sobota, 13 lutego 2016

Szmer

   Demczyk pogłaskał swojego zielonego Koszmara Ponocnika, który jako ostatni wynurzył się z płonącej lawy, rozglądając się z lękiem po jaskini, jakby już wyczuł obecność Wandersmoka, który dreptał w kącie jaskini. Mel klęczała obok niego obserwując go, a nad nią stał Robin, głaskający swojego niebieskoskrzydłego Tajfumeranga, który spoczywał na jego ramieniu. Obaj uczniowie rozmawiali ze sobą zapewne o smoku, ściągającym na swe ciało pioruny, podczas gdy Astrid wpatrywała się w smoka Mirry, którą dziewczynka nazwała Jutrzenką ze względu na jasny, żółty odcień skrzydeł.
   Czkawka dotknął dłoni swojej żony, wiedząc, skąd zmartwienie na twarzy wybranki. Spośród wszystkich uczniów Akademii tylko Mirra wybrała  Śmiertnika Zębacza, który ponadto przypominał Wichurę, oglądając dumnie swoje lśniące skrzydła. Pewnie wciąż wspominała Wichurę, pomyślał ze smutkiem. Astrid odwzajemniła jego spojrzenie, hamując napływ łez, choć i tak jej jasnoniebieskie oczy lśniły od słonej cieczy. Tak naprawdę Czkawka nie wiedział, co mógłby powiedzieć, by ją pocieszyć. Słowa były tu zbędne, mógł tylko trzymać ją za rękę i przekazywać przez dotyk, jak bardzo ją wspiera.
- No, to chyba wszyscy. - westchnął Sączysmark wstając od Demczyka. - Masz już imię?
- Jeszcze nie - wyznał chłopak, szczerze zmieszany. Czkawka uśmiechnął się lekko.
- Nic nie szkodzi. Nie od razu znajduje się dobre imię dla smoka. - powiedział, a Mel spojrzała na niego z uśmiechem, jakby zaprzeczała jego słowom.
- Pora już na nas - rzekła Astrid, puszczając dłoń męża i podchodząc do Mel. - Popłyniemy łodzią, myślę, że ani Szczerbatek, ani Iskra nie byliby zachwyceni lotem z takimi urwisami.
   Jakby na potwierdzenie jej słów, dwa smoki ryknęły w jej kierunku, jakby chciały potwierdzić te wersję. Czkawka i Sączysmark zaśmiali się, widząc, że nawet małe smoki potrafią wychwycić, gdy ktoś o nich mówi.


   Mel ujęła delikatnie w dłonie swojego Pioruna, najwyraźniej niepotrzebnie się obawiając, bo smok od razu przylgnął do jej ramion, rozkładając wygodnie skrzydła. Dziewczynka całą drogę spoglądała na niego z ciekawością, starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów wyglądu Wandersmoka. Choć stronnice w smoczej księdze wypełniał Czkawka, to jednak jego szkic tej rasy smoka zdawał się być zbyt ogólny. Mel nie mogła napatrzeć się w niebiesko-granatowe oczy Pioruna, które wpatrywały się w nią swoim inteligentnym spojrzeniem. Miała przez to wrażenie, że smok rozumie ją bez słów, jakby czytał jej myśli.
   Reszta uczniów także zabrała swoje smoki. Tajfumerang Robina trzymał się jego ramienia, dlatego chłopak nie miał problemu z zabraniem go z jaskini. Z tyłu szli nauczyciele, rozmawiając ze sobą przyciszonymi głosami.
- Dalej nie masz dla niego imienia? - zagadnęła kolegę Mel, podczas gdy Wandersmok najprawdopodobniej usypiał jej na rękach.
   Robin zerknął na nią zagadkowo, drapiąc swojego smoka pod brodą.
- Jakoś... nie mam pomysłu. Znaczy, miałem opcję przed Wykluciem - wyznał chłopak, krzywiąc się jednak. - Ale to imię kompletnie do niego nie pasowało.
- Zapytaj Valki - zaproponowała mu dziewczynka, uśmiechając się do niego ciepło. - Ma ciekawe pomysły na imiona.
   Robin odwzajemnił uśmiech i wyprostował rękę, a Tajfumerang zszedł po niej, jak po pomoście i zatrzymał się na dłoni chłopaka. Mel była pod wrażeniem, jak szybko Robin zdołał się porozumieć ze swoim smokiem. Dotychczas widywała go rzadko, bo znajdował się w innej grupie, ale nie wyróżniał się niczym specjalnym - ot, cichy chłopiec, którego żaden z nauczycieli nie potrafił rozgryźć. Z tego, co słyszała przy rozmowach Astrid i Czkawki, to Robin uczył się nadzwyczaj pilnie, ale nie lubił przechwalać się swoją wiedzą. Często musieli zadawać mnóstwo pytań, by móc wybadać, jak dużo wie o smokach. Czkawkę zastanawiało tylko, skąd tę wiedzę posiada.
- Śledzik mówił mi, że Robin wie o rzeczach spoza Podręcznika - wyznał raz Astrid, gdy wrócił zmęczony po całym dniu. Zazwyczaj przyszywani rodzice Mel nawet nie wiedzieli, że dziewczynka ich słucha. Ona siedziała koło nich i głaskała Szczerbatka, a jej uszy i umysł rejestrowały sens rozmów dorosłych. - Ale skąd? Wiem o nim tylko tyle, że Gothi jest jego prababką, z którą jednak rzadko się spotyka. O jego rodzicach też nie wiem za dużo, ojciec jest rybakiem, pomaga Grubemu i Wiadro w interesie, a jego mama jest szwaczką. - jeździec w tym momencie sprawiał wrażenie zamyślonego, jakby próbował rozgryźć tajemniczego chłopaka.
- Po prostu jest zdolny - westchnęła Astrid, popijając gorący miód, który pachniał cynamonem. - Po co drążyć ten temat? Dopóki jest skromny, raczej nie powinien sprawiać problemów.
   Mel dopiero po kilku dniach dowiedziała się, jak wygląda owy Robin. Co prawda widywała go czasem w Akademii, ale uczniowie mieli różne plany zajęć i rzadko się spotykali. Gdy Mel usłyszała o nim od Czkawki sądziła, że będzie wyglądał jak Śledzik z nosem w książce i słabą kondycją. Zdziwiła się, gdy Mirra wskazała jej chłopca o brązowych oczach i szerokim uśmiechu. Zawsze towarzyszył Demczykowi, z którym zazwyczaj przebywał, z czego dziewczynka wywnioskowała, że chłopcy muszą się przyjaźnić. Tak naprawdę Mel zazdrościła mu tego, że choć na chwilę chłopak przykuł uwagę Czkawki. W tamtej chwili miała ochotę podejść i zapytać go, skąd tyle wie, by rozgryźć zagadkę wodza, ale powstrzymało ją, to że przecież w ogóle się nie znali. Dopiero dzisiaj zaczęli ze sobą tak naprawdę rozmawiać.
- Dzięki, Mel - odparł chłopiec, stąpając cicho obok niej, z Tajfumerangiem na dłoni, uczepionym jak sokół. Tunele szły wciąż do przodu, jakby jaskinia nie miała końca. Mel obawiała się, że gdy wyjdą na powierzchnię, gdzie szalała burza, Piorun może znów spróbować się naelektryzować. - Nie słuchaj ich - powiedział znów Robin, gdy zauważyli wyjście z tunelu. - W ogóle się nie znają na Wandersmokach. Musiałaś być odważna, skoro zdecydowałaś się na takiego smoka.
   Mel zarumieniła się na te słowa, nie chcąc wypowiedzieć na głos prawdy, że tak naprawdę nawet nie sądziła, że wybrała Wandersmoka. Poza tym czułaby się głupio przy Robinie. Skoro uważał ją za odważną, to niech tak zostanie.
   Jaskinia się skończyła, a za nią już majaczyły sylwetki dwóch Nocnych Furii. Sączysmark przypłynął tu wcześniej z resztą uczniów, dlatego Hakokieł został na Berk. Z boku, przy chlupoczących falach stała zacumowana łódź, która zdołałaby pomieścić ćwierć wioski. Ponad to posiadała dach, na wypadek, gdyby warunki podczas powrotu na wyspę się zepsuły.
   Mel zerknęła w tył na swoich przybranych rodziców, czekając na komendę. Najchętniej po prostu podbiegłaby do Szczerbatka, ale nie wiedziała, jak Nocna Furia może zareagować na widok malca schowanego w jej ramionach. Trójka nauczycieli dyskutowała ze sobą zawzięcie na pewien temat - Czkawka wyglądał, jakby zaraz miał ryknąć śmiechem, podczas gdy Sączysmark starał mu się coś wytłumaczyć. Gdy Mel mieszkała jeszcze ze swoją mamą, zawsze sądziła, że jeźdźcy smoków są tacy poważni, pełni opanowania i dumy. Tymczasem zdziwiła się, gdy zobaczyła znajomych, świetnie czujących się w swoim towarzystwie i rozumiejących się bez słów. Wystarczyła tylko jedna mina Czkawki, by pozostali, cóż może poza bliźniakami, wiedzieli, że coś się szykuje. Na co dzień jednak, gdy wyspie nic nie zagrażało, zauważyła, że zachowują się dokładnie tak, jak uczniowie Akademii, czasem się kłócąc, śmiejąc czy wspierając.
   Czkawka trzymał za rękę Astrid, której jasne włosy rozwiewał silny, zimny wiatr. Jeźdźczyni próbowała nad nimi zapanować, jednocześnie zerkając ciekawie na Sączysmarka, który wciąż coś mówił. Wódz jednak patrzył teraz na garstkę uczniów skupionym spojrzeniem, po czym omiótł nim po łodzi i pyskach dwóch ciemnych, schowanych w cieniu smoków.
- Astrid, dacie sobie radę, jeśli... - zaczął, ale jeźdźczyni mu przerwała.
- Nie, to ja wrócę na Szczerbatku na Berk - powiedziała, patrząc na niego spojrzeniem nieznoszącym sprzeciwu. Już kilkakrotnie Mel miała z nim do czynienia, dlatego nauczyła się, że lepiej słuchać Astrid w takich sytuacjach. - A wy, panowie, bezpiecznie odpłyniecie ze Skały. Będę czekać w porcie.
   Zanim Czkawka zdołał cokolwiek powiedzieć, Astrid podeszła do niego i ucałowała w policzek, po czym ruszyła w kierunku Szczerbatka, który wyglądał, jakby miał zaraz wyśmiać swojego jeźdźca za jego brak reakcji. Sączysmark też silił się, by się nie roześmiać. Natomiast Demczyk i Mirra zajmowali się własnymi smokami, jakby rozmowy dorosłych ich nie interesowały. Tylko Mel i Robin patrzyli z uwagą na nauczycieli.
   Szczerbatek wzbił się gładko z podłoża i już po chwili unosił się między ciemnymi obłokami, które czasem rozświetlały szalejące błyskawice. Mel patrzyła na te białe przebłyski ze strachem, modląc się do Thora, by odegnał tę burzę jak najdalej od jej smoka. Zanim Szczerbatek zdołał odlecieć z wyspy, Iskra dołączyła do niego, gdy jej potężne, czarne jak noc skrzydła przecięły powietrze. Mel współczuła Szczerbatkowi, że nie mógł sam latać. Zawsze zastanawiało ją, dlaczego był tak uzależniony od Czkawki, ale zawsze, gdy już planowała o to spytać, to jeździec zajął się jakąś pilną sprawą. Nieważne, myślała wtedy z nadzieją. Kiedyś go o to spyta.
   Sączysmark pozwolił sobie w tym czasie na krótki śmiech, podczas gdy wódz dalej patrzył za żoną, znikającą na Szczerbatku w ognisku burzy. Ach, to dlatego sam chciał lecieć na Szczerbatku, pomyślała Mel, dopiero rozumiejąc sytuację. Chciał zostawić Astrid w łodzi, żeby nie ryzykowała w centrum burzy, które mogło zagrozić jej i jej smokowi.
- Zrobiłeś się miękki, Czkawka - skwitował tylko Sączysmark, a Czkawka rzucił mu żartobliwy uśmiech. Nie wyglądali teraz jak para dumnych jeźdźców, a raczej jak dwóch kumpli.
- Dobra, odpłyńmy już lepiej, zanim ta burza się nasili. - powiedział, patrząc jednak na Wandersmoka, jakby się obawiał, że to smok może przyciągnąć szalejącą burzę w ich kierunku. Mel uświadomiła sobie, że Piorun rzeczywiście ma do tego zdolności, nawet jeśli w jej rękach wyglądał tak bezbronnie.
   Nauczyciele szybko odcumowali statek i sami wsiedli do łodzi, biorąc wiosła. Choć łódź wyglądała na dość sporą, to jednak, gdy młodzi jeźdźcy zajęli miejsca w jej wnętrzu, to wydała im się o wiele mniejsza, niż przypuszczali. Robin szturchnął Demczyka i razem podeszli do jeźdźców ze swoimi małymi smokami.
- Czy mamy pomóc? - spytał uprzejmie Robin, a Czkawka kiwnął głową ze zdecydowaniem.
- Pomożecie nam o wiele bardziej, jeśli będziecie pilnować swoich smoków - odparł, spoglądając na Mel, która już zdążyła usiąść na niskiej ławie pod drewnianym daszkiem.
   Demczyk i Robin kiwnęli głowami, po czym obrócili się na piętach i ruszyli pod daszek w chwili, gdy z nieba zaczęły spadać duże krople wody.
   Mel zauważyła, że Mirra usiadła wraz ze swoim smokiem jak najdalej od Wandersmoka, na drugim końcu ławki. Dziewczynka nie miała jej tego za złe, wiedziała, że Jutrzenka pewnie będzie bać się jej smoka, choć było jej przykro, na myśl, że teraz inni uczniowie będą starali się unikać ją szerokim łukiem. Czuła, jak ciąży nad nią samotność.
   Jednak ku jej zaskoczeniu, Robin usiadł obok, jakby w ogóle nie zwrócił uwagi, że wszystkie inne smoki, które wykluły się owego dnia unikały kontaktu z Wandersmokiem. Tajfumerang, którego trzymał w swoich małych rękach zdążył już zasnąć, ale Mel obawiała się, jak zareaguje, gdy się obudzi, a tuż obok niego będzie siedział fioletowy Wandersmok, który teraz wpatrywał się w niego z uwagą.
   Mel już miała ostrzec Robina, ale się zawahała. Nie chciała, żeby on też usiadł dalej. Tymczasem Czkawka i Sączysmark usiedli po dwóch stronach łodzi, przodem do swoich uczniów i zaczęli z wolna wiosłować, rzucając w swoim kierunku tylko kilka słów. Mel wiedziała, że zanim zdążą dotrzeć do Berk, obaj nauczyciele zmokną.
- Jak to jest mieszkać z dwoma jeźdźcami pod jednym dachem? - spytał ją cicho Robin, żeby pozostali uczniowie nie mogli go usłyszeć. Ku zaskoczeniu dziewczynki w jego głosie nie było kpiny, którą często słyszała od innych dzieci, gdy chciały jej podokuczać. Chłopiec pytał z czystej ciekawości, jakby pytał o coś, co nurtowało go od pewnego czasu.
   Mel westchnęła i wzruszyła ramionami. Nie wiedziała, co ma powiedzieć.
- Praktycznie normalnie. Poza tym, że jest Szczerbatek i z nim jakoś zawsze jest zabawniej. Czasem coś strąci ogonem i potem musi się nasłuchać od Astrid, jakim jest nieporządnym smokiem, dopóki nie wróci Czkawka i tego nie naprawi - Mel zaśmiała się, przypominając sobie o ostatnim skruszonym wazonie, który skończył na drewnianej posadzce.
   Robin zaśmiał się, patrząc teraz na Czkawkę, który wiosłował równo ze swoim przyjacielem.
- Sądziłem, że inaczej to wygląda, znaczy... Wiesz, jakby nie patrzeć, wszyscy pewnie myślą, że masz łatwiej, bo mieszkasz ze Szczerbatkiem, a twoi rodzice to nauczyciele Akademii.
   Mel skrzywiła się, myśląc, że Robin pewnie myśli o niej tak jak wszyscy. Często bała się nawet odezwać na lekcjach, bo reszta uczniów zawsze kpiła z niej, bo mieszkała z Haddockami. Jakby należenie do ich rodziny było czymś złym. Robin zawahał się, widząc minę Mel i od razu się wytłumaczył.
- Oj nie, nie to chciałem powiedzieć. - chłopak wyglądał na zmieszanego. - Naprawdę tak nie myślę.
   Mel oparła się głową o ściankę daszku, straciwszy zainteresowanie rozmową. Piorun praktycznie nie poruszał się w jej ramionach, siedząc grzecznie, ale teraz co rusz przechylał głowę, patrząc jak Tajfumerang trzymany przez Robina oddycha wolno, drzemiąc. Mel bała się, że niedługo nie zdoła upilnować smoka, jeśli zacznie psocić, a nie chciała, by Czkawka musiał interweniować.
- Gniewasz się na mnie? - spytał Robin z nutą smutku w głosie.
- Nie - przyznała Mel. Nie potrafiła się na niego gniewać. Sam fakt, że jej nie unikał, ale normalnie z nią rozmawiał, sprawił, że dziewczynka go polubiła. - A jak zareagują twoi rodzice jak wrócisz ze smokiem?
- Chyba zdążyli się już do tego przyzwyczaić - zaśmiał się Robin, głaszcząc swojego Tajfumeranga. - W końcu jeśli zgodzili się, żebym uczył się na jeźdźca, to musieli wiedzieć, że zgadzają się na smoka.
   Mel uśmiechnęła się nagle.
- Nie wyobrażam sobie Pioruna w moim poprzednim domu, z mamą. - nagle jakby przypomniała sobie, że jej mama już nie wróci i że już nigdy nie przekona się, jakby wtedy zareagowała. Cieszyła się, że Astrid i Czkawka byli teraz jej rodzicami, ale zawsze płakała w nocy, gdy myślała o mamie. Tak ciężko było jej się pogodzić z tym, że już nigdy jej nie zobaczy. Szczerbatek właśnie dlatego zazwyczaj spał w jej pokoju, jakby jej smutek przyciągał go jak magnes. Kładł wtedy swoją wielką, płaską głowę na materacu i patrzył na nią swoimi mądrymi, zielonymi oczami, jakby mówił "nie płacz". Mel nigdy nie przyznałaby się przed swoimi rodzicami, że płacze po nocach, przypominając sobie twarz swojej prawdziwej mamy, choć ostatnio płacze właśnie dlatego, że tej twarzy już nie pamięta.
- Wszystko w porządku? - spytał ją Robin, patrząc na nią ze współczuciem. Mel kiwnęła głowę, starając się nie rozpłakać. Nie teraz, nie przy swoich kolegach.
   Tajfumerang w rękach chłopca uniósł swój łeb, budząc się. Chyba Robin zbudził go swoim głosem. Smok od razu zauważył Wandersmoka, który siedział przodem do niego i patrzył z nieskrywaną ciekawością, jakby oglądał interesujący seans. Mel wystraszyła się - myślała, że Tajfumerang podskoczy, ucieknie, schowa się za Robinem, słowem - przestraszy się Wandersmoka i ucieknie, gdzie pieprz rośnie, nawet jeśli powierzchnia łódki by mu na to nie pozwoliła. Tajfumerang jednak odwzajemniał to długie spojrzenie nie ruszając się, po czym przechylił lekko łebek na bok z tą samą ciekawością, co u Pioruna.
- Nie boi się? - spytała szeptem Mel, jakby zaskoczona reakcją smoka Robina. Chłopiec uśmiechnął się i pogłaskał niebieskiego smoka po sztywnych, błękitnych skrzydłach.
- Najwyraźniej nie. - odparł, a Tajfumerang wyplątał się z jego rąk i zaczął węszyć swoim szarym pyszczkiem, jednocześnie podchodząc bliżej Wandersmoka. Piorun wyglądał na rozbawionego, siedząc prosto i czekając, aż drugi smok go obwącha. - Jak by cię nazwać, kolego? - wyszeptał chłopiec, głaszcząc smoka po szyi. Tajfumerang spojrzał na niego, jakby widział go pierwszy raz w życiu i wydobył z siebie dziwny odgłos, jakby nie potrafił wydobyć z siebie smoczego ryku.
   Mel zaśmiała się i wpadła na pomysł.
- Może po prostu Szmer? - zapytała Mel, a smok zerknął na nią, jakby zareagował na swoje imię. Robin uśmiechnął się i pogłaskał go znów po skrzydłach, a smok wydał z siebie cichy pomruk, niczym Szczerbatek, gdy Mel go głaszcze. Piorun tymczasem owinął się swoim długim ogonem na kolanach dziewczynki, wciąż wpatrując się w swojego znajomego, któremu najwyraźniej już się znudził.
- Może - zgodził się Robin sennie.
    Błyskawice, które pojawiały się na moment na niebie, by znów zniknąć, zdawały się gasnąć i oddalać, jakby modły Mel zostały wysłuchane. Piorun był zbyt zajęty przyglądaniem się Tajfumerangowi, by zwrócić na nie uwagę, a dziewczynka westchnęła z ulgą.
   Po jakiejś godzinie dotarli na Berk, a Czkawka i Sączysmark wyglądali na wyczerpanych, nie mówiąc o tym, że prawie przez cały czas ich wiosłowania padał deszcz. Astrid przywitała ich smętnie, pewnie martwiąc się ich wyglądem. Uczniowie mimo to wyglądali na zadowolonych, choć przez większość drogi Demczyk spał w najlepsze razem z Haczykiem, uczepionym jego piersi.
- Mogłam do was wrócić na Iskrze - powiedziała Astrid, gdy jeźdźcy zdołali zacumować łódź. Czkawka machnął tylko ręką.
- Dobrze, że wróciłaś. - odparł, kiedy Sączysmark przygotował zejście z łodzi dla uczniów. Mel widziała, że Astrid gryzie się z myślami. Pewnie obwinia się, że jednak nie wróciła łodzią. - Burza chyba się wyciszyła, nie?
- Taak - odpowiedziała jeźdźczyni, podchodząc do Mel. - Jak się płynęło?
- Szybko - przyznała dziewczynka, wychodząc z łodzi jako pierwsza. Sączysmark pomógł jej wyjść, biorąc ją na ręce, po czym postawił na pomoście. Mel odeszła szybko na bok, robiąc miejsce pozostałym i tak po jakiejś minucie, na pomoście stali już wszyscy uczniowie wraz z ich trójką nauczycieli.
- Odprowadzę resztę, a wy idźcie do domu - Mel usłyszała rozmowę między Czkawką a Astrid. Jeźdźczyni przyjrzała mu się tylko z troską, ale kiwnęła głową i wzięła dziewczynkę za rękę, starając się ją ochronić przed deszczem.
   Czkawka i Sączysmark podzielili się i odprowadzili pozostałą trójkę do ich domów, w których pewnie czekali już zmartwieni rodzice. Mel jednak patrzyła za Robinem, który obrócił się na krótko i uśmiechnął się do niej przyjaźnie, po czym dogonił Sączysmarka, z którym miał wrócić do swoich rodziców.
   Astrid pytała Mel o różne szczegóły z tej krótkiej podróży - dużo pytała o Pioruna, bo to jego zachowanie najbardziej ja interesowało. mel opowiadała żywo, jednak nie chcąc mówić o Robinie i zainteresowaniu Pioruna Tajfumerangiem. Nie chciała, by Astrid wypytywała ją o rozmowę z chłopcem.
   Szybko znalazły się w domu i Astrid wrzuciła trochę drewna do podgasającego już paleniska, które musiała podgrzać po swoim powrocie. Szczerbatek już leżał w salonie, rozciągnięty na podłodze jak drogocenny dywan, na który uważali wszyscy przechodzący. Mel zaśmiała się, widząc jego leniwa pozę. Zupełnie zapomniała o Piorunie, który jeszcze nie zdążył się zapoznać ze swoim starszym lokatorem. Mel obeszła go uważnie i usiadła w fotelu, przytulając do siebie smoka.
- Myślisz, że Wandersmoki są rybożerne? - spytała nagle Astrid, otrzepując dłonie. Jej blond włosy opadały jej na twarz. Mel naprawdę nie znała odpowiedzi na to pytanie.
- Nie wiem - odpowiedziała szczerze. - Tego nie było w Smoczej... - zaczęła, ale jeźdźczyni przerwała jej ze śmiechem.
- Wiem, akurat Wandersmoka spisywał Czkawka, a on... raczej nie badał tej rasy pod tym względem - jeźdźczyni usiadła wygodnie na kanapie, przyglądając się Piorunowi, który znów spał, najwyraźniej zmęczony dzisiejszymi wydarzeniami. - Pomyślałam, że jest to ta sama klasa, co Szczerbatka, więc może akurat to ich łączy.
- Nie pomyślałam o tym - przyznała Mel, a Astrid uśmiechnęła się do niej łagodnie, jakby jej za to nie winiła.
   Drzwi otworzyły się ponownie, a w progu stał przemoczony do suchej nitki Czkawka, z którego rdzaworudej grzywki ściekała obficie woda. Szczerbatek na dźwięk otwieranych drzwi podskoczył, ale szybko opadł z powrotem, patrząc leniwie na swojego jeźdźca.
- Już? Koniec pracy na dzisiaj? - spytała go Astrid z uśmiechem, widząc, że jeździec jest wykończony od wiosłowania. Czkawka mruknął coś w odpowiedzi i opadł na kanapę obok niej. Astrid zaczęła narzekać, żeby poszedł się przebrać, bo zaraz się rozchoruje, siedząc tak w mokrych ubraniach. Wódz jednak zamknął oczy, jakby wcale jej nie słuchał i kiwnął tylko głową leniwie, mrucząc, że zaraz pójdzie. Astrid westchnęła i przytuliła się do niego, jakby wcale przed chwilą nie narzekała, że siedzi cały mokry.
   Mel patrzyła na nich jak zwykle z ciekawością. Nie widziała jeszcze, żeby dwoje ludzie się tak kochało. Mimo że Astrid miewała humory, a przede wszystkim lubiła drażnić Czkawkę, to prawda była taka, że cały czas krążyła wokół niego, starając się go wspierać w roli wodza. Mel uwielbiała się im przyglądać. Mieszkała tylko z mamą i nie wiedziała, czy jej prawdziwi rodzice też się tak mocno kochali - w końcu jej tato zginął, gdy była mała.
   Nagle Piorun w jej rękach poruszył się, patrząc nerwowo na Szczerbatka, jakby ledwie go dostrzegł. Wokół Wandersmoka pojawiła się biała łuna, która na szczęście nie dotykała skóry Mel. Po plecach dziewczynki przeszły ciarki, gdy zobaczyła, że Szczerbatek także przyjął czujną pozę.
   Wszystko potem działo się tak szybko. Wandersmok na kolanach dziewczynki skoczył do przodu, cały się elektryzując, a Szczerbatek ryknął bojowo, ruszając wprost na niego. Mel zdążyła tylko krzyknąć, ale zanim to zrobiła, Czkawka skoczył z kanapy przed Szczerbatka, unosząc dłonie w uspokajającym geście. Astrid wciąż siedziała na kanapie, jakby nie odnalazła się w całej sytuacji. Tak więc cała rodzina stała na nogach - Mel ochraniała Pioruna własnym ciałem, bo smok schował się za jej fotel, iskrząc się z naładowania, a Czkawka próbował skupić na sobie zielone spojrzenie Nocnej Furii, które skupiało się tylko i wyłącznie na Wandersmoku.
- Mordko, już, uspokój się - mówił łagodnie, zbliżając się do Nocnej Furii bez cienia strachu, mimo że sama Mel drżała teraz, widząc postawę smoka. Wandersmok spoglądał czujnie na swojego starszego rywala, jakby obawiał się ataku z jego strony. Szczerbatek jednak odetchnął, wyzbywając się resztki złości i usiadł na podłodze, wciąż obserwując Pioruna. Mel i Astrid obserwowały w ciszy, jak Czkawka oczarowuje smoka. Zaczął go głaskać i szeptać niezrozumiałe słowa, a smok słuchał go, wściekły, że nie może dorwać małego intruza.
   W końcu Nocna Furia warknęła pod nosem i poszła na górę po schodach, nie obracając się ani razu, jakby była obrażona.
- Coś ty mu nagadał? - spytała Astrid, marszcząc brwi. Przez chwilę nawet ona spodziewała się, że Szczerbatek naprawdę zrobi krzywdę Piorunowi.
   Czkawka jednak odetchnął z nieskrywaną ulgą, ale tym razem już nie siadał.
- Że będzie miał druha do zabaw - mruknął tylko, a Mel uśmiechnęła się, widząc sarkazm w jego oczach. Dziewczynka uklęknęła na kolanach i spojrzała na przerażonego Wandersmoka, który krył się w cieniu fotela.
- Już nic ci nie grozi - wyszeptała, wyciągając wolno rękę. Bała się, że Piorun znów ją porazi, ale przede wszystkim chciała go uspokoić, żeby już nie obawiał się Szczerbatka.
   Piorun patrzył na nią podejrzliwie przez jakiś czas, po czym białe pioruny liżące jego skórę osłabły, aż w końcu w ogóle zniknęły, a smok dotknął jej małej rączki. Mel czuła się dumna, w końcu smok panował nad swoją burzową naturą i najwidoczniej nie chciał jej skrzywdzić.
- Widzieliście? - spytała, dopiero po chwili pojmując, że Astrid i Czkawka cały czas na nią patrzyli z dumnymi i tajemniczymi minami.
- Niesamowite - wyszeptał Czkawka pod nosem, a Astrid odchrząknęła, przerywając tę spokojną ciszę.
- Dobra, ja mam już na dzisiaj dosyć nowości. - powiedziała, mimo to uśmiechając się do Pioruna z ciekawością.


"Every dragon has a secret" - opis tego zdjęcia jak najbardziej komentuje ten rozdział :3

Jak podoba Wam się narracja Mel? Nie za nudno? Może zbyt poważnie? Podzielcie się wrażeniami, bo był to taki mój mały eksperyment. Miałam opisywać już odpływ Johanna i Szpadki, ale nie zmieścił mi się, więc postanowiłam podzielić to na dwa oddzielne rozdziały, a nie rzucać do jednego wora ;)

Ajajaj, ferie mi się kończą :/ szkoda trochę, ale z drugiej strony to lenistwo zaczyna mnie już trochę nudzić. Aaa, właśnie ^^ jutro walentynki ;* no to życzę Wam (ponieważ Was kocham) samych sukcesów i szczęścia, aby zawsze świeciło Wam słonko, a tego akurat nieco by się przydało w naszej polskiej, smętnej pogodzie, i abyście doznawali samych dobrych i pełnych miłości chwil :* to tak z serduszka Dreamie ;)


Zapraszam:

http://wielka-szostka-we-re-heroes.blogspot.com/

http://dead-past-opowiadanie.blogspot.com/
    ^ nowy wygląd bloga, mam nadzieję, że się podoba ;)

13 komentarzy:

  1. Ja uważam, że narracja Mel jest cudowna. Szczerze liczyłam po cichu, że w jakimś rozdziale rozpiszesz jej myśli. Bardzo mi się podoba :3 Robin też. Polubiłam go i myślę, że wraz z Mel stworzy bardzo głęboką przyjaźń. Tak jak As i Czkawka w rtte ^^ :3
    Jedzim dalej. Reakcja młodych jeźdźców bardzo mi się podoba, bo w innych opowiadaniach zazwyczaj było by,że Wandersmok?! Daj pogłaskać! No, z grubsza tak to wygląda. :P
    Rozdział był bardzo spokojny, może przez tę narrację Mel, ale fajne zakończenie dnia. :) Szczerbatek zareagował dość agresywnie ale myślę że wynika to z tego że nie ma dobrych doświadczeń z wandersmokami :/ Zobaczymy jak to rozwiniesz :3

    Jeszcze czekam na jakiś czas spędzony Mel z Valką i Mel z Robinem. A, oczywiście czekam też na Mieczysława i Szpadke. Czuję, że będę płakać. :C

    Cóż, będę teraz perfidna, gdyż mi ferie się zaczynają. Całe dwa tygodnie opieprzania się ( czytaj sprzątać po remoncie ) oglądania filmów w nocy i czytania książek ^^ ♡

    Z okazji Walentynek również życzę duuuuzo miłości i szczęścia i powodzenia w szkole 😚😚😊😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahahah, no tak, Smile. - ja kończę - ty zaczynasz :3 dziękuje bardzo i życzę miłego odpoczynku i wiele lenistwa ;D

      A momenty takowe na pewno będą, może akurat z Mel i Robinem nie, ale Mel-Valka jak najbardziej ;33 na razie czekaj na Sączysmarka i Szpadkę bo mam nadzieję, że to akurat będzie bardzo interesujące ;D

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Wait wait wait! Od razu na wstępie. Smok Mirry nazywa się Jutrzenka? A to ciekawe, bo wczoraj wróciłam z zimowiska harcerskiego (tak, Keep jest harcerką) i proszę zgadnij jak się wzywa moja drużyna? Jutrzenka. Przypadek? Nie sądzę. Wracając do realiów.
      Robin i Mel. Jak uroczo! Czkawka zmęczony. Biedaczek, ale wiem co czuł. Wiosłowanie przez ponad godzinę nie jest szczególnie przyjemnym zajęciem, jeśli chodzi o riona i bicki.
      Tak teraz patrząc chciałabym przeżyć taką miłość jak Astrid i Czkawka.
      Szczerbatku, nie ładnie! Piorun to nie przekąska, to twój taki se kuzyn. Mały, wkurzający kuzyn. Ale uroczy i mądry.
      Mi też się kończą ferie, i z jednej strony chcę iść do szkoły, ale z drugiej nie chcę.
      A więc pamiętaj Just. Nie jesteś sama w tym za przeproszenie guwnie.
      Dużo siły i czasu, bo na pewno się przydadzą.
      Zapraszam na moje blogi, miło by było, gdybyś zachciała przeczytać moje okropne wypociny.
      A właśnie, na sam koniec, dla tych któży wachają się aby przeczytać nowego bloga Just, to z miejsca mówię, Goracą Polecam. Keep Calm

      Powodzenia
      Twoja Keep

      Usuń
    2. Hahahahah, Jutrzenka górą! <3

      Trzymam kciuki za powrót do szkoły (Just ma w dupie referat z pwgr, bo wylukała że nie ma tego przedmiotu w pn XD )

      Jeśli znajdę czas to chętnie zajrzę z tym że * mała podpowiedź* Just jest kompletnie nieobowiązkowa, także ciężko jej idzie nadążanie za blogiem, który zacznie czytać, a często go nawet czytać przestaje. No niestety, nie potrafię nic z ta wadą poradzić :/

      A z miłością mi tu truć nie proszę bo ja za przeproszeniem walę tegoroczne walentynki (i przyszłe pewnie też) ;) jutro lecę z moją bff na lody do kawiarni i na jakieś jej bułki żydowskie(wtf?!) więc prosze mi tu nie truć o miłości XD bo mdli mnie jak widze róż - a nie, to tylko mój pokój :3 ale dla wszystkich zakochanych - jak najbardziej, wszystkiego naj XD

      Usuń
    3. Witam w klubie. Też nienawidzę walentynek. Spoko, po prostu miło by było gdybyś zachciała cokolwiek przeczytać. Ja np. ciągle coś gubię. Chociaż nie powiem, w tym roku szkolnym jeszcze ani razu nie musiałam dorabiać klucza do szafki w szatni. (to znaczy parę razy zgubiłam, ale potem odnakdywałam)

      Usuń
    4. Ja nie mam szafek w szatni :( szkoda. Nie łam się, zapominalstwo to też coś co posiadam:)) jak to mówi moja bff - moje ulubione słowo to "zapomniałam" XD

      Usuń
  3. Jestem smutna przez Astrid. Dlaczego nie dała Czkawce lecieć na swoim przyjacielu? Nie dość, że ma tak mało okazji, żeby na nim polatać, to jeszcze ona mu tego odbiera. Żal mi Czkawka, a As ma u mnie minusa :)
    Czuję, że nowy romans - za parę lat oczywiście - wisi w powietrzu xdd ^^
    Ogólnie to znowu wyszło ci tak dużo opisów, że ja nie wiem. Jak ty to robisz? Ja siedzę, myślę, ślęczę i ledwo pół strony opisu xd Zdradź swoją technikę, jakąś namiastkę? ^^
    Fajnie mi się czytało i czekam jak zwykle na next. I bardzo się zdziwiłam i oczywiście ucieszyłam, jak zobaczyłam w Google+ nowy rozdział.
    Pozdrowionka z deszczowego zadupia jakim jest moja wioska ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahah dzięki Hero ;* mój sekret tkwi w tym że opisy zawsze były u mnie na zerze - patrz rozdział pierwszy. Jednak upodobałam sobie sposób "dodawania" kilku zdań jeśli wychodziło mi za mało tekstu. Potem jednak wymyśliłam coś lepszego - dokładnie wyobrażałam sobie miejsce, czas, akcję - jakbym tam była. Jeśli ty odczujesz to dokładnie, to czytelnik tez to odczuje. Zapach, dźwięk, obraz. To tyle z mądrych przemyśleń Just :D

      A myślę że Czkawka nie był wcale taki wściekły na As za tego Szczerbatka ;) poza tym smokowi też było to obojętne po kilku godzinach czekania pod durną jaskinią kto z nim wróci, byleby znaleźć się w ciepełku xD

      Usuń
    2. Ale ja tu nie mogę, dlaczego ona mi go zabrała? Pal sześć Szczerbka. Czemu to Czkawek cierpi?

      I'm sorry, ale jestem przewrażliwiona na jego punkcie. ^^

      Dzięki za rady :*

      Usuń
    3. Hahahaha zauważyłam ;3 mój mąż nr 1 to Sangsterek i mam to samo ;)) nmzc :*

      Usuń
    4. Hahahah więc wiesz xdd ^^ 👊

      Usuń