Nad Berk wstawał blady świt, zwieńczając całonocne dzieło Wikingów niczym urodzinowa wstążka, tak by inni mogli je podziwiać. Port był niemal całkowicie spalony, a jednak gdy Wandale zabrali się do pracy, w ciągu dnia zdołali naprawić niemal jedną trzecią szkód, co wprawiło ich w dobry nastrój, pomimo zmęczenia i strachu o powodzenie misji jeźdźców.
Czkawka stał na wybrzeżu i dziękował po kolei z osobna każdemu, kto poświęcił noc, by móc przyczynić się do naprawy głównego ośrodka handlowego Berk. Był zmęczony, ale czuł ogromną satysfakcję. Poza tym, pracując z resztą, nie odczuwał niepokojących myśli i trosk o los Astrid i reszty jeźdźców. Cały czas trząsł się o fakt, czy dobrze postąpił, wysyłając swoją ukochaną na misję. Przerażała go szczególnie wizyta w Darokk, wiedział bowiem, że Wikingowie z tej wyspy mogą być nieprzychylnie nastawieni do smoków, co może zagrażać bezpieczeństwu jeźdźców. Z drugiej jednak strony Astrid pasowała swoją osobowością do ich świata - była twarda i nieugięta, gdy postawiła sobie cel. Czkawka miał nadzieję, że również ten cel osiągnie.
- Mel - uśmiechnął się, widząc idącą ku niemu dziewczynkę. Przykucnął i wziął ją na ręce, patrząc w zaspane oczy dziewczynki. - Nie musiałaś tak wcześnie wstawać.
- Musiałam! - zaprzeczyła Mel, trąc dłońmi małe, zielone oczy. - Dom bez ciebie i Astrid jest taki pusty, że nie da się w nim wytrzymać!
- Czyli Szczerbatek nie pomógł? - spytał ją Czkawka troskliwie.
- Cały czas tylko chrapał - Mel wywróciła oczami. - Chodź już. Nie możesz cały czas stać przy tym porcie!
Czkawka uśmiechnął się lekko. Według dziewczynki świat wyglądał łagodnie i prosto, nie czuła jeszcze odpowiedzialności i nie rozumiała różnych spraw, ale z kolei znajdowała tak proste odpowiedzi na niektóre sprawy, że nawet najmądrzejszy dorosły był w stanie się zdziwić.
- Nie mam wyboru, Mel - powiedział słabym głosem, stawiając ją na ziemi. - Ale masz rację. Powinienem pójść się przespać...
- Powinieneś - mruknęła dziewczynka z wypiekami na twarzy, łapiąc jeźdźca za rękę i prowadząc w stronę domu. - Wyglądasz jak Gothi.
Mel od zawsze nieco bała się starszej kobiety, nawet gdy ta leczyła jeszcze jej chorą matkę. Niektórzy odczuwali wobec Gothi ogromny szacunek, inni nazywali ją dziwaczką, nikt jednak nie zdawał się zaprzeczać, że metody Gothi w leczeniu przeróżnych chorób są niezawodne.
- Cicho - burknął pod nosem Czkawka. - Nie zdziwiłbym się, gdyby to usłyszała.
Rano obudził go Szczerbatek, liżąc po twarzy, co nie było dobrym początkiem dnia, nawet jak dla jeźdźca. Czkawka otarł ślinę smoka z twarzy i spojrzał przez okno na świecące mocnym blaskiem słońce. Bez wątpienia było co najmniej południe.
Zerwał się z pośpiechem i zaczął się ubierać, starając się zdążyć na popołudniowe lekcje z uczniami Akademii. Musiał przyznać, że wszystkie czynności bez pomocy jeźdźców wydawały się trudniejsze, choć zazwyczaj narzekał na ich brak zaangażowania.
Wyszedł przed dom i od razu napotkał na placu Valkę, piszącą coś w swoim notatkiku.
- Och, witaj, Czkawka - powiedziała radośnie, podchodząc do syna.
- Cześć, mamo - wymruczał jeździec, przecierając dłonią wciąż wilgotną twarz. Szczerbatek stale towarzyszył mu od jego pobudki, a teraz witał się również z Chmuroskokiem, zaczepiając go swoją szczerbatą mordką pieszczotliwie. - Jak z Akademią?
- Musimy coś postanowić. W końcu powinniśmy przejąć zajęcia jeźdźców do czasu, aż wrócą - Valka zaczesała swoje jasnobrązowe włosy za ucho i spojrzała na syna tajemniczo.
- Mówisz, jakbym sam o tym nie wiedział - stęknął Czkawka.
- Może dzisiaj sobie odpuścisz? - spytała jeźdźczyni, patrząc na wodza z troską.
- Nie, dam radę - na dowód tego zatarł ręce i spojrzał na notatki mamy. - To które zajęcia mam wziąć?
- Myślałam nad tym, by przejąć obowiązki bliźniaków. Wtedy zostałyby ci lekcje Astrid, Sączysmarka i Śledzika. - mówiła Valka, podczas gdy Chmuroskok i Szczerbatek mruczeli coś po smoczemu do siebie, mrugając błyszczącymi oczyma. Czkawkę wciąż ujmowało to, jak dwa smoki się porozumiewają.
- Nie ma problemu - Czkawka wzruszył ramionami. - Postaram się ich a bardzo nie zmęczyć na lekcjach Sączysmarka - obiecał, mrugając do mamy z uśmiechem. Valka wydawała się jednak być czujna. Wzięła syna za ramię i odciągnęła na bok z zaciętą miną.
- Wiesz już, kto to zrobił? - spytała, zezując w stronę Wikingów pracujących od rana przy porcie.
Czkawka zrobił zrezygnowana minę i spojrzał bystro na mamę.
- Myślę, że kruczy kupcy... - zaczął, ale Valka zmarszczyła brwi.
- Albo Hoodowie. Albo Damorowie.
- Czemu Damorowie mieliby...? - zapytał wódz, ale od razu nasunęła mu się odpowiedź. Heathera wciąż nie wydawała się zaakceptować ślubu jego i Astrid, jakby wciąż miała nadzieję zniszczyć ich związek. Czkawka czuł gniew myśląc o niej w taki sposób, ale nie był na tyle ślepy by tego nie zauważyć. Nawet, jeśli byłaby do tego zdolna, to kto z jej ludzi mógłby podjąć się tego zadania? Przez te kilkanaście miesięcy Wandale tak zżyli się z Damorami, że ich przyjaźń stanowiła trwały budulec sojuszu klanów, którego nie zdołała przełamać nawet śmierć Theoda.
- Nie wiem. - powiedziała Valka. - Jednak na twoim miejscu byłabym ostrożna. Aha, i zwracaj więcej uwagi na Mel.
Czkawka zmarszczył brwi, nie rozumiejąc słów mamy. Był wodzem, musiał dbać o swoich ludzi, a jednocześnie nie miał wrażenia, by w żaden sposób zaniedbywał dziewczynkę.
- Co to ma oznaczać? - zapytał ją z lekką złością.
Valka westchnęła.
- Wiem, że jest ci ciężko bez Astrid, ale na Mel odbije się to dwukrotnie. - powiedziała, krzyżując ręce. - Nie łatwo przyzwyczaja się do niecodziennych sytuacji, a ta jest dla niej o wiele bardziej stresująca niż dla ciebie.
- Wątpię, by bała się o Astrid bardziej ode mnie - wyznał Czkawka cicho, patrząc ze smutkiem na mamę.
Valka chwyciła go jednak za podbródek i spojrzała mu w oczy.
- Astrid to silna dziewczyna i da sobie radę wszędzie. Na pewno to wiesz, więc po co się tym przejmujesz? Mel tego nie wie i to na niej powinieneś się skupić.
Czkawka westchnął, myśląc nad słowami mamy. Szczerbatek podszedł do niego i trącił go przyjaźnie ramieniem, wybudzając z refleksji. Jeździec uśmiechnął się i pogłaskał smoka po głowie aż do sterczących ciemnogranatowych uszu.
- Chyba masz rację...
- Jak każda mama - Valka mrugnęła do niego, po czym odeszła wraz z Chmuroskokiem w stronę wołającej ją Flegmy.
Wódz błądził jeszcze przez godzinę od portu do warsztatu, aż w końcu zdecydował się jeszcze raz obejrzeć odbudowę portu, zanim zaczną się lekcje w Smoczej Akademii.
- To co, Szczerbol? - zaczepił smoka, mrugając do niego z uśmiechem, gdy Nocna Furia wciąż jeszcze zerkała na miejsce, w którym zniknęła Valka z Chmuroskokiem.
Szczerbatek zareagował jednak entuzjazmem, podbiegając do swojego jeźdźca i gdy ten ułożył się wygodnie na siodle i zaczepił swoją protezę nogi w mechanizm sterujący ogonem Nocnej Furii, smok rozwinął skrzydła i wzbił się w powietrze zostawiając za sobą tylko szary pył spowodowany nagłym podmuchem granatowych skrzydeł.
Berk stało się teraz tak małe, że Czkawka czuł, jakby mógł trzymać je na otwartej dłoni. Skrzydła Nocnej Furii falowały przy każdym mocniejszym podmuchu, przez co wydawały się, jakby drżały, choć jeździec wiedział dobrze, jak potężny stawiają opór wiatru.
Cała wioska minęła pod nimi jak przewinięty film - zanim zdołali dokładnie pooglądać widoki, naprawiany port stanął przed nimi otworem. Czkawka obejrzał dokładnie świeże drewno, złożone na wybrzeżu, które miało posłużyć za budulec do budowy pomostu dokoła portu, którym Wikingowie bez problemu mogli się dostać na Plażę Thora, jak i Stajnię Smoków umieszczoną bezpośrednio w skałach. Była to alternatywa dla Wikingów, którzy nie latali na smokach - każdy z nich mógł się dostać bez problemu w wybrane miejsce.
- Chyba wszystko wygląda porządnie, co, Mordko? - Szczerbatek wymruczał coś pod nosem, rozglądając się dokoła uważnie. - To co, wracamy na Berk?
- Czkawka! - oboje usłyszeli krzyk jednego z Wikingów. Czkawka obrócił się od razu i spojrzał na Wiadro, biegnącego do niego z cienkim pergaminem w ręce.
- Coś się stało, Wiadro? - zapytał Czkawka, podchodząc do Wikinga. Wiadro odetchnął głęboko i wręczył pergamin wodzowi, który szybko go rozwinął sprawdzając treść.
- Jeźdźcy są już na Wyspach Świec - powiedział, opierając się o kolana. Od jego wiadra na głowie odbijało się światło, drażniąc oczy Czkawki.
- To wspaniała wiadomość - powiedział wódz, przeczytawszy zwitek i schowawszy go do kieszeni swojego kaftanu. - Dzięki, Wiadro.
- Zawsze do usług Czkawka - Wiadro skinął głową z uśmiechem i ruszył raźnym krokiem z powrotem na wyspę.
Jeździec odetchnął głośno, gdy przyjaciel odszedł wystarczająco, by nie móc go usłyszeć. Szczerbatek podszedł bliżej wpatrując się w Czkawkę troskliwie.
- Przynajmniej Astrid nic nie jest... - wyszeptał, po czym wsiadł znowu na siodło, drapiąc Szczerbatka za uchem. - Mam nadzieję, że nic im się nie stanie.
Polecieli wprost do Akademii, wiedząc, że zaraz zaczną się lekcje, które miał prowadzić Czkawka w zastępstwie za Śledzika. Już w myślach obmyślał plan zajęć, który mógłby zastosować w trakcie nieobecności pozostałych jeźdźców. Wystarczyło tylko zebrać te informacje do kupy.
- Masz coś, o czym mógłbym powiedzieć? - zapytał swojego smoka, odsuwając na bok swoje własne wizje. Szczerbatek znów coś wymruczał i uśmiechnął się do jeźdźca pobłażliwie. - Taa, to jest jakieś wyjście, ale myślę, że każdy wie co nieco o Nocnych Furiach - powiedział Czkawka, drapiąc się po głowie.
Nic dziwnego, w końcu Nocna Furia była legendą Berk, poza tym zawsze kojarzono Szczerbatka z Czkawką, a że Czkawka był wodzem, którego znał każdy w Berk, jednocześnie znano i Szczerbatka.
Gdy dolecieli na Arenę, zauważyli, że szóstka uczniów już czekała na swoje zajęcia, siedząc na drewnianych stołkach, a niektórzy na podłużnych ławkach. Szczerbatek wleciał do Areny, machając dumnie skrzydłami, jakby chciał się popisać przed zaskoczonymi uczniami. Czkawka zaśmiał się na zachowanie smoka i zszedł z jego grzbietu, podchodząc do uradowanych dzieciaków.
- Gotowi na zajęcia Nauki o Smokach? - zapytał, mrugając do zdziwionej Mel.
- Taak! - zawołali równo uczniowie, poniesieni przypływem radości. Czkawka obszedł ich dokoła i usiadł na jednym ze stołków, naprzeciwko uczniów, by każdy mógł go zobaczyć.
- Czyli Śledzik już nie wróci? - spytał ze strachem Darczykłak, czyli kuzyn Śledzika, błyskając z troską błekitnymi oczami.
- Na słodkiego Thora, skąd - prychnął Czkawka. - Pewnie, że wróci. Ja go tylko trochę zastąpię...
- Ale fajnie! - krzyknął szczupły chłopiec z za dużym hełmem na głowie. Mel siedziała cicho wpatrzona w Czkawka z ciekawością.
Uczniowie zaczęli mruczeć coś ze sobą z pełnymi entuzjazmu minami, ale Czkawka szybko ich uciszył. Poza tym, Szczerbatek ułożył się obok jeźdźca, a uczniowie mieli do niego wyraźny dystans połączony z szacunkiem, niczym do bóstwa.
- Dobra, o czym Śledzik mówił wam ostatnio? - zapytał Czkawka, kładąc nogę na nogę i przypatrując się dokładnie każdemu z nich.
Tak naprawdę znał ich wszystkich i wystarczyła chwila skupienia, by przypominać sobie ich imiona - w końcu mijał ich prawie codziennie w wiosce. Darczykłak, Mirra, Konwalia, Demczyk, Walczyk i oczywiście Mel. Każdy z nich podrósł od pierwszego dnia w Akademii, który Czkawka bardzo dokładnie zapamiętał.
- Śledzik opowiadał nam o różnych gatunkach smoków, skończył chyba na Śmiertniku Zębaczu. Poza tym każdy już czytał Smoczą Księgę i Śledzik miał nas przepytać...
- Zamknij dziób, Darczykłak! - warknęła cicho Konwalia, wywracając oczami. Mel także zmarszczyła brwi, wpatrując się w kolegę.
- Ej, już, spokojnie. - Czkawka znów musiał uciszyć ich jęki. - Czyli każdy z was przeczytał całość Smoczej Księgi, tak? Bo to jest bardzo istotne.
- No tak - wzruszył ramionami Demczyk, a wszyscy kiwnęli zgodnie głowami.
- No to w takim razie kto powie mi, jaki zacisk szczęk ma Śmiertnik? - zapytał Czkawka, krzyżując ręce.
- Pięć! - krzyknął Darczykłak, mierząc swoich kolegów pewnym siebie spojrzeniem.
- A szybkość?
- Osiem!
- Czym żywi się Nocna Furia? - zapytał znienacka Czkawka, uśmiechając się w kierunku Szczerbatka, który uchylił jedno oko.
- Rybami - zaśmiała się Mel, uśmiechając się do Nocnej Furii.
- Ej, to nie fair - mruknął Darczykłak. - Mieszkasz ze Szczerbatkiem.
- A ty wcinasz się każdemu w zdanie - warknął Walczyk, patrząc na niego zza czarnych, gęstych brwi. - Lepiej się przymknij.
- Halo! - krzyknął dość spokojnie Czkawka. - Widzę, że nie nauczyliście się Pierwszej Zasady Jeźdźców - westchnął, wpatrując się zmęczonym spojrzeniem w swoich uczniów.
- Jakiej Zasady? - dopytywała się Konwalia.
- Jesteście drużyną. - odparł Czkawka. - A drużyna wspiera się wzajemnie w każdej sprawie, jak... jak Wikingowie teraz wspierają się wzajemnie w odbudowie portu. Musicie sobie ufać i się szanować.
- A co to ma wspólnego z byciem jeźdźcem? - prychnął Walczyk.
- Wszystko - odparł Czkawka, mierząc go chłodno. - Jeden jeździec potrafi dużo, ale drużyna jeźdźców potrafi dokonać rzeczy niemożliwych. Lepiej to zapamiętajcie, bo każdy z nas kiedyś potrzebował pomocy i mógł na nią liczyć ze strony pozostałych.
- To dlaczego nie ma wodza tam, z jeźdźcami, gdy oni potrzebują pomocy? - zapytał Darczykłak ponuro.
To pytanie ukłuło wewnętrznie Czkawkę. Fakt, powinien tam z nimi być, wspierać ich. A zamiast tego tkwił na Berk, zastępując nauczycieli w Smoczej Akademii.
- Bo jak wiesz jestem wodzem i mam tu swoje obowiązki - powiedział Czkawka poważnym tonem. - Poza tym wiem, że jeźdźcy świetnie dadzą sobie radę. Dobrze, skończmy ten temat. Może... Mirra, jakiego smoka wybrałaś?
- Koszmara Ponocnika - odpowiedziała cicho. Najwyraźniej była jeszcze bardziej nieśmiała od Mel. Na ramiona opadały jej dwa, drobne blond warkoczyki, które nadawały jej jeszcze bardziej łagodnego wyrazu.
- Co możesz o nim powiedzieć? - dopytywał się Czkawka.
Mirra rozejrzała się na swoich kolegów, którzy wczepili w nią swój wzrok, po czym przeniosła go znów ze strachem na Czkawkę.
- Spokojnie, nikt nie będzie ciebie dręczył - wódz uśmiechnął się do niej delikatnie. - Musisz nam zaufać.
Mirra spojrzała w podłoże i odetchnęła cicho, po czym z jej ust wydobył się potok słów, które z trudem powstrzymywała.
- Ponocniki mają szpikulce i wydłużone paliczki na skrzydłach. Są odważne i dumne, zawsze stają do pojedynku pierwsze. Lubią smoczy miętkę i drapanie po szyi. Mają zdolność samozapłonu przez okrywającą ich ciało maź. Łatwo zaczepiają się o pionowe skały dzięki wszystkim czterem kończynom. Latają bardzo pewnie i łatwo, uwielbiają polować. Są bardzo szybkie i zwinne.
- Zapomniałaś o najważniejszym - pomógł jej Czkawka, naprowadzając lekko na temat.
- O czym? - zapytała cicho Mirra, patrząc ze strachem na jeźdźca.
- Nic wam nie da znajomość smoka, gdy nie wiecie jak go wytresować - pouczył ich Czkawka. - Jeśli jednak znacie podstawę, zaznajomienie się z ich umiejętnościami to tylko kwestia czasu...
- No więc Ponocniki można wytresować poprzez położenie dłoni na ich pysku lub przez chwycenie za rogi i przyciśnięcie do ziemi.
- Doskonale - pochwalił ją Czkawka z uśmiechem. - Dobra robota, Mirra. Mel, a co ty wiesz o Wandersmokach? - zapytał ją, nie ukrywając uśmiechu. Dobrze wiedział, że przez ostatnie tygodnie pilnie przygotowywała się ze Smoczej Księgi.
Mel usiadła prosto i pewnie, po czym od razu zaczęła odpowiadać, jakby nie posiadała takich oporów, jak jej koleżanka.
- Wandersmoka można wytresować przez zmuszenie do posłuszeństwa - zaczęła Mel, sugerując się wcześniejszym wskazaniem Czkawki. - Jego skóra przyciąga pioruny a Wandersmok należy do klasy uderzeniowej, jak Nocna Furia. - Szczerbatek oblizał się, słuchając z uwagą dziewczynki. - Nie zieje ogniem, ale strzela kulami elektryczności, które tworzy pobierając moc elektryczną podczas wyładowań atmosferycznych. Świetnie orientuje się nawet w gęstych chmurach, jest bardzo silny.
- I to wszystko? - zapytał Walczyk, patrząc z niedowierzaniem na Mel, która wzruszyła ramionami nieśmiało.
- Mel powiedziała wszystko - wybronił ją Czkawka. - Ma bardzo trudne zadanie, bo tak naprawdę Smoczy Podręcznik nie mówi za dużo na temat Wandersmoków, co oznacza, że będzie musiała przekonać się na własnej skórze o umiejętnościach smoków.
Mel zadrżała, blednąc od razu. Czkawka miał ochotę ją przytulić i obiecać, że wszystko będzie dobrze, ale nie mógł tego zrobić przy pozostałych uczniach.
- Współczuję ci, Mel - odparł Demczyk z westchnieniem.
Czkawka mrugnął do niej tylko z lekkim uśmiechem, po czym zaczął przepytywać po kolei pozostałą czwórkę na temat ich znajomości swoich własnych, jeszcze niewyklutych smoków. Darczykłak oczywiście powiedział niemal wszystko, co Wikingowie dowiedzieli się przez całe pokolenia o Gronkielach, bo podobnie do swojego kuzyna, a być może i za jego sprawą zdecydował się wytresować właśnie tę rasę smoka, zaś Demczyk i Walczyk mieli swoje własne Zębirogi. Konwalia zaś zdecydowała się na Wrzeńca.
Gdy Czkawka zakończył lekcję z radością zauważył zmianę w relacjach między dziećmi. Nie byli wobec siebie tak opryskliwi jak wcześniej, a dodatkowo to, co mówił jeździec najwyraźniej ich zaciekawiło, bo wychodząc z Areny wciąż dyskutowali na temat umiejętności poszczególnych odmian smoków.
Mel jednak została, siedząc samotnie na Arenie na swoim stołku i wpatrując się smutno w podłoże. Czkawka spojrzał na nią z troską, po czym, gdy wszyscy opuścili już dawne miejsce jego smoczego szkolenia oprócz oczywiście jego, Mel i Szczerbatka, postanowił zapytać dziewczynkę o przyczynę smutnego wyrazu twarzy.
Usiadł na ławce obok, nie odzywając się ani słowem - po prostu towarzysząc swojej przyszywanej córeczce samą obecnością. W końcu Mel westchnęła i pierwsza zabrała głos:
- Wiem, co mi powiesz - jęknęła, ocierając z policzka małą łzę. - Że mi pomożecie z Astrid, że dam sobie radę i w ogóle... Ale co jeśli... jeśli Astrid nie wróci, a ty... ty będziesz dalej wodzem i nie będziesz miał dla mnie czasu?
Najwyraźniej tama, którą wstrzymywała Mel pękła, bo dziewczynka zalała się łzami, szlochając cicho. Czkawka odetchnął spokojnie. Więc o to jej chodzi, pomyślał, po czym wziął dziewczynkę za rękę i posadził sobie na kolanach.
- Po pierwsze Astrid na pewno wróci i nie wolno ci nawet myśleć inaczej, Mel. - dziewczynka wbiła w niego swoje jasnozielone oczy, z których ciekły obficie łzy. Czkawka otarł je swoim kciukiem uśmiechając się do niej szczerze. - A po drugie zawsze będę miał dla ciebie czas. Nawet a zwłaszcza wtedy, gdy wciąż będę wodzem.
- Obiecujesz? - spytała cicho Mel, nie odrywając wzroku od Czkawki. Małe dzieci mają to do siebie, że nie spuszczają z kogoś wzroku przez dłuższy czas, w przeciwieństwie do dorosłych, pomyślał od razu wódz, ale stanowczo kiwnął głową.
- Słowo jeźdźca.
Mel objęła jego szyję swoimi dziecięcymi rączkami, a Czkawka przeczesał jej włosy swoją dłonią. Szczerbatek obserwował ich z pewnej odległości, wybudziwszy się już ze snu, w który zapadł, gdy zaczęła się lekcja Czkawki. Wystawił język, smakując słone powietrze, po czym pokazał swoją szczerbatą mordkę w dużym uśmiechu.
- Lecisz z nami? - zwrócił się jeździec do Mel, której zaświeciły się oczka, gdy usłyszała to pytanie.
- Pewnie, że tak! - zawołała z niepohamowaną radością, po czym zsunęła się z kolan Czkawki i podbiegła do Szczerbatka, który położył się płasko na ziemi, by mała mogła na niego bez problemu wejść. Mimo to, Czkawka i tak podniósł ją o kilkanaście centymetrów, których brakowało jej, by latać na Szczerbatku, po czym sam usiadł pewnie w swoim siodle, tuż za małą.
- To gdzie chciałabyś lecieć? - zapytał ją, obejmując ramieniem dla większego bezpieczeństwa.
- Na zachodnie wybrzeże - poprosiła, patrząc znów swoimi zielonymi oczkami na Czkawkę. No tak, teraz wiem, co ma za mną Astrid, pomyślał sobie z uśmiechem jeździec, nie mogąc znieść widoku twardych, tajemniczych oczu.
- Co ty na to, Mordko? - Czkawka poklepał smoka po twardych łuskach, a ten od razu rozprostował skrzydła, wyraźnie zadowolony z możliwości lotu.
Morskie powietrze zalało Berk słonym posmakiem, jakby aromat zalał wyspę niewidzialną powłoką soli. Poza tym wiatr próbował też rywalizować z Nocną Furią, choć walka była niewyrównana przez niezwykle potężną siłę skrzydeł Szczerbatka. Czkawka często zastanawiał się, jaki wiatr mógłby przełamać bariery energii smoka - w końcu nie dość, że Nocne Furie posiadały nieprawdopodobne wyczucie pogody i siły wiatru, to jeszcze Szczerbatek zdawał się być idealnym modelem swojej silnej rasy.
- Pierwsze trzy zasady lotu? - wypytywał Mel Czkawka, jednocześnie oglądając teren pod nimi. W lasach mogły czaić się dzikie smoki, na które wolał uważać.
- Siedź prosto, mocno trzymaj się siodła i... jaka jest trzecia? - zmarszczyła brwi Mel, spoglądając z ciekawością na jeźdźca.
- Ufać swojemu smokowi. - dopowiedział za nią Czkawka.
- Ach, no tak. Astrid mówiła o tym jak... a dobra, nieważne. - Mel zarumieniła się, śmiejąc się pod nosem. Czkawka zmarszczył brwi z takim samym zaciekawieniem, z jakim Mel domagała się odpowiedzi na swoje wcześniejsze pytanie.
Słony wiatr przeczesywał mu z uporem włosy, plącząc je wzajemnie ze sobą. Brązowe kosmyki Mel również falowały pod naporem prądu powietrza, ale najwyraźniej irytowały mniej dziewczynkę, niż wodza.
- Co mówiła?
- Mówiła, że wiele razy skakałeś z klifu na spiczaste skały i za każdym razem wierzyłeś, że Szczerbatek cię wyratuje. Mówiła też, że miała ochotę cię wtedy udusić.
Czkawka popatrzył się pewnie przed siebie, przypominając sobie wszystkie te momenty, o których mówiła Mel. Rzeczywiście było ich sporo.
- Nie zauważyłem. Za bardzo się wtedy skupiałem na jej krzyku - odparł Czkawka, a Mel wybuchnęła śmiechem.
- Chyba naprawdę się wtedy martwiła, wiesz... - wydusiła Mel, wciąż chichocząc pod nosem.
- Wiem, zawsze się martwi.
- A ty o nią też? - zapytała znów dziewczynka.
Czkawka kiwnął ledwie widocznie głową, gdy Mel popatrzyła na niego, domagając się odpowiedzi.
- Zawsze - szepnął. Więcej nie mógł jej powiedzieć, bo musiał przede wszystkim sprawić, żeby to Mel nie martwiła się o wyprawę jeźdźców, a żeby to zrobić musiał zachować pewność, której mogła zaufać dziewczynka.
- Od dawna się znacie? - nagle zmieniła temat Mel.
- Wystarczająco długo.
- A byłeś kiedyś zakochany w kimś innym niż Astrid?
Czkawka wybuchnął śmiechem, widząc poważną minę dziewczynki, obracającej co rusz głowę w jego stronę.
- Skąd te pytania? - śmiał się wciąż Czkawka. Nawet Szczerbatek wydawał się być rozbawiony, chichocząc po swojemu.
- No nie wiem... - zarumieniła się dziewczynka. - Ale byłeś?
- Nie - odpowiedział krótko Czkawka.
- A Astrid...?
- O to chyba musisz spytać ją samą - przerwał jej jeździec. - Ale z tego, co wiem, to nie.
- Jesteś tego pewny? - uśmiechnęła się dziewczynka.
- Odynie Wszechmogący, czemu dzieci mają tyle pytań? - westchnął Czkawka, uśmiechając się również lekko. Mel zaśmiała się, widząc zmęczenie na twarzy Czkawki.
- Nie złość się, naprawdę mnie to ciekawi. - odparła, wzruszając ramionami.
- No dobra. - Czkawka puścił siodło, opierając się o swoje uda z rezygnacją. - Co chcesz wiedzieć?
- Dużo. Jak zareagował twój tato, kiedy zacząłeś latać na Szczerbatku? Czy się wtedy bałeś? I jak na to zareagowała Astrid...
- Dobra, daj mi odpowiedzieć - przerwał jej Czkawka z szerokim uśmiechem. Choć zachowanie Mel go bawiło, to sam doskonale pamiętał skonsternowaną minę Pyskacza, gdy przyszło mu odpowiadać na wszystkie pytania jego czeladnika. A było ich znacznie więcej. - No, mój ojciec na pewno nie był tym faktem zadowolony. A czy się bałem - ogromnie. Jak nigdy potem.
- A co na to Astrid? - powtórzyła pytanie Mel. - Chyba nie latała wtedy z tobą na smokach?
- Niee, ona... - Czkawka uśmiechnął się wspominając ich pierwszy wspólny lot. - Powiedzmy, że nie miała za bardzo wyboru, bo ja i Szczerbatek trochę ją jakby... porwaliśmy.
- Co? - oczy Mel otworzyły się ze zdziwieniem, oczekując wyjaśnień.
Czkawka zachichotał cicho, po czym opowiedział dziewczynce dokładnie, jak wyglądał ich pierwszy lot i dlaczego zmusili do niego Astrid. Jeździec nie opowiedział jej tylko o pocałunku w policzek, którym obdarowała go dziewczyna po całym zajściu, bo nie chciał się do tego za bardzo przyznawać przed dziewczynką. Mimo to pamiętał niemal każdy szczegół tego lotu - krzyki paniki Astrid w stronę jego uszu, bunt Szczerbatka i jego zawiłe sztuczki w powietrzu oraz to, jak Astrid go obejmowała, nie chcąc ześlizgnąć się z siodła.
- Hahaha - Mel śmiała się, gdy Czkawka skończył wyjaśniać jej całe zajście. - Jejku, nie mogę sobie tego wyobrazić. Naprawdę Astrid aż tak bała się smoków?
- Nie bała się smoków - odparłem buntowniczo. - Zawsze była dzielna. Gdyby nie to, że poznałem Szczerbatka, pewnie wygrałaby Smocze Szkolenie, bez dwóch zdań. Tylko, że Szczerbatek chyba jej nie polubił. - dodał, patrząc z wyzwaniem na smoka, który zerknął ze znużeniem na jeźdźca, jakby nie potwierdzał jego słów. - A co, nie było tak? - dopytywał się Czkawka, gdy Mel wciąż chichotała, obserwując rozmowę jeźdźca i smoka.
Szczerbatek wymruczał pod nosem coś, co zabrzmiało jak "nie", ale wciąż leciał wprzód, skupiony na dość ciężkim wyzwaniu, gdyż wiatr wzmagał się, im bardziej zbliżali się do wybrzeża.
- Mel, może jednak wrócimy do Berk? - zaproponował, patrząc sugestywnie w stronę Szczerbatka. Smok wydawał się być wyjątkowo przejęty nieobecnością Iskry na wyspie, tak jak Czkawka wciąż myślał o Astrid, co nieco utrudniało mu nawet najprostszy lot. W dodatku Czkawka zauważył też, że smok jadł dużo mniej, niż powinien, choć zawsze uwielbiał ryby.
Mel zamrugała gwałtownie i spojrzała na Szczerbatka, po czym kiwnęła zawzięcie głową, rozumiejąc porozumiewawcze spojrzenie Czkawki w lot.
- Ale opowiesz mi coś jeszcze? - zapytała cicho, patrząc z niewinną miną na jeźdźca. - Lubię, gdy opowiadasz.
- Jeśli chcesz - odparł Czkawka prosto. W duchu cieszył się, że mógłby komuś przekazać swoje wspomnienia i doświadczenia, których było naprawdę dużo. Czuł się, jakby pisał swój pamiętnik, choć nigdy tego nie robił i każde jego zdanie było zapisywane w umyśle małej dziewczynki, która z ciekawością wychwytywała każde jego słowo.
Czkawka nie mógł zasnąć przez kilka godzin. Wciąż trapiły go myśli o misji ukochanej i jego przyjaciół oraz o niebezpieczeństwach, jakie mogą na nich czyhać. Starał się odpychać te myśli, świadom jutrzejszej pracy, ale wciąż coś nie dawało mu spokoju, jakby nieobecność jeźdźców na Berk zaszczepiła w jego umyśle dziwnego wirusa, którego nie mógł usunąć.
Szczerbatek natomiast spał w najlepsze, pochrapując ze swojego wcześniejszego leża. Ostatnio zwykł zasypiać na Arenie obok Iskry, w pokoju Mel lub rzadziej w Stajniach Smoków pod skałami Berk wraz z innymi smokami, ale najwyraźniej albo rozumiał jak bardzo Czkawka potrzebuje teraz jego obecności, albo sam potrzebował jeźdźca, by spokojnie zapaść w sen. O ile miał problem z brakiem apetytu i przez to wycieńczeniem z sił, o tyle ze snem radził sobie wyśmienicie, zmęczony po całym dniu latania.
Jeźdźca martwił jego stan, w końcu bardzo zależało mu na najlepszym przyjacielu, ale wiedział, że gdy powróci Iskra, jego stan się unormuje.
W końcu, po nieskończonych minutach odliczania i ciągłego zapadania w sen i wybudzania się, Czkawka zdołał wreszcie zasnąć, zapominając o wszystkich przykrych sprawach otaczających jego zalękniony umysł i poddał się swobodnemu wrażeniu bezładu i wypoczynku.
Obudził go jednak cichy szelest niedaleko jego łóżka - usłyszał ciche kroki, jakby ktoś się skradał w jego kierunku.
- Czkawka? - usłyszał cichy szept, który zaszczepił w nim nagłą nadzieję.
- Astrid? - zapytał, wstając z łóżka i zapalając pospiesznie świecę.
Jednak postacią, która mu się ukazała, nie była jego żona, ale mała dziewczynka, chowająca przyzwyczajone do ciemności oczy za malutkimi dłońmi. Mel cofnęła się o krok, jakby chciała uciec do swojego pokoju, ale chyba zdobyła się na odwagę, patrząc przepraszająco na jeźdźca.
- Och, to ty - westchnął Czkawka, niepewny, czy ma czuć ulgę, czy zachować lepiej ostrożność i wysłuchać powodu, dla którego Mel obudziła go w środku nocy. - Coś się stało? - zapytał zamiast tego, gdy Szczerbatek podniósł czujnie głowę, patrząc na Mel.
Dziewczynka jednak spojrzała na swoje gołe stopy, jakby ze wstydem, po czym przeniosła swoje spojrzenie dzikich, wystraszonych oczu na Czkawkę. W jasnym świetle świecy wyglądała jak kotka przebudzona ze snu.
- Ja... ja miałam zły sen. Mogłabym spać z tobą?
Czkawka uśmiechnął się szczerze, przypominając sobie, gdy sam miał takie momenty jeszcze gdy był dzieckiem. Pomimo że niezbyt dogadywał się ze swoim ojcem i czuł wobec niego duży respekt, zawsze mógł na niego liczyć, gdy niepokoiły go nocne koszmary. Stoick uśmiechał się wtedy do niego łagodnie, po czym pozwalał mu spać ze sobą, a gdy Czkawka budził się rano wypoczęty, zastawał puste łóżko, gdyż jego ojciec zazwyczaj wstawał o świcie. Nagle przyszła mu do głowy smutna myśl - ciekawe, jakby wyglądała jego walka z koszmarami, gdyby mógł poprosić o pomoc swoją mamę. Pewnie tak samo, ale jednak nigdy tego nie przeżył i ciężko byłoby mu to sobie wyobrazić.
- Jasne - odparł Czkawka, odkrywając kołdrę w zapraszającym geście. mel położyła się obok niego, przytulając głowę do poduszki. - Mogę spytać, co ci się śniło?
Minęła długa chwila, zanim Mel odpowiedziała. Czkawka zdmuchnął w tym czasie świecę, układając się z powrotem do snu. Usłyszał cichy oddech dziewczynki, jakby westchnienie, po czym usłyszał jedno słowo, które zmroziło go o wiele bardziej, niż jakiekolwiek inne opcje mogące narodzić się w umyśle dziecka.
- Wandersmoki. - szepnęła Mel, po czym nie odezwała się już ani słowem, zasypiając dość szybko.
Czkawka westchnął niesłyszalnie, wpatrując się w przeciwległą ścianę, która w ciemności zdawała się być tylko czarną plamą przed jego oświetlonymi blaskiem świecy oczyma, po czym przytulił się do Mel, ignorując zielone, błyszczące spojrzenie Szczerbatka, który był ciekaw reakcji swojego jeźdźca na to nietypowe wyznanie.
Wódz nie zastanawiał się długo nad odpowiedzią, która bardzo szybko przyszła mu do głowy przy tak orzeźwionych drzemką myślach.
- Wandersmoki to piękne stworzenia. - wyszeptał, głaszcząc Mel troskliwie po ramieniu. Jej zielone oczy błyszczały tylko o ton mniej jasno od oczu Szczerbatka. - Nie myśl, jak mogą wyglądać, bo twój smok będzie inny, a dopóki jeszcze się nie wykluł, nie masz po co zaprzątać sobie nim głowy - po czym skończył, całując dziewczynkę w czoło. - Śpij dobrze, Mel.
Po czym sam położył się wygodnie na swojej poduszce, wdychając jednocześnie zapach Astrid, który na niej pozostawiła. Mel może tego nie wiedziała, ale on sam obawiał się smoka tak samo, a może i bardziej, jak jego przyszła jeźdźczyni. W końcu miał do czynienia z prawdziwym Wandersmokiem, jak i z niszczycielską siłą piorunów, przez co wiedział, na co targa się mała.
Wiem, że czekaliście długo, ale oto Wasz upragniony rozdziałek ;** Mam nadzieję, że Wam sie podobał, a tymczasem ja wrócę do nauki.
Aha, chciałabym Was o coś baardzo poprosić. Zaczęła ostatnio pisać moje świadectwo, które chciałabym, żebyście przeczytali:
http://moja-droga-swiadectwo.blogspot.com/
Niech Odyn wspiera Was aż do następnego rozdziałku ;D Pozdrawiam i buziaczki, Wasza Just
Pierwsza! :)
OdpowiedzUsuńKom będzie chyba krótki bo już po 23 A jutro dwie kartkówki i spr.
OdpowiedzUsuńBoże. Czkawka jest cudowny! Jakiś czas temu myślałam, że Mel przyjdzie do sypialni Czkawki i As w nocy. Jak każde dziecko. Ukochany jeździec będzie super tatą ^^ :3
Powiem szczerze ze strasznie ucieszyłam się z tego nn bo ostatnio mam nie najlepsze dni co do zdrowia i szkoły więc ten nn pozwolil mu choć na chwilę zapomnieć o "problemach" :)
Mel jest przeurocza. Uwielbiam jak takie małe dzieci zadaja takie słodkie pytania :3 ♡
Masz mi pisać więcej takich opowiadan, to jest rozkaz! :D xD
Kocham Twojego cudownego bloga! Jesteś mega wspaniała ze wytrwalas pisząc go dla nas. Dziękuję ci za poświęcony czas i serce, które wlozylas w ten blog.
Ps. Czytałam świadectwo i na pewno będę dalej śledzić :) Serdecznie pozdrawiam :* :D
To ja powinnam Wam dziękować że wciąż go czytacie ;D a co do słodkich chwil z Mel to za niedługo się skończą xd
UsuńEj, Just, wez nie strasz ! Przywiązałam się do niej. :/
UsuńSiedzę sobie, popijam kawkę, czytam rozdział, scrolluje w dół i nagle widzę to zdanie:
OdpowiedzUsuń,,a co do słodkich chwil z Mel to za niedługo się skończą"
Czo ty mi tu sugerujesz? Myślę, ze chcesz nam wojnę urządzić. Tak dokładnie jestem mistrzem interpretacji i wiem co dokładnie chcesz przez to powiedzieć xD Czyli jednak wojna się szykuje.
Jejku wiesz czekałam na mega słodki rozdział przepełniony słodyczką i romansem a tu czytam i jest to... słodki rodzinny obrazek przeplatający co chwilę farbą grozy.
To słodkie, ze Mel chce wiedzieć coś więcej o jej rodzicach i bardzo fajnie bo pytania są naprawdę żenujące i na niektóre sama bym się cykała odpowiedzieć własnemu dziecku :D
Przez pewien czas, gdy czytałam ten rozdział chodziła mi po głowie dziwna myśl. W sensie myślałam, że Mel nikt nie lubi w grupie. Ale jakoś potem stwierdziłam, że to nie prawda.
Mam jeszcze kilka wątków, które mnie zaciekawiły.
Kolejnym z nich jest ciągłe pytanie Mel o As. Widzę, ze bardzo sie do niej przywiązała. Może nawet bardziej niż do Czkawki ale z wcześniejszych rozdziałów tak nie wynikało. Widzę, że As jest jej bardzo potrzebna bo Czkawka nie znajduje dla niej czasu.
Następny wątek.
Hmm... Za dużo tego martwienia. Z życia wiem, jeżeli cos długo się opisuje to tak się staje. Czyli, że stanie się coś niedobrego. Przeraża mnie to bo śliczny obrazek rodzinki Haddocków wisi na skraju upadku. Wyczuwam tę wojnę ale nie jestem pewna, w którym momencie uderzysz z tym nagłym chaosem. Oby jak najpóźniej. Przecież jeszcze jeźdźcy muszą wrócić :)
I chyba już ostatni wątek.
Czkawka jest naprawdę dobrym ojcem ale jednak nie rozumie powagi sytuacji. Ci uczniowie naprawdę go zagięli i myślę, że on w końcu dojrzał do tego, że na śmierć wysłał ukochaną a na wyspę sprowadza ogromną tragedie. Nich szybko się ocknie bo zegar jednak tyka a czas niebłagalnie płynie.
To by były wszystkie wątki, które mnie zaciekawiły :)
Mimo braku romansu jakoś ten rozdział powala mnie. Jestem zadowolona :)
Świetny rozdział.
Mam nadzieję, że next ukaże sie szybko bo nie mam co czytać xD
Kocham ♥
PS.: Na pewno wpadnę na twój kolejny wspaniały blog :*
Czyli wygląda na to, że dodałaś rozdział zaraz po moim położeniu się spać. Wczoraj padałam z nóg i ledwo co się jeszcze pouczyłam z techniki, wos'u i ang, chodź jak się okazało nie musiałam, ale no nieważne.
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się ten rozdział, a powiem więcej, że Mel jak na dziecko jest niezwykle wrażliwa i czuła. Ja tam wiem, ze Czkawka stara się jak może i będzie się nią opiekował najlepiej jak potrafi. Wierzę w niego.
Wkurzył mnie ten dzieciak co powiedział o wyprawie jeźdźców. Niech spada na drzewo, głupi smarkacz :P
Kocham cię, mała i dziękuję za taki piękny rozdział <3
Wielkie dzięki, ja Cb też :** no dzieci są po prostu szczere, co poradzisz. A Mel bardziej nazwałabym chyba jako zalęknioną niż wrażliwą. Z jednej strony chce dorównać Czkawce i As a z drugiej panicznie boi się własnego smoka. Tak wiem - Just, wykluj jej w końcu tego Wandersmoka! XD
Usuńpiękny rozdział jak zawsze super rozmowy z mel ona jest taka wrażliwa.pytanko co z (skandujący tłum)Dragon race dragon race!!!!?
OdpowiedzUsuńJust ty sadystko ty, Sączesmark tam się wykrwawia, Szpadka dostaje zawału a ty z lekkim sumieniem wstawiasz nexta o Czkawce i Mel jak ci nie wstyd👿👿👿. Dobra to ja lecę czytać dalej bo mnie ciekawość zrzera😄😁😇😋
OdpowiedzUsuń