czwartek, 5 listopada 2015

Odpowiedź z Wysp Świec

   Rzeczywiście, kilka następnych dni tak jak przypuszczała Astrid nie obyło się bez mrozu. Wikingowie byli już przygotowani na ten przedsionek zimy, ale Czkawka musiał poprosić Śledzika o dokładne zbadanie pogody na najbliższe kilka tygodni, aby mogli zaplanować Wyścigi Smoków, na które chciał zaprosić Orgah we własnej osobie oraz przedstawicieli z Wysp Świec, których miał nadzieje udobruchać rozrywką na Berk. Czkawka wysłał już specjalne zaproszenie do Orgah, ale niestety mogło ono dojść najwcześniej po tygodniu, bo wyleczony Johann musiał dostarczyć ją sam na swoim statku, a nie Straszliwiec Straszliwy, którego Czkawka wykorzystywał do poczty między innymi wodzami. Choć Johann był zaufaną osoba, to pomimo to wódz wciąż brał pod uwagę możliwość, że wiadomość może nie dotrzeć do Orgah przed Wyścigami.  Poza tym mógł nieopatrznie natrafić na jeszcze jeden, ocalały statek Hoodów, którzy mogliby łatwo pokrzyżować plany Czkawce.
- Tylko pamiętaj, to ważne - instruował kupca jeździec, wręczając mu gruby pergamin. - I... bądź uprzejmy dla Orgah. Pamiętaj, że w tej chwili mnie reprezentujesz.
   Johann wziął bezceremonialnie zawiniątko i schował za swój płaszcz.
- W tej chwili obrażasz mnie, Czkawka. Ja zawsze jestem uprzejmy dla tych, którym przywożę towary. No cóż, może poza jednym wyjątkiem, ale...
- Opowiesz mi o nim po powrocie - przerwał mu Czkawka, hamując usilnie śmiech. Zawsze bawiło go teatralne podejście Johanna do różnych spraw, gdy mógł pełnymi godzinami opowiadać historię, którą Czkawka potrafił przedstawić w trzy minuty. Współczuł jednak kupcowi, który podróżował samotnie i przez większość czasu nie miał komu opowiadać swoich fascynujących historii.
   Wódz natomiast zajął się ważniejszymi sprawami. Musiał jeszcze tylko zastępować Sączysmarka przez pewien czas, bo reszta jeźdźców wypoczęła już na tyle, by móc wrócić do swoich obowiązków w Smoczej Akademii. Astrid nawet wydawała mu się uszczęśliwiona tym, że w końcu znalazła coś do roboty, zamiast odwiedzania co jakiś czas Sączysmarka i Iskry, która skryła się wewnątrz klifów. Czkawka smutniał, gdy słyszał od niej o reakcji smoczycy po tak dłuższym czasie przebywania z Wikingami. Miał nadzieję, że Iskra przyzwyczai się do ich towarzystwa, ale najwyraźniej wciąż pozostawała nieufna. Przestała już nawet odwiedza swoją jeźdźczynię, przez co Astrid musiała sama dostawać się na strome klify. Czkawka starał się jej wybijać ten pomysł z głowy, ale dziewczyna była nieugięta. Poprosił więc Szczerbatka, by ten pomagał dostać się dziewczynie do jaskini na klifach, gdy tylko Astrid będzie tego chciała.
   Pewnego razu, Astrid znalazła go, gdy pomagał przy odbudowie portu, składając mu miłą wizytę. Skórzany płaszcz ciągnął się za nią niczym peleryna, nadając jej poważnego i uroczystego uroku, jak purpura nadaje królowi władczego wyglądu.
- Cześć, skarbie - przywitał się z nią Czkawka, całując w policzek. - Jak zajęcia?
   Felcon, który przez pół dnia nosił całe pnie do już prawie odbudowanego portu, mruknął coś pod nosem, po czym odszedł, zostawiając parę sam na sam. Z Astrid nie przyszedł Szczerbatek, za pewne włóczył się gdzieś po wiosce, szukając rozrywki albo Mel. Czkawka miał wyrzuty sumienia, że tak go zaniedbywał, ale musiał dokończyć dzieła, a poza tym nie miał nawet wolnej chwili, by usiąść i zjeść porządnego posiłku.
- W porządku. Sądziłam, że będzie gorzej, ale najwyraźniej zadbałeś o naukę, kiedy nas nie było. - mówiąc to mrugnęła do jeźdźca z uśmiechem.
- Jakże mogło być inaczej? - zapytał Czkawka, śmiejąc się. Nagle Astrid otworzyła szeroko oczy, i sięgnęła do torby, jakby sobie o czymś przypomniała.
- Aha, przyniosłam ci coś, żebyś nie padł z głodu. - mówiąc to, podała mu w okrytych rękawiczkami rękach małą torbę, która już z daleka pachniała smażonym serem i świeżym chlebem. Oczy Czkawki zaświeciły się, gdy wziął do ręki torbę, po czym spojrzał z wdzięcznością na ukochaną.
- Jesteś niezastąpiona, Astrid - powiedział wódz dźwięcznym głosem. Astrid machnęła tylko dłonią.
- Taak, wiem. Jakieś wieści z Wysp Świec? - zapytała, trzepocząc swoimi długimi rzęsami. Czkawka podczas jednej ze swoich podróży, w których towarzyszył ojcu, widział kobiety z Darokk. Miały one chłodną urodę a na dodatek wyjątkowo dobitnie ją podkreślały. Astrid musiała być bardziej Wandalem niż Darokkiem, skoro jej uroda ćmiła wdzięki wszystkich innych kobiet z różnych plemion. - Hę?
   Czkawka ocknął się, odpychając od siebie myśli o swojej ukochanej.
- Nie, Johann powinien przypłynąć do tygodnia. - powiedział szybko, jakby chciał osłonić swój otwarty umysł przed atakiem z zewnątrz.
   Brew Astrid uniosła się do góry, ale dziewczyna nie powiedziała nic, spoglądając na budowę portu. Czkawka powiódł za jej wzrokiem i zobaczył Wikingów, pracujących w pocie czoła, by odnowić najważniejszy ośrodek handlowy Berk. Wikingowie jednak zmieniali się i stale zastępowali - raz to był Hassa i Sączyślin, innym razem inni mężczyźni, którzy chcieli jakoś wesprzeć swoje plemię. Niestety, wodza mieli jednego, który musiał być przy nich cały czas i koordynować działania. Czkawka robił też coś jeszcze - inny wódz pewnie stałby nad swoimi ludźmi i wydawał rozkazy, a Czkawka wraz ze Szczerbatkiem starali się jak najbardziej pomagać Wikingom, choćby przenosząc ciężkie bale z głębi lasu do portu, w którym reszta przerabiała je na gotowe deski i inne drewniane elementy. Poza tym też tym razem port miał być w połowie murowany, aby zabezpieczyć go przed następnym atakiem, co wymagało jeszcze więcej pracy.
- Szybko się uporaliście z tym portem - zauważyła blondynka, patrząc z podziwem na wodza. - Ale i tak myślę, że powinieneś odpocząć.
- Ty też? - jęknął Czkawka, odrywając wzrok od pracowitych Wandali. - Zmówiłyście się z Mel?
- Nie, chcemy po prostu dla ciebie dobra, Czkawka. - Astrid skrzyżowała z poważną miną swoje ręce. Czkawka wiedział, że z tym gestem nie wygra, bo Astrid robiła tak tylko, gdy była zdeterminowana.
- Jestem tu potrzebny - rzucił tylko krótko, ale jeźdźczyni złapała go za przedramię, rzucając mu wyzywające spojrzenie.
- W takim razie załatwię, żebyś nie był. - warknęła, po czym przeszła obok swoim pełnym gracji chodem do pracujących Wandali, którzy na jej widok skłonili z szacunkiem głowy. Astrid zaczęła z nimi rozmowę, a Czkawka stał w miejscu w geście rezygnacji, obserwując zmieniające się wyrazy twarzy robotników.
   Szczerbatek podszedł cicho do swojego przyjaciela, trącając jego ramię, by zwrócić na siebie uwagę, co robił bardzo często. Czkawka uśmiechnął się i pogłaskał swojego smoka, wzdychając ciężko.
- Stary, ciesz się, że Iskra nie mówi. - powiedział markotnym głosem, a Szczerbatek zarechotał, patrząc na spacerującą po pomoście blondynkę, która już wracała do swojego ukochanego.
- Co im nagadałaś? - spytał Czkawka, marszcząc ciemne brwi. Jednocześnie obawiał się odpowiedzi, wiedząc, że zapewne mu się nie spodoba.
- Że ich wódz robi sobie przerwę - Astrid mrugnęła do niego zalotnie i chwyciła go pod ramię. - Chodź zanim cię stąd wyniosą.
- Czekaj - zatrzymał ją jej mąż, spoglądając na widnokrąg, który zamazywał się z miejscu, w którym wielka, błękitna połać wód mieszała się z szarością i intensywnością nieba.
- Co?
- Johann płynie. - powiedział, wsiadając na Szczerbatka i podając dziewczynie dłoń, by pomóc jej wejść na siodło. Astrid ujęła ją bez słowa i wślizgnęła się za Czkawkę, chwytając go w pasie.
- Mam nadzieję, że Orgah odpowiedziała - mruknęła blondynka, gdy ogromne, ciemnogranatowe skrzydła spięły się do lotu.
   Szczerbatek wystartował zwinnie, pokonując bariery grawitacji i uniósł się na niebie jak ciemna chmurka. Statek Johanna był już widoczny dla Astrid, która go wcześniej nie zauważyła. Za każdym trzepotem silnych skrzydeł smoka, łódź handlowa zbliżała się coraz bardziej a z nią nadzieja na powodzenia się planu Czkawki. Gdyby jednak Orgah odmówiła zaproszenia na Wyścigi Smoków, wtedy Wikingowie mieliby spory problem, bo za plemieniem Orgah i jej ludźmi szli też inni Warringowie, który mówili w ten sam dziwny sposób, co mieszkańcy Wysp Świec, ale mieli szczere i waleczne serca.
    Wiatr wzmagał się z każdą chwilą, owiewając zimnym prądem samotne Berk. Jeśli pogoda się utrzyma, to Wyścigi Smoków odbędą się w zaspach śniegu, pomyślał Czkawka z poirytowaniem.
   Johann drgnął na widok lądującej Nocnej Furii, jakby w jednym momencie zapomniał, że na jego grzbiecie siedzi wódz Berk. Czkawka zeskoczył ze smoka, maszerując po pokładzie w kierunku starego kupca.
- Witaj, Johannie - przywitał się, nie ukrywając podekscytowania. - Jak ci poszło na Wyspie Świec?
- Ach, wybitnie, Czkawka - Johann ukłonił się zgrabnie, szukając coś w połach kupieckiego, kosztownego płaszcza. - Miałem nadzieję dotrzeć do Berk jak najszybciej, by przekazać ci to - mówiąc to, podał wodzowi zwinięty pergamin w pszczelą pieczęcią, która jasno wskazywała na pochodzenie listu.
   Czkawka obrócił się do zaciekawionej Astrid i przełamał pieczęć, czytając szybko proste litery z pergaminu. Gdy w końcu przeczytał odpowiedź Orgah, uśmiechnął się szeroko i podał cały list swojej wybrance, która wciąż czytała wiadomość.
- Doskonale - mruknął Czkawka, nie skrywając radości. - Johannie, należy ci się nagroda za bycie pośrednikiem - powiedział, klepiąc kupca po ramieniu.
- Wiesz, że nie mogę, ale gdybyś jednak zechciał mi coś ofiarować, to chętnie bym przyjął twój dar. - Szczerbatek wymruczał coś pod nosem, błądząc po pokładzie statku, który przenosił swój ciężar w miarę spaceru smoka.
- Wiem, dlatego to ty otworzysz Wyścigi Smoków - zakończył Czkawka, obejmując uszczęśliwioną Astrid za talię i kierując się znów na swojego smoka. Blondynka w ostatniej chwili pohamowała śmiech i zwinęła pergamin, chowając go do jednej z kieszeni Czkawki na torsie swojej brunatnej tuniki jeźdźca. - Gdy dopłyniesz na Berk, czeka na ciebie ciepła strawa i odpoczynek.
   Johann popatrzył z szokiem na Czkawkę, pewnie znów myśląc o jego nagrodzie. Kupiec nigdy nie przepadał za smokami, choć już nie raz siedział na ich grzbietach, ale w przeciwieństwie do Pleśniaka, który przeniósł się potem na stałe do Łupieżców, to zaakceptował taki stan rzeczy i wciąż służył wiernie wpierw Stoickowi, a potem jego synowi.
   Astrid znów oplotła Czkawkę rękoma, siadając za nim na siodle i patrząc z wdzięcznością na Johanna, który wciąż nie mógł wydusić słowa, gdy usłyszał o swojej nagrodzie.
- Jesteś zbyt szczodry, Czkawka - powiedział tylko, niezgrabnie ukrywając grymas.
- Wiem, pewnie inni kupcy będą ci zazdrościć - powiedział wódz, zanim jego smok wystartował do lotu, odrzucając swoją siłą lekko statek, który zakołysał się, a jego właściciel stracił równowagę i upadłby, gdyby nie złapał się burty.
   Gdy byli już w powietrzu i Johann nie mógł ich usłyszeć, Astrid nie wytrzymała i roześmiała się głośno, a nawet wiatr nie zdołał stłumić jej szczerego śmiechu. Czkawka również uśmiechnął się i spojrzał w tył na ukochaną.
- Otwarcie Wyścigów? - spytała, wciąż chichocząc. - Chciałeś go nagrodzić, czy ukarać?
- Jest częścią Berk, a Berk ma smoki. Niech też ma coś z życia - mruknął Czkawka, promieniejąc w rytm śmiechu ukochanej. Lubił, gdy była szczęśliwa, a wiedział, że propozycja spotkania z nową przyjaciółką będzie dla niej miłym zdarzeniem. Zresztą nie tylko dla niej - skorzystają na tym wszyscy i Wandale, i Warringowie, i sama Orgah, która rzadko kiedy opuszczała swoją siedzibę.
- Jeszcze ten tekst: "inni kupcy mogą ci zazdrościć" - powiedziała Astrid swoim jedwabnym głosem. - Następnym razem nie zgodzi się pośredniczyć.
- A założymy się? - spytał Czkawka, mrugając do swojej żony. Nawet Szczerbatek wydawał się być rozbawiony, spoglądając na siedzących na jego grzbiecie jeźdźców. - Jeśli nie ja, to przekona go Szczerbatek. Prawda, Mordko?
   Smok zarechotał po smoczemu i zamachał łapami, jakby to stanowiło dla niego nowe wyzwanie, które chciał podjąć. Czkawka wiedział, że w potrzebie będzie mógł liczyć na respekt Nocnej Furii. Poza tym jego własna chyba już na zawsze będzie łączyła się z wytresowaniem przez niego tego wspaniałego gatunku.
   Astrid przytuliła się bardziej do jeźdźca, kładąc głowę na jego plecach z czułością.
- Mam nadzieję, że Orgah nam pomoże - mruknęła, a jej blond włosy falowały za nią w porywach wiatru. Czkawka dotknął jej zaciśniętej na jego torsie dłoni swoją własną.
- Na pewno - powiedział z entuzjazmem. - Ona cię uwielbia, Khanaa.


   W Berk jakby tchnął nowy duch. Robotnicy pracowali szybciej, by skończyć port przed przyjazdem Wikingów z Wysp Świec, a pozostali Wandale - dzieci, kobiety i starsi, ozdabiali swoją wyspę, by jak najlepiej oddała ducha Smoczych Wyścigów. Smoki latały wszędzie ze swoimi jeźdźcami, rozwieszając dekoracje, a dzieciaki biegały wesoło po placu, ciągnąc za sobą kolorowe wstążki i latawce. Wikingowie byli pracowitym plemieniem i wiedzieli, że jeśli teraz się przyłożą do pracy, to później będą mogli odpoczywać i bawić się w najlepsze z Warringami.
   Czkawka siedział na placu z Mel na kolanach w towarzystwie kilkunastu kobiet Berk, które żywo dyskutowały na temat przyszłych Wyścigów. Wszystkie miały na kolanach ogromne bele i chorągwie, które zaplatały w kokardy, by potem móc je porozwieszać po wiosce na wysokich palach, które stanowiły swojego rodzaju wskaźniki, które pomagały smokom odnaleźć się w powietrzu. Na ich czubkach już niedługo miały zawisnąć chorągwie, które utkały właśnie starsze kobiety z wyspy. Czkawka czuł rozbawienie na myśl, jak jego mama różni się od swoich rówieśniczek - one wolały ciepło domowego ogniska, rozmowy do wtóru okrzyków rozbrykanych dzieci i nudne, zimowe wieczory - ona zaś czuła się źle, gdy zbyt długo pozostawała na ziemi, cieszyła się z każdej chwili w powietrzu i nie przepadała za towarzystwem, nie licząc oczywiście Chmuroskoka. Choć do tych dzieci to Czkawka w sumie nie był pewny, pomyślał ze zgrozą.
   Mel na swoich własnych kolanach trzymała poręcze kolorowego materiału, który starał się w jakiś sposób upleść Czkawka. Obiecał Astrid, że będzie odpoczywał jedną godzinę dziennie i nie pomógł mu argument, że przecież odpoczywa, zastępując Smarka w Smoczej Akademii. Tak więc młody wódz utknął z ręcznymi plecionkami wśród starszych kobiet, plotkujących żywo ze sobą. Chciał w jakiś sposób pomóc w czasie tej okropnej godziny, ale jakoś słabo mu to szło, bo nie miał zręcznych rąk, a już zwłaszcza do tkanin i supłów. W tym momencie wychodziły z niego praktyki u Pyskacza, dzięki którym nabrał siłę rok, a niekoniecznie ich zręczność i delikatność. Mel śmiała się z jego poczynań i próbowała mu pomóc, ale nawet z pomocą dziewczynki ich kokarda wyglądała jak poskręcany krzywo koc.
- Niedługo będzie Noc Burz - mruknęła Mel, przekrzywiając na bok swoją ciemną główkę lśniących loków. - Valka mi mówiła.
- Tak, wiem - odparł Czkawka, mocując się z niesfornym materiałem. Razem z innymi jeźdźcami uzgodnili, że chcą dać wszystkim uczniom równe szanse i że wykluwanie smoczych piskląt odbędzie się w najbardziej burzliwy dzień w roku. W ten sposób Mel będzie miała szansę na rozbudzenie ze skalnej skorupy swojego małego Wandersmoka. - Ale dopiero po Wyścigach.
   Mel obróciła się i spojrzała na niego poważnie swoimi dużymi, zielonymi oczami.
- A czy ja będę mogła kiedyś brać udział w Wyścigach? - zapytała z ciekawością i niemal rezygnacją. Wiedziała, że jest to ryzykowne i że ciężko będzie jej przekonać jeźdźca do zgody na Wyścigi. Czkawka westchnął, patrząc znów na swoje dłonie.
- Zależy jak dobrą jeźdźczynią będziesz - mruknął tylko wymijająco, ale Mel przechyliła głowę, żeby popatrzył na nią. Flegma i Nelma spojrzały na wodza z ciekawością i uśmiechem, obserwując wodza i dziewczynkę uważnie, jakby próbowały wychwycić ich relacje. Czkawka nie dawał się sprowokować. Dobrze wiedział, co mówią kobiety na temat jego i Astrid. Słyszał pogłoski, że wzięli Mel do siebie tylko dlatego, że nie mogą mieć własnych dzieci. Czkawka na samą myśl poczuł gniew, ale nie miał zamiaru pokazywać to przy wścibskich kobietach.
- Obiecujesz mi? - spytała ze spojrzeniem, które wżerało się w jego sumienie jak głodne zwierzę. Czkawka uśmiechnął się lekko, odkładając materiał na bok i przytulając do siebie dziewczynkę.
- Okej, będziesz mogła, jak twój smok skończy pięć lat.
- Dwa!
- Cztery.
- Trzy!
- Zgoda - westchnął Czkawka, wywracając oczami teatralnie. Jako wódz nauczył się sprytnej sztuczki stawiania zawyżonych oczekiwań. Mel nawet nie podejrzewała, że wódz postawił na swoim w bardzo prosty i logiczny sposób.
- Dziękuję, dziękuję - pisnęła Mel, ściskając go mocno za szyję. Obok, na ziemi leżała jej czarna torba z borsuczej skóry, w której wciąż dźwigała ciemnofioletowe jajo Wandersmoka.
   Mel wspominała, że w nocy jej jajo wydaje dziwne odgłosy, jakby smok w środku budził się i wstawał do życia, ale Czkawka ukrywał przed nią prawdę, że w jaju jest uwięzione pisklę, które czeka na swoją kolej wyklucia. Niektóre smoki potrafią przeczekać w skorupie nawet kilkaset lat, toteż kilka miesięcy, w których jego przyszła jeźdźczyni będzie pobierać nauki w Akademii, nie zrobi większej różnicy.
   Na plac weszła spokojnym krokiem Astrid, witając się wpierw ze starszymi, które spotkała najpierw, przechodząc do swojego męża i przybranej córki. Miała na sobie ciepły, niedźwiedzi płaszcz z szarego, połyskliwego futra oraz ciemne skórkowe rękawiczki, idealne do lotów. Jej blond włosy były składnie ułożone w dwa warkocze, które w miejscu, w którym się spotkały tworzyły schludny kok.
   Mel wstała jako pierwsza, witając się z jeźdźczynią, natomiast Czkawka wciąż siedział w tym samym miejscu, obserwując wszystko ze spokojem. Mel wpadła w ramiona Astrid, a płaszcz jeźdźczyni załopotał, obejmując swoim ciepłem dziewczynkę, gdy blondynka odwzajemniła uścisk małej.
   Wymieniły ze sobą kilka zdań, po czym obie ruszyły spacerem w kierunku jeźdźca, uśmiechając się dumnie, jakby atmosfera ozdabiania Berk i przygotowywania go do przybycia Warringów odbiła swoje piętno także na nich.
- Popatrz, Mel - poinstruowała ją Astrid, stając przed Czkawką. - Tak to jest, jak mężczyzna bierze się za coś, o czym kompletnie nie ma pojęcia. - mówiąc to, patrzyła na jeźdźca z politowaniem, ale jej błękitne oczy wciąż błyskały radością.
   Czkawka wstał i przyciągnął do siebie Astrid, robiąc sarkastyczną minę.
- Bardzo zabawne - powiedział, całując krótko żonę na przywitanie.
- Przydałoby się powiesić chorągwie na północnym krańcu wioski tuż przy klifach - powiedziała Astrid stanowczym tonem. Czkawka czasem czuł się, jakby to Astrid była przywódczynią, a on jej pomagał, gdy stawała się tak pewna siebie i dumna. Wiedział też, że jego ukochana ma wielkie serce i że każdy z wyspy może poprosić ją w każdej chwili o pomoc.
- Mel? Co o tym myślisz? - zagadnął ją Czkawka, szukając wzrokiem spacerującego po wyspie Szczerbka.
- A mogę lecieć z tobą? - zapytała z podekscytowaniem.
- Inaczej sobie tego nie wyobrażam - mrugnął do niej jeździec, ruszając w stronę portu, by tam spróbować znaleźć smoka. Szczerbatek czasem działał jak prawa ręka wodza, nadzorując Wikingów i oceniając ich pracę. O dziwo, w jego obecności mężczyźni pracowali dokładniej, jakby obecność smoka miała na nich wpływ.
   Mel z radością przyspieszyła kroku, żegnając się z Astrid machnięciem dłoni.
 Zanim jednak Czkawka przeszedł połowę drogi z placu do portu, zauważył Sączysmarka stojącego w progu swojego domu i oglądającego bezchmurne niebo, jakby pilnował swojego domu przed atakiem smoków.
   Czkawka podszedł do niego z uśmiechem, widząc owinięte wciąż ramię białym, sztywnym bandażem.
- Cześć, Sączysmark - powiedział na przywitanie do jeźdźca. - Jak ramię?
- W porządku, zrasta się. Zresztą jakby mogło być inaczej - prychnął Smark, ale nagle jego czarne oczy spoczęły na dziewczynce stojącej obok Czkawki i jego pewna siebie mimika twarzy przybrała łagodniejszy wyraz. - Co słychać, Mel?
   Dziewczynka drgnęła, jakby nie spodziewała się, że Wiking zwróci na nią uwagę, po czym odpowiedziała raźno, z uśmiechem, zerkając na wodza.
- Dobrze. Za trzy lata będę mogła wziąć udział w Wyścigach - odparła z dumą, pusząc się, jakby podniosła jeden z głazów w Kruczym Urwisku.
- Dopiero za trzy? - spytał ją Sączysmark, ignorując uważne spojrzenie Czkawki. - To ile ty wtedy będziesz miała?
- Jedenaście lat - odpowiedziała Mel, wzruszając ramionami. - Będę miała sporo czasu, żeby poćwiczyć lot z moim smokiem.
- A jedenastoletnie dziewczynki nie są za małe na Wyścigi Smoków? - zapytał dobitnie Wiking, nie zmieniając uprzejmego wyrazu twarzy. Mel zaprzeczyła stanowczo ruchem głowy.
- Valka mówi, że wiek i wzrost nie jest ważny, ale zaangażowanie i wiedza.
   Sączysmark nie odpowiedział, patrząc na małą ze zdziwieniem. Czkawka odchrząknął, zwracając na siebie uwagę przyjaciela. Bał się, że Smark ze swoim dość ubogim podejściem do dzieci może urazić Mel.
- Słyszałeś już pewnie o Warringach? - zagadnął go, a Sączysmark kiwnął głową z zamyśleniem, wciąż krzyżując ręce.
- Taaa, no, coś słyszałem. I o Nocy Burz też. Do tego czasu raczej uda mi się zwiać Szpadce i reszcie - mruknął, wywracając oczami, ale na jego ustach pojawił się łobuzerski uśmieszek. Czkawka wiedział, że troska Szpadki jest mu co najmniej na rękę i gdyby nie tyle atrakcji, pewnie symulowałby jeszcze długo, by bliźniaczka mogła się nim opiekować. Na razie jednak jego ramię i tak nie wyglądało za dobrze.
- Szpadka chyba bierze udział w Wyścigach, nie? - spytał Czkawka. O bogowie, nawet nie wiem, którzy z jeźdźców zgłoszą się na Wyścigi, pomyślał ze zgrozą, a przecież był to najważniejszy punkt do zorganizowania.
- Taa, leci z Mieczykiem jak wcześniej. Czkawka, nie pokiereszuj ją za bardzo, co? - Sączysmark uśmiechnął się do jeźdźca, mrugnąwszy. Czkawka roześmiał się szczerze, ale kiwnął głową.
 - Nie martw się, będzie bezpieczna. Poza tym, ja nie biorę udziału w Wyścigach.
   Wiking otworzył szeroko oczy, poważniejąc momentalnie. Nawet Mel spojrzała na Czkawkę z szokiem.
- Jak to? Zgłupiałeś?
- Niee. Mam swoje obowiązki. Wiesz, Warringowie, Orgah, zapomniałeś?
   Sączysmark stanął prosto, opuszczając swoje ranne ramię. Wyglądał inaczej bez hełmu, jakby bardziej niewinnie, choć wrogie spojrzenie jego oczu wciąż rzucało ostrzegawcze promyki na przechodzących obok Wikingów.
- Czkawka, pomyśl sobie, ile zdobędziesz punktów u Warringów, jeśli wystartujesz. - powiedział jeździec z powagą. Czkawkę uderzyła racja w jego słowach. Rzeczywiście w oczach gości zyskałby trochę na swoim wizerunku, ale nie był na tyle wpatrzony w siebie, by to przedkładać nad wszystko inne.
- Nie zależy mi, żeby nabijać punkty u naszych gości - odparł ze zniecierpliwieniem. Mel siedziała cicho, ale na jej twarzy widać było pełną aprobatę co do słów Sączysmarka.
- A powinno. W końcu reprezentujesz całe Berk. - warknął Wiking, próbując namówić Czkawkę. - Myślisz, że będą chcieli zobaczyć niezrównanego wodza, czy super gospodarza?
   Czkawka nie odezwał się, rozmyślając nad jego słowami. Kurcze, chyba po raz pierwszy mądre słowa Sączysmarka tak wbiły go w ziemię. No dobra, po raz pierwszy Sączysmark powiedział coś mądrego, ale jednak jego słowa zasiały w jeźdźcu sporo wątpliwości. Czkawka spojrzał w dół, napotkawszy dobrze znane zielone oczy i uśmiechnął się.
- A ty co myślisz, Mel?
- Powinieneś lecieć - odpowiedziała od razu stanowczo, nie patrząc na Sączysmarka.
- No, widzisz - mruknął Wiking, opierając się znów o heblowany próg. - Nawet Mel doszła do tego samego wniosku - mówiąc to, ledwie zauważalnie mrugnął do dziewczynki.
   Czkawka westchnął, obserwując to przyjaciela, to dziewczynkę i nie dowierzając w ich zgranie się co do jednego zdania. Fakt ten był dziwny, ale jednocześnie przyjemny, bo Smark był pierwszym jeźdźcem, który chciał odepchnąć Czkawkę od decyzji przygarnięcia Mel. Najwyraźniej dziewczynka miała talent do roztapiania ludzkich, zmrożonych serc, pomyślał, albo po prostu Sączysmark za dużo czasu spędził pod opieką pewnej wrażliwej jeźdźczyni.
   Zapytam o to Astrid, postanowił, nie dając jednoznacznej odpowiedzi stojącej przy nim dwójce.
- Ty wiesz, że nie będziesz brał udziału w Wyścigach? - zapytał go dla pewności Czkawka. Wiedział, że u Jorgensonów ciężko jest powiedzieć sobie "nie", jeśli chodzi o wysiłek albo rywalizację, toteż wolał się upewnić, że Wiking dobrze zna swoje położenie. 
   Sączysmark wywrócił oczami ze złością.
- Tak, Szpadka przez bity tydzień wybijała mi to z głowy.
- W takim razie, o ile dojdzie do mojego udziału w Wyścigach, to zajmiesz miejsce przy Warringach, aby nasi goście nie czuli się osamotnieni. Myślę, że Orgah ucieszy się z twojego towarzystwa.
   Sączysmark otworzył szeroko usta ze zdziwienia, ale nie odpowiedział. Czkawka wykorzystał to, odchodząc we właściwym kierunku w Mel trzymaną za rękę. Wiedział, że dał przyjacielowi do myślenia. Towarzyszenie Orgah i jej plemieniu było ogromnym wyzwaniem i jeśli Sączysmarkowi poszłoby coś nie tak, to równie dobrze mogliby nie przyjąć swoich sojuszników do Berk. Czkawka jednak wiedział, jak wielkie znaczenie dla Berk odegrał jego przyjaciel, rozwalając jeden ze statków Hoodów, przez co dowiódł swojego zaufania bardziej niż ktokolwiek z jeźdźców. Może z wyjątkiem tylko Astrid, dla której misja ta była ciężkim przeżyciem. Na samą myśl, Czkawka czuł piorunujące go od środka wyrzuty sumienia i strach o to, co mogło się stać jego ukochanej.



Długo było, ale mam nadzieję, że było warto ;D mam po prostu taka sytuację w klasie że przychodzę i ryczę, bo nauczyciele nam żyć nie dają. Mam już dość tego że przez jeden błąd mojej klasy, teraz wszyscy nauczyciele się na nas mszczą, to naprawdę żenujące. Ale, ważne że wróciłam ;) i postaram się zyskać tempo i nadrobić to i owo, ale zobaczy się z jakim skutkiem ;)



Wiem, że na razie akcja nie ta, ale potrzebne są czasem chwile codzienności, by złagodzić nieco posmak ekscytacji :33 *z serii Just na poetkę* xDD

To tyle. Więcej cierpliwości od Odyna, przyda Wam się ze mną ;33

23 komentarze:

  1. Czekam na next ^^ Pozdrawiam u nas tez nauczyciele są dla nas niemilosierni :(


    A co do opowiadania to brak zarzutów kocham jak piszesz codziennie patrze na bloga czy jest next ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszędzie szkoła...Ludzie, dajcie żyć, no! Kurde, jak pomyślę o niemieckim to już się poce. Będąc w klasie językowej i mając jako nauczycielkę wredotę nie wyrabiam ;_; Ale cóż... Chciałam napisać "mogło być gorzej", no ale w tej sytuacji...nie mogło być. :/

    Dobra, a teraz o rozdziale. Czkawka i As są za slodcy! ! Miłość pielęgnuje się małymi gestami, a u nich to serio widać i jest mega rozczulające. *.* W dodatku Mel tak bardzo do nich pasuje, jakby była ich biologiczna córeczka :3 A co do gadania ludzi, to chyba zawsze tak było. A że Czkawka jest najważniejszym człowiekiem w Berk to chyba oczywiste, że będzie nr jeden na liście plotek. No a Czkawka będzie chyba musiał mieć potomka, bo komuś władzę przekazać musi. Chyba, że będzie to Mel. :)
    Fajnie, że opisalas wygląd As bo ciągle wyobrażałam sobie jej prosty strój z JWS 2 A tu taką odmianą. Myślę , że dzięki temu wygląda doroslej.
    Saczysmark serio mnie zaskakuje. Ani trochę nie przypomina tego nastolatka który dokuczal Czkawce. Jak widać, ludzie się zmieniają. Chyba Smark też wydoroslal, co mi się bardzo podoba.

    Za każdym razem, gdy czytam Twój rozdział, nie mogę wyjść z podziwu. Z jednej strony piszesz lekko, ale z drugiej jakbym książkę czytała.

    Cóż, powoli kończę, bo za chwilę 23 A jutro mam spr z polaka i coś z Niemca...A i oczywiście ukochane korki z matmy. W piątek. Zabijcie mnie...;_;
    Ale cieszę się, że znalazłaś dla nas czas i cudowny nn się pojawił dziś. Jesteś cudowna Just ^^ Już nie mogę się doczekać reakcji Ograh na widok Mel. No As, Czkawka, tłumaczenie się. :P kurde, dawaj mnie te Zawody bo nie wytrzymam. I jeszcze świetna relacja Czkawki i Mel. Nie no to jest za słodkie *.* Kocham to opo choć czuje, że już powoli konczysz z tym blogiem. Oczywiście jest to w pełni zrozumiałe, ale takiego bloga no sory, ale nie znajdziesz. :D
    Dziękuję jeszcze raz za ten rozdział życzę powiedzonka, Ekonomie i cierpliwości do nauczycieli...To chyba każdemu uczniowi się przyda. :D

    Do nn :) ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  3. To co, pora wykluć smoka Mel. ;) Czkawka i Astrid razem + wyścigi? Ciekawe kto wygra.

    Co do szkoły to nie martw się. Ponad 99% nauczycieli ma zdiagnozowane nerwice natręctw i bardzo rzadki przypadek NIEWYROZUMIAŁOŚCI. Powodzenia w SQL dobry ocen i hektolitrów (czy hektarów? chyba hetrolitrów) weny. Nie ważne od kogo. Teraz się z mywam i znów czekam na nexta. ( jesteś tak samo wciągająca jak ,,Zwiadowcy", a to nie mały komplement. No, już. Jeśli nie wrzucisz conajmniej 1 poeta na tydzień, to szykuj się na wojenę. Hero, gdziekolwiek jesteś mam nadzieję, że mi pomożesz

    Papa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj myślę że chyba tej wojny bym nie wygrała hahahaha :DD

      I nie czytałam Zwiadowców bo zawsze znajduję coś innego ale mam zamiar w końcu się skusić. Jeśli jest naprawdę dobra to bardzo dziękuję za komplement ;) a co do nauczycieli to chyba trafiłaś w sedno ;* pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Hahaha, jeśli chodziło ci o mnie Keep calm, to spokojnie. Możesz na mnie liczyć w tej wojence... Szykuj się Justi ❤

      Usuń
    3. Dziękuję. Chociaż ty chcesz mi pomóc. A co do ,,Zwiadowców" to na początku wydaję się, że to jakieś książkowe zadupie, ale nie. Też tak miałam. Aż w końcu wzięłam pierwszą część na spróbowanie i co? I się uzależniłam. Jutro idę wypożyczyć następne części. A ta z innej beczki. Czy ty już chcesz, aby Czkastrid wydali na świat potomka? Tak szybko chcesz skończyć? Bo nie wiem czy wiesz, ze jak skończysz bloga, to będzie wojna? No więc powodzenia. Albo przestaniesz myśleć o czym myślę, ale nie wywiążesz się ze swoich stwierdzeń. ;)

      Usuń
  4. W jaki sposób nauczyciele się mszczą, no i czemu? Eh, nie ma to jak odpowiedzialność grupowa...
    Cudownie, że ten rozdział (?) jest taki mocno dłuższy. Ciekawe jak będzie wyglądać ta noc burz. Mała Mel musi się tak bardzo niecierpliwić... No i jak przebiegnie wizyta Orgah na Berk? Mam nadzieję,że dobrze.
    Spróbuj się nie martwić nauczycielami, tylko sobie psujesz tym humor. Heh, przecież według mojej teorii szkolnej, wszyscy jesteśmy kryptoumarłymi :D
    Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  5. chcialbym napisac cos o tym rozdziale ale kurde smilelife napisala wszystko o czym sam chcialem wiec pozdro jestes naj a i wedlug mnie to wcale nie byl rozdzial bez akcji bo zapowiedz takich zeczy jak odwiedziny innej wyspy smocze wyscigi i te cale burze i wykluwanie to jest akcja!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Codzienność jest taka piękna, szczególnie gdy ty ją opisujesz. Uwielbia twój język, bo jest cudowny, kochany, wspaniały. Dobra, przystopuje bo wpadniesz w samo zachwyt. Hahahaha, nadrobiłam zaległości na blogach, została mi tylko Chi, więc jestem happy. :* Cóż można powiedzieć? Czekam na Wyścigi i oczywiście z całą mocą będę kibicować mojemu drogiemu mężowi.. Dawaj Czkawka, babe ❤

    Nauczyciele? Pospólstwo i tyle! Hah, tak mnie mój wychowawca wkurzył jak gadał o facebooku i Internecie, że go zablokowałam na fb i nie będzie mi zaglądał co publikuje. Ciota niewyżyta...

    Hero się odmeldowuje! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Gdzie ty się podziewałaś Hero? Ja tu się martwię, nie ma cię w komenntach od kilku rozdziałów. Na serio, jak odp na mój komennt to na prawdę, kamień z serca spadł i huknął o podłogę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przepraszam, ledwo od dwóch rozdziałów nie byłam na czas. Nie przesadzajmy, to nie powód do zmartwień. Ale dziękuję, miło wiedzieć, że jest ktoś kto się zamartwiał. Dziękuję ❤
      A tak z innej beczki, zapraszam cię do mnie: nigdyniebedziedobrze.blogspot.com
      oraz do Chi i mnie: zamglistymdniem.blogspot.com :***

      Usuń
    2. Nie masz za co przepraszaszać. Z resztą najprawdopodobniej byłaś zbyt zryta szkołą jak my wszyscy. Ja mam w pon egazaminy, a co robię? Piszę komennty na blogu.

      Usuń
    3. Tak przy okazji http://niestanandardowa.blogspot.com/

      Usuń
    4. ,, Życie to przygoda. Ty decydujesz o jej przebiegu" tak się nazywa.
      (Wiem, wiem chamska reklama, przepraszam, mam nadzieję, że się nie obrazisz Just)

      Usuń
    5. Hahahhaha, no skąd XD lubię jak coś się dzieje na moim blogu xD

      Usuń
    6. Just, w jakim sensie dzieje, bo tak troszeczkę nie kumam.

      Usuń
    7. Hero, tak przy okazji, wytłumacz mi, z skąd bierze się w tobie taki mrok? Już czytając pierwsze zdania i patrząc na oprawę graficzną czuję się takie.................. przygniecenie (w pozytywnym znaczeniu, zawsze czytam twojego bloga gdy jest mi smutno) na prawdę, no chyba że piszesz bloga gdy jesteś smutna to wszystko wyjaśnia, a poza tym w 2 gmnazjum jest tyle smutku, że wsytarczy na osoby.

      Usuń
    8. Lubię czytać wasze komy, nawet jeśli cię kłócicie czy szantażujecie :D <3 a we mnie - mrok? powaga? :P nie jestem smutnym człowiekiem, myślę że mam nagromadzone zapasy goryczy i smutku i po prostu za każdym rozdziałem trochę mi się tego z serca wylewa ;) to fajne uczucie, ale wolę nie zawsze zabarwiać moim wewnętrznym przygnieceniem moich rozdziałów :) bądź co bądź jestem osobą optymistyczną, tylko tyle że nadto wrażliwą :)

      Usuń
    9. Poza tym, jeśli chcesz wiedzieć coś więcej na temat mojego... jak to nazywasz "mroku" :D to zapraszam:
      http://moja-droga-swiadectwo.blogspot.com/

      Usuń
    10. Dzięki za odp Just, ale wiesz, ja do Hero................

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń