosciach ze tam sie cos stanie hmm no cuz just pisz dalej moza weny i pozdro nadal jestes najlepsza i to sie nie zmieni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Czkawka musi być czujny, nie sądził, że pójdzie mu z Warringami tak łatwo ;)) hahahaha, chyba jednak może się zmienić xd

      Usuń
  5. Nie mam wystarczająco dużego zasobu słów, aby opisać ten rozdział .... Jest po prostu genialny, słodki, zajeświetny!!!! Just, kobieto, wymiatasz. :D Chyba specjalnie nam to zrobiłaś i napisałaś, że Mel powiedziała do As "mamo" :3 Rozczuliłaś mnie tym. Wcześniej, kiedy mała zaczynała mieszkać z wodzem i jego żoną, nie sądziłam, że Mel powie do któregoś z nich "tato a tym bardziej "mamo", bo w końcu dziewczyna nadal pamięta swą biologiczną rodzicielkę... A tu niespodzianka!
    Akurat przeczytałam ten rozdział po tym, jak obejrzałam film z Jayem (oryginalny głos Czkawki) i Jonahem (głos Smarka). I pomyślałam sobie " szczał w dziesiątkę" xD
    Orgah słusznie zauważyła podobieństwo Mel i Czkawki. Dobra, Hiccy już ma małego sobowtóra, więc Astrid też będzie chciała, aby ich dziecko było podobne do niej :P
    I ta złota myśl Czkawki, że mogą inaczej przekonać do siebie Warringów... Ale się odważny zrobił :P No Ale wg mnie, dziecko nie powinno być dla jakiegoś sojuszu. Astrid pewnie tez by tak myślała, że to maleństwo owszem pomoże przypieczętować więzi z klanem, ale to i tak dziwnie jakoś.... No cóż. Wyrażam własne zdanie, więc nie bić :>
    No i oczywiście jesteś Mistrzem, Just. Dzięki twoim rozdzialom czuje się lepiej. Nie wiem, co więcej napisać, ale wiedz, że jesteś moim mistrzem <3 za każdym razem zaskakujesz pozytywnie i bardzo się cieszę, kiedy jest nn.
    Jesteś kochana. I dziękuję za czas poświęcony dla nas i bloga, bo wiem jak ci ciężko, mając na barkach jeszcze inne blogi, szkole i życie prywatne. Więc ogromny szacun dla Ciebie ♡♡

    Ps. To ta sama SmileLife, tylko że zmieniłam ciut nazwę i awatar ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahah to z tym "mamo" przyszło mi do głowy ot tak, nie przemyślawszy i miałam takie ooooo, to będzie dobre i miałam przed oczami poker face'a As ;33

      Co do dziecka i sojuszu to myślę że nie o to Czkawce chodziło chociaż oczywiście opcja z dzieckiem jak najbardziej by pasowała. Smile, jakie ty masz oko :D poza tym myślę że akurat dzieci będą w tym sojuszu ważne ze względu na Orgah - już zakochała się w Mel ;))

      Usuń
  6. Ha ha ha, Hero, zmęczona, oszczędzę się w kilku słowach. Czytało się wyśmienicie, kochana ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hero, przez cb, a raczej przez brak dostane kiedyś zawału. Tego chcesz? Na prawdę? Aby twoja kumpela padła? Ok, już luzuję się. Mam pytanie. Gdzie jest ta Hero, która pisała komenty długości 1/3 całego posta? Gdzie ona jest, ja się pytam.................

      Usuń
    2. Umarła, tuż po tegorocznych wakacjach...

      Usuń
    3. Obiecałaś, że robisz sobie szlaban od zabijania. Przykro mi Hero, ale czas na odwyk...........

      Usuń
    4. Obowiązuje w opowiadaniach. Pytałaś o Hero, więc odpowiadam.

      Usuń
    5. Ok. Ja nie rozumieć czemu ty pisać o sobie w trzeciej osobie.

      Usuń
    6. Hero to moje alter ego. Dlatego tak powiedziałam Keepi ❤

      Usuń
  7. Weno witamy :) Just jak zobaczyłam ,że dodałaś rozdział to mało co nie spadłam z krzesła ^^ No Mel była zaskoczeniem dla gości :) I to jak powiedziała do As "mamo " oooooooooooo <3 takie słodziaszne <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudny rozdział
    Mel jest cudowna, a jak powiedziała do Astrid mamo to było cudowne. Super, że dodałaś rozdział nie mogłam się doczekać :-))

    OdpowiedzUsuń
  9. Czesc :) Rozdział wspanialy i bardzo zaskakujacy. Moim zdaniem najlepszym momentem calego rozdzialu jest moment, w ktorym Mel mowi do As mamo. To bylo naprawde piekne. Prawdziwy dowod na to, ze sa dla siebie bardzo bliskie. Czekam z niecierpliwoscia na kolejny rozdzial tu i na wielkiej szostce :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Leże w łużku (jest 23:45) i powstrzymuje się przed "napadem iiiii"
    Mówiłam ci już że jesteś sadystką? Przez ciebie mój zakres słownictwa skraca się do "i" a zaraz euforia rozniesie mnie od środka i dotego newet nie raczyłaś ostrzec przed swojim talentem (do którego opisania brak mi słów) ;)
    Pozdrawiam ❤❤❤😘😘😘

    OdpowiedzUsuń