piątek, 4 marca 2016

Szpieg

   Nad Berk zachodziło słońce, a Wikingowie szykowali się do swoich domów,gdy Astrid spacerowała po wyspie. Mróz, który powoli zdawał się ustępować nadchodzącej wielkimi krokami wiośnie, wcale jej nie przeszkadzał. Tak naprawdę nic nie było w stanie dziś wytrącić jej z równowagi. No dobra, może kilka rzeczy znalazłoby się na takowej liście...
   Sączysmark i Szpadka. Tylko myślała o dwójce swoich przyjaciół, którzy wreszcie zdecydowali się pobrać. Czuła tak wielkie szczęście, gdy usłyszała o tym pomyśle, że miała ochotę ich wyściskać. Była jednak żoną wodza i zawahała się, spoglądając na parę, jakby oczekiwała, że Sączysmark roześmieje się, jak często w takich okolicznościach i powie, że to był żart, a Szpadka roześmieje się swoim ochrypniętym głosem.
   Jednak to nie nastąpiło, a Wikingowie stali naprzeciw siebie, mierząc się długimi spojrzeniami. W końcu ciszę przerwał Mieczyk, śmiejąc się głośno, jak z kolejnego żartu, który jego siostra zafundowała Smarkowi. Tanya patrzyła ze zdziwieniem na dwójkę bliźniaków.
- To żart, Szpadka - mówił, udając, że ociera łzy. - Nie no dobra, nabrałem się, całkiem nieźle wam to wyszło.
- To nie jest żaden żart! - wykrzyknęli w tym samym momencie Szpadka i Sączysmark, wpatrując się w jeźdźca z granicą irytacji. Tanya trąciła go, jakby chciała mu wyperswadować jego zachowanie, ale bliźniak albo jej nie zauważył, albo nie chciał dopuścić do siebie tej myśli.
- Ej, żart powtarzany nie jest już śmieszny - powiedział, poważniejąc z lekka, choć na jego twarzy wciąż kwitł uśmiech. Bliźniak najwyraźniej nawet nie chciał dopuścić do siebie takiej myśli. - Pierwsza zasada Lokiego...
- Mieczyk!! - krzyknęła Szpadka, zwracając uwagę przechodzących wokół placu. - Przestań, to nie jest żaden żart!
   Mieczyk śmiał się jeszcze drobną chwilę, patrząc kolejno w oczy najpierw swojej siostrze, potem Sączysmarkowi. Jego oczy wędrowały od wodza, do Astrid, spoczęły nawet na Szczerbatku, gdy chłopak uświadamiał sobie, że nikt się nie bawi oprócz niego samego. Gdy w końcu prawda wyszła na jaw, jego twarz nigdy nie miała w sobie tyle niedowierzania i bólu, choć Astrid mogłaby poprzysiąc, że tego Wikinga nic nie było w stanie zaniepokoić.
- Nie, ja się chyba przesłyszałem... - powiedział słabym głosem. Tanya spróbowała go uspokoić, kładąc rękę na ramieniu jeźdźca, ale on ją strząsnął, patrząc z gniewem na Szpadkę. - I nic mi nie powiedziałaś? Nic?! Nawet nie wiedziałem, że... Jak mogłaś?!
   Zanim Szpadka zdołała odpowiedzieć, jej brat obrócił się na pięcie i odszedł, wciąż ignorując Tanyę, jakby była powietrzem. Bliźniaczka skrzywiła się, jakby jej brat ją spoliczkował i zacisnęła zęby, hamując płacz. Najprawdopodobniej nie takiej reakcji się spodziewała.
   Tanya obróciła się do reszty i przeprosiła cicho za jego zachowanie, po czym pobiegła za swoim narzeczonym, a jej czarne włosy falowały na wietrze niczym hebanowa bandera. Astrid westchnęła, dopiero zauważając, że przez cały czas wstrzymywała oddech. Czkawka wyglądał na jeszcze bardziej zszokowanego, choć przez tyle lat przyzwyczaił się do wszystkich dziwnych sytuacji z udziałem bliźniaków. Najwyraźniej jednak brakło im słów, gdy rodzeństwo pokłóciło się naprawdę.
- Nie martw się - powiedział Sączysmark, spoglądając na oddalającego się szybko Mieczyka ze złością. - Niech idzie. Szybko wróci jak zmarznie. - Wiking obrócił się i spojrzał na wodza, oczekując odpowiedzi.
   Astrid szturchnęła męża w bok, przywracając do rzeczywistości.
 - Taak - wydusił z siebie jeździec, kładąc rękę na boku, w który ukuła go Astrid. Musiał być w kompletnym szoku. - Pewnie, że się zgadzam. Ale skąd tak nagle... Dlaczego?
   Sączysmark i Szpadka spojrzeli na siebie takimi spojrzeniami, o jaki Astrid nigdy by ich nie podejrzewała. Czuła, że długo będzie dochodzić do siebie po takim szoku. Jak dotąd reszta Berk nawet nie wiedziała, że są parą. Nawet Czkawka nie wiedziałby tego, gdyby ona mu nie powiedziała - a tu proszę. Małżeństwo.
- Dobra, może dajcie nam chwilę ochłonąć - wtrąciła się Astrid, odciągając lekko, acz stanowczo Czkawkę. - Wszyscy powinniśmy po takim dniu.
   Szczerbatek zamruczał z aprobatą, ruszając ścieżką tuż przy boku Astrid. Czkawka złapał ją za rękę, ale wciąż nie był myślami przy niej. jego mina zmieniała się z minuty na minutę, jakby przewidywał różne zagrożenia dla wspólnej decyzji przyjaciół.
- Zgodziłem się - powiedział w końcu, gdy stali już pod drzwiami swojego domu. Astrid spojrzała na niego z rezerwą, jakby była przygotowana na odwet. - Ale nie teraz. Nie kiedy Gevorg... Astrid, musimy to przełożyć na późniejszy termin. Sama rozumiesz...
- Ustalicie to potem, przecież nie musisz od razu myśleć tak bardzo do przodu - próbowała go uspokoić, ale widziała w tych znajomych szmaragdowych oczach jakiś mrok. Coś go niepokoiło i to na pewno nie był Gevorg.
- Astrid, ja nie... Nie jestem przekonany do ślubów. Pamiętasz, jak skończył się nasz... - Astrid zagryzła wargę, rozumiejąc, o co mu chodzi. Pyskacz. Przed oczami stanął jej obraz silnego Wikinga, którego pierś była pokryta krwią. Więc to tego obawiał się Czkawka, pomyślała ze smutkiem, wahając się w progu. Czkawka obrócił twarz w stronę widnokręgu i pogłaskał Szczerbatka po głowie. Smok wymruczał, przymykając oczy, jakby chciał uspokoić swojego jeźdźca samym swoim łagodnym rykiem. Astrid nie potrafiła tego odpowiednio nazwać, ale wiedziała, że ta terapia Szczerbatka była najbardziej odpowiednia na stare rany jego jeźdźca.
- Nic się nie stanie - obiecała mu, stając na palcach i całując w policzek delikatnie. Czkawka spojrzał jej w oczy, starając się ukryć przed nią swój niepokój, ale nie potrafił. Teraz rzadko co potrafił przed nią ukryć. Znali się po prostu zbyt dobrze. - Wątpię, że Sączysmark będzie chciał tak ryzykować, poza tym pamiętaj, że nie jesteśmy sami. Orgah nam pomoże.
   Czkawka kiwnął głowa bez przekonania i wszedł do domu, mijając swoją wybrankę. Astrid westchnęła, czując mieszaninę szczerej radości i lekkiej irytacji. Dlaczego wszyscy tak reagują? Powinni się cieszyć. W końcu Mieczyk i Czkawka sprawili teraz niemały kłopot Sączysmarkowi i Szpadce. Astrid szczerze jej teraz współczuła, wiedząc, że po kłótni z bratem pewnie znalazła sobie cichy kąt i dała upust łzom. Jedyne, co chciała teraz zrobić, to dorwać Mieczyka i sprać go na kwaśne jabłko za takie potraktowanie swojej siostry. Choć z drugiej jednak strony Szpadka początkowo też nie była zachwycona jego zaręczynami z Tanyą...
   Wyrwała się z tych rozmyślań, powracając do chwili teraźniejszej. Słońce znajdowało się już na linii horyzontu, farbując okoliczne wody kroplami rdzawej farby. Zadrżała na samą myśl, starając się nie wyzbywać entuzjazmu. Czerwone zachody słońca zawsze wróżyły coś niedobrego, a przynajmniej w to wierzyli Wandale. W końcu naoglądali się wiele takich zachodów w życiu plemienia.
   Astrid była już przy domu Valki, gdy złapała się za głowę. Ostatnio coraz często ja pobolewała i czuła, jakby cały świat wirował wokół niej. Przystanęła na moment, dotykając skroni, by uspokoić  zarówno bicie swojego serca jak i całej rzeczywistości, jaką rejestrowały jej bystre oczy. W końcu, gdy zawroty głowy ją opuściły, odetchnęła wolno i spojrzała na próg domu Sączysmarka, z którego wyszedł mocno wkurzony Czkawka, zatrzaskując za sobą drzwi. Już miała do niego krzyknąć, gdy głos uwiązł jej w gardle.
   Złapała się mocniej parapetu, ale siła w nogach ją opuściła i jeźdźczyni zjechała po ścianie domu Valki na miękki biały puch, oddychając z trudem. Co jej na dobrego Thora było? Pamiętała, jak całe Berk chorowało z powodu krążącej grypy, a ją dziwnym trafem wirus ominął. Chlubiła się tym, że miała trwałą odporność. Może jednak nie powinna się tym tak szczycić...
- Astrid, Astrid, wszystko gra? - otworzyła oczy i pierwsze, co zauważyła, to czujne i przestraszone oczy Czkawki, wpatrujące się w nią z niemałą troską. Zarejestrowała, że wciąż leżała w zaspie, ale nie miała siły się podnieść, jakby coś przygwoździło jej ciało do podłoża. Jestem Astrid Hofferson, powtarzała sobie za każdym razem, gdy dotykała jej słabość. Gdy życie rzucało jej kłody pod nogi, ona wstawała, otrzepywała się i wymawiała to właśnie zdanie w przypływie dumy i zdecydowania. Teraz, leżąc w śniegu nie czuła już wartości swoich słów.
- Tak - odparła słabo, gdy jej mąż ujął ją najdelikatniej, jak tylko potrafił w ramiona i podniósł, opierając jej głowę o swoje ramię. - Chyba tak.
- Może powinienem zabrać cię do Gothi? - zaproponował, ale Astrid pokręciła stanowczo głową. Odwiedziła staruchę tylko kilka razy i nigdy nie z własnego powodu. Nie chciała przerywać tego osiągnięcia. Da sobie radę, nawet teraz.
- Dam sobie radę - powtórzyła tym razem na głos, czując jak siła powraca do niej z każdą chwilą, niczym pochłaniające ją ciepło. Czkawka spojrzał na nią, jakby nie wierzył w jej słowa, ale nie kłócił się z nią więcej, westchnąwszy tylko lekko.
   Mimo to niósł ją w ramionach aż do samego domu, na co ona przystała z brakiem sprzeciwu. Wolała udawać, że chce po prostu pozostawać w jego ramionach jak najdłużej, niż przyznać się do tego, że jeszcze nie czuje się o siłach, by stanąć na nogi. Choć oczywiście bliskość z jej jeźdźcem zawsze była dla niej przyjemna.
- Przeziębienie? - spytał ją, gdy położył ją na miękkiej kanapie wyłożonej jasnym futrem. Astrid zaprzeczyła ruchem głowy. - Może zatoki? Nie wiem, to Gothi zna się lepiej na tych sprawach.
- Nic mi nie będzie - powtórzyła dziewczyna, siadając mimowolnie. Nie chciała, żeby się tak o nią martwił, choć do głowy powoli przedostawała się jedna opcja, której jednocześnie się obawiała i na nią czekała. Nie, dość. Czkawka ma za dużo własnych problemów.
- Jesteś niemożliwa, Hofferson - westchnął, unosząc ręce w geście desperacji. Szczerbatek podreptał do niej zza pleców jeźdźca i przylgnął do dziewczyny, kładąc swój łeb na jej kolanach. Zielone oczy smoka wpatrywały się w nią z mieszaniną smutku i ciekawości. Astrid pogłaskała Nocną Furię po głowie i pocałowała niedaleko lewego ucha.
- Haddock, skarbie - mruknęła pod nosem, a Szczerbatek zarechotał gardłowo, podnosząc głowę i spoglądając na Czkawkę, jakby się z niego śmiał. Jeździec wywrócił oczami i przeszedł pół pokoju energicznym, spiętym chodem, jakby się nad czymś zastanawiał.
   Nagle drzwi otworzyły się z hukiem, a Szczerbatek odskoczył na bok w takiej pozycji, jakby chciał bronic Astrid przed wrogiem. Czkawka błyskawicznie obrócił się w kierunku progu, ale uspokoił się nieco, zauważając stojącego w nich Svena.
- A zapukać to nie można? - spytał z cieniem uśmiechu. Sven jednak wyglądał na przestraszonego. Jego oczy rozszerzyły się, gdy spojrzał na swojego jeźdźca.
- Wybacz mi, Czkawka - odpowiedział uprzejmie, dysząc ciężko. - Chcę... Muszę...
- Co się stało, Sven? - zapytała Astrid, marszcząc brwi. Wandale słynęli ze swojej uprzejmości. Fakt, że Wiking wpadł ot tak do domu wodza było dość sporym zdziwieniem - coś musiało się za tym kryć.
- Ktoś... ktoś chce rozmawiać z tobą, Czkawka.
   Szczerbatek zawarczał, niekoniecznie do samego Svena i przeszedł pomieszczenie, byleby znaleźć się przy swoim jeźdźcu. Czkawka zmarszczył brwi. Raczej nie zapraszał nikogo na swoją wyspę.
- Kto to? Orgah? - dopytywał się, mierząc Wikinga swoim inteligentnym spojrzeniem. Sven jednak nie odpowiedział.
- Nie wiem, kim jest, ale wygląda groźnie - odparł Wiking wolno, spoglądając na Astrid. Czkawka podążył za jego spojrzeniem i znalazł się tuż przy niej, zanim ona zdążyła na dobre stanąc na nogi.
- Czkawka, nie idź... - zaczęła, ale jej mąż ucałował ją krótkim, ale pełnym uczucia pocałunkiem i spojrzał jej w oczy. W takich chwilach jak ta, żałowała, że był wodzem. Wolała mieć go na wyłączność. Wolała, by był bezpieczny.
   Mimo to, zanim zdołała powiedzieć to na głos, drzwi zamknęły się dźwięcznie za jeźdźcem i jego smokiem. Dobrze, że chociaż Szczerbatek z nim poszedł, pomyślała tylko, starając się uspokoić.



   Mijały wolno godziny, a Astrid obawiała się coraz bardziej. Co się stało? Gdzie był Czkawka? Co kilka minut chciała rzucić wszystko i lecieć za nim, gdziekolwiek by się nie znajdował, ignorując swoje dzisiejsze omdlenie. Mimo to zatrzymywała ją Mel, siedząca teraz na jej kolanach. Nie mogła zostawić dziewczynki, tym bardziej, jeśli coś stało się Czkawce. Skoro teraz nawet Warringowie wiedzieli o tym, że Mel jest ich zastępczą córką, to równie łatwo mogli wykorzystać ten fakt ich wrogowie.
   Mel na całe szczęście nie zauważyła po niej kompletnie żadnych emocji. Była zbyt zajęta zabawą ze swoim własnym smokiem, by zwrócić uwagę na to, jak Astrid trzęsą się ręce przy obejmowaniu jej.
- Patrz, on musi naprawdę uwielbiać węgorze! - wykrzyknęła z cichym, dziecięcym śmiechem, gdy jej mały Wandersmok, drapiący podłogę pod jej bosymi stopami wciągnął niemal całego węgorza za jednym zamachem.
   Astrid uśmiechnęła się lekko, ale ten uśmiech był pozbawiony wszelkich emocji. Tak jakby tu znajdowało się jej ciało, a duch i umysł był razem z Czkawką. Może to niekoniecznie jest wróg - pocieszała siebie w myślach. W końcu tyle klanów wyglądało groźnie, choćby Warringowie, którzy jak się okazuje mieli ogromne serca pełne lojalności wobec swoich przyjaciół, tak samo Damorowie - rodzeni rzemieślnicy. Wikingowie od zawsze wyglądali groźnie, więc dlaczego niby ten jeden gość, który zawitał dziś na Berk miał stanowić zagrożenie.
   Drzwi do domu otworzyły się po raz drugi dzisiejszego dnia, tym razem nie zwiastowały jednak kłopotów, pomimo że Astrid zerknęła podejrzliwie na swój topór, lezący na półce ponad nią a Mel. W progu pojawił się Śledzik, kaszląc głośno, gdy spotkał się z zimnym powietrzem.
- Śledzik! - wykrzyknęła Mel i pobiegła w jego kierunku, ściskając go na przywitanie. Spośród reszty jeźdźców - nauczycieli, właśnie jego ostatnio Mel bardzo polubiła. Nic dziwnego, skoro chłonęła informacje dotyczące jej smoka niczym pergamin atrament, a Wiking od zawsze był źródłem wszelkich informacji o smokach.
- Cześć, mała - przywitał się otyły jeździec, za którym chowała się Sztukamięs. - Jest Czkawka?
   Astrid spojrzała na niego i wzruszyła ramionami, przekazując mu samym spojrzeniem, że coś tu nie gra. Bliźniaki, czy Sączysmark nie zrozumieliby tego gestu, ale nie Ingerman. On zawsze zauważał takie spojrzenia. Jako pierwszy wychwycił, że coś jest między Astrid, a Czkawką, gdy byli jeszcze nastolatkami.
- Miałeś przecież lecieć do Przełęczy Flisaków - powiedziała Astrid luźnym głosem, udając przy Mel. Śledzik spoważniał, gdy zrozumiał wagę sytuacji, w jakiej musiał znaleźć się jego wódz, ale szybko jego twarz się zmieniła.
- Johann jeszcze do nich nie dotarł z moimi księgami. - nadąsał się, klepiąc Sztukamięs po plecach. Smoczyca przepchnęła się za nim i ułożyła się w kącie, przymykając oczy, jakby nie zwróciła w ogóle uwagi na obecność drugiego smoka w tym samym pomieszczeniu. - A szkoda, miałem zapytać ich o zdanie.
- I nie mogłeś wysłać Straszliwca? - zapytała ze śmiechem Mel, patrząc wysoko w górę, by móc dostrzec twarz jeźdźca. Śledzik zarumienił się.
- Wolałbym mieć pewność, że przeczytali moje rozdziały o Gładkoskrzydłych. - tłumaczył jej. - Coś mnie ominęło? - spytał, gdy mel pociągnęła go ku miękkim, ocieplanym fotelom.
- Tak - odpowiedziała krótko Astrid, zerkając mimowolnie na Pioruna, który wdrapywał się po drewnianych półkach w regale.
- Piorun! - wykrzykneła Mel z udawaną złością i wzięła smoka na ręce, zanim znowu coś zepsuł.
- Tak? - zapytał z ciekawością Śledzik, mrużąc błyszczące oczka, niczym małe koraliki. Jeździec rozejrzał się i zauważył gorący napar z liści melisy stojący na stoliku. Wziął czysty kubek i nalał sobie napoju - Co takiego?
- Sączysmark i Szpadka się zaręczyli - odpowiedziała Astrid bez większych ogródek, a Śledzik w ostatniej chwili się powstrzymał przed wzięciem łyka ze swojego kubka. Spojrzał ze zdziwieniem najpierw na Astrid potem na Mel, jakby dziewczynka była w ogóle świadoma całej sytuacji.
- Sączysmark? Ze Szpadką? - Wiking był równie w szoku, co wszyscy inni, zauważyła Astrid, co tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że dwójka przyjaciół starannie maskowała przed sobą swoje uczucia. - Oszalałaś, Astrid?
- Kiedy to prawda - zaśmiała się Mel. - Całe Berk o tym mówi!
- Żałuj, że nie widziałeś miny Czkawki, gdy Sączysmark poprosił go o zgodę na ich ślub - Astrid uśmiechnęła się szczerze, przypominając sobie ten moment. Gdyby nie to, że zmusiła go do działania, nieustraszony Pogromca Smoków stałby tam dalej z szeroko otwartymi ustami. A sądziła, że już nic go nie zdziwi...
- Na Odyna - westchnął Śledzik, opierając się o oparcie fotela, które zgrzytnęło pod jego plecami. - Ciekawe rzeczy się tu dzieją, gdy mnie nie ma - powiedział poważnie.
   Mel głaskała swojego smoka, który mruczał za każdym razem, gdy dłonie dziewczynki stykały się z jego niebieskawo-fioletową skórą. Czasami Astrid zauważała iskry pojawiające się między palcami Mel, ale mała jeźdźczyni nie wyglądała, jakby cierpiała. Wręcz przeciwnie, opiekowała się nim jeszcze troskliwiej.
- A jak ci idzie opieka? - zapytał Śledzik, najwyraźniej zauważając już zażyłość pomiędzy dziewczynką, a jej smokiem. Sztukamięs słodko chrapała w kącie, pewnie zmęczona całodziennym lotem. - Znalazłaś już odpowiedni pokarm? Czy dalej szukasz?
   Mel musnęła palcami po cienkiej błonie skrzydeł Pioruna i smok wtulił się w jej ramię.
- Tak. Na początku postawiliśmy z Czkawką na ryby, bo w końcu to gatunek podobny do Szczerbatka, ale cały czas coś mu nie odpowiadało - spojrzała na Pioruna z lekkim rozgniewaniem, jakby chciała mu pokazać, ile straciła czasu i cierpliwości, by wybadać, za czym przepadają Wandersmoki. - Potem kupiłam od Grubego dwa węgorze i okazało się, że Piorun za nimi przepada.
- Węgorze - wymruczał z zainteresowaniem Śledzik, drapiąc się pod brodą. - To rzeczywiście fascynujące. Myślisz, że ma to coś wspólnego w wytwarzaniem prądu? Trzeba to zapisać w Księdze...
- Nie wiem - Mel wzruszyła skromnie ramionami, spoglądając na Astrid z duma, jako że dokonała własnego odkrycia. - Ale też się nad tym zastanawiałam.
   Astrid słyszała tę wymianę zdań jakby przez mgłę, skupiając się cały czas na własnych zwątpieniach. Może powinna zostawić Mel ze Śledzikiem? Dziewczynka powinna być bezpieczna, a ona poszłaby poszukać Czkawkę. Nie ma go w końcu tak długo...
   Znowu zatopiłaby się w fali niepokoju, gdyby w drzwiach nie stanął nagle Czkawka, uśmiechając się z cieniem ulgi i radości na widok swojej rodziny i przyjaciela. Wyglądał na zmęczonego dzisiejszym dniem, zresztą trudno było mu się dziwić. Jeśli do tej pory rozmawiał tylko z tym jednym gościem, to dialog ten z pewnością go zmęczył.
- Czkawka! - wykrzyknęła Mel, kładąc delikatnie Pioruna na kanapę i biegnąc w kierunku przybranego taty.
   Jeździec przykucnął i wziął małą w objęcia, biorąc wdech wśród jej gęstych, skołtunionych włosów, na które nawet Astrid nie potrafiła znaleźć rozwiązania. Śledzik wpatrywał się w nich przez chwilę z dziwną miną - Astrid nigdy nie widziała u niego podobnej i nie wiedziała, co mogła ona oznaczać.
- Kim był ten gość? - zapytała od razu Astrid, choć widok jej męża całego i zdrowego nieco ją uspokoił. Szczerbatek wślizgnął się do środka, po czym ułożył się koło Sztukamięs, gdy zauważył, że smoczyca zasnęła.
- Cześć, Śledzik - przywitał się wpierw jeździec, gdy Mel w końcu puściła jego szyję. Piorun podreptał za nią, zeskakując z cichym łoskotem z kanapy. - Zaraz wam powiem, dajcie mi odetchnąć - powiedział, całując Mel w policzek. - A ty nie powinnaś spać? - zapytał ją łobuzerskim tonem, po którym Astrid uznała, że musiał mieć naprawdę dobry humor. Kim był ten obcy?
   Mel machnęła ręką, po czym złapała go za rękę.
- Chodzi o węgorze, Czkawka. Rozgryzłam to dzisiaj po obiedzie. Wandersmoki uwielbiają węgorze!
   Spojrzenie Czkawki spoczęło na moment na Piorunie, który był już niedaleko bosych stóp dziewczynki i jeździec uśmiechnął się z błyskiem zrozumienia.
- Niewiarygodne - wyszeptał, a Śledzik kiwnął głową z przytaknięciem.
   Astrid odchrząknęła, próbując ściągnąć na siebie uwagę swojego męża. Siedziała kilka godzin jak na szpilkach i cały czas myślała o jego bezpieczeństwie, podczas gdy jeździec wrócił z szerokim uśmiechem do domu i nie udawał, jakby nic się nie stało. Postanowiła, że jeśli Czkawka nie wyjaśni jej, co jest grane w ciągu pięciu minut, to jeździec znajdzie się na polu bitewnym Odyna szybciej, niż powinien.
   Czkawka spoważniał na widok jej miny, po czym pogłaskał Mel po głowie.
- Idź spać, Mel. Jutro porozmawiamy o Piorunie. - powiedział.
- Obiecujesz? - dopytywała się dziewczynka, biorąc na ręce swojego małego smoka, który przeciągnął się w jej ramionach, jakby wiedział, że jest u siebie.
- Obiecuję. - Czkawka kiwnął głową z powagą. - No już, zmykaj.
   Mel pożegnała się krótko ze Śledzikiem, po czym poszła do swojego pokoju, stukając bosymi stopami o drewnianą podłogę. Szczerbatek odczekał chwilę, po czym zniknął za nią, co robił ostatnio coraz częściej, jakby obawiał się, że Piorun zrobi jej krzywdę podczas snu. Szczerbatek najprawdopodobniej wciąż nie ufał nowemu członkowi rodziny.
   Gdy w domu Haddocków nastała cisza, Czkawka usiadł między Astrid i Śledzikiem i odetchnął spokojnie, wyzbywając się ostatnich zbędnych odczuć. Ciszę przerywało jedynie ciche chrapanie Sztukamięs w kącie pomieszczenia.
- No i jak? - dopytywała się Astrid cicho, zastanawiając się, czy Mel nie skusi się, by ich podsłuchiwać. - Kto to był?
- Szpieg Hoodów - odparł Czkawka spokojnie, opierając się o swoje nogi na łokciach. - Chciał ze mną mówić, bo postanowił zdradzić swoich.
   Nikt nie odpowiedział. Astrid zastanawiała się, ile razy jeszcze w ciągu dnia jej humor ulegnie zmianie. Już drugi raz była w szoku, a od ostatniego zdziwienia nie minęło nawet dwanaście godzin. Bogowie się na mnie uwzięli, pomyślała, zastanawiając się, ile razy jej ukochany wypowiedział te słowa.
- Naprawdę? - wydukał w końcu Śledzik. - Kim on był? Kimś ważnym? Dlaczego ich zdradził?
- Nie mogę tego powiedzieć - westchnął Czkawka, rozglądając się czujnie po domu, jakby nie czuł się tutaj bezpiecznie. - Na Berk też są szpiedzy. Ważne, że mam już plan ataku. Jutro rano wyślę moją mamę z wiadomością do Orgah. Straszliwca mógłby ktoś przejąć...
- Plan? - spytała Astrid, marszcząc brwi. Kolejna walka? Ledwie rok temu zginął Theod, a dwa lata temu na Berk stoczyła się bitwa, której o mało co nie przegrali. Miała nadzieję, że konflikty w końcu się skończą i będą mogli nacieszyć się bezpieczeństwem. - Kiedy zamierzasz uderzyć?
- Za dwa dni - Czkawka spojrzał jej oczy i Astrid poznała po nim zdeterminowanie. Miał plan i zamierzał się go trzymać, jakby miał był ostatnim, co zrobi, zanim uczyni Berk znów bezpiecznym miejscem. - Hoodowie będą płynąć na północ, do Gór Kościstych. Tam ich złapiemy.  







Witajcie :33 mam nadzieję że cieszycie się z weekendu tak jak ja :DD koleżanka wyciągnęła mnie na herbatę do kawiarni, to dlatego tak późno dodaję, ale - jak obiecałam - jest piątek i jest rozdział :))

Następny za dwa tygodnie :) buziaki, Just ;**

21 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Czuję różne emocje przez ten rozdział. Pozytywne rzecz jasna.. Trochę takie ooooo *0* hiccstrid (dziękuję kochana, dziękuję!), ten strach, ta niepewność, a potem uhuhu bitwa jupi ja jea, i Czkawek taki wódz, mrrr kochany mój <3 - tak wygląda kom świeżo po rozdziale.
      Przyznam się, że nie mam za bardzo siły się rozpisywać, a to tylko dla tego, że mam zamiar jutro wcześniej wstać, żeby ogarnąć zadanie do końca (tak dzisiaj Hero zrobiła tylko część bo chciała dokończyć rozdział), a potem jedziemy na czuwanie w ramach "24 godziny z Panem Jezusem" - nie wiem czy słyszałaś, to pomysł bodajże papieża, ale ja już nie o tym.

      Rozdział fenomenalny, po prostu bajecznie mi się czytało, a jeszcze przy ulubionej nucie to już w ogóle. Czekałam kiedy tylko dodasz i dodałaś, chwile po mnie :) Ledwo co zdążyłam nacisnąć "opublikuj" a tu już Just z rozdziałem wjechała. No i pierwsza jestem od dłuższego czasu, mam powody do świętowania. W sumie jestem najzagorzalszą fanką, więc nie ma innej opcji. Hahaha Przedstawicielka Fanów Just Dreamie <3 Och kochana, widzisz jednak się rozpisałam nawet, ale to tylko dlatego, że ooooch jeaaa niedługo wojna w Berk, a mój Czkawek takie zajebiaszcze plany ma, że niech cię Gevorg już boi. Uoooo aż się nie mogę doczekać, ale kurde dwa tygodnie! Nie wiem czy wytrzymam. Uzależniłam się od tej twojej twórczości teraz... :* Będę czekać!!!

      Kończę, bo na pewno będziesz się śmiać z tego jakże pokręconego koma. No już, Hero, zamknij się!

      ALALALALLA HICCSTRID <3 KOCHAM CIĘ <3

      ~ SuperHero, żona tego zajebiszczego wodza <3333

      Usuń
    2. Oo fajnie :) widzę że się rozwijasz :D i to jeśli chodzi o wiarę i o pisanie :33 ja tylko śpiewam mękę i hosannę na triduum - i pewnie psalm :3 tak, wasza Just wraca do śpiewu :)) dzięki że napisałaś zaraz po :D ja byłam zbyt wycieńczona żeby zerknąć i poszłam spać, dlatego odpisuję dzisiaj :) JEEJ MAM FANÓW!! jakie to zajedwabiste uczucie :DD dzięki wam kochani wy moi :** <33

      Usuń
  2. Ha, ja miałam nadzieję, że dodasz w piąteczek ^^
    Cóż mogę rzec, mistrzu ? Jesteś genialna. Ładnie napisany rozdział, spokojny, choć serducho zaczęło bić szybciej, kiedy Czkawka musiał wyjść. :/ Już się obawiałam ale na szczęście jest już cacy.
    Ślub Szpadki i Smarka to nie do konca super pomysł:
    1. Obawy Czkawki mogą się potwierdzić.
    2. Przecież Smark i Szpadka się pozabijaja :P
    Stawiam, że Sączysmark pierwszy odpadnie :3
    Astrid jak zawsze musi być uparta. No co za baba. Czy ona kiedykolwiek pomartwi się o siebie i o tę "opcję ", której się bała i na którą czekała ? ( Mam nadzieję, że to jest to, o czym myślę, a jak nie to mnie popraw xD )
    Wracając do innych rzeczy, aż ciary przechodzą na myśl o wojnie. Gdybym była czkawką to bym swojej mamy nigdzie nie wysylala. Ale ktoś niestety musi a Valka jest doświadczona. :)
    Szpiedzy na Berk ? Od razu przed oczami mam żniwiarzy z akademii mitu. Czytam tę serię już 2 raz. Haha. Cóż...
    dla mnie to ciut dziwne. Jeśli są szpiedzy, to muszą się jakoś różnić od wikingów. Np ktoś zwróci uwagę,że wiking jest albo dziwny, albo nieznajomy. ;_; Albo coś ten teges. *Tak, próbuje myśleć. :')

    Szykuje się wojna! YEAH! To raczej rola Hero, żeby tak się jarac, ale co tam. Już nie mogę się doczekać, lecz boje się, że Gervog będzie miał znaczącą przewagę. Berk ma tylko Ograh ( damorow też ?) A gdyby ci goście, z jakiejś tam mrocznej wyspy, gdzie jest rzekoma rodzina Astrid? Zapomniałam nazwy :/
    A, dorzucę jeszcze, że Mel jest przeslodka ! Uwielbiam tego dzieciaka :P

    No i dzięki za rozdział I poprawienie humoru ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba zgadłaś z tym stanem As ale sama chciałam to zasugerować więc nie ma się co dziwić xdd poza tym wiem że czekacie wszyscy na potomka As i Hicca ;)) Czkawka nie jest taki głupi - poza tym nikt nie spróbuje zaatakować Valki jak zobaczą jej Chmuroskoka ;) no i ma prostą fuchę - lecieć do Orgah i dać list od wodza Berk - drobnocha ;) poza tym reszty jeźdźców Czkawka potrzebuje na miejscu ;) no i wiedziałby że jak np wyśle Smarka to Szpadka do niego bd skakała o to xdd

      Usuń
  3. Długo mnie tu nie było. Miałam próbne egzaminy. Przepraszam.
    No więc krótko powiem, kiedy w końcu As zemdleje (czy coś), bo miną wieki, zanim ona dobrowolnie pójdzie do Gothi. Czkawka, wierzę w ciebie stary. Mieczyk i Tanya. Sączysmark i Szpadka. Dwa wesela- dwie katastrofy. Już się cieszę. Tylko popcorn gdzieś wykombinuję i będzie gites.
    Dużo siły,dużo motywacji i małego zapieprzu w szkole.
    Keep

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, a jak ci poszły próbne egzaminy? :) mam nadzieję że dobrze ;) As nie jest typem - coś nie tak to do lekarza :) czemu zaraz katastrofy? :D aaa, no tak. Bliźniaki.

      Usuń
    2. Bladego pojęcia nie mam jak poszły, ale mam nadzieję że nie jest aż tak źle (80% wystarczy mi w 100%. No to siem pytam, kiedy zemdleje. Bliźniaki- i wszystko jasne.

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czm usunęłaś? :D byłam już w połowie czytania XDD

      Usuń
    2. Ja usunęłam??? Widzę, że "komentarz został usunięty przez administratora bloga". Chlip chlip. Już nic nie można, bo przez emotkę cenzura od razu...

      Usuń
    3. Nie no na pewno nie przeze mnie :oo ja nigdy nie kasuję komów, przysięgam

      Usuń
    4. Następne co będzie, to blokada komentarzy pewnie :O

      Usuń
  5. Jak dawno mnie tu nie było *.* no ale nadrobiłam i jestem zadowolona xD
    Smile cały czas mi truje, że As w ciąży jest xd i dobrze najlepiej jakby już rodziła :D
    Sączysmark i Szpadka no no... ale Mieczyk idiota. Powinien się cieszyć a tu gówno. Eh no fajnie się wszytko rozwija xd inspirujesz mnie bo od dawna nic nie pisałam :/ musze weny nabrać xD
    Kocham i czekam na następny rozdział :* :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też xD no o Mieczyku to w sumie jedno powiedzieć można hahaha xdd ej wyluzujcie z tą As, nic nie jest pewne :pp

      Usuń
  6. Świetny rozdział a tak przy okazji zapraszam :
    zupelnie-inna-historia-jws.blogspot.com
    ( dopiero zaczęłam pisać pierwszy blog)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mogę się doczekać piątku !! Czekamy z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  8. będzie dzisiaj rozdział ? Bo dzisiaj mijają 2 tygodnie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. 53 year-old Accounting Assistant I Cami Ramelet, hailing from Trout Lake enjoys watching movies like Private Parts and Mushroom hunting. Took a trip to Lagoons of New Caledonia: Reef Diversity and Associated Ecosystems and drives a Alfa Romeo 6C 1750 Supercharged Gran Sport Spider. nastepny

    OdpowiedzUsuń