Czkawka wypoczął już zupełnie, a co najważniejsze w głowie miał tylko jedno - świeży entuzjazm nadchodzącym otwarciem Smoczej Akademii. To już dziś, pomyślał, jednocześnie ciesząc się i niepokojąc. Miałm nadzieję, że dopiął wszystko na ostatni guzik. Od kilku dni zbierał notatki, ustalał terminy zajęć z jeźdźcami, przygotowywał materiały i miejsca.
- Dzień dobry, śpiochu - obudziła go rano Astrid długim pocałunkiem. Wódz uśmiechnął się.
- Dość miły początek dnia - powiedział. - Mogłabyś to robić częściej.
Dziewczyna uśmiechnęła się tylko w odpowiedzi.
- Nie mogę się doczekać. - szepnęła entuzjastycznie. - Pewnie reszta tak samo. Ciekawe, ilu będzie studentów - Czkawka rozciągnął się, ziewając przeciągle.
- Mam nadzieję, że dość, by nasza praca nie poszła na marne.
- Och, Czkawka, praca to się dopiero zacznie - westchnęła Astrid, schodząc po schodach na dół.
Jak się okazało, do Akademii zgłosiło się jedenastu uczniów, w tym pięć dziewczynek i sześciu chłopców. Wyglądali na mocno skonsternowanych, ale jeźdźcy powitali ich dość miło. Smoki nie stały w zasięgu wzroku, z obawy, by nie wystraszyć nowych uczniów.
- Sądziłam, że będzie ich więcej - mruknęła Szpadka do brata, wpatrując się w nowoprzybyłych. Mieczyk zarechotał w odpowiedzi.
- Pewnie zobaczyli cię przed otwarciem Akademii.
Czkawka powitał nowych uczniów, po czym podzielił grupę na dwie części, by nauczyciele nie mieli problemu ogarnąć jedenastki plus swoich smoków. To byłoby dość ryzykowne. Tak więc powstały dwie oddzielne klasy.
- Witajcie wszyscy na Zajęciach Smoków. - powiedziała Valka, głaszcząc swojego Chmuroskoka. Czkawka stał przy bramie, obserwując swoje dzieło w cieniu. - Będziemy się tutaj uczyć, cóż o smokach i ich tajemnicach, które pragnę wam przekazać. Czy macie jakieś pytania?
Dwie osoby podniosły do góry swoje ręce.
- Tak? - spytała Valka wskazując chłopca o długich, rudych włosach związanych w jeden warkocz.
- Czy będziemy latać na smokach?
- Będziecie, ale nie na moich zajęciach. Od tego są lekcje prowadzone z Astrid i Sączysmarkiem. Słucham?
Najmłodsza ze wszystkich dzieciaków grzecznie wstała. Byłą szczupła i niska, toteż nie za bardzo wyróżniała się z siedzących na drewnianej ławie uczniów.
- No bo... czy smoki są naprawdę tak niebezpieczne? - spytała cicho. Valka zerknęła na syna ledwie zauważalnie.
- Nie, jeśli wiesz, jak z nimi postępować i nie chcesz im zrobić krzywdy. One to wyczuwają i się bronią. Skąd to pytanie? Przecież na Berk żaden smok nie robi nikomu krzywdy.
Dziewczynka popatrzyła na swoje stopy. Przez moment się nie odzywała, po czym szepnęła cichym głosikiem:
- Mój tatuś zginął przez smoka. - wszyscy w Arenie popatrzyli na nią ze strachem i współczuciem.
Valka wyglądała, jakby nie wiedziała, co ma powiedzieć. Czkawka znał jej ojca, domyślił się, że było to Storczyk Wędrowiec, jeden z członków rady. Rzeczywiście, spłonął przez ogień smoków, ale sam wszedł do smoczego leża z bronią, a smoki potraktowały go jak intruza. Wódz postanowił więc rozbić atmosferę, która nagromadziła się w tym miejscu, jednocześnie pomóc swojej mamie.
- Smoki potrafią zrobić krzywdę - powiedział, wychodząc z cienia. Oczy dzieciaków przeniosły się z jeźdźczyni na niego. - Ale ludzie wcale nie są im dłużni. Ja popełniłem ten błąd i pewnie widzieliście już u Szczerbatka protezę ogona. - wskazał na swoją nogę - ja mam własną. Twój ojciec był dzielnym człowiekiem, ale popełnił ten sam błąd, co ja. Tyle, że jemu nie udało się wyjść z tego cało. To nie znaczy, że ty nie masz szansy. Nie potrafię zliczyć, ile razy to smoki uratowały mi życie, Mel - powiedział, kładąc dłoń na ramieniu dziewczynki.
Mała Mel obróciła się do Valki, której spojrzenie wyrażało podziękowanie.
- Mi smoki nie zrobią krzywdy? - zapytała cicho mała.
- Po to tu jesteś - odpowiedział wódz. - żeby szkolić się na jeźdźca smoków. Jak na razie żadnemu z wszystkich jeźdźców nie stała się krzywda przez smoki, więc nie macie, czego się bać.
- A kiedy będziemy mogli wybrać sobie smoka? - spytał pyzaty chłopak, podobny do Śledzika. To jego kuzyn, przypomniał sobie Czkawka. Darczykłak.
- Wtedy, kiedy dowiecie się o nich nieco więcej - powiedział Czkawka, zostawiając uczniów pod opieką swojej mamy. Nie chciał już więcej zakłócać przebiegu zajęć, a wiedział, że jego obecność tutaj może go zakłócić o wiele bardziej niż obecność pozostałych jeźdźców. W końcu on był wodzem.
Siedział więc ze Szczerbatkiem w niewidocznym przez pozostałych miejscu, słuchając wykładów swojej mamy, z których ona sam sporo się uczył. Co prawda, większość rzeczy już wiedział, ale sam sposób, w jaki Valka mówiła do uczniów bardzo go inspirował.
- Smoków nie można zaliczyć do żadnych innych zwierząt - mówiła, głaszcząc leżącego obok Chmuroskoka, który w ogóle zdawał się nie interesować faktem, że śpi na lekcji. - Co prawda możemy znaleźć u nich różne części, które wskazywały by na pochodzenie od zwierząt, jak cztery łapy, choć niektóre smoki mają ich więcej, czego się dowiecie poznając ich rasy. Mają też zęby, pazury, w zależności jak już mówiłam od gatunku. Każdy smok jest jakby połączeniem zwierząt, ale jednocześnie każdy smok ma instynkty, które przybliżają go pochodzeniem bardziej do człowieka, niż do zwierzęcia, jak bardziej rozwinięte instynkty macierzyńskie, troska, humor, a nawet pragnienie zemsty.
Czkawka drapał czarne łuski Szczerbatka, słuchając lekcji z zapartym tchem. Za kilka minut zaczynały się zajęcia, prowadzone przez Szpadkę, na które wolał mieć oko, bo nigdy nie wiadomo, co dziewczynie strzeli do głowy. Jeszcze raz zerknął na szóstkę ciekawskich dzieciaków, po czym szepnął do smoka:
- To co, Mordko, lecimy?
Gdy dolecieli na Polanę Igrony, otoczoną pasem wysokich drzew, Czkawka kazał Szczerbatkowi schować się za wysokimi krzewami leśnych jeżyn. Musieli przy tym uważać na ostre jak brzytwa kolce.
Uczniowie już szli leśną ścieżką z Berk prosto na polanę, na której stały dwie długie, dębowe ławki. Przed nimi stała Szpadka, która wyglądała na wyjątkowo zestresowaną. Obok niej stał Wrzeniek. Był raczej spokojny w jej towarzystwie, a nawet tak spore smoki jak on nie brały dzieci Wikingów na poważnie, tak jak Wikingowie nowowyklutych smoków. Pod warunkiem, że nie były Straszliwcem Straszliwym, naturalnie.
Piątka drugiej grupy, którą prowadził Mieczyk, właśnie dotarła do ławek, siadając na nich wygodnie. Mieczyk mruknął coś w stronę siostry, na co zareagowała gniewem, po czym wrócił znów na ścieżkę.
- Chodź bliżej - Czkawka zwrócił się do Szczerbatka. Oczywiście reszta jeźdźców zdawała sobie sprawę, że Czkawka będzie miał na oku ich poczynania, ale to nie przed nimi Czkawka się chował. Jego zachowanie może i byłoby dziwne, gdyby nie było uzasadnione charakterem jeźdźców. Każdy z nich mógł mieć problem przy zajęciach, więc dobrze byłoby, gdyby był w pobliżu. Poza tym był bardzo ciekawy swego dzieła.
Schowali się tuż za Szpadką. Wrzeniek ich wyczuł, ale starał się tego nie demonstrować. Tak jak w przypadku Chmuroskoka zdawał się być znużony tą sytuacją.
- No to cześć - mruknęła do nich Szpadka, uśmiechając się niepewnie. - to są zajęcia Więzi ze Smokami. Chciałabym wam przedstawić mojego smoka Wrzeńka, który może nie wygląda zachęcająco - smok wyglądał na mocno wkurzonego jej słowami - ale ma wielkie serce - Szpadka przysunęła do siebie łeb Wrzeńca, głaszcząc go. Smok jakby się uspokoił.
Dzieciaki zerkały ciekawie na smoka i na swoją nauczycielkę. W grupie były trzy dziewczynki i dwóch chłopców. Domyślał się, że pewnie tej grupie spodobają się zajęcia.
- Dobra, mam do was pierwsze pytanie. Kto chciałby sam wytresować swojego smoka? - spytała, a wszystkie ręce podniosły się do góry niemal natychmiast. Szpadka popatrzyła na nich z uznaniem. - Łał, macie odwagę, ludzie.
Uczniowie uśmiechnęli się na jej słowa.
- Tak, czy inaczej, powiedzcie mi, jaki miałby być wasz wymarzony smok. - Czkawka popatrzył z szokiem na Szczerbatka.
- Ej, myślałem, że gorzej jej pójdzie. - mruknął z radością.
Kilka dzieci podniosło do góry swoje małe, dziecinne rączki.
- Ja chcę, żeby móc smok miał ogromne zęby i jeszcze większe szpony - powiedział ciemnowłosy chłopak z dużymi, czerwonymi policzkami. Syn Flegmy. Nic dziwnego, jego matka była w końcu wojowniczką, pomyślał wódz.
- Ja chcę, żeby mój smok mnie przytulał do snu i żeby dawał się głaskać - powiedziała najmniejsza dziewczynka.
- A ja chcę, żeby był Nocną Furią. - głos zabrała druga dziewczynka o blond włosach związanych w warkocz.
Czkawka spojrzał na Szczerbatka.
- Mi wystarczą dwie na głowie, jak kto woli - mruknął, ku urażeniu smoka.
- Nie sądzę, by Czkawka był z tego zadowolony - mruknęła do siebie jeźdźczyni, jakby czytała wodzowi w myślach. - Każdy smok ma inny charakter, wystarczy tylko być do niego otwartym i pewnym siebie i... - zaczęła wyliczać na palcach Szpadka. -... i mieć do niego cierpliwość, a każdy smok da nam się w końcu wytresować.
- Proszę pani - drugi z obecnych chłopców podniósł do góry dłoń. Przypominał Czkawce siebie samego sprzed lat, bo był chudy i wątły.
- Tak? - spytała Szpadka.
- Co to jest ta więź ze smokiem?
Szpadka wyglądała na zamyśloną tym pytaniem, ale Czkawka pozwolił jej na odpowiedzenie samemu. W końcu dziewczyna odpowiedziała wolno:
- Co by ci powiedział Czkawka... Hmm, myślę, że to po prostu przyjaźń ze smokiem. Nie wiem, jak to inaczej nazwać.
- A dlaczego się przyjaźnimy ze smokami? - spytała jedna z dziewczynek.
- No bo one pomagają nam a my im. - odpowiedziała wprost Szpadka.
Czkawka już miał pewność, że przyjaciółka da sobie radę. Wycofał się więc bezszelestnie ze Szczerbatkiem, po czym jeździec i smok odlecieli do tamtej grupy dzieci, która teraz miała zacząć lekcje z Sączysmarkiem. Tu chyba naprawdę przyda się pomoc, pomyślał wódz.
Zajęcia zaczynały się na plaży Thora, bo tam, jak wymyślił Czkawka, najłatwiej będzie ugasić pożar, jeśli takowy miałby miejsce, a wszyscy wiedzą, że Koszmar Ponocnik to najbardziej rozpalony smok ze wszystkich. Nie mówiąc już o tym, że jego jeździec jest po prostu nieodpowiedzialny.
Uczniowie zebrali się na piasku, czekając na nauczyciela, który wciąż nie przyleciał. Garstka chłopców zaczęła już usypywać zamki z piasków z nudów.
Czkawka nie miał tym razem kryjówki, więc postanowił po prostu przywitać się z dziećmi. Na jego widok wszystkie ucieszyły się.
- To wódz Czkawka! - wykrzyknął jeden z uczniów, uśmiechając się jak reszta jego kolegów i koleżanek.
Jeździec zerknął na chwilę na Szczerbka, po czym uśmiechnął się przyjaźnie do uczniów. Widzieli go już dzisiaj po raz drugi, przypomniał sobie.
- Będziesz prowadził dzisiejszą lekcję? - zapytała Mel, mrugając błyszczącymi oczkami.
- Mam nadzieję, że nie - szepnął pod nosem Czkawka, wiedząc, że Nocna Furia go usłyszy. - Sączysmark zaraz powinien być.
- Mam pytanie - rękę podniósł chłopiec w za dużym hełmie na głowie. - Mogę pogłaskać Nocną Furię?
- O i ja też! - krzyknął ktoś z boku.
Nagle wszystkim zachciało się pogłaskać pomiot burzy. Szczerbatek zerknął na jeźdźca pytająco. Nie sądził, by smok lubił zbytnie pieszczoty, co było specjalnością dzieci.
Czkawka wstrzymał śmiech.
- No, jeśli Szczerbatek się na to zgodzi - mruknął, co uczniowie uznali za "tak".
Nocna Furia wywróciła oczami, gdy małe, lepkie rączki drapały jej łuski i pysk. W końcu chyba Szczerbatkowi się to spodobało, bo zaczął mruczeć. Skrzydła smoka rozłożyły się, jak samo ciemnogranatowe ciało smoka. Czkawka zachichotał.
- Jaką wielkość mają skrzydła Nocnej Furii? - zapytał chłopiec o wielkim hełmie na głowie. PPrzez moment przypomniał mu Śledzika i jego zapał do nauki.
- Około czternaście metrów - powiedział Czkawka. Mógłby to mówić nawet przebudzony o bardzo wczesnej porze. Wiedział, że to samo potrafiła Astrid na temat Śmertnika Zębacza, czy Śledzik na temat Gronkiela. To kwestia zainteresowań i wytresowanego smoka.
- Błona bardzo gruba i śliska. - ocenił, oglądając skrzydła. - Chyba dobrze się nadaje do lotów, prawda?
- Idealnie - uśmiechnął się Czkawka. Udało mu się latać na różnych smokach, ale nigdy nie leciał szybciej niż na grzbiecie Nocnej Furii.
Szczerbatek kłapnął zębami, gdy jedna z dziewczynek podrapała go pod brodą. Nie zdążył ich niestety schować, a uczniowie odskoczyli od smoka jak oparzeni.
- Rety, widzieliście jakie on ma zębiska? - zapytał blondwłosy uczeń swojego przyjaciela.
- Jest przesłodki - mruknęła Mel, przytulając się do Szczerbatka.
Nagle na Plażę Thora wleciał Koszmar Ponocnik, a na nim jeździec, który najwyraźniej nie był zachwycony obecnością wodza na jego lekcjach. Czkawka zostawił dzieci ze Szczerbatkiem, wiedząc, że są zajęte, a przynajmniej nie będą słyszeć kłótni jeźdźców.
- A co ty tu robisz? - spytał Sączysmark z gniewem w głosie.
- Przyszedłem sprawdzić, jak ci idzie, a ty się spóźniłeś - warknął Czkawka. - Czy na tobie choć raz nie można polegać, Sączysmark?
- Można, ale nie kiedy latam z Hakokłem, mówiłem ci - wściekał się jeździec. - A ty się zgodziłeś.
Czkawka przejechał dłonią po swojej twarzy, modląc się do Odyna o cierpliwość.
- Dobra, nieważne, jeśli twój cenny czas sam na sam z twoim smokiem jest ważniejszy niż zajęcia to w takim razie...
- Nie, nie jest - burknął Sączysmark. - Przecież wiem, jak się do tego zabrać.
- Czyżby? - Czkawka w to szczerze wątpił, ale wiedział, że gdy podjudzi trochę przyjaciela, to ten się skupi na obowiązku. W końcu sam obiecywał, że się tego podejmie.
- Tak, zaraz ci pokażę przewspaniały wodzu - syknął, idąc z wściekłością w kierunku dzieci. Czkawka przez chwilę się obawiał, ale wiedział, że Sączysmark wie, co robi. Chwila, co?
Wódz przywołał do siebie Nocną Furię, by Szczerbatek nie przeszkadzał w zajęciach. Obydwaj stanęli w cieniu, obserwując poczynania Sączysmarka. Hakokieł również wyglądał na zaciekawionego.
- Jestem Sączysmark i będę uczył was Zajęć Sztuki Ognia, ale do tego trzeba mieć werwy, tak więc mam zamiar zrobić z was prawdziwych jeźdźców, a nie tych, którzy fartem wpisali się na listę - spojrzał sugestywnie w kierunku wodza, czego na całe szczęście nie zauważyły dzieci. Czkawka zagryzł zęby. Sączysmark przeginał i to ostro. - Jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości, to lepiej niech poszuka innych zajęć.
Uczniowie nie ważyli się odezwać, wpatrując się błagalnie w wodza. Po raz pierwszy Czkawka pomyślał, że być może otwarcie Smoczej Akademii jest złym pomysłem.
- To zaczynamy od krótkiej rozgrzewki - zawyrokował Sączysmark, a uczniowie drgnęli nerwowo na dźwięk jego głosu. - Potem pobiegacie wzdłuż plaży, a następnie wspinaczka na klify.
- Zwariowałeś? - wykrzyknął Czkawka, spanikowany. Wyobraził sobie te dzieci wspinające się po ostrych krawędziach klifu, a pod nimi spiczaste morskie głazy.
- Wyluzuj - warknął Sączysmark do wodza. - Przecież znam miejsce, gdzie wspinaczka jest bezpieczna. Poza tym będziemy z Hakokłem asystować.
Jak się okazało, zajęcia nie wyglądały aż ta źle, jak Czkawka je sobie wyobrażał, choć współczuł uczniom ich wyjątkowego treningu, który prowadził oczywiście Sączysmark. Czkawka pamiętał, że jeździec ma problem z powiedzeniem sobie stop w czasie długotrwałych treningów, co niestety musi znosić Hakokieł, więc za jego namową dzisiejsze ćwiczenia nie były tak ciężkie, jakby sobie tego Sączysmark życzył.
Na dzisiaj to były wszystkie zajęcia, a Czkawka i tak czuł się, jakby cały dzień pracował, choć słońce dopiero zaczynało spadać z najwyższego punktu widnokręgu. Widział, że dzieci mają dużo werwy i że naprawdę spodobały im się lekcje, a nie zamierzał od razu obrzucać ich obowiązkami, powinien je raczej zainteresować. Najwyraźniej za zasługą Szczerbatka, który był gwiazdą dnia, mu się to udało.
Czkawka powłóczył nogami, spacerując po wiosce i doglądając swoich spraw, gdy wpadła na niego Astrid. Była tak rozentuzjazmowana, że wódz bał się spytać, co było tego powodem.
- Cześć, skarbie - przywitała się śpiewnie, rzucając się jeźdźcowi na szyję i całując go. Czkawka był nieco zaniepokojony jej dziwnym zachowaniem, ale postanowił nie zadawać głupich pytań, a raczej zaczekać, aż jego żona (dalej nie mógł się do tego przyzwyczaić) opowie mu, co jest grane. - Ta Akademia wyszła fenomenalnie! - powiedziała, odciągając go na bok. - Pytałam na wyspie, potem wpadłam na część grupy A i mówili to samo. Nie mogą się doczekać do jutra.
- Jeśli Sączysmark będzie prowadził zajęcia, to nie wiem, czy mają się z czego cieszyć - mruknął Czkawka, wzdychając. Cenił jeźdźca za zaangażowanie, ale jednocześnie nim gardził za stosunek, jakim się odnosił do swojego przyjaciela.
- Och, przestań, pewnie nie było aż tak źle - Astrid zmarszczyła brwi. - Skoro wypadło nieźle, to nawet on nie zaszkodził.
- Żartujesz? - prychnął Czkawka. - Ja się właśnie dziwię, jak to wyszło, bo sądząc po tym, co dzisiaj odstawił to Akademia padnie za maksymalnie dwa dni...
Astrid złapała męża za rękę, próbując go wesprzeć. Jej błękitne oczy zalśniły troską.
- Potrzebujesz chyba trochę odpocząć. Za bardzo się martwisz tym wszystkim. - Czkawka skrzywił się, myśląc, że miałby zostawić tonę obowiązków tylko po to, by móc odpocząć. Berk go potrzebowało. - Hmm? Hej, tak dawno nie spędzaliśmy ze sobą czasu...
Czkawka w końcu poddał się namowom Astrid, choć nigdy tak naprawdę w niczym nie potrafił jej się przeciwstawić. Dziewczyna jakoś ubłagała Szczerbatka, który czekał na wieczorny lot, obiecując mu podwójną porcję dorszy na kolację i zabrała jeźdźca nad morze na długi spacer.
Spacerowali tak wolno, jak się tylko dało, byle za szybko nie wrócić do wioski. Morze obijało się o miękki piasek, burząc go z każdą większą falą. Czkawce przyszło na myśl, że tak właśnie wyglądają jego plany, gdy się za coś weźmie. Starannie niszczone przez przyjaciół. Chociaż w sumie, pomyślał, analizując dzisiejszy dzień, na Szpadce wyjątkowo się nie zawiódł.
Astrid próbowała go jakoś odwieźć od tych myśli, starając się co rusz zwrócić na siebie uwagę wodza. W końcu, gdy jej słodkie słówka i uściski nie pomogły, dziewczyna obruszyła się i chlasnęła jeźdźca taflą wody w twarz. Czkawka szybko obudził się z transu, przytomniejąc, gdy jego żona śmiała się w najlepsze.
- Astrid! - wykrzyknął, zmieszany. Włosy dziewczyny rozwiewał wiatr, a szum fal tłumił jej śmiech.
- Nareszcie wrócił Czkawka - powiedziała z dumą, ale jeździec nie był jej winny. Sięgnął dłonią pod powierzchnię wody i wyciągnął ją szybko, ochlapując Astrid.
Tak zaczęła się istna bitwa dwóch jeźdźców, którzy starali się najwidoczniej utopić drugiego. Włosy Astrid były tak mokre, że przykleiły się do jej zaróżowionych policzków, nie mówiąc już o jej futrzastych ramionach, które zwilgotniały do reszty. Czkawka miał o tyle lepiej, że jego ubrania były raczej ze sztywnego materiału, za to gdy nabrały dostatecznej ilości wody robiły się nieznośnie drapiące, jakby były uszyte z najgorszego rodzaju wełny.
Jeździec chwycił w końcu swoją żonę za nadgarstki, przyciskając swoje usta do jej ust, by móc choć na chwilę ją uspokoić. Czuł na twarzy strużki wody, spływające z mokrych włosów, ale nie za bardzo się nimi teraz przejmował.
- Astrid, dziękuję - wymruczał, patrząc w oczy dziewczynie.
Jeźdźczyni spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Za co mi dziękujesz? - spytała z uśmieszkiem, który pozostał jej po chłodnej zabawie w morzu.
- Za to, że mnie wspierasz - odpowiedział Czkawka, czując się dużo lżejszy, niż gdy tu przyszedł, jakby woda odebrała mu resztki wątpliwości.
- Nie marudź już tak - odparła, jakby wcale nie obchodziły ją słowa chłopaka, po czym objęła go mocno za szyję. - W końcu jesteśmy drużyną, co nie?
Czkawka uśmiechnął się szczerze, wiedząc, że dziewczyna nie zauważy jego uśmiechu, po czym odwzajemnił uścisk, dalej stojąc po kolana w zimnej, północnej wodzie.
- Tak - odpowiedział krótko, wkładając w to jedno słowo wszystkie swoje uczucia, którymi darzył dziewczynę.
Ajc, jak słodko ❤
OdpowiedzUsuńLalalala Hiccstrid, lalalala Hiccstrid górą! ❤
Cieszę się, że Szpadce dobrze poszło na zajęciach, haha raczej ten mały ktoś co się dopominał o Nocną Furię, niech sobie ją z głowy wybije. Sączysmark. Czy on zawsze musi nawalić? Hahah ale to chyba tak już jego natura. Super, że Astrid wspiera Czkawkę, i że go zabrała na spacer.. I jemu się to przydało i nam trochę dawki słodkiego Hiccstridu. ❤ 👏
Śliczny wystrój bloga. Jestem pod wrażeniem. Wiesz dzisiaj nawet sobie tal myślałam, fajnie by było gdyby Just coś napisała. Wchodzę chwilę temu na Google+ a tu, nowy rozdział ❤ gratuluje cudownego rozdziału. Czekam nn :****
Pozdrawiam, Just ❤
Zapraszam do siebie (nigdyniebedziedobrze.blogspot.com) - na nowe rozdziały ❤ ❤ ❤
UsuńNo wreszcie! Czy Ty wiesz, ile czekaliśmy!? Ale najważniejsze, że jest kolejny rozdział. Jest genialny! Smocze szkolenie dzieciaków. Świetny pomysł. Najbardziej podobała mi się lekcja Szpadki. A Sączysmark....no cóż. Taki sam, choć powiem, że lubię jego charakter.
OdpowiedzUsuńA co do małżeństwa Czkawki i Astrid....ja też nie mogę się przyzwyczaić. To tak ładnie brzmi:mąż i żona. Ale Czkawka ma szczęście :P Czytałam wiele blogów o hiccstrid ale Twojego bloga nic nie przebije. Piszesz o tym, jak bardzo się kochają, wspierają nawzajem i troszczą się. Fajnie opisujesz ich relacje, jakby była najbardziej PRAWDZIWA. ♡♡ Cudo!
Ściskam serdecznie :)
O jejku, bardzo dziękuję :pp miałam zawsze zdanie że mój blog jest nudny właśnie przez to, że Czkawka i Astrid są już małżeństwem, a nie tak jak w innych blogach, gdzie ich relacje są opisywane bardziej jako takie dziecinne, zaraz po wydarzeniach JWS.
UsuńOj tam. Według mnie to prostu kwestia gustu. :P U Ciebie ich małżeństwo jest takie dojrzałe i właśnie to w Twoim blogu podoba mi się najbardziej xD :)
UsuńNowy Nowy!!
OdpowiedzUsuńNo wreszcie :* Juz nie mogłam się doczekać!
Codziennie wchodziłam po kilka razy na twój blog z nadzieją, ze w końcu ujrzę nowy rozdział!
Wreszcie się doczekałam! I warto było tyle czekać! :3
Pierwszy dzień w nowej robocie xD Smark pewnie wszystko rozpierd**i :P
Następny rozdział z Astriś :3 Plis więcej HICCSTRID!
Końcówka przesłodka :) Nareszcie! Obudził się ten jakże przystojny wódz i zauważył, że zaniedbuje żoneczkę ^^
Yeah Baby! ♥
Kocham i z niecierpliwością czekam na next ♥
PS.: Proszę pisz szybciej! :**