Czkawka nie domyślał się, że tak
szybko można biegać z protezą zamiast nogi. Szczerbek biegł tuż
obok niego, nie mogąc go dogonić. Wybiegli obydwoje na lagunę, po
drugiej stronie wyspy. Niedaleko plaży dryfował wielki, otoczony
mgłą okręt. Czkawka modlił się, żeby Astrid krzyczała. Chciał
mieć pewność, że jeszcze żyje. Ale nic nie usłyszał, morze
było głuche, tak jak ciemny pokład. Chłopak zauważył ruch
niedaleko niego. Cofnął się, uważając, żeby nie został
zauważony. Szczerbek wyczuł jego ostrożność i również schował
się w pobliskich zaroślach.
Czkawka postanowił podsłuchiwać i dowiedzieć się, co się stało z Astrid. Wiedział, że bezpośredni atak na cały okręt byłby samobójstwem. Tak naprawdę nie był pewien, że Astrid została porwana.
Na plaży siedziało trzech dobrze zbudowanych mężczyzn, mogliby uchodzić za Wikingów. Jeden miał ciemną i długą brodę, drugi sprytny uśmiech, jakby czaił się na swoich towarzyszy, ostatni miał twarz bez wyrazu. Czkawka domyślił się, że brodaty mężczyzna jest kimś ważnym.
- Co zrobimy z dziewczyną? - warknął ten z uśmiechem i rozbieganymi oczami. - Chcesz ją zostawić?
Brodaty odchrząknął. Czkawka wziął to za chichot.
- Niby po co miałbym ją łapać, skoro miałbym ją zostawiać? - jego głos był niski, mówił z jakimś dziwnym akcentem. - Zabieramy ją do Awinionu, zobaczymy jaką dadzą za nią cenę...
Czkawce zaparło dech w piersiach. Łowcy niewolników? Tutaj? Niedaleko Berk? Niemożliwe... Szczerbatek zawarczał cicho. Wódz jednak słuchał dalej.
- Chcesz targać ją do Awinionu? Chyba żartujesz... - odezwał się trzeci z nich.
Brodaty wstał i stanął nad nim warcząc wściekle niczym rozjuszony pies, a Czkawka miał z takim do czynienia podczas jednego ze swoich wybryków. Stoick nawet zachował sobie bliznę na pamiątkę. Aż do czasu...
- Nie widziałeś, głupcze, co ona ma na dłoni? Nie jest byle kim, idioto. Pochodzi z północnych mórz. Za taką dadzą poczwórną cenę!! - wykrzyknął. Czkawka przypomniał sobie bransoletkę Astrid, którą sam wykonał u Pyskacza. Pamiętał, że dwie noce pracował nad idealnym smoczym wzorem, jednocześnie nie zapominając, że bransoleta musi być cienka i lekka, żeby nie przeszkadzała Astrid w walce. Od tego czasu dziewczyna praktycznie jej nie ściągała. Nie wiedział, że obcy mogą wziąć ją za jakieś insygnium władzy, czy coś w tym rodzaju.
Teraz miał pewność, że Astrid jest zamknięta na pokładzie. Wiedział, że nie zrobią jej krzywdy, bo chcą za nią złoto. Musiał po prostu przemyśleć, jak zaatakować, żeby Astrid nic się nie stało. Nie mógł pozwolić Szczerbatkowi strzelać plazmą, bo gdyby cały okręt zaczął płonąć, Astrid zostałaby uwięziona. Doskonale wiedział, że trzymać więźniów można tylko pod pokładem. Gdy ojciec wyruszał na długie wyprawy, a rzadko kiedy go zabierał, zawsze zostawał zamykany na dole pokładu, dla bezpieczeństwa siebie i innych, co przypomniał sobie z niesmakiem.
- Nie martw się, Czkawka, masz bardzo odpowiedzialne zadanie – mówił Pyskacz, zamykając za sobą górne wejście.
- Taa, a niby jakie? - mruknął nastoletni Czkawka, krzyżując ręce.
- Ten, no... Jakbyśmy zaczęli tonąć to krzycz – powiedział Pyskacz, manewrując swoim hakiem przy zamknięciu.
- Chyba, że wyrosną mi skrzela. - mówił Czkawka.
- Wtedy tez masz krzyczeć. - zakończył temat Pyskacz i zamknął pokrywę.
W głowie Czkawki zaświtał bardzo ryzykowny pomysł.
- Szczerbek – mruknął, zniżając głos, bo łowcy niewolników, jeszcze tam byli, choć zaczynali się pakować. - wiem, że nie lubisz pływać, ale jeżeli nie dostaniemy się tam górą, musimy dołem.
…
Smok nie wydawał się pocieszony, co Czkawka doskonale wiedział. Ale czuł też, że przyjaciel go nie zostawi, tym bardziej, że był mu niewiarygodnie potrzebny. Czekali przy plaży, aż do zmroku modląc się do Thora, aby łowcy nie odpłynęli. Najwyraźniej jednak postanowili spędzić noc przy stałym lądzie, zamiast włóczyć się po otwartym morzu. Kiedy niebo zasnuło się czarną barwą, a smok był ledwie widoczny wyszli na plażę. Mieli jasny plan, podpłynąć od dołu okrętu i zrobić otwór na tyle duży, żeby wyciągnąć Astrid, po czym spalić tonący wrak. Czkawka nienawidził czynić ludziom krzywdę, ale w tym wypadku nie miał za bardzo wyboru. Ludzie zostaliby zmuszeni do pozostania na wyspie, o ile zdołają się ocalić, a przynajmniej nie handlowaliby dalej ludźmi.
Biegli, rozsypując dokoła piasek, skupieni wyłącznie na kilku mężczyznach rozmawiających na środku pokładu. Nie było szansy, żeby ich zauważyli. Czkawka wskoczył na grzbiet Szczerbatka i zaczerpnął głęboki wdech.
Czkawka postanowił podsłuchiwać i dowiedzieć się, co się stało z Astrid. Wiedział, że bezpośredni atak na cały okręt byłby samobójstwem. Tak naprawdę nie był pewien, że Astrid została porwana.
Na plaży siedziało trzech dobrze zbudowanych mężczyzn, mogliby uchodzić za Wikingów. Jeden miał ciemną i długą brodę, drugi sprytny uśmiech, jakby czaił się na swoich towarzyszy, ostatni miał twarz bez wyrazu. Czkawka domyślił się, że brodaty mężczyzna jest kimś ważnym.
- Co zrobimy z dziewczyną? - warknął ten z uśmiechem i rozbieganymi oczami. - Chcesz ją zostawić?
Brodaty odchrząknął. Czkawka wziął to za chichot.
- Niby po co miałbym ją łapać, skoro miałbym ją zostawiać? - jego głos był niski, mówił z jakimś dziwnym akcentem. - Zabieramy ją do Awinionu, zobaczymy jaką dadzą za nią cenę...
Czkawce zaparło dech w piersiach. Łowcy niewolników? Tutaj? Niedaleko Berk? Niemożliwe... Szczerbatek zawarczał cicho. Wódz jednak słuchał dalej.
- Chcesz targać ją do Awinionu? Chyba żartujesz... - odezwał się trzeci z nich.
Brodaty wstał i stanął nad nim warcząc wściekle niczym rozjuszony pies, a Czkawka miał z takim do czynienia podczas jednego ze swoich wybryków. Stoick nawet zachował sobie bliznę na pamiątkę. Aż do czasu...
- Nie widziałeś, głupcze, co ona ma na dłoni? Nie jest byle kim, idioto. Pochodzi z północnych mórz. Za taką dadzą poczwórną cenę!! - wykrzyknął. Czkawka przypomniał sobie bransoletkę Astrid, którą sam wykonał u Pyskacza. Pamiętał, że dwie noce pracował nad idealnym smoczym wzorem, jednocześnie nie zapominając, że bransoleta musi być cienka i lekka, żeby nie przeszkadzała Astrid w walce. Od tego czasu dziewczyna praktycznie jej nie ściągała. Nie wiedział, że obcy mogą wziąć ją za jakieś insygnium władzy, czy coś w tym rodzaju.
Teraz miał pewność, że Astrid jest zamknięta na pokładzie. Wiedział, że nie zrobią jej krzywdy, bo chcą za nią złoto. Musiał po prostu przemyśleć, jak zaatakować, żeby Astrid nic się nie stało. Nie mógł pozwolić Szczerbatkowi strzelać plazmą, bo gdyby cały okręt zaczął płonąć, Astrid zostałaby uwięziona. Doskonale wiedział, że trzymać więźniów można tylko pod pokładem. Gdy ojciec wyruszał na długie wyprawy, a rzadko kiedy go zabierał, zawsze zostawał zamykany na dole pokładu, dla bezpieczeństwa siebie i innych, co przypomniał sobie z niesmakiem.
- Nie martw się, Czkawka, masz bardzo odpowiedzialne zadanie – mówił Pyskacz, zamykając za sobą górne wejście.
- Taa, a niby jakie? - mruknął nastoletni Czkawka, krzyżując ręce.
- Ten, no... Jakbyśmy zaczęli tonąć to krzycz – powiedział Pyskacz, manewrując swoim hakiem przy zamknięciu.
- Chyba, że wyrosną mi skrzela. - mówił Czkawka.
- Wtedy tez masz krzyczeć. - zakończył temat Pyskacz i zamknął pokrywę.
W głowie Czkawki zaświtał bardzo ryzykowny pomysł.
- Szczerbek – mruknął, zniżając głos, bo łowcy niewolników, jeszcze tam byli, choć zaczynali się pakować. - wiem, że nie lubisz pływać, ale jeżeli nie dostaniemy się tam górą, musimy dołem.
…
Smok nie wydawał się pocieszony, co Czkawka doskonale wiedział. Ale czuł też, że przyjaciel go nie zostawi, tym bardziej, że był mu niewiarygodnie potrzebny. Czekali przy plaży, aż do zmroku modląc się do Thora, aby łowcy nie odpłynęli. Najwyraźniej jednak postanowili spędzić noc przy stałym lądzie, zamiast włóczyć się po otwartym morzu. Kiedy niebo zasnuło się czarną barwą, a smok był ledwie widoczny wyszli na plażę. Mieli jasny plan, podpłynąć od dołu okrętu i zrobić otwór na tyle duży, żeby wyciągnąć Astrid, po czym spalić tonący wrak. Czkawka nienawidził czynić ludziom krzywdę, ale w tym wypadku nie miał za bardzo wyboru. Ludzie zostaliby zmuszeni do pozostania na wyspie, o ile zdołają się ocalić, a przynajmniej nie handlowaliby dalej ludźmi.
Biegli, rozsypując dokoła piasek, skupieni wyłącznie na kilku mężczyznach rozmawiających na środku pokładu. Nie było szansy, żeby ich zauważyli. Czkawka wskoczył na grzbiet Szczerbatka i zaczerpnął głęboki wdech.
Dobrze zapamiętał moment zetknięcia
się z wodą. Była na tyle lodowata, że Wikingiem wstrząsnął
dreszcz. Smok zanurkował zwinnie, prawie wytrącając jeźdźca z
siodła. Do Czkawki wróciło wspomnienie, które było tak odległe,
że aż zapomniane.
Plaża Thora i chłodna bryza. Wokół zapach soli. Mały chłopiec siedział na zimnym piasku, rozkoszując się samotnością, której tak potrzebował. Nagle usłyszał stłumione krzyki. Wstał szybko i zaczął się rozglądać, ale zauważył tylko jakąś postać tonącą w chłodnych wodach oceanu. Nie myśląc za wiele skoczył jej na pomoc, biegnąc po zamarzniętych brzegach oceanu. Znalazł miejsce, w którym osoba wpadła do wody, po czym po prostu do niej wskoczył.
Zima w Berk była zawsze niewiarygodnie... ten, no zimna. Ale w tamtym czasie zima była na tyle sroga, że małym Czkawką aż wstrząsnęły paniczne dreszcze, dotknąwszy lodowatej wody. Zdążył tylko zauważyć tonącego, zapadającego się coraz bardziej w mroki dna. Zanurkował najszybciej jak potrafił i złapał za chłodne niedźwiedzie futro, które stanowiło najwyraźniej rodzaj płaszcza dla Wikinga.
Nie pamiętał momentu wynurzenia się z wody, tak samo nigdy nie zastanawiał się jakim cudem obydwoje przeżyli i wypłynęli na lodowatą krę. Czkawka pamiętał tylko, kogo ocalił. Delikatne rysy twarzy, małe, wąskie usta, długie rzęsy i gęste blond włosy, pokrywające pół białej jak wapień twarzy dziewczynki.
Wokół panowała ciemność, kiedy Astrid zapanowała nad swoją przytomnością. Nie wiedziała, gdzie jest, ani jak się tam znalazła. Pamiętała tylko, że ktoś uderzył ją mocno w głowę, przez co przestała pamiętać, co potem zaszło.
Usiadła prosto, czując zawroty głowy i dopiero w tym momencie zauważyła, że ma związane dłonie i nogi. Jednak nikt nie zakneblował jej ust. Zastanawiała się, co tu robi i gdzie jest Czkawka. Chciała, żeby tu był, żeby jej pomógł. Usłyszała głośne szuranie obok niej i szybko odskoczyła.
- Kto tam jest? - zapytała rozdygotanym głosem. Była wojowniczką i była odważna, ale znając swoją sytuację i swoje możliwości obrony. Tutaj nie miała ich wcale i nie wiedziała, gdzie właściwie ani z kim się tu znajduje.
Usłyszała czyjś cienki głos, ale nie potrafiła określić, co usłyszała, bo to nie był jej ojczysty język.
- Podejdź bliżej – szepnęła, mając nadzieję, że postać zrozumie. Przez szparę górnego wejścia na pokład przebiło się trochę blasku księżyca, więc była duża szansa na zobaczenie towarzysza.
Do światła przysunęła się mała dziewczynka, miała może dziesięć lat. Astrid była w szoku widząc jej ciemną skórę. Jeszcze nigdy nie widziała takiej osoby, a może to nie była osoba?
Dziewczynka miała sklejone oczy, tak jakby cały czas płakała. Astrid zauważyła też, że mała ma długie, czarne włosy związane w ciasne warkoczyki, ale całkiem różne od tych, które potrafiła zaplatać Astrid. Przypomniała sobie, jak siedzieli z Czkawką na klifie, uspokajani szumem fal. Astrid często bawiła się włosami chłopaka, ale nie potrafiłaby chyba wymyslić takiego cuda, jakiego zobaczyła na głowie ciemnoskórej.
- Jak masz na imię? - spytała znowu, całkiem nie wiedząc, czemu właściwie pyta. Dziewczynka pewnie jej nie rozumiała.
Dziewczynka odsunęła się szybko od niej, jakby Astrid powiedziała jej coś przykrego.
- Nie, czekaj, nie odchodź! - gdyby mogła, zapewniłaby dziewczynkę, że nic jej nie zrobi, ale usłyszała inny głos z drugiego końca pomieszczenia.
- Po co marnujesz głos? - warknął mocny kobiecy głos. - On i tak cię nie zrozumie...
Astrid odwróciła się w stronę głosu.
- Kim jesteś?
- Niewolnikiem, tak jak ty. A teraz przestań się mazgaić.
Astrid przyjęła te słowa z dziwnym spokojem. Przynajmniej wiedziała już na czym stoi.
- Jak masz na imię? - pytała dalej.
Dziewczyna podeszła w jej stronę, ale Astrid nie zdążyła uchwycić wzrokiem jej twarzy, kiedy przeszła przez światło księżyca.
- Naida – mruknęła niezbyt przyjaźnie. - A ty to niby skąd? Raczej nie Szkotka, skoro złapali cię tak daleko.
Astrid wstała, pamiętając o dobrym wychowaniu, nawet jeżeli jej nogi były związane.
- Nie, jestem Wikingiem. - powiedziała z dumą. Jej rozmówczyni zagwizdała z szacunkiem.
- To niby czemu cię złapali, hę? - najwyraźniej jej entuzjazm był sztuczny.
- Sama nie wiem, jak tu się znalazłam. - wyznała szczerze.
Naida zacmokała.
- Tak jak każdy, mała. - mruknęła. - Ja zostałam porwana przy porcie. Zaczaili się na mnie.- mówiła to z taka lekkością, że Astrid zastanawiała się, czy dziewczyna w ogóle ma jakieś uczucia.
- Kim oni są?
- Że łowcy? - Naida chyba nie do końca wiedziała, o co jej chodzi. - Podróżują przez wszystkie lądy i morza, szukając niewolników.
- Tak blisko Berk?! - wykrzyknęła Astrid, dopiero po chwili sobie uświadamiając sobie jak bardzo odkryła swoje położenie. Modliła się do Thora, żeby łowcy na górze jej nie usłyszeli.
- Tak więc jesteś z Berk, tak? Daleko to?
Astrid cała się trzęsła, ale nie bała się o siebie – jej dobro nie znaczyło dla niej tak wiele jak dobro wioski i przede wszystkim Czkawki. Wiedziała, że jeżeli spróbuje ją uratować, może być w poważnym niebezpieczeństwie.
- Nie, nie, nie – szeptała szybko, starając się wymyślić na poczekaniu jakiś plan. - Jeśli Czkawka spróbuje mnie ocalić...
- Czkawka? - zaśmiała się Naida, najwyraźniej z imienia chłopaka. - Po co miałby to robić? Ten, kto wszedł na ten statek już stąd nie wychodzi. No, w każdym razie nie sam – Astrid dałaby sobie rękę uciąć, że pokazuje w ciemności na górny pokład.
- Czkawka na pewno będzie próbował wedrzeć się na pokład. - powiedziała pewnie Astrid.
- Niby czemu miałby ciebie ratować, dziewczyno? Opamiętaj się. Jeżeli chłopak nie jest głupi, to po prostu sobie stąd odejdzie.
W głowie Astrid zagościła wizja, której dziewczyna nie chciała zobaczyć. Widziała Czkawkę wraz z Heatherą na Berk ze splecionymi dłońmi. Odgoniła te myśli. Czkawka ją stąd wyciągnie. Na pewno jej nie zostawi...
- On mnie kocha – Astrid nigdy nie była bardziej pewna siebie niż w tym momencie. - Wróci po mnie.
Naida westchnęła ciężko.
- Najwyraźniej nie wiesz, jak funkcjonują mężczyźni. Może teraz cię nie zostawi, ale jeżeli to zrobi to nie dlatego, że ciebie kocha, tylko dlatego, że chce ciebie do czegoś wykorzystać. Ten Czkawka jest kimś w tym całym Berk? - lekki ton Naidy wkurzał Astrid, ale słowa zaczynały docierać do narzeczonej Czkawki.
- Jest wodzem. - powiedziała wprost, sama nie wiedziała, czemu mówi wszystko dziewczynie, ale potrzebowała tego. Na Szpadkę ani na Heatherę zbytnio polegać nie mogła, a od zawsze potrzebowała się komuś wygadać. Może to dlatego, że brakowało jej matki. I może dlatego tak bardzo ufała Valce.
- No widzisz, dobrze trafiłam. Pewnie szuka naiwnej żoneczki. Tacy to mają zawsze za mało...
Astrid poczuła łzy na policzkach. Była twarda, a noc jeszcze przykrywała jej twarz, z której nieznajoma mogła odczytać smutek.
- Możliwe, że masz rację – warknęła i poczuła że Naida się dziwi, słysząc jej gniewny ton. - ale jeżeli Czkawka po mnie wróci, to znaczy, że to ty się mylisz.
Naida przybrała obojętny ton.
- Jeżeli wróci, może być za późno. Wiesz dziewczyno, gdzie ty właściwie jesteś?
Astrid rozejrzała się. Wiedziała, że jest zamknięta pod pokładem.
- Tu jest tylko kilka dziewczyn takich jak ty czy ja. - odpowiedziała sama sobie Naida. Astrid wyczuła głęboki żal w jej głosie. - Już wiesz czemu?
Astrid nie musiała odpowiedać na to pytanie. Zrozumiała już, co Naida chciała jej przekazać. Młode dziewczyny były najbardziej chodliwym towarem, a zwłaszcza te dość ładne. Popatrzyła w stronę małej dziewczynki, która pewnie zdawała sobie z tego sprawę. Czkawka, błagam, pospiesz się – błagała w myślach, jednocześnie bojąc się, że ta misja może się dla niego źle skończyć. Była
Plaża Thora i chłodna bryza. Wokół zapach soli. Mały chłopiec siedział na zimnym piasku, rozkoszując się samotnością, której tak potrzebował. Nagle usłyszał stłumione krzyki. Wstał szybko i zaczął się rozglądać, ale zauważył tylko jakąś postać tonącą w chłodnych wodach oceanu. Nie myśląc za wiele skoczył jej na pomoc, biegnąc po zamarzniętych brzegach oceanu. Znalazł miejsce, w którym osoba wpadła do wody, po czym po prostu do niej wskoczył.
Zima w Berk była zawsze niewiarygodnie... ten, no zimna. Ale w tamtym czasie zima była na tyle sroga, że małym Czkawką aż wstrząsnęły paniczne dreszcze, dotknąwszy lodowatej wody. Zdążył tylko zauważyć tonącego, zapadającego się coraz bardziej w mroki dna. Zanurkował najszybciej jak potrafił i złapał za chłodne niedźwiedzie futro, które stanowiło najwyraźniej rodzaj płaszcza dla Wikinga.
Nie pamiętał momentu wynurzenia się z wody, tak samo nigdy nie zastanawiał się jakim cudem obydwoje przeżyli i wypłynęli na lodowatą krę. Czkawka pamiętał tylko, kogo ocalił. Delikatne rysy twarzy, małe, wąskie usta, długie rzęsy i gęste blond włosy, pokrywające pół białej jak wapień twarzy dziewczynki.
Wokół panowała ciemność, kiedy Astrid zapanowała nad swoją przytomnością. Nie wiedziała, gdzie jest, ani jak się tam znalazła. Pamiętała tylko, że ktoś uderzył ją mocno w głowę, przez co przestała pamiętać, co potem zaszło.
Usiadła prosto, czując zawroty głowy i dopiero w tym momencie zauważyła, że ma związane dłonie i nogi. Jednak nikt nie zakneblował jej ust. Zastanawiała się, co tu robi i gdzie jest Czkawka. Chciała, żeby tu był, żeby jej pomógł. Usłyszała głośne szuranie obok niej i szybko odskoczyła.
- Kto tam jest? - zapytała rozdygotanym głosem. Była wojowniczką i była odważna, ale znając swoją sytuację i swoje możliwości obrony. Tutaj nie miała ich wcale i nie wiedziała, gdzie właściwie ani z kim się tu znajduje.
Usłyszała czyjś cienki głos, ale nie potrafiła określić, co usłyszała, bo to nie był jej ojczysty język.
- Podejdź bliżej – szepnęła, mając nadzieję, że postać zrozumie. Przez szparę górnego wejścia na pokład przebiło się trochę blasku księżyca, więc była duża szansa na zobaczenie towarzysza.
Do światła przysunęła się mała dziewczynka, miała może dziesięć lat. Astrid była w szoku widząc jej ciemną skórę. Jeszcze nigdy nie widziała takiej osoby, a może to nie była osoba?
Dziewczynka miała sklejone oczy, tak jakby cały czas płakała. Astrid zauważyła też, że mała ma długie, czarne włosy związane w ciasne warkoczyki, ale całkiem różne od tych, które potrafiła zaplatać Astrid. Przypomniała sobie, jak siedzieli z Czkawką na klifie, uspokajani szumem fal. Astrid często bawiła się włosami chłopaka, ale nie potrafiłaby chyba wymyslić takiego cuda, jakiego zobaczyła na głowie ciemnoskórej.
- Jak masz na imię? - spytała znowu, całkiem nie wiedząc, czemu właściwie pyta. Dziewczynka pewnie jej nie rozumiała.
Dziewczynka odsunęła się szybko od niej, jakby Astrid powiedziała jej coś przykrego.
- Nie, czekaj, nie odchodź! - gdyby mogła, zapewniłaby dziewczynkę, że nic jej nie zrobi, ale usłyszała inny głos z drugiego końca pomieszczenia.
- Po co marnujesz głos? - warknął mocny kobiecy głos. - On i tak cię nie zrozumie...
Astrid odwróciła się w stronę głosu.
- Kim jesteś?
- Niewolnikiem, tak jak ty. A teraz przestań się mazgaić.
Astrid przyjęła te słowa z dziwnym spokojem. Przynajmniej wiedziała już na czym stoi.
- Jak masz na imię? - pytała dalej.
Dziewczyna podeszła w jej stronę, ale Astrid nie zdążyła uchwycić wzrokiem jej twarzy, kiedy przeszła przez światło księżyca.
- Naida – mruknęła niezbyt przyjaźnie. - A ty to niby skąd? Raczej nie Szkotka, skoro złapali cię tak daleko.
Astrid wstała, pamiętając o dobrym wychowaniu, nawet jeżeli jej nogi były związane.
- Nie, jestem Wikingiem. - powiedziała z dumą. Jej rozmówczyni zagwizdała z szacunkiem.
- To niby czemu cię złapali, hę? - najwyraźniej jej entuzjazm był sztuczny.
- Sama nie wiem, jak tu się znalazłam. - wyznała szczerze.
Naida zacmokała.
- Tak jak każdy, mała. - mruknęła. - Ja zostałam porwana przy porcie. Zaczaili się na mnie.- mówiła to z taka lekkością, że Astrid zastanawiała się, czy dziewczyna w ogóle ma jakieś uczucia.
- Kim oni są?
- Że łowcy? - Naida chyba nie do końca wiedziała, o co jej chodzi. - Podróżują przez wszystkie lądy i morza, szukając niewolników.
- Tak blisko Berk?! - wykrzyknęła Astrid, dopiero po chwili sobie uświadamiając sobie jak bardzo odkryła swoje położenie. Modliła się do Thora, żeby łowcy na górze jej nie usłyszeli.
- Tak więc jesteś z Berk, tak? Daleko to?
Astrid cała się trzęsła, ale nie bała się o siebie – jej dobro nie znaczyło dla niej tak wiele jak dobro wioski i przede wszystkim Czkawki. Wiedziała, że jeżeli spróbuje ją uratować, może być w poważnym niebezpieczeństwie.
- Nie, nie, nie – szeptała szybko, starając się wymyślić na poczekaniu jakiś plan. - Jeśli Czkawka spróbuje mnie ocalić...
- Czkawka? - zaśmiała się Naida, najwyraźniej z imienia chłopaka. - Po co miałby to robić? Ten, kto wszedł na ten statek już stąd nie wychodzi. No, w każdym razie nie sam – Astrid dałaby sobie rękę uciąć, że pokazuje w ciemności na górny pokład.
- Czkawka na pewno będzie próbował wedrzeć się na pokład. - powiedziała pewnie Astrid.
- Niby czemu miałby ciebie ratować, dziewczyno? Opamiętaj się. Jeżeli chłopak nie jest głupi, to po prostu sobie stąd odejdzie.
W głowie Astrid zagościła wizja, której dziewczyna nie chciała zobaczyć. Widziała Czkawkę wraz z Heatherą na Berk ze splecionymi dłońmi. Odgoniła te myśli. Czkawka ją stąd wyciągnie. Na pewno jej nie zostawi...
- On mnie kocha – Astrid nigdy nie była bardziej pewna siebie niż w tym momencie. - Wróci po mnie.
Naida westchnęła ciężko.
- Najwyraźniej nie wiesz, jak funkcjonują mężczyźni. Może teraz cię nie zostawi, ale jeżeli to zrobi to nie dlatego, że ciebie kocha, tylko dlatego, że chce ciebie do czegoś wykorzystać. Ten Czkawka jest kimś w tym całym Berk? - lekki ton Naidy wkurzał Astrid, ale słowa zaczynały docierać do narzeczonej Czkawki.
- Jest wodzem. - powiedziała wprost, sama nie wiedziała, czemu mówi wszystko dziewczynie, ale potrzebowała tego. Na Szpadkę ani na Heatherę zbytnio polegać nie mogła, a od zawsze potrzebowała się komuś wygadać. Może to dlatego, że brakowało jej matki. I może dlatego tak bardzo ufała Valce.
- No widzisz, dobrze trafiłam. Pewnie szuka naiwnej żoneczki. Tacy to mają zawsze za mało...
Astrid poczuła łzy na policzkach. Była twarda, a noc jeszcze przykrywała jej twarz, z której nieznajoma mogła odczytać smutek.
- Możliwe, że masz rację – warknęła i poczuła że Naida się dziwi, słysząc jej gniewny ton. - ale jeżeli Czkawka po mnie wróci, to znaczy, że to ty się mylisz.
Naida przybrała obojętny ton.
- Jeżeli wróci, może być za późno. Wiesz dziewczyno, gdzie ty właściwie jesteś?
Astrid rozejrzała się. Wiedziała, że jest zamknięta pod pokładem.
- Tu jest tylko kilka dziewczyn takich jak ty czy ja. - odpowiedziała sama sobie Naida. Astrid wyczuła głęboki żal w jej głosie. - Już wiesz czemu?
Astrid nie musiała odpowiedać na to pytanie. Zrozumiała już, co Naida chciała jej przekazać. Młode dziewczyny były najbardziej chodliwym towarem, a zwłaszcza te dość ładne. Popatrzyła w stronę małej dziewczynki, która pewnie zdawała sobie z tego sprawę. Czkawka, błagam, pospiesz się – błagała w myślach, jednocześnie bojąc się, że ta misja może się dla niego źle skończyć. Była
rozdarta całkowicie na pół.
Strasznie się bała, ale też nie chciała, żeby Czkawce stała się
krzywda.
- Nie wiesz, gdzie mogli dać moją broń? - spytała nagle towarzyszkę.
- Broń? Dziewczyno, chyba żartujesz, że ty... - głos Naidy był nasiąknięty szacunkiem do Astrid, gdy zrozumiała, że ma do czynienia z wojowniczką
- A myślisz, że przyszła żona wodza Wikingów będzie czekała na ratunek?
Mam nadzieję, że wam się spodoba :)) jeśli ktoś chce się, że tak powiem ze mną skontaktować, to podaję mojego aska: ask.fm/cuteflash . Macie tam mojego fb o ile ktoś będzie bardziej zainteresowany ;D
- Nie wiesz, gdzie mogli dać moją broń? - spytała nagle towarzyszkę.
- Broń? Dziewczyno, chyba żartujesz, że ty... - głos Naidy był nasiąknięty szacunkiem do Astrid, gdy zrozumiała, że ma do czynienia z wojowniczką
- A myślisz, że przyszła żona wodza Wikingów będzie czekała na ratunek?
Mam nadzieję, że wam się spodoba :)) jeśli ktoś chce się, że tak powiem ze mną skontaktować, to podaję mojego aska: ask.fm/cuteflash . Macie tam mojego fb o ile ktoś będzie bardziej zainteresowany ;D
Astrid nie wątp w Czkawkę, on jest za uparty by odpuścić xD Kiedy next? :)
OdpowiedzUsuńŁohoho, kochana, mam nadzieję wkrótce xDD ale jak wolicie - poczekać dłużej i mieć długi i bardziej przemyślany rozdziałek czy co chwilę miec nowy, krótki fragmencik?? :)) ciesze się że czytacie, dziękuję wam bardzo, że mnie wspieracie
OdpowiedzUsuńKochana, GENIALNE!! I wolę czekać dłużej i mieć długi i przemyślany next. ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się :)
OdpowiedzUsuńŚWIETNE, ZNAKOMITE, GENIALNE, a przedewszystkim nieszablonowe- czytałam o porwaniach As ale nie takich, nie dla niewolnictwa, świetny pomysł.
OdpowiedzUsuń