Dzień zapowiadał się naprawdę nieźle. Po wczorajszej burzy i deszczu pozostały tylko mokre drzewa i trawniki. Sączysmark spacerował po wiosce, czując na plecach swój wczorajszy wysiłek przy wiosłach. Czuł się cały obolały, jakby Odyn postanowił zafundować mu ból mięśni w zemście za... No właśnie, za co? Przecież ostatnio wszystko robił dobrze, spełniał swoje obowiązki. Nawet z Czkawką się nie kłócił. Więc za co ten ból w plecach?
Szedł kwitnącym trawnikiem, witając się po drodze z Wikingami, którzy z uśmiechem przywitali ponownie słońce. W Berk rzadko kiedy było słonecznie, toteż Wikingowie wyglądali wtedy, jakby chcieli tańczyć, śpiewać i gwizdać. Nawet Sączysmarkowi udzielił się ten dobry nastrój, choć od rana narzekał na obolałe mięśnie.
Hakokieł dreptał za nim wolno, wcale się nigdzie nie spiesząc. Ostatnio zrobił się taki leniwy, a to wszystko przez tą nudę w Berk. Sączysmark podzielał jego nastrój - też miał ochotę coś zdziałać, wykazać się, skopać komuś tyłek w obronie wyspy.
Zauważył Czkawkę i Astrid, stojących pod kuźnią Hassy, która wcześniej należała do Pyskacza. Stali w cieniu, jakby nie lubili słonecznego ciepła, albo woleli schować się przed nim pod dach kuźni. Rozmawiali ze sobą żywo, aż w końcu Czkawka zrobił tę pewną siebie minę, przyciągnął do siebie swoją wybrankę i pocałował ją. Ludzie, poważnie? - myślał z zażenowaniem Sączysmark. Miał już dość tej ich słodkiej miłości, która truła wszystkich mieszkańców Berk. Dziwił się, że taka Astrid nie miała tego dość, skoro lubiła tak samo dużo narzekać, co Sączysmark. Mimo to wydawała się być zadowolona, uśmiechając się wciąż do Czkawki, jakby liczyła, że poprowadzi za nią lekcje w Smoczej Akademii. Ach, zaraz będę zaczynał, pomyślał Wiking z dość małym zainteresowaniem. Lubił te dzieciaki i to nawet bardzo, ale sama definicja słowa "obowiązek" pokazywała jasno, że lekcje te nie powinny być przyjemne. To pomysł Czkawki, tak też był to drugi powód, dla którego Sączysmark nie lubił roli nauczyciela w Akademii. Musiał jednak zauważyć oznaki własnej dumy, gdy uczniowie, których zmuszał do ciężkich treningów z dnia na dzień stawali się coraz silniejsi i mniej ociężali. Czasem nawet widział uśmiechy na ich twarzach, gdy wymyślał nowe ćwiczenia, jakby cieszyły się z nadchodzącego treningu.
- Cześć wam, gołąbeczki - mruknął na przywitanie, podchodząc do pary, która zdołała zakończyć swój długi pocałunek. - Jak wam leci życie?
- Całkiem nieźle - odparł Czkawka, uśmiechając się jeszcze głupkowato w kierunku swojej żony. Och, ludzie jak to brzmiało. Żony. Byli tacy młodzi, a już postanowili stworzyć rodzinę, myślał z brakiem zrozumienia Sączysmark. Astrid jednak skrzywiła się na widok Sączysmarka, jakby kompletnie nie spodziewała się, że ktoś taki stanie obok niej. Coś tu nie grało, pomyślał jeździec.
- Nie widzieliście Szpadki? - spytał Wiking, zastanawiając się, dlaczego była wczoraj taka przygnębiona. Już nawet chciał ją o to spytać, ale tyle się wczoraj działo. Gadki młodych jeźdźców, pilnowanie ich rozbrykanych smoków, a potem Szpadka zniknęła za Valką, wracając do Berk. Potem już jej nie spotkał, bo legł do łózka, zapominając jak się nazywa.
Astrid zrobiła minę "nie wiem, nie obchodzi mnie to", a Czkawka wzruszył ramionami, ale Sączysmark wyczuł w jego minie, że jeździec coś przed nim ukrywa. Czkawka po prostu kiepsko kłamał.
- Co? - burknął, patrząc z jednego jeźdźca, na drugiego. Astrid i Czkawka spojrzeli po sobie, po czym odetchnęli, jakby się na coś zdecydowali.
- Sączysmark... - Astrid skrzywiła się, jakby coś nie chciało jej przejść przez gardło. - Johann wypłynął dziś rano...
- Ogłuchłaś, As? - spytał Sączysmark, marszcząc swoje ciemne brwi. - Pytałem o Szpadkę, nie o Johanna.
- Szpadka popłynęła z nim - dokończył za nią Czkawka, obejmując swoją wybrankę, jakby chciał ją obronić przed gniewem przyjaciela. Sączysmark otworzył szeroko oczy i zaklął, biegnąc w kierunku stojącego na placu Hakokła.
Wskoczył na siodło smoka, żałując, że tak późno się obudził. Co jeśli jej nie dogoni? Jeśli Szpadka odpłynie? Będzie jej szukał, poprzysiągł sobie, choć kompletnie nie wiedział, gdzie dziewczyna może się znajdować. Szukanie jej przypominało zgubienie igły w stogu siana - w bezkresnych wodach północnego morza, mogła znajdować się dosłownie wszędzie.
Dopiero gdy Hakokieł chciał się wzbić w powietrze z podekscytowaniem o locie, Sączysmark powstrzymał go, o czymś sobie przypominając.
- Zastąpisz mnie? - krzyknął do Czkawki, a wódz kiwnął wolno głową, wpatrując się w niego, jakby życzył mu powodzenia. Wiking czuł nagłą wściekłość do wodza. Mógł ją zatrzymać...
Berk szybko zniknęło sprzed oczu Sączysmarka, gdy przed jego twarzą pojawiły się czyste, granatowe wody morza. Hakokieł wyrwał w tamtym kierunku, wyczuwając pośpiech jeźdźca. Wiedział, że to dla niego ważne. Sączysmark poklepał go po głowie, czując wstręt do samego siebie. Szpadka musiała to już planować. Dlatego była taka smutna wczorajszego dnia. Dlaczego mu nic nie powiedziała? On się nawet nie domyślił, że Szpadka mogłaby płynąć z Johannem.
- Hakokieł, leć - powiedział do smoka, a w jego głosie zadźwięczała nuta przerażenia. Co jeśli nie uda mu się jej dogonić? Czy będzie potrafił sobie spojrzeć w twarz?
Niebo pochłonęło niemal cały ich horyzont, tylko za ich plecami kołysała się lekko wysoka postać Berk, jakby schowana za mgłą. Sączysmark zatrzymał Hakokła, czując jak ostatnia nadzieja, jaką posiadał przemija wraz z lekkim wiatrem, gnającym wprzód. Odpływ.
- Gdzie Johann mógł popłynąć? - zastanawiał się, podczas miarowych ruchów skrzydeł Ponocnika. Przypomniał sobie podróż z Astrid i resztą jeźdźców. Mimo że lecieli wtedy na smokach, to odbyli tę samą kupiecką podróż Johanna. Od czego zaczęli? Sączysmark zamyślił się na chwilę, spoglądając w prawym kierunku, jakby jego oczy działały szybciej niż umysł.
- Płyń na Wyspę Łupieżców - zwrócił się do Hakokła, który wyrwał w dobrym kierunku, zanim jeszcze jego jeździec skończył mówić.
Wody szumiały leniwie daleko pod skrzydłami smoka, który pędził teraz poprzez zimne, północne wichry Archipelagu. Sączysmark bał się, że jeśli Johann wybrał inną drogę, to nie zdoła znaleźć Szpadki, a tego chyba już nigdy by sobie nie wybaczył.
Sączysmark czuł, że zaraz oszaleje, gdy obserwował tak spokojne wody oceanu. Z jednej strony cieszył się, że prąd jest tak powolny, z drugiej jednak miał wrażenie, że fale robią mu na przekór swoim spokojem, jakby igrały z jego cierpliwością. Mógł tylko siedzieć w siodle i zastanawiać się, dlaczego Szpadka postanowiła odpłynąć, a każde kolejne opcje coraz bardziej go niepokoiły. Pamiętał, jak Astrid wspominała mu jeszcze podczas ich podróży, że Szpadka postanowiła wypłynąć w Johannem, ale sądził, że zmieniła zdanie, w końcu od tego momentu minęło tyle czasu... Jak mógł nie podejrzewać, że jednak bliźniaczka zdecyduje się porzucić jego i ich ukochaną wyspę. Tak, bo porzuciła jego!
Ciekaw był, jak zareagował Mieczyk i czuł gniew na myśl, że jej nie przekonał. Był na niego jeszcze bardziej wściekły niż na Czkawkę czy Astrid - w końcu Mieczyk był jej bratem! I pozwolił jej na to? Pozwolił jej odpłynąć? Nagle pomyślał o bliźniaku i o wczorajszym wieczorze, gdy na Smoczej Skale wykluwały się małe smoki. Mieczyk wyglądał wtedy na zadowolonego, rozmawiał z Tanyą i dużo się śmiał. Sączysmark nie wierzył, żeby nawet ktoś tak lekkomyślny jak jego przyjaciel cieszył się z wyjazdu siostry, więc wniosek nasuwał się sam - on o niczym nie wiedział. Tylko dlaczego Szpadka im nic nie powiedziała? Ani jemu, ani swojemu bratu.
Wyspa Łupieżców wyłoniła się z kłębów chłodnej pary, niczym ostygły wulkan z szarego popiołu. Fale lizały wściekle brzegi wyspy, tarmosząc statki i chlupocząc w zetknięciu z ich srebrnymi burtami. Już z tej odległości Sączysmark zaczął przeszukiwać port w poszukiwaniu statku Johanna. Nie mógł go jednak ujrzeć przez tą całą mgłę.
- Widzisz go? - spytał Hakokła, ale smok wierzgnął tylko i zawrócił w kierunku otwartego morza. - Jesteś pewny? - spytał Sączysmark, obracając się w kierunku wyspy Łupieżców. Miał coraz większe obawy o los Szpadki i Johanna. Tutaj morze zdawało się bardziej zbuntowane i wrogie, niż gdy wypływał z Berk. Zdaje się, że jeszcze dalej mogli napotkać nawet na sztorm, w końcu jeszcze wczoraj na Archipelagu rozległa się taka burza...
Gdy Sączysmark był już bliski dostania szału od tych wszystkich niespokojnych myśli, jakie przychodziły mu do głowy, daleko, na linii horyzontu, nieco za daleko na południe, pojawił się niski, czerwony żagiel, który musiał należeć tylko do jednej znanej mu osoby. Przyrzekł sobie, że nie wróci na Berk bez Szpadki, choćby miał ją zabrać ze statku Johanna siłą.
W miarę jak się zbliżali, na czerwonym żaglu pojawiało się więcej detali - najpierw złoty ślimak, układający się z wolna w zakręconego smoka, którego łeb był zwrócony ku prawemu brzegowi żagla. Fale obijały się o burtę, jakby chciały go zmiażdżyć swoimi nieustannymi atakami. Statek jednak wytrzymywał wszystkie te ataki, jak wprawny Wiking, który mierzy się ze swoimi wrogami.
Hakokieł zniżył lot, a głowa Sączysmarka buzowała od przeróżnych uczuć: od złości, że Szpadka go zostawiła bez żadnej informacji na wyspie, po smutek, że mu nie zaufała. Nad nimi górowała jednak radość, niedorzeczna radość, że znów ja widzi oraz że jest cała i zdrowa. Johann, który stał za sterem z pełna determinacji miną. Jego twarz jednak zmieniła się, gdy Wiking obrócił się do tyłu i ujrzał lądującego smoka, którego szpony porysowały jego piękną łódź jeszcze jakieś pół roku temu.
Stary kupiec zablokował ster i podbiegł do Sączysmarka, zanim jeździec zeskoczył ze swojego smoka. Długa, czarna broda mężczyzny sięgała mu już niemal do pasa, choć nieco zmieniła swój kolor - przeplatały ją nicie siwizny.
- Ach, Sączysmark, przyjacielu - zaszczebiotał do niego swoim sprytnym językiem, którym potrafił wymusić na innych niechciane transakcje. Ten sam język opowiadał historie, którego ani on, ani żaden inny jeździec z Berk nie lubił słuchać. Może to dlatego jeźdźcy nigdy nie zaskarbili sobie u niego sympatii. Sączysmark nie przepadał za nim - stary kupiec był według niego śliski jak węgorz. - Czemu mogę zawdzięczać twoją wizytę?
Jeździec rozglądał się, ale nigdzie nie widział Szpadki. Może Czkawka go okłamał? Może Szpadka siedziała teraz jakby nigdy nic w Berk i śmiała się z niego? Na samą myśl miał ochotę sprać swojego wodza na kwaśne jabłko, bez względu na to, czy był jego przywódcą, czy nie.
- Gdzie... - zaczął, ale przerwał mu pełen napięcia głos, który pragnął usłyszeć.
- Sączysmark? - obrócił się i w ten samej chwili zauważył Szpadkę, wychodzącą z pomieszczeń pod burtą. Wyglądała... inaczej. Nie miała na sobie półpełnej zbroi jak zwykle, gdy ją widział. Nawet nie miała na głowie swojego hełmu. Jej jasne włosy rozwiewał chłodny wiatr, a jej szczupłe ciało przywdziewały kupieckie szaty, jakby bliźniaczka już stała się kupcem. - Co ty tu robisz?
Sączysmark patrzył na nią, jakby stracił języka w gębie. Czuł się jak ostatni kretyn. Co miał jej niby powiedzieć? Że nie wyobraża sobie spokojnego życia na Berk, kiedy ona i ten stary kupiec będą pływać po niebezpiecznych wodach północnego morza? Była jeźdźczynią smoków, na Thora! Co się z nią stało?
Mimo tych wszystkich myśli po prostu stał i patrzył to na swoją ukochana, to na Johanna, niespecjalnie ucieszonego jego obecnością. Szpadka jednak wyglądała na uszczęśliwiona - a przynajmniej na to wskazywały jej jasnoniebieskie oczy. Usta wykrzywiły się w grymasie, jakby miała mu za złe, że przybył za nią aż tutaj.
W końcu Hakokieł popchnął go lekko pyskiem, jakby chciał wybudzić jeźdźca z transu, w który niestety wpadł.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że odpływasz? - spytał i ku swojemu zdumieniu, w swoim głosie usłyszał żal i smutek, a nie złość i przebiegłość. Najwyraźniej zaczynał tracić panowanie nad własnym głosem.
Szpadka zagryzła wargę, co robiła zawsze, gdy nie chciała odpowiadać. W końcu przełamała się, krzyżując dumnie ręce.
- A czemu miałabym ci o tym mówić? Byłeś zbyt zajęty sobą. - warknęła, ale jej oczy wciąż mówiły prawdę. Zmieniły się nagle ze szczęścia na widok przyjaciela, w pusty smutek.
- O co ci chodzi? - spytał Sączysmark, czując pustkę we własnym umyśle. Johann zerkał to na niego, to na swoją czeladniczkę, nie odzywając się ani słowem. - Johann, nie masz czasem jakiegoś zajęcia? - warknął, widząc ciekawość malującą się na twarzy kupca. Jeszcze tego brakowało, żeby Berk zyskało nową opowieść Johanna.
Kupiec mruknął coś pod nosem o poszanowaniu jego godności i niszczeniu statków przez smoki, ale pomaszerował tylko z powrotem do sterów, słuchając rady Sączysmarka. Akurat ten Wiking wiedział, że nie warto zadzierać z jeźdźcami. Zwłaszcza z tym jeźdźcem.
Szpadka odczekała, aż Johann odejdzie, po czym sama podeszła do Sączysmarka, aby mieć pewność, że Wiking nie będzie podsłuchiwał.
- O co mi chodzi? - warknęła przyciszonym głosem. - Miałam nadzieję, że chociaż zauważysz, że odpływam, ale ty byłeś zbyt zajęty. Mieczyk też niczego nie zauważył. Mam tego dość, że nikt się ze mną nie liczy. Nikogo nawet nie interesuje, co się ze mną dzieje. Mój brat już dawno rozpoczął nowe życie i ja też to zrobię.
- Zależy mi na tobie - powiedział Sączysmark, zanim zdołał się opanować. Co mógł zrobić, żeby z nim wróciła? - Gdyby tak nie było, to bym tu nie leciał. - dodał bardziej pewnym siebie tonem, chcąc zapanować nad własnym głosem. - Pomyśl przez chwilę.
- Nie musiałeś tu lecieć - mruknęła Szpadka, obracając się na pięcie. - I tak nie zmienię zdania.
- Szpadka! - krzyczał za nią Sączysmark, ale dziewczyna już szła w kierunku Johanna. Jeździec czuł się wściekły i taki... beznadziejny. Jakby nie potrafił zrobić nic, by zmusić Szpadkę do powrotu. - Szpadka, wróć na Berk! Co z Akademią? Zostawisz ją?
Słaby argument, warknął do siebie w myślach, ale jedyny, nad którym warto było się zastanowić. Szpadka obróciła się, gdy była w połowie drogi, wzruszając obojętnie ramionami. Przeczesała leniwie swoje bujne włosy splecione w grubego warkocza, które rozczesywał nasilający się wiatr.
- Czkawka się nią zajmie. Obiecał mi to. - odpowiedziała, po czym znów zaczęła go ignorować.
- Gadałaś z nim? - spytał Sączysmark, idąc za dziewczyną. Czuł wściekłość wobec wodza. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego nic mu nie powiedział. A on traktował go jak przyjaciela...
Statek zakołysał się, gdy Hakokieł ruszył za swoim jeźdźcem. Sączysmark zatrzymał go ruchem reki, po czym sam starał się dogonić bliźniaczkę.
- Tak, a co? - rzuciła przez ramię.
- I nic mi nie powiedział? - wykrzyknął Sączysmark, pełen buntu. Jeśli zaraz Czkawka się nie wytłumaczy, to zyska kolejnego groźnego wroga, myślał, kipiąc ze złości.
- Miał nic nie mówić. - kolejna małoznacząca odpowiedź. Mimo to Sączysmark chciał kontynuować tę rozmowę, jakby tonął i chwytał się ostrej brzytwy.
- Mieczykowi też?! - Sączysmark czuł furię. Do siebie, do Johanna, do Czkawki i wreszcie do samej Szpadki. Dlaczego ona go tak traktuje? - Pomyślałaś o nim przez chwilę? Pewnie się martwi.
Szpadka przystanęła nagle. Sączysmark czuł mały triumf, wiedząc, że bliźniaczka już pewnie stęskniła się za swoim jedynym bratem. Johann przez cały czas trzymał stery, ale jeździec zdołał zauważyć, że obraca głowę w bok tak, by mógł lepiej słyszeć ich rozmowę. Wyobraził sobie nagle kupca za burtą i ta myśl nieco go orzeźwiła.
- Mieczykowi będzie lepiej beze mnie - odparła, nie obracając się, choć jej głos zatrząsł się przy ostatnim słowie. Opanowała się jednak szybko i dopowiedziała, zanim Sączysmark jej przerwał: - Ma zresztą Tanyę.
- Ale Tanya nie zastąpi mu siostry - przekonywał ją Sączysmark, wciąż zmniejszając odległość między nim a dziewczyną. - Domyślasz się, jak zareaguje, kiedy się dowie? Jak myślisz, leci tu za tobą, czy podkłada ogień pod dom Czkawki?
- Odynie Wszechmogący! - jęknął Johann, na moment puszczając stery. Sączysmark nie był pewien, czy bardziej przeraziła go myśl o płonącym domu wodza, czy o tym, że Szpadka ściągnie jeszcze drugiego jeźdźca na jego pokład.
- Zamknij się! - warknęli w tym samym momencie Szpadka i Sączysmark, którzy mieli już dość wścibskiego kupca.
- Szpadka, wróć na Berk - prosił dalej jeździec, stojąc już nieco ponad dwa metry od dziewczyny. Szpadka przetarła szybkim ruchem małą łzę z policzka, która pojawiła się na wzmiankę o Mieczyku.
- Za późno - mruknęła tylko pod nosem, po czym ruszyła dalej, niemal biegnąc, byle jak najszybciej dostać się do dziobu statku i uciec przed Sączysmarkiem.
Wiking czuł się zrozpaczony, ale tylko przez chwilę. Jego myśli skupiły się na tej jednej, jedynej opcji, która może pomóc mu nakłonić Szpadkę do zmiany decyzji. Jednak to przez tą myśl cały czas uciekał od Szpadki, jakby bał się swojej największej miłości. Zamknął oczy, gdy jego usta wypowiedziały szybko te słowa, których obawiał się najbardziej:
- Szpadka, wyjdź za mnie!
Johann całkiem puścił stery, jakby nie interesowało go już, czy łódź rozbije się o ostre skały i czy Sączysmark nie rozerwie go na strzępy za wściubianie nosa w nie swoje sprawy. To jednak na Szpadkę skierowały się oczy wszystkich w oczekiwaniu na odpowiedź. Bliźniaczka stanęła nagle, znów plecami do jeźdźca, choć po samej jej postawie można było poznać, że była w szoku. Obróciła się do Sączysmarka niepewnie, jakby spodziewała się, że jej przyjaciel zaraz zmieni zdanie. Jeździec natomiast nie miał na to siły ani ochoty. Choć to przed małżeństwem tak się przestrzegał, to dopiero w głębi duszy zrozumiał, że tego właśnie chce.
- Żartujesz? - spytała go z szokiem Szpadka, mimo to jej oczy błysnęły niespokojnie.
- Nie, nie żartuję - odpowiedział Sączysmark, starając się opanować swoje uczucia. Był gotów na wszystko, tylko zmusić ją do pozostania na ich małej, nudnej wyspie. - Wyjdziesz za mnie?
Szpadka zdusiła w sobie płacz i podbiegła do niego, chwytając go mocno za szyję. Johann ucieszył się, śmiejąc się głośno z takiego zakończenia kłótni. Sączysmark czuł, jak cała złość i rozpacz z powodu utraty Szpadki odchodzą pozostawiając błogi spokój. Może cały ten ślub nie byłby taki zły? - pomyślał, widząc szczęśliwych Czkawkę i Astrid. W końcu im to całe małżeństwo wyszło na rękę i najwyraźniej są szczęśliwi. Skoro miałby resztę życia spędzić u boku Szpadki, to czego się boi?
- Nie odpowiedziałaś - zachichotał, co było w tej sytuacji najmniej odpowiednie. Nie mógł jednak wciąż się smucić, skoro najwyraźniej przekonał swoją ukochaną do pozostania na Berk. Teraz miał ochotę głośno się śmiać i cieszyć, że najbliższa dla niego osoba będzie wciąż tak blisko niego. A może i bliżej.
Szpadka spojrzała na niego, a po jej minie dało się poznać, co chciała odpowiedzieć. Dopiero wtedy Sączysmark zrozumiał, że na to pytanie czekała przez ten cały czas i że to dlatego odpłynęła z Berk. Kąciki ust bliźniaczki uniosły się ku górze i po chwili jej wargi stopiły ostatnie niepewności, jakie odczuwał Wiking jednym pocałunkiem.
Słońce ogrzewało już Berk z każdej strony, podczas gdy wyspa czekała, jakby szykowała się na wojnę. Prawdę mówiąc, każdy miał już zajęcie. Tylko nie jeźdźcy. Oni siedzieli na klifach, spoglądając w czyste niebo i zastanawiając się, skąd nadleci ich towarzysz. Ktoś z zewnątrz mógłby uznać, że leniuchują, ale oni i tak nie mogliby myśleć o żadnej innej pracy, skoro dwójkę z nich mogło w każdej chwili pochłonąć morze.
- Po co się zgodziłem? - westchnął Czkawka, mówiąc to chyba czwarty raz od odlotu Sączysmarka. Astrid spojrzała na niego z zaciętą miną, jakby chciała go uspokoić, ale nie znała na to sposobu.
Wódz siedział na trawie w cieniu wielkiego drzewa, opierając się o leżący pień, który służył reszcie za ławkę. Obok niego siedział Śledzik, którego krótkie nogi sięgały ledwie do podłoża obrastającego zieloną trawą. Po drugiej jego stronie, na trawie siedziała także Astrid, starając się wykrzesać z siebie ostatnie entuzjastyczne wersje, ale prawda była taka, że sama czuła się winna całej tej sytuacji. To ona to wymyśliła i to jej wina, że wszystko potoczyło się tak a nie inaczej.
- Co jej strzeliło do łba? - Mieczyk chodził w tę i we w tę, zasłaniając jeźdźcom widok na horyzont fal. Tanya stała obok, wpatrując się w niego z rezerwą. Najwyraźniej nie widziała go jeszcze w takim stanie. - Ona? Jako kupiec? Przecież nie potrafiłaby sprzedać czegokolwiek, a do morza ma wstręt!
- Mieczyk, mówiłam ci, że nie chodziło wcale o kupiectwo - stęknęła Astrid, wywracając oczami.
- To o co? - wykrzyknął bliźniak. Z godziny na godzinę zachowywał się coraz gorzej. Był coraz bardziej spięty i przerażony. Czkawka pomyślał, że to zły pomysł, żeby oddzielać bliźniaków i to było właśnie dowodem na jego teorię.
- O wasz ślub - wytłumaczyła im Astrid, zerkając porozumiewawczo na Tanyę, nie chcąc jej zranić. - Zdaje się, że niezbyt się połapała w całej tej sytuacji, a to dla niej spora nowość, nie sądzisz?
- To nasza wina? - spytała cicho Tanya, a przez jej blada twarz przemknęły uczucia strachu. - Gdybym tylko wiedziała, porozmawiałabym z nią...
- Ja z nią rozmawiałem - wtrącił się Czkawka ponurym głosem. - I wierz mi, nic to nie dało.
- Ja myślę, że chodziło o coś jeszcze - wyszeptała Astrid, patrząc w dal, a wódz spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Chodzi ci o Sączysmarka? - spytał też cichym głosem, zachowując intymność ich rozmowy. W końcu nie wiedział, czy reszta jeźdźców wie o tym, że byli razem, dlatego nie chciał, by słyszeli ich wymiany zdań.
Astrid pokiwała głową pewnie, opierając się o drzewo, które służyło im za oparcie. Smoki ziewały co rusz leniwie, część z nich nawet zdążyła już zasnąć.
- Na Odyna, nawet nic mi nie powiedziała - mówił do siebie Mieczyk, znów zaczynając swoją wędrówkę. Śledzik w końcu nie wytrzymał.
- Możesz przestać?! - wykrzyknął, wskazując na niecierpliwego jeźdźca. - Zasłaniasz mi Sączysmarka!
Oczy wszystkich zwróciły się na czyste niebo, na którym rzeczywiście migotała sylwetka Ponocnika. Jeźdźcy zerwali się ze swoich miejsc, jakby na jedno wezwanie, podczas gdy Mieczyk już biegł w kierunku placu, na którym prawdopodobnie wyląduje Wiking. Za bliźniakiem powiewały tylko jego splecione włosy, które błyszczały się w świetle słońca.
Jeźdźcy nawet nie próbowali go zatrzymać, biegnąc tuż za nim. Chyba każdy z nich zapomniał w tej sytuacji, że koło nich siedzą rozleniwione smoki i postanowił przebiec ten dystans na własnych nogach.
Gdy wreszcie wszyscy dotarli na plac, a Hakokieł zniżył lot, Czkawka z ogromem ulgi zauważył, że za Sączysmarkiem siedzi Szpadka, uczepiona jego pleców. Wokół lądującego smoka zebrało się wielu Wikingów, którzy z pewnością chcieli się przekonać, jak zakończy się to całe zdarzenie. Szpadka przesunęła się i zeskoczyła z siodła z wyraźną gracją, po czym od razu podbiegła do brata, który szalał z radości.
Chwycili się w ramiona i Mieczyk zakręcił swoją bliźniacza siostrą dokoła, unosząc ją, jakby była lżejsza od pióra. Mówili do siebie spiętymi głosami, ale jeźdźcy stali za daleko, by móc cokolwiek usłyszeć. Mimo to zdołali zauważyć, że oboje płaczą, ściskając się tak mocno, jakby mieli się już nigdy nie zobaczyć.
Astrid chwyciła Czkawkę pod ramię i przytuliła się do niego. Wódz ucałował ją w głowę, zerkając mimowolnie na Sączysmarka, który zszedł ze smoka zaraz po dziewczynie. Wyglądał na mocno skonsternowanego, jakby coś zaprzątało jego myśli.
- Jednak udało ci się ją znaleźć? - spytał z szerokim uśmiechem, obejmując swoją żonę.
Sączysmark uśmiechnął się w odpowiedzi, spoglądając na Szpadkę, która wciąż rozmawiała ze swoim bratem. Hakokieł obszedł dokoła jeźdźców i ruszył wolnym krokiem w kierunku Akademii, jakby był już zmęczony dzisiejszymi wydarzeniami.
Szpadka ucięła rozmowę z Mieczykiem i podeszła do Sączysmarka, łapiąc go za rękę. Czkawka zmarszczył brwi, przeczuwając coś zaskakującego i bynajmniej nie było to obnoszenie się ze swoją miłością dwójki przyjaciół. Astrid złapała go mocniej, czując się mniej pewnie, gdy Sączysmark i Szpadka stanęli tuż naprzeciwko nich.
- Czkawka - zaczął Sączysmark swoim pewnym głosem, ściskając mocniej dłoń Szpadki. - jestem wierny tradycji. - niemal zaśmiał się przy tych słowach, choć wódz potraktował go poważnie. Znał przecież całą rodzinę Jorgensonów, byli jego krewnymi, dlatego wiedział, że Sączysmark nie kłamie gdy chodzi o tradycję. - Chciałbym cię prosić o zgodę na nasz ślub - powiedział w końcu Wiking, spoglądając na Szpadkę, która wyglądała, jakby miała ochotę skakać z radości.
Wow, w sumie chyba dodałam pierwszego gifa :3 no, nieważne. za wszystkie błędy przepraszam, pisałam to nieco spontanicznie *wena znów opuszcza* dlatego musicie mi wybaczyć ;)
Aha i chciałabym wam polecić książkę "Szeptem". Po prostu zakochałam się w tej książce a dokładniej w jednej postaci :)) cóż, jak mam się zakochiwać to najwyraźniej tylko w ideałach takich jak Patch :3
To tyle z mojej strony, powinnam iść uczyć się słówek i czytać dziady ;)
Pierwsza ^^
OdpowiedzUsuńAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA <3
UsuńTO TAKIE ROMANTYCZNE <3 AWWWWWWWWWWW CIĄGLE NIE MOGĘ WYJŚĆ Z PODZIWU! MISTRZU MÓJ! POKŁONY! POKŁONY! <3 TO CUDOWNE!!!!!
Cały czas nie przestaje się uśmiechać bo to dla mnie jeden z piękniejszych rozdziałów jakie stworzyłaś. Jesteś wielka Just. Jestem pod wielkim wrażeniem, że tak pięknie to wszystko opisałaś. Mistrzu :***
PFf, wena cię opuszcza? Ja sądzę inaczej. Twoja wena rozkwita. Jest wspaniała i urocza. I tu chciałabym coś powiedzieć, mam nadzieję, że się nie obrazisz. Jeśli tak to od razu przepraszam, musisz mi to wybaczyć, ale jak ja już chcę coś powiedzieć, to gadam to prosto z mostu. Otóż pragnę nadmienić, że o wiele lepiej piszesz rozdziały o naszych Jeźdźcach. Tych starszych, chyba rozumiesz do czego zmierzam? Ich przygody, ich relacje, życie, to jest to co wyzwala w tobie największą siłę do pisania. Uważam tak, że gdy przerzuciłaś się na tych młodszych, zgubiłaś gdzieś po drodze "TYCH" właściwych Jeźdźców. A teraz ich przygody jako dorosłych są o wiele ciekawsze, bo ani w filmie, ani w serialu, mu czytelnicy, nie doświadczyliśmy ich wejścia w dorosłość. Zakładanie rodziny, planowanie ślubu, szukanie tej jedynej miłości - to teraz nam pokazałaś i tego tu brakowało. Wydaje mi się, że z ogromną chęcią prześledziłabym ich takie zwykłe dni, gdzie odnajdują się w tych rolach. Nie chodzi o sprawy wyspy, wojny i inne, tylko o zwykły dzień, coś takiego z czego ty zrobiłabyś arcydzieło.
Czytanie tego rozdziału przy ostatnio znalezionej przeze mnie piosence "Stay with me" S. Smith'a - była idealna do treści rozdziału. Cała złość Sączysmarka, jego chęci do znalezienia swej miłości - och, jak to pięknie brzmi - nareszcie ktoś inny tak mocno się zakochał jak Hiccstrid. Tego właśnie mi ostatnio brakowało. Nie mogłam się zawieść na tobie, bo mi to dałaś. Dziękuję <3
Całość relacji SzpadkaxSączysmark jest tak skomplikowana i niezrozumiała, że aż cudowna. Wiedziałam, że zabierze ją z tego statku Johanna, siłą lub swoją miłością. AWWWW jaka ze mnie teraz romantyczka. Patrz Just co ty robisz z człowiekiem.
Te rozmowy gdy siedzieli na klifie - prawie jakby stare czasy wróciły, gdy nie przejmowali się nikim i niczym. Były szalone przygody, odkrywanie świata, nowych smoków, poznawanie siebie nawzajem. Tak, tego też mi okropnie brakowało <3 Moja utrapiona dusza tęskniła za tym <3
"Rozmawiali ze sobą żywo, aż w końcu Czkawka zrobił tę pewną siebie minę, przyciągnął do siebie swoją wybrankę i pocałował ją. Ludzie, poważnie? - myślał z zażenowaniem Sączysmark" - hahahahah Smark, oni tacy są <3 Uroczy, słodcy, na zabój zakochani. Ale ta "pewna siebie mina" - bezcenne xddd
"Jak myślisz, leci tu za tobą, czy podkłada ogień pod dom Czkawki?" - zdecydowanie padłam przy tym tekście, genialne <3 I skłaniałabym się - ze względu na Mieczyka - przy tej drugiej opcji. Mieliby małe zamieszanie, ale i As i Czkawka chcieliby go za to zabić ^^
"- Szpadka, wyjdź za mnie!" - umarłam w tej chwili <3 *.* awakahfkhfkdhf *.* <333333
"Chciałbym cię prosić o zgodę na nasz ślub - powiedział w końcu Wiking, spoglądając na Szpadkę, która wyglądała, jakby miała ochotę skakać z radości." - już widzę minę Czkawki i Astrid pod tytułem: "WTF?!" Napisz coś o tych minach w nexcie, błagam!!!
Dobra, doszłam do końca. Tak więc, to ty wybacz mi. DO NASTĘPNEGO MISTRZU <3
~ SuperHero *.* (żona tego, któremu przyjaciele podkładają ogień pod dom ^^)
/nigdyniebedziedobrze.blogspot.com/ - rozdział 40 przybił do brzegu, gdybyś miała ochotę :)
Hahahahahahahaha padłam xdd
UsuńJa to też pojęłam Hero kiedy ogl dzisiaj odcinki z dubbingiem, te ostatnie. Chyba nigdy nie dorównam ich tekstom, niestety :D mimo to dziękuję bo skierowałaś mnie na właściwy tor :) trochę brakowało mi takiego podejścia więc stokrotne dzięki, Hero, jesteś nie do pobicia :))
A tak swoją drogą to w sumie wpadłam na ten pomysł przypadkiem jak się zastanawiałam nad nextem ;) najwyraźniej spontan jest niezastąpiony przy pisaniu <3
Ciekawi to wy bądźcie reakcji Mieczyka bo ta to bd ciekawa :v zwłaszcza że chłopak robił sb trochę jaja z siostry i wyśmiewał się z tego jak Sączysmark do niej zarywa a tu proszę -
Na spontanie wychodzą najlepsze na świecie rozdziały. Wiem coś o tym :)
UsuńCieszę się, że mogłam ci pomóc. Nie ma za co, więc wiesz lubię przywracać pisarzy na właściwe tory xd hahaha moje nowe powołanie xd A tak to bardzo proszę. Teraz często będziesz się mogłam u mnie spotkać z takim zjechaniem od góry do dołu, bo ostatnio nabrałam ochotę skomentowania tego co mi nie pasuje od serca. :*
Ale słodko ! Nie no nie wyrabiam! Boże, Just, jesteś genialna! I że niby wena cię opuszcza? No błagam. Rozdział jest taki uroczy i zaskakujący, że nawet brak słów. Byłam przekonana, że Szpadka jednak nie wróci, ale propozycja małżeństwa...nie no szalejesz, mistrzu :3 To było ogromną niespodzianką. Smark i małżeństwo. To jak ja i matma :'))
OdpowiedzUsuńAle mi serce bije. Serio. Kurde, teraz będę chodzić z bananem na twarzy :D
I złote przemyślenia Smarka :P Ja ci dam wyzywać na hiccstrid!
I jak się martwi o Szpadke...W sumie nie spodziewałam się aż tak wylewnych uczuć, bo to w końcu Jorgerson, ale widać,że SERIO SERIO zależy mu na siostrze Mieczyka.
Czyli że mam szykować super piękną sukienkę na dwie imprezy? :)
Ale jestem happy...Łoł. Just, dodawaj talenta. Jesteś genialna i oby dalej szło ci tak fantastycznie. Pomyślnych wiatrów i niech ta wena w końcu z Tobą zostanie :/
Ps. Co się stało z Heathera? Odplynela z Berk? Wybacz mój nieogar :(
Dr
OdpowiedzUsuńWena jest jak żagiel :v leci tam gdzie prądy xd a z Heatherką to w sumie nic - Damorowie odpłynęli szukać sb miejsca a ich przywódczyni leczy złamane serducho ;))
UsuńMam nadzieję jednak że naśle mnie wena przy Dead Past :/ chciałam to nieco opisać no nwm - jak grę komputerową? Z taką zagadkowością i tajemnicą... Ale w sumie zobaczymy ;)
Oj no nie mówicie że to dziwne że Sączysmark się zakochał ;)) od dawna się ku Sb mieli xdd
Oczywiście, że coś tam było między nimi, ale wybuchło to dość nagle xD
UsuńI czekam na nn na Dead Past, jestem ciekawa jak to było z tą kobietą- zombie :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNDKXSJSKSKDKDDKCNXNDKSKDDSKCKDNNDCNJDDKCBJDKSKBEWCKFNLSXNHZSNCLZCNJZKDNXKSLDMCKSKDKDDNNXNDKSBDNKDSKNXDNJDJKDSJJSJDCJJSJDJJXDJXJDJDDJDDDHDZZBXNZNZJZJZNXXNNDNXHSHSJDNCBXHDNXNDNXNXXBXNBDHDDJSKSWOAAJDJSKOAWOUDHXNXLASLDIWP!!!
OdpowiedzUsuń❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
AAAAAAAAAAA!!!! NA THORA, UWIELBIAM CIĘ SĄCZYK! TO BYŁO PIĘKNE! *o*
Dobra.... Muszę się opanować xd Mój Thorze, jakie to było cudowne..... Just, mistrzu. Kocham Ciebie, twoje opowiadanie, kocham Czkawke, kocham Astrid, kocham Sączysmarka, kocham Mieczyka, kocham Szpadke, kocham Śledzika, kocham Valkę, kocham Tanya'e, kocham tych słodkich młodzików, kocham smoki..... Kocham wszystko z Twojego opowiadania! ❤
Sączysmark - wiedz, że Cię nienawidzę i uwielbiam. Facet wygrał. Mistrz tego rozdziału. Uwielbiam. ♡❤♡
Odebrało mi mowę. Ja nie wiem co powiedzieć..... Sączysmark mnie zdziwił. Po prostu zdziwił. Znaczy..... Ja wiem, że Sączuś się zakochał ale to było takie słodkie i spontaniczne.... *o*
"- Szpadka, wyjdź za mnie!" - to było takie piękne, że aż płakłam. Nie no, akurat wtedy lewe oko zaczęło mi łzawić xddd Taka ja śmieszna, że aż wcale :')
Zaczęłam się śmiać jak opętna, niczym wczoraj (Smile, Hero..... ( ͡° ͜ʖ ͡°) hahah xd). Thorze, zdycham. Just, uwielbiam to! ❤
Ja wiedziałam, że on nie pozwoli jej odejść. Ale żeby aż tak, to się nie spodziewałam. #Justjakzwyklezaskoczy
Ale to było mega słodkie *o*
Mistrzu, dziękuję za taki cudowny rozdział.
Kocham i pozdrawiam ❤
Jejku, dzięki ci wielkie kochana ;** najwyraźniej serio udało mi się was zdziwić - 0:1 ;)) jak mi miło :** jeszcze chyba nie byłam zadowolona z żadnego rozdziału tak bardzo jak teraz a to wszystko dzięki wam xdd
UsuńWiem, że dopiero dwa dni po wrzuceniu wpisu, ale...
OdpowiedzUsuń"This is your brain. This is your brain on drugs."
Tylko to mi przyszło na myśl po przeczytaniu tego :D
Ale jako, że w moim umyśle prawie wszystkie postaci kończą marnie, miałam cichą nadzieję, że Szpadka skoczy do morza... Ups, ja tylko się wyraziłam! :P
Ty nie jesteś spokrewniona z G.R.R. Martinem? XD
UsuńŻe z facjatą od zabijania wszystkich w grze o tron? Nie... Tak po prostu mam od bardzo długiego czasu. Dziwię tym nawet swoją siostrę XD
UsuńJa moją dziwię jak zaczynam tańczyć :V nie chciałybyście tego ujrzeć xd
UsuńSączysmark taki kochany się zrobił <3 aż miałam banana na ryju jak to czytałam C:
OdpowiedzUsuńMiło mi to słyszeć ;33
UsuńKiedy możemy spodziewać się nextu?
OdpowiedzUsuńW ten pt :) już go napisałam ;) i zbliżam się do końca
UsuńNie ukrywam: bardzo dobrze piszesz, co zostało tu już zresztą wyszczególnione, dlatego twój blog został przeze mnie niminowany do LBA
OdpowiedzUsuńSzczegóły: http://lukanukaadv.blogspot.com/2016/03/nominacja-do-lba-radosna-nowina-i-to.html#comment-form
Jeśli pistanowisz odpowiedzieć na nominację i pytania, poproszę linka - będzie mi bardzo miło jeśli się zgodzisz c;
Ps. Wspaniały wygląd bloga! Zachwyca tak samo za 15 jak i za 1 razem - tworzy niepowtrzalny klimat.
Pps. Nie daj się brakowi weny, dopiero zaczynam czytać tego bloga i lubię go coraz bardziej z każdym dniem. Jest już w zakładce "ulubione" :)
O jejku, dziękuję :3 bardzo mi miło ;) wydawało mi się że wygląd jest trochę zbyt smutny ale skoro tak uważasz :))
UsuńWcale nie jest smutny, bardziej z nutką tajemniczości, ale na pewno nie smutny :D
OdpowiedzUsuńAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!IIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń👆Nic wiecej nie dajerady z siebie wydusić😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘
OdpowiedzUsuńJuż dochodzisz do końca bloga ja widzę :D przykro :')
UsuńAaaaaa... Nareszcie! Sączysmark i Szpadka! Wiesz, że ostatnie rozdziały twojej książki czytałam, tak jakoś... Nie obraź się, ale mniej chętnie... Chciałam odwlec odpływ Szpadki... Ale nie traciłam nadziei. I proszę-doczekałam się zaręczyn!
OdpowiedzUsuń