sobota, 17 stycznia 2015

Pułapka na bliźniaków

   Następnego dnia Czkawka postanowił, że poszuka jeszcze raz Wyma i Jota. Astrid zgłosiła się na ochotnika by z nim lecieć, tak samo jak Mieczyk, Tanya i Szpadka. Oczywiście bliźniaczka nie chciała, żeby siostra Theoda z nimi leciała, ale wódz przypomniał jej że nie ma nic do gadania.
   Czkawka leciał z Astrid naturalnie na Szczerbatku, Szpadka przyzwyczaiła się do Hakokła na tyle, że mogła lecieć na smoku, zaś ostatnia para poleciała naturalnie na Płomieniu. Dzięki Odynowi, dziś nie wiał porywisty wiatr, jak wtedy, gdy Czkawka spadł ze smoka.
- Dobra, słuchajcie - wołał wódz do pozostałych. - lecimy nisko nad drzewami, Mieczyk, uważajcie na Płomienia, może zaczepić skrzydłami o korony drzew.
Mieczyk spojrzał w dół, potem znów na wodza.
- Czkawka, drzewa nie mają koron - powiedział, drapiąc się pod hełmem.
Tanya roześmiała się. Szpadka wywróciła oczami.
- Jemu o gałęzie chodziło - wytłumaczyła dziewczyna Mieczyka, uśmiechając się.
- Dzięki, że chociaż ty zrozumiałaś, Tanyo - zawołał wódz.
- Ale dlaczego mówi się o gałęziach, że to korona? To bez sensu. Jakby Czkawka miał koronę to pewnie nie byłaby z gałęzi...
- Odynie, daj mi cierpliwość - szepnął jeździec, trzymając się za głowę. Szczerbatek chichotał. Najwyraźniej bawiło go, że jeździec był poirytowany.
   Tanya dalej się śmiała. Reszta Wikingów w jednym momencie pomyślała, jak ona z nim wytrzymuje.
   Lecieli długo nad lasami Berk, dopóki nie ujrzeli północnego klifu, z którego Astrid, Czkawka i Szczerbek wyruszyli w poszukiwaniu Nocnej Furii. Czkawka pokiwał ręką, by skręcili na wschód. Mieli w planach odwiedzić miejsca, które lubili bliźniacy. Smoki z czasem czerpały frajdę ze szczęścia jeźdźców, tak jak Szczerbatek, który pokochał wioskę i jej mieszkańców dzięki Czkawce.
   Wódz nagle wpadł na pomysł. Zawsze, gdy tylko Mieczyk i Szpadka kłócili się, jedno z nich uciekało do pieczary, ostatnio jeźdźcy znaleźli ich tam oboje, schowanych za wielką skałą. Oczywiście, nie wiedzieli o swojej obecności.
- Lecimy do pieczary - krzyknął wódz. Astrid popatrzyła na niego ze zdziwieniem, ale po sekundzie pokiwała głową. Chyba już domyśliła się planu narzeczonego.
- Czkawka, może ich tam zostawmy - powiedziała cicho.
- Zwariowałaś? - szepnął, ale po zastanowieniu powiedział: - Astrid, jesteś genialna.
   Dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Czkawka, to że ich nie lubię, to nie znaczy że musisz mnie słuchać - mruknęła, ale Czkawka tylko obrócił się i mrugnął do niej. Westchnęła ciężko. - Czyli kolejny z tych twoich planów?
- A jakże by inaczej? - zapytał z uśmiechem. Astrid pocałowała go lekko w policzek.
- Tylko żadnych głupich numerów. Chcę, żebyś zobaczył mnie w sukni ślubnej. - mruknęła, a Czkawka zarumienił się.
- Możliwe, że wkrótce - powiedział, tylko ignorując pytający wzrok dziewczyny.
   Szpadka i Mieczyk dalej się nie pogodzili po ich kłótni o Tanyę. Szpadka unikała ją jak ognia, a Mieczyk za każdym razem piorunował wzrokiem siostrę, gdy ją spotykał. Musieli połączyć szukanie Wyma i Jota z pogodzeniem bliźniąt. Jeśli smok naprawdę będzie w pieczarze, to plan Czkawki się powiedzie.
   Nie minęła godzina, gdy dolecieli na miejsce. Mieczyk pomógł Tanyi zejść ze smoka, a zrobił to z taka czułością, że Astrid opadła szczęka. Czkawka pomógł szczęce dziewczyny wrócić na miejsce, chichocząc. Szpadka prychnęła obok nich.
- Idziemy, czy nie?
   Ruszyli w stronę pieczary, nie odzywając się do siebie. Wszyscy czuwali, nasłuchując jednocześnie Zębiroga. Gdy znaleźli się w grocie, Astrid rozpaliła pochodnię i podała Czkawce, jako że wódz szedł pierwszy. Smoki musiały zostać na zewnątrz, a przynajmniej tak chciał Czkawka. Był ciekaw, czy Szczerbek go posłucha, ale obrócił się na pięcie i odszedł. Furia zaskamlała cicho, ale czekała przy wejściu.
   Po przejściu jakiś stu metrów, wszyscy usłyszeli głos:
- Odejdź ode mnie - warknęła Szpadka w ciemnościach, odpychając kogoś od siebie. Okazało się, że to była Tanya. Po ciemku siostra Theoda musiała wejść przed przypadek w bliźniaczkę, a ta zareagowała ze złością, której Czkawka nigdy w niej jeszcze nie widział.
- Przepraszam, nie chciałam - tłumaczyła niewinnie, ale Szpadka rzuciła jej zawistne spojrzenie.
- Przestań tak do niej mówić - krzyknął Mieczyk, mając zamiar chyba uderzyć siostrę, co nie byłoby niczym dziwnym - od dziecka się bili. Czkawka wskoczył między nich.
- Stop! - krzyknął, a wszyscy popatrzyli na niego, nie ruszając się z miejsc. - Co wy robicie? Jesteśmy tu, by ocalić waszego smoka, który uciekł przez wasze kłótnie, a wy co robicie? Kłócicie się!
   Naprawdę już nie wytrzymywał. Lubił Tanyę, ale to od jej przyjazdu do Berk zaczęły się problemy między bliźniakami.
- On ma rację - Astrid wzruszyła ramionami. - To bez sensu. Jeśli smok usłyszy wasze kłótnie, to znowu odleci...
  Szpadka mruknęła coś pod nosem, po czym, wyrywając Czkawce pochodnię, ruszyła przodem. Wódz nawet nie chciał wykłócać się z dziewczyną, więc westchnął tylko i ruszył za bliźniaczką. W sumie, może to i lepiej, w końcu ona znała pieczarę jak swoją własną kieszeń.
   Gdy przeszli miej więcej połowę, usłyszeli warkot. Mieczyk i Szpadka od razu go poznali, bo w Smoczej Akademii każdy musiał nauczyć się ryku swojego smoka, by móc go nawoływać. Niedługo bliźnięta biegły przodem z pochodnią, a Astrid, Tanya i Czkawka zostali w ciemnościach.
   Mogli tylko iść wolno, wodząc dokoła rękami, by nie nadziać się na ostre kamienie. Tanya jęknęła - ona była tu pierwszy raz.
   Po chwili słychać było głosy daleko z przodu:
- Wym, tak tęskniłam.
   Oraz:
- Jot, jak mogłeś mnie zostawić.
   Czkawka wyciągnął z kieszeni Piekło, po czym zapaliwszy je, szepnął do dziewczyn:
- Dalej za mną, ale cicho.
- Czkawka, ale oni... - zaczęła Tanya, ale Astrid zrozumiała jego plan.
- Tanya, oni muszą się pogodzić, Czkawka chciał ich tu zostawić od początku. - tłumaczyła jej Astrid, a oczy siostry Theoda zrobiły się w jednym momencie ogromne.
- Zostawić?!
- Na chwilę, Tanya, oni znajdą wyjście szybciej od nas, znają to miejsce. - powiedział Czkawka, po czym chwycił Astrid za rękę, by mieć ją przy sobie. Narzeczona wodza wiedząc, że dziewczyna się zgubi, złapała ją wolną ręką. I tak szli w trójkę do wyjścia, co z pomocą Piekła nie było trudne, bo przecież mieli oświetloną drogę ogniem Śmiertnika, buchającym z broni Czkawki.
   Gdy wyszli z pieczary, jeździec zawołał, biegnąc do Szczerbatka:
- Szybko, zamykaj!
   Smok mocnym tułowiem popchnął kamień, zamykający wylot z jaskini. Tanya krzyknęła przerażona, ale Astrid złapała ją za rękę.
- Spokojnie, pieczara ma wiele wyjść. Po prostu szukając ich, będą się musieli pogodzić i wszystko. Przecież nie rozerwą smoka na strzępy. - powiedziała, po czym zastanowiła się, czy na pewno nie byliby do tego zdolni. W każdym razie już zaczynała współczuć Wymowi i Jotowi.
   Czkawka wrócił, otrzepując dłonie, Szczerbatek biegł za nim.
- Doskonale, Mordko - powiedział jeździec czule, głaszcząc smoka. Szczerbatek polizał go po twarzy. - Dobra, dość tych uczuć - mruknął, wycierając się ze smoczej śliny.
   Nocna Furia zarechotała po swojemu, razem z Astrid. Tanyi nie było do śmiechu. Wyglądała, jakby miała zemdleć. Dziwne, gdy Czkawka ją poznał była inna. Żywiołowa, pełna energii. Podczas pobytu w Berk stała się bardziej nerwowa, a mniej impulsywna i skora do działań.
   Czkawka widział w niej jednak dobry materiał na jeźdźca, ale musiało minąć trochę czasu, by zaczął ją uczy. W przypadku Theoda jego zaufanie zostało zdeptane, nie chciał powtórzyć tego błędu po raz drugi.
- Może lećmy już do Berk. - rzucił do dziewczyn, a Tanya próbowała zaprotestować.
- Tanya, wypij lepiej ciepłe mleko - powiedziała Astrid, kładąc jej dłoń na ramię. - Razem tyle przeszli, że na pewno dadzą radę.
  Wódz szczerze w to wątpił, ale wiedział, że pomysł o ciepłym mleku jest naprawdę dobry.
- Nie, jeśli wyjdą, poczekam tu na nich - mruknęła Tanya, krzyżując ręce na piersi.
   Czkawka westchnął.
- Jeśli wyjdą, to zrobią to innym przejściem, może nawet odległym od nas o kilka kilometrów. Bez sensu, żebyś tu siedziała.
- Ale...
- Żadne ale, lecisz z nami. Jeśli nie wrócą do zmierzchu, to polecę po nich, obiecuję. - rzekł. Astrid pokiwała głową, wsiadając na Płomienia. Hakokieł poleci bez jeźdźca, Tanya nie może lecieć sama, bo przecież nie potrafi, lepiej żeby leciała z Astrid.
- Możesz mu wierzyć - uśmiechnęła się Astrid do niepewnej Tanyi, która wsiadała na siodło za nią. Czkawka już siedział na Szczerbku, gotowy do lotu. - Zawsze dotrzymuje obietnic. Raz obiecał Sączysmarkowi fangę w nos. - skrzywiła się, przypominając sobie, gdy jej narzeczony w wyjątkowym wypadku użył przemocy. - Smark przez tydzień trzymał się za twarz.
   Tanya uśmiechnęła się, chwytając mocno jeźdźczynię w pasie. Czkawka już dawno odleciał ze Szczerbatkiem i Hakokłem, który zawsze go słuchał, przy boku. Szkoda, że nie swojego jeźdźca, ale patrząc na Sączysmarka trudno się dziwić.
- Aż tak mocno bije? - zapytała Tanya ciekawsko. Gdy wódz nie słyszał mogły sobie pozwolić na plotki. Astrid ruszyła Płomieniem wysoko w górę, zmuszając dziewczynę do jeszcze większego ściśnięcia w pasie.
- Ooo i to jak - zaśmiała się jeźdźczyni. Tanya słuchała ją uważnie. - Jeśli się wkurzy, to lepiej wiać - mrugnęła do rozmówczyni.
- Kochasz go, prawda, Astrid? - zapytała siostra Theoda.
   Astrid w odpowiedzi uśmiechnęła się.
- Od samego początku, Tanya. Żałuję tylko, że już wtedy nie umiałam mu tego okazywać...

5 komentarzy:

  1. SUPER rozdział!!!
    Aż opłacało się tyle czekać ;)
    Czekam na NEXTA!!! (Szybko)
    P.S. Coraz dłuższe te twoje rozdziały!!!
    I tak ma być!
    ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest bardzo fajny. Tylko szkoda, że tak mało akcji. JA również czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  4. właśnie, coraz dłuższe tę twoje rozdziały a moje coraz krótsze. :d teraz czas na wspomnieniaaa?
    Proszę, proszę, proszę w narracji tej fajnej ♥
    taki gratis dla mnie na udana sesję (mam nadzieję).
    A czemu Astrid ich nie lubi? :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, dopiero zauważyłam ;pp to nie tak, że Astrid ich nie lubi, ale lubi im dokuczać :D

      Usuń