czwartek, 17 września 2015

Zwyciężczyni

   Astrid otworzyła oczy i od razu poczuła kujący ją mróz, który wstrzymywał oddech w jej płucach. Okryła się ciaśniej futrami i rozejrzała.
   Wczoraj, gdy odlecieli z Przełęczy Flisaków mieli za mało czasu, żeby znaleźć wygodne dla siebie miejsce do spędzenia nocy, tak więc wybrali pierwszą lepszą wyspę, która mogłaby zmieścić ich oraz ich smoki.
   Wschód słońca właśnie rozmywał fiolet po lekkich, puszystych obłokach, jakby komuś rozlała się farba. W miejscu, gdzie znajdowało się słońce, fiolet zmieniał się powoli w pomarańcz, jarząc się mocnym, ciepłym blaskiem, jak specjalnie wytyczony szlak dla wschodzącego słońca.
- Obudźcie się - zachrypiała Astrid, przecierając zmęczoną twarz. - Musimy lecieć!
   Wstała i wciąż okrywając się futrami zaczęła budzić po kolei Wikingów. Tuż obok niej spała sobie spokojnie Szpadka, obok niej Mieczyk, dalej Śledzik, który wtulił się w nocy w leżącego jeszcze dalej Sączysmarka. Każdy z nich trząsł się lekko, gdy mroźne powietrze docierało do ich skór.
- Szpadka - Astrid trąciła ją lekko w ramię, ale bliźniaczka odepchnęła ją, mrucząc coś pod nosem. Iskra rozwinęła się w tym czasie z ciasnego kłębka i zmrużyła oczy, patrząc na Astrid.
- Cześć, kochana - przywitała się z nią Astrid, głaszcząc czule po pysku. - Jak się spało?
- Spałoby się lepiej, gdyby mój brat tak nie chrapał - wymruczała śpiąca Szpadka. Astrid wywróciła oczami i tknęła ją mocniej, tym razem butem.
- Wstawać! Musimy ruszać. Jazda! - wykrzyknęła, powoli odzyskując swój dawny, mocny głos.
   Na jego dźwięk, Sączysmark podskoczył, drżąc.
- Stary, weź się odsuń - warknął, odpychając od siebie Śledzika, który przecierał sklejone oczy.
- Jeszcze moment, mamusiu - wymruczał, tak jak wcześniej Szpadka.
   Ku zdziwieniu Astrid, Mieczyk wstał bez najmniejszego problemu, po czym zaczął pakować swoje futra na śpiącego Jota.
- A coś ty taki rześki? - spytała go Astrid, rozkopując zgaszone już wcześniej ognisko.
- Bo ja mam swój sposób na wstawanie rano - powiedział Mieczyk, pusząc się jak paw.
   Astrid uniosła brew.
- Tak? Zamieniam się w słuch.
- No bo najpierw otwierasz jedno oko, potem drugie, obracasz się i walisz Szpadkę. Potem ona zaczyna się drzeć i wtedy się budzisz. - Wiking wzruszył ramionami, jakby z pretensjami do Astrid, że sama tego nie wymyśliła.
- No tak, że też ja na to nie wpadłam - Astrid wywróciła oczami. - Muszę to wypróbować na Czkawce...
-Ale na Czkawce to może nie zadziałać - przerwał jej Mieczyk, pewny swoich racji.
- Bo Czkawka śpi jak kamień? - zapytała Astrid, patrząc z sarkastycznym zainteresowaniem na przyjaciela.
- Niee, bo Czkawka się nie drze z samego rana - Mieczyk wywrócił oczami, jakby był zdziwiony, że Astrid tego nie zrozumiała.
   Tymczasem jeźdźczyni podeszła do Iskry i wyciągnęła z juków dwa duże dorsze, po czym podałą je smoczycy.
- Wybacz, ale zapolujesz po drodze - powiedziała, głaszcząc ją po czarnych łuskach. Iskra tymczasem pochłonęła swoje ryby i oblizała się łapczywie, wystawiając przy tym język, całkiem jak Szczerbatek. - Tęsknisz za nim, co? - zapytała, drapiąc smoczycę za uchem.Iskra spojrzała na nią bystro swoimi błękitnymi oczami, a Astrid zauważyła dziwną zależność. Czkawka kiedyś powiedział jej, że oczy Iskry są bardzo podobne do jej własnych. U niego i Szczerbatka było podobnie - oboje mieli oczy barwy jasnej zieleni, jak młode liście wiosną. Hmm, ciekawe, pomyślała, pakując obóz.
   Śledzik wciąż leżał na ziemi, choć oczy miał otwarte. Sączysmark kopnął go lekko w tył pleców, gdy składał swoje rzeczy.
- Astrid - zaczął Jorgenson, patrząc w oczy przyjaciółki z powagą. - Nie powinnaś mówić głośno o Mel.
   Astrid popatrzyła na niego z szokiem i gniewem.
- O co ci chodzi, Sączysmark? - warknęła, puszczając trzymane przez nią koce.
   Wiking popatrzył z prośbą pomocy na Szpadkę, która odetchnęła i podeszła do jeźdźczyni z opanowaniem.
- Astrid, gdy wczoraj zasnęłaś, my... gadaliśmy o tym i sądzimy, że... - zaczęła, plącząc się, jakby ze strachu przed Astrid.
- Że? - warknęła.
- Mel może być uznana za waszą spadkobierczynię - wybronił ją Sączysmark. - Wiesz na jakie narażasz ją niebezpieczeństwo, mówiąc o jej istnieniu? A co dopiero o tym, że z wami mieszka...
- Mam się jej wstydzić, czy ją ukrywać? - prychnęła Astrid z gniewem. Nie potrafiła zrozumieć tego, co chcieli jej powiedzieć jeźdźcy. Traktowała Mel jak własną córkę i nie zamierzała udawać, że jest inaczej.
- Nie o to chodzi - Szpadka pokręciła głową. W jej oczach widniała wyraźna troska, co było dziwne, nawet jak na nią. - Mel jest uznawana za waszą przybraną córkę, więc mogłaby się starać o dziedziczenie, gdyby wam się coś stało. - Astrid zrobiła wielkie oczy, gdy dotarła do niej prawda. - Rozmawiałam kiedyś o tym z Gothi. Gdyby ktoś uznał Mel za waszą dziedziczkę, mógłby ją...
- O nie.. - zaczęła Astrid, wpatrując się z szokiem na przyjaciół. - Nie myślałam nad tym.
- Astrid, nie sądzę, żeby ktokolwiek - rzekł Śledzik, wstając, cały owinięty swoim kocem, ale Sączysmark mu przerwał z poirytowaniem.
- Taki jesteś cwany co do tradycji? Powiedz mi, co mógłby zrobić potężny wódz, wiedząc o tym, że Czkawka ma dziedziczkę, hę?
   Śledzik nie odpowiedział nic, popatrzył tylko bystro na Astrid, która czuła się przerażona tym, co zrobiła. Rozmawiałam wczoraj z Marmarem o Mel, pomyślała. Nie sądzę, by był na tyle okrutny, by ją skrzywdzić, ale bądź co bądź wysłał statki do Berk. Może nie chodziło mu tylko o przysługę, ale o coś więcej...
- O istnieniu Mel wie teraz tylko Marmar. - powiedziała, gdy przemyślała całą sprawę. Jeźdźcy patrzyli na nią z troską, ale żaden nie odezwał się ani słowem, po tym, co powiedział Sączysmark. - Ani Albrecht, ani Gevorg...
- A kruczy kupcy? - zapytał Sączysmark z zamyśleniem. - Przecież, jeśli Czkawka ma rację i to oni zaatakowali nasz port, to pewnie obserwują wyspę.
- Na Odyna - wyszeptała Astrid, zagłębiając się znów w rozmyślania. Jeśli Sączysmark i Szpadka mają rację, to rzeczywiście Mel może być w niebezpieczeństwie nie tylko teraz, gdy Marmar wie o jej istnieniu, ale i także po ich powrocie.
- Spokojnie, Astrid - zaczął Śledzik i chyba teraz lepiej dobrał słowa. - Przecież jest też spora szansa, że to zignorują, w końcu Berk patrolują smoki, a niedługo Mel będzie miała własnego.
- Właśnie i to nie byle jakiego, bo Wandersmoka - dodała Szpadka.
- Poza tym Czkawka nie da jej skrzywdzić - odezwał się Sączysmark, dziwnie broniąc Czkawki. Astrid zachowała jednak te sentymenty na później.
- Jest z nią też Tanya - po raz pierwszy do dyskusji włączył się Mieczyk. - Myślę, że jeśli Berk odwiedzaliby jacyś wodzowie bądź inne klany, to Tanya mogłaby ją wziąć do siebie.
- Naprawdę mogłaby? - wszyscy spojrzeli z szokiem na Mieczyka, który jako pierwszy zdołał nieco ostudzić obawy Astrid.
- Czemu nie - Mieczyk wzruszył ramionami. - W końcu lubi zajmować się dziećmi.
- Dobra, nie marnujmy czasu - rzekł Sączysmark, wsiadając na Hakokła z rozmachem. - Im szybciej załatwimy te zapasy, tym szybciej sama pogadasz sobie z Tanyą.


   Astrid przez cały dzień rozmyślała nad słowami przyjaciół. Zdziwiło ją to, że starają się pomóc Mel, skoro początkowo byli przeciwni decyzji jej i Czkawki, by wziąć dziewczynkę do siebie. Była im za to ogromnie wdzięczna, w końcu sama nawet nie pomyślała o tym, jakie niebezpieczeństwo zsyła na Mel.
   Mimo jednak tak poważnej rozmowy rano, to gdy koło południa lecieli już ku Wyspom Świec, ich humory nieco się poprawiły. Oczywiście, z wyjątkiem nastroju samej Astrid.
- Hej, dlaczego nazywają się Wyspami Świec? - Szpadka zapytała Śledzika, opierając się z zainteresowaniem o głowę Wyma. Mieczyk tymczasem spał w siodle, chrapiąc głośno.
- Bo Wikingowie na tej wyspie głównie zajmują się wyrobem pszczelich świec - odparł Śledzik, wpatrzony w mapę, jakby nie zwracał na Szpadkę szczególnej uwagi. Sączysmark leciał obok, wyglądający, jakby był mocno zamyślony.
- Czyli hodują tam pszczoły? - spytała znów jeźdźczyni , trzęsąc się na samą myśl.
- Tak, ale tylko te łagodne gatunki - odpowiedziała tym razem Astrid. - W dodatku są tak dobrzy w swoim fachu, że pszczoły ich raczej ignorują.
- Czytałaś Księgę Klanów? - zdziwił się Śledzik.
- Cztery razy - Astrid ziewnęła przeciągle, opierając się smoczycę, która posyłała jej ciekawsze obrazy. Świat okiem Nocnej Furii był naprawdę fascynujący, ale nie dla śpiącego Wikinga.
- Śledzik, ale oni korzystają z tych świec na tej wyspie? - zapytała znów Szpadka, która utkwiła swoje zamyślone spojrzenie w Śledziku. Sączysmark wybudził się z odrętwienia i spojrzał na nią bystro.
- Myślę, że tak. Tylko głupi nie korzystałby z zasobów, które ma - Śledzik wciąż nie okazywał zainteresowania natrętnym spojrzeniom Szpadki.
- To pewnie jest tam romantycznie - westchnęła, nie odrywając spojrzenia ze Śledzika, który od razu się zarumienił. Kiedyś Szpadka mu się podobała, ba, nawet rywalizował o nią z Sączysmarkiem, ale nauka pochłonęła go tak bardzo, że przestał myśleć o bliźniaczce.
   Astrid spojrzała na minę Sączysmarka, który wydawał się być lekko zazdrosny i oburzony zachowaniem dziewczyny, ale nie powiedział ani słowa i po chwili popatrzył w bok, jakby chciał zignorować Szpadkę.
- Jak dzieci - szepnęła Astrid pod nosem, a Iskra, która doskonale pojmowała sytuację zaśmiała się
 gardłowym, smoczym śmiechem.
   Lecieli tak długie godziny, aż w końcu dolecieli do wyspy doskonale oświetlonej przez słońce tak, że jego blask spowijał całe miejsce swoim ciepłym blaskiem. Na pewno w dzień nie potrzebowali świec, pomyślała Astrid z przekąsem.
   Wyspa Świec wyglądała z góry jak dłoń, rozłożona na blacie stołu. Dwa z pięciu palców były złączone, przez co dłoń ta miała pokraśny wyraz, jakby miała cztery nierówne palce. Niemniej jednak, dokoła z każdej strony morze próbowało dobić do wyspy, która bez klifów, które mogłyby ją ochronić musiała być bezbronna wobec zdradzieckim falom wód. Astrid zastanawiała się, jak wyspa wytrzymuje burze i sztormy, mając do dyspozycji tylko plaże, nawet żadnego falochronu, ale od razu nasunęła jej się myśl, że miejsce to jest o wiele dalej na południe od Berk, więc może być tu nieco cieplejszy klimat niż na ich rodzinnej wyspie.
- Gdzie mamy stanąć? - spytał Sączysmark, rozglądając się dokładnie dokoła. Było tu niewiele lasów - tylko tyle, by móc w jakiś sposób osłonić ludność i dostarczyć nieco tlenu. Większość zajmowały wyżyny i niziny, na których nie brakowało wielkich, rozłożystych polan, na których naturalnie stały małe domki, które musiały być ulami w związku z działalnością tutejszych.
- Nie wiem, najlepiej byłoby blisko wioski, ale nie za blisko, by nie odstraszyć innych naszymi smokami - powiedziała Astrid, rozglądając się tak, jak Sączysmark. Wszystko na tej wyspie było puste i jasne. Aż zatęskniła za schowanym w cieniu chmur Berk.
- Tam widzę dobrze miejsce - zawołał Śledzik, budząc przy tym śpiącą Szpadkę, której dopiero przed półgodziny udało się zasnąć.
- Jesteśmy na miejscu? - spytała, przecierając oczy.
- Od dawna, siostra - powiedział z entuzjazmem Mieczyk. - Zobacz, ile tu jest do zepsucia!
- Nie, żadnego psucia - mruknęła Astrid, spoglądając na listę dostaw. - Wystarczy mi problemów na jeden dzień.
- Astrid, ale ty jesteś nudna - westchnął Sączysmark, opierając się na łokciu.
   Oblecieli wyspę w taki sposób, by dolecieć na pustą polanę, na której rozmawiali żywo dwaj Wikingowie. Na widok smoków oboje chcieli zwiać, ale Astrid zeskoczyła z Iskry i powstrzymała ich przed tym, próbując ich uspokoić.
- Nie zrobią wam krzywdy - powiedziała, podchodząc. Reszta Wikingów stanęła na polanie. - Moglibyście zawołać waszego wodza? Jesteśmy po długiej podróży, a nie chcemy...
- Wy chsesie nas zaatakowaś? - zapytał niski Wiking z długą, jasną grzywą, trzęsący się na widok smoków.
- Nie, skąd - uspokajała ich wciąz Astrid. - Jesteśmy z Berk. Przyjechaliśmy tu po zapasy, bo nasz kupiec został ranny i...
   Wikingowie wzięli w tym czasie nogi za pas i uciekli w gęstwinę małego lasu, pędząc przed siebie co tchu. Jeden z nich potknął się o wystający korzeń i zaliczył upadek, padając jak kłoda na ziemię.
- Uh - syknął Sączysmark. - To musiało boleć.
- Fajnie tak by było komuś podłożyć haka. Dawno tego nie robiliśmy, siostra - odezwał się Mieczyk, wskazując ledwie widocznie na Sączysmarka, ale Szpadka pokręciła stanowczo głową i podeszła do Wyma, głaszcząc jego szyję.
- I co teraz? - zapytała bezradnie Astrid, wracając do swoich przyjaciół. Śledzik już otworzył usta, by coś powiedzieć, gdy z jego ust wydobył się niski, kobiecy głos.
- Czego chsą obsy na naszej wysspie? - zapytała kobieta, wyłaniająca się z tych samych drzew, między którymi zniknęli dwaj Wikingowie. Mówiła z mocnym akcentem, przeciągając i nadużywając literę "s".
   Była niska, lecz dość potężnie zbudowana. Na jej tęgich biodrach spoczywał pas z toporem, w ręku zaś trzymała kuszę. Podchodziła pewnie do smoków, wpatrując się w nie z żądzą mordu. Na jeźdźców niezbyt zwracała uwagi. Astrid zauważyła, że najwyraźniej na tej wyspie wciąż walczono ze smokami.
- Kim jessteście? - spytała kobieta, wymierzając w Iskrę, która warczała cicho głosem, przypominającym nadchodzącą burzę. Kobieta miała na sobie mały, złoty hełm z trzema rogami; po bokach i z tyłu, a z wystawała z niego bujna, czarna czupryna i dwa warkocze, sięgające mniej więcej pasa.
   Astrid podniosła dłonie, podchodząc bliżej do uzbrojonej kobiety.
- Ty jesteś Orgah? Władczyni Wysp Świec? - zapytała.
   Kobieta po raz pierwszy spojrzała na Astrid i kiwnęła bezwiednie głową, ale nie spuściła ze wzroku Iskry.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie, Jassnooka. - powiedziała, marszcząc brwi. Jej policzki były wściekle czerwone.
- Jesteśmy jeźdźcami z Berk - Astrid dopiero teraz uświadomiła sobie, że ich nie przedstawiła, ale za bardzo skupiła się na oryginalnym wyglądzie władczyni. - Przybyliśmy tu tylko po towar, bo nasz port został spalony, a nasz kupiec ranny.
- Pominęłaś moje pytanie. - Orgah podniosła brew. - Kim jessteś, że przemawiasz w imieniu Berk?
- Jestem żoną Czkawki - odparła dumnie jeźdźczyni. - Na imię mi Astrid. Proszę, nie celuj kuszą w moich przyjaciół.
   Orgah przeniosła wzrok znów na Iskrę i po chwili opuściła kuszę, podchodząc wolno do Astrid. W jej chodzie było coś dumnego i silnego. Astrid miała pewność już po samym trzymaniu przez kobietę broni, że jest ona szkolona do walki, tak jak ona sama.
- Nie ssłyszałam, żeby Czkawka miał ssię ożenić. - odpowiedziała, ale jej kąciki ust lekko drgnęły. Za nią pojawili się czterej tak samo niscy Wikingowie, każdy uzbrojony po zęby, ale gdy Orgah podniosła dłoń, wszyscy opuścili swoje łuki i kusze.
- Naprawdę dziwi mnie i smuci, że nikt cię nie poinformował - przyznała Astrid szczerze. W przeciwnym razie łatwiej byłoby jej pertraktować z władczynią Wysp Świec.
   Orgah spojrzała na Astrid wyzywająco, po czym oparła swoją kuszę o biodro.
- Na Frigg, widzę, że nie bez powodu zosstałaś prawą ręką najssilniejszego Wikinga na Archipelagu. - powiedziała Orgah, gładząc swój bujny warkocz. Miała w sobie dość skromną, ale twardą urodę.
- Miło mi to słyszeć - odpowiedziała uprzejmie Astrid. - Czy mogłybyśmy...
   Orgah popatrzyła na nią z zamyśleniem, po czym od razu jej przerwała.
- Mówię to, gdyż widzę topór przy twoim boku, Asstrid. Chsę ssię zmierzyć z Kwiatem Berk. - powiedziała, jakby miała taki kaprys. Astrid spojrzała na nią ze zdziwieniem, ale skinęła głową, muskając ręką swój topór.
   Kobieta nakazała swoim pobratymcom się odsunąć, po czym sam odeszła od Astrid na dziesięć kroków i wyciągnęła swój topór. Jeźdźczyni spojrzała ze zdziwieniem na swoich przyjaciół, po czym sama dobyła broń.
- Gotowa, Asstrid z Berk? - zapytała Orgah.
- Tak - odpowiedziała i jej przeciwniczka zaraz pobiegła na nią, machając wściekle toporem tuż przy ciele Astrid.
   Jeźdźczyni odskoczyła i obróciła się zwinnie, próbując zaatakować od tyłu, ale Orgah była zwinna, nawet na jej dość duże rozmiary. Wzrost nadrabiała szybkością, a jej masa dodawała jej siły.
   Astrid odskakiwała i wymachiwała, nie mogąc uchwycić ciała kobiety, ale nie poddawała się, szczęśliwa z możliwości wykazania się swoimi umiejętnościami, które opanowała przez te wszystkie lata. Jej topór był niemal stworzony dla jej dłoni, a jej zwinność przekraczała zamachy i ataki Orgah wielokrotnie. Wkrótce obie zaczęły dyszeć, ale nie zaprzestały ataku. Orgah cięła i nie trafiła, a Astrid wykorzystała sytuację i zrobiła przewrót w przód obok nóg przeciwniczki, po czym odskoczyła, zakręciła się w miejscu i uderzyła, odpychając od Orgah jej topór, który przeleciał kilka metrów i wbił się w miękką ziemię.
   Nastała cisza. Orgah popatrzyła na swoją pustą dłoń z szokiem, po czym przeniosła wzrok na zdyszaną Astrid i roześmiała się twardym charkotem, który chyba oznaczał rozbawienie. Za swoją władczynią, pozostali Wikingowie z Wyspy Świec śmiali się i wskazywali na Astrid palcami, wiwatując i ciesząc się.
   Astrid spojrzała pytająco na Śledzika, która tylko wzruszył ramionami, przyglądając się dziwnym zwyczajom tej wyspy. Orgah objęła Astrid ramieniem i przytuliła do siebie mocno, jak siostrę.
- Oto Asstrid z Berk, która jako pierwsza zdołała pokonać w walce na topór waszą Orgah! Niech Thor prowadzi ją do wiekuistej chwały Walkirii!
   Wikingowie wybuchnęli radosnymi okrzykami, ciesząc się jeszcze bardziej, choć ich władczyni w istocie przegrała pojedynek. Najwyraźniej Orgah tak długo wygrywała wszelkie pojedynki, że jej znudzeni poddani ucieszyli się z jakiejś drobnej zmiany.
- Zapraszam wass na ucztę - Orgah zwróciła się do zwyciężczyni. - Nie chsę, by moi goście i to w dodatku sojusznisy zosstali przywitani chłodno. - po czym zwróciła się do swoich ludzi. - Przynieście miodu!
- Orgah, to bardzo miło z twojej strony - Astrid odwzajemniła jej uścisk, nieco zawstydzona. - ale mamy wiele obowiązków, a chciałabym jak najszybciej wrócić do męża...
- O to ssię nie przejmuj, złosiutka - Orgah mrugnęła do niej przyjaźnie. - Nie pozwolę, byście teraz wyjechali bez uczty. Berk, coś takiego! Byłoby to dla mnie hańbą, gdybyście mnie teraz opuścili...
   Astrid spojrzała w tył na swoich przyjaciół, którzy kiwnęli ochoczo głowami. Astrid pomyślała o Mel i zagryzła zęby.
- A więc niech tak będzie - mruknęła niezbyt entuzjastycznie.
- Wybacz mi, Khanaa, ale mussicie zosstawić sswoje besstie. Nie chsę przerazić moich ludzi.
   Jeźdźczyni kiwnęła głową, patrząc na Iskrę przepraszająco. Rozumiała to. Przecież nie każdy akceptował ich rodzaj życia, a Berk musiało się do tego przyzwyczaić.
- Jak mnie nazwałaś? - zapytała dociekliwie Astrid, patrząc łagodnie na Orgah. Mimo swojej oziębłości i chłodnych tradycji, Orgah wydawała się przyjaźnie do nich nastawiona, co tylko przekonywało Astrid, by jej zaufać.
- Khanaa. - odpowiedziała z uśmiechem Orgah. - Zwyciężczyni.

   Orgah jak się okazało była stanowczą, ale niezwykle szlachetną przywódczynią. Astrid co prawda dziwiły zwyczaje Wysp Świec, ale nie mogła powiedzieć, że lud ten nie jest gościnny. Tak naprawdę nie potrafiła sobie przypomnieć momentu, gdy Czkawka zawiązał pakt z Orgah i jej ludźmi, choć wiedziała, że na pewno zrobił to on, a nie Stoick. Dzięki ich paktowi ciemne pomieszczenia domów Berk rozjaśniły pachnące pszczelim woskiem światła świec. W dodatku z tego, co opowiedział jej Czkawka, Orgah była nieustępliwa w dążeniu do celu i lojalna, choć nieco grubiańska.
   Jeźdźcy z początku przysiedli się do Astrid, jakby chcieli zabezpieczać jej tyły, ale gdy mieszkańcy nalali im go kufli własnego miodu zmieszanego z lekką dawką czystego alkoholu - nawet Sączysmark, zawsze czujny na obcych wydawał się być uszczęśliwiony. Po kilku godzinach, Wikingowie zaczęli powoli chwiać się na nogach, co zaniepokoiło Astrid.
- Jesteś bardzo miła, Orgah, ale musimy ruszać w dalszą drogę. Jeźdźcy są wykończeni, a pewnie nasze smoki również się niecierpliwią - spojrzała na bliźniaków, którzy wyglądali, jakby zaraz mieli przysnąć na drewnianych, rzeźbionych stołach.
- Proszę, zosstańcie jeszcze godzinę. Chsiałabym się o soś sspytać, Asstrid. - w niektórych wypowiedziach Orgah, Astrid nie mogła przemóc ich akcentu, choć starała się go ignorować.
- Pytaj o co chcesz - jeźdźczyni uśmiechnęła się szczerze, wąchając swój miód. Smakował pysznie, ale nie mogła pić więcej. Już niedługo nie będzie potrafiła sama wsiąść na Iskrę.
   Orgah łyknęła pewnie ze swojego własnego kufla, po czym odstawiła go z hukiem.
- Czkawka wydaje ssię być dobrym wodzem. Powiedz mi, jest dobrym mężem? - Astrid szczerze zdziwiło to pytanie. Oczekiwała czegoś dotyczącego paktu z Berk, albo chociaż pytanie o ich tradycję, ale zrozumiała dopiero, gdy popatrzyła na rumianą twarz przywódczyni. Orgah chciała po prostu porozmawiać, jak dziewczyna z dziewczyną i nie oczekiwała po tej rozmowie nic więcej.
   Astrid roześmiała się na to pytanie, przez co Orgah zrobiła wielkie oczy, jakby reakcja jeźdźczyni cokolwiek znaczyła.
- Och, o to ci chodzi... Tak, Czkawka jest doskonały. - powiedziała z uśmiechem.
  Orgah uśmiechnęła się ciepło i przez chwilę Astrid zauważyła w niej nie ostrą wojowniczkę, broniących swych ziem, ale wrażliwą kobietę, która była w środku.
 Nagle zrozumiała.
- Ty nie jesteś zamężna, prawda? - zapytała ją cicho Astrid. Orgah pociągnęła tęskny łyk z kufla, po czym otarła nos ręką.
- Mój lud mussi ssię z tym pogodzić, Khanaa. Jedni mają wsspaniałe rody, inni sudowne bogastwa, a jeszcze inni przywódczynię, która nie może dać im potomka.
   Astrid zamrugała oczami, starając się, by Orgah nie zauważyła po niej łez współczucia. Ach, więc dlatego Orgah rządzi sama... Pomyślała z rozpaczą. Zaraz wyobraziła sobie Berk, Czkawkę i Mel. Orgah pewnie oddałaby wiele, by mieć to, co ma Astrid, nawet swoją władzę.
- Tak mi przykro, Orgah - powiedziała tylko bezbarwnym głosem. Wspaniali wojownicy nie lubią współczucia, mawiał kiedyś jej wuj Finn Hofferson. Starała się więc wesprzeć przywódczynię bez pokazywania hańbiącego ją uczucia.
  Orgah popatrzyła na jednego ze swoich ludzi, który właśnie opowiadał Sączysmarkowi i Śledzikowi historię powstania Wysp Świec.
- Mogę się prossić o przyssługę? - zapytała Orgah znów twardo.
   Astrid kiwnęła głową.
- Pewnie.
- Nie zgadzaj ssię od razu. - powstrzymała ją Orgah, grożąc grubym palcem przed własną twarzą. - Zawsze najpierw zapytaj, czego ktoś oczekuje, a dopiero potem zgadzaj.
   Astrid kiwnęła głową po raz drugi, tym razem w geście zrozumienia. Orgah westchnęła i zamoczyła palec w swoim miodzie, patrząc na niego z niesmakiem, choć był najlepszym napojem, jaki Astrid do tej pory piła.
- No więc o co chodzi?
- Jeśli zosstaniesz mamą, Asstrid - Orgah popatrzyła na nią poważnie. - I jeśli to będzie dziewczynka... Proszę się, pozwól mi wybrać jej imię.
   Astrid otworzyła szeroko oczy i spojrzała na Orgah z mniejszym dystansem niż do tej pory. Najwyraźniej Orgah tak pragnęła posiadania potomstwa, że odważyła się w końcu na taką prośbę. Astrid nie dziwiła się jej, w końcu nie wiedziała, jak sama by się czuła, wiedząc, że nie będzie miała własnych dzieci. Zaraz pomyślała o Mel. Gdyby tylko Orgah przyjęła pod swój dach sierotę, taką jak Mel, zobaczyłaby, że byłaby to jej najlepsza decyzja w życiu. Astrid chwyciła dłoń Orgah z uśmiechem i spojrzała jej głęboko w oczy.
- Ja, Astrid Haddock obiecuję ci, że gdy urodzę dziewczynkę, dostanie imię, jakie jej wybierzesz, moja przyjaciółko. - powiedziała poważnym i nieco uroczystym głosem.
   Usta Orgah rozjaśnił wielki uśmiech, z którym tak naprawdę było jej do twarzy, choć wcześniej uśmiechnęła się tylko wtedy, gdy Astrid pokonała ją w boju. Nie był to jednak ten sam uśmiech, bo wcześniej cieszyła się jakby sama wygrała, jakby sama była Khanaa, nie Astrid. Teraz uśmiechała się jak kobieta, która spełniła swoje marzenie.
- Dziękuję, Asstrid. - usta Orgah wymówiły bezdźwięcznie te słowa.
   Nagle ich ciche rozmowy przerwał rechot Sączysmarka, którego niezmiernie rozbawił żart jednego z pszczelarzy. Pozostali jeźdźcy, którzy wyglądali na zmęczonych wyśmienitym trunkiem, spojrzeli na swoją tymczasową przywódczynię z sugestią. Astrid wstała i klasnęła dłońmi.
- Drodzy przyjaciele - powiedziała głośno, by każdy mógł ją usłyszeć. - Wybaczcie, że przerywam tę ucztę, ale mamy jeszcze przed sobą długą drogę, a chcemy jak najszybciej wrócić do domów. Chciałabym również prosić Orgah, by kiedyś odwiedziła nas w naszych rodzinnych progach.
   Mieszkańcy Wysp Świec ryknęli radosnym okrzykiem, podnosząc swoje już puste kufle.
- Przywieźcie ze sobą miód! - krzyknął Sączysmark, zagłuszony przez resztę. Orgah jako jedyna siedziała na swoim miejscu, ale uśmiechała się do Astrid przychylnie.
- Dobra, chłopy! - ryknęła potężnie do swoich ludzi. - Słyszeliście, sspieszą ssię. Jazda, pomóżcie im zapakować toboły! Prędzej!
   I tak oto w niecały kwadrans Wikingowie uwinęli się z zapasami, które miały dotrzeć na Berk. Astrid zostawiła zaś ich własne skarby, które na pewno przydałyby się mieszkańcom Wysp Świec. Z pomocą kilku Wikingów nawet udało im się przenieść śpiących jeźdźców i posadzić ich w siodłach, choć Astrid widziała wyraźnie, że mieszkańcy wciąż boją się smoków. Cóż, może za wcześnie wyskoczyła z tym zaproszeniem, pomyślała, wyobrażając sobie trwożnych Wikingów wśród zgrai latających gadów.
   Gdy zapasy były już spakowane w tobołach smoków, a same stworzenia gotowe do drogi, Astrid obróciła się do Orgah i ze zdziwieniem spostrzegła, że przywódczyni stoi tuż kolło niej i Iskry, wpatrując się w tę ostatnią. Nocna Furia skręciła łeb i zmrużyła oczy, ale nie odeszła, ani nie warczała, choć tak zazwyczaj reagowała na obcych.
- Nigdy nie zrozumiem waszych więzi - wyszeptała Orgah, patrząc teraz na Astrid. - Czkawka próbował mi to wyjaśnić, ale to wsiąż dla mnie za trudne. Muszę jednak przyznać, że twój smok jest niesamowity.
   Astrid położyła dłoń na nosie czujnej Iskry, a Orgah nagle odskoczyła, chwytając się za głowę i patrząc z przerażeniem na smoczycę. Ludzie Wysp Świec skoczyli o krok do przodu, trzymając w dłoniach topory i włócznie.
- So to było? - krzyknęła, patrząc ze zdruzgotaniem na Astrid.
   Jeźdźczyni uspokoiła ją, łapiąc za ramię.
- Orgah, ona... w ten sposób się kontaktuje. Pokazała ci coś?
   Wojowniczka odetchnęła i uśmiechnęła się niepewnie, patrząc na Iskrę.
- Tak, ale to było... Wybacz, nie wiedziałam. Mogłaś mnie uprzedzić.
- Nie mogłam - przyznała Astrid. - Dotychczas z nikim się nie kontaktowała, oprócz mnie i Czkawki.
   Orgah spojrzała z uznaniem na jeźdźczynię i z powrotem na jej smoczycę.
- A więc dziękuję za ten zaszczyt. Żegnaj, Asstrid, moja Khanaa. mam nadzieję, że ssię wkrótse sspotkamy - po czym ujęła dłoń Astrid w swoje silne dłonie i ścisnęła mocno. Astrid natomiast nie dała po sobie poznać, że czuje silny uścisk przywódczyni.
- Żegnaj, Orgah. Niech twoja odwaga wzruszy Odyna i niech odmieni twój los - dopowiedziała szeptem. Orgah uśmiechnęła się znów i odeszła na bok, machając Wikingom, którzy chwiejnie wyruszali do lotu.
   Hakokieł odleciał jako ostatni, nie mogąc utrzymać Sączysmarka na swojej długiej szyi.
- Nie zostawiajcie mnie przyjaciele! - mruczał pod nosem Sączysmark, machając do pozostałych na wyspie Wikingów. Astrid wywróciła oczami, patrząc przed siebie.
- Ej, no weź. - burknęła Szpadka, podlatując do jeźdźczyni. - Ja też to piłam, ale mi to nie zaszkodziło. - choć jej mina była kpiąca, Astrid dojrzała troskę w oczach przyjaciółki.
- Po prostu nasz Sączysmark ma słabą głowę - westchnęła, szperając w swoich papierach. - Najwyraźniej nie tylko do trunku - mrugnęła do Szpadki, która zaraz oblała się rumieńcem, po czym spojrzała na śpiącego brata, jakby się upewniała, że tego nie słyszał.



Witam Wass, witam xD Mam nadzieję, że długo nie czekaliście i rozdziałek tez nie za krótki, choć starałam się, żeby był jak najdłuższy. Co myślicie na temat Orgah i jej dziwnej prośby? Strasznie mnie to ciekawi :3 piszcie w komach! ;**


I wgl życzę Wam samych szósteczek od bogów Asgardu no i też mocy od mojego własnego Boga :3 Do następnego rozdziałku ;**

9 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Nigdy za wiele twojej wspaniałej twórczości. Przez szkołę, nawał nauki i totalny brak czasu, nie skończyłam mojego maratonu, ale jestem już na dobrej drodze. Jeszcze kilkanaście i będzie finish.. Tak, uwielbiam twojego bloga!
      Dzisiaj postanowiłam się nie rozpisywać, a wszystko co chcę ci powiedzieć zawrzeć w stonowanym komku. Hahaha, taa, jako, że wakacje się skończyły, nie dostaniesz już takich powalonych komów, jak przedtem (nie no, dalej będą głupie). Ah dobra, nieważne... Ale w następnym rozdziale, się rozpisze, na sto!
      Astrid wspaniale sprawdza się w tej roli, chodź bardzo brakuje mi tego słodkiego parringu jakim jest Hiccstrid. Ubolewam, bo ostatnio straszny jego brak, wgl, w blogosferze, tu i tam, zero... :( Chociaż jeszcze Smile daje trochę tej słodyczy, ale na słodycz u ciebie, warto poczekać.
      Orgah jest bardzo miła i podoba mi się to jej przezwisko, Khaana. Takie to właściwe i piękne :* Brak mi słów!
      A co do jej prośby to bardzo fajna, mi się wydaje. A teraz sobie wymyśliłam, że może Czkawka i Astrid oddadzą Mel, Orgah. W sumie byłoby bardzo ciekawie i niebanalnie. A wtedy może wreszcie doczekalibyśmy się jakiegoś no nwm, np. dziedzicaaa?

      Dziękuję, bo jakaś szóstka zawsze się przyda :***
      A Tobie wielkie pozdrowienia i weny życzę :****
      * Od Odyna, pomyślnych wiatrów.. ba..blaaa

      Kocham te twoje długie rozdziały <33333


      Skończyłam oglądać HTTYD 2, więc zaproszę cię jeszcze do siebie:
      /http:nigdyniebedziedobrze,blogspot.com/

      Usuń
  2. I nie, ten next nie jest krótki, nie wydarzyło się przecież nic bardzo rozciągniętego w czasie, toteż nie ma żadnego problemu. Ta... Sączysmark opity miodem... Powinien kupić trochę ichnich świec, no i zrobić romantyczną kolację dla Szpadki. Chociaż pewien fragment wskazuje, jakbyś chciała dołączyć do rywalizacji Śledzika. Spoko, każda rywalizacja jest interesująca.
    Orgah wydaje się być w porządku, ale ta prośba... Pożyjemy, zobaczymy, inaczej się nie da. Dziwi mnie to, że jest sama. Silna kobieta wśród wikingów niemogąca znaleźć sobie męża? Oj proszę, mam tylko nadzieję, że Orgah nie będzie chciała porwać dzieciaczka, co? Zaraz, ty nam pewnie już sugerujesz... ????????????????????
    Czyli Czkawka okaże się "dobrym" mężem, Astrid "dobrą" żoną, i będzie bardzo fajnie!!! :D (Wiesz o co mi chodzi, prawda?)
    A co do szkoły, ocen i całej tej chędożonej reszty, to zaraz będzie źle. Właśnie uruchomili nam Librusa, jutro sprawdzian z polskiego, i ok. 1/3 klasy (w tym ja) wykazuje objawy chorobowe. Oczywiście wszyscy są, bo nauczyciele i ich "Jak to? Początek i już tyle nieobecnych?" nie jest najprzyjemniejszą możliwą opcją. Ogólnie: źle.
    A teraz coś pozytywniejszego: fajna muzyczka do posłuchania, zespół z mojego głąbonazjum. Mi się podoba, mam nadzieję, że wy, którzy to przeczytacie (:D), również odsłuchacie. https://www.youtube.com/watch?v=1Awk3a10IfY
    Pozdro, i weny!!! Dobre oceny też się przydadzą... O:P
    P.S: Dałabyś może kiedy rozdział na "Igrzyskach Śmieci"?
    P.S.S: W porównaniu z kimkolwiek, moje komentarze są niezwykle krótkie i niezbyt interesujące, co? Po prawdzie, to potrzebuję kopa, żeby się zmobilizować do otwarcia kanału na youtube. Obiecałam to sobie, ale nie mam motywacji. Pomożecie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O w mordę, nie wiedziałam, że to takie długie wyszło... :D

      Usuń
  3. Twoje rozdziały są dla mnie lepsze niż jakiekolwiek antybiotyki i inne cholerstwa, które teraz muszę przyjmować. Po prostu kiedy je czytam, mam wrażenie, że czytam cudowną książkę. Twój blog jest moim uzależnieniem! ^^ Czekając na pizzę, czytalam ten jakże cudowny rozdział. Dostałam takiej dawki endorfin, że miałam ochotę ubrać buty i wybierać je z szerokim uśmiechem, zagluszajac moim krzykiem wszystkich dookoła. XD Just, co Ty robisz z ludźmi ? :D dzięki tobie potrafię lepiej myśleć i zapewne od Ciebie dostaje takiego kopa weny. Jesteś CUDOWNA. Nie wyobrażam sobie końca tego bloga, bo jak Ty skończysz to skąd będę czerpać wene??? Nie rób nam tego ;))).

    Cóż. Astrid wydaje się o wiele starsza i dojrzalsza niż w JWS 2. Widać to po jej sposobie myślenia jaki opisalas. Już coraz mniej przypomina dawną Asrtrid Hofferson. Jej myśli skupiają się na dobru Czkawki i Mel. Jak dobrze, że mała z nimi jest. Ich życie wydaje się o wiele piękniejsze. C:
    Ale...jakiś instynk się obudził, gdy walczyła z ta kobieta. Zaskoczyło mnie to, że tamci wikingowie przestraszyli się smoków. Czkawka o niczym nie wspominał ? Nieco dziwne, skoro są sojusznikami.
    Wyczuwam tu jakiś romans czy cuś? Szpadka jest pomiędzy młotem A kowadłem. Niby jest Saczysmark Ale wydaje mi się, że dziewczyna się nim jakby znudziła i przerzucila się na Śledzika. No no....robi się ciekawiej. A może Hassa ma coś do powiedzenia??? :D chociaż przejaw zazdrości Smarka wydaje się być dowodem na to, że zależy mu na Szpadce. :))

    A teraz przejdę do lepszejszej (jak to mawia mój brat) sprawy:
    Bardzo współczuję Orgah. Biedna, nie znalaa miłości :/ Jako przywodzczyni powinna go raczej mieć. Komuś władzę przekazać musi, jeżeli urodzi się potomek. Widzę, że kobieta bardzo polubiła naszą ukochaną ASStrid :3 Kobita daje jej ważne rady. Hahaha :P No cóż, zdziwiło mnie to, że była tak wylewna co do obcej dziewczyny. Ale miło z jej strony, że chciała się wyzalic. Można było to jakby wyczuć , że i Orgah potrzebuje przyjaciółki. A wzmianka o coreczce....No rozczulilas mnie, Just :3 A gdy Orgah odwiedzi Berk, rodzinę Haddockow i zobaczy Mel....No. będzie zdziwienie. Haha xD. As okazała się być również kobieta, ale w takim sensie, że potrafi zrozumieć co trapi przyjaciółkę. Bo porównując do dawnej Astrid. Sama widzisz różnicę. :)
    Wiesz, że im więcej czytam o potomku As i Czkawki tym bardziej mnie jakby odpycha? Pacz, kobieta zmienna jest hahaha :D. Chodzi mi o to, że Haddockowie nie powinni się spieszyć. Owszem, gdzieś widzę ich w roli rodziców,ale mają Mel. To ona jest ich szczęściem. Oczywiście, liczę na to, że gdzieś w przyszłości doczeka się braciszka albo siostryczki. W sumie myślę, że Czkawka wolałby syna. Bo córkę już ma :P A Mel na pewno będzie idealna przykladna starsza siostra ^^. Gdzieś w necie widziałam zdj gdzie była Valka i jakaś dziewczynka (około 8 lat) miała brązowe włosy i zielone oczy. Od razu przypomniała mi się Mel ^^.
    Więc moje zdanie już znasz. A że pamiętam twoja odpowiedź na temat biologicznego dziecka, to uspokaja mnie fakt, że jeszcze długo poczekamy na nie. XD

    A jak u mnie w szkole. Hmmm.....We wtorek udałam sie do lekarza i okazało się ze mam ostre zapalenie migdalkow. Zwolnienie do końca tygodnia, ale męczyć się trzeba. Hahaha. Przyznam szczerze, że jestem przerażona liceum. Jak taka mała myszka. Już myślałam, żeby się przepisać do zawodowki, ale książki kupione, mama na mnie liczy....Ehh...Ja chyba mam fobie szkolna xD. Myśl o lekcjach mnie przeraża. :')
    Ale trzeba żyć. :P

    Dziękuję za to błogosławieństwo od Tego Boga. Mam nadzieję, że czuwa nade mną szczególnie podczas matmy. Hahaha. Dziękuję za to, że jesteś i za to jak mnie motywujesz. Jesteś genialna i życzę abyś miała jak najwięcej sukcesów i powodzenia w życiu szkolnym prywatnym czy też w sprawach sercowych. Hahaha.
    Jeszcze raz: Dziękuję! :))

    PS. Ile lat ma Mel? Gdzieś wspominalas, ale zapomniałam xD :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też ci życzę wszystkiego co najlepsze i przede wszystkim zdrowiej, kochana bo liceum czeka ;* trzymam za cb kciuki i wierzę że jakoś się otworzysz. Znam to bo moim największym problemem jest brak pewności siebie i znalazłam sposób by to pokonywać. No, ja widzę że ja jestem zbędna bo znacie tego bloga lepiej ode mnie! Hahaha <3 kochani wy moi, aż się wzruszyłam, dziękuję. Każdego z was uwielbiam i to dzięki wam wciąż piszę

      Usuń
  4. Chyba 11, ale też nie jestem pewna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 11? Stawialam na 7 może 8....No nic czekamy na odp od autorki ;)

      Usuń
    2. Tak Mel na siedem lat, chyba, że miała urodziny. Wiem, czytałam właśnie poprzednie rozdziały:)))

      Usuń