poniedziałek, 13 czerwca 2016

Podminowanie

   Smoki wzleciały ponad chmury, po czym odbiły się od przejrzystego podłoża obłoków i znów powędrowały ku dołowi. Przed nimi rozciągało się Berk - majestatyczne, pełne wdzięku. Wyspa wypiękniała od czasów, gdy po raz pierwszy zawarto przyjaźnie ze smokami. Lasy stały się bezpieczniejsze, wody przejrzyste, a po niebie zawsze przelatywały stada smoków. Mimo to jeźdźcy dobrze wiedzieli, gdzie szukać samotności.
   Pośrodku wyspy w miejscu, z którego widoczna była cała wschodnia strona oraz północne lasy i południowe wzgórza, stała olbrzymia wieża strażnicza, zbudowana dziełem rąk starszego pokolenia jeźdźców. Obserwatorium miało kształt okręgu z czterema tarasami, z których widoczna były cztery strony Berk. Dach kryły drewniane pale, które nie ugięłyby się nawet pod najcięższymi śniegami podczas zimy na Archipelagu. W środku było dużo przestrzeni - jeźdźcy mogli liczyć na cztery sypialnie, dwa piece i oczywiście jeden, wieli stos pośrodku, który ogrzewał całe to miejsce.
   Gdy tylko Mel i Robin przylecieli do wieży, Robin nagrzał w ognisku, które stosunkowo szybko obrały płomienie. Czkawka skonstruował genialną konstrukcję dachu - wylot ogniska otwierał się i zamykał, gdy tylko jeźdźcy mieli na to ochotę, więc śnieg nie zasypywał ogniska przy otwartym wylocie, a dym z ognia nie wędrował pod dachem wieży.
- No więc? - zagadnął Mel Robin, ocierając brudne z popiołu ręce. - Co to za wyprawa? I dlaczego poleciałaś tylko ty i Czkawka?
   Mel uśmiechnęła się. Robin jako jeden z nielicznych młodych jeźdźców mówił do Czkawki per wodzu, bo większa część mówiła do niego jak reszta po imieniu, jednak w rozmowach z córką wodza używał najzwyczajniej imienia Czkawki.
- Nie była to żadna wyprawa - powiedziała poważniej. - Widziałam Berserków w Dolinie Wzniesień.
   Robin nagle zamarł, jakby zmroził go chłodny wiatr. Szmer przy jego boku nie wyglądał na uszczęśliwionego tą nowiną na równi ze swoim jeźdźcem. Smok zerknął na Pioruna, który tymczasem układał się do przedpołudniowego snu.
- Berserkowie? - zapytał cicho Robin, jakby nie dosłyszał.
- Tak, porwali mnie i mojego ojca - powiedziała Mel dość rozluźnionym tonem w przeciwieństwie do chwili, gdy zdarzenie, o którym opowiadała działo się naprawdę. Robin wytrzeszczył oczy, jakby nie dowierzał, że Mel jest cała i zdrowa po całym tym zajściu i że stoi naprzeciw niego. - Rozmawiałam z Andre i on twierdzi, że to była pułapka. Dagur chciał od mojego ojca jaja Wandersmoków, tylko... Po co?
   Robin odrzucił kawałek drewna do ogniska i podszedł do Mel z zagadkową miną. Jego oczy świdrowały dziewczynę, jakby sam jeździec szukał dowodów na poparcie opowieści swojej przyjaciółki. Szmer przechylił mądrze głowę na bok i robił to samo, co Robin, wlepiając swoje turkusowe oczy w jeźdźczynię.
- Nic ci nie zrobił? - spytał z troską Robin, oglądając Mel, jakby przeczuwał, że dziewczyna będzie go uspokajać. Ta pokiwała przecząco głową.
- Nie - odpowiedziała krótko. - Słuchaj, myślisz, że powód, dla którego Dagur chce Wandersmoków, będzie w Smoczej Księdze? - wypowiedziała te słowa, ale zaraz pokręciła głową, zaprzeczając sama sobie. - Niee, raczej w Księdze Rodów... Albo w Dziejach Archipelagu...
   Robin spojrzał jej w oczy z uporem.
- Co planujesz? - zapytał groźnie, opierając dłonie o biodra.
- Chcę się dowiedzieć, co tu się właściwie dzieje - odparła pewnie Mel, zadzierając brodę. - Jakbyś nie zauważył, sama jestem w posiadaniu Wandersmoka i nie chce nawet myśleć, co zrobiłby Dagur, gdyby zapragnął porwać Pioruna...
- Jeśli sama wpadniesz w jego łapy to nie uchronisz Pioruna - rzucił stanowczo Robin, marszcząc swoje ciemne brwi w przypływie niezadowolenia. - Tego właśnie chcesz?
   Mel skrzyżowała ręce i obróciła się do Robina plecami. Podświadomie czuła, że chłopak ma rację, ale byłą niesamowicie uparta, czego nie zawdzięczała ani Astrid, ani Czkawce. To była główna cecha jej prawdziwej mamy. Pod oczami poczuła słoną ciecz, którą jednak szybko starła. Robin nie ruszył się ani o krok, bo gdyby tak się stało, usłyszałaby to. Smoki oddychały ciężko, zmęczone podróżą, a ona nie zamierzała im przeszkadzać. Najchętniej spędziłaby kilka godzin sama, dając Piorunowi się wyspać.
- Nie widziałeś miny Dagura, gdy na mnie patrzył - wyszeptała cicho, nie patrząc za siebie. - Gdy zobaczył Pioruna, on... miał taką żądzę w oczach. Myślałam, że nie ucieknę, że Berserkowie go schwytają...
   Nie wytrzymała i spojrzała na swojego śpiącego smoka, czując jak po policzkach spływają jej łzy. Piorun chrapał cichutko, a jego szpikulce unosiły się i opadały wraz z ruchem oddechów. Smok relaksował się przy trzaskającym wesoło ogniu w ogóle nieświadomy, jak bardzo pragną go Berserkowie. Skoro Dagur ryzykował porwaniem i uwięzieniem Czkawki, to albo postradał rozum, albo naprawdę zależało mu na smokach.
   Robin podszedł do Mel i chwycił ją w ramiona, chcąc ją uspokoić. Doskonale wiedział, że Mel grała twardą do czasu, aż emocje w niej pękały, niczym mydlana bańka i wychodziły z potokiem słonych łez. Od zawsze tak miała. Gdy Konwalia dokuczała jej kiedy były jeszcze małe - nie przejęła się, ale gdy pchnęła ją do Zatoki i Mel musiała wracać do domu cała mokra, emocje w niej puściły. Wtedy też był z nią Robin, a raczej próbował być, ale Mel mu uciekła. Dopiero od niedawna przestała wstydzić się przed nim swoich emocji. Nigdy jej nie wyśmiał, choćby nie wiem jak paskudnie wyglądała z mokrymi policzkami i zaczerwienionymi policzkami.
- A ja nie zrobiłam nic. Mój ojciec... on... i Dagur - zaczęła, ale nie potrafiła wyjąkać przed Robinem całej prawdy. Było jej wstyd, że tak bardzo się bała. Jakby nie patrzeć była córką wodza, a jej zachowanie wczorajszej nocy nie należało do typowych bohaterskich zachowań dzieci sławnych przywódców, a już szczególnie Czkawki Haddocka. On został sławny już w dzieciństwie. Między innymi w tym zakresie Mel wyczuwała, że nie powinna nazywać się jego córką.
- Cii... - uspokoił ją Robin, ściskając mocniej, gdy dziewczyna zaczęła szlochać. Czekał cierpliwie, aż wszelkie emocje opadną i kiedy Mel zdoła nad nimi zapanować.
- A ja... nawet nie potrafiłam nic powiedzieć. - wydusiła z siebie, ignorując spokój Robina. - Po prostu tam stałam i patrzyłam, jak Czkawka i Dagur walczyli...
- Już dobrze, Mel - odparł Robin, biorąc jej twarz w obie dłonie. - Nic już z tym nie zrobisz, każdy ma prawo do strachu. Tym bardziej jeśli chodziło o Czkawkę i Pioruna. Jestem pewien, że gdyby chodziło o kogoś obcego, to dałabyś radę.
- A co jeśli nie? - spytała Mel. - Czasem zastanawiam się, po co zostałam jeźdźczynią. Valka ratuje smoki, wypuszcza na wolność... Czkawka walczy z łowcami, broni ich, szkoli jeźdźców... Astrid...
- A ty masz większe serce od całej tej trójki - uśmiechnął się do niej Robin, uciszając na dobre. Mel spojrzała na niego z uwagą, czując, że jednym zdaniem chłopak uciszył wszystkie jej wątpliwości. Jeździec uśmiechnął się szerzej, widząc, że Mel nie ma już nic do powiedzenia i przejechał brudnym z popiołu palcem po nosie dziewczyny.
- Robin! - krzyknęła Mel, starając się zmazać czarny pył z twarzy. Robin zaśmiał się głośniej, odchodząc od dziewczyny, by znów zająć się ogniskiem.
   Gdy już przygotowali wspólny posiłek i zjedli go niespiesznie, usiedli tuż przy jednym z tarasów i wpatrywali się w migoczące ponad grubą warstwą chmur słońca, które dalej chowało swoje oblicze przed spragnionymi ciepła Wikingami. Choć jeźdźcy raczej posiadali krzesła, ławki a nawet dwa fotele, to zazwyczaj woleli siedzieć bezpośrednio na podłodze tuż za krótkim ogrodzeniem tarasu od wnętrza wieży, które służyło im za oparcie. Mel otuliła się swoim grubym futrem i przywarła do Robina, rozmyślając nad powodem, dla którego Dagur chciał koniecznie mieć Wandersmoki. Dlaczego nie inną rasę? Czy chodziło tu o herb? Czy Berserkowie byli tak bardzo sentymentalni?
- Dagur odebrał mi Fevel - poskarżyła się po dłuższej chwili Mel, czując jak jej włosy tańczą w lekkim podmuchu wiatru. Robin spojrzał na nią ze skupieniem. - I Piekło taty.
- Odzyskamy je - mrugnął do Mel porozumiewawczo, pocierając wolną ręką jej chłodne ramiona.
   Mel westchnęła.
- Tato skonstruuje kolejne Piekło... Ale Fevel? Dostałam ją od Orgah. Obiecałam, że będę jej strzec...
- Ale Dagur nie rozwalił Fevel - upomniał ją Robin. Mel zaczynała się zastanawiać, czy nie przesadziła z narzekaniami na jeden dzień, ale po łagodnym wyrazie twarzy jeźdźca nie poznała niczego, co wskazywałoby na znudzenie czy irytację. - Na pewno wie, że jest wartościowa i po prostu ją schował. Na pewno ją odzyskasz.
   Mel odetchnęła i wpatrzyła się w białą dal. Chciała mieć tyle pewności, co Robin. Sama nie była pewna, czy jeszcze kiedykolwiek zobaczy swoją niezwykłą włócznię. Co zrobi Orgah, gdy przyleci do Berk i zauważy, że Mel nie nosi Fevel ze sobą? Będzie zła czy smutna?
   Dziewczyna oparła się o ramię Robina i nawet nie zwróciła uwagi, kiedy myśli pochłonęły ją bez reszty, zatapiając w głębokim śnie. Wystarczająco przeszła podczas tamtej nocy, by trzymać się na nogach przez cały następny dzień. Nawet najsilniejszy Wiking padłby ze zmęczenia, a ona nigdy do takich nie należała. Nawet, jeśli żaden jeździec oprócz Astrid nie był w stanie pokonać jej w walce.



   Astrid chodziła po domu, a Czkawka nawet nie ważył się jej dotknąć, niemal widząc, jak ciało jego żony drga od wszelkich emocji. Od czasu, gdy opowiedział jej o Dagurze nie odezwała się ani słowem, a on bał się tej reakcji. Wolałby, żeby Astrid krzyczała, wymachiwała rekami lub zdrętwiała ze strachu. Ale ona tylko przechadzała się po ich wspólnym domu, jakby testowała wytrzymałość zarówno podłogi jak i nerwów swojego męża.
- Możesz coś powiedzieć? - zapytał w końcu Czkawka z irytacją w głosie. Szczerbatek siedział obok i ruszał łbem za Astrid, jakby śledzenie jej jeszcze mu się nie znudziło.
- Co mam powiedzieć? - spytała dość spokojnie, choć jej głos drżał. - To, że boję się o Mel i Pioruna, czy to, że mam ochotę posłać Dagura na tamten świat za to, co wam zrobił?!
   Czkawka westchnął, przymykając oczy. Dobrze wiedział, że Astrid się martwi, ale uniknięcie tej rozmowy byłoby szczytem głupoty z jego strony. Byli małżeństwem, a to nie była na tyle błaha sprawa jak sprzeczka z Mel czy kłopoty z Andre. Nawet jeżeli sam chciał rozwiązać ten problem, to musiał poinformować Astrid o swoich zamiarach. Poza tym jeźdźczyni oprócz żoną wodza była jego najbliższą przyjaciółką, a on po ludzku musiał się przed kimś wygadać.
- Muszę coś zrobić - powiedział spokojnie Czkawka, rozmyślając nad całą ich sytuacją. - Ale nie mogę pozwolić, by komuś z Wandali stała się krzywda, a już na pewno nie Mel...
- Zamierzasz czekać, aż Dagur złapie Pioruna? - spytała go Astrid, marszcząc swoją jasną brew. - Przecież wiesz, że prędzej czy później na niego trafi.
- Nie, jeśli ukryjemy go na Berk - powiedział poważnie Czkawka, patrząc w ogień ze skamieniałą twarzą.
   Przeczuwał, że Mel nie spodoba się ten pomysł, ale nie miał wyboru - musiał chronić swoją córkę, choćby za cenę własnego życia. Astrid na pewno zrozumie, czym się kieruje i po pewnym czasie przekona się do tego pomysłu. Na razie jednak wyglądała na mocno zmartwioną.
- Mel się to nie spodoba - powiedziała z powagą, patrząc na niego lśniącymi oczyma. Czkawka kiwnął głową, jakby otumaniony. Był już bardzo zmęczony, w końcu nie spał całą noc, którą spędził na ciele Szczerbatka.
- Nie będzie miała wyboru - odparł i wstał, mając nadzieję udać się teraz szybkim krokiem do sypialni. Jedyne, czego w tej chwili pragnął to głęboki sen, który uspokoiłby jego zszargane nerwy. W końcu osiwieję przez tą dziewczynę, westchnął w myślach, zastanawiając się czy Inga może wyrośnie na grzeczne, potulne dziecko, które nawet nie będzie mu zawracało głowy chłopcami.
   Astrid podeszła do niego i złapała go za rękę.
- Nie powiedziałeś mi czegoś jeszcze - wtrąciła, głaszcząc go czule po włosach. Czkawka przymknął oczy, wiedząc, że to pułapka. - Walczyłeś z nim, prawda? Stąd te ślady krwi?
- Nie, - odparł łagodnie Czkawka, ściskając jej dłonie w swoich własnych. - Akurat ślady krwi wzięły się od maczugi, skarbie.
- Ale nie zaprzeczasz, że z nim walczyłeś - zauważyła, nie spuszczając go z oka. W innej sytuacji Czkawka pewnie cieszyłby się jej zainteresowaniem, teraz jednak odczuwał lekki dyskomfort i myślał tylko o jak najszybszej ucieczce spod jej wszechwidzącego wzroku.
- Zrobiłem to, co musiałem - odpowiedział, a w jego głosie dało się słyszeć zmęczenie i irytację. Miał już dość tej rozmowy i najchętniej po prostu by sobie poszedł, ale był w tym związku wystarczająco długo, by wiedzieć, że lepiej dla niego byłoby wysłuchać swoją ukochaną do końca. - Wiesz, że dla ciebie i dzieci zrobię wszystko - dodał, ujmując delikatnie jej podbródek.
   Szczerbatek, który zdawał się już drzemać, nagle uniósł głowę i zawarczał groźnie. Czkawka spojrzał na niego i roześmiał się.
- Dla ciebie też, Mordko - przyznał, starając się wyswobodzić z pełnego wyrzutu spojrzenia smoka.
   Astrid westchnęła i wtuliła się w jego szyję, muskając ją swoimi drobnymi ustami. Czkawka objął ją opiekuńczo ramieniem, mając nadzieję, że Szczerbatek się nie obrazi za jego roztargnienie.
- A mogłam wyjść za rolnika - mruknęła smętnie Astrid. - Wtedy największym moim problemem byłoby plewienie chwastów, a nie zamartwianie się, czy mój mąż wróci żywy z wyprawy.
   Czkawka roześmiał się i spojrzał jej w oczy.
- Ale za to miałabyś nudne życie - powiedział wprost. - A tak przynajmniej nie będziesz się nudzić.
   Astrid stanęła lekko na palcach i pocałowała go w usta wolno, jakby rozkoszowała się ich dotykiem.
- Wolę najbardziej nudne życie, niż myśl, że coś może ci zagrażać.
   Czkawka westchnął i dotknął swoim czołem jej czoła, przymykając zmęczone oczy.
- Wiem to. - wyszeptał.
   Nagle drzwi otworzyły się szeroko, a do środka weszła bezceremonialnie Mel. Piorun nie próbował wcisnąć się za nią do domu, zdając sobie sprawę, że lepiej od razu go obejść i wejść po prostu przez okno do sypialni dziewczyny. Szczerbatek otworzył jedno oko, spoglądając na jeźdźczynię.
- No, a tu jak zwykle - mruknęła obojętnie Mel, mając na myśli swoich rodziców stojących w objęciu. Na jej ustach zamigotał złośliwy uśmieszek, którego na pewno nauczyła się od Astrid.
   Czkawka puścił swoją żonę i spojrzał na córkę, doskonale wiedząc, co chce powiedzieć. Nie widział żadnej innej możliwości, by zadbać o swoją córkę, a nie chciał, by stała się jej jakakolwiek krzywda.
- Jutro rozwieszę na drzwiach Areny nową rozpiskę z wartami wokół wyspy - ogłosił, widząc, że mina Mel od razu rzednie.
- Czemu? - spytała, marszcząc brwi. - Tamte godziny wszystkim odpowiadały...
- Z twojego powodu - odpowiedział wprost Czkawka, patrząc córce w oczy. Mel otworzyla szeroko usta, jakby nie dowierzała w to, co właśnie słyszy.
- Że co? - warknęła, a Astrid dotknęła ramienia męża w przypływie wsparcia lub być może chęci powstrzymania.
- Nie będziesz miała wart, dopóki nie zdecyduję inaczej - mówił dalej wódz poważnym głosem, jednocześnie kłócąc się z tym w głębi duszy na równi z jeźdźczynią. - Poza tym nie chcę widzieć, że latasz na Piorunie na Berk, nie mówiąc już o wylatywaniu na Archipelag.
- Co ja takiego zrobiłam?! - wykrzyknęła Mel, patrząc błagalnie na swoją mamę. Jej pięści zacisnęły się, choć tak naprawdę nic nie mogła zrobić, by złamać nakaz wodza.
- Nic - odpowiedział Czkawka z bezwzględnym spokojem, który sam go zdziwił. - Nie chodzi o to, że coś zrobiłaś, tylko...
- Chodzi o Dagura? - spytała zamiast tego, unosząc się. - Powiedz mi, nie jestem dzieckiem!
- Czkawka... - zaczęła łagodnie Astrid, ale Czkawka ją zignorował.
- To nie jest istotne. - przerwał im obu. - Potraktuj to jak zawieszenie na pewien czas, dopóki wszystko się nie unormuje...
- Unormuje? - krzyknęła Mel z kpiną. Czkawka czuł, że traci nerwy.
- Tak, właśnie - odparł gniewnie.
- Czkawka! - zaczęła znów Astrid, tym razem bardziej surowo.
- I kto tak mówi? - prychnęła Mel, patrząc mu w oczy. W jej własnych zbierały się łzy, które z wolna rozdzierały serce wodza.
- Ja - odparł rozwścieczony. - Sprzeciwiasz mi się?
   Nastała cisza. Mel stała przed nim z błyszczącymi od łez oczami i zaciśniętymi wargami, ale dobrze wiedziała, że to, co Czkawka powie, dotyczy zarówno jej, jak i każdego mieszkańca Berk. Nieważne, czy był jej ojcem, czy kimś zupełnie obcym. Był wodzem i w tej chwili tą maskę musiał pokazać, by dopiąć swego. Nawet jeśli jemu samemu powoli zbierało się na płacz. Nienawidził kłótni z Mel niemal tak samo jak kłótni z Astrid, a niestety odkąd dziewczyna zaczęła dorastać, kłótnie te były na porządku dziennym.
- Nie wierzę - wyszeptała tylko Mel, wpatrzona w jeden, odległy punkt. Zagryzła wargę i rzuciła Czkawce pełne wyrzutu spojrzenie, które zabolało go, jakby oberwał ostrym kamieniem.
   Jeźdźczyni odwróciła się i odeszła do swojego pokoju, trzaskając przy tym mocno drzwiami. Przez moment w całym domu panowała grobowa cisza, jakby ktoś przykrył go grubą, zimową kołdrą, nieprzepuszczającą żadnych dźwięków. W końcu Astrid westchnęła ciężko i spojrzała na swojego męża niemal tak, jak wcześniej Mel.
- Zadowolony? - warknęła, obracając się do niego tyłem. Czkawka zmarszczył brwi.
- Ty też zaczynasz? - spytał zniechęcony. Miał już po uszu wszelkich kłótni w tym domu. Wystarczyłby jeszcze Andre na dokładkę, a Czkawka chyba wyprowadziłby się do mamy.
- Czy można było gorzej przeprowadzić tą rozmowę? - spytała Astrid, jakby tłumaczyła coś komuś naprawdę głupiemu. - Nie, no jasne. Jak zwykle musiałeś się unieść honorem.
- Sama zaczęła - mruknął Czkawka, siadając na kanapie z grymasem na twarzy. Miał nadzieję jednak, że Astrid wesprze go w sprawie Mel, ale ona chyba obrała kierunek przeciwny. - Nie mam do niej siły, naprawdę. Ona w ogóle nie słucha!
- Fajnie jest być Stoickiem? - żachnęła się jego żona, wywracając oczami z zaciętą miną.
   Szczerbatek uniósł się ze swojego miejsca i po prostu opuścił pokój, idąc po schodach na górę. Czkawka miał ochotę podziękować mu za wsparcie, ale się powstrzymał. Przeniósł więc swój wzrok na Astrid.
- O co ci chodzi?
- O to, że twój ojciec miał to samo, gdy byłeś w jej wieku. Nie pamiętasz? - zapytała, marszcząc jasne brwi. Stała nad nim, jakby emocje nie pozwalały jej swobodnie opaść na fotel. - Mało tego, byłeś gorszy!
- Miło mi, Astrid - warknął, nie mając ochoty na dalszą dyskusję.
   Astrid jednak nachyliła się tak, że jej twarz znajdowała się tuż przed nim. O dziwo, wyglądała na dużo bardziej spokojną niż on, jakby cała jej złość wyparowała. Jej złote włosy przesunęły się po ramieniu i opadły tuż przy szyi według prawa grawitacji.
- Możesz być wobec niej stanowczy - wyszeptała głosem, który Czkawka rzadko kiedy u niej słyszał. Patrząc na nią, widział swoją mamę, co sprawiało, że czuł się zmieszany. - Ale doskonale wiesz, że to nic nie pomoże. To twoja córka, nie Dagur. Zastanów się, czy chcesz z nią walczyć, bo tą walkę przegrasz jako ojciec.
   Po tych słowach stanęła prosto i ruszyła przed siebie, chcąc dołączyć do Szczerbatka. Czkawka powędrował za nią wzrokiem, czując się zagubiony, jak nigdy w życiu. Żałował, że nie miał starszego brata, który mógłby być wodzem za niego, by on mógł zająć się własnymi dziećmi. Może wtedy byłby lepszym ojcem...







Dawno nie dodawałam, ale głównie dlatego, że straciłam ochotę tu cokolwiek dodawać :// przykro mi, ale spadło wszystko - zarówno ilość odwiedzin jak i komentarzy, choć miałam nadzieję na jakiś większy entuzjazm z waszej strony.

Trudno. Postanowiłam, że i tak będę pisała ciąg dalszy, być może nie tak punktualnie jak wcześniej, ale i tak to zrobię. I decyzja będzie należała do was, czy to czytać czy nie. Na tym kończę. Dzięki.

8 komentarzy:

  1. Oj tylko mi ty tu nie myśl o kończeniu bloga... bo zacznie się nieciekawie... xD Nie no tak tylko żartuję. Ten next był super. Mimo iż tęsknie za starymi czasami, czyli młody Czkawka, bez tak wielkiej gromadki dzieci, ale nie mam zamiaru cię opuszczać. Z NIECIERPLIWOŚCIĄ czekam na kolejne opowiadanie z Czkawką i Mel w roli głównej.
    Pozdrawiam, Nieznajoma :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję 😅 ja jednak chyba obstanę przy przyszłości Berk bo teraz przez rtte już za dużo tej młodzieńczej energii xdd

      Usuń
  2. Ja to już serce dla tego bloga dawno oddałam :P Zawsze będę się cieszyć z nowego rozdziału. Dla mnie jesteś mistrzem <3

    Just, chce mi sie płakać... Cholernie Współczuję Mel. Ona nic nie zrobiła a Czkawka musiał zagrać wielkiego wodza i uziemic córkę :( Rola stoicka mu absolutnie nie pasuje. Ja chcę Czkawke - tego Czkawke. Troszkę mi smutno, ale za to mogę się cieszyć, bo kolejna osoba daje mi powód, aby pisać dalej. Jejku, Just, nawet mogę ci zazdrościć, że potrafisz cudownie łączyć kilka wątków. Zdecydowanie masz talent i obyś go nie zmarnowala! :P

    Astrid i Czkawka...widać, że małżeństwo ze stażem ^^ choć nadal są slodcy :3

    Tam było takie zdanie, że Mel mówiła sobie, że nie powinna nazywać się córką Czkawki... Ałć - tak w skrócie.

    Czyli do nn,kochana :* trzymaj się i nie waz mi sie poddawać ! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Radzę się skupić na wątku uczuć Mel bo do tego będę zmierzać 😊 jesteś kochana Smile i dobrze to wiesz to co ja ci tu mówić będę? xd

      Usuń
  3. Być może nie odzywałam się często w komentarzach ale niemal co dziennie sprawdzam czy dodałaś next'a i gdy się pojawiał(ku mej radości) zawsze chętnie czytałam każdy rozdział. Może wielu innych czytelników nie zagląda tu tak często ale nie zapominaj o nas stałych czytelnikach tych którzy są tu z tobą bardzo długo. Życzę dużo weny i nie trać w nas wiary. Niecierpliwie czekam na next'a (nie ważne kiedy go wstawisz i tak go przeczytam:P).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo 😊 miło mi że tak mówisz, też trochę przyczyniło się to że chyba mam jakąś wadę wzroku i staram się ograniczać siedzenie przed kompem 😉

      Usuń
  4. Just, skończ mi tylko tego bloga to znajdę cię i się z tobą policzę ;). Od czytania tego bloga wszystko w moim przypadku się zaczęło. Zaczęłam pisać coś u siebie, zaczęłam szukać nowych blogów, a ten twój i tak jest w mojej ścisłej czołówce. Czasami po prostu żyję tym blogiem i zdarza mi się czytać go i zapominać o wszystkim. Stworzyłaś piękną, wzruszającą i wspaniałą historię która wciąga czytelnika w świat wikingów z Berk i nie pozwala się z niego wyrwać.
    To jak kontynuujesz fabułę jest super i bardzo się cieszę, że teraz kontynuujesz historię na jeszcze wyższym poziomie odnośnie opisów, dialogów, uczuć i wszystkiego.
    A wracając do rozdziału. Z jednej strony współczuję Mel, z drugiej troszkę rozumiem Czkawkę, z trzeciej jestem ucieszona zachowaniem Astrid, a z czwartej znowu bardzo podobała mi się scena z Mel i Robinem. Widać, że długo się przyjaźnią i są dla siebie nawzajem bardzo ważni.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny next.
    Weny, pomysłów, chęci i czego tam jeszcze chcesz ;)
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku bardzo dziękuję, jakoś podparłyście mnie na duchu 😊 mam nadzieję że ta przygoda będzie trwać nadal bo mam pomysł tylko trzeba go zrealizować 😉

      Usuń