sobota, 23 kwietnia 2016

Niespodzianka


   Chłód, panujący na Berk stał się swego rodzaju towarzyszem. Dla wyspy oznaczał on nie tylko zlodowaciałego wroga, z którym trzeba się było uporać podczas zimy, ale był też wprawnym myśliwym, polującym na te istoty, które nie potrafiły mu się przeciwstawić.
   Zimny, północny wiatr wiał nieprzerwanie od kilku miesięcy, przynosząc kolejne płatki śniegu, zbierające się w jedną, białą masę, która działała Mel na nerwy. Miała ochotę odlecieć z Piorunem jak najwyżej, ku niebu, a potem użyć jego skrzydeł by przegonić złowrogie chmury. Niestety, jej smok nie miał tyle siły, nawet w swoich potężnych, ciemnofioletowych skrzydłach, które przyciągały iskrzące się błyskawice niczym magnes.
   W ciągu wielu lat, Piorun zdołał ją poparzyć zaledwie kilka razy ku zgrozie Astrid, ale Mel wciąż nie zamierzała porzucać swojego ukochanego smoka. Czkawka mógł sobie mówić, co chce. To ona była jeźdźczynią i wiedziała doskonale, że wódz także nie porzuciłby swojej Nocnej Furii, choćby od tego zależało jego życie.
   Piorun ułożył się koło niej na białym puchu, starając się stopić lodowaty śnieg i wspomóc ciepłem swoją jeźdźczynię. Mel uśmiechnęła się lekko i odgarnęła długie, ciemnobrązowe włosy na plecy. Jak zawsze przeszkadzał jej w tym puchowy kaptur, który na grzbiecie Pioruna chronił ją przez chłodem i zimnymi podmuchami.
- Już niedługo, mały – mruknęła, kładąc dłoń na jego fioletowym pysku. Smok zawsze ją wspierał, czuła, jakby czytał jej w myślach i rozumiał każdy, poczyniony przez nią krok, jakby zrobił go on sam.
   Wandersmok jednak natychmiast usiadł prosto, jakby coś przykuło jego czujną uwagę. Miał tę samą bystrość słuchu, co Szczerbatek. Potrafił wyczuć burze oddalone o kilkanaście staj od Berk. Mimo to oba smoki bardzo się od siebie różniły. Przede wszystkim charakterami – Szczerbatek idealnie współgrał się z Czkawką, który podobno jako chłopiec uwielbiał wpadać w kłopoty, z których smok zazwyczaj go ratował. Mel nie mogła sobie tego wyobrazić, patrząc na swojego przybranego ojca, silnego i potężnego Wikinga o muskularnych ramionach i poważnym spojrzeniu. To tak jakby porównać roześmianą Orgah do nudnej Flegmy. Przywódczyni Warringów często bywała u nich, odkąd zdołała ocalić życie Szkarłatnego – czerwonego Śmiertnika Zębacza, którego morze niemal wyrzuciło na skały. Odkąd zaprzyjaźniła się ze swoim smokiem, żadna odległość nie była dla niej przeszkodą, dlatego była częstym gościem w domu Haddocków, którzy uwielbiali jej towarzystwo. Dopóki Mel była mała, ciocia Orgah zawsze przywoziła jej z Wysp Świec słodycze, bądź drobne upominki. Gdy jednak Mel dorosła, rzadko kiedy miała okazję ją oglądać, gdy dziewczyna niemal cały czas spędzała w chmurach na grzbiecie Pioruna. Astrid nie raz prosiła ją, by częściej bywała w domu, a robiła to z powodu jej strachu o życie córki, gdy ta fruwała ze smokiem wśród ciemnych burz.
   Czkawka jednak wtedy tylko uśmiechał się łagodnie, jak zawsze, gdy rozmowa dotyczyła smoków. Do niego zawsze zwracała się, gdy miała problem z Piorunem, albo gdy odkryła coś ciekawego na temat Wandersmoków. Ufała Wikingowi bezgranicznie i kochała całym swoim sercem, jak ojca, którego nigdy nie miała.
- Powiedz jej coś – warczała Astrid, nie mogąc przekonać swojego męża. Czkawka robił wtedy niewinną minę i tłumaczył jej, że smoka nie można zatrzymać na ziemi. I bynajmniej nie mówił o Piorunie.
   Drugą osobą, z którą miała doskonały kontakt, była Valka. Choć Wikingowie uważali ją za dziwną, bo po zakończeniu Smoczej Akademii coraz rzadziej bywała na Berk, aż w końcu przybywała tylko co kilka miesięcy, by odwiedzić swoich bliskich, to Mel potrafiła wychwycić z jej spojrzenia, sposobu chodzenia i mimiki twarzy wszystkie słowa, jakie ludzie potrzebowali do porozumienia się. Poza tym Mel miała do niej respekt, niemal porównywalny z tym do Czkawki, jako że starsza jeźdźczyni pomimo swojego wieku była najdzielniejszą i najbardziej nieustraszoną kobietą, jaką poznała. No, może z wyjątkiem Astrid…
   Mel siedziała wciąż na klifach Skał Wschodu, obserwując śnieżną zamieć poniżej, w Dolinie Wzniesień, a jej włosy rozwiewał silny wiatr. Nie było sensu ich rozczesywać, ani związywać. Astrid dała sobie z tym spokój dawno temu. Za każdym razem gdy Mel siadała na swojego smoka, jej włosy tworzyły naelektryzowaną burzę wokół jej bladej twarzy, której nie mógł ugłaskać nawet dziki wiatr, z którym wciąż zmagała się w locie. Mimo to każdy w Berk powtarzał jej, że jest piękna i że nie bez powodu każdy gość na Berk uważa ją za prawdziwą córkę Astrid. Valka śmiała się wtedy i mówiła, że jedyne, co łączy ją z Astrid to siła i odwaga. Reszta przypadła jej od Czkawki. Oczywiście, nie pamiętała swojej prawdziwej mamy na tyle, by móc stwierdzić, jakie cechy mogła od niej nabyć poprzez krew, dlatego skorzystała z obserwowania zachowań Wikingów oraz towarzystwa, w jakim dorosła i stała się kobietą.
- Miałam się spotkać z Robinem – przypomniała sobie, ale natychmiast posmutniała. Czuła się tak… inna od swoich rówieśników. Nawet od Robina, który nie odstępował jej na krok, do czasu, aż ona i Piorun znikną z zasięgu wzroku chłopaka. Czasem zastanawiała się, czy nie powiedzieć o tym Astrid, ale uznała, że mama jej nie zrozumie.
   Piorun wciąż nie odwracał głowy, ale zerknął z czułością na swoją jeźdźczynię, która wyczuła w tym jednym spojrzeniu ogromne wsparcie od smoka. Jednak jej uwadze nie uszła niespokojna pozycja Wandersmoka, jakby nie mógł wypocząć przy swojej ludzkiej przyjaciółce.
- Co się stało? – zapytała, wstając szybko. Śnieżyca przeszkadzała jej w patrzeniu na oglądaną przez nią Dolinę Wzniesień, ale mimo to od razu wyczuła złe przeczucia smoka.
   Bez słowa usiadła w siodle Pioruna i oboje – jako smok i jeźdźczyni – wznieśli się ponad chmury, chcąc znaleźć się na tyle wysoko, by móc potem opaść bez zauważenia ku dolinie.
   Zanim jednak udało jej się to zrobić, już z chmur zauważyła ogromne mrowisko ludzi – przemieszczali się dosłownie wszędzie pod spodem, jakby szukali schronienia w niebezpiecznym żywiole. Piorun warknął, ściągając strużkę napięcia z powietrza na swój grzbiet. Mel zwinęła się automatycznie w siodle, jak zawsze, gdy tak robił, aby uniknąć porażenia.
- Nie wiemy jeszcze, kto to – szepnęła, próbując dojrzeć przewodnika grupy. Widziała, że nie byli to ludzie prości – już z wysoka widziała ich zbroje, które jednocześnie miały osłaniać ich przed ciosami, a robiły to z atakami mrozu.
   Nagle w porywach wiatru ujrzała chorągiew. Piorun odskoczył w tył, gdy podzielił strach jeźdźczyni. Widziała ten herb dawno temu w Dziejach Wandali i zapamiętała go doskonale. Po pierwsze, że herbem plemienia był jej własny smok, po drugie jej własny ojciec pokonał ich wodza kilkakrotnie, zanim zdołała o nim usłyszeć.
- Berserkowie – syknęła, łapiąc się mocniej siodła. Przez nieuwagę musnęła nawet skrzydło Pioruna, natychmiast doznając poparzenia, ale nie przejęła się tym. Było to całkiem normalne – obrywała napięciem kilka razy dziennie i zazwyczaj nie było ono wysokie. Słyszała też, że Mieczyk i Szpadka stali się odporni na gaz Zębiroga, bo za dużo czasu spędzali ze smokiem. Tak więc nic dziwnego, że po pewnym czasie przestało jej to przeszkadzać.
   Piorun wzbił się wyżej, dbając o to, aby plemię na dole nie zwróciło na niego uwagi. Smok był mistrzem w ukrywaniu się w ciemności. Jedynymi wyjątkami stanowiły Nocne Furie, ale jak mówiła sama nazwa, smoki te były stworzone dla nocy.
- Trzeba ostrzec wszystkich w Berk. – mruknęła jeźdźczyni, zanim smok zdołał jakkolwiek zareagować. W końcu jednak Piorun wypuścił z paszczy ciche westchnienie i obrócił się, lecąc daleko na zachód, do najpotężniejszej wyspy Archipelagu zwanej Berk.



   Po długiej Zimnej Nocy Wikingowie byli wykończeni. Czkawka ledwie pamiętał taką Noc, kiedy niebo i ziemia złączyły się w jedno, a Wikingowie nie potrafili normalnie funkcjonować przez ponad trzy tygodnie. Miał wtedy ledwie siedem lat, a jego ojciec stawał na głowie, by wspomóc swoich. Na niebie nie świecił ani księżyc, ani gwiazdy, a śniegu wciąż przybywało.
   Siedział teraz przy swoim biurku, zastanawiając się nad zapowiedziami Gothi. Jej wróżby nie należały do najmilszych, ale wierzył staruszce i obawiał się Zimnej Nocy, niczym Wandale boga piorunów.
- Gdzie jest ten pomiot Thora – warczała Astrid, chodząc w tę i we w tę jak zahipnotyzowana. Jej złote włosy zaplecione w warkocz sięgały jej talii i wciąż dostarczały jej piękna, jak wtedy, gdy Czkawka zobaczył ją po raz pierwszy jako małą dziewczynkę.
   Szczerbatek leżący na podłodze uniósł szybko głowę, patrząc z urażeniem na jeźdźczynię, która nie przestawała spoglądać przez uchylone okno.
- Tym razem to nie o tobie, Szczerbol – roześmiał się Czkawka, widząc minę smoka, który warknął tylko i znów położył się na ciepłej podłodze.
- Powinna już tu być – wzdychała Astrid, niecierpliwiąc się coraz bardziej.
- Znasz ją – westchnął Czkawka, wstając od biurka.  Czasem miał ochotę wziąć swoją ukochaną w ramiona i trzymać ją tak długo, aż Astrid znów zacznie być tą samą odważną i skorą do niebezpiecznych wyzwań osobą, w której się zakochał, a nie poważną i odpowiedzialną żoną przywódcy, którą musiała się stać, by móc wesprzeć Berk. Cały czas wiedział, że ta dawna Astrid wciąż w niej siedzi, co więcej, tylko on potrafił ją przywrócić do życia.
- Cały czas jej bronisz – zwróciła się do niego ze złością, patrząc swoimi groźnymi, błękitnymi oczyma, które podczas gniewu właścicielki stawały się dzikie niczym wody podczas sztormu.
- Bo doskonale ją rozumiem – odparł wódz, przyciągając do siebie swoją żonę. – Sam kiedyś byłem taki. A ty musiałaś to zaakceptować. Spróbuj zrobić to samo z nią.
   Astrid spojrzała na niego z dziwną miną, jak dziecko, które nie potrafi przyznać się do błędu, nawet jeśli przekonuje się do słów troskliwego rodzica. Czkawka w tym momencie wiedział, że wygrał, ale postanowił doprowadzić sprawę do końca, dotykając swoim czołem czoła Astrid i stykając się nosami.
- Może masz rację… - westchnęła, rozluźniając się stopniowo. – Może jestem dla niej za ostra.
- Ha, ostry to dopiero ja będę, jak ktoś będzie chciał skrzywdzić moją córkę – odparł z pewną siebie miną.
- Chodzi ci o Robina? – zachichotała Astrid w jego ramionach. Dobrze wiedziała, że ten chłopak działa mu na nerwy odkąd zaczął uganiać się za Mel.
- Szkoda mi chłopaka – przyznał szczerze jeździec, pamiętając, jak on sam starał się o Astrid. Jednak Mel była innym typem człowieka. Nie w głowie byli jej chłopcy i Czkawka był z tego powodu dumny z córki, choć wiedział, że nastanie czas, kiedy będzie musiał oddać ją innemu mężczyźnie. A ten moment zbliżał się coraz szybciej, bo Mel miała już dwadzieścia cztery lata, czyli tyle, ile on sam, gdy Astrid została jego żoną. Poza tym już w wieku siedemnastki byli bardzo blisko z Astrid, a Mel traktowała wtedy wszystkich chłopców niezwykle chłodno.
- Nie zawsze będzie córeczką tatusia – mruknęła Astrid, wystawiając mu język. – Zawsze zostaje jeszcze Inga.
- Ach, Inga – uśmiechnął się łagodnie Czkawka. – O nią powinienem bać się bardziej.
- Powinieneś – dodała Astrid, opierając swoją głowę o pierś męża. – Mimo to czuję niepokój, Czkawka. Ona powinna już tu być.
   Z tym musiał się zgodzić. Choć Mel uwielbiała lot z Piorunem, to zawsze wracała o stałych porach, nigdy zaś po zachodzie słońca, bo wtedy napięcie elektryczne stawało się najbardziej niebezpieczne, a Mel z łatwością mogła coś przeoczyć i się poparzyć. Cholera, że akurat wybrała Wandersmoka, myślał, żałując, że nie wybił jej z głowy tego pomysłu kiedy jeszcze gdy była dzieckiem. Wesołym i beztroskim dzieckiem...
- Może ktoś ją zatrzymał – wzruszył ramionami, całując Astrid w policzek. Szczerbatek chrapał głośno w kącie, zapomniawszy już całkiem o tym, jak obraził się na Astrid za jej złość. Jeździec jednak nie zamierzał przerywać, muskając swoimi ustami dół policzka i szyję ukochanej, której wyjątkowo nie okrywało jej ciepłe futro, które zakładała, gdy wychodziła z domu.
- Czkawka – mruknęła Astrid, ale nie odepchnęła go, jakby chciała, by wciąż to robił. – Stajesz się coraz bardziej sentymentalny.
   Czkawka nagle spojrzał na nią swoimi zielonymi oczami, poważniejąc.
- Albo coraz bardziej cię kocham – wymruczał, tym razem atakując pocałunkami jej usta.
   Z dnia na dzień czuł się coraz bardziej szczęśliwy, gdy przy jego boku była Astrid, jakby niczego mu już do szczęścia nie brakowało. Poza tym miał Szczerbatka i oczywiście dzieci. To był cały jego świat.
   Czkawka przyciągnął do siebie swoją ukochaną i wpił się w jej wargi z pragnieniem, jakby zdołał się za nimi stęsknić. Jej usta wygięły się w lekkim uśmiechu, ale nawet nie przyszło jej do głowy, by się odsunąć. Wplotła swoją dłoń w miękkie, rudobrązowe włosy męża, rozkoszując się ich dotykiem, podczas gdy Czkawka zaczął bawić się jej złotym warkoczem.
   Gdy ich pocałunki stały się coraz mniej niewinne, usłyszeli nagle odgłosy na dole, przy drzwiach. Oderwali się od siebie szybko, jakby ktoś miał ich przyłapać na jakimś przestępstwie. Zero prywatności we własnym domu, pomyślał ze złością Czkawka, niechętnie puszczając swoją ukochaną, która doprowadziła się szybko do ładu. Wódz musiał się ukryć śmiech na widok Astrid układającej szybko swoje rozczochrane włosy. W progu pokoju stanął Andre z przyprószoną śniegiem jasnobrązową czupryną i błękitnymi, rzucającymi łagodne spojrzenia oczami.
   Wszedł do pokoju, śmiejąc się głośno i budząc przy tym Szczerbatka.
- Tato, jesteś pewny, że Hassa potrzebuje swoich szczypiec? – zapytał, krztusząc się ze śmiechu. – Bo Darczykłak schował mu je na miesiąc i Hassa nawet tego nie zauważył.
   Czkawka skrzyżował ręce, zastanawiając się jakich słów użyć, by Andre się czegokolwiek nauczył. W końcu jednak westchnął i popatrzył na Astrid z politowaniem.
- Oto prawdziwe oblicze kłopotów, skarbie – powiedział, wskazując piętnastolatka. – A ty się bałaś o Mel...
- Andre, jak możesz? – nakrzyczała na niego Astrid, przyjmując sroga minę. Czkawka całą robotę wolał zostawiać jej, bo miał zbyt miękkie serce. A potem dziw się człowieku, że twoja żona robi się taka skostniała, pomyślał z poirytowaniem.
- No co? – chłopak podniósł ręce w geście skruchy, po czym spojrzał na mamę swoimi smutnymi i pełnymi dziecięcej naiwności oczami. – To Darczykłak, nie ja.
- W takim razie idź pomóż Hassie odnaleźć te szczypce – westchnął wódz, decydując się na udział w kłótni. – nie chce, żeby jedyny kowal w Berk pozostał bez narzędzi.
- Ale…
- Andre – powiedział wprost do niego Czkawka, stając przed nim i patrząc synowi w oczy. Choć jego oczy były takie same, jakie posiadała jego żona, to Andrea uzyskał jego rysy, które dodatkowo wzbogacały jego przystojną twarz w łagodny wygląd. Jednak niemal każdy, kto tak sądził, popełniał błąd. Andre zdawał się być jeszcze większym kłopotem dla Berk niż Czkawka, gdy był jeszcze mały. Bez wątpienia był bystrym, ale psotnym dzieckiem, który jeszcze dodatkowo potrafił zachęcić do swoich pomysłów innych. – To, że inni postępują źle nie oznacza, że my mamy robić to samo. Idź teraz do Hassy i pomóż mu jak przystało na syna wodza.
   Andre westchnął, spoglądając na podłogę. Na ogół był pewny siebie, zdarzały mu się kłótnie nawet z Astrid, ale przy Czkawce miękł i zawsze słuchał rad ojca. Astrid nie mogła wyjść z podziwu, jak jej mąż działa na swoje dzieci. Czkawka miewał nawet wrażenie, że była o to zazdrosna, ale żeby nieco przywrócić harmonię w rodzinie, Inga, najmłodsza z całej trójki, lepiej dogadywała się z mamą, która zawsze wspierała ją w jej zainteresowaniach niekoniecznie związanych ze smokami jak u Mel.
- Masz rację – powiedział cicho Andre.
   Gdy już miał wychodzić, Czkawka zatrzymał go i rzucił mu coś do rąk. Gdy dłonie chłopca się rozchyliły, zobaczył on figurkę Nocnej Furii, wykonaną z czarnego onyksu. Andre spojrzał ze zdziwieniem na ojca, który uśmiechnął się lekko.
- To twoja robota? – zapytał, a wódz kiwnął głową.
- Pokaż to Hassie i zapytaj się, co o tym myśli. – powiedział, a jego syn kiwnął szybko głową i wyszedł, patrząc z podziwem na błyszczące krawędzie, połyskujące ciemnym, niemal mrocznym światłem.
   Okno w sypialni Wikingów otworzyło się nagle, stukając drewnianymi okiennicami o ścianę. Astrid podeszła i zamknęła je, zmusiwszy siłą wiatr do zaprzestania ataku na jej dom.
- Czkawka… - zaczęła, ale para rozumiała się bez słów.
- Tak, wiem. – kiwnął na Szczerbatka, wskazując mu na drzwi. – Chodź, nie wiadomo, czy Mel naprawdę nie wpadła w jakieś kłopoty.
   Nocna Furia od razu stanęła na łapach i jednym susem przeskoczyła ogromne łóżko, stojące jej na drodze do wyjścia z pomieszczenia. Zawsze, gdy chodziło o dzieci jeźdźca, smok zachowywał się jak troskliwy chrzestny, który pomaga Czkawce spełniać swoje zadanie. Nic dziwnego, że dzieci wodza go uwielbiały.
   Czkawka zbiegł po schodach, teraz już w pełni podzielając obawy Astrid. Przy tak silnym wietrze i zbliżającej się burzy, Mel mogła być w niezłych tarapatach. Być może już teraz leży gdzieś na klifach, cała porażona prądem przez Pioruna.
   Gdy jednak schodził po schodach, Inga wystawiła swoją jasną głowę z pokoju dziecięcego, patrząc z zaciekawieniem za jeźdźcem i smokiem.
- Tato, gdzie Mel? – zapytała, jakby zrozumiała sytuację. Czkawka obrócił się i uśmiechnął szeroko, nie chcąc, by młodsza córka wyczuła jego obawy.
   Inga odziedziczyła po mamie złoto włosów, które spływało łagodnie po drobniutkich plecach dziewczynki. Poza tym jednak miała oczy Czkawki, przez co razem z Mel były do siebie bardzo podobne, nawet jeśli Mel była adoptowana. Poza tym Inga od małego rozkochała w sobie wszystkich dokoła, a najbardziej chyba Mel i Orgah, która zresztą nadała jej imię, tak jak obiecała jej to Astrid. Nikt jednak nie sądził, że dziewczynka odziedziczy zmysł naukowy Czkawki i będzie tak ciekawa świata.
   Pewnego dnia pół wioski szukało Ingi, która zgubiła się gdzieś, gdy wyszła z domu. Czkawka myślał, że dostanie zawału, wymyślając różne najgorsze scenariusze, a Astrid wciąż płakała. Nikt nie pomyślał, że dziewczynka siedzi sobie wygodnie w Wielkiej Bibliotece razem ze Śledzikiem, który uczył ją czytać i przeglądał z nią stare księgi. Całe Berk potem poczuło współczucie wobec jeźdźca, który próbował się wytłumaczyć przed Astrid. Nie przypuszczał, że będą siedzieć tak długo w Bibliotece razem z Ingą, bo do ciemnego, dużego pomieszczenia nigdy nie przechodziło słoneczne światło zza skalnych ścian i po prostu nie rozeznali się w późnej porze dnia.
   Mimo to Inga wciąż lubiła długie spacery i opowieści Śledzika, a czasem też towarzyszyła Hassie przy jego pracy. Czkawka na różne sposoby próbował ją odciągać od pasji nauki, ale było to daremne. Inga miała po nim upór, którego nie dało się przełamać ani prośbami, ani groźbami, choćby jej rodzice mieli pokonać armię Berserków, to mała i tak stawiała zawsze na swoim. Poza tym brała przykład z Mel, która za każdym razem, gdy coś szło nie po jej myśli, wsiadała na Pioruna i odlatywała, a Czkawka spoglądał tylko na nią ze zmęczeniem i zrezygnowaniem.  Mel działała jak burza – w jednej chwili kiwała porywczo głową, a w drugiej obrażała się i już jej nie było, całkiem jak błyskawice, liżące grzbiet jej smoka.
- Poleciała z Piorunem, ale zaraz po nią polecimy ze Szczerbolem – jeździec spojrzał na smoka z sugestią. – Mam rację?
   Nocna Furia pomruczała coś pod nosem, po czym powlokła się sennym krokiem w stronę drzwi. Oczywiście cały ten teatrzyk był udawany – smok doskonale przyzwyczaił się do norm w rodzinie Haddocków i tak jak Czkawka starał się nie pokazywać, jak oboje są przerażeni o los dziewczyny, przed pozostałymi dziećmi.
   Nie zdążyli nawet dojść do progu, gdy nagle drzwi otworzyły się z hukiem, a w progu stanęła Mel z ciemnymi włosami naelektryzowanymi jak zwykle od dotyku Pioruna. Jej zielone oczy były szeroko otwarte, jakby zobaczyła ducha.
- Tato, musisz to zobaczyć – powiedziała podekscytowanym i przestraszonym głosem. Postać Astrid zamajaczyła w cieniu schodów. Nawet Inga zainteresowała się całą sytuacją, ale Mel nie zamierzała przed nią grać. – To Berserkowie!
   Oczy Czkawki otworzyły się zaraz równie szeroko, a jego ciemne brwi zmarszczyły pod wpływem gniewu. Dagur. Jak mógł sądzić, że Wiking kiedykolwiek się podda?
- Gdzie? – zapytał tylko, gdy głowa Pioruna zawitała niczym cień Mel w domu wodza.
- W Dolinie Wzniesień – wykrzyknęła. – Prędzej, nie mamy czasu! – jej szmaragdowe oczy wodziły od Czkawki do Astrid, ale oboje ani drgnęli, zastanawiając się nad słowami dziewczyny. Berk nie widziało Berserków dobre dwadzieścia lat. Czemu akurat teraz? Co planował Dagur?
- Berserkowie? – zapytała Astrid zdziwiona, patrząc na męża. Mel wyglądała na podenerwowaną tym, że jej rodzice nic nie robią. – Na lądzie?
- Mel, chyba coś ci się przewidziało… - zaczął Czkawka, próbując uspokoić dziewczynę, ale Mel wyrwała mu się, patrząc na niego ze złością.
- Tak? To niby kto ma Wandersmoka w herbie? Może Łupieżcy…? - zanim skończyła, Czkawka wybiegł z domu wodza, a za nim Szczerbatek, przeskakując po śnieżnobiałym puchu niczym królik. Mel spojrzała za nim zdziwiona, jakby zapomniała, że powinna prowadzić. Po raz pierwszy widziała ojca w akcji od czasów… Cóż, w sumie nigdy nie było takiej sytuacji.
 - Czkawka! – krzyknęła za nim Astrid, ale zanim zdołała zbiec po schodach, nawet Mel i Piorun byli już poza domem, a sylwetka Nocnej Furii lśniła na niebie w blasku wściekłych piorunów, okalających ziemię niczym kurtyna.
   Astrid patrzyła, jak Piorun uderza olbrzymimi skrzydłami o ziemię, a Mel wskakuje na jego grzbiet z gracją. Nie było sensu ich zatrzymywać. Oboje byli smokami, a smoków nie da się powstrzymać. Można się jedynie modlić do słodkiego Thora, by powstrzymał pioruny…



Dobra, kilka słów od Dreamie:
   Mówiłam niektórym, że niespodzianka będzie z piątek tak więc zakręcona Just Was przeprasza - nie wyrobiłam się bo spała u mnie przyjaciółka i nie miałam jak wbić na bloggera :)) mam nadzieję, że bez hejtów mi tutaj się odbędzie :D

   Mówiłam też, że to oficjalny koniec mojego bloga i wcale nie kłamałam... no, dobra, tylko częściowo... Tam-da-daam! JEJKU, NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ ŻEBY TO POWIEDZIEĆ *-* Moment, na którym skończyłam tydzień temu to rzeczywiście koniec... pewnego etapu życia bohaterów. To, co dodałam przed chwilą to tak naprawdę Wasz wybór :))

Mogę skończyć bloga na tym, albo go kontynuować jakby w przyszłości, w momencie w którym Mel wkracza w wiek dorosły, ma swoje życie, a jej rodzeństwo zaczyna poznawać świat i odnajdywać się jako dzieci Smoczych Jeźdźców. Wybór należy do Was - i to nie jest żaden żart ;)


* haczyk jest jeden - pisząc dalej skupiałabym się bardziej na Mel, jej odczuciach i przygodach, ale na pewno nie zapomniałabym o Hiccstrid i wplątywała kilka słodkich momentów :33 Ten rozdział - "Niespodzianka" - jest takim przykładem, jakby to miało wyglądać.

A więc? :) Co uważacie? ;)

~Wasza oddana Dreamie, dla której porzucenie Was jest tak trudne, że aż staje na głowie, by to kontynuować :')) ~

19 komentarzy:

  1. Chyba nie muszę mówić, że masz pisać dalej? Ja nie wyobrażał sobie życia bez tego bloga !
    Szczerze mówiąc, myślałam,;że ta niespodzianka będzie przedstawiać Mel w wieku nastoletnim i myślałam, że As i Czkawka nadadzą imię swojemu synowi Stoick, ale rozumiem, że to byłoby zbyt mdłe..? Chyba wiesz, o co mi chodzi xd
    Odczucia Mel są takie osiiwuwjdh !!! *0* I mimo wszystko, powinna nieco myśleć o jakimś mężu ;P
    Dzieci Hiccstrid...Just ja znowu rycze i znów wisisz mi za chusteczki :(
    To jest genialne !!!! Norlmanie kocham to cudo !
    Boże, Hiccstrid mają jakieś... 40 lat a są nadal w sobie zakochani.... Boziu, oni są przesłodcy! I mała Inga jejku już ją kocham! I 15-sto letniego łobuza także ^^

    Just, większej radości nie mogłaś mi sprawić. Thorze, nawet nie wiesz, jak strasznie się cieszę, że będziesz pisać dalej ! No kocham cię, kobieto ! XD

    Pojechana fanka Twojego zajebistego bloga ! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahha, ja ciebie też kocham, Smile :D Całym serduszkiem <3 Imię Stoick po prostu mi nie pasowało, zresztą wątpię, by Czkawka chciał obarczać swojego syna takim brzemieniem, no bo Stoick wpisał się grubymi literami w karty historii Wandali, więc młody miałby ciężko, żeby mu dorównać.
      A i taka uwaga - skoro dzieje się to 15 lat od ostatniego posta - As w ciąży i te sprawy, to tak na logikę że poczęty był wtedy Andre ;)) taka mała sugestia :D

      Ja tez się mega cieszę, że mogę was ucieszyć (Just, szukaj sensu w swojej wypowiedzi o.O )Super że jesteś za :D znaczy miałam taką nadzieję, ale wiem że niektórzy są raczej przeciwni - bo wolą starszą wersję, a taki skok może być dla nich taki... nie do końca ;/

      Usuń
    2. Jak nie chcąc czytać, niech wypadają - ich strata ^^
      Więc czekamy niecierpliwie ;)

      Usuń
  2. O żesz ty w jasną wychędożoną trolla mordeczkę. O żesz ty w mordę...
    No, fajna ta niespodzianka! Czej, wychodzi mi na to, że mają trójkę dzieci, Mel nie wie czy dać Robinowi szansę, a Dagur znowu się wchromala w nieswoje sprawy.
    Ale nie wiem, czy powinnaś dalej już robić tę historię. Po prostu nie mam pojęcia... Chodzi raczej o to, że adres by się nie zgadzał :D A właśnie, szkrab Inga to ile ma lat? Z sześć, siedem?
    No i nasza ulubiona para... Jeny, małżeństwo już z niezłym stażem. Może niech każdy z tu obecnych osób dąży do takiego związku, co?
    Zajebisty blog, wiesz? Już to chyba mówiłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłabym stworzyć osobną zakładkę, adresu nie zmieniałabym żeby była dostępność do wcześniejszej "serii" ;) i dziękuję

      Usuń
  3. pisz pisz piszz ploseee to jest super zresztą tak jak wszystko co piszesz mam nadzieje że nas nie opuścisz i niech wena ci sprzyja pozdro jesteś naj :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tak lubisz moje pisanie, toudi?? :D cieszy mnie to bardzo :))

      Usuń
    2. just czyytam wiele blogow ale tylko tobie pisze ze jestes naj poniewaz tak uwazam i tak az tak ubie twoje pisanie!!! :)

      Usuń
    3. jejku, czuję się wyróżniona :D dziękuję ci toudi, to bardzo miłe :))

      Usuń
  4. Aaaaaaaaaaaaaaaaaa! Myślę, że nie ma innej odpowiedzi niż "tak, pisz dalej" xd *czej, bo tu po północy już i nie wyrabiam*

    Thorze! *o* Dzieciaczki! Aww, dzieciaczki Hiccstrid takie gvhysgdyes *,*
    Mel to chyba niezła dupera na tym Berk, co? hahah xd
    Mam nadzieję, że kiedyś tam ulegnie Robinowi ;3 W końcu miśka ma 24 lata. Trza myśleć o przyszłości! ;D *oczywiście, jeśli będziesz pisać dalej Just xd*

    Kurcze, jeżeli będzie to kontynuować, to zapowiada się ciekawe opko ;D *już jest... dobra, watewer*

    Eh, znowu ten Dagur... Ten to też uparta szuja jest. No ale w końcu, taki jest Dagur. Mu to się chyba nigdy nie znudzi xddd

    Na brodę Odyna, Czkawka i Astrid nadal są tak w sobie zakochani *o* Bowe, to takie słodkie, że omgjrwsfoewiyueyruwouriyhjbeuy <3 *.*
    Czkawka taki romantyczny nadal, że mrrrr *O*

    Dobra, bo trochę padam na ryj, więc w skrócie:
    Rozdział jest zajebisty, a odpowiedż na twoje pytanie brzmi, tak pisz dalej xddd
    Dobranoc, lub miłego dnia ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się siedzi na blogach w nocy to się pada na ryj xd :** dziękuję Ci Avis *-* cieszę się że pomysł ci się podoba, mam nadzieję że polubicie tą Mel :))

      Usuń
  5. Niezła niespodzianka. Mi się bardzo podoba i oczywiście masz pisać dalej. Ciekawa odmiana Czkawka i Astrid jako małżeństwo z dużym stażem, troje dzieci no i Mel już dorosła. Fajnie że będziesz skupiać się na jej losach. Z niecierpliwością czekam na next'a :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widać tą różnicę w ich stosunkach, prawda? :) właśnie to chciałam ukazać :)) są już bardziej doświadczeni w małżeństwie niż przedtem ;)

      Usuń
  6. No nie wierzę! xd. Ja się już zamartwiałam ,że przestałaś pisać o jws a tu proszę! Zarąbista niespodzianka xd. Zgadzam się ,że masz pisać dalej, bo jak nie to cię znajdę ;) buhahahahhahah podoba mi się bardzo ta odmiana ,że teraz bardziej skupisz się na Mel. To będzie ciekawe xd. A może Mel sobie znajdzie chłopaka u jakiegoś wroga xd super jak zawsze. Czekam z niecierpliwością na kolejny next. Jesteś megaa :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :* a wiesz że nawet podsunęłaś mi pewien pomysł? ale nic więcej nie mówię :x mam nadzieję że ciąg dalszy wam się spodoba ;))

      Usuń
  7. Pisz dalej tylko wruci do czasów z ostatniego opowiadania 😁🐲

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny. Ciekawy i intrygujący rozdział muszę przyznać. Pierwszy raz czytam z perspektywy gdzie czkawka ma ok. 40 lat. Pomysł i wykonanie- cudowne. Ale boleśnie przypomina że ludzie się starzeją i nieda się tego odwrócić. W takich właśnie momętach rozmyślania nad cholernie (przepraszam) szybko płynącym czasem przypomina się przeszłość i dzieciństwo. Gdy jeszcze świat był prosty i największym naszym problemem było zdarte kolano (wyje😫😭😰)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń