czwartek, 25 czerwca 2015

Hassa

   Następny dzień zapowiadał się równie pracowity jak poprzedni, z tym, że Czkawka miał do zbadania inne zajęcia. Pierwsze z nich prowadził Mieczyk, co już samo przez się oznaczało kłopoty.
   Kiedy już każdy z uczniów z grupy B zajął już swoje miejsce, Mieczyk skończył mówić do Wyma i Jota, po czym odchrząknął:
- Zaiste witam was na moich Zajęciach Smoczych Sztuczek. - wyglądał tak idiotycznie, że Czkawka musiał się powstrzymać, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Mieczyk jednak nadal zachowując poważny wyraz twarzy, kontynuował: - Nie miewajcie jednak zbytnich przeczuć, albowiem ja się wami zajmę.
   Chłopak odwrócił się i szepnął do wodza, gdy dzieciaki wybuchnęły śmiechem.
- Czkawka, ja tak nie potrafię.
- Mów normalnie, to nie jest jakiś dramat aktorski - podpowiedział mu jeździec, cały czas myśląc o tym, żeby zachować się naturalnie - wiedział, że jeżeli się roześmieje, to nie pomoże Mieczykowi.
   Wiking odchrząknął po raz drugi, aż jego blond włosy zafalowały. Uczniowie szybko uspokoili się, głównie spoglądając na Czkawkę.
- Dobra, nie będę wam tu owijał, prawda jest taka, że nie mam pojęcia, czego mam tu uczyć - Czkawka walnął się otwartą dłonią w czoło, aż zadudniło. Dobrze, że uczniowie go nie widzieli - wiem tyle, że znamy się z Wymem i Jotem ładnych parę lat i ten no, często się wygłupiamy, ale udało nam się, znaczy mi i mojej siostrze nauczyć naszego smoka kilku sztuczek - podrapał się po głowie. Czkawka spojrzał z zainteresowaniem na Szczerbka, po czym słuchał dalej wywodu przyjaciela. - Mogę wam pokazać, jakie to były sztuczki, no ale myślę, że no Czkawka nie byłby zadowolony, gdybyście, no wiecie, próbowali tego w domu. Lepiej wytresujcie własnego smoka, a potem spróbujcie go nauczyć czegokolwiek.
   Dzieci patrzyły na niego z ciekawością, z czego Czkawka był naprawdę zadowolony, przecież o to mu chodziło. Być może Astrid miała rację i Smocza Akademia odniosła sukces.
- Po pierwsze: Wym - zwrócił się do pierwszej z głów. - Gaz!
   Smok niechętnie wyprodukował małą chmurkę gazu, którą jego druga głowa za poleceniem Mieczyka podpaliła. Chmurka zielonego dymu strzeliła nagle, zostawiając za sobą jedynie zapach spalenizny. Czkawka uświadomił sobie, widząc zachwycone twarze dziewczynek i chłopców Wikingów, że tak naprawdę po raz pierwszy mogą podziwiać smoki w akcji. Choć na Berk mieszkało wciąż wiele smoków, to tak naprawdę rzadko kiedy współpracowały z jeźdźcami, a jeśli to już robiły, to nie używały w pełni swoich smoczych zdolności. Postanowił to przemyśleć.
- Dobrze - pochwalił je Mieczyk, rzucając głowom w tym samym momencie dwie ryby. Bliźniak wiedział, że smoki nienawidzą, gdy jedno jest traktowane inaczej, niż drugie, tak jak on i Szpadka.
- A jak można się bawić z takim smokiem? - spytał jeden z uczniów. Czkawka jeszcze nie potrafił spamiętać tych jedenastu imion, ale wiedział, że ten chłopiec nazywa się Kowalik.
- No cóż, ja i Szpadka najczęściej bawimy się z naszym smokiem po prostu wpadając w kłopoty, ale tego by raczej nie radził Czkawka... Poza tym Zębirogi uwielbiają psocić. Wdały się smoczki w właścicieli - Mieczyk otarł z policzka łzę wzruszenia.
   Dzieci gawędziły ze sobą wesoło, wymieniając się spostrzeżeniami.
- A jedzą tylko ryby? - spytało inne dziecko, którego Czkawka nie zdążył wychwycić.
- Nie tylko - odpowiedział Mieczyk, wzruszając ramionami. - Ale najczęściej je jedzą, sam nie wiem czemu. Chociaż w sumie gorzej by było, gdyby jadły mięso, co nie?
   Grupa A tymczasem dopiero miała zaczynać zajęcia, które prowadziła Astrid. Czkawka nie mógł odpuścić okazji, by zobaczyć swoją ukochana w akcji, jednak trochę się spóźnił, bo wolał jednak upewnić się, jak poradzi sobie Mieczyk. Gdy dołączył do żony, Mel siedziała na siodle Burzy, Śmiertnika Zębacza, którego Astrid znała bardzo dobrze, ale z którym nie udało jej się nawiązać więzi. Nigdy nie takiej jak z Wichurą.
   Dziewczynka cała się trzęsła, siadając na siodło spokojnego smoka, gdy Astrid trzymała ją za rękę. Czkawka uśmiechnął się na ten widok - obie były wprost rozkoszne.
- Ona nie ruszy? - spytała ze strachem Mel. Jej małe usteczka ledwie poruszyły się, wypowiadając to pytanie.
- Nie ma takiej możliwości - powiedziała pewnie jej nauczycielka, ściskając mocniej jej małą rączkę. - Jak widzicie to siodło składa się z kilku warstw, kto mi powie dlaczego?
   Do odpowiedzi zgłosił się Darczykłak, kuzyn Śledzika.
- Żeby nie ocierać się o łuski smoka - powiedział, bardzo z siebie dumny. Naprawdę przypominał swojego kuzyna, pomyślał Czkawka.
- Otóż to - Astrid zdawała się dalej nie zauważyć obecności męża, więc uczniowie robili to samo. Jeździec był im za to wdzięczny, nie chciał przeszkadzać, jedynie sprawdzać, czy nauczyciele dają sobie radę.
   Mel poruszyła się niespokojnie na siodle, co wyczuła Burza.
- Nie bój się - powiedziała jej Astrid, głaszcząc Śmiernika. - Smoki wyczuwają strach i reagują tak samo. Musisz się trochę uspokoić, nic się nie stanie.
   Dziewczynka spojrzała nagle na Czkawkę i kiwnęła lekko głową, jakby poczuła się pewniej, widząc wodza. W tym momencie Astrid obróciła się i zauważyła męża.
- Cześć, Czkawka - uśmiechnęła się. - Sprawdzasz, czy dajemy sobie radę?
- Wiem, że dajecie - odparł Czkawka, gdy nagle wpadł na niego Charkopłon i zabrał go na stronę.
   Mina Wikinga mówiła jasno, że nie ma dla niego dobrych wieści. Szczerbatek też poczuł, że coś jest nie tak.
- Jest przy Wielkiej Sali jakiś koleś, twierdzi, że chce rozmawiać z wodzem. - powiedział Charkopłon ze specyficznym charczeniem w głosie. Jego ruda broda drżała, gdy mówił.
- Kto to? - spytał Czkawka, spoglądając na Szczerbatka.
- Nie wiem, nie jest Damorem, ani byłym niewolnikiem. Nie jest też żadnym z naszych sprzymierzeńców, nikt go nie zna. - Wiking wzruszył ramionami.
- Dobra, idę tam - obiecał mu Czkawka, po czym wsiadł na siodło Nocnej Furii, by szybciej dotrzeć do placu.

...

   Rzeczywiście, przed Wielką Salą ktoś stał. Był to młody chłopak, którego Czkawka nie znał. Chociaż... Chwila moment. Czkawka złapał się siodła Szczerbatka, bo padłby z wrażenia, widząc chłopaka, który śnił się jemu i Astrid. Wiedział, że to on. Ten sam chód, wygląd, dosłownie wszystko. Wyglądał tylko nieco dojrzalej niż ten z jego snów.
   Wódz podszedł z zaniepokojeniem i zaciekawieniem do Wikinga. Co do jego pochodzenia nie było wątpliwości, widząc hełm Wikingów a na nim znak Wandali. Pewnie specjalnie go założył, by w Berk nie wzięli go za wroga.
- Witaj - powiedział Czkawka, zauważając, że chłopak jest kilka lat młodszy od niego. - To ty chciałeś ze mną rozmawiać?
   Chłopak popatrzył z podziwem najpierw na Szczerbatka, potem zaś na jego wodza.
- Więc to ty jesteś Czkawka, Pogromca Smoków?
   Wódz wywrócił oczami, słysząc tą nazwę. Nigdy nie zabił smoka, jedynie mocno poturbował, a i tak nie było chwili, żeby tego nie żałował, widząc kalectwo Szczerbatka.
- Nie, jestem Czkawka, Treser Smoków jeśli łaska. - na policzkach chłopaka wystąpiły rumieńce.
- Wybacz. Ja nazywam się Hassa, moja mama bardzo chciała, żebym się z tobą spotkał.
   Czkawka zmarszczył brwi. Przed oczami pojawiło mu się ciało martwej Seliny. Był do niej naprawdę podobny.
- Twoja mama? - spytał.
- Selina - odpowiedział poważnie chłopak. Czkawka nie miał już pytań. Może poza jednym. - Zginęła jakiś czas temu.
- Tak - przyznał Czkawka. - Nie poznałem twojej mamy przed śmiercią, nie za bardzo mogę ci pomóc - powiedział.
- Ale znałeś mojego ojca - odparł Hassa. Miał szare oczy i zdystansowane spojrzenie. Czkawka zerknął znów na stojącego obok smoka.
- Nie sądzę - kłócił się z chłopakiem, ale tamten nie ustępował.
- Wiem, że mieszkał na Berk i że także zginął.
   To tylko przypadek, krzyczał w środku Czkawka, ale jego oczy rejestrowały wszystkie szczegóły, które kojarzyły chłopaka z Pyskaczem. To niemożliwe, wmawiał sobie Czkawka, ale wiedział, że to bardzo prawdopodobne.
- Więc czemu twoja mama chciała, żebyś ze mną rozmawiał? - spytał Czkawka, oddalając temat. Hassa podrapał się pod hełmem, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Chciała mi znaleźć jakieś zajęcie, więc wysłała mnie do ojca, a sama została w Walharrof. - była to wyspa położona daleko na wschód od Berk. Czkawka jednak zdołał poznać jej wodza, Olafa, który miał słabość do owoców południowego morza, ale bardzo bał się wody, przez co jego plemię rzadko żeglowało wraz ze swoim wodzem. Pewnie żegluga do Berk trochę go kosztowała. Chłopak cały czas przyglądał się Szczerbatkowi, jakby po raz pierwszy widział smoka.
   Czkawka przemyślał tę kwestię. Skoro chłopak chciał pracować, mógł mu dać jakieś zajęcie, a przy okazji się czegoś dowiedzieć.
- Dobrze, ale pozwolisz, że przemyślę sprawę. Na razie możesz zamieszkać w kuźni w domu mojego przyjaciela, zginął całkiem niedawno, więc jego dom jest pusty. O ile nie będzie ci to oczywiście przeszkadzało. - mówił Czkawka. Chciał poddać chłopaka próbie - może znajdzie tam coś, co może przypomnieć mu Pyskacza.
- Nie ma problemu - odparł Hassa, nawet nie podejrzewając podstępu. - Wielkie dzięki.
- Jeśli byś czegoś potrzebował, to proś, na pewno ktoś z naszych ci pomoże. Nie jesteśmy negatywnie nastawieni, ale lepiej nie próbuj żadnych numerów - powiedział to z uśmiechem, ale z nutą grozy. Nie chciał powtórki z Theodem. - Pamiętaj, że nasze smoki są nieco bardziej ostrożne.
   Szczerbatek warknął pod nosem, by podkreślić słowa jeźdźca. Hassa kiwnął.
- Zrozumiałem. Będę mógł z tobą porozmawiać wieczorem? - spytał.
- Pewnie, ale to ja ciebie znajdę - spojrzał na Szczerbatka. - Sam rozumiesz, mogę być dosłownie wszędzie.
   Chłopak kiwnął głową, a Flegma, która najwyraźniej go tu przyprowadziła z portu, zaprowadziła go również do kuźni. Czkawka obserwował go z ciekawością.
- Niewiarygodnie podobny do Pyskacza, nie? - spytał Szczerbatka. Nocna Furia wywróciła oczami, pokazując przy tym bezzębną paszczę. - Dobra, nieważne. Chodź, mam jeszcze kilka spraw do załatwienia.

3 komentarze:

  1. Pierwsza!
    Kolejny rozdzialik *.*
    Omomo Astriś powinna mieć córke! Czkawka powinien brać sie do roboty a nie! ❤
    Hassa to syn Pyskacza xD czuje to w kosciach ❤❤❤❤
    Rozdział świetny a Mieczyk powala!
    Kocham i czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja też tak samo jak Chitooge czuje, że Hass to syn Pyskacza. Ale by było fajnie :)

    Mieczyk. Ten gość wymiata! Uwielbiam go!

    Astrid. No ja zwykle sobie dobrze poradziła. Hahha normalnie padłam o kom Chi. Hahaha no Czkawka powinien brać się do roboty. - Jakie to właściwe:) ! Nom słodko by było, ale poczekamy i się doczekamy dziedzica! :*

    No niestety druga, ale i tak się cieszę nowym rozdziałem, że hej! Powalasz kochana swoim talentem ❤ Oddaj go trochę:*

    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja popieram kom Chitooge, fajnie by było gdyby mieli córeczkę <3 Hassa synem Pyskacza? A czy przypadkiem kowal nie jest homo? xD Tak czytałam :P

    Ja też myślę, że Hassa to syn Pyskacza, ale pewnie jesteśmy w błędzie, ponieważ jak zawsze mile nas zaskoczysz :) Ale dlaczego ten chłopak śnił się właśnie Astrid i Czkawce?? Czemu akurat im? :P

    Nie wiem, co mam Ci napisać, bo mam pustkę w głowie. No cóż, życzę Ci wszystkiego dobrego i powodzenia w dalszym pisaniu :)

    OdpowiedzUsuń