czwartek, 22 października 2015

Zamieszanie wśród swoich

   Blask poranka wlewał się do sypialni wodza przez otwarte okno, budząc Astrid swoją rześką aurą. Jeźdźczyni uchyliła oczy, zasłaniając je przed światłem, by móc dojrzeć dalszą część pomieszczenia.
    Tą noc przespała jak księżniczka w swoim własnym łóżku - bez potrzeby spania na ziemi, okryta ciasno cienkim pledem, ale na miękkich poduszkach i pod grubą, zimową kołdrą. Czuła się odprężona i orzeźwiona, co działało jak lekarstwo na obolałe plecy, otarcia od siodła i inne skutki niewygody. Może wreszcie uda się jej powrócić do dawnych zwyczajów.
   Naprzeciw przy swoim dębowym biurku siedział Czkawka, wpatrując się w nią swoimi błyszczącymi, zielonymi oczyma. Trzymał w dłoni książkę, opierając się wygodnie o fotel, który wystrugał dla niego jeden z Łupieżców, dając mu go w prezencie.
- Wypoczęta? - zapytał wódz z uśmiechem, nie odrywając od niej czujnego wzroku.
   Astrid nie odpowiedziała, ale zamiast tego usiadła i rozciągnęła się jak kotka. Dopiero, gdy się odkryła, zauważyła, że ma na sobie jedynie białą, haftowaną koszulę nocną, sięgającą do połowy ud. Czkawka uśmiechnął się i odłożył swoją książkę, po czym obrócił się i usiadł koło żony.
- Wiesz, myślałem o tym, co mi wczoraj powiedziałaś - zaczął, niemal od razu psując wybrance humor.
- I? - mruknęła z niezadowoleniem. Wolała zapomnieć o wydarzeniach z wczorajszego dnia.
   Czkawka położył się na łóżku, opierając się na łokciu z badawczą miną.
- Sojusze można wzmocnić. Zrobiłaś dużo przez jedną podróż, ale możemy to kontynuować.
- Co? - zapytała Astrid ze złością. - Zamierzasz znowu mnie tak wysłać?!
   Czkawka otworzył szeroko oczy, poważniejąc.
- Skąd. - odpowiedział szybko. - Nie to miałem na myśli.
- Mam nadzieję - mruknęła pod nosem Astrid, opierając się na nadgarstku.
   Jeździec usiadł prosto, niemal dumnie, obserwując uważnie swoją żonę, jakby chciał wychwycić jej reakcję. Jego twarz oświetlała jasna łuna słońca, sprawiająca, że jego blada skóra niemal błyszczała w tym blasku.
- Zamierzam walczyć z Gevorgiem nie siłą, tylko sojuszami. - powiedział wódz, uśmiechając się z przebiegłą miną. Astrid za każdym razem obawiała się tej miny.
- Masz już sojusze - odpowiedziała jeźdźczyni, zakładając nogę na nogę. Kompletnie nie rozumiała, o co chodzi jej ukochanemu.
- Ale nie są trwałe - westchnął Czkawka, wstając i przechadzając się po pokoju, jak to miał w zwyczaju. - Mogłabyś poprzysiąc, że Darokkowie rzucą wszystko i wspomogą nas w walce, gdyby zaszła taka potrzeba?
   Astrid zrobiła wielkie oczy na te słowa. Czkawka chyba oszalał, jeśli szykuje się do następnej wojny. Wikingowie wciąż się podnoszą po ostatnich walkach z łowcami niewolników. Poza tym część z nich w tych walkach zginęła...
- Czkawka, o co ci chodzi? - warknęła tylko, patrząc na niego wściekle. - Zamierzasz znów rozpętać wojnę?
- Nie, zamierzam jej zapobiec.  - odparł jeździec, unosząc ręce, jakby w geście obrony. Jego zielone oczy wciąż skupiały się na Astrid, co jej bardzo schlebiało. - Jeśli Gevorg ośmieli się nas tknąć, gdy będzie wiedział, że nasze sojusze umocniły się o wiele bardziej niż w poprzednich stuleciach, to nawet jeśli nas zaatakuje, to poniesie klęskę.
- Twój ojciec nie akceptował tego rodzaju sojuszy... zaczęła cicho Astrid po długiej chwili przerwy.
   Czkawka westchnął głośno i znów zajął miejsce obok niej, jakby nieco się wahał. Astrid zauważyła, że chyba nie do końca był pewny swojego pomysłu, albo chciał to przed nią zatuszować. Tak czy siak, przeczuwała, że jeździec chyba jest nieco zdołowany tym, że musi sam zadecydować.
- Dokładnie. - mruknął niezbyt wesoło. - I tu pojawia się problem. Większość Wandali popierała zawsze decyzje mojego ojca. Moje mogą im się nie spodobać...
   Astrid ujęła twarz ukochanego w obie dłonie i spojrzała mu w oczy, jakby odczytywała w ten sposób jego myśli, które wciąż leżały ukryte za twardym, zielonym murem, którego nigdy nie potrafiła przebrnąć.
- Teraz to ty jesteś wodzem i wiesz, co jest słuszne. Nie kieruj się opinią innych, bo to nie ich Stoick wybrał na swojego następcę.
   Czkawka spojrzał na nią niepewnie, ale z zaciekawieniem, które jasno obrazowały jego ciekawskie oczy. Od lat to samo spojrzenie wodziło za nią, jakby chciało się dowiedzieć o niej wszystkiego, znała je więc na wylot.
   Usta jeźdźca rozświetlił nagły uśmiech, który idealnie pasował do jego zafascynowanego spojrzenia małego dziecka, jakby były wpasowane do kompletu. Astrid zaśmiała się z własnego porównania, gdy poczuła na swoich własnych ustach falę pocałunków, której bez reszty się oddała. Czkawka ujął lekko jej policzek, jakby napawając się jej dotykiem, po czym wyszeptał jej do ucha swoim twardym, męskim głosem:
- Naprawdę nie wiem, co bym bez ciebie zrobił.
- Na pewno to samo - odparła, śmiejąc się, gdy usta jeźdźca wodziły wzdłuż jej gładkiej szyi obdarzając ją swoim dotykiem.


   Astrid ubrała się w swoją zwykłą, czerwoną tunikę, którą zakładała na co dzień i tą samą skórzaną spódnicę. Na zewnątrz wciąż błyszczała warstwa lodu, gdy mróz ścisnął w nocy i tak zimne powietrze Berk, więc nałożyła jeszcze dodatkowo na swoje ramiona ciepłe niedźwiedzie futro. Wiedziała, że dziś na pewno Mel wypoczywa po wczorajszej wyprawie z Flegmą, ale postanowiła i tak zrobić dziewczynce niespodziankę.
   Zeszła cicho po schodach do jej dużego pokoju i uchyliła drzwi, nasłuchując uważnie. Wokół łóżka dziewczynki leżał skulony Szczerbatek, który od razu podniósł głowę, jak czujny strażnik, gdy Astrid weszła do pokoju małej, jednak na widok jeźdźczyni uspokoił się i uśmiechnął się, pokazując szczerbatą mordkę.
- Cześć, Szczerbatku - wyszeptała Astrid, gładząc ciemne łuski smoka. Szczerbatek łasił się jak kot, ciesząc się z powrotu pani domu.
   Kiedy Astrid w końcu zdołała nieco odciągnąć smoka, który wciąż domagał się pieszczot, od małej dziewczynki, usiadła na łóżku Mel i pogłaskała ją po czółku, rozczesując jej skręcone, ciemnobrązowe włosy palcami.
   Mel jak na rozkaz uchyliła lekko powieki, mrugając jeszcze sennie. Astrid nie sądziła, że byłą tak czujna. Być może został jej taki nawyk, który wyniosła jeszcze z własnego domu, pomyślała, smutniejąc.
- Astrid? - zapytała cicho Mel, otwierając naraz szeroko swoje szmaragdowe oczęta. - Astrid!
- Jestem tutaj, skarbie - zaśmiała się Astrid, gdy Mel usiadła szybko i objęła jej szyję.
   Dziewczynka wydawała się niewiarygodnie stęsknić przez te kilka dni, jakby sądziła, że Astrid odleciała na zawsze. Choć może rzeczywiście w umyśle dziecka narodziła się taka teoria, pomyślała zaraz. Ciekawa była tymczasem, co jest u Iskry i co porabia jej ulubiona smoczyca, gdy Szczerbatek sypia tuż przy łóżku dziewczynki. Być może poleciała na nocne polowanie bez swojego partnera?
- Nic ci nie jest? - zapytała Mel, niemal wstrząśnięta. - Słyszałam o Sączysmarku, ale bałam się, że tobie też się coś stało. Czkawka prosił mnie, żebym dała ci się wyspać, ale pomyślałam, że może chce coś przede mną ukryć...
   Astrid przerwała jej, zanim Mel rozgadała się na dobre.
- Niby czemu Czkawka miałby cię okłamywać? - zapytała dobrotliwie, głaszcząc dziewczynkę po twarzy. - Przecież wiesz, że nigdy tego nie robi. - chyba, że jest to konieczne, dodała Astrid w myślach, przypominając sobie, gdy próbował ją zwieźć, kiedy Astrid odkryła tresurę Szczerbatka.
- Ale nic ci nie jest? - zapytała znów Mel, obserwując Astrid uważnie. Hmm, czy wyglądam na tak zmęczoną? - pomyślała zaraz jeźdźczyni z szerokim uśmiechem.
- Nie, nic mi nie jest, kochanie - powiedziała, całując dziewczynkę w czoło. - A teraz ubieraj się. Nie było mnie na Berk trzy dni i mamy wiele do nadrobienia.

    Gdy Astrid sprawdziła już naprawioną część portu oraz stan Smoczej Akademii wraz z Mel, wzięła dziewczynkę za rękę i razem maszerowały przez Berk, napawając się szarą codziennością wyspy. Wikingowie byli stale zajęci swoimi czynnościami, każdy z nich uwijał się jak mała mrówka w ogromnym, pracowitym mrowisku.
   W końcu Astrid wypatrzyła stojącego na klifie Czkawkę, który rozmawiał żywo z jednym z rosłych Wikingów, pilnujących stale portu, a gdy obaj skończyli rozmowę, Astrid wzięła Mel i podeszła do jeźdźca, uśmiechając się na jego widok.
   Mel wyrwała się Astrid i pobiegła wprost w ramiona Czkawki, który przykucnął, by móc objąć dziewczynkę. Ta reakcja nieco zastanowiła jeźdźczynię, jakby jednak coś zmieniło się od jej wyjazdu. Czkawka mrugnął do niej, mówiąc coś Mel na ucho, a wiatr muskał ledwie jego ciemne kosmyki, jakby się nimi bawił.
   Astrid podeszła do Czkawki, który zdołał już wstać, trzymając małą za rękę, i pocałowała go w policzek na przywitanie.
- Chciałabym zobaczyć, co u Sączysmarka - powiedziała od razu, jakby nie chciała zmarnować ani chwili. Jeździec kiwnął lekko głową, patrząc na port za jego plecami.
- Dobra, ale nie wiem, czy Szpadka ci na to pozwoli - odparł, hamując z wysiłkiem śmiech. Astrid zmarszczyła brwi, wpatrując się w jeźdźca. Czkawka czasem naprawdę zachowywał się jak dziecko.
- Byłeś u niego? - spytała od razu, mierząc go groźnym spojrzeniem.
   Mel patrzyła ze skupieniem to na Czkawkę, to na Astrid, chłonąc z ciekawością ich rozmowę. Wódz oparł ciężar swojego szczupłego ciała na jednej nodze, stając prosto, niemal dumnie.
- Tak, czuje się już lepiej. Rozmawiałem z nim. Pytał, jak ty się czujesz i co u Hakokła. Wiem tylko tyle, że moja mama stale go obserwuje, ale to silny smok i powinien dać sobie radę.
- A co ze Szpadką? - zapytała Astrid, mrużąc z lekkim uśmiechem oczy. Czkawka zerknął na Mel i uśmiechnął się, co Astrid odebrała jako wystarczającą odpowiedź. W końcu widziała zachowanie Szpadki podczas podróży i jej troskę o Wikinga od jego wyczynu, do końca podróży do Berk. Mogła się więc domyślić, że blondynka nie spuszcza Sączysmarka na krok.
- O co chodzi? - spytała ze smętną miną Mel, patrząc znów ciekawie na swoich przyszywanych rodziców. - Czemu mi nie powiecie? Nikomu nie powiem...
   Czkawka westchnął i wziął dziewczynkę na ręce, patrząc jej z uwagą w oczy. Astrid była zdziwiona tym, jak jej ukochany dogadywał się z dziewczynką. Jakby w czasie jej nieobecności zdołali przełamać barierę, która powstrzymywała ich od bycia prawdziwą rodziną.
- Nie wiem, czy naszą młodą jeźdźczynię zainteresują takie tematy - powiedział szczerze, wciąż zachowując na twarzy swój lekki uśmieszek, z jakim Astrid znała go od małego.
- Ale jakie tematy? O co chodzi z Sączysmarkiem? Chcę wiedzieć... - Mel zdawała się być przytłoczona informacjami, których wcale nie rozumiała, ale Astrid postanowiła zostawić to Czkawce, niż zostać i się tłumaczyć przed małą dziewczynką.
   Zbliżyła się więc do jeźdźców i ucałowała Mel w policzek, głaszcząc jej składnie ułożone przez nią włosy, po czym obróciła się i złożyła pocałunek także na ustach swojego jeźdźca. Mel zaśmiała się, opierając się na ramieniu Czkawki, który zmarszczył brwi, wpatrując się z uśmiechem w dziewczynkę, gdy Astrid odeszła.
- Co? - spytał ją, marszcząc brwi w ten sam sposób, którego używała Mel, by zdobyć więcej informacji. Jak dwie krople wody, pomyślała z westchnieniem Astrid, odchodząc. Widziała jeszcze kątem oka, jak Szczerbatek podbiega do swojego stojącego na klifie jeźdźca. Pewnie był u Iskry. Ja też powinnam sprawdzić, jak się czuje. Pewnie jest przemęczona i potrzebuje wypoczynku, pomyślała z wyrzutami sumienia. Ta podróż jeźdźcy na pewno zapamiętają na długo.
   Ruszyła śmiałym krokiem do jednego z wielu położonych pośrodku Berk domów, którego dach ozdabiała lśniąca głowa Koszmara Ponocnika, zrobiona z malowanego drewna. Jedynie jego ostre kły i oczy zostały zastąpione metalowymi wstawkami. Czkawka wiedział już, że lepiej nie bawić się w lepienie domów z metalu, by nie przyciągnąć uwagi piorunów. Rzeźbiony dach błyskał gniewnie szkarłatną barwą, nadając groźnej głowie smoka ten sam czerwony tułów i przypominając Hakokła. Właśnie z tego powodu Jorgensonowie postanowili ozdobić swój dom podobizną tego wspaniałego gatunku, który został wytresowany jako pierwszy przez potomka tego rodu.
   Astrid otworzyła drzwi, wchodząc pewnie do izby. Sądziła, że pewnie tam kogoś zastanie, ale nie wyobraziła sobie takich tłumów w domu przyjaciela. W pokoju gościnnym wzdłuż niemal całego pomieszczenia stali Wikingowie rozmawiający cicho i popijający gorące mleko. Jedni przynieśli ze sobą prezenty dla odważnego Wikinga, inni pewnie przyszli go jedynie odwiedzić. Astrid poczuła się, jakby stała w kolejce, czekając aż chory przyjaciel przywoła ją do siebie. Tuż przy drzwiach stał Hassa, który machnął ręką, gdy tylko zauważył żonę wodza.
- Jak się czujesz, Astrid? - spytał życzliwie kowal, gdy zdołał przejść między pogrążonymi w rozmowie Wikingami.
   Jeźdźczyni czuła się przytłoczona wszystkimi spojrzeniami, które zostały skierowane w jej kierunku. Wolała porozmawiać z Hassą na osobności.
- Nie najgorzej - odpowiedziała, zawiązując machinalnie ciaśniej bandaże na swoich dłoniach. Założyła je rano jeszcze zanim odwiedziła Mel, by nie zwracać uwagi dziewczynki na jej poranione ręce. - Skąd to całe zbiegowisko? - zapytała, marszcząc brwi.
   Hassa podrapał się po bujnej blond czuprynie sięgającej do ramion. Miał mocno naznaczone kości policzkowe, jak Pyskacz, ale jednocześnie jasnoniebieskie oczy zapewne po swojej mamie, Selinie. Astrid i tak zawsze czuła dziwny niepokój i żal, gdy widziała Hassę, bo czuła się, jakby rozmawiała z Pyskaczem, a nie z jego synem.
   Kowal machnął leniwie dłonią.
- Śledzik chlapnął o waszych przygodach i teraz wszyscy chcieli podziękować Sączysmarkowi za to, co zrobił. - Astrid przez moment poczuła ukłucie zazdrości. Sama również zasłużyła na podziękowania, niemal nie sypiając podczas całej podróży. Co prawda Sączysmark postąpił heroicznie, ale to nie oznacza, że ma być od razu uznany za boga, na Odyna!
- No to świetnie - prychnęła Astrid, przyglądając się rozgadanym Wikingom, zerkającym na nią z szacunkiem. - Nikt im nie powiedział, że tylko przeszkadzają swojemu bohaterowi? - spytała, patrząc na Hassę, który tylko wzruszył ramionami, patrząc na Flegmę i jej pomocnicę Laghrę, które niosły coś w dłoniach, pomagając Szpadce. Szpadka! Astrid zdołała tylko zauważyć, że blondynka znika za heblowanymi drzwiami , zatrzaskując je dokładnie.
- Przepraszam - mruknęła Astrid, przeciskając się między Wikingami, ale wydawali się, jakby zostali tu poustawiani przez Odyna jako figury z litego kamienia. Wydawali się tak zainteresowani własną rozmową, że nie przesunęliby się nawet, gdyby mieli do czynienia ze Szczerbatkiem.
   W tej chwili Astrid nie wytrzymała. Miała dość wszystkich przeszkód, jakie wciąż napotykała, a może kierowała nią także zazdrość o względy wobec rannego przyjaciela.
- Ciszaaa!!! - wrzasnęła, stając pośrodku pomieszczenia.
   Wikingowie spojrzeli na nią osłupiali, kończąc wszystkie swoje przyciszone rozmowy w tym samym momencie. Hassa stojący wciąż obok drzwi zasłonił usta, śmiejąc się po cichu. Astrid wpatrzyła się gniewnie na Wandali, nie mogąc uwierzyć w ich głupotę.
- Może zachowacie odrobinę taktu i dacie odpocząć Sączysmarkowi, na Thora! Nie macie co robić?
   Ludzie spojrzeli na nią ze zdziwieniem i skruchą, po czym zaczęli po kolei wychodzić z pomieszczenia głównymi drzwiami, mamrocząc coś pod nosem. Astrid widziała ich oburzone i smętne spojrzenia, ale wcale się nimi nie przejmowała. Przez ostatnie kilka dni zadbała o ich dobry byt. Miała prawo do chwili odpoczynku, podobnie reszta jeźdźców, którzy wrócili z podróży.
   Hassa mrugnął do żony wodza i wyszedł za ostatnim Wikingiem, zamykając za sobą szczelnie drzwi. Dopiero gdy zniknął, twarz Astrid rozjaśnił uśmiech. Miała ochotę się głośno roześmiać po całej tej sytuacji. Co mi jest? - myślała, idąc w stronę sypialni. Chyba ostatnie wydarzenia ją przerosły, bo emocje wypływały z niej z siłą górskiego wodospadu.
   Flegmy i Laghry już nie było, pewnie przeszły do innych izb domu Jorgensonów. Astrid zastukała uprzejmie do drzwi pokoju Sączysmarka i gdy usłyszała odpowiedź, weszła do niego, rozglądając się uważnie po pomieszczeniu. Tak naprawdę, to nigdy jeszcze nie była dalej niż w przedsionku u Sączysmarka. Jego pokój więc pozostawał dla niej tajemnicą aż do teraz. Na środku pokoju leżał duży dywan o żółto-pomarańczowych barwach - ulubionych kolorach Wikinga. Gładkie ściany przykryte były pod dwoma długimi lnianymi obrazami, zakupionymi pewnie od Johanna z dalekiego południa, gdzie tkano tak misternie zdobione obrazy. Astrid jednak mogła przewidzieć już wcześniej piętrzące się w sypialni Wikinga zdobycze i bronie - na ścianach oprócz oczywiście tkanych materiałów wisiały również błyskające groźnie topory, w kącie zaś stały trzy włócznie - każda o inaczej zaostrzonym końcu. Za pewne były jeszcze dziełami Pyskacza, pomyślała sobie ze smutkiem. Pod ścianą stały dwie duże skrzynie, które skrywały w sobie skarby jeźdźca. Chyba nawet Odyn nie zmusiłby Astrid do zaglądnięcia do tych skrzyni, gdy tylko zdołała wyobrazić sobie ich zawartość, wstrzymując mdłości. Na ogromnym, stalowym łóżku leżał sam Wiking, patrząc z uśmiechem na swojego gościa. Tuż obok niego siedziała bliźniaczka, wyglądająca na zdziwioną widokiem Astrid.
- Nie przeszkadzam? - spytała jeźdźczyni, zamykając za sobą drzwi.
- Skąd. Właśnie się zastanawiałem, gdzie cię wcięło - powiedział Sączysmark, próbując usiąść. a jego plecami piętrzyły się poduszki, a jego ranne ramię było ciasno opatulone licznymi śnieżnobiałymi bandażami.
- Do łóżka - przyznała Astrid z umęczonym wyrazem twarzy. - Jak chyba każdego z nas.
- Nie, nie każdego - odparł Sączysmark, wpatrując się z wyrzutem w Szpadkę, która nie odezwała się ani słowem aż do teraz.
- Co? Mam wyjść? - warknęła, mierząc Wikinga niemal zranionym spojrzeniem, choć jej głos wydawał się gniewny.
- Mówię ci o tym od wczoraj. Szpadka, dam sobie radę. Idź się wyśpij. - mówił Sączysmark, patrząc na dziewczynę z uczuciem. Astrid udała, że nic nie widzi, przyciągając mały, drewniany stołek do łóżka przyjaciela.
   Szpadka rzuciła Sączysmarkowi oburzone spojrzenie i wyszła, zostawiając go sam na są z przyjaciółką. Astrid pomyślała, że bliźniaczka pewnie trzaśnie za sobą drzwiami, ale ta zamiast tego przemknęła się przez próg niczym cień. Nie wyglądała najlepiej. Nic dziwnego, że Sączysmark się o nią martwił.
- Była tutaj od wczoraj? - zapytała cicho Astrid, patrząc ze zdziwieniem i niepokojem na przyjaciela, który wydawał się zmartwiony, jakby cały entuzjazm, z jakim przywitał Astrid, w nim wyparował.
- Tak. Nie odstępowała mnie na krok - wyszeptał, dziwnie wzruszony. Jeźdźczyni spojrzała na niego i zauważyła tęskne spojrzenie, wpatrzone w drzwi, za którymi zniknęła dziewczyna. - Dlaczego? Przecież sama widzisz, jak ona się zachowuje...
- Ja mam ci mówić takie rzeczy? - spytała go Astrid z lekkim uśmiechem. - Doskonale znasz odpowiedź.
  Sączysmark nie odpowiedział, wzdychając pod nosem. Choć wydawał się osłabiony, a iskra w jego oczach osłabła, to wciąż wydawał się czujny, jakby gotowy na atak. Poza tym na jego stoliku nocnym spoczywał jego stary sztylet.
- Jak ramię? - zagadnęła go Astrid, kończąc ponury temat. - Lepiej ci?
- Tak, już tak - odpowiedział Sączysmark, jakby zadowolony ze zmiany tematu, choć jego oczy wciąż spoglądały w stronę drzwi. - A twoje ręce?
   Astrid spojrzała na nie, tym razem zachowując twarz pokerzysty, by nie wzbudzać podejrzeń przyjaciela.
- Lepiej. Goją się - odpowiedziała krótko.
- Wiesz, jak się czuje Hakokieł? - zapytał znów, jakby pochłaniał informacje. Astrid pewnie robiłaby to samo, gdyby była przybita do łóżka.
- Nie, najpierw chciałam odwiedzić ciebie - powiedziała, chowając kosmyk za ucho. - Poza tym Valka...
- Tak, wiem, Czkawka mi mówił - stęknął Sączysmark, łapiąc się za ramię. - Ale chcę go zobaczyć. Wiesz, sprawdzić, czy z nim wszystko gra.
- Nie dziwię ci się - odpowiedziała Astrid z westchnieniem. - Ja też się o niego martwię.
   Nastała długa chwila ciszy, a żadne z nich nie ważyło się jej przerwać. Sączysmark masował sobie obolałe ramię, a na jego twarzy co jakiś czas pojawiał się grymas bólu. Astrid wsłuchała się w dźwięki zza dużego, jasnego okna. Słyszała ściszone okrzyki Wikingów, uderzanie młotem o metal w kuźni i rozmowy dzieci.
- Dałaś sobie radę - powiedział nagle Sączysmark, patrząc na Astrid niemal z podziwem, który widziała u niego po raz pierwszy.
- Eee, co?
- Myślę, że nawet Czkawka nie poradziłby sobie na tej misji. - mruknął, jakby odpychał słowami natrętną muchę, a nie mówił komplementu.
   Astrid zamrugała ze zdziwieniem, patrząc na przyjaciela.
- I tak nie wyszło, jak chciałam.
   Sączysmark spojrzał na nią spode łba.
- A twojemu mężusiowi to wszystko tak gładko zawsze szło? - zapytał i oboje uśmiechnęli się, wspominając swoje stare przygody. - Wiesz, nie zapomnę tego, co zrobiłaś dla Hakokła.
- Dobra, Sączysmark, bo zaczynam się czuć dziwnie. - zaśmiała się Astrid, patrząc spod zmarszczonych brwi na jeźdźca.
- Sory, to wina Szpadki - odparł z uśmiechem. - Chyba za dużo czasu z nią spędzam.
- A mi się wydaje, że właśnie ma na ciebie dobry wpływ - powiedziała Astrid, siadając wygodniej, oparłszy kostkę o kolano drugiej nogi.
   Sączysmark nagle spoważniał, patrząc z determinacją w oczy Astrid.
- Czy Czkawka jest mi cokolwiek winny za tą całą akcję z Hoodami? - zapytał groźnie. Jeźdźczyni od razu wróciła do wcześniejszej, wyprostowanej pozycji.
- O co ci chodzi, Sączysmark?
   Wiking usiadł, ignorując ból w prawym ramieniu. Przez ostatnie kilka dni, na jego twarzy pojawił się czarny zarost, przez który wyglądał poważnie. W dodatku dziwnie wyglądał bez swojego hełmu, który wiecznie nosił, by dodać sobie waleczności.
- Bo jeśli tak, to chcę, żeby coś dla mnie zrobił.
- Czemu go o to nie poprosiłeś?
- Bo się nie zgodzi - warknął Sączysmark. - A wiem, że ty masz na niego wpływ.
   Astrid westchnęła. Czy nie mogła normalnie odwiedzić przyjaciela, bez żadnych zobowiązań i pomówień? Zawsze musiało stać za tym coś więcej? Aż tęskniła za czasami, gdy byli dziećmi i wszystko było o wiele prostsze.
- Co to za sprawa?
- Namów Czkawkę, by nie dopuścił, żeby Szpadka opuściła Berk...


Wiem, że długo mnie nie było, ale tak to już jest na ekonomie ;-; czuje się normalnie przytłoczona i padam na ryj :/ a co tam u Was mordki moje kochane? :) jak Wam się żyje w budzie?


16 komentarzy:

  1. Przed chwilą usunęlo mi się cały post! Dobra więc krótko. Zajebisty rozdział. Just jesteś geniuszem. Ja idę zrezygnowana spać, myślę sobie ,, może w końcu dodała" patrzę i oczy prawię mi z orbit wypadły. Jest post.

    Czy mi się wydaję, czy Czkawka i As zaczęli poważnie myśleć nad biologiczym potomstwem czy mi się wydaje? Uuuuu i ta urocza Mel. Jeśli jej choć jeden włos z głowy spadnie to szykuj się. Wreszcie stali się w miarę normalną rodzinką. Kiedy będzie ślub Smarka i Szpadki? Pasują do siebie jak ulał, tylko skoro Smark ma jakieś 1.63 m a Szpadka 1.8m to mysi wyglądać dość komicznie ;). No, pora pora kończyć koma.
    Oby Odyn ci błogosławił i nadawał weny twórczej (dają Ci czas na zrealizowanie tego) tratatatatatatatata itp.
    Powodzenia w szkole. Pa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahah no co do ich "postury" to faktycznie może to śmiesznie wyglądać, jeszcze Szpadka jak supermodelka a Sączysmark niski mięśniak XD poza tym np GoGo była wyższa od Hiro a w moim rozdziału on ją jeszcze nadrobił wzrostem, więc wszystko mozliwe hahaha :D

      Usuń
    2. Możeby Smark zacząłby nosić wszyższe buty?

      Usuń
  2. Nawet nie wiesz, jak często wchodzlam na blogera, sprawdzać, czy już dodalas nn. Nie dziwię ci się, że nie miałaś czasu pisać, w końcu szkoła i prywatne sprawy.

    Jejku, jestem mega zadowolona, że Czkawka ruszy tą głową związku z Gervogiem. Co za tym. Zastanawia mnie to, dlaczego ten cwel chce zniszczyć Czkawke ...Serio zastanawiające. Patrząc na zachowanie Gervoga, muszę powiedzieć, że Czkawka nie ma łatwego zadania. Na jego barkach ciąży bezpieczeństwo całej wyspy. No i dochodzi do tego to, że ukochany As ma po prostu taki charakter, że nie może pokazać słabości. Astrid też zadowolona do końca nie jest, no bo w końcu jest żoną wodza i po części jakaś władze też ma. No i Szczerbatek jest uziemniony. :/ Ale za to mają Mel! Przedstawia są idealny obrazek rodziny, Ale jestem pewna, że niedługo tak nie będzie. Jeśli małej coś się stanie, Jeszce nie wiem co, ale opiernicz porządny dostaniesz. :D Więc sie pilnuj, Just!
    A co do Smarka i Szpadki. Dobra, kiedy ślub? Mówiłam, że chce się porządnie zabawic, w końcu na ostatniej imprezie byłam sto milionów lat przed naszą erą...
    Smark serio zmadrzal. Jestem zdziwiona tym, że był jaki był a teraz troskliwy, opiekuńczy i naprawdę połączyła go więź z innymi jezdzcami. To ogromny Plus. Mam nadzieję, że Szpadka w końcu odpocznie i wszyscy z tego wyjdą bez szwanku, choć nad Berk krążą ciemne chmury. (Czy jak to tam się mowi).
    Nie sypne żadnym jakże błyskotliwym tekstem, ale powiem, że jestem mega utyrana. Czy tylko ja prawie mam na każdym angielskim kartkowke.? No ale co zrobisz...

    A żyje się jak to typowy uczeń, który nie może kawy wypić. Kurde. Szkoła na serio zaczyna przypominać więzienie... Pochwalę się jeszcze, że piszę opowiadnie, ale "z życia wziete", że sie tak wyrażę.
    Dobra, stop...Za dużo gadania. Dzięki, Just, za ten rozdział. Czytałam go o 6:30 xD no cóż. Idę. To się żegnam.

    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoła jest jak więzień labiryntu... każdy chce z niej uciec... :)))
      Dobra dobra, bo straszycie mnie o Mel że aż normalnie mam ochotę zakasać rękawy i "dawajcie, cffaniaki!" ;33 hahahaha <3 nie no, spoko, nic jej nie zrobię... mam nadzieję :D mg obiecać, że Mel dożyje do narodzin swojego rodzeństwa, więc spoko loko ;pp

      Usuń
  3. 3 gimnazjum i nauki jest mega dużo :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, kochana :D idź na technika ekonomistę to dopiero sie załamiesz ;** ale i tak życzę powodzenia :)

      Usuń
    2. nie wole nie :** i dzięki :** przyda się przy egzaminach :*

      Usuń
  4. Szpadka, jak mi jej szkoda. Biedaczka, ale teraz jest to wręcz namacalne jak bardzo zależy jej na Smarku, to piękne. Astrid wypoczęła, zobaczyła się z Mel i Smarkiem i oczywiście z swoim mężemm! hahhahaha, zazdrosna o chwałę Smarka, hahhaah :)
    Nie umiem już pisać długich komentarzy, więc żegnam się. O szkole to ci nie będę opowiadać bo masakra. Ważne, że jesteś jeszcze ty i inne blogerki oraz twój wspaniały blog!!! Jesteś niesamowita <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty bardziej <3 jest mi kochana strasznie głupio bo lukam na twego bloga, choć jestem nieco w tyle, ale gdy już się zagłębię i cały czas myślę co to tam u Cb bd :dd niestety, jestem bardzo zapracowana i nie mam kiedy go skończyć :// mam nadzieję że jakoś wezmę dupe w kroki i zacznę w końcu nadrabiać zaległości -.-" no bez przesady, Just, ale żeby najlepszego bloga jakiego znasz nie czytać?

      Usuń
    2. Super nareszcie bede miała co czytać nie to że twoje Just Dreamie nie lubię czytać bo są świetne ale przeczytałam już wszystko <3

      Usuń
  5. super kolejny rozdział nikt nie pisze tak dobrze jak ty just a co do samego rozdziału to po pierwsze bardzo mi się podoba to jak rozwijasz sączysmarka i szpadke.Astrid powinna się cieszyć widząc relacje czkawki z mel a i to co dla mnie chyba najważniejsze czyli kwestja jak czkawka w całym swym geniuszu rozwiąże sprawe z sojuszami oraz zbliżającym się zagrożeniem och tyle pytań kiedy odpowiedzi.Nie spoko nikt cie nie popędza wiem jak ciężko może być z czasem i weną na cokolwiek ale z drugiej strony patrząc na to co robisz to weny ci nie brakuje.co u nas chyba to samo co u ciebie mordor w szkole/pracy jak kto woli życze weny i pozdro jesteś najlepsza;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och nie przesadzajmy z tymi komplementami bo mi ego skoczy XD poza tym naprawdę nie uważam siebie za dobrą pisarkę, choć mam nadzieję, że robię postępy ;) staram się nie robić "skoków" w miłości Sączysmarka i Szpadki choć z perspektywy Astrid i tak akcja toczy się szybko i As nie za bardzo z tym nadąża, tylko przez ostatnie wydarzenia jest na bieżąco :D a co do mordoru to z tym się zgodze że szkoła to zło ;-; u mnie dyrektorka ostatnio bywa przynajmniej raz w tyg z nową aferą więc mamy przerypane...

      Usuń
  6. Nadrabiam rozdziały, no i jakoś tak zaczęłam od twojego :)

    Szpadka martwi się o Sączysmarka, ale sama powinna wypocząć. W końcu skoro siedziała tam z nim cały czas i nawet nie zmrużyła oka, to naprawdę musi odpocząć. Kiedy ślub? XD Pewnie jeszcze poczekamy, no ale bardzo mi się podoba jak tak nas wprowadzasz w ten romantyczny klimat związany z nimi ^^ Więc, nie narzekam, nie narzekam.... XD

    Ej, no właśnie... Mi też się wydaje, że Czkawka i Astrid zaczęli już myśleć nad potomstwem. Oczywiście, ja jestem zadowolona z Mel, ale jednak no, myślę, że oni chcieliby mieć również taką swoją kruszynkę. ^^ Ale Mel też nią jest ^^ Ale nawet jeśli nad nim myślą, to poczekamy na nie, w końcu na razie muszą się uporać z jednym problemem.

    Ach, szkoła.. Meh, jakże ja ją kocham :) Myślę, że na razie nie jest aż tak źle... Nie no, kogo ja okłamuję... Jest bardzo źle ;-; Ja nawet nie mam czasu, żeby przeczytać lektury :')

    No cóż, ja lecę. Powodzenia w szkole i weny życzę ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie mam czasu na czytanie i to mnie przeraża :( no bez przesady, ale na czytanie...? :D staram sie jakoś wprowadzać, a potomstwo już mam rozplanowane jeśli o to chodzi ;)) nie martwicie się. ach, i powodzenia w szkole, mam nadzieję że wypoczniesz i nabierzesz trochę sił ;))

      Usuń