środa, 29 czerwca 2016

Wieszczka

   Dzień w Berk zaczął się bardzo zwyczajnie. Rankiem słońce oświeciło nagromadzony podczas nocy śnieg, roztapiając go po części. Resztę białej kołdry oświeciło swym blaskiem, stapiając ze sobą zagarnięte krawędzie zasp.
   Czkawka siedział w kuchni Hassy, pogrążony w rozmyślaniach. Tak naprawdę trwał w nich, odkąd pokłócił się z Mel. Czuł, że Astrid ma rację, ale wiedział też, że jeśli się ugnie ten jeden raz, Mel w ogóle przestanie go słuchać. Podczas obserwowania Stoicka zdołał zauważyć, że wódz musi być stanowczy - zresztą nie tylko wódz, ojciec również. Jeśli nie potrafiłby postawić się swoim dzieciom, to jakim cudem mógłby zapewnić im bezpieczeństwo?
- Nie martw się - rzekł do niego Sączysmark, poklepawszy po przyjacielsku w ramię. Siedzieli w trójkę z Hassą, popijając gorące mleko z dodatkiem kakaa z południowych wysp. - Pogodzicie się z Mel, jestem pewien. Dobrze zrobiłeś. Violin weszłaby mi na łeb, gdybym od czasu do czasu nie wziął spraw w swoje ręce.
- Twoja córka ma piętnaście lat - zauważył Czkawka, unosząc kubek do ust. Hassa obserwował uważnie jeźdźców, przysłuchując się rozmowie.
- I siedmiu adoratorów - dodał z niezadowoleniem Sączysmark. - W tym twojego syna.
   Czkawka w ostatniej chwili powstrzymał się od wyplucia trzymanego w ustach mleka. Przełknął szybko płyn, starając się nie roześmiać, co groziłoby zadławieniem.
- Andre? - zapytał dla pewności, jakby miał więcej synów.
- A myślisz, że od kogo Violin zgarnia kwiaty co tydzień? Może od Robina? - wypytywał jeździec oburzonym głosem. Czkawka zmarszczył brwi. Chyba wolałby już, by chłopak był zainteresowany córką Sączysmarka niż jego własną, nawet jeśli był o dziewięć lat starszy od Violin.
- Tak słucham waszych narzekań i zaczynam żałować, że nie mam dzieci. - zaśmiał się Hassa, popijając mleko. Jako jedyny z siedzących w pomieszczeniu miał jasne włosy odziedziczone po Pyskaczu, których ostatnio nie obcinał, przez co urosły mu na długość ramion. Najwidoczniej starał się je zaplatać, a raczej dopiero się uczył, bo jego warkocz wyglądał dość skromnie. Czkawka cieszył się, że ma pomoc w postaci Astrid, nawet jeśli nie miał brody lub włosów o takiej długości, by móc je zaplatać - miał jednak dwie córki i cieszył się, że Astrid przewyższa tą umiejętnością.
- Żałować? - parsknął Sączysmark. Jego zarost okrywał dolną część brody, ale Szpadka nie pozwalała mu jej zapuszczać. Ponoć twierdziła, że go postarza. - Masz mniej problemów, zwłaszcza jeśli chodzi o córki.
- Ale za to ile satysfakcji - zadumał się Hassa. - Macie komu poświęcać to wszystko, co robicie. A ja? Komu przekażę kuźnię mojego ojca?
   Hassa potrzebował sporo czasu, by pogodzić się z faktem, że jest synem Pyskacza. Jak dotąd było mało sytuacji, gdy naprawdę potwierdzał swoje pochodzenie i to chyba głównie ze względu na pamięć o Pyskaczu. Prawdopodobnie obawiał się, że nie będzie tkwił w pamięci reszty Wikingów na podłożu podobnym do tego, które zbudował jego ojciec.
- Chcesz oddać kuźnię córce? - zdziwił się Sączysmark, na co Czkawka wybuchnął głośnym śmiechem.
   Hassa wywrócił oczami, niemal jak niegdyś wódz, gdy jeszcze nie przyzwyczaił się do tekstów przyjaciela.
- Dziecku - odpowiedział Hassa, jakby tłumaczył to komuś wielce ułomnemu. - Chciałbym mieć jakiegoś dziedzica. Kogoś, kto będzie mógł ponieść dalej mój ród.
- No to w czym problem - Sączysmark wzruszył ramionami obojętnie. - Znajdź jakąś żonę i tyle. Jesteś na tej wyspie od kilkunastu lat, więc jeżeli ci się nie udało to poszerz horyzonty.
   Hassa spojrzał na Czkawkę, jakby prosił go o wsparcie.
- Ma rację - przyznał wódz, choć rzadko kiedy zgadzał się z Sączysmarkiem. Akurat to zostało im jeszcze z dzieciństwa. Czasem zastanawiał się, jak to możliwe, że są kuzynami.
- Wybacz, przyjacielu, ale nie szukam na siłę - zaśmiał się Hassa, opierając na nadgarstku. - Zresztą i tak najpiękniejsze kobiety na Berk są już przez was zajęte.
   Czkawka i Sączysmark zerknęli na siebie w niemej zgodzie i obaj dokończyli swoje mleko w tym samym czasie jak bliźniacy. Zaraz do kuchni wleciała Szpadka, rozglądając się dokoła ciekawie, jako że pierwszy raz była w domu kowala.
- O, cześć, skarbie - powiedział do niej Sączysmark ze swoim głupkowatym uśmiechem. - To tylko mleko - dodał szybko, unosząc kubek.
   Szpadka wywróciła oczami, przystając przed trzema Wikingami. Miała teraz znacznie dłuższe włosy, splecione w długie warkocze, sięgające połowy ud, a od ślubu z Sączysmarkiem, starała się bardziej dbać o wygląd. Czkawkę nieco to dziwiło, bo przecież jej ukochany i tak nie potrafił oderwać od niej wzroku, więc nie rozumiał po co Szpadka tak zajmowała się sobą. Chyba nigdy nie zrozumie dziewcząt.
- Tak, wiem - mruknęła, rozglądając się po pomieszczeniu niezbyt skrycie. Hassa zerkał na nią niemal takim spojrzeniem jak Sączysmark, dlatego Czkawka cieszył się, że jeździec nie widzi, jak kowal patrzy na jego żonę. - Nie widziałeś Violin?
- To duża dziewczynka, skarbie - odpowiedział cierpliwie Sączysmark. - Pewnie po prostu jest na Arenie i tyle.
- I jeszcze mi powiedz, że z Andre - rzuciła Szpadka, krzyżując ręce w wyzywającym geście i przenosząc wzrok na Czkawkę. Wódz nagle poczuł, że wszyscy na niego patrzą.
- Nie mam z tym nic wspólnego, Szpadka. - odparł wprost.
- Nieważne - burknęła bliźniaczka. - Tak czy siak, Sven cię szuka. Chyba ma problem z toporem.
- To dlaczego nie może przyjść do Hassy? - spytał Sączysmark ze zdziwieniem. Hassa w ciszy przysłuchiwał się ich dialogowi.
- Bo to... innego rodzaju problem - Szpadka wywróciła lekko jasnymi oczami. - Twierdzi, że znasz chwyt Thumara.
- Bo znam - Sączysmark wzruszył ramionami.
- Co to takiego? - zapytał Czkawka z ciekawością. Pierwszy raz słyszał o czymś takim, ale wcale go to nie dziwiło. Sączysmark zawsze znał się na bójce - od najmłodszych lat, a gdy dorósł, Stoick zawierzył wiele jego siłom. Tak też chyba zostało, bo dla Czkawki był kimś w rodzaju prawego ramienia, osłaniającego przed wrogiem. Oczywiście, jeździec nie powiedział mu tego w twarz. To na polu walki stali się sobie bliscy i po raz pierwszy znaleźli wspólną płaszczyznę porozumienia.
- Sposób obezwładnienia przeciwnika, przekazywany u Jorgensonów - wytłumaczył z pychą Sączysmark, jak zwykle obnosząc się ze swoim nazwiskiem, jakby było więcej warte niż ród Haddocków.
- Aha - odparł krótko Czkawka, woląc nie zagłębiać się w ten temat. Szpadka tymczasem najprawdopodobniej chciała ich rozdzielić, przeczuwając że ta trójka nie powinna przebywać ze sobą dłużej niż to konieczne. Pewnego razu wybrali się razem na łowy i zarówno bliźniaczka jak i żona wodza nie były zadowolone po ich powrocie. W najlepszej sytuacji był oczywiście Hassa, który nie miał uszczypliwej żony, patrzącej na jego każdy krok.
- Zaraz do niego pójdę - obiecał Sączysmark, ale Szpadka zerknęła krótko na jego towarzyszy, po czym złapała go delikatnie za rękę i pociągnęła na chwilę na bok. Czkawka uśmiechnął się, wyczuwając już, że Sączysmark szybko zakończy swoje śniadanie.
   Hassa przez dłuższy czas podkochiwał się w Szpadce, oczywiście dopóki ta nie wyszła za Sączysmarka. Czkawka współczuł mu, bo wyobrażał sobie, jak źle może się czuć kowal, gdy jego miłość bierze ślub z innym. Tak to już jest, że nie każdemu układa się w życiu. Mimo to Czkawka szanował go za to, że był naprawdę dobrym przyjacielem dla Sączysmarka i że zawsze mu pomagał w razie kłopotów z żoną. Nie był pewien czy on sam postąpiłby podobnie w takiej sytuacji.
- To jak? - zagadnął go Hassa, obracając wzrok od pary Wikingów. - Zamierzasz dać szlaban Mel, tak?
   Sączysmark i Szpadka szeptali między sobą, ale w końcu jeździec wywrócił oczami i przyciągnął swoją ukochaną, uciszając ją jednym pocałunkiem. Szpadka początkowo chyba chciała protestować, ale w końcu uległa swojemu mężowi i splotła palce za jego karkiem, odwzajemniając pocałunki.
- Ach tam zaraz szlaban - żachnął się Czkawka, nieco poirytowany zachowaniem jeźdźców. - Nie zrobiła nic takiego... Po prostu... Nie mogę ryzykować. Nie chcę, by coś jej się stało. - Czkawka spojrzał w bok i mruknął rozgniewany: - Musicie to robić tutaj? - spytał, gdy Sączysmark w końcu odkleił się od swojej żony. Szpadka posłała wodzowi pełne oburzenia spojrzenie.
- Zazdrosny, Haddock? - parsknął Sączysmark, a Szpadka uśmiechnęła się chciwie. - Co, nie układa się z Astrid?
- Bardzo się układa - burknął Czkawka, choć Sączysmark chyba trafił w sedno. Ostatnio mieli dla siebie bardzo mało czasu. Zdołali się przyzwyczaić, że ze względu na dzieci musieli nieco ograniczyć swój wspólny czas, ale zaczynało mu brakować wspólnych lotów o zachodzie słońca i pikników przy błyszczących gwiazdach.
- Właśnie widzę - mruknął z wyższością Sączysmark, po czym odszedł ze Szpadką, trzymając ją mocno za rękę.
   Czkawka odstawił swój kubek niepocieszony. Sączysmark zawsze lubił działać mu na nerwy. Co najlepsze, miał chyba jakiś ukryty dar, który podpowiadał mu, kiedy i w jaki sposób wkurzyć Czkawkę.
- Nie przejmuj się - odezwał się Hassa, ocierając mleko ze swoich sięgających brody, jasnych wąsów. - Znasz go.
- Niestety - westchnął Czkawka i odstawił naczynia na ladę w kuchni Hassy. - Dzięki za śniadanie, Hasso.
- Nie ma za co - zawołał za nim kowal, uśmiechając się szeroko. Czkawka czasem zazdrościł mu entuzjazmu i radości z życia. On sam nie mógł wyjść z jednych problemów, by nie wejść w drugie. Czasem zastanawiał się, jaka radość leży w byciu wodzem.
   Wyszedł na plac, zacierając dłonie, by choć trochę ulżyć im w zimnie. Mroźna pora roku trwała niepodzielnie na wyspie i nie zamierzała oddać swojej władzy, przez co Wikingowie naprawdę zaczynali tęsknić za parnym latem.
   Wódz przeszedł kawałek wioski, gdy dołączył do niego Szczerbatek, skacząc z jednej zaspy w drugą. Wyglądał za zziębniętego, choć przecież on sam nie odczuwał zimna przez swoje grube łuski.
- Co tam, kolego? - zagadnął go Czkawka lekkim tonem, gdy zdołał już pozbyć się ze swojej głowy myśli o Sączysmarku i jego partnerce. - Jakieś wieści?
   Smok zamruczał coś po swojemu, a z jego paszczy wydobyła się ciepła para, która szybko zniknęła w mroźnym powietrzu. Czkawka zauważył przechadzającego się po placu Robina i od razu powziął decyzję o zagadaniu do chłopaka.
- Cześć, Robinie - odezwał się przyjaźnie, chowając dłonie pod ramiona w płaszczu, by nie musieć korzystać z grubych rękawic, które Astrid podarowała mu na urodziny.
   Jeździec skierował na niego swój zamyślony wzrok i uśmiechnął się delikatnie z dozą niepewności. Oboje traktowali się dosyć... Chłodno. Czkawka rzekłby wręcz, że dość oficjalnie. W głębi duszy nic do niego nie miał, jednak problem stanowiła Mel, a raczej to, że oboje byli z nią niejako złączeni.
- Witaj, wodzu - odparł uprzejmie.
- Widziałeś może Mel? - spytał Czkawka, zauważając, że jest przed południem, a on dalej nie widział swojej córki. Może zachorowała? - zastanawiał się i od razu poczuł żal. Nie, pewnie chodziło o naszą wczorajszą kłótnię, pomyślał i poczuł gulę, która narastała w jego żołądku z każdym oddechem.
- Nie, nie widziałem - odparł Robin, marszcząc brwi. - Pytałem o nią, ale Astrid powiedziała, że jest zmęczona i śpi.
   Czkawka również zmarszczył brwi. Nie zdziwiłby się, gdyby jego żona pozwoliła chłopakowi mówić sobie po imieniu. Astrid uwielbiała Robina i miała do niego równe pretensje, co Mel, gdy w domu rozmawiało się o jeźdźcu.
- Śpi? - zdziwił się, ale uznał, że być może to dobra wymówka. - Nieważne - mruknął, kręcąc głową. - Mam do ciebie prośbę.
   Robin wyprostował się, czekając na rozkazy, niczym wprawny żołnierz. W tym sensie Czkawka zawsze mógł na niego liczyć. Nie chciał tego przyznać przed samym sobą, ale nie potrafił odszukać w swojej pamięci momentu, gdy Robin mu się przeciwstawił. Akurat tego nie mógł powiedzieć o żadnym z jego dzieci.
- Mógłbyś rozwiesić nową rozpiskę z wartami na drzwiach Areny? - spytał, podając mu kawałek grubszego pergaminu. Robin przyjął go z obojętnością i zerknął krótko, jakby zdołał jednym spojrzeniem ogarnąć całą treść.
- Mel nie ma wart? - zapytał zdziwiony. Czkawka czuł się niemal stłamszony przez siłę ciemnego spojrzenia chłopaka.
- Tymczasowo - odparł, a Robin kiwnął głową, jakby nie chciał wiedzieć nic więcej. Czkawka klepnął go przyjaźnie w ramię. - Dzięki, Robinie.
- Nie ma problemu - odparł chłopak i ruszył wolnym krokiem w stronę Areny.
   Może rzeczywiście jestem dla niego za ostry? - pomyślał wódz, zastanawiając się nad oskarżeniem Astrid, że traktuje Robina gorzej niż pozostałych młodych jeźdźców. W jednym się z nim zgadzała - że jeźdźcy mają dużo większy zamęt w głowach niż oni, gdy byli w ich wieku, ale Robin wyróżniał się od reszty swoim rozsądkiem i uprzejmością, przez które całe Berk miało o nim dość przychylne zdanie. Może właśnie tego zazdrościł mu Czkawka. Może był zły o to, że on w jego wieku nie mógł liczyć na tak dobrą opinię wśród pozostałych Wikingów?
   Nie zdążył się nawet obrócić, gdy jego oczy spoczęły na twarzy jego żony.
- Astrid, - rzekł z zaskoczeniem, jakby nie spodziewał się jej tutaj tak pięknego, chłodnego poranka. Jeźdźczyni uśmiechnęła się słabo, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Czkawka chwycił ją w ramiona i pocałował. Czuł, jak jej wargi rozchylają się w bezgłośnym śmiechu i z satysfakcją kontynuował pocałunek.
- Aż tak się stęskniłeś? - spytała ze śmiechem, gdy w końcu zdołała go od siebie oddalić. Najwyraźniej zdołał poprawić jej humor. - Przecież widzieliśmy się dziś rano.
- Jak dla mnie za krótko - przyznał Czkawka i chwycił jej zimne dłonie w swoje własne. Astrid uśmiechnęła się do niego promiennie. - Masz jakieś dobre wieści? - zapytał i nagle jej twarz przygasła. Zaczął żałować, że zadał to pytanie.
- Niestety, nie. Gothi nie spała całą noc, bo męczył ją kaszel i gorączka. Szpadka siedziała z nią pół nocy na zmianę ze Śledzikiem, ale nie zdołali wymyślić nic, co mogłoby jej pomóc. - mówiła z wyraźną troską. Czkawka spochmurniał na myśl o staruszce, której czas najwyraźniej powoli dobiegał końca. Gothi zawsze była okazem zdrowia - nie mógł sobie wyobrazić, że nie zdołałaby przeżyć ich wszystkich. Jako jedyna z Wikingów żyła podczas władania Berk przez czterech wodzów, dlatego jej wiedza i doświadczenie miały tak ogromną wagę.
- To... bardzo niedobrze - odparł Czkawka. - Myślisz, że jej się polepszy?
- Nie wiem - Astrid zaprzeczyła głową. - Ale myślę, że powinieneś ją odwiedzić. Nie powinna siedzieć sama, a reszta jeźdźców jest już zmęczona.
   Stanęła na palcach i musnęła ustami jego policzek.
- Później do was dołączę - obiecała i rozstała się z nim, pozostawiając go samego ze Szczerbatkiem. Czkawka stał chwilę, spoglądając za nią tęsknie i rozmyślając na temat staruszki, zanim nie poczuł zimnego prądu wiatru z północy. Szczerbatek ochronił go częściowo skrzydłem, ale i tak wódz poczuł chłód, jaki ze sobą przyniósł niespodziewany wicher.
- To co, Mordko - powiedział niezbyt entuzjastycznie. - Pora odwiedzić Gothi.
   Dziesięć minut później znaleźli się nad Berk, wysoko, w chatce wieszczki. Ku zdziwieniu Czkawki, zimno wyspy nie docierało aż tu, jakby Gothi znajdowała się ponad wszelką zimową atmosferą. Choć Czkawka dalej miał skostniałe dłonie, to jednak bardziej irytowała go lekka rosa, pokrywająca wszystko od góry do dołu na zewnątrz chatki niż śniegowe wichry.
- Na Odyna, zaczynam żałować, że nie mam drewnianej nogi - mruknął, gdy po raz drugi prawie poślizgnął się na zamarzniętym ganku. Taki skok z tej wysokości mógłby go sporo kosztować.
   Szczerbatek zaśmiał się za jego plecami i wszedł z nim do chatki. W środku było ciemno, ale i ciepło. Czkawka zamknął szybko drzwi, by nie wpuszczać do środka zimna i podszedł ze Szczerbatkiem do łóżka Gothi. Obok na drewnianym stołku siedział Śledzik, zasłaniając swoją potężną postacią mały ogarek świecy, który zatańczył w kontakcie z przeciągiem, który wpuścili ze sobą goście.
- Cześć - odezwał się cicho Czkawka, unosząc dłoń. Śledzik siedzący tyłem do drzwi obrócił się i powitał ich z uśmiechem. - Jak czuje się Gothi?
- Nie najlepiej. To już druga bezsenna noc, a wygląda na słabą. - odparł Śledzik, ale staruszka natychmiast chwyciła kawałek pergaminu leżący u niej na stoliku nocnym i wypisała kilka runów.
   Czkawka podszedł jeszcze kilka kroków i nachylił się nad staruszką. Śledzik zabrał pergamin i odczytał z wyraźnym niezadowoleniem.
- Gothi twierdzi, że nie wygląda na słabą i że to my wyglądamy jak zdechłe flądry - oznajmił, a usta staruszki wygięły się w uśmiechu. Czkawka zaśmiał się i zajął miejsce Śledzika przy łóżku Gothi.
- Widzę, że humor dalej cię trzyma. To dobrze - odparł. Gothi kiwnęła głową i sięgnęła po następny kawałek pergaminu.
   Śledzik stał za nim, głaszcząc w ciszy Szczerbatka, podczas gdy Gothi bazgrała kolejne słowa na powygniatanej kartce. Śledzik pewnie zastosował ten sposób komunikacji, bo wieszczka była za słaba, by pisać swoją laską po piasku.
   Czkawka ujął w dłonie pergamin i przeczytał na głos:
- Mam nadzieję, że będziesz lepszym wodzem niż Dramur Kudłaty, kiedy mnie już nie będzie - przeczytał a Śledzik zachichotał. Dramur ściągnął na Berk chorobę mszyc, która obezwładniała niczym Marazmor. Gdy zdziesiątkowała Wikingów, potem jeszcze zaplanował potyczkę z Łupieżcami, która zakończyła się kompletną porażką. Przez Wandali jest on znany jako najgorszy wódz, jaki władał Berk, dlatego Czkawka od razu spochmurniał, przypominając sobie legendy, które opowiadał mu o nim Pyskacz. - Dzięki, Gothi.
   Staruszka uśmiechnęła się złośliwie i wydrapała kolejne słowa na papierze. Śledzik trwał w napięciu zaciekawiony, choć Czkawka wolałby rozmawiać w ten sposób z Gothi na osobności. Ujął w dłonie pergamin i odczytał.
- Dobrze wiedziałam, co robiłam, gdy wybierałam cię podczas Smoczego Szkolenia. Jest w tobie coś, co czyni cię groźnym przeciwnikiem i potężnym sojusznikiem. Nie zmarnuj tego.
- Ona tak na poważnie? - spytał Śledzik który najwyraźniej wyczekiwał, że staruszka znów zacznie żartować z wodza. Czkawka wzruszył ramionami, oddając Gothi pergamin.
- Czyli, że wiedziałaś, co stanie się potem, gdy wybierałaś mnie podczas Szkolenia? Co gdybyś... Gdybyś wybrała Astrid? Wtedy nie doszłoby do całej walki z Czerwoną Śmiercią...
   Gothi nabazgrała znowu kilka słów i podała wodzowi pergamin. Czkawka zamarł.
- I co? I co napisała? - wołał Śledzik, ekscytując się ciekawym tematem. Czkawka zmarszczył brwi.
- Że wtedy nigdy nie stałbym się mężczyzną - odparł beznamiętnie, a Gothi skłoniła głowę.
- Czyli, że Gothi... Ty wiedziałaś o Szczerbatku? - zapytał Śledzik ze zdziwieniem. - Cały ten czas? I nic nikomu nie powiedziałaś? Przecież, gdyby coś stało się Czkawce... Albo komukolwiek innemu z nas...
   Gothi przytaknęła ruchem głowy, wprowadzając Wikingów w jeszcze większy zamęt. Czkawka przypomniał sobie czasy, gdy biegał nad Krucze Urwisko, by spędzić choć chwilę ze Szczerbatkiem. Doskonale pamiętał, jak spoglądała na niego Gothi. Zawsze obawiał się tego spojrzenia, tak jakby staruszka potrafiła zajrzeć mu w głąb duszy.
- O czym jeszcze wiedziałaś? - zapytał wódz, nachylając się nad kobietą. Śledzik poruszył się niespokojnie.
- Wiedziałaś o Valce? O tym, kim była? I co się z nią stało? - spytał jeździec drżącym głosem. Czkawka otworzył szeroko oczy, ale Gothi sięgnęła tylko na stolik po papier.
   Wódz ujął w dłonie odpowiedź i odczytał słowa.
- Wiedziałam, że Valka była jeźdźczynią, to było zapisane jej w gwiazdach, ale nie wiedziałam, gdzie się znajduje. Mogłam tylko oczekiwać, że kiedyś tu powróci.
   Czkawka zastanowił się chwilę w milczeniu. Gothi potrafiła przewidywać przyszłość, ale nie potrafiła patrzeć w przód w określonym celu. Jeźdźcowi nie mieściło się to w głowie, tym bardziej, że był raczej człowiekiem nauki i wątpił, by stupięćdziesięcioletnia starsza pani potrafiła rozszyfrowywać przyszłość za pomocą drogowskazów. Mimo to wierzył, że wizje Gothi mają moc, skoro jak na razie wszystkie dotąd się spełniały.
   Gothi uchyliła usta, najwyraźniej chcąc coś powiedzieć, ale wyglądała na bardzo słabą. Czkawka podał jej pergamin wraz z drewnianą podstawką i czekał cierpliwie, aż Gothi wydrapie swoim piórem kolejne runy, by móc je odczytać. Gdy skończyła, odczytał w myślach słowa, które przeraziły go o wiele bardziej niż wiedza wieszczki.
   Uważaj na dziewczynę, napisała Gothi.
- Jaką? - zapytał Czkawka i podał jej pergamin, oczekując odpowiedzi. Śledzik otworzył oczy i spojrzał na Czkawkę pytająco.
- Co napisała?
   Czkawka nie odpowiedział mu, patrząc na starsze, kościste dłonie Gothi, drapiące piórem gładki pergamin. Jednak Gothi ledwie zaczęła pisać, a jej dłonie opadły z sił i oczy staruszki się zamknęły. Czkawka wystraszył się, że opuściło ją nagle życie, ale Śledzik odetchnął z ulgą.
- W końcu zasnęła - powiedział szeptem, uspokajając tym Czkawkę. - Nie wiem, jakim cudem nie spała całych dwóch dób.
- Odwiedzę ją jutro - obiecał Czkawka, ale zanim odszedł od staruszki, zdołał delikatnie odebrać z jej dłoni pergamin. Śledzik niczego nie zauważył, bo zajął się właśnie przygotowywaniem ciepłego okładu na głowę z suszonych liści, dlatego Czkawka wymknął się niepostrzeżenie. - Żegnaj, Śledziku. Dobrze, że to ty się nią zajmujesz.
- Bez obaw - odparł Wiking, mrugnąwszy do wodza. - Jeszcze stanie na nogi.
   Czkawka wyszedł na ganek i odetchnął głęboko. Stan Gothi nie był dobry i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Musiał brać pod uwagę możliwość, że może jej się nie poprawić. Co wtedy? Śledzik nie może zająć jej miejsca. Wiedział, że istnieje tylko jedna osoba, która mogłaby zając miejsce medyczki i wieszczki na Berk, a była to równie ważna i niezbędna profesja jak kowalstwo. Problem polegał na tym, że nie miał pewności, czy zdoła przekonać Szpadkę, by zajęła miejsce Gothi. Już teraz dawała z siebie wszystko, co mogła, ale Czkawka zauważył, że była jeszcze niepewna swoich sił w medycynie i kilka razy udało jej się otruć niektórych Wikingów. Śledzik cały czas powtarzał Czkawce, że miejsce Gothi musi zająć kobieta, ale szczerze mówiąc Czkawka prędzej widziałby jego na miejscu staruszki.
- Lećmy do domu - rzucił do Szczerbatka, podchodząc do smoka przez zamarznięty ganek. W ostatniej chwili przypomniał sobie o pergaminie, na którym Gothi zaczęła bazgrać odpowiedź na jego pytanie.
   Otworzył dłoń i rozłożył papier, ale to, co zobaczył zmroziło go jeszcze bardziej niż wszystko, co dzisiaj usłyszał. Na pergaminie widniała tylko jedna litera, nakreślona krzywo i niestarannie, ale Czkawka wątpił, żeby zdołał ja pomylić.
   M.




Witam, witam :3 wreszcie next ;)) mam nadzieję, że następnym razem uda mi się wcisnąć nieco więcej Hiccstridu, nie obraźcie się że w tym rozdzialiku było go tak mało ;)) nie zawsze to współgra z moim pomysłem.

6 komentarzy:

  1. Dla mnie zawsze ideolo. Twój blog chyba już na zawsze pozostanie w mojej pamięci :") jak dobrze,że piszesz tego bloga... :3

    Just, weź nie gadaj, że chodzi o Mel :/ Czkawka bardzo kocha swoją córkę, to widać na każdym kroku i nie przeżyje, jeśli coś jej się stanie! :(
    Mówiłam też, że Czkawek powinien zluzowac majty. Robin to dobry chłopak, ale trochę się dziwię, że nie ma dziewczyny. Wiesz, jeśli Mel trzyma go na dystans, to dlaczego nie odpuści i nie znajdzie sobie kogoś innego? Zadziwiasz mnie, kochana, taka skrzynia niespodzianek xD

    Czułam, że Violin to córka Smarka! Musi chyba być ładna, skoro ma tylu adoratotow ^^ Mam nadzieję, że przynajmniej nie jest tak PRozna jak jej tatuś :')

    Czkawka...ja nmg go sobie wyobrazić jako wielolentniego wodza, mężczyznę około 40 stki, męża i ojca trójki dzieci :') Ale jedno muszę przyznać: jest niesamowity ^^

    Kochaha, dzięki za ten cudowny rozdział :) Jestes wielka :*♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahaha ❤ uwielbiam Cię Marti 😘 nie napisałam że chodzi o Mel choć pewnie tak pomyśli sb nasz Hicc 😊 i dobrze. Myślę że Violin bardziej chyba przypomina mamę, przynajmniej z wyglądu, w końcu to w Szpadce wszyscy się podkochiwali 😉 a co do Czkawki to on się praktycznie w ogóle nie zmienił nawet jeśli jest już wodzem i tatusiem 😉

      Usuń
  2. wcale nie żałuję wyjątkowo że nie było taK dużo hiccstrid. Wręcz powiedziałabym ze w tym rozdziale to pasowało. Hihihih Andre i Violin??? Zakochańce będą xdd. Gothi chyba chciała powiedzieć, żeby uważał na Mel i jej rudowłosego przyjaciela ;). Next był świetny. Opisy jak zawsze miód malina :). A Sączysmark to się chyba nic nie zmienił xd. Jeste pod wrażeniem twoich zdawać by się mogło niekończących się pomysłów i ich genialnego wykonania. Oby tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję 😊 mam ich jeszcze trochę więcej o to się nie martw 😉 a co do Gothi to niby tak ale nie byłabym też tego taka pewna

      Usuń
  3. Ja się będę bić o HICCSTRID xD daj więcej :* wiesz jaki mamy niedosyt po rtte xD
    Ale zaskoczył mnie rozdział... Gothi i takie umiejętności, no proszę ;) a Sączysmark jaką ma żoneczke :D ta rozmowa o swoich dzieciach była mega! Kiedyś to sobie wyobrażałam i wyszło bardzo podobnie do tego co napisałaś! Wiesz moja dziewczyno jak jest xd :* podobne munzgi xD
    KOCHAM! CZEKAM NA WIĘCEJ HICCSTRID!
    ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
    I NA WIĘCEJ PRZYGÓD MEL!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mel jak najbardziej ^^ z Hiccstridem się staram ale różnie to wygląda no bo heloł - są dzieci 😅 a przy dzieciach się lizać nie bd xdd
      A to ja wiem ma dziewczyno że my takie podobne 😄 w końcu przez przypadek razem nie jesteśmy helou 😅

      Usuń