niedziela, 10 stycznia 2016

Plan Astrid

   Noc zapadła już nad Berk, dołączając do niemej ciszy, jaka nastała tam przed ciemnością. Wiatr wzmagał się, unosząc do góry płatki śniegu, które zaraz potem opadały z powrotem na ziemię, jakby nie zostały stamtąd zabrane. Smoki pouciekały do swoich siedzisk bądź skryły się w domach Wikingów, byleby przetrwać tę zimną i pełną napięcia noc.
   Astrid siedziała w domu, głaszcząc Mel po ciemnobrązowych włosach, które chciała upleść. Cały czas jednak myślała o Czkawce, który odleciał ze Szczerbatkiem, by sprawdzić morze dokoła wyspy, a raczej zbiegów, którzy mogliby zanieść jego listy do Gevorga. Na samą myśl czuła beznadziejność w tym całym zdarzeniu i nierozwagę męża. Dzisiaj w ogóle go nie poznawała. Ani gdy stał na placu przed Orgah a jego spojrzenie było tak obojętne i puste, ani gdy rozwalił pół sypialni w poszukiwaniu swoich listów. Nie zachowywał się jak jej Czkawka.
- Kiedy wrócą? - zapytała Mel, ziewając. Astrid spojrzała w odpowiedzi na siedzącą naprzeciw nich Valkę, która z zainteresowaniem wpatrywała się w ogień w kominku. Jeźdźczyni bała się o syna i tylko Astrid potrafiła to po niej poznać.
- Niedługo - Astrid nachyliła się i ucałowała dziewczynkę w policzek, rezygnując z plecenia jej włosów. - Idź spać i nie martw się już. Jest ze Szczerbatkiem, pamiętasz?
   Mel obróciła się do niej i westchnęła. Jej zielone oczy migotały w żółtopomarańczowym blasku płomieni syczących w piecu. Te oczy jednocześnie niepokoiły jeźdźczynię bardziej, sprowadzając ją z powrotem do myśli o Czkawce oraz pomagały odnaleźć spokój nieprzebytych lasów i pachnącej puszczy. To w takich oczach się zakochała.
- Szczerbatek ostatnio nie najlepiej się czuje - powiedziała poważnie, mrugając swoimi długimi rzęsami. Jak na dziewięciolatkę była piękną dziewczynką, pomyślała zaraz Astrid.
- Jak to? - spytała ze zdziwieniem.
- Zazwyczaj nie ma go na Berk - westchnęła dziewczynka, przeczesując opadające jej na twarz włosy dłonią. Astrid w końcu zlitowała się na nią i związała jej włosy w prostego kucyka. - Iskra czasem lata nad wyspą, ale on...
- Też to zauważyłam - powiedziała Valka, spoglądając na Astrid zmęczonym spojrzeniem. - Czy coś go trapi?
   Astrid wzruszyła ramionami. Nie znała Szczerbatka tak dobrze jak Czkawka i Valka. Spyta o to męża, gdy wróci, obiecała sobie, martwiąc się, że nie zauważyła ostatniego stanu Nocnej Furii. Ostatnio tak wiele działo się na Berk, że nic dziwnego, że nie ze wszystkim nadążała. Berk, Orgah i jej ludzie, Mel, Czkawka, Iskra... Za mało czasu a zbyt wiele osób, którym chciała naraz poświęcić swój czas. Poza tym jeszcze Akademia...
- Może jak mój Wandersmok się wykluje to w końcu do nas wróci - westchnęła Mel, opierając bródkę o odciągnięte pod siebie kolana.
- Nie myśl tak - pocieszała ją Astrid. - Jeśli ze Szczerbatkiem jest coś nie tak, Czkawka zaraz to wyczuje, zobaczysz...
   Chociaż ostatnio im obojgu chyba coś dolega, pomyślała Astrid, krzywiąc się na przypomnienie zachowania męża. Powinni się porozumieć w tym temacie, skoro obaj tracą humory w tym samym czasie.
   Mel pożegnała się z Astrid i Valką, po czym ruszyła do swojego pokoju, stąpając bosymi stópkami po drewnianej podłodze. Gdy drzwi się zamknęły, Astrid poczuła pustkę, jakby została w tym domu całkiem sama. Valka ostatnio miała nostalgiczne stany i często dużo rozmyślała, nieskora do rozmów. Czkawka twierdził, że loty z Chmuroskokiem jej pomagają, ale Astrid uważała, że to przez to, że stara jeźdźczyni zbyt dużo czasu spędza ze smokami, a za mało z ludźmi. W końcu przez dwadzieścia lat miała do dyspozycji tylko smoki.
- Ufasz Czkawce, Astrid? - usłyszała nagle ciche pytanie, które mogłaby łatwo pomylić z sykiem ognia w piecu. Jeźdźczyni spojrzała na Valkę zdumiona.
- Skąd to pytanie?
- Bo widzę niepewność na twojej twarzy. - odparła kobieta, nie spuszczając z niej swojego łagodnego wzroku. Astrid poczuła się dziwnie, tak jakby Valka zaglądała jej wprost do serca. - Kochanie, widzę, że się martwisz. Jeśli Czkawka to zobaczy, nie będzie miał powodów, by walczyć o Berk. Skoro nawet jego żona w niego nie wierzy...
- Czy ty też kiedyś... nie byłaś pewna co do decyzji Stoicka? - zapytała Astrid, przyznając przed samą sobą, że boi się o plany męża odnośnie walki z Gevorgiem.
   Valka roześmiała się szczerze i to na tyle głośno, że Astrid uśmiechnęła się lekko pocieszona jej humorem.
- Astrid, spytaj lepiej kiedy ja się z nim zgadzałam - wydusiła z siebie jeźdźczyni, a w jej oczach pojawiły się błyski rozbawienia. - Bycie żoną wodza ma wiele dobrych stron, ale jeszcze więcej wad, zapamiętaj to sobie - powiedziała z powagą, ale i lekkim uśmiechem. - Założę się, że po kilku latach będziesz wolała, żeby Czkawka został rybakiem czy kowalem.
   Astrid rozbawiły nieco te słowa. Czkawka jako rybak? Co prawda był czeladnikiem Pyskacza, ale jego serce szybowało w powietrzu ze Szczerbatkiem. Jeśli oprócz bycia jeźdźcem smoków istniała jeszcze jedna profesja, w której Czkawka był całkowicie niezastąpiony, to było to miejsce wodza Berk, bez porównania.
- Ale co ja mogę zrobić? - zapytała, pozbawiona nadziei. - Jestem tylko...
- Jesteś Astrid Hofferson - przerwała jej Valka z tym samym lekkim uśmiechem, który zdawał się lekceważyć wszystkie zagrożenia Berk. - Nikt nie powinien ci mówić, co powinnaś robić. Ty sama doskonale o tym wiesz.
   Astrid zmarszczyła brwi, siadając prosto. Nie wiedziała w jaki sposób, ale Valka poruszyła w jej sercu bardzo wrażliwą strunę. Zawsze była przykładem na wykorzystywanie siły do swoich celów, potrafiła walczyć o to, na czym jej zależało. Tego nauczyła się w domu Hoffersonów, tego nauczył ją jej wuj. A co robiła teraz? Poddawała się razem z Czkawką, podczas gdy to ona powinna działać, coś robić, byle nie zostawiać go z problemem sam na sam...
   Nagle ją olśniło.
- Dzięki ci, Odynie - wyszeptała, zrywając się z miękkiej kanapy ku drzwiom. Valka uśmiechnęła się ciepło na jej widok.
   Jeźdźczyni stanęła na mrozie, zapomniawszy o futrze. Nie to było teraz ważne. Musiała zdążyć, zanim Czkawka wróci i musiała to zrobić zanim znowu zawładnie nią bezradność. To ona zaczęła sojusz z Orgah i ona musi go teraz naprawić za wszelką cenę.
   Zimno szczypało ją w skórę, gdy przeskakiwała kolejne zaspy. Gdyby się zatrzymała, zapewne by zamarzła, dlatego nie ustawała w biegu, aż jej oczy napotkały dom Orgah, w którym mieszkała przywódczyni przez cały swój pobyt na Berk. Wikingowie, których mijała, patrzyli na nią ze zdziwieniem i zgrozą, gdy jej gładką skórę pokrywał śnieg.
   W końcu dotarła do pożądanych drzwi i zastukała w nie z pośpiechem, pocierając ramiona, by się ogrzać. Minęła chwila, zanim ktoś jej otworzył, a jej oddech zaczynał już zamieniać się w lodową mgiełkę. Orgah spojrzała na nią ze strachem i zaskoczeniem, mając przed oczami szczupłą, dygoczącą dziewczynę, która w tej chwili nie wyglądała na żonę wodza.
- Mogę wejść? - zapytała jeźdźczyni cicho.
   Orgah mało co nie wciągnęła jej siłą do domu.
- Khaana! Oszalałaś? - spytała, gdy Astrid przekroczyła próg jej domu. - Jeszcze ssię wyziębisz!
- To nie jesst isstotne - mruknęła Astrid, pocierając wciąż zmarznięte ramiona. - Moge cię prossić o rozmowę?
- Jeśli chcesz mówić o twoim mężu, to wolę ci tylko zaproponować gorące mleko... - Orgah nie wyglądała, jakby chciała z nią rozmawiać, choć na pewno nie wyrzuciłaby jej na zimno. Cóż, Astrid poniekąd nawet się cieszyła, że zapomniała tego przeklętego futra.
   Przywódczyni podała jej ciepły pled i kazała usiąść jej obok jej własnego ogniska, na którym już grzało się mleko, o którym wcześniej mówiła. Astrid przyjrzała jej się z zaciekawieniem. Orgah również nie wyglądała tak dostojnie, jak zwykła ją oglądać. Nie miała na sobie płaszcza, który dźwigała na plecach niczym brzemię przewodniczenia Warringom. Nawet nie miała swojego hełmu, bez którego wyglądała bezbronnie jak mała dziewczynka.
- Przyssłał cię tu? - zapytała Orgah od niechcenia, oglądając swoją kolekcję broni i czyszcząc niektóre z ostrzy.
- Czkawka? Skąd. Nawet nie wiedział, że wyszłam - powiedziała wprost. Nie mówiła Orgah nic o locie Czkawki ani jego poszukiwaniach kupców, którzy jeszcze mogą plątać się wokół wyspy. Nie było takiej potrzeby, a poza tym Astrid wolała nie rozpowiadać, że wodza Berk nie ma na wyspie.
- To w takim razie po co tu jessteś? - zapytała Orgah. Jej czarne włosy okalały jej pyzata twarz niczym onyksowa zbroja. - Wybacz, że jesstem obcessowa, ale nic dziwnego po tak fasscynującym dniu.
- O tak - odparła Astrid, patrząc w bok. - Dla nikogo ten dzień nie był zbyt szczęśliwy.
   Nastała cisza. Orgah znudziła się czyszczeniem broni, po czym przystąpiła do kominka, ściągając z niego gar, w którym gotowało się mleko, po czym przelała je do dwóch drewnianych kubków z uchwytami w kształcie węży. Astrid obejrzała je dokładnie, zanim wzięła spory łyk gorącego napoju. Orgah zajęła miejsce na fotelu naprzeciwko niej.
- Mów już - mruknęła, patrząc na Astrid z irytacją - Nie znoszę, gdy ktoś czuję ssię źle w moim towarzysstwie, chyba że jesst moim wrogiem. A ty nie jessteś moim wrogiem, Khaana.
- Ja właśnie chciałam z tobą o tym pomówić - powiedziała Astrid, otulając się ciaśniej pledem. Ciepło powoli rozchodziło się po jej zmarzniętej skórze. - Ufasz mi, Orgah? - spytała, wiedząc doskonale, że Valka zadała jej dziś podobne pytanie.
   Przywódczyni Warringów zmarszczyła brwi na te słowa, ale gdy po minie Astrid nie poznała żadnego podstępu, rozluźniła się i odetchnęła wolno.
- Pewnie, że tak, Asstrid. Jessteś jedną z najbliższych mi ossób. Twoja szczerość to budulec naszej przyjaźni - mówiąc to łyknęła z własnego kubka, patrząc na nią z uwagą. Orgah nie wie, czego ma się spodziewać po tej rozmowie, dlatego tak na mnie patrzy, pomyślała z nadzieją Astrid.
- W takim razie pewnie domyślasz się, co usłyszał o was Czkawka, gdy wróciłam na Berk. - powiedziała wolno, grzejąc dłonie o zagrzany już drewniany kubek. Orgah uśmiechnęła się lekko, niemal chytrze. Astrid odpowiedziała za nią. - Spośród wysp i plemion, które odwiedziliśmy to właśnie wizytę na waszej wyspie wspominałam najlepiej. To był powód, dla którego Czkawka zdecydował się zawrzeć z wami sojusz.
- Więc próbujesz przekonać mnie, że Czkawka wcale nie próbował wrobić mnie w waszą wojnę z Gevorgiem? - prychnęła Orgah z rozczarowaniem. - Asstrid, kogo ty oszukujesz...
- Daj mi skończyć - poprosiła ją uprzejmie blondynka, unosząc dłoń. - Akurat pozwól, że Czkawkę ocenię sama, bo znam go najbardziej. Wiem, że na świecie istnieją dwie rzeczy, za które potrafiłby zginąć - smoki i jego bliscy. Zaprosił cię na swoją wyspę podczas najważniejszego wydarzenia na Berk, ugościł jak najlepszych przyjaciół, po czym zaczął przekonywać cię do smoków. Jeśli spróbujesz szukać w tym geście podstępu, to sama się oszukasz, Orgah.
   Przywódczyni zmarszczyła brwi, rozważając słowa jeźdźczyni. Astrid odczekała cierpliwie, popijając gorące mleko, by Orgah mogła się w spokoju zastanowić. Szum zimowego wiatru na zewnątrz obijał się o grube ściany domów w Berk, próbując wedrzeć się do siedlisk Wikingów. Jeźdźczyni znów wróciła myślami do Czkawki, zastanawiając się, czy wrócił już do domu i czy zauważył jej nieobecność. Swoją drogą ciekawe, co powie mu Valka, gdy jej mąż o nią spyta. Astrid nie wątpiła, że Valka wiedziała, dokąd się udała.
- Zadziwiasz mnie, Asstrid - wyznała Orgah spokojnym głosem. - Całe życie próbuję utwierdzić innych w przekonaniu, że kobieta na moim sstanowissku może być tak ssamo ssilna jak mężczyzna. A ty nie robisz nic, chowasz ssię w cieniu Czkawki, a i tak wszyscy widzą w tobie bohaterkę. - Orgah łyknęła znów mleka, a Astrid zauważyła na jej twarzy smutek. - A już na pewno twój mąż.
   Jeźdźczyni uśmiechnęła się gładko, czując jak ciepło słów przyjaciółki rozchodzi się po jej zmarzniętym ciele.
- Mylisz się. - powiedziała z pewnością, na którą mogła już sobie pozwolić, gdy wpierw skorzystała z pokory. - Ja wychowywałam się w tym samym przekonaniu. Rzadko kiedy się odzywałam, a mój topór mówił za mnie. To Czkawka nauczył mnie wyrażać myśli.
- W takim razie nieźle mu poszło - oznajmiła Orgah, podnosząc się z miejsca. - A teraz wybacz, ale jesstem nieco zmęczona. Dysskussja z moimi dowódcami potrafi zwalić z nóg nawet kogoś moich rozmiarów - uśmiechnęła się, połyskując zębami. Astrid wstała, ściągając z siebie pled. - Och, nie. Weź go ze ssobą. Jeśli ssię rozchorujesz, jeszcze wina sspadnie na mnie, a złość Czkawki to osstatnia rzecz, której mi brakuje do szczęścia.
   Astrid uśmiechnęła się, po czym powtórnie owinęła się w pled, starając się zachować w nim ciepło swojego ciała, które będzie potrzebowała, gdy wyjdzie na mróz. Zanim jeszcze wyszła, uścisnęła Orgah z przyjaźnią, ciesząc się, że mogła choć chwilę pomówić z nią na osobności. W pełni rozumiała pragnienie kobiety, by zrównać się z mężczyznami, by pokazać po sobie, że jest się silna i niezależną, sama kiedyś taka była... Dopóki nie zrozumiała jak bardzo ją to zniszczyło. Przestała czuć cokolwiek do czasu, aż zakochała się w Czkawce.
- Dziękuję, że mnie wysłuchałaś.
   Orgah odwzajemniła uścisk i pożegnała się z nią miłymi słowami. Astrid wyszła z ciepłego domu ku bezlitosnemu wiatrowi, z którym i tak musiała się przecież zmierzyć. Tym razem jednak chłód nie był tak silny, a zimno nie doskwierało jej tak bardzo. Czuła ciepło zrozumienia i nadziei, jaką zdołała już w niej zaszczepić Valka, zanim wybiegła na mróz. Astrid czuła w sobie siłę, jakby mogła zmierzyć się z zimą Archipelagu i wygrać.
   Wróciła do domu, zacierając ręce, ale nie spotkała nikogo, ani Valki, ani Czkawki, a kominek wciąż wypuszczał kolejne iskry gasnącego żaru. Zdjęła z siebie pled i położyła go na kanapie, gdy u szczytu schodów pojawił się Czkawka.
- Astrid? - spytał, a w jego głosie dało się wyczuć niepokój. - Gdzie ty byłaś?
   Jeźdźczyni westchnęła, ale uśmiechnęła się słabo. Czuła drapanie w gardle, ale nie chciała dopuścić do siebie myśli, że mogła się przeziębić. To co zrobiła było zbyt ważne, by tego żałowała. Miała nadzieję, że Orgah ochłonie przez noc na tyle, że jutro całkiem inaczej będzie spoglądać na ideę sojuszu z Wandalami. Oraz na samego Czkawkę.
- Nieważne - mruknęła, podciągając nosem. - A jak poszukiwanie złodzieja?
   Czkawka zszedł ze schodów cicho, nie chcąc obudzić Mel, która już teraz pewnie słodko spała. W miejscu, w którym jeździec wyłonił się z sypialni stał teraz Szczerbatek, kręcąc głową jak kot, który przygląda się swojej ofierze.
- Nie znaleźliśmy nic - odparł wódz, podchodząc do żony ze smutną miną. - Może to znaczyć, że albo złodziej już jest u Gevorga, albo był to ten, który chciał we mnie strzelić.
- Chyba bardziej prawdopodobna jest ta druga opcja - pocieszała go Astrid, pamiętając o słowach Valki. Rzeczywiście, Czkawka potrzebował wsparcia i motywacji. Wyglądał jak smok, któremu odebrano skrzydła. - W końcu gdyby Gevorg wysłał większą liczbę szpiegów na Berk, ryzykowałby, że ktoś albo z Wandali, albo z Warringów go zauważy. Nie mówiąc już o smokach...
   Czkawka westchnął, przytulając ją do siebie mocno i stykając się z nią czołami.
- Może i masz rację - mruknął, ale zaraz coś przykuło jego uwagę. - Zmarzłaś - zauważył podejrzliwie.
- Troszkę - przytaknęła Astrid, przytulając się do męża, który w dalszym ciągu patrzył na nią z troską i nieufnością.
- Troszkę? Jesteś zimna jak lód - odparł, a jego głos z obojętnego stał się pełen uczuć. - Chodź, ogrzej się - powiedział, przyciągając ją bliżej kominka, do którego zaraz szybko dodał drewna. Gdy skończył, jego wzrok napotkał pled, rzucony przez Astrid na plecioną kanapę z gęstego sitowia. Jeździec zmarszczył pytająco brwi, a Astrid poczuła, że już się nie wywinie.
- Jutro ci opowiem - odpowiedziała tylko na nieme pytanie, które odczytała z miny jeźdźca. Czkawka uśmiechnął się lekko, a jeźdźczyni poczuła drobne rumieńce na twarzy, widząc ten uśmiech. Wprost nie potrafiła mu się oprzeć.
- Masz jakieś tajemnice przed własnym mężem? - zapytał, podchodząc do niej z tym samym uśmieszkiem. Astrid uśmiechnęła się i ucałowała go w czoło, stając na palcach. Chętnie pocałowałaby go w usta, ale już podejrzewała, że jest chora.
- Tylko jedną - odparła, czując jak dzisiejszy stres i niepewność znikają przy jeźdźcu, którego kochała.



   Nazajutrz Berk rozświetliło słońce, które obdarowało swoim blaskiem nowe warstwy białego puchu. Warringowie przygotowywali się do powrotu, który zaplanowali zaraz po uczcie i świętowaniu wygranej w Wyścigach Smoków. Wandale pomagali im z chęcią przenosić bagaże, których swoją drogą nie było za dużo, porównując ich pobyt z pobytem Damorów zeszłego roku. Czkawka również nosił bagaże, a Szczerbatek starał mu się pomagać, jak tylko mógł. Astrid nie zauważyła po nim żadnego otępienia czy smutku, wręcz przeciwnie - kipiał energią i skakał wokół Warringów, zachęcając ich do zabawy. Gdy szedł obok Czkawki, machał swoim długim ogonem, rozsypując zaspy śniegu wokół siebie, bądź zaczepiając o coś protezą. Jeźdźczyni zdołała tez zauważyć, że po wczorajszym locie jej mąż również nieco się rozluźnił - oboje ze Szczerbatkiem znów byli nierozerwalni, co ostatnio nie było aż tak widoczne ku przygnębieniu zarówno jeźdźca jak i jego smoka.
   Mimo tego, że Czkawka obchodził wyspę już chyba setki razy, by pomóc przenosić bagaże, to ani razu nie wpadł na Orgah, ani ona na niego. Astrid nie wychylała się z domu na długo z powodu choroby, którą jednak złapała podczas jej wczorajszego spaceru na mrozie. Cały dzień nie rozstawała się z chusteczką, a jej nos przybrał purpurową barwę. Jednak pomimo nakazu Czkawki zostania w domu, Astrid co jakiś czas wychodziła na zewnątrz, tym razem opatulona ciepło futrem, by wymienić kilka słów z gości, czy pomóc im zapakować poszczególne przedmioty do stalowych kufrów.
   Mel od rana siedziała u Orgah, której chciała towarzyszyć do jej powrotu, by móc spędzić z nią jak najwięcej czasu. Astrid zauważyła, że dziewczynka ma sporo szacunku do wojowniczki, która podczas ich rozmów często wspomina o swoich walkach i uczy ją różnych pchnięć czy postaw, jakie powinna zachować w walce. Choć żona wodza widzi w tym jedynie zabawę, to wie też, że Mel wyciągnie dużo z tych lekcji. Ona sama dostała topór od wujka w wieku pięciu lat, choć nie był to ten sam, który teraz nosiła przy swoim boku. Miała nadzieję, że Mel nigdy nie będzie musiała użyć włóczni podarowanej jej przez Orgah.
- Możesz mi coś obiecać? - zapytała mała, gdy Astrid pojawiła się w progu domy Orgah. Drzwi były otwarte na oścież, bo co chwilę zjawiali się w nich Warringowie, którzy przyszli po rzeczy swojej pani. Mel pomagała właśnie składać jej zimowe płaszcze, choć nie radziła sobie z tym dobrze. Orgah uśmiechnęła się do niej i wzięła płaszcze, po czym sama je poskładała, zerkając na dziewczynkę z zaciekawieniem.
- O co chodzi, Mel? - spytała i zauważyła Astrid opartą o próg, uśmiechniętą od ucha do ucha mimo bladej cery i czerwonego nosa. Przywódczyni wyraźnie ucieszyła się na jej widok.
- Kiedy wykluje się mój Wandersmok, to polecisz wraz ze mną? - zapytała Mel, jakby to pytanie było czymś najbardziej naturalnym, co dziewczynka mogła zrobić. Oczy Orgah otworzyły się gwałtownie, choć migały w nich błyski rozbawienia.
- Nie będzie ssię bał unieść kogoś takiego jak ja? - odpowiedziała zamiast tego pytaniem, podczas gdy Astrid stała w szoku, widząc że wysiłki Czkawki prawdopodobnie poszły na marne, bo Mel odwala za niego całą robotę z namawianiem Wikingów ku smokom.
   Mel wciąż nie widziała Astrid zajęta wkładaniem poskładanych ubrań Orgah do skrzyni. Dzisiaj czesała ją Valka, bo jeźdźczyni nie dała rady zwlec się z łóżka przed rozpoczęciem lekcji dziewczynki w Akademii. Choć chciała porozmawiać jeszcze z Mel przed jej wyjściem, Czkawka kategorycznie jej zabronił, każąc jej wypoczywać.
- Śpij, skarbie - wyszeptał, całując ją z miłością w czoło, gdy leżała bezwładna, przykryta po szyję grubym futrem. Nawet wtedy było jej zimno. Czkawka uśmiechnął się do niej i wyszedł od rana pomagając Warringom przy przygotowaniach do podróży. Ona tymczasem czuła się żałośnie - jeszcze nikt nie pokonał jej w walce, a poddała się chorobie.
   Tymczasem Astrid słuchała dalej wymiany zdań pomiędzy swoją przyszywaną córką, a przywódczynią Warringów. Mel czuła się wygodnie w towarzystwie starszych od siebie, w przeciwieństwie do towarzystwa swoich rówieśników, co zauważyła ze smutkiem. Ona też była bardzo często odpychana w dzieciństwie, choć każdy podziwiał jej bitewny talent.
- Niee - zapewniła ją Mel, przecierając oko, do którego prawdopodobnie wpadł jej jakiś paproch. - Wytresuję go tak, że się ciebie nie przestraszy... - w tym momencie zauważyła Astrid, trąc wciąż obolałą powiekę. - Oo, cześć, Astrid.
   Jeźdźczyni uśmiechnęła się i podeszła do niej, dotykając jej podbródka i przyglądając się jej twarzy, by wybadać, co wpadło jej do oka. Mel zamrugała, starając się by zmusić kurz do opuszczenia powierzchni oka.
- Boli? - spytała Astrid z opiekuńczą miną. Czuła na sobie spojrzenie Orgah. Mel wyrwała swój podbródek z dłoni Astrid i zaprzeczyła głową.
- Nie, już wypadło. - powiedziała, uśmiechając się do swojej mamy, po czym przypomniała sobie o swojej rozmowie z Orgah. - To jak, obiecujesz?
- Dla mojej małej wojowniczki - wszysstko - zdecydowała Orgah, najwyraźniej zdając sobie sprawę, że Mel nie da jej się tak łatwo wyplątać z tej obietnicy. Astrid uniosła brew w szczerym zdziwieniu, gdy przywódczyni roześmiała się głośno. - Coś mi ssię wydaje, że będę odwiedzać Berk z większym entuzjazmem niż dotychczas - odparła, mrugając do jeźdźczyni swoim ciemnym okiem. Astrid rozluźniła się.
- Pomóc ci z czymś? - zapytała, spoglądając na pakowane przez nią futra.
- Ty? Khaana, powinnaś ssiedzieć w domu i wypoczywać - powiedziała Orgah z troską. - Ale dziękuję. To osstatnia sskrzynia. - mówiąc to, zatrzasnęła wielkie, drewniane pudło z metalowymi rogami, które je spajały. Nastała cisza, a Astrid poczuła, że ciężar ostatniej chwili z przyjaciółką dobija ją coraz bardziej. Mel najwyraźniej tez to wyczuła, bo nagle posmutniała.
- Będziesz nas często odwiedzała? - zapytała do Orgah, patrząc na nią swoimi zielonymi oczyma kota. Przywódczyni kiwnęła ochoczo głową.
- Nie częściej niż ty mnie - odpowiedziała, zezując na Astrid, jakby domagała się od niej zgody. - Mussicie również nass odwiedzić, Asstrid. Możecie nawet zosstawić Mel na kilka miessięcy, jeśli chciałaby podszkolić się z władania włócznią, albo gdyby potrzebowała nieco odpocząć od Berk... - Orgah spojrzała bezpośrednio na jeźdźczynię poważniejąc. Astrid zrozumiała ją bez słów, wiedząc, że jej przyjaciółka prawdopodobnie podarowała im największy prezent. Na Berk nie było już bezpiecznie, jeśli kręcili się tu kupcy, a Mel może być zagrożona, pozostając w domu Haddocków. Orgah najwyraźniej chciała dać jej do zrozumienia, że gdyby dziewczynka była zagrożona, zawsze może zostać odesłana pod ochronę Warringów, którzy chętnie ją przyjmą.
- Dziękuję ci, Orgah... - wyszeptała Astrid wzruszona darem przyjaciółki. Przywódczyni machnęła dłonią niedbale, ale uśmiechnęła się na te słowa.
- Berk mi się nawet podoba - powiedziała Mel ochoczo. Astrid cieszyła się, że tak mało wie. W końcu jej niewiedza może być dla niej ochroną. - Są tutaj smoki.
- Muszę przyznać, że dzięki tym sstworzeniom jesst u wass jakoś wesselej, niż gdy byłam tu dziessięć lat temu z moim ojcem - przyznała przywódczyni, odchodząc od zamkniętej już skrzyni.
   Astrid ujęła Mel za rękę, wiedząc, że czas rozłąki z Orgah jest już bliski.
- Chodź, kochanie. Odprowadzimy Orgah. - powiedziała, na co dziewczynka przystała z radością.
   Skrzynia pozostała w domu dla gości, do którego zaraz mieli przyjść Warringowie po ostatnie bagaże swojej pani. Tymczasem Mel maszerowała raźno przez wioskę, mając po jednej stronie Astrid, a po drugiej Orgah. Tak naprawdę to ona prowadziła rozmowy aż do samego portu, na którym Wandale od rana gromadzili się, by pożegnać gości. Pomosty były pełne od chodzących po nich Wikingów, którzy chodzili w tę i we w tę od wioski, po statki z Wysp Świec. Jeden z Warringów wpadł nawet do lodowatej wody, gdy poślizgnął się po oblodzonym pomoście, ale szybko go z niej wyciągnięto i zagrzano.
   Gdy domy rozstąpiły się przed oczami spacerującej wolno trójki, statki były już upakowane po brzegi, ponieważ Wandale dość hojnie obsypali swoich przyjaciół podarunkami. Orgah westchnęła, patrząc na do połowy zamarznięte morze, które napełniło Astrid strachem.
- Dacie sobie radę z krą? - spytała przywódczynię, spoglądając na nią.
- Asstrid, nie takie rzeczy pokonywały nasze sstatki, ale miło mi, że ssię martwisz. - oznajmiła dumnie. Zanim zdołały dotrzeć na koniec długiej, drewnianej ścieżki do portu, Czkawka już wyłonił się z grupy noszących bagaże, witając całą trójkę uśmiechem. Za nim dumnie kroczył Szczerbatek, który wcześniej tak lojalnie mu pomagał.
- Statki już zapakowane. Twoi ludzie szybko się uwinęli - oznajmił, powitawszy wpierw Orgah uprzejmie. Przywódczyni zerknęła tylko na okręty niedbale i machnęła dłonią.
- Moi ludzie nadają się do trzech rzeczy - powiedziała z rozbawieniem. - Do robienia trunków, walki i żeglugi. Akurat to osstatnie opanowali z największym trudem.
   Czkawka uśmiechnął się, a Astrid przypomniała sobie jego próby oddalenia Wandali od tradycji żeglarstwa. W końcu jednak się udały, gdy Stoick zaczął jako ostatni Wiking w Berk latać na smoku, a Wyścigi stały się tradycyjną rozrywką wyspy, pokonując Regaty. Możliwe, że Warringowie przeszli tę samą metamorfozę podczas nauki żeglarstwa. Ciekawe tylko, czy przeprowadziła ją Orgah, czy jej przodkowie.
- Cóż, pora ssię pożegnać, Czkawko Haddocku - powiedziała przywódczyni, patrząc uważnie w zielone oczy wodza. Astrid obserwowała, jak wodzowie dwóch wielkich klanów wpatrują się w siebie, nie chcąc odwrócić ze strachem wzroku. Czkawka kiwnął głową bez słowa, nie uciekając wzrokiem przed pełnym dumy i ciekawości spojrzeniem kobiety.
- Wybacz, że cię zawiodłem, Orgah - odpowiedział wódz Wandali twardym głosem, nie wyrażającym żadnych emocji pomimo słów. Astrid już pomyślała, że wczorajsza wizyta u przyjaciółki nic nie dała, kiedy Orgah zaskoczyła ją, obejmując Czkawkę silnym uściskiem. Jeździec również wydawał się zaskoczony, ale od razu odwzajemnił uścisk.
- Ty? Nie zawiodłeś mnie. - powiedziała Orgah, kończąc uścisk i znów patrząc mu w twarz łagodnie. - Po prostu myślałam, że będziesz bardziej podobny do sswojego ojca.
   Czkawka wyglądał na urażonego, choć starał się to umiejętnie zamaskować. Mimo to Astrid poznała jego prawdziwe emocje, skrywane pod maską dumnego przywódcy.
- Orgah... - zaczęła nieśmiało jeźdźczyni, ale Orgah szybko jej przerwała, kładąc rękę na ramieniu Czkawki.
- Twój ojciec walczył ostrzem. - kontynuowała. - Ty walczysz ssłowem, Czkawka, i myślę, że jessteś o wiele bardziej niebezpieczny, niż Gevorg może to ssobie wyobrazić. Cieszę ssię, że jessteś naszym bratem.
   Astrid uśmiechnęła się ze wzruszeniem, nie dowierzając w słowa Orgah. Czyli, że przyjaźń między Wandalami i Warringami trwała nadal, jakby sytuacja z zamachem na Czkawkę wcale się nie wydarzyła. Jeźdźczyni pomyślała zaraz o tym, jak jej mąż przyjął reakcję Orgah na spór Wandali z Hoodami. Czkawka tak bardzo przejmował się tym, czy wszystko pójdzie po jego myśli, a jednak tym razem znów udało mu się podbić serca Wikingów, czego domyślała się już wcześniej.
   Czkawka uśmiechnął się lekko ze zdziwieniem, po czym zerknął na Astrid, która udawała równie wstrząśniętą słowami przyjaciółki, co on. Mel, która trzymała wciąż jeźdźczynię za rękę, patrzyła z podziwem od jednego wodza, do drugiego, ale grzecznie się nie odzywała, czekając aż dorośli skończą mówić.
   Sztandary Warringów łopotami na zimowym wietrze, gdy Wikingowie spoglądali po raz ostatni na wyspę Berk ze swoich pokładów, jednocześnie obserwując swoją przywódczynię z ostrożnością. Orgah cieszyła się sporym szacunkiem wśród swoich, ale jeszcze większą lojalnością.
-A ja cieszę się, że nie masz do nas żalu i że wizyta w Berk ci się podobała. - odpowiedział uprzejmie Czkawka. Orgah parsknęła śmiechem, szturchając go w ramię. Duma przywódców i ich chłodna obojętność minęła, zastąpiona przyjaźnią.
- I to jak! - wykrzyknęła radośnie. - Te wasze Wyścigi to dobry pomyssł. Mam nadzieję, że zaprossicie mnie również na kolejne. Może nawet uda nam ssię wyssłać włassnych jeźdźców z Wyssp na Wyścigi. Wyobrażacie to ssobie? Berk przeciwko Wysspom! Cóż za emocje!
   Oczy Czkawki błysnęły z zaciekawieniem, gdy słuchał Orgah. Astrid już widziała, co chodzi mu po głowie. Możliwe, że Orgah już planuje rozpocząć tresurę smoków u siebie, na Wyspach Świec. To na pewno byłoby ciekawe widowisko, gdyby po raz pierwszy na jakiejś innej wyspie niż Berk ktoś zdołałby wytresować smoka, po czym sprowadzić go na Wielką Arenę na wyspę i wziąć udział w Wyścigach. Łupieżcy próbowali trzykrotnie wytresować smoki, lecz Albrecht w końcu zaniechał próby, zniechęcony brakiem wyników.
- To byłoby rewelacyjne - powiedział z przekonaniem.
- Czy ja wiem? - prychnęła Astrid, włączając się do rozmowy. - Pewnie i tak byś nie dał im się nawet pobawić, Czkawka.
   Mel zarechotała swoim słodkim głosikiem, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że jej przybrany ojciec nie dałby nowym jeźdźcom żadnych szans. Astrid czuła się często nawet zazdrosna o to, jak wiele znaczy Czkawka w oczach małej, choć oczywiście była z tego bardzo zadowolona. Orgah zaśmiała się gardłowo, łapiąc za brzuch.
- Tak, to prawda - poparła Astrid, gdy skończyła się śmiać. - akurat dorównać może ci chyba tylko żona.
- Czy ja wiem... - mruknął jeździec, spoglądając z uśmiechem na swoją wybrankę, która skrzywiła się w jego stronę z dezaprobatą.
   Wiatr zaszumiał, wydymając grube żagle, jakby dawał znać o doskonałej pogodzie. Zima na razie jakby zaprzestała dalszych ataków, dając szansę Warringom na powrót do domu. Orgah zerknęła w tył na swoich ludzi i westchnęła tylko, wiedząc, że czas na Berk dobiegł końca. Jej ciemne oczy posmutniały, obserwując całą czwórkę z już narastającą tęsknotą.
- Jessteście wsspaniałą rodziną - powiedziała, a Astrid przytuliła do siebie Mel, głaszcząc jej rdzawobrązowe warkocze. - Żałuję, że musze ssię z wami żegnać.
- Przecież ssię zobaczymy - pocieszyła ja mała Mel, kładąc rękę na jej sporym nadgarstku.
   Orgah spojrzała na nią łagodnie, niczym wilczyca, która okazywała łaskę jagnięciu, po czym przyklęknęła przed nią, a futro za jej plecami ułożyło się na kształt ciemnego strumienia.
- Obiecaj mi, że będziesz dbała o moją ukochaną Fevel - powiedziała z powagą przywódczyni. Mel spojrzała na nią uważnie, a jej zielone oczy wyraźnie śmiały się do zaprzyjaźnionej wojowniczki. - Nie chcę, by zardzewiała.
- Będę o nią dbać - obiecała Mel, po czym objęła szyję przywódczyni w najbardziej rozkosznym geście, jaki Astrid kiedykolwiek widziała. Czuła, że jej córka potrafi roztopić każde, nawet najbardziej twarde serce. Tylko czy umiałaby roztopić skamieniałe serce Gevorga? - pomyślała i zadrżała na samą myśl. Możliwe, że całkiem niedługo Mel spotka się ze swoją starszą przyjaciółką.
- Cieszy mnie to - odpowiedziała Orgah, wstając ciężko. Nic dziwnego, skoro jej całe ciało zdobiła ciężka zbroja. Astrid i tak dziwiła się, jak kobieta daje sobie radę ustać prosto w stalowej spódnicy, żelaznych nagolennikach i zdobionym napierśniku ze srebra, nie mówiąc już o czarnym futrze, okrywającym jej mocarne plecy. Przywódczyni stała tam jednak nadal i teraz patrzyła na Astrid. - Żegnaj, przyjaciółko. Pamiętaj, że dalej wissisz mi pewną obietnicę... - Astrid poczuła na sobie spojrzenie Czkawki, którego nie chciała odwzajemniać, a na które zarumieniła się tylko, obejmując czule przyjaciółkę.
- Za to ty wisisz obietnicę Mel, więc postarajmy się obie ich dotrzymać - odparła, a Orgah zachichotała, mrugając do dziewczynki. W końcu stanęła ponownie przed Czkawką, ale zanim pożegnała się z wodzem Berk, spojrzała z nieukrywanym zmieszaniem na Szczerbatka, stojącego przy swoim jeźdźcu.
- On rozumie naszą mowę, prawda? - zapytała cicho Orgah, zerkając na Czkawkę. Jeździec z zainteresowaniem kiwnął.
- Zdziwiłabyś się do jakiego stopnia.
   Orgah stanęła przed Szczerbatkiem, a w jej czarnych jak węgle oczach czaił się strach. Astrid oglądała jak Nocna Furia i potężna wojowniczka mierzyli się spojrzeniami, jakby mieli za chwile stoczyć walkę. Orgah nie zamierzała jednak walczyć, a Szczerbatek wyglądał na zaciekawionego, co też ta obca kobieta może od niego chcieć.
- Ja... Nie mówiłam nigdy do ssmoka... - zaczęła, a Astrid nie potrafiła przypomnieć sobie momentu, gdy Orgah miała takie problemy z wysłowieniem się. - Chcę cię tylko przeprossić. Nie myślałam, że... no wiesz... jessteście tak mądrymi sstworzeniami.
   Szczerbatek przechylił głowę, jakby sprawdzał, czy przywódczyni mówi prawdę, po czym podszedł do niej o kilka kroków do przodu, wąchając czujnie kobietę od stóp do głów. Orgah wyglądała, jakby chciała się cofnąć i umknąć bezpiecznie do swojego statku, ale stała tam odważnie, patrząc czujnie na Nocną Furię. W końcu Szczerbatek zrównał się z nią, przenosząc swój ciężar na tylne łapy i oblizał połowę jej twarzy swoim ciepłym i lepkim jęzorem.
   Czkawka usilnie wstrzymał śmiech, za to Mel nie miała ku temu powodu, śmiejąc się głośno z reakcji wojowniczki, która stała wciąż na pomoście, ociekając ze smoczej śliny. Sama Astrid uśmiechnęła się, widząc, że Orgah kompletnie nie rozumie tego gestu. Szczerbatek odsunął się, rechocząc tak, jak to potrafią tylko smoki, a brzmiało to, jakby nad Berk zanosiła się burza.
- Chyba ci wybaczył - wymamrotał Czkawka, wciąż hamując wybuch śmiechu, co w jego wykonaniu wyglądało naprawdę zabawnie. Orgah spojrzała na rodzinę Haddocków, wycierając mokry policzek, po czym sama uśmiechnęła się słabo do smoka.
- Żartowniś - mruknęła z rozbawieniem. Wytarła rękawem resztki śliny z czoła i policzka, po czym spojrzała na Czkawkę, poważniejąc. - Niech Odyn ma cię w sswojej opiece, Czkawka.
- Niech Thor uspokoi morze, byście bezpiecznie wrócili do domu - odparł wódz, uśmiechając się do niej ciepło. Orgah obróciła się i ruszyła po szerokiej kładce wprost na swój okręt, na którym Warringowie szykowali się do odpływu niczym pracowite mrówki.
   Astrid objęła wolną ręką Czkawkę w pasie, spoglądając na odpływających przyjaciół. Wciąż nie czuła się najlepiej, ale nie chciała spędzać ostatnich chwil Warringów na Berk w swoim własnym łóżku, przykuta do niego kołdrą. Mel zaczęła machać jako pierwsza swoją małą rączką, za chwilę dołączyła do niej reszta Wandali oraz Czkawka i na końcu Astrid. Warringowie chętnie żegnali się ze swoimi nowymi przyjaciółmi, choć mieli swoje obowiązki przy przygotowywaniu statku.
- Posstawić żagle! - usłyszeli krzyk należący do jednego ze służby Orgah. Przywódczyni stała przy burcie, uśmiechając się i machając do Wandali z entuzjazmem. Jej czarne futro było porywane przez wzmagający się wiatr, który miał zabrać ich do domu.
   Szczerbatek zaryczał przyjaźnie, a po chwili po Berk dało się słyszeć kolejne okrzyki pożegnania pozostałych smoków, które dołączały kolejno do swojego Alfy. Czkawka spojrzał w oczy Astrid, tracąc na krótką chwilę zainteresowanie odpływającymi Wikingami.
- Możesz mi teraz powiedzieć, co zrobiłaś? - zapytał z uśmiechem, choć jego ciemne brwi pozostawały zmarszczone. Astrid obróciła się ku statkom, nie przestając machać.
- Później będzie na to czas - odparła, gdy drugi statek zaczął odpływać z portu, gdy jego żagle nabrały energii, by nieść cały okręt i jego załogę ku otwartemu morzu.


Ostatnio mam spory kłopot z ogarnięciem się w czasie. Byłam ostatnio na warsztatach dotyczących właśnie braku czasu i uświadomiłam sobie, że za wiele czasu spędzam na blogach (choć i tak nie wyrabiam). Przepraszam was moi mili, ale chyba zacznę dodawać w równych odstępach czasowych - dajmy na to co dwa tyg żeby mieć czas na wszystko - na naukę, dla rodziny i na te wszystkie rzeczy, na które nie starczało mi czasu. Postanowiłam, że będą to dwa tygodnie, ponieważ mam jeszcze San Fransokyo, a oprócz tego moje świadectwo (tak, w końcu je wznawiam!) i chce także odnowić Niezniszczalnych (Hurra na cześć mojej wyobraźni). To tyle z ogłoszeń parafialnych :)) Pozostałe dwa blogi podam zaraz pod spodem, Niezniszczalnych powinnam wznowić w tym tygodniu:

http://wielka-szostka-we-re-heroes.blogspot.com/
http://moja-droga-swiadectwo.blogspot.com/


Serdecznie zapraszam ;)

22 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Przed zadaniem postanowiłam wreszcie ogarnąć ten rozdział. Zbieram się za niego już od trzech dni i zwlekam, masakra. Zwalę na szkołę, może na brak czasu albo totalną niechęć do życia i wszystkiego co się rusza. Przywitanie od czapy, więc: Siem, tu Hero :*

      Jak ja uwielbiam jak na Berk jest zima. Och to najcudowniejsza dla mnie pora roku, a moja ukochana wyspa skąpana w białym puchu wygląda cudownie. Jeszcze lepiej jak starają się nie wyrżnąć orła na lodzie. Hahaha, akurat mi się Czkawka przypomina z Gift on the Night Fury ❄ Stupid leg... Hahaha xddd

      No, ale Astrid to już na prawdę wykazała się najwybitniejszą głupotą. Żeby w taki mróz latać po Berk, w samej koszuli? Czy ona oszalała? Pal sześć, że ważna sprawa. Gdyby tak nagle dostała szoku termicznego? Zgon na miejscu, a wtedy to już nikomu nie byłoby do śmiechu. Och cóż za myśli, ale to prawda, cholerka! Niby dzięki temu Orgah przyjęła ją bez żadnych wyrzutów, ale wydaje mi się, że nawet gdyby zapukała do drzwi przywódczyni Warringow, Orgah nie wyrzuciłaby jej na mróz. Bez przesady, nie jest taka zła, a Astrid to jej przyjaciółka. Jednakowoż tu przechodzą do końcówki rozdziału, Warringowie nie są jak Gromogrzmoty (hah, wspomnienie Race to the Edge) czyli pamiętliwi. Wybaczyła Czkawce więc to jest tylko ich chwałą xd

      Powiem teraz tu, coś co bardzo mnie denerwuje i irytuje i mi przeszkadza. W gwoli ścisłości chodzi mi o Mel. Denerwuje mi bardzo to, że inni wikingowie (jeźdźcy) mówią/myślą, że Berk zdobędzie sojusz Warringow za pomocą Mel. No wkurza mnie to bo sugerują, że Czkawka nic nie robi, a on stara się kurde stara najbardziej jak może, zginąłby przez ten sojusz, robi wszystko, żeby tylko było dobrze, ale i tak całość praktycznie przypisują Mel. Nie podoba mi się to, zważywszy na to, że Czkawka jest NAJLEPSZYM WODZEM, ODDANYM LUDOWI, ODWAŻNYM, SILNYM, POMOCNYM, TROSKLIWYM I KOCHANYM JEŹDŹCEM NA ZIEMI, KTÓRY KOCHA SWOICH LUDZI, BARDZIEJ NIŻ SWOJE WŁASNE ŻYCIE!!!! (wkurwiona Czkawki-mojego-bohatera-wodza-przyjaciela-przystojniaka-perfekcyjnego-jeźdźca żona, Hero)

      Usuń
    2. Hahahahhaha :D myślę że doceniają Czkawkę bardziej niż ci się wydaje, Hero. Po prostu każdy widział w Mel taką biedną słabą dziewczynkę której rodzice zginęli, dlatego są zdziwieni jej postawą - taką typowej córki Czkawki :)) poza tym Czkawka jest nieco przerażony tą sytuacją z Gevorgiem bo po raz pierwszy ma się o kogo martwić, ma rodzinę, więc im bardziej się tym stresuje tym gorzej mu to idzie ://

      Usuń
    3. To, to już wesele było? I Mnie na nim n i e b y ł o? A ja już szykowałam sukienkę i w ogóle. Prezent ślubny miałam....

      Usuń
    4. Keep, twój ogar powinien dostać Oscara XD

      Usuń
    5. Też wyczuwasz tę ironię? Xd

      Usuń
    6. Hahaa dobra Keep, żeby nie było, ślubu jako takiego nie było jeszcze, ale z Hiccym nie mamy problemu, gdy już używam stwierdzenia "mąż" xdd Ślub gdzieś może niedługo, na razie wszystko w swoim czasie, ale pamiętaj, ślub na Berk i wszystkie blogerki (Just nie myśl sobie, że ciebie tam zabraknie) mają się czuć zaproszone :*
      Just dziękuję za odpowiedź i wytłumaczenie. Ja rozumiem, ale nie mogę się do tego przyzwyczaić i jakoś tego ogarnąć. Ale plis on nie jest taki strachliwy xdd

      Usuń
    7. Czy już wspomiałam, że proszę o słownik blogosfery?

      Usuń
  2. Hero, to samo xD
    No, Just, rozdział świetny. Taki słodki. *.* jak Czkawka martwi się o As. Odkąd wyszły nowe odc RTTE ciągle myślę o hiccstrid_;
    To nie jest normalne xD
    Mel chyba uczy się od Czkawki jak zyskać przyjaciół. Oczywiście przez smoki do serca xD

    Mam nadzieję, że Czkawka i sojusze poradzą sobie z gervogiem. Trochę się cykam, szczerze mówiąc. Będzie coś wielkiego ?
    Kom będzie krótki, przykro mi. Jeszcze została nauka...w końcu muszę się pouczyć... xD

    Just, mi się zdaje, że TA WIELKA niespodzianka już tuż tuż. ^^ mam rację? XD

    Ps. Jeżeli nie ogladalas nowego rtte na cda jest. Szczerbatek123 dodał. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, chciałam coś jeszcze dodać. Z bólem przyjmuje wiadomość, że będziesz dodawać raz na 2 tyg, ale rozumiemy. I tak szczerze Cię podziwiam za to, jaką robotę odwalasz. Wierni fajni nie uciekną :P

      Usuń
    2. Oj oby ^^ takich fanów to ze świecą szukać xd nie bój, niespodzianka tuż tuż ;)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Rozumiem co czujesz. Ja sama zaczęłam zaniedbywać blogi, co wcale mi się nie podoba. Przeklęta nauka! Koniec końców, przechodzimy do meritum.
      Znowu kosmate myśli? Serio Just? Na prawdę? Musiałaś zrobić z nich takich zboków? Chociaż w sumie to urocze. Czyli dwa tygodnie i mamy się spodziewać pierwsze oznaki rodowodowej latorośli Haddocków? (matko, jak poetycko)Jestem za. As chora? Super, jak większość z nas. Ja też, ale tak czy siak idę do szkoły. Mi żadna choroba nie straszna! (Keep, zbytnio odchodzisz od tematu). To co, zapraszam do mnie. I co? I czekam.
      Pozdro z pod podłogi.
      Keep

      Usuń
    2. Jakie kosmate myśli? ;D skąd ten pomysł? xDD ej Keep siedź cicho bo odgadujesz co mam w planie (Just w tej chwili jest załamana tym że czytają jej w myślach :(( )tak czy inaczej to ja w tym rozdziałku nie widzę nic zboczonego :) pora na leczenie Keep ;* nie martw się, jeśli nie pójdę choć dzień na praktyki to będę musiała je odrabiać, nie żebym ledwie dawała radę 7h dziennie czy coś :))))

      Usuń
    3. Ty wiesz, że ja wiem, że ty wiesz. Już była na terapii (święta), ale i rodzina i szkoła wszystko popsuły.

      Usuń
  4. Wow Just podziwiam Cię naprawdę ♡ Świetnie piszesz ♥ Czkawka i As ♡♡♡ O mój Thore oni są idealni ♥♥♥ serio ale mnie idealni niż Twoje opowiadania Rozdział♥♥Rozdział cudowny chociaż Orgah musiała wypłynąć polubiłam ją nawet ^^ Ciekawe jest kiedy As spełni obietnice{hihihi} => I jeszcze jedno wcale Ci się nie dziwię , że nie masz czasu :0 Zapraszam do siebie :3 i pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, niestety, przydałoby się co nieco ogarnąć ten czas bo hula jak wiatr u mnie w Zębowicach... Ehmmm, no zgodzę się że pasują do sb choć podczas ogl JWS nie miałam od razu takiego zonga - znaczy słodcy byli i wgl ale Astrid wyższa od niego, lepiej zbudowana i prawie wgl się nie odzywała a on cały czas mówił xd ale potem jak już zaczęło się JWS 2 i RTTE to miałam takie - Just, ale ty głupia byłaś ;-;

      Usuń
  5. hej just super rozdzial jezu ale mnie genialne pomysklly mnie naszly gdy przeczytalem to o wyscigach miedzy klanami mmm szkoda ze astrid chora a przy okazji to fajnie to z mel zalatwily i mamy piekny sojusz z wyspami swiec. Dwa tygodnie troszke dlugo ale ja bede wytrwale wyczekiwal :) mam do ciebie dwa pytanka czy raagujesz jakos widzac co sie dzieje w rtte wiesz czy chcialabys cos zmienic albo niewiem... i drugie pytanko (wybacz moj nieogar) co to sa ci niezniszczalni?? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie jeszcze nie widziałam RTTE bo nie starcza mi czasu (pomimo oddzielenia blogów i pisania ich teraz co dwa tyg) - jakos się nie mg zgarnąć. Jak obejrzę to na pewno skomentuję ;) o to się nie martw ;) a cd Niezniszczalnych to mój blog którego w całości wymyśliłam ale którego niestety zepsułam (usunęłam pierwszy rozdział i muszę go napisać od nowa)więc chcę go wznowić i postaram się, ale w tym tyg już chyba nie zdążę :/

      Usuń
  6. Śmieje sie jak pojebana xD super rozdział tak słodko xD niech Astrid powie Czkawce co obiecała Orgh będzie beka xD pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ekhem, Just? Pewnie już zauważyłaś, ale równiusieńko mijają nie jeden, nie umówione dwa, tylko trzy tygodnie. Kiedy next, bo na prawdę, zwariuję...

    OdpowiedzUsuń