poniedziałek, 12 października 2015

Powrót na Berk

   Rano jeźdźcy wstali szybko i spakowali swoje rzeczy. Pozostały jeszcze co najmniej dwie godziny do wschodu słońca, ale Astrid nie zamierzała dłużej czekać. Berk ich potrzebowało, a każda chwila zwłoki była jak ostatnie, głuche uderzenie serca.
   Astrid sprawdziła rany Hakokła - skrzydła pozagajały się wyjątkowo szybko - choć dziury w błonach skrzydła wyżłobione grotami strzał zdawały się zarosnąć, to po dokładniejszym przyjrzeniu się można było zobaczyć, że nowa błona jest dużo cieńsza niż ta wcześniejsza i że na pewno Hakokieł będzie cierpiał przy każdym poruszeniu wielkimi, szkarłatnymi skrzydłami. Mimo to smok zdawał się być wdzięczny dziewczynie za to, że pomogła jego ranom się zasklepić. Hakokieł podczołgał się do niej, gdy sprawdzała ślady jego interwencji na pokładzie kupców i liznął jej poparzone dłonie swoim długim, śliskim językiem.
   Jeźdźczyni początkowo chciała go odepchnąć, czując lepką ciecz na swoich dłoniach, ale nagle zawyła, czując napływającą falę bólu do jej biednym, zaczerwienionych rąk.
- Astrid, co się stało? - zawołał mieczyk, który stał najbliżej niej. Wczoraj oglądał wstrząśnięty, jak Astrid leczyła Hakokła tak jak pozostali jeźdźcy i najwyraźniej każdy z nich martwił się teraz o swoją przywódczynię.
- Nic... nic mi nie jest. - mruknęła dziewczyna, chowając swoje dłonie pod ramiona.
- Hakokieł cię polizał? - dopytywał się Śledzik, również podchodząc do dziewczyny. Astrid nienawidziła użalania się nad nią - wolała po prostu wsiąść na Iskrę i odlecieć.
- Jeszcze jakieś durne pytanie? - warknęła, wpatrując się gniewnie w przyjaciela. Ręce paliły ją, jakby poparzyła się drugi raz.
- Niee, Astrid, ty nie rozumiesz! Ślina Ponocnika jest lecznicza! Tak jak... jak łzy Iskry z tego, co opowiadał mi Czkawka.
   Astrid spojrzała z niedowierzaniem na smoka, który przekręcił głowę, przyglądając się uważnie jej rannym dłoniom. Nie sądziła, że pieczenie jej dłoni może oznaczać gojenie się. Bardziej wyobrażała sobie, że Ponocnik po prostu poparzył ją powtórnie - tym razem swoim językiem.
- Dziękuję, Hakokieł - wyszeptała cicho, patrząc w oczy smokowi, który kiwnął głową i podszedł do swojego siedzącego jeźdźca.
   Pomogli Sączysmarkowi wejść na siodło, po czym przywiązali wszystkie bagaże Hakokła reszcie smokom. Wystarczającym trudem okazałoby się dla niego latanie w silnych porywach wiatru - co jeśli miałby na grzbiecie jeszcze ciężkie toboły pełne zapasów Berk!
   Sączysmark miał owinięty cały bark, który najwyraźniej nie przestał go ani na chwilę boleć.
- Nie macie ani odrobiny miodu z Wysp Swiec? - zapytał z błaganiem w czarnych oczach, ale Wikingowie pokręcili sprzecznie głowami.
- Nie Sączysmark - odpowiedziała za nich Astrid. - Masz wrócić na Berk trzeźwy.
- Choć trochę, na złagodzenie bólu. Długo tak nie wytrzymam, As - prosił Sączysmark, ale jeźdźczyni go nie słuchała. Widziała, że jej przyjaciel nie zna umiaru, poza tym jakby to wyglądało, gdyby wrócili na Berk z pijanym Sączysmarkiem.

   Wylecieli jeszcze godzinę przed wschodem słońca. Gdy mijali Przełęcz Flisaków, słońce rozjaśniło ciemne chmury, jakby odmieniało ich złowrogie cienie w jaśniejące żywym blaskiem tęczowe kolory. Przed nimi pojawiła się pomarańczowo-różowa smuga, ciągnąca się naprzód jak ścieżka prowadząca do samego Berk.


   Astrid przypatrywała się co jakiś czas swoim dłoniom i z szokiem stwierdziła, że
Śledzik miał rację. Jej dłonie nie były już zaczerwienione, jakby cała opuchlizna z nich zeszłą, ale wciąż skóra dłoni wydawała się popękana, oszpecając jej gładkie dłonie. Na sam ich widok miała ochotę gorzko zapłakać.
   Iskra spojrzała na nią smutno swoimi jaskrawo-błękitnymi oczyma, po czym zwróciła znów swój wzrok ku kolorowemu niebu. Myśli Astrid rozpromieniłą wizja, którą przesłałą jej smoczyca.
   Zobaczyła w niej uśmiechniętego Czkawkę, który trzymał za rękę małą Mel. Astrid na samą myśl się uśmiechnęła. Doskonale wiedziała, co chciała przekazać jej smoczyca. 
- Tak, już niedługo obie znajdziemy się w domu. - Astrid pogłaskała ją lekko po czarnych łuskach, ale Iskra odtrąciła jej rękę, mrucząc pod nosem groźnie.
- Iskra? - Astrid była w szoku, widząc reakcję smoczycy, ale dopiero po chwili zrozumiała, czym była ona spowodowana. Nocna Furia nie traktowała Berk - wioski Wandali, ludzi, jako swojego domu. Samo określenie musiało być dla niej bolesne. - Przepraszam... - mruknęła po chwili jeźdźczyni, nie nawiązując ze smoczycą kontaktu aż do końca podróży.
   Dzień rozlewał się po jaśniejącym niebie jak malowniczy pejzaż, przez który ciężko było odróżnić poszczególne godziny i mijający w locie czas. Jeźdźcy powoli przysypiali znów w swoich siodłach, a smoki oddychały głośniej i szybciej. Nie wyglądały jednak na zmęczone - wręcz przeciwnie - oczy Sztukamięs rozszerzyły się, smoczyca z czujnością rozglądała się dokoła, wąchając mroźne powietrze. Iskra wydawała się w ogóle nie odczuwać zmęczenia, jakby była stworzona do ciężarów i trudnych dystansów. Natomiast z Hakokłem było gorzej. Smok bardzo się męczył i Astrid zaczynała się zastanawiać, czy smok da radę dolecieć do Berk w jednym kawałku. Nie chciała go zamęczyć, a jednocześnie chciała tam jak najprędzej wrócić. Już raz postawiła na szybkość niż na bezpieczeństwo, przez co tak naprawdę osłabiła cały zespół, który teraz dźwigał ciężkie pakunki Hakokła.
- Sączysmark - wykrzyknęła, podlatując ku Ponocnikowi. - może zrobić krótką przerwę? 
- Niby po co? - spytał ją Wiking, siadając prosto. Najwyraźniej sam przysypiał. - Jesteśmy już prawie na Berk.
- Ale Hakokieł....
- Poradzi sobie, Astrid - przerwał jej Sączysmark. Jeźdźczyni zastanawiała się dłuższą chwilę, czy zaufać jeźdźcowi - w końcu raz przez długie i ciężkie treningi ze smokiem Hakokieł prawie stracił życie, ale nieco rozluźniła się, widząc jak Sączysmark głaszcze swojego smoka i szepcze mu do ucha kilka słów, na co Ponocnik zareagował, jakby dostał zastrzyk energii.
   Mieczyk wciąż spał ku rozdrażnieniu Szpadki, która wciąż musiała pilnować krzywo lecącego Jota, który wciąż muskał swoją zieloną głową drugiej głowy, na której siedziała bliźniaczka. Nie skarżyła się jednak, zerkając co jakiś czas na jeźdźca siedzącego na Ponocniku, jakby sprawdzała, jak się czuje.
   Po wielu godzinach, gdy słońce świeciło już mocno, ocieplając zmęczone i bolące plecy jeźdźców, zauważyli wyłaniającą się z mroźnej mgły wyspę, która jaśniała w promieniach słońca. Skały wokół Berk sterczały nad wyspą dumnie, jak cisi strażnicy, dbający o bezpieczeństwo jej mieszkańców. Gdzieniegdzie nad wyspą pojawiały się smoki, które wzbijały się wolno w górę i opadały nagle ku wybrzeżom, jak puszczone na wiatr latawce. Astrid odczuła ulgę, widząc przed sobą rodzinną wyspę.
- Wszyscy cali? - zapytała głośno jeźdźców, którzy wybudzali się stopniowo, wpatrując się z nadzieją w jaśniejące Berk.
- Pewnie - odparł głośno Sączysmark. - A miało być inaczej?
- Ty się lepiej nie odzywaj, Sączysmark - mruknął Mieczyk, przeciągając się w siodle. - Mało brakowało, a skończyłbyś jako pokarm dla śledzi.
- Z tym się akurat zgodzę - warknęła Szpadka obrażonym tonem.
- Dobra, żadne kłótnie nie mają już sensu - przerwał im Śledzik, marszcząc brwi. - Dolecieliśmy już do wyspy i jak ktoś ma tu coś dogadania, to tylko Astrid, bo musi powiadomić o całym zajściu Czkawkę.
- Racja - odparła dziewczyna, skupiając się na blasku wybrzeży. Iskra przyspieszyła nagle, jakby już nie mogła doczekać się spotkania ze Szczerbatkiem.
   Na wybrzeżu już gromadzili się Wikingowie, wykrzykując głośno z radości na widok wracających jeźdźców. Wiedzieli doskonale, że dzięki nim Berk nie będzie niczego brakowało. Gdy smoki zaczęły zbliżać się do wybrzeża nad prawie odbudowanym portem, ludzie cofnęli się o kilka kroków, chcąc zrobić miejsce dla lądujących stworzeń.
   Smoki zatrzymały się na podłożu z wdziękiem z wyjątkiem Hakokła, który już najwyraźniej opadł z sił. Smok zarył z trzaskiem o podłoże, nie wytrzymując pod naporem wysiłku. Sączysmark zachwiał się w siodle, ale w ostatniej chwili złapał się sterczących na linii jego nóg uchwytów. Hakokieł padł na ziemię, a jego jeździec zawisł pod kątem, aby po chwili paść z jękiem na ziemię, przytrzymując się za chore ramię, które musiał nadwyrężyć, próbując zachować się w siodle.
   Wikingowie krzyknęli z paniką, podbiegając do rannego, ale jeźdźcy byli szybsi. Szpadka przewróciła szybko Sączysmarka na plecy i próbowała go dobudzić, ale jeździec musiał stracić przytomność pod wpływem bólu. Astrid rozplątała jego nogi, wciąż przywiązane do siodła i pomogła bliźniaczce położyć go na gładkiej skarpie, na której wylądowały smoki.
- Sprowadźcie Gothi! - wykrzyknęła Astrid do zapatrzonych w Sączysmarka Wikingów. - Prędzej!
   Dwóch rosłych mężczyzn ruszyło się, po czym zniknęli z tłumu gapiów, pędząc na górę, po schodach do położonej w chmurach chatce Gothi. Sączysmark wyglądał niezwykle blado, jakby zniknęła z niego cała siła, z jaką obudził się dzisiejszego poranka. Znów był tym samym rannym w walce bohaterem, o którego życie walczyła wczoraj Astrid. Chyba tylko cudem się nie wykrwawił pod wpływem tak licznych ran.
   Wreszcie z tłumu wybiegł Hassa, patrząc z przerażeniem na Sączysmarka. Jego blond loki falowały wokół twardej, męskiej szczęki kowala.
- Nie stójcie tak! - warknął do swoich towarzyszy. - Pomóżcie mi go zabrać do jego chaty.
   Kolejnych kilku Wikingów zabrało się do pomocy, słuchając rozkazu Hassy, który pierwszy chwycił Sączysmarka pod ramiona.
- Uważaj - pisnęła Szpadka, pomagając Hassie. Wiadro chwycił ciężkie nogi Wikinga i obaj ruszyli, przepychając się przez tłum, by móc w jakiś sposób dotrzeć do domu jeźdźca.
- Ja pójdę z nimi, Astrid - Śledzik dotknął lekko ramienia przyjaciółki, znikając w tłumie za Hassą i Szpadką. - Ty porozmawiaj z Czkawką.
   Astrid dobiegła do Hakokła, sprawdzając jego stan - smok nie stracił przytomności tak jak jeździec, ale dyszał ciężko, zamykając co rusz zmęczone powieki. Jeźdźczyni głaskała go po czerwonym pysku modląc się, żeby Valka mogła coś na to poradzić.
   Wszystko działo się tak szybko - Wikingowie zaczynali się rozchodzić zaraz po tym, gdy podjęli kilka prób rozmowy z Astrid - bezskutecznie. Jeźdźczyni nie odpowiadała na pytania, całkiem jakby żyła we własnym świecie, ale też nie potrafiła się skupić na niczym, oprócz widoku mdlejącego towarzysza.
   Po jakiejś sekundzie między Wikingami zaczęła przeciskiwać się Tanya. Gdy wypatrzyła Mieczyka, niemal od razu rzuciła mu się w ramiona, trzepocząc na boki czarnymi, długimi lokami, które przeszkadzały jej w wygodnym przemieszczaniu się. Dziewczyna przycisnęła niemal natychmiast swoje usta do ust bliźniaka, witając go po tak długiej nieobecności. Wargi Mieczyka wygięły się w uśmiechu, gdy obejmował swoją dziewczynę.
   Szybciej niż Czkawka dotarła również Valka - Chmuroskok wylądował tuż obok Iskry, strasząc nieco smoczycę swoim nagłym pojawieniem się. Starsza jeźdźczyni osłupiała na widok Astrid klęczącej przy lężącym płasko na ziemi Ponocniku. Astrid poczuła na ramieniu dotyk Valki, która przykucnęła zaraz obok niej.
- Co się stało? - spytała wpatrując się ze strachem w oczy swojej synowej. Musnęła lekko pysk smoka pod dziwnym kątem, po czym Hakokieł otworzył oczy i spojrzał trzeźwo na obie stojące nad nim jeźdźczynie.
- Długa historia - odpowiedziała krótko Astrid. - Możesz mu pomóc?
   Valka usiadła płasko na ziemi, przekrzywiając głowę, jak Szczerbatek, gdy przyglądał się rysunkom Czkawki. Jej siwe kosmyki poleciały jej na czoło, utrudniając pracę, ale dumna kobieta zdawała się nawet tym nie przejmować. Podniosła swoją laską najpierw jedno, potem drugie skrzydło smoka, badając je z każdej strony - oczywiście wciąż siedząc - po czym zaczęła drapać smoka po lewej stronie brody coraz wyżej, ku jego silnemu, czarnemu rogowi, wyrastającego z boku czaszki.
- Wszystko dobrze - szepnęła Valka, patrząc w oczy słabemu smokowi. - Już jesteś w domu. Zajmiemy się tobą.
- Astrid!! - wszyscy Wikingowie zaczęli się rozdzielać naraz na dźwięk głosu wodza. - Astrid!
   Z tłumu wyleciał Czkawka, którego rdzawobrązowa czupryna sterczała na wszystkie strony. Jego zielone oczy patrzyły z nieposkromioną radością na żonę, która stała nad leżącym na wybrzeżu smokiem. Czkawka podbiegł do niej i chwycił ją w ramiona przyciskając do siebie, jakby przyzwyczaił się do myśli, że już nigdy jej do siebie nie przytuli. Jego usta wpiły się bez zastanowienia w usta Astrid, która czuła się nieco zażenowana obecnością Valki i pozostałych Wikingów, gdy Czkawka ją tak całował. Nie potrafiła mu się jednak przeciwstawić, czując jak całe napięcie, jakie ją zniewalało przez całą podróż jeźdźców, wygasa.
   Mimo to odepchnęła lekko, ale stanowczo swojego ukochanego, który wciąż domagał się od niej czułości. Astrid spojrzała Czkawce w oczy, widząc w nich zdziwienie i tęsknotę, która wygrała z rozsądkiem wodza.
- Czkawka, muszę z tobą porozmawiać - rzekła Astrid i dopiero teraz jeździec zwrócił uwagę na Hakokła, nad którym wciąż klęczała jego mama.
- Gdzie Sączysmark? - zapytał, jakby czytając im w myślach. Szczęście, jakie widziała w nim Astrid, gdy tylko go zobaczyła zgasło, jakby Czkawka oprzytomniał i powrócił do bycia wodzem w jednej sekundzie.
- Właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać - odpowiedziała Astrid, biorąc go za rękę i ciągnąc przez wioskę, byleby wyjść z tłocznego miejsca, z którego i tak zaczęli odchodzić Wikingowie.
   Valka dała znak lecącemu nad wybrzeżem Chmuroskokowi, który chwycił w silne łapy grzbiet Hakokła i lekko uniósł, ku chmurom. Smok od razu zaczął się szarpać, ale Valka zaczepiła laskę o jego kark i uniosła się na niej, jakby ważyła nie więcej jak piórko, po czym pogłaskała go czule po pysku, a Hakokieł na co dzień nieufny wobec ludzi, z wyjątkiem swojego jeźdźca, o dziwo szybko się uspokoił, patrząc na nią żółtymi oczyma.
- Dobra, powiedz mi, co się stało, co z Sączysmarkiem - dopytywał się Czkawka, próbując zatrzymać swoją ukochaną, która wciąż milczała jak zaczarowana.
- Nie tutaj - odpowiedziała krótko, unikając wciąż wzroku jeźdźca. Czkawka złapał ją za ramiona i spojrzał jej w oczy, zmuszając do tego samego.
- Astrid, co ci się stało... - wyszeptał z przerażeniem, zauważając zmianę w jej zachowaniu.
   Jeźdźczyni spojrzała w dół, na swoje stopy, nie wiedząc od czego zacząć. Miała ochotę się rozpłakać, czego naprawdę nie chciała. Nie tak powinna pójść ta misja. Mieli tylko załatwić kilka spraw i wrócić, a nie próbować powstrzymać wojnę między Berk a Hoodami. Astrid nawet nie zauważyła, kiedy jej dłonie zaczęły drżeć. Gdy Czkawka na nie spojrzał, otworzył szeroko oczy i przyjrzał się im, z narastającym przerażeniem.
- Kto ci to zrobił? - zapytał z wściekłością, jakby w jednej chwili miał wskoczyć na Szczerbatka i polecieć, by zemścić się na oprawcy swojej ukochanej.
- To nic - Astrid schowała szybko dłonie za siebie, wyrywając je z ciepłych dłoni Czkawki. - Wróćmy do domu - poprosiła tylko. - Muszę odpocząć.

   Oboje usiedli w pokoju gościnnym, pijąc gorące kozie mleko przy trzasku ognia z kominka. Cały ten czas Czkawka nie odezwał się ani razu, patrząc tylko na swoją żonę z mieszaniną troski, strachu, złości i zaciekawienia. Astrid nie mogąc już dłużej wytrzymać tego natarczywego spojrzenia zaczęła opowiadać po kolei, co zdarzyło się podczas ich podróży.
   Opowiedziała o tym, jak łatwo dogadywała się z Marmarem i Orgah a potem przeszła do wydarzeń po odkryciu spisku Hoodów i o tym, jak Sączysmark zasłużył sobie na chwałę. Czkawka siedział bez słowa, wsłuchany w głos Astrid, która starała się ująć jak najwięcej szczegółów w tym, co usłyszała o Hoodach i o zranieniu jeźdźca, niż o reszcie przygód, bo uznała to za bardziej istotne.
   Czkawka w końcu westchnął głośno i napił się mleka, szukając odpowiedzi na opowieść Astrid.
- Nie sądziłem, że nasz sojusz będzie silny, - powiedział cicho. - Ba, nawet nie sądziłem, że się uda. Mamy jednak nad nimi tą przewagę, że to nie my złamaliśmy pakt, ale oni - Czkawka popatrzył z nadzieją w smutne oczy Astrid. - A Wikingowie przyjmą to jako zdradę i jeśli doszłoby do walki, zwrócą się po naszej stronie.
- A co z tym, że Gevorg chce namówić klany, by stanęły przeciwko tobie i smokom? - pytała Astrid, wciąż nie mogąc się uspokoić.
- Niech namawia - warknął Czkawka, czym kompletnie zbił dziewczynę z tropu. - Musi być naprawdę ślepy, żeby nie widzieć, że to kwestia czasu, zanim nasi sprzymierzeńcy sami nie zaczną tresować smoków - powiedział, kiwając głową. - Poza tym nawet, jeśli przeciągnie na swoją stronę wystarczającą ilość Wikingów, wciąż możemy robić to samo, As - Czkawka podszedł i pocałował swoja jeźdźczynię w czoło, po czym uklęknął przy niej i złapał ją za ręce.
- To, co zrobił Sączysmark - zaczął, nie wiedząc jak dobrać słowa. - Dało nam więcej niż sobie wyobrażasz. Myślisz, że tak łatwo było odbudować port? Harowaliśmy dniami i nocami - powiedział szczerze. - Wyobraź sobie to samo, ale tym razem budowę jednego z ogromnych okrętów kupców, nad którymi oni sami pracowali latami.
- Skąd wiesz, ile to im zajęło? - spytała Astrid ze zdziwieniem.
   Czkawka uśmiechnął się szczerze.
- Powiedzmy, że Hoodowie przy miodzie z Wysp Świec stają się bardzo rozmowni.
   Astrid roześmiała się głośno. Cały stres, jaki czuła, zaczynał opadać, gdy Czkawka tłumił jej wątpliwości. Tak bardzo za nim tęskniła - za jego wyrozumiałością i troską, jego uśmiechem i rozsądnym spojrzeniem, które nie odstępowało jej na krok.
- Gdzie Mel? - zapytała w końcu, dziwiąc się jak wcześniej mogła nie zauważyć nieobecności małej.
- Flegma wzięła ich na wycieczkę do lasu, żeby nauczyli się rozpoznawać rodzaje roślin - odpowiedział Czkawka. - Musiałem coś wymyślić zamiast lekcji w Akademii, bo byłem potrzebny budowniczym. Nie powiedziałaś mi wciąż, jak ci poszło w Darokk - przypomniał sobie nagle zaciekawiony.
   Astrid wiedziała, że Czkawka najbardziej niepokoił się właśnie o tą wyspę, bo znał ich zwyczaje i wiedział, że jeśli Wikingowie pojawią się tam na smokach, mogą pojawić się dość spore kłopoty. Mimo to Astrid opowiedziała mu o swoim pokrewieństwie z Cedrikiem, o którym się dowiedziała i o szybkości, z jaką załatwili sprawy na Darokk.
- Myślałam, że wódz Darokk przyjmuje Gevorga, choć to było głupie, bo przecież niemożliwe, żeby przybyli tam szybciej od nas.
- Nie było głupie, ale ostrożne - pocieszył ją mąż, siadając obok niej. - A Cedric naprawdę cię rozpoznał?
- Też mnie to zdziwiło, ale całkiem się wtedy odmienił, gdy mnie rozpoznał, co byłoby dziwne, gdyby oszukiwał. Stał się nagle otwarty, rozmawiał ze mną wprost, bez tej ostrożności, z jaką powitali mnie jego pokrewieńcy.
- Niech sobie wyobrażę - zaczął Czkawka. - Uzbrojeni po zęby Darokkowie powitali cię ze swoimi toporami i włóczniami, tak?
- Skąd wiedziałeś? - spytała Astrid z otwartymi oczami.
- Bo tak samo zareagowali, gdy przybyłem z ojcem do Darokk - powiedział ze słabym uśmiechem. - Potem już nie chciałem tam z nim płynąć.
   Jeźdźczyni roześmiała się, przytulając do męża z ulgą. Wreszcie nie musiała myśleć o każdym jeźdźcu z osobna, mogła ostudzić umysł bez ciągłego planowania i wymyślania alternatyw. Czkawka potarł jej policzek swoją ręką, po czym dotknął jej opuchniętych dłoni.
- Dalej nie powiedziałaś mi, co stało ci się w ręce - powiedział, patrząc na nie pod światło. Białe plamy, które zapełniły całe spuchnięte dłonie dziewczyny popękały w kilku miejscach, z których zaczęła odchodzić skóra. Choć Astrid patrzyła na nie z odrazą, to Czkawka wciąż je głaskał własnymi dłońmi, obserwując je z troską.
- Hakokieł miał dziury w błonach skrzydła przez strzały kupców - powiedziała Astrid. - Próbowałam je uleczyć, ale skończyła nam się słodka woda i musiałam to robić słoną.
   Czkawka syknął, wyobrażając sobie ból smoka.
- I wtedy się zapalił, tak? - spytał, a Astrid pokiwała smutno głową, patrząc w dół. Czkawka westchnął i ucałował jej dłonie, po czym pogłaskał ja po policzku jak to robił wcześniej. - Sam nie wiem, jak mogłaś tyle wytrzymać - powiedział, patrząc w oczy swojej wybrance.
   Astrid uśmiechnęła się przez łzy.
- Tęskniłam za tobą - wyszeptała, dając się porwać emocjom, które skrywała przez tyle dni. Czkawka odwzajemnił uśmiech i objął ją ramieniem, próbując wesprzeć na duchu, co jednak robił bardzo skutecznie.
- Ja za tobą bardziej - odparł.
   Przez chwilę siedzieli w ciszy, ciesząc się ze swojej bliskości, podczas gdy ogień w kominku wciąż syczał wściekle jak stado rozjuszonych żmii. Astrid zastanawiała się, jak czuje się Sączysmark i postanowiła sobie, że sprawdzi to zaraz po tym, gdy się trochę prześpi.
- A jak ci poszło na Wyspach Świec? - zapytał po chwili Czkawka, podejmując znów temat podróży. Astrid tym razem odpowiedziała z entuzjazmem, przypominając sobie miłe chwile na wyspie z Orgah.
   Opowiedziała swojemu ukochanemu o tym, jak Orgah wyzwała ją na pojedynek i o tym, jaki przydomek dostała, gdy udało jej się pokonać przywódczynię. W końcu skończyła na tym, jak złożyła obietnicę swojej przyjaciółce z Wysp Świec.
   Czkawka usiadł prosto i popatrzył na Astrid z szokiem. Nigdy wcześniej nie rozmawiali o potomstwie, nie licząc rozmowy o adopcję Mel.
- Naprawdę jej to obiecałaś? - spytał z szeroko otwartymi oczami. Astrid roześmiała się szczerze, widząc jego minę, albo po prostu co rusz wybuchały nagromadzone w niej emocje.
- Powiedzmy, że to część sojuszu - odpowiedziała, całując swojego męża z czułością. Od swojego przyjazdu tak naprawdę po raz pierwszy pozwoliła na jakąkolwiek bliskość między nią a Czkawką, bo wciąż w jej umyśle ciążyła myśl o Hoodach i Sączysmarku.
   Czkawka objął jej talię, wczuwając się w ten pocałunek z całą energią, jaką posiadał.
- Khanaa to ładny tytuł, ale powinni nadać ci Rhaali. - powiedział, a Astrid zmarszczyła brwi. Wiedziała, że Czkawka znał kilka języków, ale nie sądziła, że był nim prajęzyk Wikingów z Wysp Świec.
- To znaczy?
- Piękna - wymruczał jej do ucha Czkawka z rozbawieniem.


Nie wiem, czy Wam się podoba, ja tam jestem jak na dziś zadowolona. Wiem, że wyczekiwaliście powrotu jeźdźców, ja również ;D Trochę musiałam uspokoić tą atmosferę, bo aż mnie wnerwiała, a Czkawka nie mógł wyjść na takiego idiotę, o nie! W końcu z jakiegoś powodu został wodzem, nie tylko dlatego, że był synem Stoicka.

17 komentarzy:

  1. I wyszło ci perfekcyjnie. Nie mam żadnych zarzutów co do twojego rozdziału. Z całą swoją siłą rozłożył mnie na kolana. Nie mam za bardzo siły się rozpisywać, ale te wszystkie uczucia to jest coś czego potrzebowało moje serce i za to szczerze ci dziękuję. Jesteś cudowna, tak jak Hiccstrid, którzy z minuty na minutę są coraz bardziej uroczy ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, dziękuję ci bardzo Hero *-* a te zwroty... No cóż, myślę że mogłabym nad nimi popracować jeśli chodzi o takie romantyczne zwroty ale chyba jakieś tam postępy poczyniłam ;DD

      Usuń
  2. ten rozdzial byl idealny nie byo w nim efekt ktury wbil by w fotel ale tago chyba bylo trzeba.ten rozdzial byl po prostu idealnym ciagiem dalszym nic za durzo i niczego nie brakowalo po prostu idealnie KOCHAM:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Akurat przerabialam zaledwie 100 pytań z astronomii, kiedy postanowiłam rzucić okiem na blogera. Kiedy zobaczyłam, że dodalas nn, od razu zabrałam się za czytanie. Oj, Just, demoralizujesz mnie xD

    Wreszcie! !! Jak ja na to czekałam. Oczywiście czułam, że As nie będzie w humorze na czułe powitanie męża, ale dobre i to c: Czkawka...Jaki on cudowny! Jak on kocha As... Mrrr. ♡♡

    Dziewczyna opowiadała wszystko po kolei. Nawet wspomniała o obietnicy złożonej Orgah :3 I reakcja Czkawusia. Wg całkiem normalna. W końcu są młodzi, mają po 22/23 lata, więc wzmianka o dziecku faktycznie jest krepujaca. A już w ogóle dla Czkawki...wiadomo. To Czkawka xD. A po za tym, mają Mel. Na razie muszą się nią nacieszyć. Fajnie, że wpadlas na taki pomysł, żeby zaadaptować małą. Przynajmniej nie jest nudno. No bo po ślubie Hiccstrid tak by cicho w domu by było i w ogóle.... :D

    Czkawka ledwo co dobił do swojej żony i już ją całuje xD I to na oczach wszystkich *.* W ogóle nie przypomina tego Czkawke za dawnych lat. Stał się faktycznie mężczyzną. Jak i wspaniałym wodzem, mężem i pół-tatą, jeśli mogę to tak nazwać c:
    Sama niecierpliwie wyczekiwana ich powrotu. Chyba stesknialm się za Hiccstrid bardziej niż oni za sobą. :P

    Mam nadzieję, że Smark wydobrzeje. W końcu chłop pokazał na co go stać. I że nie jest tchórzem za co zyskał w moich oczach. Szkoda mi Szpadki. Trochę przypomina As jak to ona się zamartwiala o Czkawkę. Saczysmark ma być zdrowy. Chcę potańczyć na jego weselu xD.

    Od ostatnich rozdziałów brakuje mi Hiccstrid, to wiadome, ale coś rzadko mówią czule słówka i wyznania miłości... Tsaa ale ze mnie romatyk...xD Także wiesz, czego oczekuję :D
    I oczywiście rzucenia się na szyję As, kiedy Mel zobaczy, że wróciła ^^.

    Jesteś cudowna!! Muszę zapytac:kiedy dodasz nn? Już nie mogę się doczekać! ! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Mmm.... Wreszcie, wreszcie Hiccstrid! *o*
    Jejku.... Ale słodko! ^^ No dobra, może nie u wszystkich słodko, ale... Hiccstrid! Słodko, słodko, słodko! Mrrr, liczyłam na dużo słodyczy przy powitaniu, ale... Czkawka, tak przy ludziach? XD No, ale i tak słodko :) Tak w ogóle to Mel będzie musiała poczekać na spędzenie czasu z As, co? Czkawka musi się też nacieszyć XDDD Ale z drugiej strony... Zostaje jeszcze noc 8) Na brodę Odyna, nie było tego XDDDDD To się wytnie. ;D Ja naprawdę przepraszam, odwala mi troszkę. XD

    Martwię się o Sączysmarka. Mam nadzieję, że wodobrzeje. :) Zresztą, musi wydobrzeć. W końcu, Szpadka nam się tutaj załamie. Jejku, ona się martwi o niego. *o* To takie słodkie! *o* Ej, no właśnie, też chcę potańczyć na ich weselu. xDDD

    Jejku, czekam na next, tu i na W6 ^^ Mam nadzieję, że tam też posłodzisz, chociaż ostatni rozdział też był słodki. ^^ Czekam na więcej Hiccstrid ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weź, przez cb prawie ryknęłam śmiechem, siedząc spokojnie na matmie ;D tak, już pracuję nad W6, spokojnie :))

      Usuń
    2. Hahah, zawsze do usług ;* :')

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Postaram się jak najszybciej ;**

      Usuń
    2. No ja myślę ;) . To jest, eeeeee,aaaaaaaaaaaaaaa,ymmmmmmmmmmmmm, NIESAMOWITE. Masz talent jak mało kto. Na serio, nie chcę cię poganiać, ale, nie mam co czytać, a już drapię ściany z niecierpliwośći

      Usuń
  6. kiedy next ? W dwa dni przeczytałam od pierwszego opowiadania :) masz talent do pisania dziewczyno :*** Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję bardzo :3 jestem w trakcie, można nawet powiedzieć że w połowie

      Usuń