środa, 19 lipca 2017

Zranione serce

   Mel wymykała się z domu zawsze w godzinach porannych, aby spędzić trochę czasu z Angusem. Wracała na obiad, by nie wzbudzać podejrzeń, po czym znów wybywała. Czkawkę martwiło to, że jego mała córeczka nie chce spędzać z nim czasu, ale czuł do niej złość na myśl o jej ostatnich wybrykach. W końcu sam był młody i potrzebował czasu dla siebie. Problem polegał na tym, że Czkawka zawsze zabierał ze sobą swojego smoka. A Mel...
- Co tu robisz? - zapytał Czkawka, widząc zwiniętego obok drzwi wejściowych Pioruna. Mel wyleciała z domu już dobre dwie godziny temu. Nie miała nawet czasu zjeść deseru, który przygotowała jej Astrid - choć w sumie tego akurat Czkawka się nie dziwił, znając umiejętności kulinarne swojej żony.
   Piorun wyglądał na sfrustrowanego. Jego wielki pysk leżał wyciągnięty w kierunku kominka, a smutne oczy szukały jeźdźczyni, która wydawała się zapomnieć o swoim smoku. CO jest z tą dziewczyną? - myślał rozzłoszczony wódz, podchodząc do smoka.
- Gdzie Mel, Piorun? - spytał, siadając obok na podłodze. Czkawka położył dłoń między oczyma smoka i westchnął. Smok na chwile przymknął oczy, jakby dotyk jeźdźca go uspokajał.
   Wtem do salonu wparował jak zwykle Robin, niosąc drewno na opał.
- Dzień dobry - powiedział głośno, zwiastując swoje przybycie. Czkawka obrócił się w stronę drzwi i uśmiechnął.
- Cześć, Robin - odparł, marszcząc brwi na widok niesionego przez chłopaka naręcza drewna. - A to nie Andre miał przynieść drewno?
- Spotkałem go po drodze - przyznał Andre, zamykając noga drzwi i tym samym ucinając kontakt zimnego powietrza z ciepłym domem wodza. - Spieszył się do kolegów i wziął za dużo na ręce, więc stwierdziłem, że mu pomogę.
- I dlatego wcisnął ci całe drewno i poleciał do swoich? - spytał Czkawka, biorąc od chłopaka materiał i układając przy kominku. - Czasem mam wrażenie, że wdał się w mamę...
- Słyszałam! - wykrzyknęła Astrid z kuchni.
- Też cię kocham, skarbie - odpowiedział z uśmiechem Czkawka, choć na jego policzkach pojawiły się czerwone plamy. Robin stłumił śmiech.
- Przyszedłem odwiedzić Mel. Jest może? - spytał, ale na widok miny Czkawki mina mu zrzedła.
- Gdybym wiedział, gdzie obecnie znajduje się moja córka, z pewnością bym ci to powiedział - oznajmił pochmurnie Czkawka, kończąc układanie beli w kącie pomieszczenia. Obaj mężczyźni z zadowoleniem otrzepali brudne z kory dłonie.
- Zostawiła Pioruna - zauważył Robin z przygnębioną miną.
   Nastała cisza. Czkawka przypomniał sobie czasy, gdy Robin i Mel spędzali ze sobą każdą chwilę, lecąc na smokach. Wtedy przynajmniej nie martwił się o swoją córkę - doskonale wiedział gdzie jest i z kim jest. Najchętniej powróciłby do tych momentów. Zdał sobie sprawę, że Robin był osobą, której w tym momencie ufał bardziej niż własnej córce.
- Poszukam jej - zaproponował Robin, patrząc na smoka. - Piorun, leć ze mną - poprosił, a smok jak na zawołanie poderwał się z podłogi. Czkawka zauważył, że jego dawny uczeń ma zdumiewające podejście do smoków. Prawie tak niezwykłe, jak talent Mel.
- Niech wróci na kolację - odparł tylko Czkawka, skinąwszy głową. - Myślę, że powinniśmy porozmawiać.
- Przekażę - obiecał chłopak, po czym zniknął w progu wśród chłodnej bieli. Smok ledwie przecisnął się przez i tak szeroki próg i pobiegł za jeźdźcem, znacząc puszysty śnieg śladem swoich łap.



   Lecieli tak przez godzinę - smok i jeździec. Robin rzadko kiedy dosiadał Pioruna, bo zazwyczaj robiła to Mel. Nie miał jednak oporu przed przejażdżką z Wandersmokiem, mimo iż wiedział, że nadciąga burza.
- Nie zawiedź mnie, stary - mruknął, klepiąc smoka po rogu. - Nie chcę skończyć jako spalona kupka popiołu.
   Piorun zaśmiał się swoim gardłowym, smoczym śmiechem i poszybował niżej, jakby chciał zapewnić jeźdźca, że nie zrobi niczego głupiego.
   Robina dziwiło to, że smok zgodził się tak łatwo na propozycję jeźdźca. Myślał, że Wandersmok będzie bardziej rozkojarzony i nieufny, a on jakby tylko czekał, że Robin zaproponuje mu lot. Lepiej on, niż Czkawka, pomyślał, wyobrażając sobie nieprzyjemną wymianę zdań między wodzem a jego córką.
   Biel pod nimi stawała się coraz mniej gładka i jednolita, pozostawiając miejsce zarastającemu lasowi. Drzewa pięły się ku górze po ostatnie promyki zimowego słońca. Tutaj naprawdę łatwo było się ukryć.
   Smok leciał przed siebie, jakby doskonale wiedział, gdzie szukać jeźdźczyni. Robin zauważył to i bez problemu dał się ponieść pewnemu stworzeniu. W końcu kto może znać jeźdźca bardziej niż jego własny smok?
   Piorun nagle zawinął i skręcił, rozglądając się wokół nad klifami. Robin zmarszczył brwi - Mel rzadko kiedy spędzała tu czas, poza ich nielicznymi rozmowami o zachodzie słońca. Robin powracał do nich z uśmiechem, nigdy nie potrafili się nagadać, choćby mieli na to całe lata.
- Jesteś pewny, że to tu? - spytał Robin, ale usłyszał jakieś głosy. Piorun zatrzymał się i opadł lekko na najbliższy klif, który strzegł wejścia do lasu. Zszedł ze smoka i ruszył wytarta ścieżką, ale Piorun warknął pod nosem. - Co? - spytał, ale smok zerknął za jego plecami na inną, rzadziej uczęszczaną drogę.
   Wiodła ona w dół, do samego morza przez szereg ostrych skał i klifów. Zejście w dół było trudne już w lecie, a co dopiero w zimie. Robin wzdrygnął się gwałtownie, wyobrażając sobie, jak ślizga się po gładkiej powierzchni i wpada do lodowatej wody.
- Nie zejdę tędy - mruknął pod nosem, a Wandersmok odsapnął i machnął ogonem nad wysokimi krzewami na krawędzi klifu. Robin zmarszczył brwi, ale posłuchał smoka i zaczął przedzierać się przez ostre krzewy i wystające gałęzie. Wkrótce przejście znów kończyło się przy skalnym urwisku, ale wtem Robin zauważył coś dziwnego... W dół prowadziły wąskie, skalne schody kończące się na dzikiej plaży.
   Robin od razu pomyślał, że to pewnie jedna z dróg, które wybudowali jeźdźcy, aby udostępnić ludziom wszystkie miejsca tam, gdzie nie mogli dojść o własnych nogach. Plaża wyglądała pięknie, ale bez pomocy smoka żaden Wiking nie dałby rady się tu dostać. Czkawka nieźle to przemyślał, uśmiechnął się do siebie Robin, zastanawiając się przy tym, czy tak romantyczne miejsce nie służyło przypadkiem wodzowi i jego żonie w spotkaniach.
   Chłopak zszedł na dół, ale już z daleka zobaczył parę trzymająca się za ręce. Zatrzymał się na moment i z przyzwyczajenia schował za skałą, obserwując dwie osoby. Miał wrażenie, że jedną zna, choć nie mógł uwierzyć, że w rzeczywistości była to Mel. Znał doskonale jej sylwetkę, w którą nie raz wpatrywał się z zachwytem, jej bujne, rudobrązowe włosy, rozwiewane przez wiatr... Zawsze zimą nosiła ciepłe futra, które sprawiały, że z wyglądu przypominała Astrid. Robin dziwił się jednak, że pomimo tak sporej warstwy odzienia, zawsze wyglądała szczupło ze swoją talią osy. Raczej wątpił, by mógłby gdzieś pomylić tak wyjątkową dziewczynę.
   Niepokoiło go jednak to, z kim Mel stała na plaży. Schodził po stopniach, wpatrując się w parę z niedowierzaniem malującym się na jego twarzy. Im bardziej się zbliżał, tym bardziej jego serce spotykał zawód.
  Robin zszedł na sam dół i ruszył po zamrożonym piasku w kierunku swojej przyjaciółki. Gdy był już pewny, że Mel z kimś się spotykała, jego serce rozpadło się na kawałki. Sam nie wiedział, dlaczego się nie zatrzymał, dlaczego nie zawrócił. Co miałby jej powiedzieć? Miał jej do przekazania tylko prośbę Czkawki, która w tej sytuacji brzmiałaby banalnie.
- Robin! - wykrzyknęła Mel, puszczając dłoń chłopaka. Rudowłosy spojrzał na Robina, a na jego twarzy pojawiło się ciche zadowolenie.
   Robin pomyślał, że może jego twarz pokazuje jasno jego uczucia i ukrył je za maską powagi i pokory. Tak bardzo chciał cofnąć się o te kilka godzin, tak aby nigdy nie znaleźć się w tym miejscu...
- Co ty tu robisz? - spytała Mel, gdy wtem młody Wiking odsłonił kaptur, który zasłaniał rudawą czuprynę.
   Robin skupił się na wyglądzie chłopaka i zamarł. Doskonale znał te ubrania. Berserkowie od wieków używali niedźwiedziej skóry do zdobienia swoich tunik. Nawet w najzimniejsze dni pozostawiali niektóre części swojego ciała nagie - jak przedramiona i łydki, aby zaprezentować tatuaże w kształcie smoków. Z tym, że młody Berserk nie miał żadnego tatuażu...
- Co tutaj robi Berserk? - warknął nieprzyjemnie. Nawet jego samego zdziwił jego ton, toteż nie dziwił się Mel, że rozdziawiła usta, przyglądając się swojemu przyjacielowi.
- Nie twoja... - zaczęła, ale Robin nie dał jej skończyć.
- Zdradzasz swojego ojca, Mel! - wykrzyknął, wpatrując się ze złością w obcego. Angus zmarszczył brwi i zacisnął pięści, gotów do konfrontacji. Chociaż Robin nie miał przy sobie żadnej broni, doskonale znał swoje szanse i wiedział, że Wiking mógłby nie wrócić na rodzinną wyspę, gdyby w tej chwili spróbował zaatakować jeźdźca.
- Nieprawda! - krzyknęła mel, choć w jej oczach pojawiły się łzy. - Angus nie...
- Jak długo on tu jest? - pytał Robin, próbując się uspokoić. Nie mógł uwierzyć, że Mel... że ten Berserk...
- Niedługo... Robin, co cię to w ogóle obchodzi?! Nie masz własnego życia? - odpowiedziała Mel, ale zabrakło jej siły w głosie. Nie chciała zranić swojego przyjaciela.
- Oczywiście Czkawka o tym nie wie? - zapytał Robin, choć doskonale wiedział, że wódz nie ma pojęcia, gdzie jest jego córka. Mel otworzyła szeroko oczy, a z kącików jej oczu wypłynęły łzy.
- Jak możesz... - wyszeptała. Robin poczuł się koszmarnie. Z jednej strony czuł się zhańbiony i złamany, jakby przegrał jakąś bardzo ważną bitwę. Z drugiej jednak strony wiedział, że nie może stać na drodze do szczęścia osoby, na której mu zależało.
- Zostaw ją - wtrącił się rudy Wiking. - To nie twoja sprawa.
- Istotnie - warknął zraniony Robin i odszedł, nie oglądając się za siebie.
- Robin! - krzyknęła za nim Mel, ale nie było już odwrotu. Ich długoletnia przyjaźń pękła niczym bańka mydlana, choć wcześniej Robin naiwnie wierzył, że wytrzyma wszystko.
   Wsiadł na Pioruna, który zdołał wyminąć ostre skały i dotrzeć do plaży za jeźdźcem. Robinowi nie umknęło, że smok wolał podejść do niego niż do swojej jeźdźczyni.
- Piorun - jęknęła Mel, biegnąc za chłopakiem w kierunku swojego smoka.
   Wandersmok machnął skrzydłami dwa razy i wzbił się w powietrze, unosząc za sobą chmarę piasku i lodu. Mel zakryła oczy i stanęła jak wryta, nie dowierzając w to, że w taki dzień zostawili ją dwaj przyjaciele.
   Robin tymczasem złapał się mocno siodła, choć Piorun starał się go nie bujać na boki przy zakrętach. Jego dłonie wryły się w miękką skórę, a w oczach chłopaka pojawiły się łzy. Smok obejrzał się przez ramię i spojrzał na jeźdźca smutnym, ale rozumnym spojrzeniem, jakby doskonale wiedział, co go trapi.
- Lećmy do Berk - wyszeptał chłopak smutno, a smok wzbił się jeszcze wyżej i skierował w stronę tętniącej życiem części wyspy.





No! W końcu jest :*

Przepraszam, mordki, ale tak jak pisałam, byłam zajęta praca i przygotowywaniem oratorium <3 mam nadzieję że czekaliście :))

Z góry mówię, że nwm, kiedy będzie next, bo jestem człowiekiem nieogarniętym, ale postaram się jeszcze przed pielgrzymką która odbędzie się za 1,5 tyg :*

Dobrej nocy :)

6 komentarzy:

  1. Jej nareszcie nowy rozdział.

    Lubię Andre. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie pojawiać się częściej. I oczywiście kocham relacje Czkawki z Astrid. Co prawda to była jedna i krótka scenka, ale jak ją czytałam, to uśmiech automatycznie pojawił mi się na twarzy. Fajnie, że mimo nowych bohaterów i nowej fabuły nie zapominasz o takich szczegółach.

    Wydały się schadzki Mel i Angusa. Po cichu liczyłam na prawy sierpowy Robina, ale przecież on jest na to zbyt wychowany. No i przecież nie chciał zranić Mel, a takim czymś raczej u niej by nie zapunktował. I teraz mam w sumie dylemat, czy chce aby powiedział Czkawce czy nie. Jak powie, to Mel się na niego jeszcze bardziej wkurzy. Jak nie powie, to w sumie nie mam pomysłu za bardzo co się stanie, ale pewnie Mel będzie mu wdzięczna. Ale jedno wiem na pewno, to wszystko skończy się dramą. I chcę prawy sierpowy Robina :D

    #TeamRobin Pozdrawiam ~Artemi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ile emocji XD nie, nie zapominam o takich szczegółach, one są bardzo ważne :)) o Andre jeszcze wspomnę, spokojnie ;)

      Usuń
  2. Szczerze mówiąc, polubiłam Agnusa, ale znając Ciebie, zrobisz coś, co sprawi, że zacznę go nienawidzić :') Mel najwyraźniej się nieco pogubila, ale nie dziwię się. Uwielbiam to, że opisujesz to wszystko tak cudownie, kolorowo, jakby była to wspaniała książka. I to jest talent ❤❤

    No i hiccstrid. Już z długoletnim stażem małżeństwa, a mimo to nadal mocno się kochają. Pozazdrościć 😍

    Weny! Będę czekać na następny rozdział ^-^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* jaki tam talent, w porównaniu z twoim... xD wena jak najbardziej się przyda <3

      Usuń