piątek, 29 kwietnia 2016

Pułapka

   Wiatr kołysał drzewa i skłaniał je ku ziemi, jakby zmuszał do pokłonu. Zima dawała się we znaki nawet tym największym, najpotężniejszym stworzeniom, które próbowały znaleźć schronienie i ciepło wśród okolicznych jaskiń. Mel wiedziała dobrze, że każda grota może być w tym czasie zamieszkana przez jakiegoś smoka, ale równie dobrze przez gromadę zmarzniętych Wikingów.
- Jesteś pewna, że to Berserkowie? - usłyszała krzyk Czkawki, który osłaniał oczy dłonią przed tnącym śniegiem. - Nie widzieliśmy ich na Archipelagu od lat...
   Sama siedziała w siodle Pioruna, okryta ciepłym futrem z grubym kapturem, w którym schowała swoje włosy. Płaszcz Czkawki powiewał na wietrze za jego siodłem, jakby na grzbiecie Szczerbatka czaiła się czarna zjawa, a nie wódz Berk.
- Tato, przecież wiesz, że znam się na herbach - odparła, wywracając mimowolnie oczami. Nie lubiła, gdy Czkawka traktował ją jak dziecko. Jeździec uśmiechnął się lekko i wskazał ruchem głowy pobliskie skały.
- Tam wylądujemy. Nie chcę cię stracić w tej śnieżycy. - zdecydował. Mel westchnęła cicho, ale posłusznie wykonała rozkaz wodza, co robiła zawsze, ilekroć coś jej kazał. Ufała mu bezgranicznie i wiedziała, że w sprawie śnieżycy akurat się nie mylił.
   Smoki stanęły na skałach, drżąc lekko przy zetknięciu z lodowatym podłożem. Szczerbatek zatrząsł swoim ciałem i pozwolił Czkawce zejść z jego grzbietu. Mel w tym czasie zeskoczyła z siodła, jakby nie mogła się doczekać, by stanąć pewnie na ziemi. Czkawka zauważył to i zacmokał cicho, głaszcząc Szczerbatka po grzbiecie.
- Nie zeskakuj z siodła w takiej temperaturze - ostrzegł, podchodząc do swojej córki. - Ziemia może być zamarznięta, a ty możesz co najmniej skręcić nogę przy takim skoku.
   Mel roześmiała się cicho i zdjęła z siodła włócznię Fevel, podarowaną jej kilkanaście lat temu przez Orgah. Mel dorastała z nią i uczyła się jej używać od dwunastego roku życia. Uczyła ją wpierw Astrid, ale szybko zrozumiała, że musi sama zapoznać się ze swoim orężem, jeśli chce być naprawdę groźna w walce.
- Jeszcze jakieś zalecenia? - spytała jeźdźca, łapiąc się pod boki. Wiatr w jednej chwili strącił z głowy jej gruby kaptur, odsłaniając puszyste, ciemne włosy.
   Czkawka uśmiechnął się do niej łagodnie, pod czym podszedł i poprawił jej kaptur, narzucając na głowę. Mel szybko poprawiła włosy w kapturze rozwiane przez wiatr, a Czkawka ujął w ręce jej drobną twarz i pocałował czule w czoło.
- Trzymaj się blisko - powiedział do niej cicho, po czym ruszył ścieżką, wytyczoną między dwiema sosnami. Mel poklepała Pioruna po grzbiecie i ruszyła za swoim ojcem, zastanawiając się, którego miejsca nie zna tak dobrze, że mógłby chodzić po nim z zamkniętymi oczami.
- Zostań - zwróciła się do Wandersmoka, który zaskomlał za nią żałośnie. Wiedziała, że smoki będą bezpieczniejsze, jeśli zostaną na skałach, poza tym Szczerbatek już posłusznie zwinął skrzydła i usiadł przy okolicznych pniach.
   Ścieżka była pełna występów i kamieni, które ona i Czkawka musieli ostrożnie omijać, by nie wpaść w zaspy śniegów po obu stronach ścieżki. W końcu jednak i tak proteza Czkawki nie wytrzymała i wódz poślizgnął się na bardziej oblodzonym występie ścieżki. Mel musiała powstrzymać się od wybuchu śmiechu, widząc swojego ojca zakopanego po szyję w śniegu.
- Zabawne, Mel - mruknął Czkawka, nie kryjąc uśmiechu. - Pomóż mi.
   Mel chwyciła go silnie za ręce i pomogła wstać, otrzepując z jego ramion cienką warstwę śniegu. Uwielbiała towarzystwo Czkawki, szczególnie dlatego, że rzadko kiedy mogła je wykorzystać. Jej ojciec zazwyczaj był zapracowany - w końcu był wodzem, jednak zawsze stawiał swoją rodzinę na pierwszym miejscu, co wprawiało ją czasem w zakłopotanie.
   Bywały czasy, tuż po narodzinach Andre, że czuła się odsunięta od Haddocków, jakby była jedynie dodatkiem do ich perfekcyjnego modelu rodziny. Oczywiście sama nigdy nie odczuła na własnej skórze, by jej rodzice traktowali ją gorzej od jej przybranego rodzeństwa, ale nie zmieniało to faktu, że w głębi duszy wciąż czuła się sierotą, z której zakpił los.
   Przeszli jakieś pięćdziesiąt metrów w dół zbocza, trzymając się swoich dłoni dla zachowania równowagi. Poza tym dwójka jeźdźców czuła mniejszy chłód, będąc ze sobą blisko, jakby ich sympatia względem siebie odpychała wszelkie mrozy.
- Patrz - Mel wskazała Czkawce kierunek za pobliskimi drzewami. Nastała już ciemność, a zza powykręcanych gałęzi widać było pręgę światła, która mogła oznaczać tylko ognisko. Nagle świateł pojawiło się więcej, jakby stworzyły cały obóz migoczącego dymu i świetlistych iskier pośród chłodu. - Berserkowie...
   Czkawka zmarszczył brwi i spojrzał na ludzi, których sylwetki zasłaniały źródło światła. Pomiędzy nimi zamigotał sztandar, który widziała wcześniej Mel. Uśmiechnął się z satysfakcją.
- Miałaś rację, że to oni... - powiedział, najwyraźniej uradowany z odkrycia córki.
- Jest ich za dużo - westchnęła Mel, niemal z pożałowaniem. Chciała wypróbować Fevel w walce - potyczki z Robinem to nie to samo, co prawdziwa walka, ale nie była też nieodpowiedzialna i dobrze wiedziała, że taki atak to samobójstwo.
   Czkawka zrobił krok w tył i kiwnął głową z zastanowieniem.
- Wracajmy do Berk - powiedział i w tej chwili oberwał w głowę czymś na kształt drewnianej pałki. Czkawka zachwiał się na nogach, a Mel widziała na własne oczy, jak jego ciało osuwa się w ubity śnieg.
- Tato! - krzyknęła, nie bacząc na to, że ktoś może ją usłyszeć, ale było już za późno. Obcy zamachnął się nad jej głową i wkrótce dołączyła do Czkawki w złowrogiej ciemności niosącej niebyt.


   Mel uchyliła lekko powieki, czując niewiarygodny ból głowy, jakby w jej czaszce zagnieździło się stado szerszeni. Jęknęła cicho i naraz poczuła suchość w ustach. Potrzebowała chwili, by przypomnieć sobie o tym, co się stało, zanim straciła przytomność. Ktoś ich zaatakował, myślała, ale zanim zdołała pomyśleć, kto mógłby być sprawcą ataku, przed  jej oczami stanął wysoki mężczyzna o muskularnych ramionach i wydętych ustach, który przyglądał jej się niemal wścibsko. Miał płomieniście czerwone włosy i szramy na lewym oku. Podbródek przykrywała mu broda o tym samym kolorze, co jego rozczochrane włosy, a wyraz twarzy mężczyzny nie kojarzył się Mel z niczym przyjemnym, co dotąd poznała.
   Obcy wyszczerzył zęby w uśmiechu, najwyraźniej zadowolony z faktu, że Mel odzyskała przytomność.
- Czkawka, bracie, czas się już obudzić - zaszczebiotał, obracając się w prawą stronę.
   Mel spojrzała w tamtym kierunku i zobaczyła swojego ojca, przywiązanego grubymi sznurami do drewnianego pala, ustawionego na środku namiotu, w którym obecnie przebywali. Wyglądał fatalnie - musiał oberwać w głowę o wiele mocniej, niż ona sama. Widziała, że powraca do przytomności, ale jego włosy i tak znaczyły ślady krwi. Mel poczuła, że ze strachu miękną jej nogi, a usta nie są w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa, jakby zamarzła podczas utraty przytomności.
   Czkawka tymczasem zacisnął zęby, borykając się zapewne z tym samym rodzajem bólu, z którym walczyła przed momentem Mel i spojrzał w twarz swojemu oprawcy bez cienia strachu na jego władczej twarzy.
- Dagur... - warknął, skupiając w tym słowie tyle jadu, ile zdołał zgromadzić.
   Mężczyzna zaśmiał się wesoło i pchnął Czkawkę w ramię, co Mel mogłaby uznać za dość przyjacielski gest, gdyby nie te ponure okoliczności spotkania z wodzem Berserków.
- Och, wreszcie się przebudziłeś. - ucieszył się Dagur, klaszcząc w dłonie. - Nie widzieliśmy się wieki. Co się z tobą działo przez ten cały czas, co?
   Czkawka wpatrywał się w niego bez mrugnięcia okiem, jakby w jego głowie pojawiały się pomysły na wykończenie tyrana, który ich ogłuszył i związał. Dagur tymczasem spacerował po wolnej przestrzeni, jakby czuł się wystarczająco bezpiecznie w towarzystwie Wandali.
- Nawet nie powiedziałeś mi, że masz córkę - powiedział Dagur, patrząc znów na Mel. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy, ale nie odezwała się ani słowem, czując się tak niezręcznie, jak to tylko było możliwe. - Hmmm, ślicznotka. Wdała się w Astrid, nie mylę się?
   Czkawka nie odpowiadał, patrząc na Dagura z tą samą natarczywością, jakby chciał go spalić siłą tego spojrzenia.
- Nie chcesz rozmawiać - westchnął Dagur, rozkładając ręce. - Szkoda... Myślałem, że będziesz o wiele bardziej rozmowny - mówiąc to, wyciągnął z kieszeni sztylet i przyłożył do gardła Mel. Oczy Czkawki otworzyły się tak szeroko, jak to tylko było możliwe, a Mel pomyślała, że nigdy nie widziała go takiego przerażonego.
- Puść Mel wolno - powiedział, wiercąc się w więzach. - Nic ci nie zrobiła!
- O proszę, ktoś tu nabrał ochoty na rozmowę - zaśmiał się Dagur, odrywając ostrze od gardła Mel. Dziewczyna poczuła, jak po jej odsłoniętej szyi spływa kropla ciemnej krwi.
- Czego chcesz? - warknął Czkawka, jakby obudził się z okropnego koszmaru. Mel obserwowała obu mężczyzn, czując się jak pyłek u ich stóp. Pewność siebie, jaką odczuwała przed chwilą, zniknęła, jak zdmuchnięty płomyk świecy.
- Berk nie jest mi do niczego potrzebne - zarechotał Dagur, trzymając wciąż w dłoni nóż. - Dobrze wiesz, czego chcę i kluczem jest wasza Wylęgarnia.
- Nie dostaniesz jaj Wandersmoka - odparł Czkawka bez większego zainteresowania, jakby powtarzał to Dagurowi już kilkaset razy. - Smoki nie są twoją własnością, a już na pewno...
- Ci, ci, ciii - uciszył go Dagur, wskazując na sufit namiotu.
   Mel też to słyszała. Trzepot skrzydeł. Gdzieniegdzie usłyszała też syk plazmy i krzyki Berserków uciekających w popłochu. Wychowała się w tych dźwiękach, więc doskonale potrafiła wymierzyć odległość jej smoka od namiotu, w którym była związana. Dopiero teraz, gdy Dagur patrzył w górę, Mel zdołała zauważyć, że Czkawka trzyma w dłoni sztylet, przecinając sznury. Zdziwiła się, że wcześniej nie zauważyła broni w ręku jeźdźca, a tym bardziej, że nie zrobili tego ludzie Dagura. Najwyraźniej Czkawka był przygotowany na tego typu sytuacje.
- Co to jest na miłość do Thora?! - wykrzyknął Dagur, ale huk grzmotów przerwał jego użalania, unosząc nieco krańce namiotu.
   W tej chwili Czkawka przeciął ostatni sznur i skoczył na Dagura, przygniatając go do podłoża. Mel obserwowała z trwoga, jak dwaj wodzowie wymieniają ciosy i jak ostrza ich noży lądują dosłownie centymetry od twarzy atakujących siebie nawzajem mężczyzn.
- Piorun!! - wrzasnęła Mel, wiedząc, że smok jest jedyną szansą na zakończenie tego szaleństwa. Czkawka doskonale walczył, nawet wręcz, ale Dagur był dużo silniejszym przeciwnikiem, niż myślała. Dwa razy wbił swój nóż tuż przy szyi Czkawki, gdy machał nim w powietrzu. Czkawka jednak nie robił uników, które mogłyby odkryć Mel, jakby starał się ją ochronić własną piersią.
   Ich walkę przerwał przeraźliwy ryk, który wstrząsnął krew w żyłach Mel. Dziewczyna spojrzała na sufit w momencie, w którym Piorun wydarł dziurę do namiotu własnymi szponami. Smok ciął jeszcze raz i wkrótce z namiotu pozostała sama drewniana konstrukcja. Czkawka skorzystał z oszołomienia Dagura i walnął go pięścią w nos, powalając na ziemię, po czym odskoczył od wodza i przeciął liny Mel.
- Jesteś cała? - spytał, patrząc z troską na jeźdźczynię. Dziewczyna kiwnęła szybko głową, wpatrując się cały czas w Dagura.

   Berserk wyglądał, jakby postradał zmysły. Cios Czkawki już malował na jego twarzy fioletowy siniec, ale wódz jakby się tym nie przejmował - jego wzrok utkwiony był w Wandersmoku, który machał swoimi rozłożystymi skrzydłami nad pozostałością z namiotu Dagura. Kilku Berserków próbowało zarzucić na jego szyję liny, ale Mel zdołała wytrenować razem ze swoim smokiem zdolność do wykorzystywania napięcia, przez które liny pękały przy samym zetknięciu z ciałem smoka.
   Dagur stanął na nogi i zaczął się śmiać całym gardłem, jakby zwariował. Mel wpatrywała się w niego z oszołomieniem i strachem, jakby mężczyzna miał zaraz wyjąć zza pasa następne ostrze i rzucić nim prosto w pierś Pioruna. Czkawka pchnął lekko Mel, budząc ją ze snu, w którym się znalazła.
- Mel, wsiadaj na Pioruna! - krzyknął, choć jego głos wydawał się dziwnie stłamszony przez inne, dużo głośniejsze odgłosy, wydawane przez oba smoki, byleby odciągnąć Wikingów od swoich jeźdźców. - Już!
   Mel rozejrzała się, ale nigdzie nie widziała swojej włóczni. Musieli jej ją odebrać, gdy ją oszołomili, uświadomiła sobie z goryczą, po czym skoczyła i chwyciła jeden z rogów na ogonie Wandersmoka. Czkawka w tym czasie przeskoczył poziomą palisadę i dopadł do Szczerbatka, starając się dostać do siodła, jak najszybciej to możliwe.
   Dagur cały czas wlepiał wzrok w Mel. Czuła na sobie jego spojrzenie, które paliło ją żywym ogniem. Niemal słyszała jego myśli, czuła jego zaszokowanie faktem, że prąd Pioruna wcale jej nie raził. Wandersmok zdołał nad sobą panować przy największych wyładowaniach, więc Mel mogła bez problemu dotykać jego przesyłającego energię grzbietu. Gdy tylko dostała się do siodła i przestała dotykać smoka, Piorun warknął potężnie i wystrzelił potężnym strumieniem błyskawic w kierunku Dagura.
   Mel rozejrzała się po miejscu, w którym jeszcze niedawno była przywiązana do pala, ale widziała tam tylko czarny popiół zwęglonej ziemi, zero ciała Berserka. Och nie, pomyślała z paniką, czując, że ten Wiking pozostanie w jej głowie na dużej. Czuła przerażenie na myśl, że mógłby zagrozić jej albo jej bliskim.
- Szybko, Mel! - krzyknął Czkawka, gdy Szczerbatek wystrzelił plazmą w ostatnie złącza lin, rzucanych przez Berserków. - Leć!
   Mel posłusznie wykonała polecenie, jakby była w transie. Skrzydła Pioruna machnęły gwałtownie dwa razy, po czym smok znalazł się w chmurach, wypatrując czujnie sylwetki Nocnej Furii, jawiącej się gdzieś wśród błyskawic na niebie. Mel przywarła do ciała smoka, czując, jak jej ciało drży - bynajmniej nie z zimna.




Siemka! ;* Tęskniliście? :D Ja za Wami bardzo <3

No więc większość była chyba za, ciekawa i wgl więc będę kontynuować ten pomysł z Mel i przenoszeniem w czasie o 15 lat później - Mam nadzieję, że zdołam po pewnym czasie przekonać resztę, a jeżeli nie, to obyście miło wspominali tamtą część bloga :) I tak nie mogłabym go kontynuować w tamtej formie bo najzwyczajniej w świecie straciłam pomysł, a nie chciałam tego pisać zwyczajnie tak o - żeby go przeciągnąć, wybaczcie mi bardzo :/ Interesowało mnie jednak, jak zachowywałby się Czkawka jako ojciec i dojrzały wódz Berk oraz jaką matką byłaby As, co postaram się jak najdokładniej wam zobrazować :)

Kurczę, życzę Wam miłego czytania na najbliższe rozdziały i byłabym niesamowicie szczęśliwa, jeżeli dalej będziecie chcieli mnie czytać ;)

~ Wasza Just <3

8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. fajny rozdział mam nadzieje że berk poradzi sobie z berserkami i tak wgl to nie wiem co napisać... troszke krótkie mi się to wydawało ale i tak jesteś naj pozdro :)

      ps: zachęcający tytuł ;)

      Usuń
    2. Wiem że wyszedł krótki, ale ze względu na akcję nie chciałam go skracać - next będzie dłuższy i bardziej spokojny ;)

      Usuń
  2. Uuuu, akcjon siem toczy ;D
    Ja jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału. Czkawka naprawdę kocha Mel i bardzo się o nią troszczy, ale mimo to, dziewczyna nadal będzie myśleć, że nie jest Haddockiem, prawda?
    Jest to smutne, no ale jednak prawdziwe. :/
    Troskliwy tatuś, awwwwww ^^ Ale słodko :3
    Co dalej mam pisać....wiesz, że ja zawsze jestem happy, ilekroć dodasz rozdział :D
    Kocham Dagura i jego teksty! Normalnie ten facet rządzi :P

    Kom będzie chyba krótki, bo nw, co takiego napisać.
    Może takie małe wątki, które chciałabym zobaczyć:
    Mel i Robin- wystarczy zwykły wspólny lot czy rozmowa ^^
    Relacje wszystkich Haddockow, szczególnie jak As rozmawia z Mel.
    A szczerbatrk i iskra....? Hmmm? Dasz coś z nimi ? Niecierpliwie czekam na nna i weny, kochana oraz słodkości na blogu czy czeho tam sb życzysz :* ♡♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah :D krótki kom bo krótki post, spoko ;) cierpliwości kochana, będzie wszystko i jeszcze więcej a jeżeli chodzi o As i Mel to zdaje się, że będzie to w kolejnym poście ;33 mówiłam że będzie słodko i nie zgadłaś o kto będzie chodzić haha ^^

      Usuń
    2. No nie zgadlam :( myślałam, że to będzie coś ze Szczerbem :/

      Usuń
  3. Super post jak zawsze ;). Wydaje mi się ,że Mel i Astrid będą się kłócić na pewno kilka razy, bo chociaż Mel kocha Astrid to wydaje mi się ,że tamta ją będzie trochę wkurzać xd. Świetny pomysł na ten next i Berserków. Nie mogę się doczekać dalszej akcji :D A może tak z As coś się stanie, albo z Czkawką? Nie wiem skąd bierzesz te pomysły ale są super. Dużo weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yyyy... z głowy XD dziękuję bardzo :* No coż, mają różne charaktery co musi kończyć się kłótnią :D wiem, bo to samo mam w domu z moim tatem :3 XD

      Usuń