Mel ubrała się szybko po swojej całodniowej drzemce i próbowała wymknąć się z domu kilka godzin przed zachodem słońca, gdy wtem drogę zagrodził jej Czkawka. Stanęła przed nim oniemiała, czując potworne wyrzuty sumienia, które zalewały ją falą chłodu.
- Wybierasz się gdzieś? - zapytał, marszcząc jedną brew. Mel zauważyła, że chowa za plecami swoje dłonie, jakby trzymała coś, czego nie chciała pokazać Czkawce. Mianowicie swoją znajomość z Berserkiem.
- Muszę się przejść po wyspie - odparła, bo to pierwsza wymówka, jaka przyszła jej do głowy. Czkawka patrzył na nią uważnie, ale po chwili jego spojrzenie złagodniało. - Pomyśleć, sam rozumiesz...
- Nie zabierasz ze sobą Pioruna? - zapytał luźno, jakby wcale nie odpytywał jej z ucieczki z domu. Mel czuła się głupio - w końcu jakby nie patrzeć miała dwadzieścia cztery lata, a tłumaczyła się właśnie swojemu przyszywanemu ojcu. Problem w tym, że nigdy się nie buntowała, dlatego ciężko było jej się odnaleźć w takiej sytuacji.
- Nie, zostaje w domu - odpowiedziała krótko, zastanawiając się, czy miałaby szansę przecisnąć się obok Czkawki w kierunku drzwi. Raczej wątpiła, by udał jej się taki manewr - Szczerbatek miał zmysł kota i co gorsza, współpracował z Czkawką.
Czkawka spochmurniał, patrząc na córkę nieco łagodniej niż podczas ich ostatniej rozmowy.
- Wiesz, że zabroniłem ci tylko latać na Piorunie, ale nie zabroniłem ci z nim chodzić po wyspie. - mówił, jakby nie do końca usatysfakcjonowany swoją decyzją.
Mel wywróciła oczami.
- Tak, tak - mruknęła. - Mogę już iść?
Czkawka nie odzywał się chwilę, wpatrując się w córkę z bólem. Mel nie potrafiła odwzajemnić tego spojrzenia. Czuła się winna, jakby jeździec samym spojrzeniem potrafił ocenić, czy Mel coś przed nim ukrywa. W końcu jednak odszedł na bok, wzdychając cicho.
- Proszę - odparł, a Mel przeszła obok, czując, że nagromadzone emocje opadają niczym skłębiony śnieg ze spiczastych dachów domków Wandali. - Mel...
Dziewczyna zamknęła oczy z rezygnacją i obróciła się w stronę Wikinga, oczekując kolejnych podejrzliwych pytań. Czkawka jednak nie wyglądał, jakby był na nią zły.
- Wiesz, że cię kocham? - spytał dość swobodnie, jakby okazywanie uczuć nie było mu obce. Mel otworzyła szeroko oczy i kiwnęła głową.
- Ja ciebie też - mruknęła i wyszła, zostawiając za sobą dom Haddocków.
Przez całą drogę do kryjówki Berserka myślała nad tymi słowami. Czkawka pewnie się czegoś domyśla i powiedział to, by ją sprawdzić, pomyślała, ale zaraz naszły ją kolejne wyrzuty, w końcu Czkawka nie był zdolny do czegoś takiego. Starła z policzka samotną łzę, która w tych warunkach zapewne szybko by zamarzła i złapała się kory olbrzymiej sosny. Tak bardzo chciała teraz wrócić do swojego domu, ale ciekawość, która była jej najgorszą cechą, nie pozwalała jej zrobić ani jednego kroczku w stronę Berk. Zagryzła zęby i ruszyła dalej pośrodku potężnej śnieżycy.
Znalazła bez problemu jaskinię, w której powinien ukrywać się Angus i weszła do środka, zauważając z daleka jasne światło ogniska.
Angus siedział przed ogniem, grzejąc ręce, a gdy Mel weszła do środka, dobył sztylet. Mel ściągnęła w głowy kaptur i uniosła ręce w obronnym geście.
- To ja, spokojnie - powiedziała, a Angus automatycznie odrzucił na bok sztylet.
- Nie poznałem cię - przyznał chłopak z uśmiechem na twarzy. - Wyglądasz jak jakiś eskimos w tych wszystkich futrach.
- Przynajmniej nie zamarzłam, kiedy tu do ciebie szłam - odgryzła się Mel. Sama nie wiedziała, dlaczego czuła się tak rozluźniona w towarzystwie kogoś, kto powinien być jej wrogiem.
- Właśnie - Angus skinął głową, patrząc w ognisko. - Nie sądzę, żeby te twoje przechadzki po lesie w czasie takiej pogody były dobrym pomysłem.
Mel przykucnęła obok niego i zaczęła grzebać w swojej torbie w poszukiwaniu niezbędnych rzeczy, które zabrała z domu. Jej bujne, ciemnobrązowe włosy zalały jej twarz. Jedną ręką zgarnęła je wszystkie na bok, tak że spływały po jej ramieniu szaloną kaskadą.
- Martwisz się o mnie? - spytała z rozbawieniem, ale Angus nie wyglądał, jakby odebrał to jako żart.
- Pewnie, że tak - odpowiedział z powagą. - W końcu jesteś jedyną osobą, która zrobiła dla mnie coś dobrego.
Mel spojrzała na niego, ale Wiking nie wyglądał jakby kłamał. Jego ogniście rude włosy były zaczesane lekko w bok, a oczy błyszczały z zainteresowaniem, jakby to Mel go tak ciekawiła. Jeźdźczyni zmieniła mu na szybko opatrunki i z ulgą stwierdziła, że rana zaczęła się już powoli goić. Angus spoglądał za nią, gdziekolwiek by nie była, a jego spojrzenie zaczynało powoli wkurzać Mel. Nie potrafiła się na niczym skupić i wszystko leciało jej z rąk, gdy ktoś na nią patrzył.
- Możesz przestać? - spytała w końcu, gdy po raz kolejny upuściła swoją torbę.
Angus uśmiechnął się szeroko.
- Co takiego?
- Przestań się na mnie gapić - odpowiedziała Mel z nutą złości. - To irytujące.
Chłopak wzruszył obojętnie ramionami z pewnym siebie uśmiechem.
- Przykro mi, ale nie potrafię oderwać od ciebie wzroku. - powiedział, a Mel oblała się rumieńcem.
Przyrządziła na szybko kolację dla Angusa i siebie, a gdy zjedli, zaczęli rozmawiać wesoło na różne tematy. Angus opowiedział jej o życiu u Berserków o znaczeniu umiejętności walki i strategii w ich środowisku oraz o szarych dniach na morzu, z którego rzadko kiedy schodzili na suchy ląd.
- Aż tak lubicie żeglugę? - spytała ze zdziwieniem Mel. Już zdążyła zapomnieć o pierwszych obawach na temat Wikinga. Doskonale czuła się w jego towarzystwie i nie zamierzała z tego zrezygnować ze względu na ich pochodzenie.
- Czy ja wiem... Po prostu nie znamy niczego innego i jesteśmy w tym dobrzy. Dlaczego mamy nie pływać, skoro robimy to od wieków? - spytał, a Mel kiwnęła głową.
Zapatrzyła się w ogień, myśląc o swoim smoku. Skoro Berserkowie tak lubią wodę, to dlaczego pragną mieć Wandersmoka? Czy nie mogli zająć się po prostu sobą i dać Wandalom spokój? Czkawka może i miał styczność z tym gatunkiem, ale nie on go wytresował. Zrobiła to tylko ona sama i była pierwszą jeźdźczynią w historii, która zasiadała Wandersmoka.
- A jak jest na Berk? - zapytał ciekawie Angus. Mel poczuła się zaskoczona tym pytaniem. - U was każdy lata na smokach, czy tylko wybrani?
Mel roześmiała się, popijając gorący wywar z suszonych liści pokrzywy. Nie był za smaczny, ale za to bardzo szybko rozgrzewał.
- Każdy, kto chce. Czkawka zadbał o to, by każdy czuł się na Berk jak najlepiej. - powiedziała, ale nagle urwała. Nie każdy czuł się na Berk jak ryba w wodzie, pomyślała, mając na myśli siebie.
- Oprócz ciebie - zauważył Angus, jakby czytał jej w myślach. Mel spojrzała mu w oczy i zmarkotniała. Nie chciała na ten temat rozmawiać. - Nie myślałaś o tym, by opuścić Berk? Masz w końcu smoka.
- Nie myślałam o tym... - zaczęła Mel. - Tutaj mam rodzinę, przyjaciół...
Nie była pewna, czy mogła mówić o rodzinie. Andre i Inga jak najbardziej czuli się Haddockami, ale ona... Ona chyba nigdy nie będzie pewna swoich korzeni. Zawsze będzie pamiętała schorowaną mamę i ojca, o którym krążyły legendy.
- Ja też miałem przyjaciół u Berserków - rzucił Angus. - I tym ciężej było mi stamtąd odejść. Ale zrobiłem to, bo wiedziałem, że Dagur wykorzysta moje zdolności i że będę niewolnikiem w swoim własnym klanie.
- Było ci ciężko porzucić to, co znałeś? - zapytała dziewczyna. Angus kiwnął głową.
- To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu, ale nie żałuję jej - powiedział, uśmiechając się do Mel. - Bo poznałem ciebie.
Mel każdego dnia wybywała na kilka godzin, by móc spędzić je z Angusem. Jego rana zagoiła się do końca, pozostawiając tylko cienką bliznę. Jeźdźczyni nigdy nie zabierała ze sobą Pioruna, bo po pierwsze i tak nie mogłaby z nim latać, a po drugie wolała, by jej smok nie miał styczności z Berserkiem. Ufała Angusowi, ale wolała nie ryzykować. Piorun był dla niej zbyt cenny, a ona wciąż nie wiedziała, dlaczego Berserkowie tak pragną smoka.
Robin zauważył jej dziwne zachowanie jako pierwszy i kilka razy zaproponował, że pójdzie z nią, gdy wymawiała się ochotą na spacer, ale ona zawsze była przeciwna. Nie chciała, by jej przyjaciel dowiedział się o Berserku, bo z pewnością nie zrozumiałby, dlaczego Mel zaczęła się z nim spotykać. Druga sprawa, że dziewczyna coraz bardziej uświadamiała sobie, że zaczyna coś czuć do Angusa, a Robin stałby się dla niej niewygodną przeszkodą.
Czkawka zachowywał się wobec niej normalnie, ale ona dalej miała do niego żal o zawieszenie jako jeźdźca. Może wódz nie zauważył specjalnej różnicy, ale dla jego córki przemieszczanie się po tak wielkiej wyspie o własnych nogach było katorgą. Dodatkowo jej relacja z Piorunem znacznie się pogorszyła, bo Mel spędzała z nim dużo mniej czasu niż zwykle. Smok wyglądał mizernie dokładnie tak jak jego jeźdźczyni. Czkawka zranił ich oboje, zmuszając do pozostania na ziemi.
Pewnego dnia Mel siedziała na ławce przed kuźnią Hassy, a obok niej leżał Piorun z głową opartą na jej kolanach. Dziewczyna gładziła po łuskach swojego smoka, zastanawiając się, jak długo jeszcze Czkawka będzie zakazywał im lotów. Możliwe, że Dagur nie zaatakuje przez kilka lat, a ona będzie uziemiona tylko przez nakaz swojego wodza.
Robin przechodził obok i zauważył ją, gdy zerknął przypadkowo na kuźnię. Za nim podążał rozleniwiony Szmer, złożywszy swoje skrzydła w ciasny rulon.
- Cześć, Mel - przywitał się chłopak, siadając obok niej na ławce. Piorun otworzył swoje oczy i spojrzał na chłopaka, ale nie ruszył się ani o milimetr, jakby czuł się bezpiecznie w jego towarzystwie. - Czemu nie było cię na spotkaniu w Arenie?
- Po co, skoro przestałam być jeźdźczynią? - mruknęła pod nosem, patrząc cały czas tylko na swojego kochanego smoka. Piorun poruszył się niespokojnie i spojrzał na nią smutnymi oczami. Mel pogłaskała łuski wokół jego oczu, starając się złagodzić ich wygląd.
Robin skrzywił się ledwie zauważalnie i podrapał Pioruna za uchem. Szmer tymczasem usiadł naprzeciw niego w wysokiej zaspie śniegu. Tajfumerang spróbował zwrócić na siebie uwagę Wandersmoka i zaprosić do zabawy, ale Piorun nie reagował, jakby dzielił ze swoją jeźdźczynią jej podły nastrój.
- Czyli Czkawka wciąż nie zniósł zawieszenia? - zapytał cicho, a Mel natychmiast wybuchnęła.
- A kiedykolwiek miał to w planach?! - warknęła. - Mam dość jego zakazów i nic mnie nie interesuje walka z Berserkami. Równie dobrze mogłoby ich w ogóle nie być, a Dagur może nie jest tak zły, jak przedstawia go mój ojciec.
Robin otworzył szeroko oczy ze zdumienia i zamknął jej usta dłonią, zanim powiedziała jeszcze coś, czego mogła gorzko pożałować. Mel spojrzała na niego wściekle, tym bardziej że twarz chłopaka znajdowała się bliżej niej niż powinna.
- Mel, zaraz usłyszy cię pół wioski - mruknął Robin, starając się ukryć swoje zdziwienie. - Dobrze wiesz, że nikt oprócz twojej rodziny i mnie nie wiedział o Dagurze.
- Nic mnie to nie interesuje. Równie dobrze już wszyscy mogą szeptać za plecami. - powiedziała Mel i oparła się plecami o kuźnię, krzyżując buńczucznie ręce na swojej piersi. Robin wpatrywał się w nią z szokiem.
- Co się dzieje, Mel? - spytał, a dziewczyna nabrała ochoty, by stąd odejść i zostawić chłopaka samego. Miała dość Berk i męczyła się każdym jeźdźcem, którego napotkała, bo uświadamiał jej, że ona sama nie ma żadnej wolności. - Od kilku dni chodzisz wściekła, z nikim nie chcesz rozmawiać i ciągle znikasz. Możesz mi powiedzieć, co jest grane?
Mel rzuciła mu pełne gniewu spojrzenie, ale nie odpowiedziała, czując, że tylko się pogrąży. Nie mogła powiedzieć mu prawdy, bo wiedziała, że jej przyjaciel jej nie zrozumie. On zawsze wierzył w Czkawkę i robił wszystko, o co ten go prosił. Ona też taka była, dopóki nie przejrzała na oczy.
Robin dotknął jej ramienia, patrząc na nią z troską.
- Mel... Martwię się - wyszeptał, starając się namówić ją do wyznań. Mel odepchnęła jego rękę i wstała.
- Wcale nie - warknęła. - Przejmujesz się tylko sobą.
- Skąd możesz to wiedzieć? - spytał Robin nieco ostrzej. - Staram ci się pomóc, a ty mnie odpychasz.
Mel wyszła spod dachu i obróciła się przodem do niego, czując, że rozpiera ją złość.
- A może ja nie chcę twojej pomocy? - krzyknęła. - Daj mi wreszcie spokój!
Robin przystanął zrezygnowany, a jego oczy skierowały się na bok. Mel powiodła za jego spojrzeniem i zauważyła swoją mamę, która stała z Flegmą. Obie kobiety przestały rozmawiać, wpatrując się ze zdziwieniem w parę jeźdźców. Mel mruknęła coś pod nosem i odeszła gniewnie w kierunku domu, jakby chciała jak najszybciej zapomnieć o kłótni z Robinem, którą prawdopodobnie usłyszała Astrid.
Trochę krótki, wiem, ale przyszły powinien być bardziej ciekawy ;) na razie bd przeplatać rozdziały z Mel z rozdziałami z Czkawką a potem... potem to zobaczycie :D