Orgah i jej ludzie mieli jeszcze witać na Berk przez dwa dni, podczas których chcieli wypocząć i poznać co nieco kultury Wandali.
Mniej więcej w czasie odpływu Warringów, w swoją morską żeglugę miał wypłynąć Johann, a z nim Szpadka. Czkawka wciąż zastanawiał się, czy dobrze zrobił. Co jeśli bliźniaczce nagle odechce się dalszej drogi w trakcie podróży z Johannem? Albo co jeżeli Szpadka ściągnie na starego kupca więcej kłopotów, niż zrobiłby to on sam?
Tak czy siak, wódz już zdecydował. Nie mógł teraz zmienić swojej decyzji, chyba że poprosiłaby go o to sama Szpadka. Astrid zareagowała smutkiem na wieść o pożegnaniu z przyjaciółką, niemniej jednak utwierdziła Czkawkę w tej decyzji.
- Rozmawiałam z nią wtedy w podróży - mówiła, a jej smutne oczy spoglądały dokoła. - Myślę, że ona wie co robi, skoro już o to prosi... Sączysmark o tym wie? - spytała nagle, przypominając sobie o jeźdźcu.
- Nie - Czkawka pokręcił głową. - Szpadka prosiła, żeby nikomu nie mówić. Nie chce by ktoś namawiał ją na zmianę decyzji. Wiemy o tym tylko ja, ty i Johann.
- Rozumiem - odparła wolno Astrid, rozczesując swoje złote włosy. Był chłodny poranek, ale Berk już budziło się do życia, nawet po tak szalonej nocy spędzonej z Warringami. - Swoją drogą dziwne, że Szpadka tak o to ubiega. Wyobrażasz to sobie ? Szpadka Thorston, mistrzyni kupiecka Berk... Johann musi być zachwycony na wieść o towarzyszce podróży.
- Po pierwsze nie zaraz mistrzyni - zaczął Czkawka, zawiązując jedynego buta wokół łydki. Astrid zaśmiała się cicho z żartu męża. - a po drugie po jakiś dwóch opowieściach Szpadka i tak go uciszy - powiedział, dobrze znając Johanna. Za każdym razem, gdy załatwiał z nim jakieś interesy, starał się nie rozwodzić zbyt długo, by nie zachęcać kupca do swoich morskich opowieści, które i tak niewiele miały wspólnego z prawdą.
Nastała cisza. W końcu Astrid westchnęła i odłożyła na biurko swój grzebień, zniechęcona dalszym rozczesywaniem skołtunionych włosów.
- Ciekawe, co zrobiłby Sączysmark. Wczoraj zachował się jak kretyn, nie dziwię się, że Szpadka chce odpłynąć... - mruknęła, najwyraźniej wściekła na przyjaciela. Nic dziwnego, Gruby i Hassa musieli pomóc mu wrócić do swojego domu, bo sam ledwie stał na nogach. Orgah była w niewiele lepszym stanie. Czkawka nie spodziewał się, że przywódczyni Warringów potrafi tak zabalować.
- Lepiej zostawmy to im - powiedział Czkawka, choć także był ciekawy reakcji Wikinga. Cóż, najwyraźniej dowie się jako ostatni. - Na razie przydałoby się zająć planowaniem ślubu wraz z Mieczykiem, to na pewno...
- Najpierw Dzień Wyklucia - przerwała mu Astrid ostro. - Dzieciaki czekają już wystarczająco długo... Zaraz sami wpadną na to, jak wykluć smoki, zobaczysz.
- Nie przesadzaj, Astrid - uśmiechnął się do niej Czkawka, choć wziął sobie jej słowa do serca. Poza tym może rzeczywiście warto poczekać ze ślubem Mieczyka i Tanyi. Bliźniak był trochę... niezdecydowany, przynajmniej w niektórych sprawach. Czkawka wolał nie ryzykować nieszczęściem Tanyi.
W tradycji Wikingów to wódz wybierał termin zaślubin oraz je przeprowadzał. Był on gościem honorowym oraz osobą, która nadawała tytuły, dlatego też Mieczyk i Tanya jako narzeczeni musieli poddać się jego woli jako Wikingowie z plemienia Wandali. We wcześniejszych wiekach panowania rozmaitych, potężnych wodzów, przywódca klanu miał również prawo do wyboru męża lub żony dla Wikingów ze swojego ludu. Prapradziadek Czkawki jednak jako pierwszy złamał tę tradycję, a raczej nieco ją złagodzić, pozwalając na wybranie swojego partnera, a jedynie biorąc na siebie ciężar przeprowadzenia całej ceremonii. Cóż, nawet jeśli tradycja sprzed wieków wciąż by trwała, to najprawdopodobniej Stoick Ważki i tak wybrałby jako małżonkę dla Czkawki Astrid Hofferson, choć pewnie młody wódz zastanawiałby się potem, czy byłoby to wymuszone małżeństwo wolą wodza, czy Astrid naprawdę chciałaby zostać jego żoną.
Kilka godzin potem Czkawka przechadzał się z Orgah, dyskutując o tradycji smoków na Berk. Starał się namówić ją na zmianę zdania na temat tych pięknych stworzeń, choć pewnie Wyścigi i tak zrobiły swoje. Astrid jednak zawsze twierdziła, że jej mąż ma dar przekonywania. Może rzeczywiście miała rację?
- Nic nie rozumiem, Czkawka - wyznała Orgah, gdy po ich lewej stronie zaszumiało odległe morze, gdy spacerowali przez klify w stronę Berk. Mieli nieco czasu na odpoczynek, gdy jej ludzie znosili rzeczy przywódczyni Warringów do jednego ze statków w porcie. Waldorf i reszta natomiast omawiali strategie bitewne z Sączysmarkiem i resztą jeźdźców. Być może Astrid do nich dołączyła. - Twój ojciec przecież toczył zawziętą walkę ze ssmokami. Ssami jesteście znani z zabijania ssmoków, macie nawet jednego na herbie. Sskąd więc ta nagła zmiana?
- To o wiele prostsze niż myślisz - odpowiedział Czkawka, kopiąc przed siebie małego kamyka. Miał na sobie ciepły płaszcz, który przywdziewał tylko podczas naprawdę chłodnych dni i w razie przyjazdu gości. W tym wypadku argumentem była i jedna i druga sytuacja. - Gdy zaprzyjaźniłem się ze Szczerbatkiem, poznałem, że wszystko, co mówili ludzie z wioski było kłamstwem. Cały czas miałem to przed oczami, a uwierzyłem, że smoki są złe właśnie z powodu opowieści Pyskacza i ojca.
- Walczyliście - Orgah skinęła głową. Jej policzki na mrozie stawały się czerwone, jak po wypiciu dobrego trunku. Choć wydawała się spontaniczna i lekkoduszna, to stała twardo na ziemi i potrafiła trzeźwo ocenić sytuację. - Ssmoki tego nie pamiętają? Zabijaliście ich tysiące...
Czkawka specjalnie nie wziął na spacer Szczerbatka, by, gdy będzie omawiał sprawę smoków, Orgah przez przypadek nie spytała o coś, co mogłoby zajść smokowi za skórę. Wolał luźna pogawędkę, a Nocne Furie miały to do siebie, że łatwo było je urazić. Co prawda, Szczerbatek bywał nieco humorzasty i jeżeli Czkawka go w jakiś sposób obrazi, smok niemal natychmiast przystępuje do planowania zemsty na jeźdźcu.
- Smoki nigdy nie zapominają - odpowiedział Czkawka, przystając w pobliżu kuźni Hassy na skraju wioski. - Ludzie też nie. Ale smoki w przeciwieństwie do nas potrafią wybaczyć, jeśli tylko mają ku temu sposobność. Wystarczy tylko wyciągnąć do nich rękę.
- Bardzo ciekawie mówisz, Czkawka - przyznała Orgah, patrząc na niego swoimi ciemnymi, pełnymi siły i wigoru oczami. Takie samo twarde spojrzenie miał jego ojciec, a raczej używał go, gdy był wodzem. Jako ojciec patrzył na niego całkiem inaczej... - Nie ssądzę jednak, by przyjaźń ze ssmokami byłą tak prossta. Nie w moim ludzie.
- Znałaś mojego ojca, prawda? - zapytał ją cicho Czkawka, gdy przemyślał słowa przywódczyni. Orgah kiwnęła tylko głową, a wódz dodał: - W takim razie dobrze wiesz, że smoki na Berk były czymś o wiele bardziej niemożliwym niż smoki na Wyspach Świec.
- Masz rację... - zaczęła Orgah, ale zanim skończyła, jej oczy zrobiły się wielkie, jakby zobaczyła ducha i pchnęła z całej siły Czkawkę na biały puch pod domem Flegmy.
Wódz poczuł się urażony tym zachowaniem, nie rozumiejąc w ogóle postępowania Orgah, dopóki nie dostrzegł wbitej w drewnianą ścianę strzały, dokładnie w miejscu, w którym stał przed momentem. Twarz przywódczyni Warringów wykrzywiła się z gniewu i pogardy dla strzelca, po czym nabrała powietrza w płuca i wykrzyknęła potężnym głosem:
- Zdrajca!
Czkawka podniósł się szybko z ziemi, rozumiejąc, że Orgah właśnie ocaliła mu życie. Nie zdążył jej nawet podziękować, bo wojowniczka chwyciła w dłoń swój topór i pobiegła jako pierwsza za strzelcem, który mierzył w wodza Berk. Jeździec ruszył biegiem za nią, starając się nie poślizgnąć po zlodowaconych ścieżkach na swojej protezie nogi.
Wyleciał zza budynków, mając przed sobą wciąż falujący płaszcz przywódczyni, którą próbował dogonić. Na Berk zrobiło się zamieszanie, jak w ulu. Warringowie biegali wszędzie z bronią, za to Wandale zdawali się nie wiedzieć, co się właściwie stało. Waldorf był szybszy od swojej przywódczyni, goniąc zdrajcę, który chciał zastrzelić Czkawkę.
Orgah zatrzymała się, a Czkawka stanął obok niej, obserwując rosłego Waldorfa, znikającego za drzewami rosnącymi przy Berk. Na wyspę jakby padł cień wyczekiwania.
- Kto to był? - zapytał Czkawka podniesionym z emocji głosem. Myślał o Astrid, Mel, o Szczerbatku... Co czuliby, gdyby Orgah nie uratowałaby mu życia?
Orgah natomiast splunęła w bok, nie przypominając swoim zachowaniem wcale kulturalnych kobiet z Berk. No dobra, może z wyjątkiem Flegmy.
- Pssy! - warknęła przywódczyni, patrząc na wodza Berk. - Nie był Wikingiem. Na pewno nie należał do moich ludzi, a nawet jeśliby tak było, to zginąłby natychmiasst. Włassnoręcznie bym go ubiła za taką zbrodnię...
Nie był Wikingiem, pomyślał Czkawka. Kruczy kupcy! Przypomniał sobie ich wątłą budowę, dziwne, jasne kubraki z powyszywanymi znakami i skośne oczy. Któż to mógł być, jak nie oni?
- Orgah, jestem ci wdzięczny - powiedział zasapany Czkawka, czując, że to nie koniec waśni z Gevorgiem i kupcami. Na pewno chciał się zemścić za Sączysmarka i jego brawurowe zniszczenie jednego ze statków. - Ocaliłaś mi życie.
- Jesteśmy braćmi, Czkawka - odpowiedziała zamiast tego Orgah, jakby jej zachowanie było czymś normalnym. - Braci trzeba chronić, bo ich nie ma ssię wielu.
Braci krwi. Czyli według Orgah sojusz już został zawarty, pomyślał Czkawka. Do jego oszołomionego umysłu dostawały się różne myśli. Raz wracał myślami do swojej rodziny, innym razem był wdzięczny Warringom za poświęcenie, jeszcze innym zastanawiał do czego jeszcze posuną się jego wrogowie.
- Wybacz, że cię pchnęłam. To nie było miłe - rzekła po chwili, widząc powracającego Waldorfa z ponura miną. Na placu zbierali się Wikingowie - Warringowie i Wandale, wypatrujący zagrożenia i rozprawiający o tym, co stało się w wiosce. Większość zdawała się być w szoku, nie zdając sobie sprawy z zagrożenia.
- Nie przejmuj się tym - mruknął Czkawka, kładąc dłoń na ramieniu Orgah. - I tak nie zapomnę tego, co dla mnie zrobiłaś.
- Czkawka, co się stało? - zapytał w końcu na głos Hassa, gdy Wikingowie rozglądali się wokół, pytając samych siebie o to samo.
Czkawka jednak zignorował to pytanie, mając przed sobą rosłego Waldorfa, który wciąz trzymał w dłoni topór. Wiking wyglądał na wściekłego i zawstydzonego, co samo przez się dawało odpowiedź na pytanie, czy dorwał zbrodniarza.
- Sskoczył z klifu. - odpowiedział ze złością Waldorf, chowając topór. - Nie miał szanss na przeżycie. Wybacz mi, Czkawka, że nie zdołałem go zabić.
Czkawka był zdziwiony tymi przeprosinami, ale Orgah kiwnęła tylko głową, również chowając topór. Nie wiedział nawet, jak odpowiedzieć Wikingowi, który ruszył w pościg za zdrajcą, ryzykując za niego życie.
- Jak wyglądał? - zapytał tylko cicho, czując, że emocje biorą nad nim górę.
Waldorf skrzywił się i spojrzał na Orgah ze skupieniem, po czym schylił czoło przed Czkawką i odpowiedział:
- Miał sskośne oczy i kołczan na plecach. Obrócił ssię kilka razy, gdy go goniłem.
Czyli jednak, pomyślał Czkawka, gdy jego przypuszczenia się sprawdziły.
Słyszał szepty wśród Wandali, którzy już prawdopodobnie zrozumieli swoje położenie. Po Berk chodziły opowieści o jeźdźcach i ich pierwszym spotkaniu z kruczymi kupcami, którzy trzymali się z Hoodami. Widział pytające spojrzenia swojego plemienia, które chciało znać swoje położenie względem tej sytuacji. Warringowie natomiast kompletnie nie wiedzieli, kto mógł chcieć zabić Czkawkę.
- Wiem kto za tym stoi - powiedział Czkawka, skupiając na sobie wzrok wszystkich obecnych na placu - zarówno Warringów jak i Wandali. Orgah zmarszczyła brwi, a jej oczy błysnęły zaciekawieniem. - To Gevorg - odparł krótko wódz, a po tych słowach w tłumie Wikingów zawrzało jak w ulu. Warringowie byli zszokowani, Wandale zaś rozgniewani, pamiętając dobrze straty w pożarze portu Berk, atak Gevorga na wyspę przerwany przez Czkawkę oraz strzelanie kruczych kupców do jeźdźców.
- Gevorg? - zapytała Orgah z rosnącym strachem. Najwyraźniej imię wodza nie było jej obce. - Wódz Hoodów?
- Tak - odpowiedział Czkawka bez ogródek. - To oni spalili nam port. Kruczy kupcy współpracują z nimi, to pewnie strzała jednego z nich - powiedział, a harmider rozmów i krzyków zebranych ludzi stopniowo wyciszała się, by móc usłyszeć, co mówi wódz Berk.
- Jessteś pewny, ssynu Sstoicka? - zapytał Waldorf, podchodząc do jeźdźca, niemal z ostrożnością, po czym zerknął na swoją panią. - To oznacza wojnę...
- Sskoro zaatakowali ciebie, mogą zaatakować i nass, sskoro zawarliśmy pakt - powiedziała Orgah, nie ruszając się z miejsca, gdy nagle jej oczy zaszły mgłą w geście zrozumienia, a brwi zmarszczyły się, przeobrażając ją w czujną wojowniczkę. - Wiedziałeś o tym - warknęła do Czkawki. - To po to zaprosiłeś nass na Berk.
Czkawka czuł wyrzuty sumienia, ale nie miał innego wyboru. Potrzebował siły i potęgi Warringów nawet za cenę własnego życia, byle tylko chronić swoich bliskich. Wśród Wandali zawisła ciężka cisza, niczym ostrze nad szyją skazanego. Wiedzieli, że jeśli Czkawka nie przekona Orgah, będą zgubieni. Jeździec natomiast spojrzał Orgah w oczy bez cienia strachu, myśląc nad odpowiedzią.
- Gevorg chce wymierzyć wojnę smokom, nie nam - odparł wolno, tak by inni z pobudzonych Wikingów mogli się wyciszyć. - Zawarliśmy z nim przymierze, które złamał. Wandale i Warringowie są braćmi. Jeśli zechcą walczyć z nami w imię tego, w co wierzymy, odwdzięczymy im się tą samą lojalnością, jeśli nie, wkrótce i tak Gevorg zdobędzie swoich popleczników w innych plemionach, które chętnie rozgromią wasze siły. Wybór należy do ciebie Orgah. Chciałem cię jedynie przygotować na tę rozmowę, ale ta strzała nieco popsuła moje plany.
Przywódczyni wyglądała na rozzłoszczoną. Czkawka wcale się jej nie dziwił - on też czułby gniew, gdyby dowiedział się prawdy w taki sposób. Jednak co do zamierzeń Gevorga miał pewność - jeśli zniszczy Berk, to na tym nie poprzestanie i zaatakuje Wyspy Świec, a potem? Cóż, może Łupieżców?
Z tłumu wyłoniła się Astrid, rozglądając się dokoła z zaniepokojeniem. Po ciszy, jaka nastała na placu można było wywnioskować, że stało się coś strasznego. Jeźdźczyni podeszła do Czkawki wolno, rozglądając się dokoła.
- Co się stało? - spytała tak cicho, ale jej głos był jak zgrzytnięcie stali o metal pośród głuchej ciszy na Berk.
- Orgah właśnie ocaliła mi życie - powiedział Czkawka, patrząc z namysłem na przywódczynię Warringów, która wyglądała, jakby się zastanawiała.
Oczy Astrid otworzyły się szeroko, gdy spojrzała na męża, obejmując go delikatnie. Nie pytała o nic, ale dało się zauważyć, że mocno się przestraszyła tymi kilkoma słowami, o które pewnie spyta, gdy będą sami. Orgah pokręciła głową z westchnieniem, najwyraźniej podjąwszy jakąś decyzję.
- Nie żywisz do nas nienawiści, Czkawka - zaczęła, a jej mocny głos wydał się aż nader łagodny w porównaniu z jej wcześniejszym tonem. - Doceniam to. Nie chciałeś wykorzystać w żaden ssposób naszych ssił, a jedynie bronić sswoją rodzinę - jej chłodny wzrok spoczął na Astrid, a Orgah rozpromieniła się nieco. - Ogłaszam więc, że Wandali i Warringów łączy rozejm, którego nie zniszczy ani Gevorg, ani jego ssiły. Jeśli nasi bracia będą potrzebowali pomocy, dołączymy do nich w bitwie, na Odyna! - Orgah uniosła rękę do góry, a jej ludzie zrobili to samo, wykrzykując z radością i wojennym gniewem. Czkawka oglądał ten widok z zainteresowaniem, ale i czujnością.Widział po Orgah, że była zmuszona do takiej decyzji, gdy wszystkie oczy były skierowane na nią.
- Dziękuję ci, Orgah - odpowiedział Czkawka, skinąwszy głową z szacunkiem.
- A teraz wybacz mi, Czkawka, ale muszę omówić kilka sspraw z moimi dowódcami - powiedziała Ograh poważnym głosem, odchodząc w kierunku domu, w którym mieszkała podczas pobytu w Berk. Waldorf i kilku Wikingów ruszyło za nią niczym straż pilnująca, by ich przywódczyni nie stało się nic złego.
Plac zaczął powoli pustoszeć, a Czkawka ruszył w kierunku domu, trzymając Astrid za rękę. Cały czas czuł na sobie jej spojrzenie, które zmuszało go do opowiedzenia jeźdźczyni o całym zdarzeniu. Dopiero gdy wrócili do domu wodza, Czkawka zapalił w kominku, zastanawiając się, czy słowa Orgah wypowiedziane pod wpływem chwili nie zostaną złamane i czy przypadkiem Gevorg nie rozbił ich rozejmu próbą zamachu na wodza Wandali.
- Czkawka, co się stało? - spytała Astrid nie ruszając się na krok od progu. Na jej twarzy malowało się zniecierpliwienie i strach. Wódz westchnął.
- Mel jest w Akademii? - zapytał, a jego żona skinęła głową bez entuzjazmu, krzyżując ręce na piersi. Futro, które opadało z jej ramion było przyprószone śnieżnobiałym śniegiem.
Gdy w piecu pojawił się płomień, Czkawka wstał i potarł brudne ręce, próbując oczyścić je z brudu węgla i drewna.
- Gevorg wysłał kupca, który miał mnie zabić - powiedział wprost, wiedząc, że jeźdźczyni nienawidzi, gdy ktoś stara się ją uspokoić słowami. Potrzebowała konkretów, w tych sprawach była twarda jak jego ojciec.
Na twarzy blondynki pojawiło się przerażenie, jej skóra zbladła, choć jeszcze przed chwilą na jej gładkich policzkach kwitły rumieńce od mrozu. Jeździec odwrócił wzrok, nie chcąc oglądać strachu ukochanej o jego życie, choć i tak musiał jej o tym powiedzieć. Najważniejsze, że żył, prawda?
- Jak? - zapytała Astrid, podchodząc do niego. jej głos drżał. - Orgah...
- Orgah zauważyła kupca i pchnęła mnie, gdy wymierzył strzałę - przerwał jej Czkawka, mając ochotę tylko wymazać sobie z pamięci ten pełen stresu dzień i odlecieć ze Szczerbatkiem na długi, szalony lot.
- To dlaczego się kłóciliście? - zapytała Astrid, idąc za mężem, który szedł już po schodach. - Czkawka! Odpowiedz mi!
Jeździec wszedł do sypialni zły na siebie i na wszystkie te okoliczności. Gdyby Orgah nie dowiedziała się o ich stosunkach z Gevorgiem i jego plemieniem, nie domyśliłaby się prawdy... Może wtedy Czkawka nie wyszedłby na oszusta przed Warringami, który chciał ich omotać dla swoich wpływów. Ach, na samą myśl robiło mu się niedobrze. Spojrzał na swoje biurko, na którym leżała otwarta księga z opisami wszystkich plemion Wikingów i jego własne notatki i przypuszczenia, które pragnął do niej dodać oraz plany na najbliższe miesiące. Wszystko miało się udać...
Okiennice stukały cicho o zasuwy, a wiatr wtargnął do domu, porywając niektóre notatki i zwoje i rozrzucając je po pokoju. Stronnice księgi biegły po korpusie okładki, jakby chciały uciec od bezlitosnego chłodu z okna, aż w końcu zatrzymały się na jednym z plemion. Hoodowie.
Czkawka zerknął tylko na księgę, po czym ogarnął go gniew. Astrid podbiegła do okna, zamykając szczelnie okiennice, a nim się odwróciła, księga leżała już na podłodze wraz z resztą notatek, które porozrzucał Czkawka. Plany sojuszów i strategii rozpierzchły się, jakby szukały własnego miejsca, podczas, gdy wódz poszukiwał w nich kilku wątków, których nie mógł znaleźć.
- Czkawka! Co ty robisz? - spytała z przerażeniem Astrid, próbując uspokoić męża.
- Nie ma ich! - warknął, odrzucając kolejne kartki.
- Czego? Czkawka, uspokój się! - Astrid nigdy nie widziała go w takim stanie, a jednak jej mąż ewidentnie czegoś szukał, przerzucając kolejne papiery w swoich szybkich dłoniach.
- Zabrał je - syknął w końcu jeździec, stając przed swoim biurkiem, jakby stał przed własnym rywalem. Jeszcze zanim wyruszył na spacer z Orgah zdołał spisać kilka listów do Flisaków i Łupieżców, a gdy wrócił i zobaczył otwarte okno... - Na Thora, przeklęty Gevorg!
- Co zabrał? - dopytywała się Astrid, kładąc ręce na jego ramiona, by móc go uspokoić. Jej ton wskazywał, że zaraz straci cierpliwość i sama zacznie rzucać wszystkim w pomieszczeniu.
Czkawka odetchnął głęboko, opierając swoje czoło na czole ukochanej. Czuł tak olbrzymi gniew, że przeszło mu przez głowę, by zabrać Szczerbatka i znaleźć Gevorga, zanim nie narobi jeszcze więcej szkód. Wcześniej było to takie proste - nie było żadnych planów, sojuszy, jedynie proste i jasne komendy, a ludzie je wykonywali. Tak było, gdy wodzem był Stoick, a teraz jego syn tonął we własnych zwątpieniach i planach, nie mogąc odnaleźć sposobu, którym mógłby pokonać armię Hoodów, którzy zagrażali Berk.
Astrid zamknęła oczy, a jej wolny oddech nieco uspokoił Czkawkę, który starał się zapomnieć o kupcu, który nie dość, że próbował go zabić, to jeszcze ukradł mu jego własne plany. Co prawda, tamten kupiec skoczył z klifu, ale mógł nie być sam, może było ich więcej?
- Ktoś ukradł moje listy do Flisaków i Łupieżców - oznajmił spokojnie Czkawka, gdy zdołał uspokoić zszargane nerwy. Czuł beznadziejność, jakiej nie odczuwał jeszcze nigdy. Wszystko, do czego dążył rozpadło się jak domek z kart, pozostawiając cienką linię sojuszu z Warringami i niebezpieczeństwo ze strony Hoodów, które znacznie wzrosło po dzisiejszej sytuacji.
- Myślisz, że był to ten sam człowiek? - spytała go Astrid, patrząc swoimi szafirowymi oczami w jego własne.
- Nie wiem. Jeśli nie, a listy dotrą do Gevorga, będziemy musieli obmyślić nową strategię, lub poszukać pomocy u kogo innego, albo w inny sposób... - mówiąc to nachylił się i pocałował żonę w czoło. - Muszę obszukać wyspę. Może złodziej jeszcze nie odpłynął...
- Czkawka, jeśli to podstęp? - zapytała Astrid, stojąc samotnie w sypialni, podczas gdy po schodach roznosiły się szybkie odgłosy kroków, gdy Czkawka zbiegał po nich na dół.
Wybaczcie, zaniedbałam was ostatnio, wszystko wina mojego braku ogarniania i pomysłu na opisanie tego rozdziału :// jeśli będzie wydawał się niektórym dość słaby, to wybaczcie, bo mi się właśnie taki wydaje.
Dodatkowo jakby tego było mało, to blogger ma chyba jakiś problem, albo mój lapek bo ostatnio gdy pisałam rozdział i napisałam prawie cały to mi nie zapisało i Just musi się wkurzać i pisać od nowa, super ;-;
Szczęśliwego Nowego Roku, choć nieco spóźnione, ale szczere ;** Mam nadzieję, że dobrze wypoczęliście bo jutro szkoła czy jak w moim przypadku - praktyki :) Praca ekonomisty tak bardzo :))))
Aha i zapraszam:
http://wielka-szostka-we-re-heroes.blogspot.com/
Ostatnio nieco pozmieniałam wygląd i fajnie by było gdybyście wpadli :D
Buziaki ;*
Just, wróciłaś! Jak ja się cieszę. ^^
OdpowiedzUsuńMimo tego, że nie było cię długo i uważasz, że rozdział wyszedł słabo, ja uważam, że wyszedł świetny. Ale... Nie wierzę... Zamach na Czkawkę? Mój Boże, jak ja się wystraszyłam xd Ale brawa dla Orgah za to, że go uratowała. Ta kobieta ma refleks! :D
Głupi Gevorg. Nie dość, że zlecił komuś aby zabił Czkawkę, to jeszcze ukradł listy. Tchórz. Po prostu tchórz.
A więc, Szpadka wypływa... Szkoda :c Ciekawi mnie reakcja Sączysmarka. No i Mieczyka również. Jednak ja będę mieć nadal nadzieję, że zostanie na Berk :/
Mam nadzieję, że już nas tak nie opuścisz. :/
Także, ten.... Ja kończę a tobie życzę weny. Czekan na next'a ^^ :*
Dziękuję, ja też mam taką nadzieję ;) no, Szpadka wyjedzie, niestety :// a co do Gevorga to nie jest on taki głupi i łatwo skorzystał z okazji
UsuńDruga.
OdpowiedzUsuńTo się porobiło. Biedny Czkawka, biedna Astrid. Nwm, czy to normalne, ale myślę, że podstęp ze strony Warringów. Niby im ufam, ale nie do końca (paradoks. Jeszcze czego Keep, całe twoje życie to ostatnio jeden wielki wór pełen paradoksów). Hiccy znów idzie przeszukać Berk. Da javu? I znowu As została sama. Czekam na nn, bo na prawdę, ciekawość mnie zżera.
UsuńNie za długo As zostanie sama ;) to ci mogę obiecać :)
UsuńBardzo się cieszę, że wrocilas :D Miły prezent na początek tygodnia ;)
OdpowiedzUsuńSzczerze? Strasznie mnie roznosi w środku. Gdyby to ode mnie zależało, sciagabym Gervoga i nie popuscila.
Jak wspomnialas na odpowiedzi do koma Avis, Gervog idealnie wykorzystał okazję. Na szczęście Mel była w Akademii, bo i tej okazji Gervog być może by nie odpuścił. :/
Szkoda mi Szpadki, ale popieram jej decyzję. Może gdy będzie miała dość Johanna wróci ? Jestem mega ciekawa na reakcję Smarka.
Chyba powoli będę kończyć... Bo już mnie nadgarstek boli :/
Just, gdybym ja w połowie pisała tak jak Ty, mialabys konkurenta xD. Często zwracam uwagę jak opisujesz wydarzenia miejsca itp i staram się wzorować. Bądź co bądź, jesteś GENIALNA.
Trzymam mocno kciuki za to, abyś sypła mocno wena i dała radę w szkole ;)
Chciałam się zapytać. Jako uczennica ekonoma gdzie masz praktyki?
I powodzenia w 2016 roku. Już osiemnastka będzie. :D Samych sukcesów i pomyślności :)
Wzajemnie, sukcesy zawsze się przydadzą więc dziękuję ;) a co do moich praktyk to mam je w tym roku u księgowego mojej mamy w małym biurze rachunkowym, rok temu miałam w urzędzie ale jako ekonomistka naprawdę mogę się wszędzie załapać ;) każde przedsiębiorstwo, urząd, kancelaria, no mnóstwo możliwości nawet w takim mieście jak Jawor ;))
UsuńSzpadka szybko ucieszy Johanna jak jej się znudzi, nie bój się xD a Smark... Cóż, zobaczycie :D
Bardzo doceniam to że jestem dla kogoś wzorem, naprawdę :D ja się nie poczuwam jako wzór i sama wzoruję się na wspaniałych twórcach ale mam nadzieję z roku na rok idzie mi nieco lepiej, bo do tego dążę :))
Czyli przyszlosciowy zawód, to dobrze :D
Usuńmogłam iść na ekonoma....Tyle, że nie lubię tego :')
Tak szczerze,to nie wiem, co zrobię, kiedy zakonczysz bloga... Na pewno będę ryczec :(
Tak szczerze to zaczekaj może najpierw na niespodziankę :))
UsuńA co do ekonoma to wierz mi, ja też nie lubię ale wybrałam i w sumie jestem zadowolona choć wciąż zastanawiam się na jakie pójść studia - wiesz będę już miała zawód ;)
Co do studiów, to rzadko kto jest pewny xD Akurat Ty jesteś w dobrej sytuacji i oby Ci się udało, bo w tych czasach posiadanie dobrej pracy graniczy z cudem :P
UsuńDlatego powiedziałam że jestem zadowolona z mojego wyboru :) postanowiłam rozdzielić to sobie tak - najpierw coś, żeby się utrzymać, a potem rozwijanie bądź szukanie pasji :3 mam nadzieję że to wyjdzie bo gdy będę już miała prace (oby) to wtedy będę mogła się skupiać na zainteresowaniach :)
UsuńSzkoda tylko, że często ludzie pracują bo musza, a praca to dla nich katorga. Teraz liczą się pieniądze, żeby jakoś się utrzymać, a o swojej pasji zapominają. Smutne, że niektórzy stają się jak roboty... :/
UsuńAle ważne jest, żeby się nie poddawać, tak ? Trzymamy kciuki, żeby jakoś nasze marzenia się spełniły :3
Pewnie :D polecam ci poszukać sobie nieco o akcji "Rób to co kochasz" i postaci takiej jak Arkadio :)) tak do tematu o podejmowaniu złych decyzji zawodowych w życiu ;)
UsuńJak już się wgłębiłam w szukanie o wszystkim, to na pewno zerwe nocke i poszukam. (Właśnie w ypozyczylam miasto kości i popiołów ^^ ).
UsuńRozdział jak zawsze cudny. ❤ Czekam z niecierpliwością na następny i na Iskrę. I oby Czkawka miał jakiegoś asa w rękawie i bez problemu wygrał wojnę, ale najlepiej żeby w ogóle nie było wojny. Trzeba jakoś ich załatwić, Gevorga i resztę. I tak nie umiem pisać komentarzy, ale rozdział serio super. 💙
OdpowiedzUsuńNo z tym masz rację, nieco kombinowania zawsze się przyda tym bardziej że Gevorg jest sprytny i Czkawka musi się wysilić i przewidzieć jego następny krok jeśli chce wygrać
Usuńsuper rozdzial ale mimo zamachu na czkawke jakos mnie ten rozdzial nie porwal...(ale moze to dlatego ze jest 3:30hmm...) czkawka musi sie ogarnac i ruszyc ba jak na razie to sie mota nao ale coz weny kochana weny i jeszcze raz weny:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie też mi się nie wydał jakiś porywający a może ja niezbyt się przyłożyłam... W każdym razie dziękuję, wena zawsze potrzebna <3
UsuńJakoś za bardzo nie mam głowy do napisania czegokolwiek. Emmm, zamurowało mnie? Możliwe, bo w końcu zamach na życie syna Stoika. Wiesz co byłoby - troszkę lepsze (nie obrażam twojej twórczości, jedynie sugeruję) - gdyby ta strzała jednak dosięgłaby Czkawkę. Orgah wtedy przerażona utratą życia tak świetnego wodza i jej sprzymierzeńca, nie miałaby żadnych problemów z tym, że Czkawka ją okłamał. Bez najmniejszych oporów, by pomogła Berk, wiedząc, że bez zdrowego wodza, są w niekorzystnej sytuacji. Ale to tylko jedna z moich śmiałych teorii....
OdpowiedzUsuńPodobało mi się, dobry był ten rozdział. Rzeczywiście brakowało w nim czegoś, ale całą treścią i wkurwiozą Czkawki (^^ omg!) nadrabiał :)
W tym nowym roku życzę Ci jak najlepiej. Dużo łaski od Pana, siły, szczęścia, weny, żeby dalej to ciągnąć i nie przestawać. Radości, pogody ducha, uśmiechu na co dzień. Zgania prawka *jeśli zaczynasz* i czego tam sobie jeszcze chcesz :*
Pozdrawiam serdecznie, fanka Hero <3
p.s. byłoby mi niezmiernie miło, gdybyś wpadła; nigdyniebedziedobrze.blogspot.com
p.s. 2. wydaje mi się, że kom jest wystraczający? jeśli nie, wybacz, nie mam siły :*
p.s. 3. czekam na reakcje Smarka, odnośnie wyjazd Szpadki ^^
Kocham <3
Taak, zaczynam praktykę ;) bardzo dziękuję kochana i życzę ci tego samego bo twoim życzeniom niczego nie brakuje ;))
UsuńWiesz, jesteś genialna ;) nawet nie pomyślałabym o tym ale chyba rzeczywiście. Bo Czkawka byłby taki biedny i ranny to Orgah by miała gdzieś to co próbował zrobić, choć Astrid pewnie nie byłoby wtedy do śmiechu nie mówiąc o Mel :// straciła już oboje rodziców i jeszcze strach o Czkawkę...
A na wątek Szpadka & Sączysmark już chyba wszyscy czekają :v
Wiesz Just, dziękuję ci xd
UsuńNo wiem, że As dostałaby spazmów na tę wieść, ale wiesz wytrzymałaby, bo byś go nie zabiła. A z Mel daloby rade. Przesiedziałaby u Valki albo Tanyi i Mieczyka i po problemie :))
Dziękuję serdecznie :***
No i przede wszystkim, nareszcie by się lała krew! (ja sadysta, to Hero mnie demoralizuje!). Ale to nie znaczy, że w następnym nie wypłynie Haddokowa krew!
UsuńNie mam weny do napisania kom.. więc powiem tylko tyle ze jak zawsze wspaniały!! Hoodowie nie nawidze ich!! Sączysmark i Szpadka kurde oby on ją zatrzymał!
OdpowiedzUsuńTobie również Wesołych! :D
Jak my wszyscy :D
UsuńJust wykończesz mnie emocjonalnie!!! Najpierw ogromna radość😀, euforia😄 spowodu Wyścigów, potem smutek😞 i żal😕 spowodowany decyzją Szpadki, następnie gniew😡, bezsilność😰 i strach😧 wywołany kolejnymi zdrajcami i zbliżającą się wojną🔪!!! Piszesz fantastycznie, jak zwykle brak mi słów😶. Lecz jednej rzeczy brakuje mi w twoim opowiadani: ostrzerzenia❗ nietylko przed spontaniczną i dynamiczną weną ale i wspaniałym talentem który przelewa całą weną na papier (tj. komputer) 😍😘
OdpowiedzUsuńPozdrawiam