Gdy Astrid zaczynała już powoli zdrowieć, a Wikingowie zdołali zapomnieć o wizycie Warringów, nadszedł czas, na który czekała cała Smocza Akademia - zarówno nauczyciele, jak i uczniowie. Wreszcie w Berk miały pojawić się nowe smoki, tak długo wyczekiwane wśród młodych jeźdźców, którzy przez ostatnie miesiące tak pilnie starali się pielęgnować smocze jaja. Wszystkie oczy kierowały się tęsknie w kierunku Smoczej Skały, na której za kilka godzin mieli zjawić się przyszli jeźdźcy smoków wraz ze swoimi różnokolorowymi jajami.
- Jak znam życie, to przysporzy nam to więcej problemów, niż będzie w ogóle warte - mruknęła Flegma, pakując świeże warzywa dla Hassy, który czekał na nie w kolejce z szerokim uśmiechem na twarzy. Życie w Berk powróciło do normy, ku uldze Astrid, która wolałaby, żeby tak już zostało.
Hassa przyjął towar z ochotą, ale nie wyglądał, jakby szybko chciał odejść z małego straganu kobiety.
- Nie stękaj tak, na Frigg - odparł, spoglądając na Astrid pełnym nadziei spojrzeniem. - W końcu to dobrze, że Berk doczeka się następnych jeźdźców, co nie, Astrid?
Dziewczyna stała tam, oparta o drewniany pal, przytrzymujący dach nad straganem Flegmy, słuchając z zainteresowaniem owej wymiany zdań. Przez myśl przeszło jej, że gdyby Wikingowie traktowali ją inaczej, zapewne nie byliby tak szczerzy, wiedząc, że słucha ich rozmowy, jako że była żoną ich wodza oraz jedną z osób, które doprowadziły ten pomysł do skutku. Mimo to cieszyła się, że Wandale ufali jej na tyle, by w ogóle zaczynać tę rozmowę.
- Och, jesteś tu nowy, Hasso - odparła Flegma, przecierając swoją poważną twarz dłonią. Ciemnobrązowe włosy opadły jej na czoło, na którym perlił się pot. Pracowała od rana, a jednak mimo to znajdywała czas na rozmowy. - Nie wiesz, co się działo, gdy na Berk zaakceptowano smoki. Ich tresura wcale nie była taka łatwa.
Hassa wyglądał na zawstydzonego, ale schował warzywa do swojej torby, szykując się do odejścia. Zmienił się, odkąd tu przybył, pomyślała sobie Astrid przyglądając się młodemu mężczyźnie. Był młodszy od Czkawki, ale i lepiej zbudowany, jak na kowala przystało. Jego ramiona układające się w łagodny łuk przypominały nieco postawę Pyskacza, nawet cień jasnego zarostu na twarzy chłopaka. Czasem nawet Wikingowie traktowali go jak starego Wikinga, którego im brakowało, choć nikt nie powiedział tego Hassie wprost.
- Powiedz to Czkawce - wtrąciła się Astrid, a Hassa i reszta Wikingów, stojących za nim w kolejce wybuchnęła gromkim śmiechem. O tresurze Nocnej Furii przez Czkawkę krążyły legendy, jednak mieszkańcy Berk domyślali się, że musiało go to kosztować mnóstwo cierpliwości.
- Czkawka na pewno da sobie radę z Akademią lepiej niż ty ze swoim rynkiem - odparł z uśmiechem Hassa, patrząc przygaszonym wzrokiem na warzywa w swojej torbie. Wikingowie mruknęli coś pod nosem, wymieniając uśmiechy. Flegma najwyraźniej nie była zadowolona z tej uwagi.
- Co to ma niby znaczyć?
- A to, że twoje warzywa są stare - skrzywił się chłopak, nie wiedząc, że igra z ogniem. Choć zdołał poznać bardzo dobrze wszystkich Wikingów, to jednak zazwyczaj kłócił się z Flegmą. Oczywiście oboje bardzo się lubili, ale Hassa ku zdziwieniu innych zdawał się być bardziej podobny uporem do Pyskacza, niż ktokolwiek mógł sądzić. Flegma również nie dawała łatwo za wygraną, co tylko przysporzyło Czkawce kłopotów z pogodzeniem obu Wikingów. Tym razem jednak to Astrid została wysłana, by zapobiec bójce. Wódz musiał załatwić kilka praw z Johannem, zanim kupiec wyruszy w podróż, którą zaplanował jutro o świcie.
- Moje warzywa? - prychnęła Flegma, a Astrid stanęła prosto, bardziej ostrożna niż wcześniej. - Spróbuj cokolwiek utrzymać w takich warunkach, wtedy pogadamy. To nie topory, które można sobie rzucić w kąt! Też mi coś. - warknęła, obracając się. Hassa spojrzał na nią ze złością, rzucając torbę z ramienia.
- Moje topory nie rdzewieją, jakbyś chciała zauważyć, w przeciwieństwie do twoich warzyw, które się psują - kłócił się dalej, a Flegma zacisnęła pięści, zawróciwszy znów tak, by patrzeć kowalowi w twarz. Astrid poczuła, że powinna zainterweniować.
- Hej, stójcie - powiedziała, stając między nimi. - Hasso, możesz poszukać czegoś u Grubego i Wiadra, jeśli nie pasują ci towary Flegmy, a ty Flegmo przecież kupujesz broń u Hassy. Naprawdę chcesz go zdenerwować? W końcu może ci jej kiedyś zabraknąć... - zanim jednak skończyła mówić, kichnęła, zakrywając twarz dłonią. Wikingowie spojrzeli na nią z troską.
- Astrid, chyba powinnaś odpoczywać - powiedziała Flegma, jakby zapomniała o wcześniejszej kłótni z kowalem. - Jeszcze nie wyzdrowiałaś...
- Właśnie - poparł ją Hassa, a jeźdźczyni zdziwiło to, że w ogóle w czymś się zgadzają. - Co na to Czkawka?
- Yyy, Czkawka... - zaczęła Astrid, nie chcąc przyznać się, że jej mąż nic nie wie o jej wybyciu z domu - Czkawka jest zajęty. Poza tym nie mogę się chować w domu całymi tygodniami.
- Mimo to powinnaś odpocząć - powiedziała Flegma, klepiąc ją po plecach. Astrid zakaszlała cicho, marszcząc brwi, gdy sprzedawczyni zaczęła przeszukiwać swój stragan. - Czekaj, mam coś tutaj.. Powinno poskutkować - mówiąc to, wyciągnęła z jednej ze skrzyni małą flaszeczkę o ciemnoróżowym kolorze, w której prawdopodobnie skrywała się jakaś maść, sądząc po gęstości. - Johann odsprzedał mi ją. Mnie pomogła, gdy się przeziębiłam. Mam nadzieję, że tobie też pomoże wrócić do formy - podała Astrid flaszkę z tajemniczą substancją, uśmiechając się do niej ciepło. Dziewczyna poczuła się lepiej, widząc troskę przyjaciół o jej zdrowie.
- Dziękuję ci, Flegmo - powiedziała z wdzięcznością, ściskając w dłoniach maść. - Ile kosztuje?
- To prezent - odparła kobieta, poprawiając hełm na swojej głowie. - Tylko nie próbuj smarować jej grubą warstwą. To cholerstwo nieźle rozgrzewa, uwierz mi, za to stawia na nogi, jak mało co na tej wyspie.
Astrid podziękowała jeszcze raz kobiecie, po czym zaczęła powoli wracać do domu, wiedząc, że mieli rację co do stanu jej zdrowia. Czuła się osłabiona jak nigdy i to właśnie wyzwalało w niej złość. Nie lubiła być bezbronna - no bo jak ona, Astrid Hofferson, mogłaby nie radzić sobie z przeziębieniem? Na samą myśl ponosiły ją nerwy.
Pogoda na Berk uspokoiła się wczorajszej nocy, jakby bogowie łaskawym wzrokiem patrzyli na Dzień Wyklucia na wyspie. Wichura, sprowadzająca na wioskę połacie śniegu i mrozu zanikła, a słońce po kilku tygodniach chowania się za chmurami w końcu wyszło, by pokazać się w całej swej okazałości. Śnieg migotał w jego blasku, niczym biały kryształ, rozwalony na milion kawałeczków przez Odyna. Astrid mimowolnie sięgnęła na swoją szyje w poszukiwaniu diamentów, które podarował jej Czkawka i uspokoiła się, przekonawszy się, że są na swoim miejscu.
Gdy wróciła do domu, zastała spokój i pustkę, która wydawała się być jeszcze gorszym wrogiem niż jej choroba. Wolała usłyszeć śmiech Mel, radosne pomrukiwanie Szczerbatka i ciepłe ramiona Czkawki od wszechogarniającej ją ciszy i chłodu mieszkania. Jeźdźczyni otworzyła maść, ciekawa nieznanej substancji i od razu poczuła zapach ziół, których nie zdołała rozpoznać, a które wydawały się pochodzić z Archipelagu. Zmarszczyła brwi, ale wtarła maść w skórę szyi, tak by zioła mogły rozgrzać jej chore gardło, według zaleceń Flegmy. Miała nadzieję, że to pomoże - nie chciała zostawiać Mel w tak ważnym dla niej dniu, nie mówiąc o reszcie uczniów, w końcu wciąż uczyła w Smoczej Akademii, nawet jeśli ostatnio wciąż ktoś musiał ją zastępować.
Położyła się do łóżka i zasnęła, zastanawiając się, jak zmieni się jej rodzina, gdy wykluje się mały Wandersmok. Na samą myśl drżała ze strachu, wiedząc, że nie będzie to miły smok, lubiący pieszczoty, ale groźna bestia, która potrafi zmieść całą wioskę jednym skumulowanym porażeniem piorunów, oplatających jej ciało jak sieć. Zaraz pomyślała też o Szczerbatku i o tym, jaki siał postrach wśród Wikingów, zanim wytresował go Czkawka. Może niepotrzebnie się bała? Może Wandersmoka dało się wychować? Czuła gniew, że nie schowali znalezionych przez jeźdźców jaj tej rasy smoka przed młodymi jeźdźcami Akademii - wtedy Mel by ich nie wybrała. Z drugiej jednak strony, może tak miało być? Tak czy siak, nic nie potrafiła na to poradzić, smok miał wykluć się już dziś, bez względu na to, czy stanowił zagrożenie dla Mel i całego Berk.
Noc zapadła już nad Berk, pozostawiając tylko jasną poświatę księżyca, niczym białej tarczy, chroniącej wyspę przed całkowitą ciemnością. Na całej wyspie świeciły się świece - Astrid zauważyła ze zdziwieniem, że musiał to był pomysł kogoś z mieszkańców. Dosłownie wszędzie widoczne były małe światła, dające nadzieję i wskazujące drogę do domu. Jeźdźczyni brakło słów, gdy patrzyła na oświetloną wyspę, jak na miejsce pełne cudów, którym zresztą było.
Wsiadła na Iskrę, oglądając się co rusz za siebie na świece. Otuliła się ciepło swoim długim płaszczem, po czym przytuliła się do smoczycy.
- Lećmy już - powiedziała łagodnie, a Furia skoczyła wysoko w górę, rozkładając skrzydła do lotu.
Astrid obudziła się jakąś godzinę temu i ze smutkiem zauważyła, że jeźdźcy zdołali już wybyć z Berk. Nie miała jednak ochoty rezygnować. Maść Flegmy rzeczywiście postawiła ją na nogi i teraz jeźdźczyni chciała jak najszybciej dostać się na Smoczą Skałę, choćby wymagało to sporo wysiłku.
Nie musiała się jednak zbytnio trudzić, bo wystarczyło kilka potężnych zamachnięć skrzydłami Iskry, by tuż przed jeźdźczynią i smoczycą zamigotała Skała w blasku księżyca. Błyskawice przeszywały niebo z dziwnym spokojem, jakby burza zawahała się na czas wyklucia małych smoków, ciekawa tego, jakimi jeźdźcami okażą się ich opiekunowie. Pioruny, jakie dało się zauważyć znajdowały się daleko za wyspą, ledwie widoczne między linią horyzontu, co jednak niepokoiło Astrid. Czuła, że to jest pewien znak od bogów, ale nie mogła jeszcze zgadnąć, jaki.
Smocza Skała pojawiła się tuż przed nimi, świecąc ciemnopomarańczowym światłem, jakby spoczywające w niej smoki na raz zaczęły ziać swoim ogniem. Astrid zeskoczyła z Iskry tuż nad ziemią, udając się szybkim krokiem w kierunku góry. Szła szybko tunelem, czując jak jej ciemnoniebieski płaszcz powiewa za jej plecami. Łuna ognia zbliżała się do niej z każdym krokiem, równocześnie z echem głosów, odbijających się o ściany jaskini.
Wyłoniło się cicho zza ściany, czując za sobą pospieszne kroki Iskry. Jeźdźcy stali na środku, poubierani w ciepłe płaszcze. Czkawka miał na sobie swój strój do lotów, którego ostatnio coraz rzadziej używał, z powodu niebezpieczeństwa na wyspie jak i po nieudanym zamachu na jego życie. Wolał więc nosić zbroję, która niestety spowalniała jego ruchy. Dzisiaj natomiast nie potrzebował specjalnej ochrony przed atakiem Wikingów, za to mógłby być potrzebny przy uspokajaniu małych smoczątek, a wtedy twarda stal by mu nie pomogła.
Obok wodza stał Sączysmark, który ledwie zauważalnie spoglądał na Szpadkę, uczepioną swojego brata i jego narzeczonej. Nie wyglądała, jakby następnego dnia miała pożegnać się z wyspą, co tylko udowadniało, że bliźniaczka musiała być świetną aktorką. Z drugiej strony stała Valka, rozmawiająca ze Śledzikiem i kilkorgiem uczniów Akademi, którzy trzymali w dłoniach swoje jaja. Mel była wśród nich, a jej palce zaciskały się lekko na ciemnofioletowej skorupie.
- Mam nadzieję, że się nie spóźniłam - zwróciła się na głos, a wszyscy obecni w jaskini spojrzeli na nią z zaskoczeniem i zadowoleniem. Na ustach Czkawki zakwitł najszerszy uśmiech, gdy zobaczył, że jego żona miewa się już dobrze.
- Nie, skąd - odparł.
- Właśnie mieliśmy zaczynać - dodała Valka, opierając się o swoje biodra w dumnej postawie.
Mel spojrzała na nią i podbiegła do niej, szczęśliwa z jej obecności. Astrid objęła ją mocno, czując jak wszystkie wątpliwości, które kłuły jej serce przed snem powracają. Nawet nie chciała patrzeć na jajo Wandersmoka, bojąc się, co będzie, gdy cienka skorupa pęknie pod wpływem wrzącej lawy.
Dziewczynka miała rozpuszczone włosy, które okrywały jej plecy oraz ciemny płaszcz z szarym futrem wokół ramion, które mogła zarzucić na głowę jak kaptur. Jej zielone oczy błysnęły z radością, gdy spojrzała ponownie na jeźdźczynię.
- Tak się cieszę, że przyszłaś - powiedziała szczerze, a Astrid pocałowała ją w czoło.
- Miałabym zostawić cię samą w takim momencie? - zapytała z uśmiechem, po czym ujęła Mel za rączkę i dołączyła do pozostałych.
Nie mogła nadziwić się, jak bardzo urosła dziewczynka, odkąd zdecydowali się ją zabrać do domu. Miała poczucie, jakby to było niedawno, tuż po ich ślubie, choć tak naprawdę od tej chwili minęły ponad dwa lata. Mel nie była już tą samą, przestraszoną sześciolatką, która trwała przy umierającej mamie. Stała się twarda, a zarazem wrażliwa, zupełnie jak Czkawka.
Astrid podeszła z Mel do Czkawki i ucałowała go w policzek na powitanie.
- Długo przebywacie na Skale? - spytała szeptem. A Sączysmark zerknął na nią z ukosa z niespokojną miną, mimo że jego głos zdawał się być aż nadto opanowany.
- Niedługo. Valka miała już zacząć.
Astrid kiwnęła głową i spojrzała na najstarszą z jeźdźców, która dzierżyła w dłoni swoją smoczą laskę. Śledzik również na nią patrzył niemal z nabożnym podziwem, jakby widział samo ucieleśnienie Thora, a nie bystrą i pełną doświadczenia jeźdźczynię. Kiedy w jaskini nastała zupełna cisza, przerywana tylko cieniem huku gromów gdzieś wysoko nad nimi i sykiem wrzącej lawy, Valka zabrała głos.
- Chciałabym, żebyście wiedzieli, że nie opiekowaliście się zwykłym kamieniem, czy jajem, ale smokiem, który był ukryty pod twardą skorupą. Mówiliśmy wam, że smoki potrafią słyszeć i rozróżniać głosy, gdy są ukryte w jajach, a także czują, gdy jesteście blisko nich. Czy ktoś chciałby spróbować jako pierwszy?
Nastała cisza. Mel nie odzywała się, co nie było dla Astrid żadnym zdziwieniem. Ona również nie chciałaby pójść na pierwszy ogień na miejscu dziewczynki. W końcu jako pierwsza zgłosiła się Konwalia - szczupła dziewczynka o jasnych włosach sięgających do połowy pleców i wiotkiej twarzy, przez co poniekąd przypominała Szpadkę. W dłoniach trzymała jajo Zmiennoskrzydłego, które wyglądało, jak powłoka lustra, skrząc się i mieniąc od koloru lawy.
- Świetnie, Konwalio - pochwalił ją Śledzik, dodając jej otuchy. Czkawka uśmiechnął się lekko i podszedł do dziewczynki pewnie. Jeźdźcy obserwowali w skupieniu, jak wódz klęka przed i tak wysoką dziewczynką i szepcze jej coś do ucha, na co mała jeźdźczyni kiwnęła głową twardo, jakby wysłuchała komend jej nauczyciela.
Konwalia ruszyła wolnym krokiem w stronę plamy lawy pośrodku małej komory jaskini, w której stali wszyscy. Mel zaglądała ciekawie na swoją przyjaciółkę, zaciskając palce na dłoni Astrid w stresie. Czkawka uklęknął wraz z dziewczynka tuż przy krawędzi lawy, a ciszę jaskini przerwał szelest stóp, zbliżających się do miejsca, w którym stała uczennica.
Dziewczynka zagryzła wargę ze strachem, po czym ujęła delikatniej jajo i przeniosła nad syczącą, palącą substancję, która pryskała wrzącymi kroplami. Konwalia zawahała się, ale w następnej chwili wrzuciła jajo do lawy, które natychmiast zanurzyło się całe w wyraziście czerwonej lawie, która pochłonęła błyszczącą skorupę. Uczniowie wykrzyknęli coś, czy sapnęli z przejęciem, jakby mysleli, że Konwalia właśnie straciła swojego smoka.
- Odsuń się teraz troszkę - powiedział Czkawka, sam słuchając swojej rady. Konwalia odeszła o dwa kroki do tyłu, patrząc z narastającym lękiem na miejsce, w którym upuściła swoje jajo.
Mimo to nic się nie działo. Jeźdźcy wyczekiwali w skupieniu, ale nic nie wychodziło z płonącej lawy, tym bardziej żaden Zmiennoskrzydły. Astrid miała pewność, że Czkawka wie co robi, w końcu jako jedyny z jeźdźców, z wyjątkiem Valki widział wyklucie smoków. Oczy Konwalii już błysnęły od łez, gdy coś poruszyło się w ognistej cieczy i nagle ku radości Wikingów z lawy wyszedł mały smok o pomarańczowej skórze i małych, niewykształconych skrzydełkach. Żółte oczy smoczka otworzyły się, rozglądając dokoła z rosnącą ciekawością, podczas gdy jego jeźdźczyni wyglądała, jakby chciała wziąć go w ramiona i nigdy nie puścić.
Zmiennoskrzydły wyszedł z lawy, po czym otrzepał się, jakby kąpał się w zwykłej wodzie, a krople zastygłej magmy leciały dokoła, na szczęście nikogo nie ochlapując. Dopiero gdy smok nieco ochłonął od niesamowicie wysokiej temperatury, w której się wykluł, Czkawka pozwolił Konwalii go dotknąć, przestrzegając ją jednak, by uważała, bo ciało smoka wciąż może być gorące.
Konwalia przysunęła się z powrotem do smoka i wystawiła rękę, podczas gdy smok oglądał ją z zainteresowaniem. Smok podreptał do swojej jeźdźczyni i obwąchał jej rękę, jakby oczekiwał od niej jakiegoś smakołyku, po czym dotknął jej tak, jak zrobił to Szczerbatek, zaufawszy już Czkawce. Astrid pamiętała też, jak zrobiła to Wichura, gdy zdołała już jej w pełni zaufać i poczuła smutek, przypominając sobie o swojej przyjaciółce.
Wszyscy stali wzruszeni, gdy Zmiennoskrzydły podbiegł do swojej jeźdźczyni, wtulając się w jej nogi. Konwalia uśmiechnęła się i pogłaskała go delikatnie po grzbiecie, a Szpadka westchnęła, patrząc na dziewczynkę. Mieczyk i Tanya rozmawiali ze sobą szeptem, najwyraźniej zachwyceni widokiem małej dziewczynki i cudu wyklucia jej smoka.
Czkawka pomógł jej odejść na bok, prowadząc za sobą oniemiałego Zmiennoskrzydłego, a wszyscy uczniowie zerkali na Konwalię z narastającą ciekawością. Część z nich nawet odważyła się zbliżyć i pogłaskać smoka. Mel oglądała to całe widowisko z szerokim uśmiechem, przytulając do siebie swojego smoka ukrytego pod grubą fioletową skorupą, poprzecinaną siatką białych linii.
- Myślałaś już nad imieniem? - wódz spytał blondwłosą uczennicę.
Konwalia zerknęła na jeźdźca z wahaniem, po czym kiwnęła lekko głową.
- Strzelec - odparła wprost, a smoczek spojrzał na nią, jakby zareagował na swoje jeszcze nie wybrane imię.
Jeźdźcy roześmiali się szczerze, gdy Zmiennoskrzydły rozprostował skrzydła i zaczął przytulać swój mały łebek do nóg dziewczynki.
Zanim Mel zgłosiła się do wyklucia swojego smoka, przed nią zdecydowali się prawie wszyscy uczniowie Akademii. Astrid zauważyła, że Mel woli zawsze czekać na koniec, jakby wolała odwlekać tę chwilę jak najbardziej. Małe smoki siedziały już na kolanach młodocianych jeźdźców popiskując cicho lub bawiąc się z innymi smokami. To to jeszcze nic, pomyślała Astrid i to nieco popsuło jej humor, teraz są spokojne, ale c dopiero, gdy znajdą się na Berk... Czkawka będzie miał prawdziwe urwanie głowy z jedenastką małych smoków. Jak to dobrze, że nie był sam.
Mieczyk i Szpadka siedzieli z Konwalią i Darczykłakiem przy ich ledwie wyklutych smokach. Wokół reszty nauczycieli także stworzyły się grupki, w których rozmawiali o sposobach tresury, karmienia i wychowywania smoków. Astrid jednak wciąż stała przy Mel.
- Może teraz ty, skarbie? - spytała ją, a dziewczynka spojrzała na nią szmaragdowymi oczętami. Jeźdźczyni zauważyła w nich niepewność.
- A co jeśli... Jeśli okaże się, że jest za groźny? Jeśli Czkawka nie pozwoli mi go zatrzymać?
Astrid kucnęła obok niej i położyła dłonie na ramionach.
- Mel, to jest twój smok. Czkawka nie zrobiłby ci tego, poza tym jesteśmy pewni, że nie stworzy większego zagrożenia, a nawet gdyby tak było, to nie zostawimy ciebie samej - pogłaskała ją czule po policzku. - Jesteśmy rodziną.
Mel kiwnęła lekko głową i ścisnęła pewniej swoje fioletowe jajo. Valka uśmiechnęła się do niej zachęcająco, a mała jeźdźczyni i jej mama podeszły do ogniska lawy, które parowało intensywnie gorącą parą. Dłonie dziewczynki zadrżały, gdy Mel przykucnęła przed kałużą wrzącego płynu i uniosła jajo. W końcu jednak zamknęła na moment oczy i puściła je, a ciemne jajo wpadło do lawy, chlupiąc głośno. W chwili zetknięcia z ciemnoczerwoną magmą, niebo przecięły grzmoty, których dźwięk doszedł nawet wnętrza jaskini. Dokoła kolorowe jaja zatrzęsły się w skorupach, jakby bały się stworzenia, które zostało uwolnione ze swej skalnej powłoki. Czkawka patrzył z niepokojem na dziewczynkę, jakby obawiał się najgorszego. Astrid zignorowała go, chcąc dodać małej otuchy, choć wiedziała, co pomyśleli wszyscy. Thor się gniewa. Jego burze rzadko kiedy były tak stanowcze i silne, nie licząc momentu, gdy Czkawka wymyślił metalowe przystanki dla smoków na wyspie. Tylko wtedy pioruny szalały na równi z dzisiejszą nocą, choć było to ponad sześć lat temu.
Mel odeszła o kilka kroków, a Astrid zauważyła, że dziewczynka cała się trzęsie. Co mogła zrobić, by ją uspokoić? - myślała. Już tyle razy rozmawiali na temat małego smoka i o tym, że zawsze będą ją wspierać. Miała nadzieję, że lęk dziewczynki przed smokami minie, być może za sprawą jej małego Wandersmoka.
Z lawy wynurzyło się małe, bezkształtne ciałko, po którym spływała magma. Wszyscy uczniowie i nauczyciele wpatrywali się teraz w małe stworzonko, które dreptało na swoich śmiesznych nóżkach, byleby tylko wyjść z gorącej substancji. Gdy lawa opadła, Astrid zobaczyła żółte oczka, spoglądające na nich ciekawie i kilkanaście kolców wokół małej, trójkątnej głowy, które rozłożone były na kształt korony. Skrzydła smoka były grafitowo-fioletowe, gdzieniegdzie przecinały je jasnoniebieskie ryski, gdzie błona zdawała się być najcieńsza.
Mel wpatrywała się z zaciekawieniem w swojego smoka, jakby nie zdawała sobie sprawy, że teraz ich życia będą splecione. Wyciągnęła nieśmiało rękę w kierunku smoka, który zdawał się ją zauważyć. Zanim jednak palce dziewczynki dotknęły pyska smoka, jego skrzydła splotły się w błyskawicach, które rozpełzły się po kruchym ciele smoka. Mel schowała szybko rękę, cofając się niepewnie przed niebezpiecznym napięciem.
Czkawka podszedł do Mel i usiadł obok, oglądając smoka.
- Nie sądziłem, że małe osobniki przyciągają napięcie - zwrócił się do Valki, której oczy błysnęły z naukowym podekscytowaniem. Aha, więc to było rodzinne u Haddocków, pomyślała Astrid z niechęcią.
- Bo nie przyciągają. Myślę, że ten jest inny - powiedziała Valka, także podchodząc do małego smoka. Wszystkie nowowyklute smoki pochowały się w ramionach swoich jeźdźców, jakby przeraźliwie bały się Wandersmoka. Astrid zauważyła to z narastającym strachem, ale nie chciała mówić o tym, przy Mel, by nie straszyć dziewczynki jeszcze bardziej.
Wandersmok przystanął i zaczął smakować powietrze językiem, jakby był ciekaw otoczenia. Na ten widok Mel uśmiechnęła się lekko, jakby się powoli uspakajała.
- Dlaczego one się boją? - pisnęła Konwalia, ściskając w dłoniach drżącego Zmiennoskrzydłego imieniem Strzelec. Valka spojrzała na nią ze zdziwieniem.
- Czkawka, wezmę część uczniów na statek i polecę Grubemu, by po was przypłynął. Dacie sobie radę?
- Pewnie - odparł jeździec, choć Astrid nie widziała w nim tyle pewności.
- Szpadka, Mieczyk - zarządziła Valka. - Płyniecie?
- Szkoda, że nie możemy pooglądać - stęknął Mieczyk, ale wziął za rękę Tanyę i ruszył za Valką.
- Najlepiej weźcie smoki na ręce - poradziła uczniom Szpadka, po czym zakończyła całą procesję, pilnując, aby nikt nie zechciał jednak wrócić, by obserwować Wandersmoka.
W jaskini zostało jeszcze trzech uczniów, którzy obserwowali z zaciekawieniem Wandersmoka, jakby zapomnieli o swoich własnych, niewyklutych smokach. Sączysmark zaglądał Astrid przez ramię równie ciekawy smoka jak dzieci. Wandersmok natomiast dreptał w miejscu i rozciągał się, jakby chciał pozbyć się resztek magmy. Demczyk skrzywił się, patrząc na smoka, jakby przyprawił go o mdłości.
- Blee, jest obleśny - skwitował, a Astrid, Czkawka i Sączysmark spojrzeli na niego, jakby chcieli go uciszyć. Mel w ogóle się nim nie przejęła, patrząc na smoka.
- Współczuję ci, Mel - wyszeptała Mirra, ale jej także Mel już nie słyszała. Ostatnim z jeźdźców był Robin, niski i mądry chłopiec o ciemnych włosach, opadających na czoło. Robin nie odzywał się ani słowem, wpatrzony w Mel.
- Jest śliczny - wyszeptała dziewczynka, uśmiechając się lekko do smoka, z którym nawiązała kontakt wzrokowy. Wandersmok podreptał w jej kierunku, nie spuszczając z niej oka. Mel wyciągnęła rękę jeszcze raz, a jej małe palce musnęły pysk smoka, jakby dziewczynka chciała go pogłaskać.
Zanim jednak Astrid zdążyła zareagować, palce dziewczynki odskoczyły od ciała smoka, a Mel skrzywiła się tylko, porażona prądem. Wszyscy wstrzymali oddechy, patrząc jak Mel osuwa się na kolana, wpatrując się w swoje ręce. Czkawka przytrzymał ją, jakby miała zemdleć.
- Mel? Mel, wszystko dobrze? - dopytywała się Astrid, której serce zabiło tak głośno, jak nigdy przedtem. Mel jednak zmarszczyła brwi, jakby nie wiedziała, co się właściwie stało, po czym uśmiechnęła się do swojej mamy uspokajająco.
- To da się wytrzymać - powiedziała, a nauczyciele Akademii westchnęli z ulgą. Demczyk wyciągnął także rękę, tak jak Mel wcześniej.
- Hej, ja też chcę - stęknął, ale zanim Czkawka zatrzymał chłopca, Wandersmok ryknął nieco żałośnie i podszedł tyłem do Mel, jakby chciał ją osłonić przed jeźdźcem. Sączysmark zaśmiał się.
- No młody, koniec na dziś - powiedział, mierząc Demczyka groźnym spojrzeniem. - Przeholowałeś. Sześć okrążeń wioski i nie wywiniesz się, nawet gdyby jutro miał padać grad.
Demczyk skrzywił się na te słowa, jakby chciał uniknąć kary.
- Wodzu, ja nie... - zaczął, ale Czkawka spojrzał na niego stanowczo.
- Sączysmark ma rację. - powiedział, a Demczyk nawet nie próbował się już tłumaczyć. - Rozmawialiśmy wcześniej o zasadach, więc jeśli się do nich nie dostosowałeś, to powinieneś teraz zmierzyć się z konsekwencjami.
- Dzięki, Czkawka - mruknął Sączysmark, krzyżując dumnie ręce. Wódz jednak kiwnął tylko głową, patrząc na Wandersmoka z obawą. Astrid nie potrafiła tego zrozumieć, w końcu widać było, że smok polubił Mel. Czego on się znów obawiał?
- To co, Robin? - spytał zamiast tego ciemnowłosego chłopaka. - Twoja kolej?
Robin miał w dłoniach jajo Tajfumeranga, błyszczące niebieską poświatą, na którego skorupie wymalowane były jakby prądy zimnego powietrza. Astrid zastanawiała się, skąd brały się tak barwne skorupy jaj, kiedy sama poczuła zawroty głowy, które dokuczały jej od kilku dni. Klęknęła na kolanie, trzymając się za skronie, jednocześnie czekając, aż wirowanie świata dokoła ustanie.
- Astrid - usłyszała troskliwy głos Czkawki. - Wszystko dobrze?
- Taak - odpowiedziała jeźdźczyni machnąwszy dłonią. - To przeziębienie - bąknęła tylko pod nosem, a uwaga wszystkich znów skupiła się na Mel, która teraz głaskała swojego małego smoka po skrzydłach.
- Nie razi prądem cały czas - powiedziała, drapiąc go wokół korony z kolców. - Tylko, gdy sam je przyciągnie.
- No dobra, pani smokolog - zwrócił się do niej Sączysmark z uśmiechem. - Weź swojego smoka na bok, bo twoi koledzy czekają. Aaa, właśnie. Jak chcesz mu dać na imię?
Astrid i Czkawka spojrzeli na córkę z zaciekawieniem. Nawet nie pytali o to dziewczynkę, po prostu wypadło im to z głowy, poza tym Mel nigdy im o tym nie wspomniała. Tym razem dziewczynka uśmiechnęła się pewnie, jakby imię dla swojego smoka wybrała już dawno.
- Piorun - wyszeptała, a Wandersmok jakby uśmiechnął się w jej kierunku, przywołany po imieniu.
Tak wiem, zlinczujcie mnie za to :// Tak się składa, że nie mogę się ogarnąć po mojej osiemnastce, a przyznam - świętowałam cały tydzień. Poza tym napisałam ten rozdział już wcześniej, ale coś mi w nim nie pasowało, więc go zmieniłam. Mam nadzieję, że ten wam się podobał ;)
Zapraszam na:
http://wielka-szostka-we-re-heroes.blogspot.com/
hurra jest next!!!
OdpowiedzUsuńtoudi jak zawsze pierwszy ;D szacun
Usuńkolejny genialny rozdzial Pioroun piekna mala bestia czkawka czego on sie znowu boi gzie jest ten czkawka ktory zamiast sie bac i martwic zmienial swiat wedle uznania??? mam nadzieje ze jakos zyjesz po osiemnastce pozdro jestes najlepsza a i pytanko kiedy mozemy spodziewac sie nexta? :)
UsuńPostaram się w weekend ;) Czkawka został wodzem a wódz musi być przede wszystkim ostrożny - Czkawka już raz popełnił błąd z Damorami i nie chce go powtórzyć a Piorun może zagrażać Berk :/
UsuńJuż szykowalam armię przeciwko tobie xD
OdpowiedzUsuńRozdział jest bardzo słodki ! W sumie podzielam obawy As co do nowych smoków. W końcu gady są jeszcze nieokiełznane itp. Wybacz, że dziś się nie rozpisze, ale miałam iść spać Ale że dodalas rozdział... Wiadomo jak bardzo się ucieszyłam ^^ :3
Mam nadzieję, że 18 wyszła idealnie ( a sądząc po tym że bawilas się tydzień ) to było genialnie. Ja jeszcze poczekam rok, ale nie wyprawiam 18. :P
Wracając do rozdzIału, Mel staje się moja ulubionica. Jest taka sama jak Czkawka i As *0* Ktoś tu będzie znakomitym jezdzcem ^^
Zauważyłam, że przyspieszasz akcję. Że ślub As i Czkawki odbył się 2 lata temu tak? ( w normalnym świecie prawie rok temu ).
I w ogóle jak Ty grasz na uczuciach. Zupełnie jak DreamWorka z hiccstrid w RTTE :')
Jesteśmy rodziną to było takie hahahwhsbzbsb *0* <3 just, rozumiesz fangirls prawda? XD
Chyba kończę bo oczy mi się kleja...
Dobranoc, pomyślnych wiatrów itp :* :)
Ps. Myślałam, że Mel nada swojemu smokowi imię Wichura, ale piorun też brzmi super. To samiec tak? XD
Dobra smile idź już spać głupoty zaczynasz gadać.
Więc. Tak. A, czytam Twojego nowego bloga. I wiesz co? Kocham go ! ^^ Szacun wielki za to, że stajesz na rzesach żeby zadowolić swoich fanów. :)
A teraz smoczych. :)
Ach, thx *-* tak, Piorun to facet ;)) No próbuję pokazać że Mel upodabnia się do Czkawki i As więc dzięki że to zauważasz :)
UsuńDodam że w tym rozdziale umieściłam jeszcze coś ciekawego co rozwinę ;) ciekawe czy będziecie na tyle spostrzegawczy ;)
I taak, 18 się udała, jestem zadowolona :) a z tą akcją to rzeczywiście ale wiesz planuję już nieco kończyć dlatego to przyspieszenie ;)
Chyba wiem, o czym mówisz, ale jakoś nie uchwyciłam tego w komentarzu xD
UsuńJuż nie moge się doczekać tekstów Astrid do Czkawki: "już mnie nie kochasz ! " nienawidzę Cię " "zrobisz mi kanapkę? Albo nie. Jajecznicę. Wiesz, może ta kanapka nie będzie zła. " :')))
Czkawka z Mel się wyprowadzi xD
Ehmm w tym akurat to masz rację ale nie o to mi chodziło ale o pewną postać która wkradła się w rozdział :)) tak czy siak to masz rację ale to okaże się dopiero przy następnych rozdziałach ;)
UsuńAa, dzięki za naprowadzenie xD Ktoś tu się zakochał w Mel..?
UsuńO to chodzi? :P
in the future - yes ;)
UsuńOjoj *0* just, na prologu napisz np...10 lat później... I taka scenka z mel i robinem *0* <3
UsuńDruga...
OdpowiedzUsuńZnaczy trzecia.
UsuńJapierdole, jaka gafa, jaki wstyd! Brawo ci Keep, na prawdę brawo. Wybacz mi Smile. Tak jak wspominałaś ostatnio Just, mój ogar powinien dostać Oskara.
UsuńPomijając błąd i dzień spóźnienia zaczynjmy.
Gdzie można nabyć ową zajebistą maść co tak rozgrzewa? Taaaaaa nie ma to jak przeziębienie od listopada do lutego.
Jakoś mi się wydaje, że Mel ujarzmi swojego Pioruna. Nie wiem co mi to podpowiada. Chyba przeczucie.
As spóźnialska? Piona, bo ja też. Czkawka troskliwy. Miód na moją zrytą psychę (dosłownie, nawet ja i moja BFF robiłyśmy wczoraj "kartki które ryją psyche").
Zawroty głowy. Pewnie następne będą wymioty lub Astrid zasłabnie, to ją zabiorą do Gothi i wyjdzie, że ma pod serecem Czkawkę Juniora (taa, super imię).
Najwyższa pora kończyć, bo już zaczynam pleść głupoty. Mam nadzieję, że będzie coś nowego niedługo, bo o ile się nie mylę też masz teraz ferie. Zapraszam do mnie. Dużo weny i powodzenia w dorosłym życiu.
Keep
P.s. Wspomniałam, że śliczną masz teraz oprawę graficzną bloga? Nie? To masz piękną Nową oprawę graficzną bloga.
Jeszcze raz pozdro
Keep ,ja coś gadalam o Oscarze dla Twojego ogaru? W takim razie moja pamięć też powinna ową nagrodę dostać ;_;
UsuńHahahah :D biedna Keep :/ wypoczywaj jak najdłużej i kuruj się bo choremu to tak głupio świat zdobywać 8))) zgadłaś z tymi feriami ;) właśnie planuję co by tu zrobić żeby nie zmarnować tego super czasu choć idzie mi to kiepsko - dzisiaj cały dzień sprzątałam, bo byłam wkurw... znaczy zdenerwowana :)) nie łam się, od czasu do czasu można się spóźnić a ja nie mam ci tego za złe ;) :*
UsuńUffff, dzięku Bogu. I Smile, wczytaj się w mój komantarz "Wybacz mi Smile. Tak jak wspominałaś ostatnio Just, mój ogar powinien dostać Oskara.". Ale spoko, Oskarów wystarczy dla nas dwóch
UsuńAch xD cóż przynajmniej nasz nieogaar zostanie doceniony xD :)
UsuńDobre i to
UsuńTak, i lepiej uciekaj. Smile, Avis i Chi oraz ja, czekamy tylko na to. Uważaj na nas, albo schowaj się tak, żebyś cię nie znalazły xddd
OdpowiedzUsuńCzas wyklucia smoków. Hmm powiem tak. Ostatnio jakoś jestem zdenerwowana - przez powrót do szkoły - i wszystko mi nie pasuje, nienawidzę wszystkiego co się rusza, dlatego powiem tutaj, że
Po pierwsze: nie był to rozdział ze zbyt dużą akcja, raczej taki wolny dzień z dużą liczbą opisów, których nie wiem skąd nabrałaś (mówię ci to jako komplement, gratki). Samo wykluwanie, co nie było, aż tak bardzo intrygujące. Nie mówiąc o samej Mel i obawach jeźdźców, ale do tego dojdziemy.
Po drugie: za mało Hiccstrid. Tak, to może i głupie ale ostatnio mam na ich jakąś chandrę, a po RTTE - chodź tu DW mnie nie zawiodło i cieszę się z tych odcinków - to i tak po prostu brakuje mi tej słodyczy, a wgl jak zostali małżeństwem to jakoś tak głucho i pusto.
Po trzecie: wracamy do jeźdźców i tego wyklucia. Nie wiem czemu co oni się tak tego Wandersmoka boją. Nosz kurde, cały czas czytamy, że mają obawy, że martwią się, że coś tam i jeszcze. Halo, kto tu jest Jeźdźcami Smoków? Ja czy oni? Pff a Czkawka to już wgl. Może i nie strachał jak Astrid, ale też pff kurde. Jako jedyny wytresował Wandersmoka, a tak się boją, że będą mieć problemy? Tak, spoiler z RTTE, ale nie mogę się powstrzymać no bo przecież już miesiąc po premierze. Zaznaczę tu jeszcze, że mimo, iż wytresował Wanderka to jeszcze ten Wanderek był na niego nieźle wkurzony. Chciał zemsty na nim i Szczerbatku i nawet rozwalił dom Czkawki na Berk więc, ekhem to tu miał większy problem?
No i chyba skończyłam swoje narzekania, ale to przez szkołę, brak ferii, brak Cartoon Network i jutrzejszy półmetek. Ale mimo tego wszystkiego, to fajny rozdział. Bardzo dużo opisów, za co gratulacje! ❤
~ Jęcząca-narzekającą-wkurwiajaca-narażona na brak Hiccstrid'u- Hero ❤
Chyba nie jestem w temacie RTTE to po pierwsze - mój blog zaczęłam pisać całkiem przed wydaniem serii dlatego wątki w serialu nie zdarzają się u mnie co powinniście już zauważyć. Po drugie, co wiąże się z pierwszym to na razie jakoś Wandersmok jest na tapecie i nic na to nie poradzę że tak się wszyscy nim przejęli. Po trzecie w nie każdym rozdziale bd Czkastrid a w tym akurat postawiłam na fabułę. A po czwarte Hero to trochę się nastarałam żeby wymyślić fabułę tego rozdziału dlatego mogłabyś to czasem docenić. Myślę, że to dobrze że kończę tego bloga bo nie idzie mi z fabułą tak jak wcześniej
UsuńJust, szkoda, że kończysz, bo twój blog to naprawdę jeden z lepszych o JWS jakie w życiu czytałam, ale z drugiej strony trzeba Cię zrozumieć. Prowadzisz bloga od lat, więc to zrozumiałe, że pomysły się kończą :(
UsuńMasz też na głowie inne blogi, szkole, więc no... Wiadomo raczej.
Tak czy siak, pisz do końca tego bloga, jak zaczęłaś z przytupem to i koniec musi być powalający.A ja wierzę, że taki będzie, bo jesteś mistrzem. :)
Także moge oddać ci wene, i weź się nie dołuj ok? Głową do góry a palce na klawiaturę xD :*
Dziękuję Ci Smile. :)) serio pomogłaś na moją dzisiejszą chandrę ( no bo jak tu nie być wnerwionym jak zaspało się na jazdę o 11 -.-" dobrze chociaż że mój instruktor jest spoko 😎)
UsuńHahhaha, coż nie ma za co, a po drugie to każdemu mogło się zdarzyć zaspać...na 11... :P A jak jazdy idą?
UsuńWiemy Hero, że masz tysiąc razy ciekawsze rzeczy od chodzenia do szkoły, ale spokojnie. Prędzej czy później trzeba. I każdy czuje to samo (nie odzywać się kujony). Jak ci aż tak źle to zapraszam do mnie na maila, chętnie podniosę na duchu (obyś nie była ciężka;).
UsuńDzięki :D trochę mi lepiej, poza tym mój chrzestny zaspał kiedyś na 2 zmianę do pracy więc to chyba rodzinne :v a jazdy - cóż, świetnie. Trzecia jazda a ja zasuwam po Legnicy :D coraz bardziej mi się to podoba, poważnie ;)
UsuńWyczuwam podwózke do szkoły :3 hahaha xD
UsuńDla cb zawsze Smajli :33
UsuńJust ja cię podziwiam ogromnie bo jesteś moją mistrzynią (jak już to wiele razy powtarzałam). Jeśli cię uraziłam wybacz, ale po prostu jestem mega zdenerwowana przez moją klasę, że zaczynam mieć serio problemy ze zdrowiem przez nich :/. Może lepiej byłoby, żeby nie wchodziła na blogi bo tylko będę wszystkich obrażać.
UsuńAch, nie zanudzam, wiem, że nie było wątków z rtte w twoim opku, tylko tak sobie nadmieniłam.
Pierdole głupoty więc wybacz raz jeszcze, a narazie to wychodzę bo wgl źle, że przyszłam.
Wait. Oświeciło mnie. Demczyk i Mel?
OdpowiedzUsuńNie, Robin i Mel ^^ :3
UsuńTo ja jednak po proszę tego Oskara.
UsuńAhahahah xD Leo, nie będzie zadowolony :p
UsuńJakoś to przecierpię.
Usuń